26 lipca 2024

XVII Niedziela w ciągu roku – B

 2Krl 4,42-44

Pewien człowiek przyszedł z Baal-Szalisza, przynosząc mężowi Bożemu chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i świeżego zboża w worku. On zaś rozkazał: Podaj ludziom i niech jedzą! Lecz sługa jego odrzekł: Jakże to rozdzielę między stu ludzi? A on odpowiedział: Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki. Położył, więc to przed nimi, a ci jedli i pozostawili resztki - według słowa Pańskiego.

Ef 4,1-6

A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.

J 6,1-15

Potem Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha. Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą do Niego, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili? A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział, bowiem, co miał czynić. Odpowiedział Mu Filip: Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł, choć trochę otrzymać. Jeden z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu? Jezus, zatem rzekł: Każcie ludziom usiąść! A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli, więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus, więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło. Zebrali, więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów. A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę.




Wprowadzenie do Mszy świętej

Starotestamentalne wydarzenie z Księgi Królewskiej, gdzie Elizeusz poleca nakarmić stu ludzi dwudziestoma chlebami jest tylko cieniem, zapowiedzią tego, co dokonuje się przez ręce Chrystusa. W opisanym przez św. Jana wydarzeniu Chrystus pięcioma chlebami i dwoma rybami nakarmił wielotysięczną rzeszę słuchających go. Ale i to jest jedynie zapowiedzią innego, większego cudu, jaki dokonuje się już od ponad dwóch tysięcy lat na wszystkich ołtarzach świata.


Homilia

Cudowne rozmnożenie chleba

Starotestamentalne wydarzenie z Księgi Królewskiej, gdzie Elizeusz poleca nakarmić 100 ludzi dwudziestoma chlebami jest tylko cieniem, zapowiedzią tego, co dokonuje się przez ręce Chrystusa. W opisanym przez Jana wydarzeniu Chrystus pięcioma chlebami i dwoma rybami nakarmił wielotysięczną rzeszę słuchających go. Ale i to jest jedynie zapowiedzią innego, większego cudu, jaki dokonuje się już od dwóch tysięcy lat na wszystkich ołtarzach świata. Niestety, my tego cudu jakby nie chcemy dostrzec, nie chcemy go przyjąć. Oto Chrystus daje się na pokarm pod postacią chleba w cudowny sposób przemienianego w Jego Ciało a tak niewielu jest tych, którzy chcą to Jego Ciało przyjmować, tak niewielu, a nawet coraz mniej jest tych, którzy chcą w tym cudzie uczestniczyć. W wielu wypadkach uczestnictwo to ogranicza się do I Komunii Świętej i białego tygodnia, a później zapomina się o tym na całe lata, a później nie ma czasu, jest się zmęczonym, jest tyle innych spraw do załatwienia, tyle innych wymówek, aby tylko nie uczestniczyć w Eucharystii - Cudownym Rozmnożeniu Eucharystycznego Chleba...  Według statystyk za 2016 rok zaledwie 36,7% katolików (ludzi deklarujących się, jako katolicy) uczestniczyło w niedzielnej Eucharystii, a do Komunii Świętej przystąpiło 16%.

Święty Papież Jan Paweł II w swej Encyklice "Ecclesia de Eucharista" nauczał i z mocą przypominał, że wszyscy z tegoż Chleba żyjemy, że jest to najistotniejszy pokarm chrześcijanina, że dla wierzącego nie ma ważniejszego spotkania i ważniejszego wydarzenia niż niedzielna Msza Święta... i co? Kto bierze te słowa poważnie?

Ktoś pięknie napisał: "Przychodzi Pan, jako Chleb Żyjący i Dawca Wody Żywej. Te Święte Boskie Dary potrafią człowieka rozproszonego jak złom na śmietnikach świata, zintegrować i wywyższyć - przywrócić mu godność człowieczeństwa. I znów, na nowy sposób odkrywa człowiek, że podstawą Bożej Rzeczywistości jest udzielanie się Miłości." Tylko, kto się tym przejmuje? Kogo to obchodzi? "Chrystus Pan karmi nas swoim Świętym Ciałem..." śpiewamy w jednej z pieśni eucharystycznych... tylko, że to On nas chce karmić, ale my nie chcemy, bo wolimy nasz chleb codzienny..., chleb naszych zmartwień i chleb naszej egzystencji na poboczach Bożej Miłości. Gdyby dał nam tego chleba, to Go królem, albo prezydentem obwołamy, ale Chleb Eucharystyczny....? To dobre dla starszych kobiet i dla dzieci...

Jakie jest moje -w Cudownym Rozmnożeniu Chleba- uczestnictwo?


Homilia 2

Według oficjalnych raportów przygotowanych przez Patrick'a Viveret dla ONZ "Reconsidérer la richesse"w formie książki http://www.amazon.fr/Reconsidérer-richesse-Patrick-Viveret/dp/2752601204  potrzebujemy rocznie 6 miliardów dolarów, aby zapewnić edukację wszystkim dzieciom na świecie, które do szkoły nie chodzą. Jednocześnie według tych samych statystyk w Stanach Zjednoczonych i Europie 12 miliardów dolarów rocznie wydawane jest na perfumy. Około 1 miliarda ludzi (1/6 populacji świata) weszło w 21 wiek nie umiejąc czytać i pisać.

Świat potrzebuje 13 miliardów dolarów rocznie, aby nakarmić wszystkich głodnych i umierających z głodu. W tym samym czasie 25 miliardów dolarów rocznie wydawane jest w USA i Europie na pożywienie dla piesków i kotków. Na całym świecie są to sumy wielokrotnie większe. Znaczy to, że bogaci Chrześcijanie w USA i w Europie wydają rocznie prawie dwa razy więcej na pożywienie dla swoich czworonożnych pupili niż potrzebne jest na wyżywienie wszystkich umierających z głodu. A codziennie w samej tylko Afryce umiera z głodu, biedy i niedożywienia 30 tysięcy dzieci poniżej piątego roku życia. Czy to nie jest skandal?

Ciekawa jest tabela zestawiająca wielkość niektórych wydatków we współczesnym świecie w miliardach dolarów rocznie:

Zbrojenia na świecie – 780 mld

Narkotyki – 400 mld

Alkohol (tylko w Europie) – 105 mld

Papierosy (tylko w Europie) – 50 mld

Rozrywki i wypoczynek (tylko w Japonii) – 35 mld

Pożywienie dla piesków i kotków w USA i w Europie – 25 mld

Zaspokojenie głodu na świecie – 13 mld

Zużycie perfum w USA i w Europie – 12 mld

Na lody w Europie wydaje się – 11 mld

Zapewnienie dostępu do wody dla wszystkich ludzi na świecie – 9 mld

Zakup kosmetyków tylko w USA – 8 mld

Zapewnienie wszystkim dzieciom na świecie podstawowej edukacji - 6 mld

(Tabela zawiera dane z roku 2000)

Papież Jan Paweł II w swym Liście Apostolskim „Novo Millennio Ineutne” pisał:

Ten krajobraz ubóstwa może poszerzać się bez końca, jeśli do starych jego form dodamy nowe, dotykające często także środowisk i grup ludzi materialnie zasobnych, którym wszakże zagraża rozpacz płynąca z poczucia bezsensu życia, niebezpieczeństwo narkomanii, opuszczenie w starości i chorobie, degradacja lub dyskryminacja społeczna. Trzeba, aby w obliczu tej sytuacji chrześcijanin uczył się wyrażać swą wiarę w Chrystusa przez odczytywanie ukrytego wezwania, jakie On kieruje do niego ze świata ubóstwa. W ten sposób będzie można kontynuować tradycję miłosierdzia, która już w minionych dwóch tysiącleciach wyraziła się na wiele różnych sposobów, ale która obecnie wymaga może jeszcze większej inwencji twórczej. Potrzebna jest dziś nowa «wyobraźnia miłosierdzia», której przejawem będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr>.” (List Apostolski Novo Millennio Ineunte Ojca Świętego Jana Pawła II, nr.50)

List Apostolski Jana Pawła II dostępny na stronie http://www.vatican.va/holy_father/john_paul_ii/apost_letters/documents/hf_jp-ii_apl_20010106_novo-millennio-ineunte_pl.html Watykanu

Dla uniknięcia nieporozumień warto może jeszcze podać, że według oficjalnych (ogólnie dostępnych) statystyk sama tylko Polska wydaje rocznie na zbrojenia 14 razy tyle, co roczny budżet Stolicy Apostolskiej. To jest „sprawiedliwy i równy” świat, gdzie organizuje się parady równości, (kogo z kim?!?!). Dlaczego w tym względzie nikt nie domaga się równych praw dla wszystkich? Dlaczego parlamenty „jaśnie oświeconych krajów Europy i demokratycznej Ameryki” nie biją na alarm, że pogwałcone zostają podstawowe prawa ludzkie, bo codziennie z głodu umiera 30 tysięcy dzieci? W sytuacji obecnego nierównego podziału dóbr, gdzie zaledwie 20% populacji świata zużywa aż 80% dóbr naturalnych, sprawiedliwość społeczna, a raczej jej brak nie jest jednym z problemów naszej cywilizacji. Jest to największym problemem naszego świata. Jest to zarazem największy skandal współczesnego chrześcijaństwa.

Papież Benedykt XVI w swej pierwszej Encyklice „Sacramentum Caritatis” napisał kilka lat temu:

“Pan Jezus, Chleb życia wiecznego, nakłania nas i uwrażliwia na sytuacje nędzy, w których znajduje się wciąż większa część ludzkości. Są to sytuacje, których przyczyna tkwi często w niepokojącym braku odpowiedzialności ludzi (n. 90).”

