25 grudnia 2021

Niedziela w Oktawie Bożego Narodzenia - Uroczystość Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa

 Syr 3,2-6.12-14

Albowiem Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy swej będzie wysłuchany. Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce. Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie.

Kol 3,12-21

Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z [całym swym] bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko [czyńcie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego. Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha.

Łk 2:41-52

Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.

Niedziela Świętej Rodziny

Maryja i Józef wiele nie rozumieli co działo się w ich życiu. Moment Zwiastowania, Narodziny Jezusa, ucieczka do Egiptu i życie w obcym kraju, przeprowadzka do Nazaretu to wszystko musiało być nie tylko wielkim zaskoczeniem ale i wielka niewiadoma.

Z pewnością te wszystkie okoliczności mogły powodować wzajemne pretensje I nieporozumienia. Mogły doprowadzić do kłótni, krytykowania jeden drugiego aż wreszcie do pomniejszenia wzajemnej miłości I jej straty.

Tak się jednak nie stało. To wszystko jeszcze bardziej umocniło ich związek. A codzienne życie opływało w szczęściu pomimo tylu niewiadomych.

Stało się to dlatego ze Maryja i Józef byli ludźmi głębokiej wiary i modlitwy.

Dzisiejsza niedziele pokazuje nam że wiara także powinna być najważniejszym czynnikiem w rozwiązywaniu kłopotów i niewiadomych w naszych rodzinach.

Modlitwa powinna stać się instrukcja obsługi odpowiadająca na pytanie – jak dobrze wypełnić zadanie bycia matka i ojcem, zona i mężem.

Jeśli wiara i modlitwa obecne będą w naszych domach, obecny będzie także Chrystus. A gdzie jest Chrystus tam zawsze jest miłość I zrozumienie. Bo taka rodzina staje się rodzina wybrana, Rodzina Święta. Czego w dzisiejszym dniu życzymy naszej parafii i naszym rodzinom.

Święto Świętej Rodziny – 30 grudnia 2016

Homilia

Oczywistym truizmem jest stwierdzenie, że rodzina jest dzisiaj polem największej walki i zmagań. A przecież truizmu tego trzeba być świadomym i trzeba go powtarzać, bo wydaje się, że tak wiele rodzin, albo nie jest tego świadomych, albo całkowicie to lekceważy. O rodzinę toczy się walka pomiędzy siłami Dobra i siłami ciemności i zła. I trzeba być naprawdę ślepym żeby tego nie widzieć. Różnego rodzaju polityczne ideologie i pseudo-naukowe teorie próbują nam -nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi- wmówić, że rodzina to coś innego niż ojciec, matka i dzieci. Mówi się o rodzinach monogamicznych i poligamicznych, mono-seksualnych i poli-seksualnych i homoseksualnych, o rodzinach patriarchalnych i matriarchalnych, o rodzinach zastępczych i niepełnych, o związkach partnerskich i rodzinach patchworkowych, czyli takich w których zgodnie żyją byli małżonkowie, ich obecni partnerzy oraz dzieci z tych związków. Mówi się o wielorakich zadaniach i rolach rodzin, o ich funkcjach i dysfunkcjach ... A to wszystko w imię otwartego umysłu dla osobistych racji każdego i wszystkich, dla rzekomej tolerancji dla różnorodności. Ciekawe tylko, że np. prawa bankowe i rynkowe nie znoszą tolerancji dla różnorodności i nie szanują osobistych racji każdego i wszystkich. Ciekawe tylko, że prawa rynkowe są raczej restryktywne i służą jedynie interesom i pomnażaniu bogactw już nadmiernie bogatych głosicieli „open society”.

I tylko Kościół przypomina, że rodzina jest dziełem Bożym i obrazem samego Boga (Rdz 1,27). A wszelkie eksperymenty na rodzinie kończą się katastrofą i krzywdą wielu ludzi, a najbardziej dzieci, które latami, a nieraz i do końca życia nie umieją sobie poradzić ze zranieniami i skaleczeniami z dzieciństwa. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że manipulacje i eksperymenty w dziedzinie życia rodziny to jak próby manipulacji w matematyce i udowadnianie -wbrew zdrowemu rozsądkowi- że 2+2 czasami równa się wprawdzie 4, ale czasami lepiej jest jak równa się 6.5, a czasami najlepiej zagłosować demokratycznie i wybrać „lepsze” rozwiązanie.

Niestety tylko niewielu chce tego słuchać, oskarżając Kościół o demagogię, o zacofanie i brak tolerancji, o życie w średniowieczu i uparte trwanie w niemodnych i niepostępowych przekonaniach. Za całym tym modernistycznym, pseudo postępowym, genderowskim i pseudonaukowym bełkotem nie stoi jednak ani nauka, ani troska o rodzinę, o współmałżonka czy dzieci, ale zwykły, brutalny egoizm i pogoń za spełnianiem najbardziej wyuzdanych i perwersyjnych zachcianek. Nie liczy się w tym ani prawda, ani dobro, ani racje moralne, a jedynie zachcianki tych, którzy najgłośniej krzyczą i wprowadzają demagogiczne argumenty. Ale co jest w tym najbardziej smutne i przerażające to fakt, że wielu chrześcijan nie tylko daje się tym demagogiom uwieść, ale próbuje nawet udowadniać, że jest to jak najbardziej zgodne z nauczaniem Chrystusa, Który przecież kocha wszystkich, i nie potępia nikogo.

