24 marca 2012

V Niedziela Wielkiego Postu - B


Jr 31,31-34

Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą - wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach - wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie - wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał.

Hbr 5,7-9

Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

J 12,20-33

A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący to usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Ten, kto miłuje swoje życie straci je

Niesamowitą prawdę o ludzkiej kondycji głosi nam dzisiaj Jezus w Ewangelii. On sam czuje zbliżającą się godzinę ostatecznej walki ze złem, ze śmiercią i szatanem. Wie, że tylko taka ofiara ostateczna i pełna, ofiara z samego siebie może być skuteczna w walce ze złem. Bóg daje człowiekowi siebie samego i daje się do końca, nieodwołalnie. Jest to dar totalny i absolutny. Dar z siebie samego. I do złożenia takiego właśnie daru zaprasza nas Chrystus. "A kto by chciał Mi służyć, niech się zaprze samego siebie i niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem tam będzie i mój sługa."

Czyż nie jest w naszym życiu tak, że najczęściej tracimy właśnie to, do czego jesteśmy tak bardzo przywiązani? Czyż nie jest tak, że nasza ekonomia i filozofia życiowa, to filozofia posiadania, to ekonomia "jak najwięcej mieć, posiadać, używać?" A Chrystus proponuje nam przewartościowanie, zmianę optyki. Nic z tego co masz, tak naprawdę nie posiadasz, to raczej rzeczy posiadają ciebie. Dlatego to, co tak bardzo miłujesz STRACISZ! I na to nie ma rady, takie są koleje losu, takie jest życie. "Jeśli ziarno wrzucane w ziemię nie obumrze, samo pozostaje i nic z niego, nie przynosi żadnego plonu." Dlatego, aby zyskać trzeba umieć stracić, aby żyć trzeba umieć umrzeć ... przede wszystkim sobie i swoim zachciankom. To jest ta dziwna ekonomia i filozofia Boga, Który nie wybrał innej drogi ratowania człowieka, jak właśnie poprzez ofiarę z samego siebie, jak przez samo wyniszczenie ... jak ziarno wrzucone w ziemię. W ten właśnie sposób zapewnił życie wieczne człowiekowi, który chce iść za Nim, naśladować Go, zapomnieć o sobie, stracić swoje życie doczesne.

To bardzo bolesne, ale czyż utrata niedobrowolna tego, co tak bardzo miłujemy nie jest równie bolesna? Tylko, że taka strata nie przynosi w zamian nic! A tu w zamian za doczesność i ból jest zapewnienie o życiu wiecznym.

Czy stać mnie na to, aby stracić swoje życie?

A może jestem tak bardzo przywiązany do tych najmniejszych spraw, do drobnostek, że nie umiem się od nich uwolnić?

Homilia alternatywna

radykalna logika Ewangelii ...

Jak trudno jest -może nawet nie tyle zrozumieć, co- przyjąć i zaakceptować, a jeszcze trudniej wcielić w życie słowa dzisiejszej Ewangelii? Jak trudno jest nam uwierzyć w głębi naszego serca, że kto chce zyskać swoje życie, musi je stracić, że ziarno musi obumrzeć, aby wydać plon? Taka logika jest procedurą  niezgodną z naszym zdrowym rozsądkiem, bo któż z nas chce umierać, któż zgodzi się stracić życie, aby je zyskać, kto jest gotów nauczyć się posłuszeństwa w cierpieniu, w wyrzeczeniu i zaparciu się siebie? (Mt 16,24; Mk 8,34; Łk 9,23)