Tenże sam Papież Benedykt w swej ostatniej encyklice „Caritas in Veritate", opublikowanej w czasie odbywającego się we Włoszech szczytu G8 pisał:

W wielu ubogich krajach utrzymuje się i grozi pogłębieniem krańcowa niepewność życia, jako konsekwencja braku żywności: głód zbiera jeszcze mnóstwo ofiar pośród tylu współczesnych Łazarzów, którym nie zezwala się, jak postulował Paweł VI, by zasiedli przy stole bogacza. (Populorum Progressio, n. 47)

Głód zależy nie tyle od niewystarczających zasobów materialnych, ile raczej od niewystarczających zasobów społecznych, spośród których najważniejszy jest natury instytucjonalnej. To znaczy, brakuje struktury instytucji ekonomicznych, będących w stanie zarówno zagwarantować regularny i odpowiedni z punktu widzenia wyżywienia dostęp do pokarmu i wody, jak i stawić czoło pilnym sytuacjom związanym z pierwszymi potrzebami oraz prawdziwymi kryzysami żywnościowymi..."

W Encyklice „Sollicitudo Rei Socialis” Papież Jan Paweł II pisał:

Dziś, gdy kwestia społeczna nabrała wymiarów światowych, owa miłość preferencyjna oraz decyzje, do jakich pobudza, nie mogą nie obejmować wielkich rzesz głodujących, żebrzących, bezdomnych, pozbawionych pomocy lekarskiej, a nade wszystko niemających nadziei na lepszą przyszłość; nie można nie brać pod uwagę istnienia tych rzeczywistości. Niezauważenie ich oznaczałoby upodobnienie się do „bogatego smakosza”, który udawał, że nie dostrzega żebraka Łazarza leżącego u bramy jego pałacu (por. Łk 16, 19-31).” (n. 42)

A iluż to dzisiejszych „smakoszy” trwoni krocie na rzeczy drugo i trzeciorzędne, na bzdury, na modne ciuchy, na rozpustę i udaje, że nie ma u ich drzwi Łazarza, który umiera z głodu? Dlaczego współcześni bogacze nie zaproszą umierających z głodu współczesnych Łazarzów do stołu? Czyż ich ślepota jest nieuleczalna?  Czy i ja nie należę do nich?

Warto jest słowa obydwu Papieży zapamiętać, szczególnie wtedy gdy jako uczestnicy Eucharystii zapominamy na co dzień o sprawiedliwości społecznej i o ubogich.


Modlitwa wiernych

Wstęp:         Panie Jezu Chryste, Chlebie Życia wejrzyj na potrzeby ludzkiej rodziny i udziel nam tego wszystkiego co jest nam niezbędne do życia codziennego i czego potrzebujemy aby osiągnąć życie wieczne. Do Ciebie przychodzimy z ufnością i z pokorą prosimy ...

  1. Wspieraj Ojca Świętego Franciszka w jego wysiłkach na rzecz sprawiedliwości społecznej i udziel Kościołowi potrzebnych środków, aby we współczesnym świecie mógł z całą mocą głosić prawdę o miłości Boga do człowieka poprzez charytatywne dzieła i czynną miłość bliźniego ... Ciebie prosimy
  2. Udziel nam, przyjmującym Chleb Życia w Eucharystii łaski otwartości naszych serc i umysłów, abyśmy umieli dostrzec potrzeby naszych braci i sióstr cierpiących niedostatek i abyśmy chcieli im zaradzić z tego, co posiadamy... Ciebie prosimy
  3. Ty, Który jesteś Chlebem Eucharystycznym, ukaż nam, że nie samym chlebem człowiek żyje ale wszelkim Słowem, Które od Ojca pochodzi... Ciebie prosimy
  4. Wspieraj nasze dążenia i wysiłki, abyśmy w życiu codziennym umieli okazywać czynną miłość nie tylko słowami, ale i uczynkami miłosierdzia... Ciebie prosimy
  5. Niech nasza parafia, nasze rodziny i nasze wspólnoty karmiąc się Eucharystią nie zapominają o konieczności „kreatywnej miłości bliźniego” i nowej „wyobraźni miłosierdzia” dającej świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr... Ciebie prosimy
  6. Niech ci, którzy na ziemi karmili się Twoim Słowem i Ciałem doznają łaski przebywania z Tobą na wieki, w Twoim Królestwie... Ciebie prosimy

Zakończenie:         Ojcze Wszechmocny przyjdź nam z pomocą i naucz nas kochać naszych braci i siostry miłością współczującą i czynną, spraw abyśmy nie zamykali się w naszym egoizmie i podążali śladami Miłosiernego Chrystusa,Który daje sam siebie na pokarm, a Który żyje i króluje z Tobą i Duchem Świętym na wieki wieków.  Amen.

Przed rozesłaniem:

Ite Missa est” – Idźcie Ofiara spełniona, to nie zakończenie, ale raczej zaproszenie: „Idźcie i życiem swoim głoście to, czego sami doświadczyliście tutaj.” Niech inni przez was i wasze życie doświadczą miłości Boga, Który stał się Pokarmem.

19 lipca 2024

XVI Niedziela w ciągu roku – B

 Jr 23,1-6

Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają owce mojego pastwiska - wyrocznia Pana. Dlatego to mówi Pan, Bóg Izraela, o pasterzach, którzy mają paść mój naród: Wy rozproszyliście moją trzodę, rozpędziliście i nie zatroszczyliście się o nią; oto Ja się zatroszczę o nieprawość waszych uczynków - wyrocznia Pana. Ja sam zbiorę resztę swego stada ze wszystkich krajów, do których je wypędziłem. prowadzę je na ich pastwisko, by miały coraz liczniejsze potomstwo. Ustanowię zaś nad nimi pasterzy, by je paśli; i nie będą się już więcej lękać ani trwożyć, ani trzeba będzie szukać którejkolwiek - wyrocznia Pana. Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana - kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował, jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie. To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: Pan naszą sprawiedliwością.

Ef 1,13-18

W Nim także i wy usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W Nim również uwierzyliście i zostaliście opatrzeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie, które nas uczyni własnością [Boga], ku chwale Jego majestatu. Przeto i ja, usłyszawszy o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem wszystkich świętych, nie zaprzestaję dziękczynienia, wspominając was w moich modlitwach. [Proszę w nich], aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego. [Niech da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych

Mk 6,30-34

Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu, bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli, więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli, bowiem jak owce niemające pasterza. I zaczął ich nauczać.




    1. Wprowadzenie:

W pierwszym czytaniu Jeremiasz gani nieuczciwych i złych pasterzy. W Ewangelii Chrystus, Dobry Pasterz lituje się nad ludźmi, którzy do Niego przychodzą, bo są zagubieni jak owce bez pasterza. W Eucharystii gromadzi nas przy ołtarzu Ten, Który jest Dobrym Pasterzem i daje nam siebie samego w swoim Słowie i w swoim Ciele. Rozpoznając przed Bogiem naszą małość i grzeszność, prośmy o przebaczenie naszych słabości, abyśmy mogli w tych misteriach wiary godnie uczestniczyć i przyjąć Jego dary.

Homilia

Przyglądając się współczesnemu światu nie trudno zauważyć, że ludzie żyją w dezorientacji. Nie wiemy lub nie chcemy wiedzieć, co jest dobre, a co złe, co słuszne, a co niesłuszne, co uzasadnione, a co jedynie dopuszczalne lub absolutnie niedopuszczalne. Każdy tworzy sobie filozofię życia, która mu odpowiada, każdy próbuje dostosować moralność i prawdę do swoich standardów i wymagań, a jedynym kryterium postępowania staje się skuteczność w uzyskiwaniu coraz większych zysków. I tak jest na arenie międzynarodowej, tak jest w życiu narodu - czego "doskonałym" przykładem są polityczne elity i tak jest niestety również w życiu rodzin. Gubimy się w życiu i nie umiemy rozróżnić ziarna od plew. Ktoś niedawno powiedział, że dwie są najbardziej widoczne, a zarazem przerażające choroby współczesnego, post-industrialnego, czy post-modernistycznego społeczeństwa:

Kapryśna arogancja i apatia dobrze nakarmionego i zarozumiałego społeczeństwa szukającego jedynie rozrywki. A jeśli coś nie daje rozrywki, to nie warto się tym ani zajmować ani przejmować...

To jakaś paranoja i otępienie. Ludzie są jakby otumanieni w swej bucie, arogancji, zarozumiałości, zaślepieni w egoizmie i uporze trwania w swoich błędach … skąd się to bierze, co jest źródłem? Z jednej strony, mają głębokie poczucie pustki i bezsensu, ale -z drugiej strony- odrzucają to, co mogłoby ich uratować, natomiast jak w malignie idą za złem. Wszystko się ludziom pomieszało. Albo "ktoś" im pomieszał …

Te dwie choroby powodują, że praktycznie nikt nie może, nie jest w stanie pomóc współczesnemu człowiekowi. Człowiek arogancki nie przyjmie żadnej pomocy, on zawsze wie lepiej. W swej aroganckiej bucie jest tak dogłębnie przekonany, że racja jest zawsze po jego stronie, że żadne słowa, żadne argumenty do niego nie docierają.

Człowiekowi apatycznemu natomiast, nastawionemu tylko na tandetną i perwersyjną rozrywkę nic się nie chce. Po co zmieniać cokolwiek, skoro tak jak jest, jest dobrze?