Oczywiście że słowa z pierwszego dzisiejszego czytania: „Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci. Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce...” w uszach zwolenników multi-culti brzmią jak nieprzyjemny zgrzyt. Szkoda tylko, że nie chcą oni widzieć tych setek tysięcy ludzi pokaleczonych i poranionych, szkoda, że zapominają o wszystkich katastroficznych efektach tych eksperymentów.

Niedziela Świętej Rodziny, Rodziny Bożej jest po pierwsze doskonałą okazją do refleksji nad kondycją rodziny ludzkiej, nad zagrożeniami i niebezpieczeństwami jakie jej zagrażają. Ale jest też okazją do zobaczenia jak wygląda nasza, konkretna rodzina, jakie w niej pojawiają się niebezpieczeństwa i jak im zaradzić. I nie wolno się dać omamić najmodniejszym nawet ideologiom i najbardziej „ludzkim i tolerancyjnym” demagogiom, bo znamy z niedalekiej przeszłości do czego doprowadzili rzekomi „obrońcy uciśnionych” w totalitarnych systemach XX wieku, próbując wprowadzać nowe i rewolucyjne idee społeczne i moralne. Goły okiem widać jakie są efekty najmodniejszego obecnie trendu multi-culti i nie trzeba być wytrawnym socjologiem czy znawcą psychologii głębi, żeby zobaczyć że społeczeństwa „postępowego” zachodu umierają, właśnie dlatego, że eksperymenty przeprowadzane na rodzinie doprowadziły do katastroficznej sytuacji demograficznej.

Pod koniec sierpnia br. nowojorski „Gatestone Institute” opublikował wyniki szerokich badań demograficznych. Według ich rezultatów, właśnie w roku 2015 ilość zgonów w Unii Europejskiej przekroczyła ilość urodzin, po raz pierwszy w nowoczesnej historii tego kontynentu. Co ciekawe, Europa jest kontynentem najbardziej zdrowym i wolnym od wojen, katastrof i epidemii, które w przeszłości tak bardzo dziesiątkowały populację europejskich krajów. Dzisiaj Europa -dzięki eksperymentom demograficznym i socjologicznym- doszła do progu auto-eksterminacji. A jest to bezpośredni efekt nie czego innego, jak właśnie eksperymentów z rodziną, ale i bezpośrednich działań eksterminacyjnych w rodzaju aborcji czy eutanazji. Ale co jest jeszcze ciekawsze, to fakt że mimo iż w tejże Unii Europejskiej w roku 2015 urodziło się tylko 5,1 milionów dzieci a zmarło 5,3 milionów ludzi to w całości populacja Europy wzrosła z 508,3 milionów do 510,6 milionów. Według Instytutu, nie wróży to nic innego jak bardzo szybkie i bardzo radykalne zmiany cywilizacji dla całego kontynentu. Katolicka czy chrześcijańska cywilizacja Europy zostanie w sposób dramatyczny w ciągu najbliższych 50 – 70 lat zastąpiona przez coś zdecydowanie innego.

Mówiąc w sposób najbardziej szeroki, "komuś" zdecydowanie zależy na wytępieniu chrześcijaństwa i to do korzeni. A najlepszym sposobem na to jest zniszczenie właśnie rodziny, stworzonej przez Boga na początku i ustanowionej fundamentem ludzkiej egzystencji. I nie mam tu na myśli wcale ani polityków (oni są tylko marionetkami w ręku tego "kogoś") ani imigrantów. Nieprzyjaciel wie, że zniszczenie rodziny doprowadzi do zniszczenia całej ludzkości.

Rodzino z Nazaretu bądź naszą obroną i wzorem naszego rodzinnego życia.


Czcij ojca swego i matkę swoją

Staroświecko i prawie nierealnie brzmią słowa czwartego przykazania i słowa dzisiejszych czytań mszalnych. "Żony bądźcie poddane mężom. Mężowie miłujcie swoje żony. Dzieci bądźcie posłuszne swoim rodzicom ... rodzice niech nie zaniedbują swoich dzieci." Jak wygląda dzisiaj sytuacja rodziców i dzieci w wielu rodzinach? Czy to dzieci czczą i szanują rodziców, czy jest raczej odwrotnie? A jak układają się relacje małżeńskie, między mężem i żoną? Czy jest tam wzajemny szacunek, zrozumienie, miłość, pokora?