Niestety, to jest właśnie radykalna logika Ewangelii, która szokuje i drażni dzisiejszego człowieka. Rygory Dobrej Nowiny zniechęcają  współczesnego człowieka i powodują, że z takimi oporami słucha słów Chrystusa -choćby tych z dzisiejszej perykopy ewangelicznej. A przecież Bóg na pewno nie chce nas ani terroryzować, ani kreować na męczenników. Przecież  nie proponuje On umartwień i oczyszczeń jako  celów samych w sobie, ale jako zabiegi umożliwiające  prawdziwy ruch w stronę Domu Ojca. Przecież nie czerpie On przyjemności z cierpienia i nie chce śmierci, bo On jej nie stworzył (Mdr 1,13-14). Dlaczego więc tak radykalne wymagania, dlaczego tak "nieludzkie" zalecenia? I dlaczego -co więcej- Chrystus mówi o tym w kontekście "uwielbienia Syna Człowieczego"? Jakimże uwielbieniem może być śmierć krzyżowa? I dlaczego Chrystus wywyższony na krzyżu ma nas do siebie przyciągnąć? My byśmy woleli, aby zrobił to na Górze Tabor, lub na górze wniebowstąpienia, ale nie na Golgocie.

Wszystko to wydaje się nie do zrozumienia i nie do przyjęcia bez Zmartwychwstania. Cała logika Ewangelii jest absurdalna i nie do zaakceptowania jeśli Chrystus nie zmartwychwstał (1Kor 15,14). I tylko zmartwychwstanie stawia te wszystkie "nieludzkie" wymagania i zalecenia w zupełnie innym świetle. Bo Chrystus wywyższony na krzyżu i zmartwychwstały zadaje kłam logice śmierci i przyciąga wszystkich ku sobie, czyli ... do życia wiecznego. I to jest właśnie owo wywyższenie, o którym mowa w dzisiejszej ewangelii. Krzyż jest punktem zwrotnym w historii ludzkości, jest odwróceniem procesu destrukcji i panowania śmierci, który rozpoczął się po grzechu pierworodnym. I dlatego właśnie trzeba stracić swoje życie, aby je odzyskać prawdziwym i pełnym. 

17 marca 2012

IV Niedziela Wielkiego Postu – B




2Krn 36,14-16.19-23

Również wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud, mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. Pan, Bóg ich ojców, bez wytchnienia wysłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na swój naród do tego stopnia, iż nie było już ocalenia. Spalili też Chaldejczycy świątynię Bożą i zburzyli mury Jerozolimy, wszystkie jej pałace spalili ogniem i wzięli się do niszczenia wszystkich kosztownych sprzętów. Ocalałą spod miecza resztę król uprowadził do Babilonu i stali się niewolnikami jego i jego synów, aż do nadejścia panowania perskiego. I tak się spełniło słowo Pańskie, wypowiedziane przez usta Jeremiasza: Dokąd kraj nie wywiąże się ze swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat. Aby się spełniło słowo Pańskie, z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, tak iż obwieścił on również na piśmie w całym państwie swoim, co następuje: Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, w Judzie. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim, a niech idzie!

Ef 2,4-10

A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie. Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili.

J 3,14-21

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

Bóg posłał Syna swego, aby świat został zbawiony

Bóg niewątpliwie jest bogaty w miłosierdzie (Ef 2,4) i nie ma najmniejszej wątpliwości, że okazuje On je wszystkim bez wyjątku (Pwt 5,10). Jego miłosierdzie i przebaczenie nie mają granic ... poza jedną - upartą, złą wolą człowieka. Bóg nie może okazać przebaczenia komuś, kto go nie potrzebuje, kto nie uznaje, że jest grzesznikiem, kto uważa, że Bóg nie ma mu nic do wybaczenia. Chrystus na pewno nie przyszedł na świat, aby świat potępić, ale aby go zbawić (J 3,17). Nie może tego jednak zrobić na siłę i wbrew woli człowieka, bo za bardzo szanuje raz daną człowiekowi wolność. I tu jest cały problem. Nie można bowiem grzeszyć, pozwalać sobie na niefrasobliwość i lekceważenie Boga i Jego przykazań, na anarchię i samowolę, a jednocześnie wmawiać sobie: „Bóg i tak mi wybaczy i tak mnie zbawi, bo jest miłosierny”, bo takie narzucił sam sobie „obowiązki” – wobec każdego człowieka „automatycznie” pełnić swoją zbawczą funkcję (Syr 5,3-7; J 12,47).