Człowiek arogancki nie myśli samokrytycznie, jest do tego niezdolny. Człowiekowi apatycznemu myśleć się nie chce, bo to za duży wysiłek. To jest sytuacja wprost beznadziejna … i wydaje się bez wyjścia... Diabłu udało się zwieść człowieka doskonale, nie mógł wymyślić niczego ani lepszego ani bardziej przebiegłego! Czy jesteśmy skazani na „powtórkę z grzechu pierworodnego”, z wygnaniem z raju, potopem i spaleniem Sodomy? Czyż i o naszym społeczeństwie dwudziestego pierwszego wieku Chrystus nie mógłby powiedzieć, że jesteśmy jak owce nie mające pasterza?

Dlatego Chrystus nie ustaje w posyłaniu nam pasterzy. Niestety są wśród nich tacy jak ci, krytykowani przez Jeremiasza, szukający niegodziwych zysków, przywilejów i hołdujący jedynie swoim zachciankom i popędom. Ale, są oni przecież tylko i wyłącznie dziećmi naszych czasów. Nie spadli z księżyca. Tak wychował ich świat i nawet w seminarium, czy we wspólnocie zakonnej nie udało się z nich wykorzenić tego rodzaju zachowań. Ale są i tacy, którzy z zaangażowaniem i uczciwością podjęli powołanie i sumiennie próbują to powołanie spełnić. Zaangażowanie jednak w sprawy boże nie oznacza sielanki i bezpieczeństwa. To ciężka, czasem niewdzięczna praca. Co jest jednak ciekawe to fakt, że krytykowani są nie tylko ci źli i egoistycznie nastawieni, ale jeszcze bardziej krytykowani są ci uczciwi i przekazujący całość chrystusowego nauczania, tak, że nawet na posiłek nie mają czasu, bo nie chcą "przykroić" Ewangelii do realiów XXI wieku, bo rzekomo nie rozumieją ludzi i ich potrzeb, bo stawiają zbyt wielkie wymagania. Czy jest to rzeczywiście sytuacja beznadziejna?

Zwróćmy się do Dobrego Pasterza, zaufajmy Chrystusowi i uwierzmy, że On posyła nam nie tylko ludzi słabych, ale i dobrych pasterzy, zgodnie z zapowiedzią proroka Jeremiasza: "Ustanowię zaś nad nimi prawych pasterzy, by je paśli; i nie będą się już więcej lękać ani trwożyć …". My potrzebujemy ich tylko rozpoznać i wspierać w ich pracy.

 

    1. Modlitwa wiernych

         Wstęp:       W poczuciu odpowiedzialności za Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa, prośmy Pana żniwa aby posłał dobrych i odważnych robotników na swoje żniwo.

    1. Módlmy się za Pasterzy Kościoła; papieża, biskupów i kapłanów, aby swoim postępowaniem i życiem świadczyli o głoszonej Dobrej Nowinie ... Ciebie prosimy,
    2. Módlmy się o dobre i głębokie duchowe powołania do życia zakonnego i kapłaństwa, aby Lub Boży nigdy nie był zagubiony i pozbawiony odważnych pasterzy ... Ciebie prosimy,
    3. Módlmy się za rodziny, aby w nich kształtowały się dobre powołania do kapłaństwa i życia zakonnego ... Ciebie prosimy,
    4. Z pokorą i ufnością prośmy o ducha odwagi i poświęcenia dla tych, którzy głoszą nam Dobrą Nowinę ... Ciebie prosimy,
    5. I za nas samych, abyśmy umieli rozpoznać i przyjąć z radością i wdzięcznością tych, których posyła Chrystus – Dobry Pasterz ... Ciebie prosimy,

         Zakończenie:      Boże, Ojcze Miłosierny wejrzyj na Lud Twój z miłością i daj nam   prawych i uczciwych przewodników, którzy będą nas odważnie prowadzić do Ciebie, przez Chrystusa, Pana naszego. Amen

    1. Słowo „przed rozesłaniem”: W czasie Eucharystii mieliśmy okazję spotkać Chrystusa Dobrego Pasterza. Czy jednak skorzystaliśmy z tej okazji? Niech pokaże to nasze codzienne życie, w którymi my także jesteśmy powołani do ukazywania ducha mądrości i do dawania świadectwa, czym jest nadzieja naszego powołania.

Homilia starsza – alternatywna

Byli jak owce nie mające pasterza ...

13 lipca 2004 roku w Castel Gandolfo papież Jan Paweł II powiedział:

"W tym historycznym momencie, w którym dokonuje się proces unifikacji Europy przez powiększenie Unii Europejskiej i przyjęcie nowych członków, Kościół obserwuje ten kontynent z wielką miłością. Jednakże wraz z wieloma jasnymi punktami pojawiają się i cienie. Można zaobserwować zanik chrześcijańskiej pamięci, stowarzyszony z obawą i lękiem dotyczącym nadchodzącej przyszłości; szeroko rozprzestrzeniająca się fragmentacja życia połączona jest często z indywidualizmem i wzrastającym osłabieniem interpersonalnych więzi solidarności. Doświadczamy pewnego rodzaju utraty nadziei. U podstaw tego doświadczenia jest próba budowania antropologii bez Boga i bez Chrystusa. Paradoksalnie, źródło i kolebka praw ludzkich ryzykuje utratę i zanik swoich fundamentów zerodowana przez relatywizm i utylitaryzm. Kultura europejska sprawia wrażenie "cichej apostazji" ze strony ludzi, którzy mają wszystko, co potrzebują i którzy żyją, jakby Bóg nie istniał. Największą potrzebą -jaka wydaje się być obecna tak na Wschodzie jak i Zachodzie Europy- jest potrzeba nadziei, tej nadziei, która nadałaby sens ludzkiemu życiu i historii, i która pozwoliłaby postępować naprzód we wspólnocie."

Narody Europy (w tym także Polska) sprawiają rzeczywiście wrażenie, jakby były owcami bez pasterza. Brak ludziom nie tylko nadziei, ale brak także jasnych i klarownych punktów odniesienia, stabilnych norm etycznych, mocnych zasad moralnych, brak w końcu miłości i miłosierdzia, poczucia solidarności i wzajemnej odpowiedzialności. To powoduje, że ludzie nie wiedzą, dokąd się zwrócić, komu zawierzyć, komu zaufać i jak prowadzić życie. Kilkaset lat po wielkiej, "wyzwoleńczej" Rewolucji Francuskiej i kilkadziesiąt lat ateistycznego totalitaryzmu komunistycznego zrobiło swoje. Na to nakładają się degenerujące działania "architektów nowej religii bez Boga", obrońców relatywizmu moralnego i zwolenników sytuacjonizmu etycznego, oświeconych misjonarzy intelektualnego humanizmu i im podobnych głosicieli neo-pogaństwa. To wszystko powoduje, że przeciętny człowiek nie wie skąd czerpać stabilne i pewne wzorce życia, jak układać swoje życie, aby miało ono sens i aby niosło nadzieję, aby było życiem ludzkim, a nie tylko wegetacją w poszukiwaniu przyjemności i zaspakajaniu podstawowych potrzeb biologicznych. Człowiek współczesnej "zhumanizowanej" Europy, zagubiony w gąszczu prymitywnych rozrywek, zalany falami niepotrzebnej degenerującej informacji, cieknącej zewsząd, zatopiony morzem konsumpcyjnego śmiecia gubi się w tym wszystkim i zapomina, że jest człowiekiem. Rozdarty między stworzoną przez Boga naturą, swoją najgłębszą, wewnętrzną istotą dziecka bożego, a przyziemną i zachłanną gonitwą za zwierzęcą przyjemnością, taki człowiek gubi się i dezorientuje.

Dlatego na pewno potrzeba mu pasterzy, dobrych niesprzedajnych i niezłomnych w głoszeniu człowieczeństwa. Dobrych pasterzy, którzy by mu przypominali, jakie są jego źródła i jaki jest jego ostateczny cel. W 1969 r. papież Paweł VI mówił: "nie istnieje prawdziwy humanizm bez Chrystusa... My zaś błagamy Boga i prosimy was wszystkich, ludzi naszego czasu, abyście oszczędzili sobie tego fatalnego doświadczenia humanizmu bez Chrystusa. Człowiek nie wie sam z siebie, kim jest. Nie ma, bowiem autentycznego prototypu człowieczeństwa, bez Chrystusa tworzy on siebie na podstawie idoli, które są ułomne i jakże często niegodne. Brakuje człowiekowi prawdziwego Syna Człowieczego, Syna Bożego - skutecznego wzorca człowieka prawdziwego."

Brakuje człowiekowi współczesnemu Dobrego Pasterza i dlatego jest zagubiony i zdezorientowany, nieszczęśliwy i rozdarty. Dlatego poddany terroryzmowi relatywizmu i utylitaryzmu gubi się i traci sens swego życia, traci nadzieję i interpersonalne więzi. Dlatego jest sam, wyizolowany i zredukowany do rozdygotanego indywiduum poszukującego pośpiesznie i na oślep czegoś, co stanie się dla niego sensem życia i nadzieją na przyszłość. Oby chciał zwrócić się w tych poszukiwaniach do Chrystusa... Oby chciał przyjąć Jego nauczanie i Jego Dobrą Nowinę o zbawieniu. Oby na nowo odkrył w Chrystusie swoją własną godność i wielkość Dziecka Bożego.

Warto również w tym kontekście widzieć niezrozumiałe i opętańcze działania niektórych zachodnich polityków, którzy chcieliby stworzyć Europę bez wiary, bez Boga i bez Chrystusa. Dla nich Bóg i wiara, Chrystus i moralność stanowią zagrożenie!!! Oni chcieliby wyrugować nie tylko Boga, ale i wszelkie religijne i moralne wartości z ludzkiego życia, a tym samym wydać człowieka na pastwę coraz bardziej drapieżnych mediów i konsumpcyjnego stylu życie, gdzie liczy się tylko i wyłącznie zysk. Warto pomyśleć i o tym, że Polska do takiej humanistycznie bezbożnej Europy należy... Quo vadis Poloniae? Dokąd idziesz Polsko? Quo vadis hominem.

