30 kwietnia 2022

III Niedziela Wielkanocna – C

 

 Dz 5,27b-32. 40b-41

Przed Sanhedrynem, a arcykapłan zapytał Apostołów: Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka? Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi – odpowiedział Piotr i Apostołowie. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni. Arcykapłani przywoławszy Apostołów kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa.

Ap 5,11-14

I ujrzałem, i usłyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu i Zwierząt, i Starców, a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy, mówiących głosem donośnym: Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo. A wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu, i wszystko, co w nich przebywa, usłyszałem, jak mówiło: Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków! A czworo Zwierząt mówiło: Amen. Starcy zaś upadli i oddali pokłon.

J 21,1-19

 Potem znowu ukazał się Jezus nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli Mu: Nie. On rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!

Szymonie, Janie, Stanisławie, Andrzeju, Barbaro, Magdaleno, Katarzyno, Urszulo        ………………… tu wstaw twoje imię

… czy miłujesz mnie ?

Pytanie, to zadane Szymonowi nad brzegiem jeziora Tyberiadzkiego powtarza się przez wieki. Jest też ustawicznie i osobiście zadawane każdemu z nas i w każdych okolicznościach życia. I jeśli odpowiemy na nie, tak jak Szymon Piotr: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję„, to usłyszymy te same słowa: „Pójdź za mną„. A co to znaczy? Jeśli szczerze odpowiesz Chrystusowi: „Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję” sam zobaczysz co to znaczy. Nawet jeśli czasami trzeba się będzie sprzeciwić panującej modzie i pójść pod prąd, nawet jeśli czasami będziesz musiał powiedzieć stanowczo: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” nie obawiaj się powtarzać: „Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję„, bo On miłuje Cię na pewno!!!

Pan stale nas wzywa po imieniu i stale proponuje nam swoją przyjaźń, swoją miłość i swoje towarzystwo w życiu codziennym. On nas też zapewnia, że nas nie opuści, aż do końca.

Czy możesz odpowiedzieć NIE, na Jego pytanie ?

I zauważ, że ostatecznie jest to najważniejsze pytanie Twojego życia.


Homilia alternatywna

Spotkać Zmartwychwstałego

Przed wielu laty miałem okazję być na pielgrzymce w Ziemi Świętej. Na początku pielgrzymki grupa nasza została powierzona opiece przewodniczki, młodej bardzo zdolnej i bardzo rzutkiej kobiety żydowskiej. Jeździła z nami, z zapałem i pasją opowiadała o odwiedzanych miejscach, o faktach znanych nam przecież -ale jakby nie do końca- z Ewangelii czy Dziejów Apostolskich. Znała najmniejsze detale i szczegóły z życia Jezusa i Apostołów i wiele od niej można się było dowiedzieć i nauczyć. Ktoś, kto jej nie znał, komu się nie przedstawiła mógł pomyśleć, że mówiąc o Jezusie sama w Niego na pewno wierzy. A przecież nie wierzyła. Przedstawiając się powiedziała wprost, że jest wyznania Mojżeszowego. W pewnym momencie pielgrzymki przyszło mi nawet do głowy pytanie: „A dlaczego ona nie jest chrześcijanką, dlaczego znając tak doskonale życie i działalność Jezusa nie nawróci się i nie uwierzy w Niego?” Zrozumiałem to dopiero prawie pod koniec pielgrzymki, kiedy w przedostatnim dniu zorganizowała dla nas zwiedzanie miejsc związanych z Drogą Krzyżową Pana Jezusa. Była to dla nas bardzo pobożna trasa, bo było to chodzenie po śladach Chrystusa, który był prowadzony na ukrzyżowanie. Przypominam sobie, że już pod koniec zaprowadziła nas do Grobu Pańskiego, gdzie naraz mogło się zmieścić co najwyżej dwoje ludzi. Wchodziliśmy więc parami, a w środku witał każdą parę koptyjski ksiądz i wręczał każdemu świecę do zapalenia. Kiedy już ostatnia para wyszła z grobu nasza przewodniczka powiedziała z uśmiechem: „Ok. Wszyscy do autobusu. To już koniec na dzisiaj. Tu kończy się droga krzyżowa i życie Jezusa.” To właśnie wtedy uświadomiłem sobie, dlaczego nasza przewodniczka nie jest chrześcijanką, dlaczego nie wierzy w Jezusa. Na drodze krzyżowej jest przecież jeszcze jedna stacja, o której zapomniała nasza przewodniczka. Zapomniała o tym, że życie Jezusa nie kończy się w grobie, że grób, który właśnie odwiedziliśmy jest w rzeczywistości pusty. Ona po prostu nie spotkała w swoim życiu Chrystusa Zmartwychwstałego.

Kiedy Jezus nad jeziorem Galilejskim ukazuje się Apostołom (Piotr, Tomasz, Natanael, Jan i Jakub), kiedy podąża drogą do Emaus z dwoma innymi uczniami, kiedy ukazuje się Marii Magdalenie, kiedy ukazuje się Apostołom w Wieczerniku, to nie jest to tylko magiczna sztuczka obliczona na „zrobienie efektownego wrażenia”. Chrystus chce utwierdzić wiarę w swoich uczniach, chce, aby oni poznali i uznali prawdę, że On naprawdę zmartwychwstał, bo fakt ten jest podstawowym dla całego założonego przez Chrystusa Kościoła. Dlatego warto sobie zadać to podstawowe pytanie: „Czy ja spotkałem w moim życiu Zmartwychwstałego?” Zmarły już ks. Jan Twardowski miał podobno kiedyś w Zakopanem wygłosić jedno z najkrótszych kazań. Po wejściu na ambonę powiedział tylko jedno zdanie: „Chrystus naprawdę zmartwychwstał, ale wy i tak w to nie wierzycie. Amen.”