Dlatego też Chrystus ustawicznie i tak mocno podkreśla konieczność stawania w świetle prawdy, przede wszystkim w prawdzie o sobie samym. "Każdy kto dopuszcza się nieprawości nienawidzi światła Prawdy i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków." To prawda jest siłą wyzwalającą (J 8,32) i zbawiającą, bo to On sam, Jezus Chrystus jest ową Prawdą, która zbawia (J 14,6). Żyć w Prawdzie, to rzetelnie się oceniać, to widzieć swoje zalety i dobro, ale też uznać swoją niewystarczalność i grzeszność, bo tylko taka postawa uczy pokory i pozwala przyjąć Chrystusa Zbawiciela. To z kolei jedyny sposób, aby dostąpić Miłosierdzia Bożego. I stale powracają słowa: „Bóg stworzył nas bez nas, ale zbawić nas bez nas nie potrafi.” A kto twierdzi, że jest bez grzechu; jest kłamcą (1J 1,10) i nie ma w nim prawdy. Nie może również oczekiwać przebaczenia, bo i cóż Bóg miałby mu wybaczać, skoro on sam uważa się za bezgrzesznego? Czy żyję w świetle prawdy? Czy raczej unikam tego światła prawdy, bo mam coś do ukrycia i światło mnie razi (J 3,19-21)?


Przez najbliższe dwa tygodnie śledzić będziemy wraz ze św. Janem w jego Ewangelii, dyskusję Jezusa z faryzeuszami. Ale jest to także –w pewnym sensie- dyskusja Jezusa ze współczesnym światem i ze mną na temat Prawdy, która się objawia w Chrystusie. Czy jestem gotów tę Prawdę przyjąć, ze wszystkimi tego konsekwencjami? Bóg tak umiłował świat, że Syna swego dał, i nie można inaczej mieć przystępu do Boga, jak przez Syna, Który jest Prawdą. Poznanie Prawy, także prawdy o sobie samym, jest więc warunkiem nieodzownym nawrócenia i przyjęcia Bożej Miłości.

A Prawda jest czasami bardzo nieprzyjemna, bardzo drażniąca, niebezpieczna, denerwujaca, a nawet groźna. Zastanawiałem się wielokrotnie nad problemem „z czym tak naprawdę walczy nasza współczesna cywilizacja?” I wydaje mi się że najlepszym kandydatem na najabrdziej zwalczaną przez współczesnych ludzi wartość jest właśnie prawda. Ostatecznie Chrystus nie został ukrzyżowany nie dlatego, że mówił o miłości Boga i bliźniego. On został ukrzyżowany właśnie dlatego, że głosił Prawdę, że sam tą Prawdą był, ż eludzi do życia w prawdzie nawoływał. A tego czowiek bardzo często nie może znieść i wtedy lepiej Prawdę zakrzyczeć, zakrakać, uciszyć, zabić. To jest właśnie to, co dzieje się we współczesnym świecie, kiedy Kościół Chrystusowy mówi o niemoralności rozpasanej pornografii, o nieprawości aborcji, o zbrodni eutanazji. Cywilizacja próbuje to zakrzyczeć, pozbyć się tego, zabić głos sumienia, któy w koncu jest głosem samej Prawdy. To jest to, o czym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.” 

11 marca 2012

III Niedziela Wielkiego Postu - B



Wj 20,1-17

Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa:
Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
-       Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
-       Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
-       Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
-       Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
-       Nie będziesz zabijał.
-       Nie będziesz cudzołożył.
-       Nie będziesz kradł.
-       Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
-       Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.

1Kor 1,22-25

Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.

J 2,13-25

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.

Jezus zgorszeniem czy głupstwem?