Daj nam Panie, dobrych pasterzy, którzy umieliby przeprowadzić współczesnego człowieka przez burzliwe morze niepewności i fałszywych ideałów.

13 lipca 2024

XV Niedziela w ciągu roku – B

 Am 7,12-15

I rzekł Amazjasz, kapłan z Bethel do proroka Amosa: Widzący, idź, uciekaj sobie do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą. I odpowiedział Amos Amazjaszowi: Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody, bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie Pan: Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego!

Ef 1,3-14

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim, bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie, jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew - odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski. Szczodrze ją na nas wylał w postaci wszelkiej mądrości i zrozumienia, przez to, że nam oznajmił tajemnicę swej woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie, jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi. W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu - my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie. W Nim także i wy usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W Nim również uwierzyliście i zostaliście opatrzeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie, które nas uczyni własnością [Boga], ku chwale Jego majestatu.

Mk 6,7-13

Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien. I mówił do nich: Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli, w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich. Oni, więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.



Homilia

W ubiegłą niedzielę Ewangelia przedstawiła nam Chrystusa, Który nie był życzliwie przyjęty w swoim rodzinnym Nazarecie: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu…”.

W miniony piątek (dwa dni temu) w Ewangelii pojawiły się takie słowa skierowane do Apostołów: „Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom.

W dzisiejszą niedzielę Jezus – rozsyłając Dwunastu – mówi im również dosyć szokujące słowa: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli, jednak w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich”.

W Ewangelii można znaleźć wiele fragmentów, w których Jezus wyraźnie mówi o tym, że Jego nauka będzie odrzucana, a uczniowie prześladowani.

Ja znalazłem w czterech Ewangeliach 32 takie miejsca, gdzie Chrystus mówi o tym bezpośrednio.  Ale przy dokładniejszej analizie tekstów ewangelicznych można ich znaleźć znacznie więcej. Oto kilka z nich:

    1. Ewangelia Mateusza 10:22

   "Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony."

    1. Ewangelia Mateusza 10:34-36

   "Nie sądźcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Przyszedłem bowiem poróżnić syna z ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy."

    1. Ewangelia Jana 15:18-20

   "Jeżeli świat was nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził."

    1. Ewangelia Łukasza 6:22

   "Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, znieważą i złośliwie odrzucą wasze imię jako złe z powodu Syna Człowieczego."

    1. Ewangelia Jana 16:2-3

   "Wyłączą was z synagog; owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie mniemał, że oddaje cześć Bogu. Będą to czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie."

Te fragmenty pokazują, że Jezus był świadomy, iż Jego nauka będzie odrzucona, a Dobra Nowina spotka się z oporem, a nawet prześladowaniem ze strony ludzi.

Podejrzewam również, że w ten sposób chce przygotować swoich uczniów (nas także) na to, że bycie uczniem Chrystusa nie jest wcale „łatwe i przyjemne”, ani pozbawione rozczarowań, a nawet niezrozumienia i zawodów.

To przecież także Jego słowa: „Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

W dzisiejszej Ewangelii z jednej strony wysyłając swoich uczniów Jezus, nakazuje im działać prostymi środkami, przestrzega przed dobrobytem, przed pokładaniem zbytniej ufności w bogactwie środków i w rzeczach, które mogłyby wydawać się nieodzowne, przed zbytnim "obciążaniem się", przed uzależnianiem od rzeczy materialnych. I już to jest wymagające. On sam zresztą wcale nie przywiązywał wagi do swojego socjalnego czy materialnego statusu. "Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8,20; Łk 9,58).

Ale z drugiej strony przestrzega przed naiwnością i łatwiutkimi uproszczeniami. Dobra Nowina może i bardzo często JEST odrzucona, bo ludzie nie chcą słuchać Chrystusa, bo mówi rzeczy niewygodne. A my wolimy, aby "łaskotał nasze uszy". Warto sobie to uświadomić, kiedy próbujemy odnaleźć się w dzisiejszym, pogubionym świecie. Kiedy nasze szczere i dobre chęci są niezrozumiane i wyszydzane. A my nie wiemy jak na to reagować?

Żona (czasami bardzo ostro) mówi do męża aby przestał pić, a on śmieje się jej w nos i nie działają na niego żadne, nawet religijne argumenty. Matka zwraca uwagę swojej córce, że zamieszkiwanie z narzeczonym przed ślubem nie jest na pewno dobrą formą przygotowania do małżeństwa, a córka lekceważy te – pełne troski – słowa i udowadnia, że jest osobą dorosłą i doskonale wie co robi.

Nie są to na pewno tematy na letnią kanikułę, a jednak …. Nie można ich zignorować i pominąć.

Zdawał sobie z tego sprawę Karol Kard. Wojtyła gdy czasie swej wizyty w Filadelfii w sierpniu 1976 r. wypowiedział raczej wstrząsające słowa: „Stoimy dziś w obliczu największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżyła ludzkość. Nie przypuszczam, by szerokie kręgi społeczeństwa amerykańskiego ani najszersze kręgi wspólnot chrześcijańskich zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem, Ewangelią a jej zaprzeczeniem. Ta konfrontacja została wpisana w plany Boskiej Opatrzności. To czas próby, w który musi wejść cały Kościół, a polski w szczególności. Jest to próba nie tylko naszego narodu i Kościoła. Jest to w pewnym sensie test na dwutysiącletnią kulturę i cywilizację chrześcijańską ze wszystkimi jej konsekwencjami: ludzką godnością, prawami osoby, prawami społeczeństw i narodów”.

Cytat ten pochodzi z Encyklopedii nauczania społecznego Jana Pawła II pod red. ks. prof. Andrzeja Zwolińskiego z tekstu hasła: Masoneria. Te słowa kard. Karol Wojtyła wypowiedział dwa lata przed wyborem na papieża. Bardzo znamienna jest jego świadomość sytuacji, w jakiej znajduje się Kościół ze swoją dwutysiącletnią obecnością w świecie...

O co w tym wszystkim chodzi? Czyżby Chrystus – mówiąc o tym – chciał zniechęcić i zastraszyć swoich potencjalnych uczniów?

Fragmenty w których Jezus wyraźnie mówi o tym, że Jego nauka będzie odrzucana wskazują na kilka momentów nauki Chrystusa i reakcji, jaką wywołają one wśród ludzi:

    1. Odrzucenie: Jezus przewiduje, że Jego nauka nie zostanie powszechnie przyjęta. Mówi, że Jego uczniowie będą nienawidzeni, prześladowani i odrzucani z powodu Jego imienia. Przykłady z Ewangelii Mateusza 10:22 i Jana 15:18-20 podkreślają, że odrzucenie i prześladowanie są nieodłącznym elementem bycia Jego naśladowcą.
    2. Podziały i Konflikty: Nauki Jezusa mają potencjał do wywoływania konfliktów, nawet w najbliższych relacjach rodzinnych. Fragment z Ewangelii Mateusza 10:34-36 pokazuje, że Jego przyjście przyniesie rozłamy, nie tylko pokój. Jezus nie obiecuje łatwego życia, ale mówi o konieczności podejmowania trudnych decyzji w imię prawdy.
    3. Błogosławieństwo Prześladowanych: Jezus podkreśla, że ci, którzy są prześladowani z powodu Jego imienia, są błogosławieni. W Ewangelii Łukasza 6:22, Jezus wskazuje na duchowe błogosławieństwo i nagrodę dla tych, którzy cierpią dla Jego sprawy.
    4. Wytrwałość w Wierze: Fragmenty te również podkreślają, że wytrwałość i wierność Jezusowi pomimo prześladowań prowadzą do zbawienia. Mateusz 10:22 mówi o konieczności wytrwałości do końca.

Wszystkie te punkty razem wskazują na realistyczne podejście Jezusa do ludzkiej natury i społeczeństwa. Jezus zdawał sobie sprawę, że Jego nauki będą wyzwaniem i że Jego uczniowie będą musieli stawić czoła trudnościom. Jednakże, obiecuje im także błogosławieństwo i zbawienie za ich wytrwałość i wierność.


Jakie są przyczyny odrzucenia Chrystusa i Jego nauki

    1. Niezrozumienie i Ignorancja:

   - Brak rozpoznania Boga: Jezus mówi w Ewangelii Jana 16:2-3, że prześladowania wynikają z nieznajomości Boga. Ci, którzy prześladują Jego uczniów, czynią to, ponieważ nie rozpoznali ani Ojca, ani Syna.

   - Zamknięcie na prawdę: Jezus wielokrotnie spotykał się z oporem ze strony faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy odrzucali Jego nauki, mimo cudów i znaków, jakie czynił. Podobnie jest i dzisiaj – ludzie zamykają się naprawdę, bo jest niewygodna.

    1. W czasach Jezusa była to także religijna i polityczna konkurencja:

   - Zagrożenie dla władzy religijnej: Faryzeusze, uczeni w Piśmie i kapłani widzieli w Jezusie zagrożenie dla swojej władzy i autorytetu. Jezus podważał ich interpretacje Pisma i krytykował ich hipokryzję. Dzisiaj jest to zagrożenie jakie nauka Jezusa stanowi dla współczesnych prądów liberalnych i permisywistycznych.