Jechałem kiedyś zatłoczonym autobusem. Większość pasażerów stała. Ja też, a obok mnie starsze kobiety i mężczyźni. Na siedzeniu obok jechała matka z kilkuletnim malcem, który oczywiście zajmował jedno miejsce. Nikt nie ośmielił się poprosić tej matki o wzięcie dzieciaka na kolana i zwolnienie miejsca dla kogoś starszego. Jakby jednak tego było mało, dziecko dla zabawy i ze złośliwą przyjemnością kopało siedzącą naprzeciwko kobietę. Kiedy ta w końcu zwróciła uwagę matce dziecka, matka odpowiedziała z wyraźną złością w głosie: "Ja wychowuję swoje dziecko bezstresowo i nie będę go karcić publicznie! A jak pani się nie podoba, to może się pani przesiąść gdzie indziej." Takich i tym podobnych przypadków można by mnożyć.

Rozpieszczane, rozkapryszone dzieciaki, nieznośne zadufane w sobie i zarozumiałe brzdące, niegrzeczna, wulgarna i ordynarna młodzież ... A skąd się to wszystko bierze? Chyba z księżyca spada? Bezstresowe, nowoczesne wychowanie dzieci. Bezkonfliktowe, wolne, i nowoczesne małżeństwa, w których nie brakuje niczego poza wzajemnym szacunkiem i miłością. Miał rację wieszcz kiedy mówił: "Taka Rzeczypospolitej przyszłość, jakie młodzieży chowanie." Miał rację Prymas Tysiąclecia, kiedy podkreślał i napominał: "Przyszłość Kościoła i przyszłość Polski w rodzinach się kształtuje. Kto rządzi rodziną, ten rządzi krajem." A kto rządzi rodziną dzisiaj? Biznes, pieniądze, pogoń za dobrobytem, za przyjemnością ... za luksusem. I jakie są tego efekty? Samobójstwa, ucieczki z domu, degeneracja, frustracje, dzieci, które mając rodziców zabieganych, nie mają nikogo ... kto je kocha ...Dzieci - psychiczne i życiowe kaleki, rozpieszczone i niekochane, mające wszystko i nie mające nikogo. Żony opuszczone i samotne, mężowie przemęczeni i rozdrażnieni: "Czego oni jeszcze ode mnie chcą, przecież mają wszystko?"

I na to wszystko odpowiedź Świętej Rodziny. Warto zadumać się na chwilę nad tym przykładem i porównać nasze rodziny z Rodziną Jezusa, Maryi i Józefa. Warto zrobić rodzinny rachunek sumienia. Może dzisiejsze niedzielno-świąteczne popołudnie będzie do tego dobrą okazją? Może mniej będzie rozwodów, nieszczęść i problemów w rodzinach jeśli wzorcem dla rodzinnego życia nie będą głupiutkie amerykańskie filmiki, którymi bezmyślnie zalewa nas telewizja, ale właśnie Święta Rodzina?


Holy Family Sunday

“Why were you searching for me? Did you not know that I must be in my Father's house?

But they did not understand what he said to them”.

Mary and Joseph didn’t understand much about what was going on in their life since the visit of the Archangel Gabriel. Since the moment of the Annunciation, followed by the nativity of Christ in a very strange and unusual environment, the threat from King Herod, their hasty escape into Egypt, their new life in a strange country, and then finally their move back to Nazareth, Mary and Joseph must have been very confused. All of these events must have been for them a kind of surprise and a big shock, as well as moments of constant questioning: “What the heck is going on with our life?”

Certainly, all those circumstances could have been a cause of mutual frustration and misunderstanding. All this could cause quarrels and mutual criticisms, grudges, resentments and bitterness. This Family was really going through very serious difficulties in their life. And yet they didn’t finish in a disaster, in a divorce, in any kind of bitterness and mutual accusations. It was rather the opposite - a strengthening and intensification of their mutual love, mutual understanding and closeness in their family life. Despite of all the difficulties and problems, despite the fact that they were a very poor family, without means and without a future (from the human point of view), despite the fact that they were living a very basic and austere life, they didn’t end up in resentment and mutual hostility. Why? It was certainly because of the fact that Mary and Joseph were people of constant prayer and deep faith, but also because of the fact that Jesus was constantly with them. They were living in the constant presence of Jesus. Can you imagine what could happen with and in our families if we allowed Jesus to be present in our daily life?

Today’s Feast of the Holy Family shows us that faith and prayer have to be the most important elements of our family life. Our families are in trouble; our contemporary families are in deep jeopardy just because we do not allow Jesus to be present in them. Our faith, prayer, and the presence of Jesus in our families is restricted or limited to the scarce moments of Sunday Mass, or perhaps even less.

Prayer is supposed to become our daily companion and the source of answers for our questions: how to solve the problems, how to be a good father and good mother, a good husband and a good wife.

If faith and prayer are present in our homes, if Christ is present in our families, we can face the most difficult moments and the most challenging situations in our life and be sure that we will stay united and victorious throughout all harsh and ruthless moments of contemporary life. Where Christ is, there will be mutual understanding, love, strength and building up of our family life. Our family then, following the example of the Holy Family of Nazareth, will truly become the Family of God..