Od początku niewygodny i za bardzo wymagający. Drażniący swoją klarownością i prostotą, bezkompromisowością i zarazem dobrocią. Umiał powiedzieć: "Idź odpuszczają ci się grzechy twoje", ale i "Groby pobielane, plemię żmijowe, myślicie, że jesteście potomstwem Abrahama? Wewnątrz jesteście pełni zgnilizny i plugastwa." Leczył chorych i pochylał się nad biedą ludzką, ale też wyrzucił kupczyków ze świątyni, nie szczędząc im krytyki i zdecydowanej postawy. Mogli Go znienawidzić. Był dla nich rzeczywiście zgorszeniem!

A dla innych, wielkich ówczesnego świata? Jakiś lokalny prorok i fanatyk religijny, mały buntownik z prowincjonalnej Judei, nie wart nawet uwagi i zainteresowania. Kto się przejmował Jego wystąpieniami? Na kim Jego śmierć zrobiła wrażenie? To w Rzymie siedział na tronie boski cesarz i on trząsł światem. A Jezus? Był dla nich rzeczywiście głupstwem, którym nie warto sobie zawracać głowy!

A dzisiaj? Dla Ciebie? Jest ZGORSZENIEM, NIEWYGODNYM MARZYCIELEM, pozbawionym wyczucia tego, co się w towarzystwie nosi, a co nie jest już modne? Ty nie rozumiesz Jego bezkompromisowości. Jego prostota jest gorsząca. Ty przecież musisz umieć dbać o swoje interesy i nikogo -nie daj Boże- nie urazić ... A On taki niemodny z Jego wymaganiami i z całą tą bezsensowną ideą o Prawdzie!

A może jest GŁUPSTWEM, którym nie warto sobie zawracać głowy? Bo przecież gdzie indziej jest stolica świata. Nowojorska giełda i paryskie domy mody lub Dolina Krzemowa, a On - przecież nie ma nic do powiedzenia współczesnemu człowiekowi, bo nie mówi, jak szybko i efektownie zrobić wielką forsę!

Homilia alternatywna

A czego my szukamy?

Żydzi żądali znaków, Grecy szukali mądrości (1 Kor 1:22), a my ? Czego my szukamy i czego my oczekujemy od Chrystusa? Nie chcemy Jego przykazań, bo nas zniewalają, bo nie pozwalają radośnie używać życia. Nie chcemy Jego nauki i moralności, bo jest niewygodna i niemodna, przestarzała i niedzisiejsza. Nie chcemy Jego Ewangelii, bo straszy nas piekłem. Nie chcemy Jego Ciała i Krwi, bo nie rozumiemy tego, co nam w Sakramencie Eucharystii daje. Nie chcemy nawet Jego Miłości, bo to dla nas anachroniczna wartość, której nie potrafimy spożytkować. Ostatecznie zgodzilibyśmy się na cuda, a szczególnie na cudowne pomnożenie zasobów naszych kont bankowych i na spektakularne interwencje w razie choroby. Ale wszystko inne, co On nam ofiaruje, odrzucamy, a najbardziej wzbraniamy się przed Jego krzyżem, Jego męką i śmiercią. Boimy się otworzyć drzwi Chrystusowi, bo gotów byłby wejść na serio i zadomowić się w naszym życiu, a taka Boska asysta mogłaby się okazać dyskomfortem i zamachem na naszą duchową inercję. Czego więc szukamy? Czego chcemy? Już nawet znaków nie żądamy, bo one są zbyteczne, gdy zastygnie się w wygodnym bezruchu.

Najbardziej jednak przerażające jest to, że sami nie wiemy, czego chcemy i czego szukamy. Jesteśmy jak wiecznie niezadowolone i rozkapryszone dzieci (Łk 7:32), jak ludzie wędrujący po pustyni bez kompasu i mapy. Jesteśmy jak zagubieni w lesie lub w górach turyści, którzy sami nie wiedzą dokąd idą. Odrzucamy i znaki, i mądrość, i mapę, i busolę ... I dlatego nie potrafimy nigdzie dojść, dlatego nasze pozorne sukcesy okazują się ostatecznie klęską, nasze zyski ... stratą, a nasze życie mierną wegetacją.