   - Oczekiwania mesjańskie: Wiele osób miało wyobrażenie o Mesjaszu jako politycznym wyzwolicielu, który wyzwoli Izrael spod rzymskiej okupacji. Jezus, przynosząc duchowe wyzwolenie i królestwo nie z tego świata, nie spełniał tych oczekiwań.

    1. Społeczna i kulturalna presja:

   - Konformizm: Ludzie często podlegają presji społecznej i dążą do konformizmu. Przyjęcie nauki Jezusa często wymaga przeciwstawienia się normom społecznym i kulturowym.

   - Strach przed prześladowaniem: Świadomość, że przyjęcie nauk Jezusa może prowadzić do prześladowań i odrzucenia przez społeczność, powstrzymywała i nadal powsrzymuje wielu ludzi od pójścia za Nim.

    1. Grzeszność i moralna bylejakość:

   - Grzech: Jezus wzywał do radykalnego nawrócenia i życia w zgodzie z Bożymi przykazaniami. Dla wielu ludzi przyjęcie Jego nauk oznacza konieczność zmiany życia i porzucenia grzesznych praktyk, co jest trudne do zaakceptowania.

   - Pycha i samowystarczalność: Jezus nauczał o pokorze, ubóstwie duchowym i zależności od Boga. Ludzie dumni i samowystarczalni często odrzucają te nauki, nie chcąc uznać potrzeby zbawienia i pomocy Bożej.

    1. Duchowa Walka:

   - Działanie sił zła: Jezus mówił o duchowej walce i działaniach szatana, który stara się zwieść i oddzielić ludzi od Boga. Odrzucenie Chrystusa może być wynikiem duchowej zaślepienia i działania sił zła.

    1. Trudność Nauki:

   - Wymagająca nauka: Jezus stawiał wysokie wymagania swoim naśladowcom, wzywając ich do noszenia krzyża, miłowania nieprzyjaciół i przebaczania. Te nauki były trudne do zaakceptowania i wprowadzenia w życie.

Odrzucenie Chrystusa i Jego nauk wynika więc z wielu przyczyn, które obejmują zarówno postawy indywidualne, jak i szersze konteksty społeczne, religijne i duchowe.

Co w tej sytuacji robić?

Odpowiedź na to pytanie daj sam Chrystus: „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”.


HOMILIA ALTERNATYWNA

Ciekawe spostrzeżenia

W wielu miejscach w Ewangelii mamy zanotowane podobne sceny, wyboru i posłania Apostołów czy rozesłania uczniów. Ciekawym jest, że wraz z przykazaniem głoszenia bliskości Królestwa Bożego Chrystus udziela posłanym pewnych darów, charyzmatów, władzy uzdrawiania. Ciekawym jest też fakt, że we wszystkich takich wypadkach wraz z nakazem głoszenia Słowa Bożego związana jest władza i przykazanie, a nawet nakaz wyrzucania złych duchów, uzdrawiania, leczenia, czynienia dobra, (Mt 10,1-7; Łk 10,3-11) czyli nakaz pełnienia niejako dzieł charytatywnych. To jest na pewno jakiś program duszpasterski dla całego Kościoła. I tak było w historii, że głoszenie Słowa Bożego o zbliżającym się Królestwie Bożym było związane z działalnością charytatywną. Sądzę, że warto i dzisiaj o tym nie zapominać i to nie tylko w działalności Kościoła, jako całości, ale i w działalności Jego członków, Jego przedstawicieli.

Jest też i inny szczegół warty zauważenia, a mianowicie, że wysyłając swoich uczniów Jezus, nakazuje im działać prostymi środkami, przestrzega przed bogactwem, przed pokładaniem zbytniej nadziei w bogactwie środków i w rzeczach, które mogłyby wydawać się nieodzowne. Przecież dla podróżującego i chleb jest potrzebny, i torba podróżna, i pieniądze .... A tymczasem Chrystus przestrzega swoich wysłanników przed zbytnim "obciążaniem się", przed uzależnianiem od rzeczy materialnych. On sam zresztą wcale nie przywiązywał wagi do swojego socjalnego czy materialnego statusu. "Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8,20; Łk 9,58). A jak to jest wśród współczesnych nam chrześcijan, jak to jest wśród dzisiejszych następców Apostołów?

Tak się czasami zastanawiam czy we współczesnym głoszeniu Królestwa Bożego nie odeszliśmy za daleko od tego, co Chrystus nakazywał swoim uczniom? Czy nie położyliśmy zbytnio akcentu na środkach, zapominając o celu? Co więcej, w historii Kościoła widać jednak, że to nie zasobność portfeli, wielkość zaplecza i doskonałe planowanie wraz z bogactwem środków materialnych decydowały o powodzeniu chrystianizacji, ale co innego. Warto sobie czasami o tym przypomnieć we współczesnym świecie stechnicyzowanym i nastawionym na efektowne sukcesy. Głoszenie Królestwa Bożego nie może być traktowane na równi ze sprzedażą nawet najbardziej wartościowych produktów rynkowych. Nie dokonuje się też w zależności od najlepiej przygotowanych kampanii reklamowych. Nie bogactwo środków i zaplecze materialne są przyczyną jego sukcesów. Królestwo Boże jest, jak ziarno gorczycy, jak zaczyn w cieście, jak perła znaleziona nad brzegiem morza ...

Naucz mnie Panie, że Królestwo Twoje nie opiera się na wielkich i przytłaczających środkach, ale na dobru i na głoszeniu Twojego Słowa o zbawieniu.

 



6 lipca 2024

XIV NIEDZIELA ZWYKŁA – roku B

 Wprowadzenie do Mszy Świętej:

W czasie każdej Mszy świętej mamy spotkać Chrystusa żyjącego w Słowie i w Eucharystii. Czy my jednak naprawdę w to wierzymy, czy jest to dla nas raczej jedynie nudnawe „spełnienie obowiązku”? Warto być może na początku tej Mszy tę właśnie prawdę sobie uświadomić. Jezus przychodzi do nas, jak do swoich rodaków w Nazarecie. Czy spotka się z takim samym przyjęciem; niedowiarstwem, kpiną i powątpiewaniem?

Ez 2,2-5

I wstąpił we mnie duch, i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi: Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną - są bowiem ludem opornym - przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich.

2Kor 12,7-10

Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz /Pan/ mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.

Mk 6,1-6

Jezus wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.


Jezus dziwił się ich niedowiarstwu I

Postawa mieszkańców Nazaretu jest postawą obserwowaną i dzisiaj i to na coraz większą skalę. Coraz więcej wyznawców Chrystusa okazuje nieufność, lekceważenie, znudzenie, niedowiarstwo. Coraz więcej katolików ośmiesza, a nawet kpi sobie z Chrystusa ... Nie reagujemy, czy tylko wzruszamy ramionami na prowokacje rożnej maści pseudo-artystów, czy na ośmieszanie Chrystusa i Kościoła (Ciała Chrystusa) w naszych mediach?

Jakże często możemy być świadkami reakcji w stylu „znamy cię, co nam tu będziesz banialuki opowiadał?” Odrzucamy współczesnych proroków i pasterzy ustanowionych przez Chrystusa, bo są niewygodni, bo głoszą prawdę, której przyjąć nie chcemy, bo jest zbyt wymagająca, zbyt niewygodna, za trudna. Jesteśmy ludźmi o twardym karku i zaskorupiałych sercach...

Dlaczego?

Nie chcemy słuchać, bo nie szukamy prawdy, ale zaspokojenia naszych zachcianek, bo nie szukamy życia wiecznego, ale doczesnych przyjemności.... Nie chcemy słuchać Chrystusa, bo jest niewygodny, bo nie ma nam nic do powiedzenia, bo jest niedzisiejszy, nierealistyczny, bo wymagania przez Niego stawiane są zbyt uciążliwe, zbyt dalekie od naszych oczekiwań.

Kiedyś słyszałem proboszcza, jak w swojej parafii mówił wprost do parafian: Jeśli nie mówię wam tego co chcecie usłyszeć, to nie słuchacie tego mam wam do powiedzenia. Czy nie jest i tak w moim przypadku? Czy nie słucham tego co Chrystus mam mi do powiedzenia, bo nie mówi tego co połaskocze moje uszy?

Kiedy Bóg powołał proroka Ezechiela powiedział mu wprost i ostrzegł go:

"Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg ...".

Te słowa z pierwszego czytania wydają się spełniać w osobie Jezusa, który w swoim rodzinnym mieście został zlekceważony i prawie wyszydzony, tak bardzo, że sam się dziwił niedowiarstwu swoich ziomków. Czy nie jest jednak i tak, że i dzisiaj jest On lekceważony i odrzucany w sposób bezczelny i arogancki, przez wielu ludzi? Czy nie jest i tak, że serce współczesnego człowieka zatwardziało w samouwielbieniu i samozadowoleniu? Człowiek tak bardzo uwierzył w siebie, tak bardzo zaufał swoim możliwościom i swojemu rozumowi, że Bóg jest mu już niepotrzebny, że Jezus mu przeszkadza, że mówienie o Bogu i naszych wobec Niego zobowiązaniach staje się nieznośne i wprost denerwujące. Człowiek współczesny tak bardzo zapatrzył się w siebie i swoje możliwości, że odważa się poprawiać samego Stwórcę i zarzucać Mu błędy.