A spotkać Chrystusa Zmartwychwstałego można tylko tam, gdzie On naprawdę jest obecny, czyli w Eucharystii. I gdzie stale pyta: „Szymonie, Janie, Stanisławie, Andrzeju, Barbaro, Magdaleno, Katarzyno, Urszulo, (tu wstaw twoje imię) ……………… czy miłujesz mnie ?

Pytanie, to zadane Szymonowi nad brzegiem jeziora Tyberiadzkiego powtarza się przez wieki. Jest też ustawicznie i osobiście zadawane każdemu z nas i w każdych okolicznościach życia. I jeśli odpowiemy na nie, tak jak Szymon Piotr: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję„, to usłyszymy te same słowa: „Pójdź za mną„. A co to znaczy? Jeśli szczerze odpowiesz Chrystusowi: „Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję” sam zobaczysz co to znaczy. I spotkasz Chrystusa Zmartwychwstałego. Nawet jeśli czasami będzie to oznaczało, że trzeba się będzie sprzeciwić panującej modzie i pójść pod prąd. Nawet jeśli czasami będziesz musiał powiedzieć stanowczo: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” nie obawiaj się powtarzać: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję„, bo On miłuje Cię na pewno!!!

23 kwietnia 2022

II Niedziela Wielkanocna – C – Niedziela Miłosierdzia Bożego

 

Dz 5,12-16

Wiele znaków i cudów działo się przez ręce Apostołów wśród ludu. Trzymali się wszyscy razem w krużganku Salomona. A z obcych nikt nie miał odwagi dołączyć się do nich, lud zaś ich wychwalał. Coraz bardziej też rosła liczba mężczyzn i kobiet, przyjmujących wiarę w Pana. Wynoszono też chorych na ulicę i kładziono na łożach i noszach, aby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich. Także z miast sąsiednich zbiegało się mnóstwo ludu do Jerozolimy, znosząc chorych i dręczonych przez duchy nieczyste, a wszyscy doznawali uzdrowienia.

Ap 1,9-11a. 12-13. 17-19

Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie, i wytrwałości w Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, z powodu słowa Bożego i świadectwa Jezusa. Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jak gdyby trąby mówiącej: Co widzisz, napisz w księdze i poślij siedmiu Kościołom: I obróciłem się, aby widzieć, co za głos do mnie mówił; a obróciwszy się ujrzałem siedem złotych świeczników, i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego, obleczonego [w szatę] do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem. Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani. Napisz więc to, co widziałeś, i to, co jest, i to, co potem musi się stać.

J 20,19-31

Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni, więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz /domu/ i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż /ją/ do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. Tomasz Mu odpowiedział: Pan mój i Bóg mój! Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.


Pokój wam 

Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli ...

Szukamy pokoju, walczymy o pokój, tęsknimy za pokojem... a mimo to stale żyjemy w niepokoju i wojnie, stale w rozdarciu i niepewności jutra, stale w wewnętrznym i zewnętrznym zamieszaniu i napięciu. Dlaczego?

Czy przyczyną tego stanu nie jest fakt, że tak na dobrą sprawę nie spotkaliśmy jeszcze w naszym życiu Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, Księcia Pokoju, że Go nadal nie rozpoznajemy, że jest On nam nadal obcy, daleki i nieznany? A to On przecież jest źródłem Pokoju wewnętrznego, On jest Tym, Który pokoju udziela obficie. On jest Panem pełnym Miłosierdzia, bo dzisiaj właśnie czcimy to święto. Ukazując się po zmartwychwstaniu swoim uczniom, pozdrawia ich właśnie tymi słowami: „Pokój wam". Nas również pozdrawia tymi samymi słowami: "Pokój Tobie, przestań się martwić i niepokoić twoimi grzechami, przestań się lękać. Jam zwyciężył świat i zło. Jam jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący. Zaufaj mi i złóż swoje grzechy, troski, lęki i niedostatki na mnie. Ja już je poniosłem na krzyż i zwyciężyłem, a tobie przynoszę pokój!”

A źródłem naszego wewnętrznego niepokoju są nasze grzechy, nasze błędy, nasze sumienie, które nas obwinia i nie daje spokoju... Może, więc nie bez racji Kościół zaleca: "przynajmniej raz do roku spowiadać się, a w czasie Wielkanocy Komunię Świętą przyjmować"? Może tu właśnie leży klucz do rozwiązania naszego dylematu i do uzyskania pokoju? A może trzeba po prostu wrócić i zobaczyć źródło Bożego Miłosierdzia, z którego wszelkie łaski wypływają? A może nie trzeba tego traktować jedynie, jako pobożnego gadania dobrego dla starszych kobiet?

Szukając Chrystusa nie bądźmy jak Tomasz (empirysta - "jeśli nie zobaczę nie uwierzę"). Chrystus daje się znaleźć tak łatwo; w bliźnich, potrzebujących naszej pomocy, w Słowie Bożym, w Sakramentach, w codziennym życiu... Trzeba tylko chcieć Go zobaczyć, trzeba tylko odrobiny wiary i dobrej woli, odrobiny zaufania i pokory, aby Go dostrzec i otrzymać Jego dar - POKÓJ, za którym tak bardzo tęsknimy.