Ale czy tak ma być naprawdę? Czy nie warto jednak zaufać i znakom, i mądrości? Czy nie warto jednak powrócić do porzuconych kiedyś drogowskazów i odnaleźć utraconą drogę? Dopóki żyjesz, nie wszystko jest jeszcze stracone. Przeorientuj tylko odrobinę Twoje życie ... poszukaj znaków i daj się prowadzić mądrości, a odnajdziesz właściwą drogę do pełni życia.

Homilia alternatywna

Czemu czynicie z domu Ojca Mego targowisko?

Mam wrażenie że i nam czasami mógłby Jezus zarzucić, że z domu Jego Ojca czynimy targowisko - dosłownie i w przenośni. Obawiam się, że gdyby tak dobrze przypatrzeć się naszym kościołom i świątyniom, to i tam można by dostrzec sporo nadużyć, którym sprzeciwia się Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, ale … może lepiej o tym nie pisać, bo można się narazić wielu proboszczom i nie tylko?

Jest i w Kościele - Mistycznym Ciele Chrystusa mnóstwo spraw, które na pewno nie się dają pogodzić z teologią o Mistycznym Ciele Chrystusa: targowisko idei, ambicji, przekonań, opinii … Każdy forsuje swoje widzenie i swoje rozumienie świata, teologii, człowieka, moralności i niemoralności … A żeby było jeszcze śmieszniej wszystko to w imię Boga i dobra człowieka. Papież ogłosił encyklikę “Veritatis Splendor” niektórzy teologowie przypuścili atak o konserwatyzm, hamowanie wolności badań naukowych, nie liczenie się z wymogami współczesnego świata. Stolica Apostolska ogłosiła dokument “Dominus Jesus” niektórzy teologowie znowu mają swoje niepodważalne i nieomylne argumenty. Kościół broni życia nienarodzonych i znowu niektórzy teologowie, moraliści, obrońcy praw człowieka i socjologowie mają swoje nieomylne i humanistycznie uwarunkowane racje. Kościół powinien się modernizować, uwspółcześniać, nadążać za zmianami i potrzebami człowieka. Kościół powinien iść za współczesnymi trendami i modami, odpowiadać na zapotrzebowania współczesnego świata, być na czasie, modny i wygodny …, przykrojony na miarę i dopasowany do potrzeb jak ubranie w magazynie mody. Jak na targowisku, sprzedaje się to co dobrze zareklamowane i co modne, co odpowiada (nie zawsze przecież najlepszym) gustom i guścikom. Jak na targowisku, gdzie każdy sprzedawczyk zachwala swoje byle jakie towary, a im głośniej tym lepiej i skuteczniej. A im gorszej jakości towar tym głośniej i nachalniej trzeba go zachwalać …, byle tylko sprzedać swój towar, byle tylko przypodobać się klienteli. Targowisko próżności, ambicji, racji i przekonań. A wszystko to w imię Boga i dla dobra człowieka … I wyobrażam sobie wśród tego zgiełku i hałasu Chrystusa wyrzucającego kupczyków ze swego Kościoła.

Na szczęście powiedział też Chrystus: “Nie lękajcie się, Ja jestem z wami aż do końca świata“. I dobrze, że jest obecny i broni nadal domu Swego Ojca przed kupczykami i modami, przed sprzedawczykami i tymi, którzy wymieniają stare na nowe … Szkoda tylko, że nie używa już powrozów …

3 marca 2012

Wolność, Równość, Kłamstwo



Joanna Bątkiewicz-Brożek / GN 03/2012 |

Rzeź ludności Wandei to jedna z czarnych plam na sumieniu Francji. Od czasów Wielkiej Rewolucji historycy mieli dbać, by Francuzi nie pamiętali o tej zbrodni. Kłamstwo wandejskie wyszło na jaw, ale jego demaskatorzy są dziś prześladowani.