And this is exactly what we, the pastors of this parish, wish sincerely to all FAMILIES today on the Feast of the Holy Family , the patron of our Parish: My OUR parish be composed of Holy Families, following the example of the Holy Family of Nazareth.

 

17 grudnia 2021

IV Niedziela Adwentu – C

 Pierwsze czytanie                                                             Mi 5, 1-4a

Mesjasz będzie pochodził z Betlejem
Czytanie z Księgi proroka Micheasza.

To mówi Pan:
A ty, Betlejem Efrata,
najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich.
Z ciebie wyjdzie Ten,
który będzie władał w Izraelu,
a pochodzenie Jego od początku,
od dni wieczności.
Przeto Pan wyda ich aż do czasu,
kiedy porodzi, mająca porodzić.
Wtedy reszta braci Jego powróci
do synów Izraela.

I powstanie, i będzie ich pasterzem mocą Pana,
przez majestat imienia Pana Boga swego.
Będą żyli bezpiecznie, bo Jego władza rozciągnie się
aż do krańców ziemi.
A On będzie pokojem.

Oto słowo Boże.

Psalm responsoryjny
Ps 80 (79), 2ac i3b. 15-16. 18-19  (R.: por. 4)

Refren: Odnów nas, Boże, i daj nam zbawienie.

2  Usłysz, Pasterzu Izraela, *
Ty, który zasiadasz nad cherubinami.
3  Wzbudź swą potęgę *
i przyjdź nam z pomocą.

Refren.

15       Powróć, Boże Zastępów, *
wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl.
16       I chroń to, co zasadziła Twoja prawica, *
latorośl, którą umocniłeś dla siebie.

Refren.

18       Wyciągnij rękę nad mężem Twojej prawicy, *
nad synem człowieczym,
którego umocniłeś w swej służbie.
19       Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie, *
daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili.

Refren.

Drugie czytanie                                                            Hbr 10, 5-10

Chrystus przychodzi spełnić wolę Ojca
Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia: Chrystus przychodząc na świat mówi:
« Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało;
całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie.
Wtedy rzekłem: Oto idę. W zwoju księgi napisano o Mnie, abym spełniał wolę Twoją, Boże ».
Wyżej powiedział: « Ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzech nie chciałeś i nie podobały się Tobie », choć składa się je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: « Oto idę, abym spełniał wolę Twoją ». Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.

Oto słowo Boże.

Śpiew przed Ewangelią                                                      Łk 1, 38

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Oto Ja, służebnica Pańska,
niech mi się stanie według twego słowa.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ewangelia                                                                       Łk 1, 39-45

Maryja jest Matką oczekiwanego Mesjasza
+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

« Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana ».

Oto słowo Pańskie.

Błogosławiona jesteś między niewiastami ...

Pełna pokory i prostoty jest posługa Maryi, bezpretensjonalna i naturalnie ludzka. Ona sama jest pełna pokory, bezpretensjonalna i naturalnie ludzka. Może, dlatego właśnie tak bardzo nas zaskakuje i szokuje Jej osoba? Bóg nie chce od nas nadzwyczajnych ofiar, darów, całopaleń. On obdarzył nas wzajemną życzliwością, serdecznością, dał człowiekowi człowieka, dał mu matkę, dał mu przyjaciół, a jakby tego wszystkiego było mało dał mu jeszcze i swojego Syna, Boga-Człowieka. Maryja umie przyjmować i umie dawać, rozumie, przyjmuje i daje w sposób naturalny i może również, dlatego "błogosławiona jest między niewiastami?"

Jej wybranie, chociaż całkowicie darmowe i będące wyrazem Bożej Łaski nie jest przecież bez Jej współpracy Ona z Łaską Bożą umie współpracować w pełni. Ona tę Łaskę Bożą pomnaża swoją współpracą, pokorą, naturalnością. Nie bez przyczyny jest nazywana drugą Ewą. Może taki właśnie był człowiek przed grzechem pierworodnym, naturalnie dobry i uczynny? Ale jest Ona błogosławiona i dlatego, że jest Matką, dlatego, że nosi w sobie błogosławiony Owoc ... Ale będąc Matką, wybraną, wyróżnioną, ubogaconą przez Boga w tak niezwykły sposób nie przestaje być człowiekiem, kobietą czułą i troskliwą, usłużną i życzliwą.

Jakże wiele możemy się od Niej nauczyć, pokory, cierpliwości, serdeczności, życzliwości, ludzkiej prostej i zwyczajnej dobroci...

Ale komu na tym dzisiaj zależy? Kto się tym dzisiaj przejmuje? Przecież to takie staroświeckie, niemodne a nawet niebezpieczne... być dobrym! I być może dlatego, my czasami czujemy się zażenowani, zakłopotani dobrocią innych, a i sami wstydzimy się być dobrzy?