Obyś Go znalazł, tam gdzie On na Ciebie czeka i obyś -uwierzywszy- zaznał pokoju, którego nic zakłócić nie zdoła. A dzisiejsza niedziela Miłosierdzia Bożego niech przyniesie nam pełnię ufności i wiary, że Ten, Który umarł i zmartwychwstał dla zbawienia człowieka jest też tym samym Królem Pokoju i Miłości, Panem Wszechświata i Władcą pełnym Miłosierdzia.

 - BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY UWIERZYLI
- SZCZĘŚLIWI I PEŁNI POKOJU
- JEZU, UFAM TOBIE!


**************************************

Warto przypomnieć sobie kilka faktów dotyczących kultu Miłosierdzia Bożego, aby nie wpaść w rutynę, aby ożywić w sobie ten kult tak bardzo potrzebny w naszych pogubionych czasach.

Biała Niedziela, kończąca oktawę Wielkanocy, jest obchodzona, jako Niedziela Miłosierdzia Bożego. W sposób spontaniczny wierni oddawali szczególnie cześć Miłosierdziu w tę niedzielę już od czasu II wojny światowej. Oficjalnie święto to, listem na Wielki Post w 1985 roku ustanowił najpierw w swojej diecezji metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski.

 Następnie inni biskupi wprowadzali święto w swoich diecezjach. W roku 1995, na prośbę Episkopatu, Stolica Apostolska wydała dekret zezwalający na obchodzenie tego święta we wszystkich diecezjach Polski, przy zachowaniu przepisów liturgicznych obowiązujących w tym dniu. Oczywiście takie świętowanie Białej Niedzieli swój początek ma w objawieniach s. Faustyny.

Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299) - powiedział do niej Pan Jezus. Te i podobne słowa powtarzają się w Dzienniczku przynajmniej 14 razy. Jak bardzo przesłanie zawarte w objawieniach s. Faustyny jest aktualne, pokazują słowa z encykliki "Dives in Misericordia". Jan Paweł II pisze:

Umysłowość współczesna, może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć na margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie »miłosierdzie« jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem”.

Prawie 20 lat temu – 17 sierpnia 2002 – podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Polski, św. Jan Paweł II dokonał w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu. Tego dnia Papież konsekrował nową świątynię w łagiewnickim Sanktuarium. Było to najważniejsze wydarzenie Jego pontyfikatu. Było to ostateczne i definitywne promulgowanie kultu Miłosierdzia Bożego.

W wygłoszonej wówczas homilii powiedział:

Homilia podczas poświęcenia sanktuarium Bożego Miłosierdzia

O niepojęte i niezgłębione Miłosierdzie Boże,
Kto Cię godnie uwielbić i wysławić może,
Największy przymiocie Boga Wszechmocnego,
Tyś słodką nadzieją dla człowieka grzesznego (Dz. , 951).

Drodzy Bracia i Siostry! Powtarzam dzisiaj te proste i szczere słowa św. Faustyny, by wraz z nią i z wami wszystkimi uwielbić niepojętą i niezgłębioną tajemnicę Bożego Miłosierdzia. Podobnie jak ona, chcemy wyznać, że nie ma dla człowieka innego źródła nadziei, jak miłosierdzie Boga. Pragniemy z wiarą powtarzać: Jezu, ufam Tobie!

To wyznanie, w którym wyraża się ufność we wszechmocną miłość Boga, jest szczególnie potrzebne w naszych czasach, w których człowiek doznaje zagubienia w obliczu wielorakich przejawów zła. Trzeba, aby wołanie o Boże miłosierdzie płynęło z głębi serc ludzkich, pełnych cierpienia, niepokoju i zwątpienia, poszukujących niezawodnego źródła nadziei.

Dlatego przychodzimy tutaj, do łagiewnickiego sanktuarium, aby na nowo odkrywać w Chrystusie oblicze Ojca, który jest „Ojcem miłosierdzia oraz Bogiem wszelkiej pociechy” (por. 2 Kor 1, 3). Pragniemy oczyma duszy wpatrywać się w oczy miłosiernego Jezusa, aby w głębi Jego spojrzenia znaleźć odbicie własnego życia oraz światło łaski, którą już po wielekroć otrzymaliśmy i którą Bóg zachowuje dla nas na każdy dzień i na dzień ostateczny.

Ojciec Święty powiedział też wtedy, że chociaż do Boga należy cały świat i każdy czas, to jednak są miejsca i czasy szczególnie przez Niego wybrane, w których ludzie doświadczają Jego obecności i Jego łaski. Ludzie pielgrzymują do tych miejsc, bo mają pewność, że rzeczywiście stają przed Bogiem, który jest tam obecny. Jestem, bowiem przekonany – powiedział Jan Paweł II o łagiewnickim Sanktuarium – że jest to takie szczególne miejsce, które Bóg obrał sobie, aby tu wylewać łaski udzielając swego miłosierdzia.

Na zakończenie homilii wypowiedział słowa, w których Bogu, Ojcu bogatemu w miłosierdzie, powierzył losy świata i każdego człowieka. Stały się one codzienną modlitwą nie tylko sióstr ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia i pielgrzymów przybywających do łagiewnickiego Sanktuarium, ale także milionów ludzi na świecie.

Akt zawierzenia losów świata Bożemu Miłosierdziu

Boże, Ojcze miłosierny,
który objawiłeś swoją miłość
w Twoim Synu Jezusie Chrystusie, Zbawicielu
i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu,
Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka.

Pochyl się nad nami grzesznymi,
ulecz naszą słabość,
przezwycięż wszelkie zło,
pozwól wszystkim mieszkańcom ziemi
doświadczyć Twojego miłosierdzia,
aby w Tobie, Trójjedyny Boże,
zawsze odnajdywali źródło nadziei.