Wandea jest raną, która przynosi chwałę – napisał Victor Hugo w „Roku 93”. W wojnie domowej o Wandeę brał udział jego ojciec, Hugo więc w książce spisał relację naocznego świadka: okrucieństwo o wyjątkowej skali. Z Wandejczyków zdzierano żywcem skórę i robiono z niej ubrania dla wojska, wbijano ich na pale, topiono na tratwach. Hugo nie użył jednak słów „terror” ani „ludobójstwo”.. O Wandei we Francji milczano przez ponad sto lat.

Stéphan Courtois, wybitny francuski historyk: – Masowe zbrodnie w Wandei popełnione między latem 1793 r. a wiosną 1794 r. były ukrywane i maskowane przez historyków republikańskich, potem przez komunistycznych. Robespierrowscy historycy dostali rozkaz, by dbać o rozprzestrzenianie narodowej amnezji o zbrodniach w Wandei. Do dziś to temat tabu na naszych uczelniach.

I temat niebezpieczny, bo ci, którzy mówią o Wandei prawdę, są dziś szykanowani przez… państwo. Jak Reynald Sécher, historyk, który kwestią Wandei zajmuje się od ponad 30 lat. Kiedy po raz pierwszy w swojej pracy naukowej o wojnie w Wandei użył określeń „ludobójstwo” i „eksterminacja”, zwolniono go z Sorbony.

Tymczasem z dokumentów, które ujawnił, wynika jasno: w Wandei doszło do ludobójstwa i pierwszej na tak wielką skalę eksterminacji ludzi. Chodziło o to, by wymordować najbardziej katolicki lud we Francji. A potem zniszczyć dowody zbrodni. Francja tej prawdy nie chce przyjąć.

więcej tutaj

II Niedziela Wielkiego Postu – B

Rdz 22,1-2.9-13.15-18

A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: Abrahamie! A gdy on odpowiedział: Oto jestem - powiedział: weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna. Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: Abrahamie, Abrahamie! A on rzekł: Oto jestem. Anioł powiedział mu: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna. Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna. Po czym Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia takiego, jakie jest udziałem twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu.

Rz 8,31b-34

Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?

Mk 9,2-10

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.

Jego słuchajcie

Być posłusznym w naszych czasach, to bardzo trudna i niepopularna sprawa. Kiedy słyszymy, jak to Bóg zażądał od Abrahama rzeczy niezwykłej -złożenia jedynego syna w ofierze całopalnej- jesteśmy niemal oburzeni i słuchamy tej opowieści z niedowierzaniem. Trzeba się przecież kierować raczej zdrowym rozsądkiem, interesem, zyskiem, realizmem. Nie należy być zbyt uległym i pokornym, bo to nie przynosi żadnych wymiernych korzyści.

Posłuszeństwo zakonne -ślubowane przez zakonników i zakonnice- uważamy również za jakąś dewiację, a nawet abulię woli lub inną chorobę psychiczną. W ogóle takie słowa jak posłuszeństwo, pokora, uległość, poddanie się woli Bożej wyrzuciliśmy z naszych codziennych słowników i zaliczamy je do kategorii dobrych być może w średniowieczu, albo co najwyżej przeznaczonych dla dewotek i bigotów.

Jak to więc jest z tym poleceniem Boga Ojca: "To jest Syn mój Umiłowany, Jego słuchajcie"? Do czego w końcu jesteśmy zaproszeni przez to wezwanie? Co takiego Chrystus ma nam do powiedzenia, skoro sam Bóg poleca Go słuchać? Nie chodzi przecież o ślepe posłuszeństwo i o bezmyślne, absurdalne zawierzenie. Chrystus ma nam na pewno coś do powiedzenia o nas samych, o naszej kondycji człowieka, bo sam był CZŁOWIEKIEM, o naszym życiu, o jego ostatecznym przeznaczeniu i sensie. On ma nam do powiedzenia coś, o czym nie powiedzą nam żadne media i nie podpowiedzą żadne reklamy. Posłuszeństwo Chrystusowi, słuchanie Chrystusa to nie choroba, czy abulia woli, to nie pozbycie się odpowiedzialności, ani alienacja, jak chce marksizm, czy też wyraz słabości, jak zapewnia sartrowski egzystencjalizm. Wprost przeciwnie, to wzięcie odpowiedzialności w swoje ręce, to rozpoznanie swojego prawdziwego miejsca i roli w świecie, to wyraz siły i uznania wielkości człowieka, ale zarazem prawda o jego słabości i ułomności. Tak łatwo dajemy się kierować reklamom, tak łatwo słuchamy fałszywych współczesnych proroków i idoli, a tak trudno jest nam zawierzyć, zaufać Bogu.