IV Niedziela Adwentu 2012

Święta tuż, tuż. W naszych domach przygotowania idą pełną parą. My już też jesteśmy prawie gotowi.

Bo już jutro będziemy celebrować największe święto, jakim jest pojawienie się nowego życia. Bóg stanie się członkiem naszej rodziny ludzkiej. To odległe wydarzenie, jakie miało miejsce w Betlejem wyryło w każdym z nas szczególny znak.

Od wczesnych lat naszego dzieciństwa te dni raczej przywołują na pamięć tylko dobre i ciepłe wspomnienia. Śnieg, szopka, odwiedziny najbliższej rodziny, smakołyki na stole i choinka, prezenty. Ale już dziś wiemy, że te wszystkie elementy są nic nie warte dopóki nie uwierzymy, że Bóg przychodzący w tym małym Człowieku jest w tym wszystkim najważniejszy. A to jest bardzo trudne.

Bo przecież, jako ludzie materialni żyjący w tym świecie mamy przygotować miejsce dla Kogoś, kogo tak naprawdę nie znamy fizycznie.

Nie będziemy Go mogli dotknąć, przytulić, porozmawiać.

A, żeby tego było mało, Bóg wybiera nas abyśmy przez swoją wiarę i życie dali odczuć innym ze Jezus jest Zbawicielem. Aby On przez nas dotykał, przytulał i rozmawiał.

Czy to możliwe?

Jeśli kolejne święta spędzimy tylko przy stole, telewizorze i wśród najbliższych to nie jest możliwe.

Potraktujmy narodziny Chrystusa tak jak traktują rodzice i najbliżsi pojawienie się nowego członka rodziny. Znajdźmy czas, aby pobyć przy tym dziecku, cieszyć się nim. To z pewnością będzie to pierwszy krok do tego, aby nauczyć się Go kochać i nauczyć się Jego obecności.

Zafundujmy, więc sobie w tym roku wyjątkowy prezent.
Chrystusa, który niech stanie się naszym domownikiem
Chrystusa i Jego obecność w naszym domu i w naszym życiu.


Fourth Sunday of Advent - Year C

Christmas is almost at the gate.

In our homes virtually everything is ready. We have prepared what is needed for celebrating this feast in a lovely and beautiful way.

We are also most probably ready.

Tomorrow is Christmas Eve.  We will be celebrating the most beautiful and appealing feast of the new life. God will become a member of our human family. This historical fact which took place in Bethlehem two thousand years ago, is even now, two millennia later, a special and extraordinary sign. A sign of God's love and unalterable decision to invite everybody to join Him in heaven.

Since our childhood days, we remember only the good and warm things which happened in our lives.

Beautiful Christmas trees, colourful and bright decorations, snow, crèche, visiting members of our family, relatives, specially prepared food, presents and carols … all this is somehow connected with Christmas.

But, we know that all these elements are secondary and nonessential, as long as we do believe that God coming to us in this Divine Baby is the most important reason for the season. And let us be frank, it is difficult.

We aren't becoming sentimental and emotional in celebrating Christmas, but rather cold and dry in keeping Christ in Christmas.

It is difficult because we, the citizens of the twenty first century, have to prepare a place in our daily life for somebody whom essentially we don’t know. We are not able to touch him, to talk with him, to see him. Moreover, God is choosing us to be the witnesses to His Son. He would like to touch others, and be heard by others through us, through the intermediary of our lives. It is because He chose us as His disciples, as His witnesses. Is it possible?

Obviously, if we pass this time of Christmas at the table or in front of the TV screen it will be impossible to be the witnesses to the newborn Christ. We will be celebrating a jolly feast, but we will not get anything deeper from Christmas.

Let us rather see the celebration of the nativity of Christ as a mystery of the new life, a birth of a new member of our family, as a birthday of our Best Friend. Let us find a little bit more time for our families, for God, for prayer, for adoration, just for being human. Let us learn how to see Him in our daily life, how to see His presence in those who are in need, in the normal, even the smallest events of our daily life.

We can give to ourselves the best present, the best gift. We can receive Christ into our life, into our families, into our homes and schools, and into our hearts.

And this is the Birth of God, the Birth of Christ in me.

10 grudnia 2021

III Niedziela Adwentu – C

 Pierwsze czytanie                                       So 3, 14-18a

Bóg jest wśród swojego ludu

Czytanie z Księgi proroka Sofoniasza.

Wyśpiewuj, Córo Syjońska,
podnieś radosny okrzyk, Izraelu!
Ciesz się i wesel z całego serca,
Córo Jeruzalem!
Pan oddalił wyroki na ciebie,
usunął twego nieprzyjaciela:
król Izraela, Pan, jest pośród ciebie,
już nie będziesz bała się złego.
Owego dnia powiedzą Jerozolimie:
« Nie bój się, Syjonie!
Niech nie słabną twe ręce! »
Pan, twój Bóg jest pośród ciebie,
Mocarz, który daje zbawienie.
On uniesie się weselem nad tobą,
odnowi swą miłość,
wzniesie okrzyk radości,
jak w dniu uroczystego święta.
Oto słowo Boże.