Ojcze przedwieczny,
dla bolesnej męki
i chwalebnego zmartwychwstania Twojego Syna,
miej miłosierdzie dla nas i całego świata. Amen.


Ojciec Święty dodał, że pragnie, aby to orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tutaj (w Łagiewnikach) zostało ogłoszone za pośrednictwem Siostry Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniało ich serca nadzieją.


**************************************

Kilka myśli na temat Bożego Miłosierdzia …

I.
W nieskończonym Oceanie Bożego Miłosierdzia wszystko zło utonie. Chciej się tylko w Nim zanurzyć!

II.
„Ojcze, w nieskończonym Oceanie Twojego Miłosierdzia zanurzam się cały, wraz ze wszystkimi, których kocham, a szczególnie z tymi, których w jakikolwiek sposób skrzywdziłem.”

Przebacz popełnione grzechy, napraw wyrządzone krzywdy, ulecz zadane rany. Ty jesteś Zdrowiem i Życiem. Ty jesteś Dobrocią i Życzliwością. Ty jesteś Miłością i Miłosierdziem.

III.
Cały świat może liczyć ostatecznie, tylko i wyłącznie na Miłosierdzie Boże.

Jeśli masz jakiekolwiek problemy w swoim życiu zanurz się ze wszystkim w Bożym Miłosierdziu.

Tak na dobrą sprawę, to Boże Miłosierdzie jest Bożą sprawiedliwością, ale także Boża sprawiedliwość jest Bożym Miłosierdziem. W Bogu wszystko jest Jednością.

IV.
Bóg nie może być niesprawiedliwy, bo nie byłby Bogiem, ale też nie może być niemiłosierny, bo i wtedy nie byłby Bogiem.

Tylko, że ani Boża Sprawiedliwość, ani Boże Miłosierdzie nie są tym, co my przez to rozumiemy. Nie są ani ludzką sprawiedliwością ani ludzkim miłosierdziem.

V.
Trzeba koniecznie pamiętać o tym, że nasza ludzka zdroworozsądkowa logika przyłożona do rzeczywistości Bytu Transcendentnego po prostu się załamuje i rozlatuje w kawałki.

VI.
Czyściec to nic innego, jak Miłosierdzie Boże oczyszczające, odnawiające i leczące ze wszystkich egoizmów i wszystkich zranień, jakie sobie w życiu sam zadałem.

VII.
Co jest największą siłą we wszechświecie, siłą stwarzającą, odnawiającą, leczącą i oczyszczającą? Tą siłą – będącą źródłem wszelkiego życia – jest Miłosierdzie Boże.

VIII.
Zanurz się w tym Miłosierdziu Bożym, a wszystko w tobie zostanie uzdrowione, odnowione, oczyszczone i przywrócone do życia.

IX.
Aby dostąpić Miłosierdzia Bożego, trzeba najpierw w Niego uwierzyć, ale i uznać samemu, że ja tegoż Miłosierdzia Bożego potrzebuję...


**************************************

Jan Paweł II był wielkim propagatorem misji świętej s. Faustyny.

Modlitwa, którą papież zawierzył się orędowniczce Bożego Miłosierdzia.

Modlitwa zawierzenia papieża św. Jana Pawła II

Święta Faustyno, darze Boga dla naszej epoki, darze polskiej ziemi dla całego Kościoła, wyjednaj nam, abyśmy mogli pojąć głębię Bożego Miłosierdzia, pomóż nam, abyśmy osobiście go doświadczyli i świadczyli o nim braciom. Twoje orędzie światłości i nadziei niech się rozprzestrzenia na całym świecie, niech przynagla grzeszników do nawrócenia, niech uśmierza spory i nienawiści, niech uzdolnia ludzi i narody do czynnego okazywania braterstwa. My dzisiaj, wpatrując się razem z Tobą w oblicze zmartwychwstałego Chrystusa, powtarzamy Twoją modlitwę ufnego zawierzenia i mówimy z niezłomną nadzieją: "Jezu, ufam Tobie". Amen.

Modlitwa pochodzi z książki: "Święta siostra Faustyna. Modlitewnik."

Za DEON.pl

                                                                 

14 kwietnia 2022

Triduum Sacrum – rok C

 Święte Triduum Paschalne, trzy święte dni; Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty i Niedzieli nie mają sobie równych ani w liturgii Kościoła, ani w całej historii ludzkości. Dni w których Bóg postanowił  pokazać, jak bardzo „oszalał z miłości” do człowieka. Jak mówi św. Paweł: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.” (Flp 2,6-8)


Wielki Czwartek

Dzień ustanowienia dwóch sakramentów; Eucharystii i kapłaństwa. Dzień najwspanialszych prezentów, jakie Bóg postanowił zostawić swojemu ludowi.

Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. … A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? ” (J 13,1,12)

Ta miłość Boga do człowieka idzie tak daleko, że oto Bóg Stworzyciel świata umywa nogi człowiekowi .

Kiedy Chrystus umył nogi swoim uczniom wykonując posługę niewolnika, byli zaszokowani, jak Piotr: „Nigdy Panie, nie pozwolę abyś umywał mi nogi!” Ale O nie chciał ich szokować. Nie po to stał się człowiekiem i „zniżył się do naszego poziomu”. On chciał ich czegoś nauczyć, czegoś bardzo ważnego.

Czy nauczył mnie ? czy nauczył Ciebie?

