Rzekomo pobożne rozważanie Męki Pańskiej, uczestniczenie w Drodze Krzyżowej czy nawet wzruszanie się kazaniami na Gorzkich Żalach -jeśli nie ma przełożenia na życie codzienne- jest na pewno jałowe, a może być nawet niebezpiecznym uspokajaniem i mamieniem swojego sumienia. Tego rodzaju praktyki powodują jednak coś więcej, wypaczają, deformują i karykaturyzują obraz Kościoła i religijności. Można bowiem bardzo regularnie i powiedzmy „bardzo pobożnie” uczestniczyć w wielu nabożeństwach, w uroczystościach i świętach kościelnych, a jednocześnie w życiu codziennym, w naszym stosunku do bliźniego nie kierować się wcale (albo tylko wybiórczo) przykazaniami, nauczaniem Kościoła, czy normami moralnymi i etycznymi. I znowu następuje faryzejskie samousprawiedliwienie na zasadzie: „jeśli inni – księża- TAAAAK postępują, to moje postępowanie nie jest wcale takie złe.”
I to jest ogromne niebezpieczeństwo dla człowieka, który tak rozumuje i działa. Uspokaja on bowiem swoje sumienie zewnętrznymi praktykami religijnymi i usypia je jednocześnie na głos Boży, który mówi: „Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno, ...” (Mt 15,7-9)
czytaj dalej: tutaj