A przecież słuchać Chrystusa, to odkryć prawdziwe znaczenie człowieczeństwa i jego ostateczne przeznaczenie, jakim jest stanie się dzieckiem Bożym. Tylko, że takie perspektywy i takie horyzonty to pewno już za dużo dla człowieka, który nie chce słuchać nikogo poza samym sobą, a już na pewno nie kogoś, kto jest dla niego zbyt wymagający ... A Chrystus jest wymagający, bo nie jest połowiczny, ani eufemistycznie naiwny i nawołując do nawrócenia i zawierzenia Ewangelii, jest bardzo rzeczowy i konkretny. On nie pieści ludzkich uszu tanimi sloganami i nie szuka poklasku ani aplauzu, tylko dobra człowieka ... czasami dobra trudnego ...

Homilia alternatywna

Oto jestem ...

Bóg tak głęboko wchodzi w historię człowieka, że staje się jednym z nas (1Tm 2:5). A robi to nie dla siebie, by ugruntować swoje wyniosłe panowanie, lecz by rozprzestrzeniać najmiłosierniejsze ocalanie. On nie tylko stał się jednym z nas, On stał się, On nadal jest dla nas. Ta bliskość i sprawcza obecność Boga wyraża się szczególnie w drugim dzisiejszym czytaniu, ale -na dobrą sprawę- całe Pismo Św. jest historią Boga, który jest z człowiekiem i dla człowieka. Kiedy Chrystus na górze Tabor objawia swoją boskość, to czyni to także dla człowieka, chcąc przygotować swoich uczniów na chwilę ostatecznej próby, ale zarazem pokazać, że oto Bóg jest z człowiekiem.

Pozostaje jednak pytanie: „Czy ja jestem z i dla Boga? Czy jak Abraham potrafię w ekstremalnych warunkach zaufać Bogu do końca i odpowiedzieć –jak on, ojciec wierzących- oto jestem? To bycie Boga z i dla człowieka wyraziło się najpełniej w męce i śmierci Chrystusa na Krzyżu. Tutaj Bóg poszedł niejako „na całość”. Tutaj pokazał, jak bardzo jest z nami i dla nas.

A ze strony człowieka, jaką mamy odpowiedź? Mamy Abrahama z absolutnym przyzwoleniem na Boże kierownictwo, z jego dwukrotnym „oto jestem”, mamy Samuela z zadziwiającą czujnością na Boży głos, z jego „oto jestem przecież mnie wołałeś” (1 Sm 3:4), mamy Izajasza z gorliwą gotowością realizowania zamysłów Stwórcy i jego słowa „oto jestem, poślij mnie” (Iz 6:8). I mamy wreszcie Maryję, która pozwoliła całkowicie „wynająć się „ Bogu, z Jej pełnym zaufania „fiat, oto ja służebnica Pańska” (Łk 1:38). Czy nie warto zadać sobie pytania: „A ja? Gdzie ja jestem? Dla kogo lub dla czego jestem? Po co ostatecznie żyję?” Bo bardzo często moje istnienie jest karykaturą definicji Życia, pozorowaniem trwania, bezmyślnym zapychaniem wnętrza rujnującymi posunięciami, oddalającymi mnie od Boga.

Św. Paweł mówi: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8:31) No właśnie, Bóg na pewno jest ze mną, tylko że ja sam mogę być przeciwko sobie, jeśli na Boże wołanie nie odpowiadam jak Abraham, jak Samuel, jak Izajasz, jak Maryja „oto jestem”.