Nie chce -współczesny człowiek- słuchać o swoich słabościach, nie chce aby mu przypominano jego ułomności i niedoskonałości, nie chce mieć nad sobą żadnego mistrza i Boga, bo czuje się zniewolony, zapominając, że to właśnie on sam się najbardziej zniewala ułudą wolności i anarchią samowoli. Być może dlatego i w naszych czasach tak trudno jest Jezusowi zdziałać jakikolwiek cud, bo my Mu nie wierzymy, bo powątpiewamy o Jego Boskości, bo wątpimy w Jego Zbawcze zamiary? To jest chyba przyczyna całego nieszczęścia współczesnego świata, że człowiek za bardzo zaufał sobie samemu, że w swojej pysze i zarozumiałości odrzucił i odrzuca nadal Boga z Jego Zbawczym planem, i sam szuka zbawienia w konsumpcyjnym stylu życia, w rozkoszach, w szaleńczym zaspokajaniu swoich wydumanych potrzeb, w rozrywce, w seksie, w dobrach materialnych. Człowiek przygotował sobie, w swojej pysze, swój mały ludzki raj, który stał się dla niego piekłem konsumpcjonizmu i pogoni za nierealizowalnymi mirażami i ułudami ziemskiego dobrobytu.

Marks zarzucał chrześcijaństwu, że jest ono alienujące, że odciąga ludzi od pracy na ziemi i dla ziemskich rzeczywistości, że umieszcza szczęście człowieka w nierealnych zaświatach. I cóż? Okazuje się, że to ziemskie szczęście jest nierealne, że jest nierealizowalne, że to właśnie ziemskie szczęście jest nie tylko ułudą i alienacją, ale i że pogoń za nim sprawia iż ludzie stają się dla siebie dzikimi bestiami egoizmu. A wszystko to dlatego, że człowiek w swej pysze i zarozumiałości odrzucił Jezusa, że zwątpił w Jego Zbawczą misję, że odrzucił z pogardą i lekceważeniem Tego, Który przyszedł dla zbawienia człowieka.

Naucz mnie Panie, kim naprawdę jestem i kim dla mnie jesteś Ty - Zbawiciel świata.


Homilia alternatywna

Jezus dziwił się ich niedowiarstwu II

"Posyłam cię do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili (...) To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, (...) A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną - są bowiem ludem opornym ...  " Te słowa z pierwszego czytania wydają się spełniać w osobie Jezusa, który w swoim rodzinnym mieście został zlekceważony i prawie wyszydzony, tak bardzo, że sam się dziwił niedowiarstwu swoich ziomków. Czy nie jest jednak i tak, że i dzisiaj jest On lekceważony i odrzucany w sposób bezczelny i arogancki, przez wielu ludzi? Czy nie jest i tak, że serce współczesnego człowieka zatwardziało w samouwielbieniu i samozadowoleniu? Człowiek tak bardzo uwierzył w siebie, tak bardzo zaufał swoim możliwościom i swojemu rozumowi, że Bóg jest mu już niepotrzebny, że Jezus mu przeszkadza, że przypominanie prawdziwej ludzkiej kondycji staje się nieznośne i wprost denerwujące. Człowiek współczesny tak bardzo zapatrzył się w siebie i swoje możliwości, że odważa się poprawiać samego Stwórcę i zarzucać Mu błędy.

Nie chce -współczesny człowiek- słuchać o swoich słabościach, nie chce aby mu przypominano jego ułomności i niedoskonałości, nie chce mieć nad sobą żadnego mistrza i Boga, bo czuje się zniewolony, zapominając, że to właśnie on sam się najbardziej zniewala ułudą wolności i anarchią samowoli. Być może dlatego i w naszych czasach tak trudno jest Jezusowi zdziałać jakikolwiek cud, bo Mu nie wierzymy, bo powątpiewamy o Jego Boskości, bo wątpimy w Jego Zbawcze zamiary? To jest chyba przyczyna całego nieszczęścia współczesnego świata, że człowiek za bardzo zaufał sobie samemu, że w swojej pysze i zarozumiałości odrzucił i odrzuca nadal Boga z Jego Zbawczym planem, i sam szuka zbawienia w konsumpcyjnym stylu życia, w rozkoszach, w szaleńczym zaspokajaniu swoich wydumanych potrzeb, w rozrywce, w seksie, w dobrach materialnych. Człowiek przygotował sobie, w swojej pysze, swój mały ludzki raj, który stał się dla niego piekłem konsumpcjonizmu i pogoni za nierealizowalnymi mirażami i ułudami ziemskiego dobrobytu.

Marks zarzucał chrześcijaństwu, że jest ono alienujące, że odciąga ludzi od pracy na ziemi i dla ziemskich rzeczywistości, że umieszcza szczęście człowieka w nierealnych zaświatach. I cóż? Okazuje się, że to ziemskie szczęście jest nierealne, że jest nierealizowalne, że to ziemskie szczęście jest nie tylko ułudą i alienacją, ale i że pogoń za nim sprawia iż ludzie stają się dla siebie dzikimi bestiami egoizmu. A wszystko to dlatego, że człowiek w swej pysze i zarozumiałości odrzucił Jezusa, że zwątpił w Jego Zbawczą misję, że odrzucił z pogardą i lekceważeniem Tego, Który przyszedł dla zbawienia człowieka.

Czyż nie trzeba nam pokory św. Pawła, który mówi: "Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. "? Czyż nie trzeba nam wrócić do prawdziwego spojrzenia na naszą ludzką kondycję, na nasze ludzkie słabości i uznać, że to Jezus Chrystus jest ostatecznym wzorcem człowieka i Zbawicielem? Czyż nie trzeba nam czasami po prostu uznać naszej małości i ułomności, naszej grzeszności, aby doświadczyć niezwykłego działania samego Boga?

Naucz mnie Panie, kim naprawdę jestem i kim dla mnie jesteś Ty - Zbawiciel świata.


Modlitwa wiernych

Wstęp: Do Ojca, Który posłał swego Syna Jednorodzonego dla zbawienia świata wołajmy z ufnością i prośmy o dar zrozumienia i przyjęcia Chrystusa dla nas samych i naszych bliskich

1   Za pasterzy Kościoła; Papieża, biskupów i kapłanów, aby mimo kłopotów, drwin i lekceważenia z wiarą i wytrwałością głosili Słowo Boże w porę i nie w porę, dla zbawienia wszystkich wiernych ... Ciebie prosimy,

2   Za naszą parafię i tych, którzy w niej pracują, aby z mocą świadczyli o żywej obecności Syna Bożego wśród nas ... Ciebie prosimy,

3   Za wątpiących, poszukujących i za kontestujących, za tych, którzy odchodzą, za gorszących się i za tych którzy lekceważą sobie Chrystusa i Jego przykazania, aby łaska Boża znalazła drogę do ich serc ... Ciebie prosimy,

4   Za młodzież zniechęconą i za tych, którym przedstawiono fałszywy i karykaturalny obraz Chrystusa, za ludzi dorosłych znudzonych Chrystusem i Jego nauczaniem, aby odnaleźli Jego prawdziwe oblicze ... Ciebie prosimy,

Zakończenie:

Boże Prawdo i Miłości nieskończona, pozwól nam rozpoznać i przylgnąć do Ciebie mimo ośmieszania, lekceważenia i zniechęcenia, pozwól nam podążać za Twoim Synem naszym Panem i Zbawicielem, Który z Tobą żyje i Króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg na wieki wieków. Amen

Słowo „przed rozesłaniem”:

Zazwyczaj rachunek sumienia robimy na początku Mszy świętej. Dzisiaj jednak proponuję aby każdy z nas zrobił sobie prywatny rachunek sumienia właśnie na zakończenie Mszy zadając sobie tylko jedno pytanie: „czy spotkałem dzisiaj Jezusa w Eucharystii?



4 lipca 2024

Alfabet Bożego Miłosierdzia cz. 1. – A – M



Najnowsza książka ks. Kazimierza „Mów do ludzkich sumień 4” jest dostępna w sklepiku przy wejściu głównym do kościoła NSPJ w Nowym Targu lub w zakrystii. Jest to część pierwsza dwutomowego „Alfabetu Bożego Miłosierdzia – A – M”.

Można ją też nabyć na stronie internetowej:
www.mow4.kazania.org.

Część druga „Alfabetu Bożego Miłosierdzia – N – Z” ukaże się po wakacjach.

 

Z ocen czytelników:

Najlepsza z napisanych przez Księdza książek. Nie można się oderwać od lektury, a sumienie jest nieustannie niepokojone bardzo prowokującymi pytaniami”.
SE

Jeśli chcesz żyć w błogim spokoju sumienia, nie kupuj tej książki, ale wiedz, że ominie cię niezwykła lektura”.
MA

 

Mimo niepokojących pytań, stale – jak refren – powraca myśl: jednak wszystko zależy od Bożego Miłosierdzia i mojego zaufania temu Miłosierdziu. Gdybym jakieś 10 lat temu przeczytała tę książkę zupełnie inaczej ułożyłabym moje życie”.
MJ

Mam wszystkie pięć książek z serii »Mów do ludzkich sumień«. Widać w nich wyraźnie ewolucję warsztatu pracy autora. W tej ostatniej: „Mów do ludzkich sumień 4. Alfabet Bożego Miłosierdzia cz. 1” jest on na najwyższym poziomie. Z niecierpliwością czekam na część drugą”.
CA

Zapraszam na stronę internetową:   www.mow4.kazania.org.

29 czerwca 2024

XIII Niedziela w ciągu roku – B

 Mdr 1,13-16.2:23-24

Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci. Bezbożni zaś ściągają ją na siebie słowem i czynem, usychają, uważając ją za przyjaciółkę, i zawierają z nią przymierze, zasługują bowiem na to, aby być jej działem. Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.