Ale to nie koniec, to dopiero początek. Bowiem Bóg idzie jeszcze dalej. On postanawia zostawić swoje Ciało i Krew, tym których umiłował do końca.

Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę! Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana.” (Łk 22,19-20)

A dla zapewnienia ciągłości tej Ofiary i swojej ustawicznej w Kościele obecności ustanawia kapłaństwo.

Ale i to jeszcze nie koniec. Bóg idzie jeszcze dalej.

To co dokonało się w sposób bezkrwawy w Wieczerniku jest kontynuowane w sposób dosłowny w:


Wielki Piątek

On był przebity za nasze grzechy

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha.

Cóż można powiedzieć wobec śmierci Boga na krzyżu? Jedyną reakcją może być tylko pełne bólu milczenie. Wszelkie słowa bowiem są nieprzyzwoicie nieudolne. Ale Bóg nie dokonał tego dla spektakularnych i wstrząsających efektów. On zrobił to z miłości do człowieka.

On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata.” (1J 2,2)

Znakiem chrześcijaństwa nie jest czterolistna koniczynka ani podkowa na szczęście, ale krzyż Chrystusa. I warto o tym nie zapominać …

Zmagania Boga z grzechem i śmiercią rozpoczęte w Wielki Piątek przedłuża:


Wielka Sobota

Dzień wielkiej ciszy … dzień wielkiego oczekiwania, dzień kiedy Bóg, Który tak bardzo ukochał człowieka jest w grobie … dzień w którym zmaga się śmierć z Życiem, kłamstwo z Prawdą, ciemności ze Światłem, …

Dzień w którym w czasie Wigilii Paschalnej oczekujemy na


Wielką Noc Zmartwychwstania

Noc, która nie ma równej sobie, noc o której w Exultecie śpiewamy:

O, zaiste błogosławiona noc, w której się łączy niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi.”

Noc niezwykła, noc zwycięstwa, noc Wielka albowiem:

Tej właśnie nocy Chrystus, skruszywszy więzy śmierci,
jako zwycięstwa wyszedł z otchłani.
Bezużyteczny byłby dla nas dar życia,
gdyby nie stało łaski odkupienia.

Warto być świadomym tej szaleńczej miłości Boga do człowieka, szczególnie w naszych czasach odrzucających tę Miłość i tonących w oceanie grzechu.

Jakżeż musi czuć się Bóg, Który z miłości do człowieka „uniżył samego siebie”, a człowiek to lekceważy i odrzuca?

8 kwietnia 2022

Niedziela Palmowa, Męki Pańskiej – rok C

Poświęcenie palm i procesja

Łk 19:28-40

Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy. Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego jeszcze nikt nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj. A gdyby was kto pytał: Dlaczego odwiązujecie?, tak powiecie: Pan go potrzebuje. Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: Czemu odwiązujecie oślę? Odpowiedzieli: Pan go potrzebuje. I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał, słali swe płaszcze na drodze. Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I wołali głośno: Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach. Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom. Odrzekł: Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą.

Msza Święta

Iz 50:4-7

Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym,
bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.
Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie.
Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.

Flp 2:6-11

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.

 Pasja

EWANGELIA DŁUŻSZA Łk 22,14-23,56

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św. Łukasza



Hosanna i ukrzyżuj

Te dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w dzisiejszej liturgii słowa. W rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu. W niedzielę Jezus jest uwielbiany przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same tłumy- domagają się Jego śmierci.

Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie życie i kto chciałby żyć jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym świecie ułudy.

Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na pewno nie ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i wielu będzie po mnie. Pytanie jest tylko: „Jak przyjmuję te zmienne koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i ludzka pogarda i nienawiść są przemijające?” Liczy się tak naprawdę tylko moja wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność a wieczność. A wszystko co przeżywam obecnie jest tylko drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie będą mnie tak naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty.

Ukrzyżowanie i Śmierć

Kiedy dowleczono w końcu Skazańca na miejsce straceń był u kresu sił, całkowicie wyczerpany i niezdolny do najmniejszego wysiłku, a przecież czekało Go jeszcze najgorsze. Trzymał się na nogach już chyba tylko mocą swej boskiej woli. Scena egzekucji przedstawiona w filmie „Pasja” jest chyba jedną z najbardziej wstrząsających scen nie tylko w tym filmie, ale i w całej historii kina. Człowiek, który ma za sobą noc przesłuchania i biczowania, długą drogę z ważącym ponad 50kg krzyżem, wycieńczony, wykrwawiony, poraniony, obolały, ledwie żywy ma przed sobą jeszcze bezlitosną, straszliwą egzekucję. I ten „oto Człowiek”, Syn Boży, leżący już na krzyżu, rozciągnięty na siłę, aby dopasować przygotowane uprzednio dziury w krzyżu do Jego ramion, ten Człowiek, Który nie jest już nawet do człowieka podobny, modli się resztką sił i wstawia się za swoimi oprawcami: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34) Pamiętam tę scenę i Jego zaschnięte wargi, usta pełne zakrzepłej krwi szepczące tę modlitwę. Kiedy kilka lat temu oglądałem film pamiętam, że właśnie w tym miejscu po raz drugi nie mogłem powstrzymać łez cisnących się do oczu. Pierwszą sceną, gdzie łzy same popłynęły był moment kiedy w czasie drogi krzyżowej oczy Jezusa -przy którymś z kolejnych upadków- spotkają się z oczami Jego Matki. Klęczą oboje naprzeciwko siebie i On wypowiada z ogromnym wysiłkiem i bólem, ale i z jakąś przejmująca, wewnętrzną radością słowa: „Oto czynię wszystko nowe”. I wtedy zrozumiałem, że tak właśnie wygląda Bóg, Który na nowo stwarza świat zniszczony przez człowieka. I po raz drugi nie mogłem pohamować łez, kiedy widziałem te skrwawione, opuchnięte wargi Syna Bożego modlącego się za swoich oprawców, którzy właśnie rozciągają go na krzyżu wyrywając stawy barkowe i łokciowe Jego rąk. I pomyślałem wtedy, a właściwie modliłem się: „Ojcze wybacz nam, bo doprawdy nie wiemy co czynimy.

