komentarz do "wiary przykrojonej na miarę" (37526)
Tanie wyznanie
Czytając wyznania pewnej osoby, zdarzało mi się -jak Kasjodor -wzdychać ze wzruszeniem -"jaki piękny jest człowiek, kiedy jest człowiekiem “. Całkiem inne odczucia kłębią się po przeczytaniu wypowiedzi prezesa PZU (Wiara przykrojona na miarę ...). A dominuje niesmak. Niesmak natury metafizycznej. Szczególna mieszanka butnej pewności siebie z niedołęstwem duchowo-religijnym może najwyżej budzić szczere współczucie. Jeszcze daleka droga przed tym Panem, a wydaje mu się, że mądrością rzuca wszystkich na kolana. No cóż, z mizernego materiału, mizerne efekty.
Religia jest więzią ze Stwórcą, a autor wydaje się być przywiązany do samego siebie, do własnych wygodnych wyobrażeń i cenić nade wszystko komfort psychiczny oraz duchowe przyjemności.
Jeśli ktoś nie może sobie znaleźć miejsca podczas Ofiary Eucharystycznej, to sam wydaje o sobie “właściwe “świadectwo". To znaczy, że ma niebywałe luki w edukacji religijnej lub po prostu nie potrafi kochać, nie dorósł jeszcze do miłości.
Msza Święta to “sacra actio"- święta akcja, którą pojmują tęskniący za Bogiem, wdzięczni za dar Odkupienia. To “niebo na ziemi", czyli wznoszenie się, dorastanie do rzeczywistości niewidzialnej, wyrywanie się z “czterech ścian tego świata" i obcowanie z Bogiem.
Niestety, takiego odbioru nie można zadekretować, takie przeżywanie to godzina prawdy o sobie, manifest najdonioślejszych człowieczych wyznań- kim jestem w obliczu BOGA?
Oburzać się nie można, że ktoś inaczej to widzi, ale można delikatnie zasygnalizować, że troszkę pokory by się przydało. Zapewniam Pana Prezesa, że Msza Święta to nie kurs cierpliwości, którego podstawą jest dyskretne albo nawet wyzywające przedrzemanie “głupich kazań"( w życiu nie słyszałam jeszcze homilii, która nie skłoniłaby mnie do namysłu nad sobą, nad naturą mojej wiary. Kłopot tkwi raczej w ignoracji słuchacza, który będąc profanem bezczelnie przypisuje sobie status wyroczni).
Napisał kiedyś F. Nietzsche w swoim dziełku -"Tak rzekł Zaratustra" -"Lepsze pieśni musieliby śpiewać, abym uwierzył w ich Zbawiciela, na bardziej zbawionych musieliby mi wyglądać Jego uczniowie.."
Msza Święta zbawia, ale może Pan prezes woli zbawiać się sam na łonie natury. Podczas Mszy Świętej na zbawionego nie wygląda i ochoczo manifestuje swoje anty- świadectwo. Dziś odwaga tego typu bardzo potaniała. Tak bywa, kto nie ma ochoty wspinać się na szczyty, zapewnia, że trudzić się nie warto, że niżej też jest całkiem interesująco. Czy o to jednak chodzi???
wspomniany post znajduje się tutaj