2 Kor 8,7-15

A podobnie jak obfitujecie we wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę, we wszelką gorliwość, w miłość naszą do was, tak też obyście i w tę łaskę obfitowali. (Nie mówię tego, aby wam wydawać rozkazy, lecz aby wskazując na gorliwość innych, wypróbować waszą miłość.) Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić. (Tak więc udzielam wam rady, a to przyniesie pożytek wam, którzy zaczęliście już ubiegłego roku nie tylko chcieć, lecz i działać. Doprowadźcie teraz to dzieło do końca, aby czynne podzielenie się tym, co macie, potwierdzało waszą chętną gotowość. A gotowość uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma.) Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach i aby nastała równość według tego, co jest napisane: Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele.

Mk 5,21-43

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości! Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko! I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.



Twoja wiara cię ocaliła ...

Dwa cudowne wydarzenia opisane w dzisiejszej Ewangelii, są podobne, a zarazem różne. Córkę Jaira Jezus uzdrawia na wyraźną prośbę ojca, kobieta, która się "dopchała" do Jezusa wydaje się być w pierwszym momencie skarcona, za to co zrobiła. W obu jednak wypadkach chodzi przecież o to samo, O WIARĘ. Kiedy Jair przychodzi do Jezusa to z wiarą, prosi Go o cud. On nie wątpi, że Jezus może uczynić rzecz niezwykłą, on jest przekonany, że Mesjasz jest Panem życia i śmierci. Podobnie i kobieta, która szuka sposobu chociażby tylko dotknięcia się Jezusa. Ona również jest głęboko przekonana, że Jezus jest Mesjaszem, który może jej pomóc. Ona wierzy i takie właśnie słowa pochwały swojej wiary od Chrystusa usłyszy. Wiara jest więc kluczem, który otwiera skarbiec łaski Bożej. Ale też ta wiara opiera się nie na irracjonalnych i niczym nieuzasadnionych przesłankach. Wystarczy bowiem uważnie przeczytać pierwsze dzisiejsze czytanie z Księgi Mądrości: "Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. (...) Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka". Już tylko ten fragment może nam pomóc zrozumieć, że Bóg, jest Bogiem Życia, że On nie chce i nie szuka śmierci, ni choroby, że z Niego życie emanuje, że w Nim jest Życie i pełnia i moc istnienia. Uzdrawiając kobietę w tłumie i wskrzeszając córkę Jaira, Chrystus nie czynił w sumie nic nadzwyczajnego. On działał zgodnie ze swą najgłębszą, Boską naturą. To tylko dla nas Jego działanie jest czymś niezwykłym, to tylko my -aby doświadczyć Jego życiodajnej mocy- musimy najpierw uwierzyć, że On jest Dawcą i Panem ŻYCIA nie śmierci.

Powiedzenie "wiara czyni cuda" nie jest bezpodstawne, bo rzeczywiście to wiara, głębokie przekonanie o Wszechmocy Bożej dokonuje cudów w naszym codziennym życiu. Można by jednak zapytać, dlaczego więc nie zawsze Pan Bóg dokonuje tych cudów dla nas? Dlaczego pozwala czasami, że droga nam osoba mimo naszej wiary umiera, że mimo naszej wiary dzieje się coś strasznego i przeciwnego -wydawać by się mogło- najgłębszej naturze Boga? No właśnie ... dlaczego? Czy nie jest tak właśnie dlatego, że nasza wiara jest mała i słaba? "Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy ... " A może nie umiemy lub nie chcemy poznać i przyjąć woli Bożej? Albo to, co dla nas wydaje się dobre, na siłę chcemy "wmówić samemu Bogu"? Rozpoznanie i przyjęcie woli Bożej, szczególnie wtedy, gdy jest ona da nas trudna i niezrozumiała wydaje się warunkiem koniecznym i niejako uniesprzeczniającym naszą wiarę. Nie ma mowy o prawdziwej i głębokiej wierze tam, gdzie nie ma najpierw uznania i przyjęcia woli Bożej, uznania, że to ostatecznie wola Boża ma się spełnić, a nie moja, tak jak modlę się w codziennej modlitwie "Ojcze nasz ... bądź wola Twoja".

Naucz mnie Panie, jak rozpoznawać i przyjmować Twoją wolę.
Naucz mnie Panie, jak wierzyć wiarą Maryi, Abrahama i Jaira.



21 czerwca 2024

XII Niedziela w ciągu roku – B

Hi 38,1-11

I z wichru Pan odpowiedział Hiobowi tymi słowami:
Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone,
gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną?
Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę.
I rzekłem: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal.

2 Kor 5,14-17

Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.

Mk 4,35-41

Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?

Tonie łódź naszego wygodnego życia.

Najpierw zauważmy, że to z inicjatywy samego Jezusa ma miejsce przeprawa na drugą stronę jeziora. To Chrystus rzekł do swoich uczniów: "przeprawmy się na drugą stronę".

Jako Syn Boży doskonale wiedział, że w czasie przeprawy będzie miała miejsce burza.
Niemniej jednak, po wejściu do łodzi najspokojniej w świecie kładzie się  spać w tyle łodzi na wezgłowiu.

Można więc zaryzykować stwierdzenie, że Chrystus zaaranżował całe to wydarzenie, aby wystawić wiarę swoich Apostołów na próbę.

Czy my obecnie nie znajdujemy się w podobnej łodzi? Łódź mojego życia jest szarpana wiatrami, bo zerwał się gwałtowny wicher i fale coraz mocniej uderzają o tę łódź, próbując ją zatopić. Wszystko się sypie i na horyzoncie widać ruinę. I wydaje się, że rzeczywiście łódź moja się topi. Może to być łódź Kościoła, łódź naszego życia społecznego, zawodowego, rodzinnego czy osobistego. Wydaje nam się, że ta łódź tonie, a ...  Jezus!?!?!? beztrosko śpi sobie gdzieś i o mnie się nie troszczy, "nic Go to nie obchodzi, że giniemy".

A może On właśnie chce wystawić naszą wiarę na próbę?

Jakże wam brak wiary ...?

Pytanie Apostołów: "Kimże właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?" jest nie tylko wyrazem lęku i zdziwienia, ale i wyrazem niezrozumienia, a w końcu rzeczywiście braku wiary, co też Jezus Apostołom wyrzuca: "Jakże wam brak wiary! " Gdyby Apostołowie wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem — Synem Bożym nie dziwiłoby ich to, co robi, fakt, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne.

Czy jednak i w nas nie ma ostatecznie tegoż samego braku wiary? Czy kiedy pytamy w sytuacjach trudnych: "A gdzież jest Bóg, dlaczego On nic nie czyni?", czyż nie wyrażamy tegoż samego braku wiary co Apostołowie? Bóg i Jego prawa, Jego dzieła, Jego przykazania są dla nas niezrozumiałe, niepojęte, są nielogiczne, czasami pozbawione sensu, a czasami nawet gorszące. Czy nie jest to ostatecznie odwołanie tego co wyznajemy w Credo: "Wierzę w Boga Wszechmogącego"? Jeśli wierzę w Boga Wszechmogącego, co więcej w Ojca, to dlaczego tak bardzo dziwi mnie, czy nawet gorszy to, co On robi, to co On ode mnie oczekuje, wymaga? Jeśli wierzę, to dlaczego się dziwię, dlaczego wątpię, dlaczego nie chcę Mu zawierzyć i zaufać? Przecież sam fakt, że On jest Bogiem Wszechmogącym, tłumaczy wszystko. Jeśli wierzę w Niego, to dlaczego nie chcę uwierzyć Jemu, że On może, że On ma prawo, że On jest naprawdę Wszechmogący? Gdybym naprawdę wierzył w Boga i wierzył Bogu, wtedy nic by mnie nie, ani nie dziwiło, ani nie gorszyło, ani nie przerażało, ani nie wywoływało mojego oburzenia, czy zniechęcenia.

Hiob z pierwszego czytania jest wzorem takiej właśnie wiary. W najtrudniejszych momentach swego życia on zawierzył Bogu do końca i bezgranicznie. On zaufał Bogu i nic go ani nie dziwiło, ani nie gorszyło, ani nie zniechęcało, bo wiedział, że Bóg może wszystko. A ja zadaję zdziwione pytania: "Kimże On jest?". A ja tylko twierdzę, że wierzę w Boga, ale żyję tak, jakby On nie istniał, twierdzę, że jestem wyznawcą Chrystusa, ale żyję po swojemu i to, czego Chrystus ode mnie wymaga, wydaje mi się nierealne, niemożliwe, przeciwne mojej naturze ... I tenże Chrystus stawia mi słuszny zarzut: "Jakże ci brak wiary".

Panie spraw, abym nie tylko teoretycznie wierzył w Ciebie,
ale także, abym wierzył Tobie.
Homilia alternatywna

Żyjemy w czasach burz

Nieporozumienia w rodzinie, kłopot ze znalezieniem uczciwej i zapewniającej godziwe utrzymanie pracy, polityczne i ekonomiczne szwindle i kanty w kraju, europejskie i międzynarodowe konflikty i problemy; Ukraina i problemy emigracyjne, wzrost terroryzmu i zagrożenie ze strony fundamentalistów islamskich, niepewność jutra, co najmniej kontrowersyjne ideologie i eksperymenty socjologiczne, wzrost liczby zachorowań na raka, wzrastająca ilość wypadków samolotowych i drogowych, alarmistyczne wieści o nieodwracalnych i katastroficznych zmianach klimatycznych, ekscytujące i bardzo często jedynie sensacyjne doniesienia z Watykanu ... i można by tę listę wydłużać w nieskończoność. Oglądanie TV i śledzenie portali internetowych przygnębia, frustruje, doprowadza do bezsilnej złości czy zniechęcenia, a nawet depresji. Ludzie są widocznie coraz bardziej nerwowi i aroganccy ..., a kto nie chce zwariować, nie ogląda TV i nie czyta gazet.