Prawie 25 lat temu, zaraz po moich święceniach byłem na parafii w południowej Polsce, gdzie akurat budował się kościół. Na wiosnę -jakoś niedługo po Wielkanocy- podszedł do mnie pewnego, sobotniego ranka człowiek. Miał wtedy tyle lat ile ja teraz, czyli niewiele, ponad 50, ale wyglądał na znacznie starszego. Wyglądał, co najmniej na siedemdziesięciolatka. Podszedł i poprosił o spowiedź.

– Dobrze, chodźmy do kościoła, do konfesjonału, to pana wyspowiadam – odpowiedziałem.

– Ale ja nie byłem do spowiedzi ponad 40 lat – odrzekł proszący.

– No cóż, to nie mamy już ani chwili do stracenia – odrzekłem. I weszliśmy do kościoła.

Była to spowiedź człowieka, o której oczywiście nic powiedzieć nie mogę. Ale po spowiedzi zaprosiłem go do siebie i przegadaliśmy cały dzień. A właściwie nie przegadali, bo on tylko bardzo spokojnie i z jakąś niesamowitą melancholią i niezwykłym pokojem w oczach odpowiadał na zadawane mu pytania. Okazało się, że nie był do spowiedzi przez ponad 40 ostatnich lat, bo spędził je w obozie przymusowej pracy na Kamczatce, przy wyrębie drzewa. Kiedy go tam wywieziono miał zaledwie 12 lat i mieszkał w jednym z wielkich miast wschodniej, przedwojennej Polski. Ojciec by oficerem Wojska Polskiego, matka nauczycielką, starsza siostra lekarzem, a brat księdzem. Wiadomo, wszystkie powody ku temu, aby znaleźć się tam, gzie się znalazł. Nie zna losów ojca, przypuszcza że zginął w jednym z obozów jenieckich w Ostaszkowie lub Katyniu, ale o tym dowiedział się dopiero po powrocie ze zsyłki, tj. w 1982 roku. Matkę odwiedził raz w życiu, bo była w obozie pracy na Kamczatce, zaledwie 400 km od jego obozu, gdzie on przez 40 lat codziennie, z jednym dniem przerwy co10 dni wyrąbywał drzewo. O bracie i siostrze nie wie nic. Długo by opowiadać historie, których słuchaliśmy przez cały ten sobotni dzień po Wielkanocy 1982 roku. Przypomnę może jednak tylko to, co opowiadał ten człowiek o swojej najdłuższej podróży do Polski, która trwała ponad dwa lata. Kiedy w 1980 roku skończyła mu się kara 40 lat przymusowych robót, miał wtedy już 52 lata. Takich jak on, którzy przeżyli (chyba cudem) te lata katorgi było około 11 tysięcy. Z kilkudziesięciu obozów pracy na Kamczatce wyruszyła na piechotę do najbliższej stacji kolejowej w Komsomolsku na Amurze długa kawalkada więźniów. Ponad 6 tysięcy kilometrów dzieli te dwa miejsca na dalekiej rosyjskiej północy. Szli na piechotę, dniami i nocami przez tundrę i tajgę, eskortowani przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy też, tak jak oni sami byli skazańcami. Droga ta trwała prawie 10 miesięcy, a z 11 tysięcy więźniów dotarło do celu jedynie około półtora tysiąca. Reszta zmarła po drodze z głodu, z zimna, z wycieńczenia, z chorób, których nie miał kto ani diagnozować, ani leczyć. „Kiedy ktoś padał po drodze, to się nawet cieszyliśmy” –mówi opowiadający. I dodaje „bo jego racja żywnościowa, składająca się z kilku kilogramów suchego chleba i zasuszonego, zmrożonego mięsa zostawała do podziału dla tych, którzy szli dalej”.

Droga krzyżowa Chrystusa trwa nadal. A kiedy w końcu dotarli do celu, do stacji kolejowej …. nikt na nich nie czekał i trzeba jeszcze było czekać kilka tygodni koczując w okolicach stacji, pod gołym niebem zanim w końcu podstawiono pociąg, który przez następne trzy miesiące wiózł ich bardzo wolno do Moskwy. Co było dalej i jak ich przyjęto po 40 latach w bardzo zmienionym świecie, można znaleźć w książce wydanej przez ludzi, którzy słuchali opowiadań tego człowieka. Co jednak pozostało mi na długie lata, to wzrok tego człowieka, kiedy ktoś zapytał go, czy nie chciałby się zemścić szukać sprawiedliwości za to, że zabrano mu i zmarnowano właściwie całe życie. Jego odpowiedź była bardzo spokojna, jego oczy niezwykle przejrzyste i jasne. A odpowiedział słowami Chrystusa: „A po co się mścić? Po co szukać sprawiedliwości? Przecież ci ludzi nie wiedzieli co robią. On byli tak zaślepieni żądzą władzy, żądzą zła, że tak naprawdę to chyba nie wiedzieli co z nami robią. Pilnowali nas, tacy jak i my skazańcy z Armii Czerwonej. A różnili się od nas tylko tym, że nie pracowali przy wyrębie drzew i nosili nie naładowane karabiny.” Po co się mścić. Zemsta nic nie daje, tylko pomnaża zło.”