Psalm responsoryjny     Iz 12, 2-3. 4bcd. 5-6  (R.: 6)

Refren: Głośmy z weselem, Bóg jest między nami.
2  Oto Bóg jest moim zbawieniem, *
będę miał ufność i bać się nie będę.
Bo Pan jest moją mocą i pieśnią, *
On stał się dla mnie zbawieniem.

Refren.

3  Wy zaś z weselem czerpać będziecie wodę *
ze zdrojów zbawienia.
4  Chwalcie Pana, wzywajcie Jego imienia, †
dajcie poznać Jego dzieła między narodami, *
przypominajcie, że wspaniałe jest imię Jego.

Refren.

5  Śpiewajcie Panu, bo uczynił wzniosłe rzeczy, *
niech to będzie wiadome po całej ziemi.
6 Wznoś okrzyki i wołaj z radości, mieszkanko Syjonu, *
bo wielki jest pośród ciebie, Święty Izraela.

Refren.

Drugie czytanie                                                Flp 4, 4-7

Pan jest blisko

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.

Bracia:

Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech wasza łagodność będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem.

A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

Oto słowo Boże.

Śpiew przed Ewangelią                                     Iz 61, 1

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Duch Pański nade mną,
posłał mnie głosić dobrą nowinę ubogim.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ewangelia                                                         Łk 3, 10-18

Jan Chrzciciel przygotowuje przyjście Chrystusa

+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Gdy Jan nauczał, pytały go tłumy:
« Cóż więc mamy czynić? ».

On im odpowiadał: « Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni ».

Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: « Nauczycielu, co mamy czynić? ».

On im odpowiadał: « Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono ».

Pytali go też i żołnierze: « A my, co mamy czynić? »

On im odpowiadał: « Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie ».

Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: « Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym ».

Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

Oto słowo Pańskie.

Najważniejsze pytanie: "co mam czynić?"

Czas Adwentu to czas ustawicznego nawoływania: "Pan jest blisko, przygotujcie drogi dla Pana, prostujcie dla Niego ścieżki waszego życia". W tę trzecią niedzielę tegorocznego Adwentu Jan zwraca się z bardzo konkretnymi radami, jak to czynić, jak przygotować drogi dla Pana.

Św. Jan Chrzciciel, człowiek bardzo niewygodny, człowiek który nie boi się głosić prawdy niepopularnej, człowiek którego jednak sam Bóg wybrał, aby "przygotował drogę Panu", staje przed nami z bardzo jasnym i zdecydowanym przesłaniem:

- bądź uczciwy,

- nie szukaj swego,

- nie wyzyskuj innych,

- nie wynoś się,

- nie sądź że twoje złe czyny ujdą uwadze Najwyższego,

- nie myśl tylko o życiu doczesnym,

- wiedz, że wszystko, co robisz zostanie ostatecznie osądzone,

- wiedz, że za mną idzie ten, Który "plewy spali w ogniu nieugaszonym."

Jana obawiał się nawet król Herod i nadal obawiają się go ci, którzy są przy władzy ale i ci, których życie jest dalekie od prawdy, dalekie od uczciwości. Jan jest naprawdę niewygodny i niektórzy najlepiej wymazaliby z Ewangelii wszystkie wzmianki o tym niewygodnym proroku stojącym na pograniczu obu Testamentów. Jego wołanie i bezkompromisowe głoszenie prawdy nie może się podobać delikatnym, "tolerancyjnym" i przewrotnym ludziom XXI wieku.

Jakże klarowne i ponadczasowo jasne, przejrzyste i otwarte jest nauczanie Jana Chrzciciela.

  • kto ma za dużo niech się podzieli,
  • kto sprawuje jakikolwiek urząd niech go nie nadużywa, niech się nie wynosi
  • kto jest żołnierzem niech będzie ludzki w swoim zawodzie i niech się nie znęca nad nikim.

Cóż więcej dodać do tego nawoływania? Jakoś sam (nawet podświadomie) czuję, że te zdecydowane słowa Jana Chrzciciela są prawdziwe, że są uczciwym postawieniem sprawy. Ale jednocześnie czuję, że one odnoszą się także do mnie, że w moim życiu nadal wiele jest spraw, które powinny być uporządkowane według ponadczasowych i prawdziwych słów Jana Chrzciciela.

Ludzie tamtych czasów wyczuwali w nim człowieka wielkiego formatu i z prostotą pytali: "co mamy czynić?" A Jan dawał bezpośrednie i jasne odpowiedzi. Nie szukał ani swojej chwały, ani popularności, nie był politycznie poprawny, nie obawiał się ani krytyki ani prześladowania i mówił to co miał mówić, a nie to czego chcieli słuchać ludzie pokrętni. On miał przygotować ludzkie serca na spotkanie z Panem. On głosząc prawdę miał przygotować naród wybrany na spotkanie z prawdą. On i dzisiaj ma nas przygotować na spotkanie z nadchodzącym Bogiem.