To wszystko prowadzi nieuchronnie do jednego i wcale nie przesadzonego stwierdzenie: ŻYJEMY W CZASACH BURZ. I jak Apostołowie w łodzi na jeziorze chcielibyśmy zawołać: "Boże, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" Wydaje nam się bowiem, że Bóg gdzieś śpi, że nie interesuje się naszym życiem, Kościołem, swoimi uczniami. Wydaje się nam, że Bóg nas opuścił, że o nas zapomniał, że świat się powolutku wali w gruzy, a Boga to nie obchodzi.

Tylko czy tak naprawdę jest? Czy rzeczywiście to wszystko wina Pana Boga, obojętnego na nasze kłopoty? Czy nie jest tak, że my wszyscy jakoś dołożyliśmy do tego ręki naszą obojętnością, chciwością, arogancją, egoizmem, niemoralnością? Czy nie jest tak, że przypominamy sobie o Bogu jedynie w chwilach trudnych i kryzysowych, zgodnie z polskim przysłowiem: "jak trwoga, to do Boga"? Czy nie należałoby zwracać się jednak Niego słowami "Jezu ufam Tobie" ustawiczne, a nie tylko w chwilach burz?

Zróbmy mały, prywatny rachunek sumienia i powiedzmy sobie uczciwie: "czemu traktuję Boga tylko jak kamizelkę ratunkową, jak ostatnią deskę ratunku" żyjąc na co dzień według własnego widzimisię i własnej, egoistycznej moralności?

Skoro chcę, aby Bóg traktował mnie poważnie i troską, to może czas najwyższy, abym i ja potraktował Boga poważnie, a nie tylko jak zapasowe koło w bagażniku?


Materiały do homilii ...

Łódź Piotrowa obrazem Kościoła
Fale i wichry – co widzimy dzisiaj?
Dlaczego krytykują Kościół?
Polecam artykuł na stornie: https://opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/Salij/skad-bierze-sie-antykatolicka-alergia
Co się dzieje z Kościołem?
Jedni wyskakują – apostazja, żeby się razem z Kościołem nie utopić
Inni – jak apostołowie panikują …
Wizja Jana Bosko


Uczniowie, przerażeni, obudzili Go: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”. Jezus wstał, rozkazał wichrowi i jezioru: „Milcz, ucisz się”. I nastała głęboka cisza. Potem rzekł do uczniów: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zaś zlękli się bardzo i mówili: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Łódź Piotrowa obrazem Kościoła

Ta łódź na wzburzonym jeziorze jest symbolem współczesnego Kościoła. Kościół, jak łódź Piotrowa, płynie przez wzburzone wody świata, napotykając na różne burze i niebezpieczeństwa. Jest to obraz naszej wspólnoty, która mimo trudności, zmierza ku wieczności. Nasza wiara jest często wystawiana na próbę, jak w tej scenie na jeziorze.

Fale i wichry – co widzimy dzisiaj?

Dzisiejszy świat pełen jest wichrów i burz, które atakują Kościół. Zmagamy się z różnymi formami kryzysu: moralnym, duchowym, a także zewnętrznymi atakami. Media, kultura masowa, a często także polityka, wywierają presję na Kościół, próbując podważyć jego autorytet i misję.

Dlaczego krytykują Kościół?

O. J, Salij rozpoczyna artykuł od stwierdzenia:

Kościół to pięć razy be: „bezduszny, bezczelny, bogaty, bezideowy i bezkarny” – tak mówi przekonana o swojej nieomylności – działaczka laicka. Sądzę, że autorka tej tezy byłaby oburzona, gdyby ktoś jej zarzucił, że posługuje się językiem nienawiści i hejtu. Przecież jej chodzi tylko o to, żeby ludzie uświadomili sobie prawdę o tej budzącej wstręt i pogardę instytucji, jaką jest Kościół.

O. J. Salij odwołuje się następnie do książki pt. „Obezwładniony olbrzym”, niemieckiego psychiatry Manfred Lütza. Sytuację Kościoła we współczesnych mediach próbuje on opisać językiem psychoanalizy i stwierdza: „Jeśli uważnie przypatrzeć się tej antykatolickiej alergii to źródłem wydaje się frustracja, że urządzając świat tak, jakby Boga nie było, tak zwany człowiek współczesny pełnego szczęścia na tej ziemi jednak nie osiąga. A przecież Kościół mógłby wyciszyć się z mówieniem o Bożych przykazaniach, mógłby mniej przypominać o poszanowaniu życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci oraz o tym, że „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”.

Wielu z nas zadaje sobie pytanie: dlaczego Kościół jest tak często krytykowany? Jak wskazuje o. Jacek Salij w artykule „Skąd bierze się antykatolicka alergia?”, przyczyny są różnorodne. Kościół staje w opozycji do dominujących trendów społecznych, broniąc wartości moralnych i prawdy Ewangelii. Ta niezłomność budzi sprzeciw tych, którzy pragną życia bez moralnych ograniczeń i duchowych zobowiązań.

W swoim artykule analizuje zjawisko antykatolickiej alergii, niechęci wobec Kościoła i jego nauczania. Główne przyczyny tej niechęci są wieloaspektowe:

Moralna Niezłomność: Kościół broni wartości, które są często w sprzeczności z liberalnym podejściem do życia. Współczesny świat promuje swobodę moralną, a Kościół przypomina o konieczności życia zgodnego z nauczaniem Chrystusa, co budzi opór.

Wierność Tradycji: W świecie, który ceni nowości i zmiany, Kościół pozostaje wierny tradycji. Ta wierność jest postrzegana jako zacofanie i brak elastyczności, co prowadzi do krytyki.

Sprzeciw wobec Relatywizmu: Kościół odrzuca relatywizm moralny, co oznacza, że istnieją niezmienne prawdy moralne. W świecie, gdzie wszystko jest względne, taka postawa budzi sprzeciw i niechęć.

Krytyka Niewygodnych Prawd: Kościół nie boi się mówić o grzechu, nawróceniu i konieczności moralnej odnowy. Współczesny człowiek często nie chce słyszeć takich prawd, co prowadzi do odrzucenia i krytyki Kościoła.

Sztucznie rozdmuchiwane skandale

Niestety, w tym kontekście, istnieją również skandale wewnątrz Kościoła, które są nie tylko rzeczywiste, ale także sztucznie rozdmuchiwane przez media i przeciwników Kościoła, aby osłabić jego autorytet. Zdarzają się przypadki nadużyć, które są wykorzystywane jako argumenty przeciwko całemu Kościołowi, choć dotyczą one jednostkowych sytuacji. Media często powiększają te skandale, ukazując je jako powszechne i systemowe, co prowadzi do zniekształconego obrazu Kościoła.

Również sztucznie rozdmuchiwane skandale i systemowy hejt stają narzędziem w rękach tych, którzy chcą osłabić wpływ Kościoła na społeczeństwo. Używają ich, aby podważyć zaufanie wiernych i zniechęcić ludzi do praktykowania wiary. Kościół jest oskarżany o hipokryzję i brak moralności, co staje się bronią w walce przeciwko niewygodnej rzeczywistości Kościoła, który wciąż głosi prawdę Ewangelii.

Co się dzieje z Kościołem?

W obliczu tych burz i kryzysów, niektórzy wierni, jak uczniowie w łodzi, panikują. Są tacy, którzy decydują się na apostazję, wierząc, że opuszczenie Kościoła jest jedynym sposobem na uniknięcie „utonięcia” razem z nim. Inni trwają, ale ich wiara jest słaba, pełna lęku i niepewności.

Wizja Jana Bosko

Święty Jan Bosko miał wizję, która jest niezwykle aktualna i inspirująca dla nas dzisiaj. Widzi on Kościół jako wielki statek, otoczony przez mniejsze łodzie, atakowany przez wrogów. Pomimo gwałtownych ataków, statek ten płynie dalej, niezatapialny dzięki swej wierze i opiece Maryi.

Wizja ta, znana jako "Sen o dwóch kolumnach", jest szczegółowym obrazem symboliki Kościoła w burzliwych czasach. W śnie tym, Jan Bosko widzi wielką łódź, która jest sterowana przez papieża, otoczoną przez wiele wrogich łodzi. Próbują one zatopić łódź Kościoła za pomocą książek, broni i różnych środków. Te wrogie łodzie symbolizują różne herezje, ideologie i ataki, które próbują osłabić lub zniszczyć Kościół.

W tym trudnym momencie, gdy łódź Kościoła wydaje się być na skraju zatonięcia, dwa wielkie filary wyłaniają się z morza. Na jednym z nich znajduje się figura Maryi, a na drugim Najświętszy Sakrament. Papież, prowadząc statek, kotwiczy go między tymi dwoma filarami, a wrogie łodzie zostają rozproszone i zatopione. Pokazuje to, że nawet w najcięższych burzach, Kościół znajdzie stabilność i ochronę w wierze w Chrystusa obecnego w Eucharystii oraz w oddaniu Matce Bożej.

W chwilach kryzysu i burz, przypomnijmy sobie słowa Jezusa: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Jezus jest z nami w łodzi naszego życia i Kościoła. On ma moc uciszyć każdą burzę. Naszym zadaniem jest ufać Mu i trwać w wierze, nawet w obliczu największych trudności. Wizja św. Jana Bosko przypomina nam, że nasza nadzieja i siła tkwią w Chrystusie i Maryi. Niech nasze serca będą pełne pokoju, wiedząc, że Jezus jest Panem nawet nad wichrem i jeziorami naszego życia. Amen.