Kiedy oglądałem film „Pasja” i słyszałem modlitwę krzyżowanego Jezusa, przypomniały mi się słowa tego człowieka, który przed wielu laty wyraził bardzo prosto jedną z najgłębszych prawd : „zemsta nie daje nic, pomnaża tylko zło, trzeba nauczyć się wybaczać”.

I to wszystko działo się w XX wieku, w 1980 i 1981 roku. To nie jest zapadła, odległa, barbarzyńska przeszłość, to nie dzieje się w niecywilizowanym, barbarzyńskim świecie. To działo się w XX wieku, w kraju, który należy, czy też rości sobie pretensje do miana ekonomicznych i technologicznych potęg współczesnego świata. Tak dzieje się i takie przykłady można znaleźć w wielu innych krajach współczesnego, cywilizowanego świata. Warto może jeszcze raz przypomnieć, że codziennie ginie na świecie 383 chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy. Chrześcijanie giną w Indonezji, Pakistanie, Indiach, bestialsko mordowani są w krajach arabskich, Libanie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich, eksterminowani w afrykańskich krajach takich jak Egipt, Sudan, Uganda, Somalia, zabijani w Wietnamie, Laosie, Korei Północnej, Chinach, na Kubie, prześladowani za swoje poglądy nawet w cywilizowanej Europie. Świat oszalałby w protestach gdyby to chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa, nikt nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.

A mimo to Chrystus powtarza ustawicznie przez wieki te niesamowite słowa: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34). A my Go jeszcze oskarżamy, że to On jest przyczyną tych wszystkich nieszczęść i okrucieństw …

Czyżby ta trwająca 2000 lat droga krzyżowa naszego Zbawiciela niczego nas nie nauczyła? Czyżby Jego Męka i Jego nauka miały być bezużyteczne? Nie przebaczę, nie odpuszczę, do grobowej deski będę to pamiętał!!! Jakże często słyszymy takie słowa z ust chrześcijan, z ust wierzących i praktykujących katolików? Czy nie znaczy to, że ci ludzie po prostu nic nie zrozumieli z katolicyzmu, z wiary, z nauczania Chrystusa? Nic nie zrozumiałem z Jego nauczania na Górze, nic z Jego przypowieści, absolutnie nic z Jego przykładów i czynów, jeśli nie umiem wybaczać, jeśli mam za „dobrą pamięć” szczególnie do grzechów cudzych.

Zapiekła złość, zacięta chęć zemsty, odegrania się, odpłacenia złem za zło, pragnienie postawienia na swoim, nieumiejętność wybaczenia, noszenie urazy w sercu… czy to wszystko nie jest najgłębszym zaprzeczeniem, unicestwieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa, który z wysokości krzyża, czy raczej z dna upodlenia modli się: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34).

I jeszcze jednej, ostatniej i najbardziej niesamowitej lekcji udziela nam Chrystus na krzyżu, kiedy już u kresu swojego życia widząc, że wykonało się wszystko: ”… zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.” (Łk 23:46). Jest to lekcja całkowitego zaufania, zawierzenia Bogu, aż do końca, o co tak trudno, coraz trudniej w dzisiejszych czasach pełnych zadufanych, zadufanych, zapatrzonych w siebie ludzi.

 

1 kwietnia 2022

V Niedziela Wielkiego Postu – C

 ->  kazanie Pasyjne

Liturgia Słowa:
I czytanie: Iz 43,16-21
Psalm resp.: Ps 126, 1-2a. 2b-3. 4-5. 6 (R.: 3)
II czytanie: Flp 3,8-14
Werset: Jl 2,12-13
Ewangelia: J 8,1-11


Iz 43,16-21

Tak mówi Pan, który otworzył drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody; który wiódł na wyprawę wozy i konie, także i potężne wojsko; upadli, już nie powstaną, zgaśli, jak knotek zostali zdmuchnięci. Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Sławić Mnie będą zwierzęta polne, szakale i strusie, gdyż na pustyni dostarczę wody i rzek na pustkowiu, aby napoić mój lud wybrany. Lud ten, który sobie utworzyłem, opowiadać będzie moją chwałę.

Flp 3,8-14

I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim – nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.

J 8,1-11

Jezus natomiast udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty, co mówisz? Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz.

Kto z was jest bez grzechu 

Aby odwrócić uwagę od naszych świństw i grzechów, jakże często wytykamy błędy innych? Spowiadamy się z „grzechów cudzych”, oskarżamy, napiętnujemy, domagamy się sprawiedliwości, jesteśmy oburzeni … a Jezus „pisze nam nasze grzechy” i czeka na nasze nawrócenie. Po co więc szukać najpierw błędów u innych, po co oskarżać i napiętnować ich wady? Poczytaj to, co Jezus pisze, „pisze dla ciebie” … Nie bój się za żaden grzech twojego bliźniego nie poniesiesz kary. Nie wytykaj, nie oburzaj się, nie potępiaj. Zobacz sam siebie i swoje grzeszki.

Ale też trzeba widzieć i to, że kobieta, którą do Niego przyprowadzono, nie wypierała się, nie usprawiedliwiała, nie wskazywała nawet na innych, na wspólników jej grzechów, nie twierdziła, że jest bez grzechu i dlatego DOŚWIADCZYŁA MIŁOSIERDZIA!