A co się zmieniło od czasów Jana Chrzciciela? Bogaci są coraz bogatsi i coraz bardziej chciwi, urzędnicy i politycy coraz bardziej aroganccy i zachłanni, żołnierze coraz bardziej bestialscy, kłamcy coraz bardziej bezczelni, złodzieje coraz bardziej nienasyceni, … i tylko Jana Chrzciciela głoszącego odważnie moralne prawdy ... BRAK, albo jeśli nawet jest, to słuchać go nie chcemy, bo mówi nam rzeczy, których słuchać nie chcemy, bo świerzbią nas uszy, bo my mamy nasz własny sposób na życie, bo prawda jest dla nas zbyt trudna, bo zbyt wiele wymaga, bo żyjemy w nowoczesnym świecie, gdzie tak wiele (a nawet wszystko) ulega zmianie, dostosowaniu i uwspółcześnieniu.

Gdyby św. Jan Chrzciciel stanął między nami dzisiaj, czyż nie powtórzyłby tych samych słów co dwa tysiące lat temu? A my stale dopytujemy się: „Co mamy czynić?” i oczekujemy na jakieś nadzwyczajne wskazówki i instrukcje. Spodziewamy się, że złagodzi swoje nauczanie, że będzie głosił nam raczej miałką, nijaką i sentymentalną "pseudo-miłość" tolerującą wszelkiego rodzaju ludzkie grzechy, słabości a nawet zboczenia. Po co? Czegóż nam więcej potrzeba do życia uczciwego niż realizacji prostych, jasnych i prawdziwych słów Jana? Czegóż nam więcej potrzeba niż prostoty i uczciwości w życiu codziennym?

A gdyby przyszli do niego współcześni politycy, senatorowie, posłowie, ministrowie …., biznesmeni, ludzie robiący karierę, a i my księża ??? Co by nam powiedział? Czy nie byłoby tak jak za tamtych czasów, że głos Jana był bardzo często jedynie głosem wołającym na pustkowiu? Niewielu go słuchało! (...) I nadal niewielu go nie słucha …, bo mówi rzeczy niewygodne, bo "straszy" ogniem nieugaszonym, bo jest fanatykiem i fundamentalistą, bo my wiemy lepiej niż on, posłany przez Boga, bo my wiemy lepiej niż nawet sam Syn Boży, bo drażnią nas jego proste i uczciwe słowa.

A co się w końcu stało z Janem? I jakie są losy tych, którzy jak on, ośmielają się być „głosem wołającym na pustkowiu„? Niewielu chciało Jana słuchać i niewielu jest i dzisiaj takich, którzy chcą słuchać współczesnych proroków. Zresztą prorok, to zawsze ktoś, kto jest niewygodny, bo zawraca głowę, przeszkadza żyć dostatnio i spokojnie, bo czepia się i szuka dziury w całym. Jan niepokoił sumienia i nadal niepokoi, a tego nikt nie lubi … NIKT …

Kto w czasach Jana „przygotował ścieżki dla Pana?" Ubodzy, zapomniani, odrzuceni, niechciani, wyśmiani …, ale jednak pokorni i uznający swoją grzeszność i małość, ludzie pogardzani przez "sprawiedliwych, doskonałych, zarozumiałych, wielkich i pewnych siebie". I do nich przyszedł Chrystus, nie do bogatych i pewnych siebie, nie do zarozumiałych i pysznych, nie do zadufanych we własne siły i możliwości i nie do tych, którzy szukali własnego komfortu i wygody. I nie inaczej będzie i tym razem … Cieszcie się i radujcie ubodzy i chorzy, pogardzani i odrzuceni, wyrzutki społeczne, niedorajdy życiowe, cieszcie się i radujcie nieudacznicy i biedacy, którzy nie umiecie się urządzić, … bo do was przychodzi Pan ubogi i pokorny, w stajni narodzony, bezdomny i biedny syn cieśli! Ten, który jednak jest potężny, który chrzci Duchem Św. i ogniem i Który odda każdemu według uczynków jego… I to jest właśnie dobra nowina dla was, dla tych których do głosu się nie dopuszcza, dla was, którzy nie macie żadnych praw w społeczeństwie cwaniaków. Cieszcie się i radujcie! Pan jest blisko. Maranatha!


Homilia starsza

Cóż mamy czynić ?

Jakże klarowne i ponadczasowo jasne, przejrzyste i otwarte jest nauczanie Jana Chrzciciela. Kto ma za dużo niech się podzieli, kto sprawuje jakikolwiek urząd niech go nie nadużywa, kto jest żołnierzem niech będzie ludzki w swoim zawodzie i niech się nie znęca nad nikim. Cóż więcej dodać do tego nawoływania? Co się zmieniło od czasów Jana Chrzciciela? Bogaci są coraz bogatsi i coraz bardziej chciwi, urzędnicy coraz bardziej aroganccy i zachłanni, żołnierze coraz bardziej bestialscy, kłamcy coraz bardziej bezczelni, złodzieje coraz bardziej nienasyceni, ... Gdyby św. Jan Chrzciciel stanął między nami dzisiaj czyż nie powtórzyłby tych samych słów co 2000 lat temu? A my stale dopytujemy się: "Co mamy czynić?" i oczekujemy na jakieś nadzwyczajne wskazówki i instrukcje. Po co? Czegóż nam więcej potrzeba do życia uczciwego niż realizacji prostych i jasnych słów Jana?