Nie doświadczysz miłosierdzia Bożego, jeśli będziesz stale twierdził, że nie masz grzechów, jeśli faryzejsko będziesz twierdził, że jesteś sprawiedliwy i że ze wszystkiego płacisz dziesięcinę. Jeśli będziesz pokazywał palcem tylko na innych.

„Nie potrzebują lekarza zdrowi, albo ci, którzy się za zdrowych uważają, ale ci, którzy rozpoznali i uznali swoją chorobę za rzeczywistą chorobę. Jeśli twierdzisz, że jesteś zdrowy, że masz „tylko lekki katar” i że jesteś bez grzechu, to niepotrzebny ci ani lekarz, ani Boże Miłosierdzie.

I dlatego też nigdy go nie doświadczysz…, dopóki będziesz hipokrytą…

W ubiegłą niedzielę marnotrawny syn sam stwierdził : „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem.” Dzisiaj grzeszną kobietę przyprowadzają inni, niejako na siłę. A Jezus -o zgrozo!!!- zamiast ją przykładnie i „politycznie poprawnie” napiętnować, wypomina grzechy tym, którzy ją przyprowadzili. A jej samej przebacza. Nie, nie uznaje jej za niewinną, nie lekceważy jej grzechów, nie pomniejsza ich, ani nie mówi eufemicznie, że jej grzechy są tylko psychologicznymi słabostkami, nie twierdzi, że tak można żyć, bo inni -jak np. jej oskarżyciele- robią gorsze rzeczy. On ją od grzechu uwalnia przebaczeniem. Pytanie zadane oskarżycielom: „Kto z was jest bez grzechu?” jest pytaniem zadanym każdemu z nas. A jednocześnie przywodzi na pamięć słowa św. Jana: „Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.” (1J 1:9-10)

Trzeba wiele odwagi, a zarazem i pokory, by umieć rozpoznać i uznać swoje grzechy. Sakrament Pokuty nie jest masochistycznym samoudręczeniem, ale być może jest jedynym miejscem gdzie staję nago w całej -nieraz bardzo żenującej- prawdzie o sobie. Nieraz latami całymi żyję w zakłamaniu i przekonaniu, że nie mam grzechów, że mój stan nie jest poważny, że to co robię jest w pełni usprawiedliwione okolicznościami i koniecznością życiową. A w rzeczywistości jestem na dnie. Czasami nawet łatwo i z wewnętrzną satysfakcją oskarżam i potępiam innych, byle tylko samemu zatuszować swoje świństwa. I trzeba aby rzeczywiście Chrystus wypisał mi palcem „czarno na białym” moje grzechy.

Ale warto też zauważyć, że spośród wszystkich grzeszników, którzy się dookoła Jezusa zebrali, tylko ona jedna, kobieta cudzołożna odeszła usprawiedliwiona. Inni -mimo, że Chrystus wykazał im ich grzeszność- nie skorzystali z łaski nawrócenia …

Smutne. … A ty?


Można także wybrać następujący formularz mszalny z IV Niedzieli Wielkiego Postu roku A

Liturgia Słowa:
I czytanie: Ez 37, 12-14
Psalm resp.: Ps 130(129), 1-2. 3-4. 5-7a. 7bc-8 (R.: por. 7)
II czytanie: Rz 8, 8-11
Werset: J 11, 25a. 26
Ewangelia: J 11, 1-45

oto otwieram wasze groby …

Proroctwo Ezechiela spełnia się w sposób dosłowny w dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus każe wyjść z grobu Łazarzowi. Ale jest to nadal tylko zapowiedź tego, co ma się dokonać przy końcu czasów, kiedy wszystkie groby zostaną otwarte i Chrystus „przywróci do życia nasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w nas Ducha” (Rz 8:11). Wizja proroka Ezechiela spełnia się ostatecznie w Apokaliptycznej wizji nowego Jeruzalem, (Ap 7:4-10; 14:1-5; 20:12-15), gdzie niezliczone tłumy tych, którzy powstali z martwych i których groby zostały otwarte oddają hołd Bogu w liturgii Nowej Jerozolimy.

Ciało, które prowadzi do śmierci (Rz 7:24) i duch, który ożywia (J 6:63) to dwa bieguny pomiędzy którymi rozpięty jest sens dzisiejszych czytań. Jest to zarazem przesłanie całego Wielkiego Postu, w czasie którego mamy dostrzec tę właśnie głęboką prawdę, że -jak mówi św. Paweł (Rz 8:5-6)- ci, „którzy żyją według ciała dążą do tego co chce ciało, a ciało prowadzi do śmierci”, dążność zaś Ducha prowadzi do życia i pokoju. A Chrystus, który jest Panem życia i śmierci ma moc przywrócić nam utracone przez grzech życie wieczne o ile tylko pozwolimy działać w nas Duchowi i uwierzymy Chrystusowi, że On jest Zwycięzcą śmierci. I to właśnie zapowiada Jezus w Ewangelii zwracając się do Marty przy grobie jej brata.

To napięcie między ciałem i jego pragnieniami, a duchem pojawia się zresztą dosyć często na kartach Pisma Świętego (Pwt 11:26; Mt 26:41; Gal 5:17), a w sposób bardzo dramatyczny pisze o tym św. Paweł, wołając z bólem: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku śmierci?” i udziela jednocześnie odpowiedzi: „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (Rz 7:24). Bo to Jezus Chrystus jest zmartwychwstaniem i życiem (J 14:6), wyzwalającym od śmierci.

Warto więc być może zadać sobie pytanie: A ja żyję według ciała, które prowadzi do śmierci, czy według ducha, który ożywia?