A gdyby przyszli do niego współcześni politycy, senatorowie, posłowie, ministrowie ...., biznesmeni, ludzie robiący karierę, a i my księża ??? Co by nam powiedział? Czy nie byłoby tak jak za tamtych czasów, że głos Jana był jedynie głosem wołającym na pustkowiu? Nikt go nie słuchał! I nadal nikt go nie słucha ...

A co się w końcu stało z Janem? I jakie są losy tych, którzy jak on ośmielają się być "głosem wołającym na pustkowiu"? Nikt Jana nie chciał posłuchać i nikt nie chce słuchać współczesnych proroków. Zresztą prorok to zawsze ktoś, kto jest niewygodny, bo zawraca głowę i przeszkadza żyć dostatnio i spokojnie, czepia się i szuka dziury w całym. Jan niepokoił sumienia i nadal niepokoi, a tego nikt nie lubi ... nikt ...

Kto "przygotował ścieżki dla Pana"? Ubodzy, zapomniani, odrzuceni, pogardzani, niechciani, wyśmiani ... I do nich przyszedł Chrystus, nie do bogatych i pewnych siebie, nie do zarozumiałych i pysznych, nie do zadufanych we własne siły i możliwości i nie do tych którzy szukali własnego komfortu i wygody. I nie inaczej będzie i tym razem ... Cieszcie się i radujcie ubodzy i chorzy, pogardzani i odrzuceni, wyrzutki społeczne, niedorajdy życiowe, cieszcie się i radujcie nieudacznicy i biedacy, którzy nie umieliście się urządzić, ... bo do was przychodzi Pan ubogi i pokorny, w stajni narodzony, bezdomny i biedny syn cieśli! Ten, który jest jednak potężny, który chrzci Duchem Św. i ogniem i odda każdemu według uczynków jego... I to jest właśnie dobra nowina dla was, dla tych których do głosu się nie dopuszcza, dla was, którzy nie macie żadnych praw w społeczeństwie cwaniaków. Cieszcie się i radujcie! Pan jest blisko. Maranatha!

7 grudnia 2021

08.12. Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

 Rdz 3,9-15

Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś? Niewiasta odpowiedziała: Wąż mnie zwiódł i zjadłam. Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę.

Ef 1,3-6. 11-12

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu - my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie.

Łk 1,26-38

W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, . Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga, bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.

Czy czcimy boginię?

Dlaczego Kościół Katolicki nie pozwala na święcenia kapłańskie kobiet, a jednocześnie czci Maryję? Czy kult Maryjny w Polsce nie przybiera form idolatrii? Czy przypadkiem nie kładziemy zbyt przesadzonego akcentu na rolę Maryi w dziele Zbawienia? Jaki jest w końcu stosunek Kościoła katolickiego do roli i miejsca kobiety w Kościele i w społeczeństwie? Takie i tym podobne pytania można mnożyć. Wszystkie święta maryjne jakie mamy w kalendarzu liturgicznym (a jest ich sporo) podkreślają na pewno jedno: Bóg chcąc zbawić człowieka wybrał najbardziej ludzką drogę do człowieka, drogę przez człowieka, przez Maryję. Bóg narodził się między ludźmi w najbardziej ludzki sposób, obierając sobie za Matkę właśnie kobietę, Maryję. Ale jednocześnie droga człowieka do Boga prowadzi przez Maryję lub raczej może być uskuteczniona właśnie z Nią, z Maryją, wybraną spośród ludzi. Idziemy do Boga mając u boku Matkę, która nas do Chrystusa niezawodnie prowadzi. Ten wybór ma wiele konsekwencji i może być zrozumiany jedynie w Boskiej perspektywie. Zapowiedziany już "u początków" w Księdze Rodzaju, głoszony przez proroków i wspominany przez św. Łukasza w dzisiejszej Ewangelii, jest realizacją Bożych planów i Bożej drogi do człowieka. Jest jednocześnie najlepszym drogowskazem na drodze człowieka do Boga. Słowa Maryi "Fiat mihi secundum verbum tuum" pozostaną na pewno dla wszystkich pokoleń niedoścignionym wzorcem, a jednocześnie zachętą do naśladowania Tej, Która w pokorze i uległości wobec woli Bożej stała się Matką wszystkich dzieci Bożych.

Nie, na pewno nie czcimy bogini! Na pewno nie uprawiamy idolatrii! Czcimy i szanujemy Matkę, Która pokazuje nam najlepszą drogę do Chrystusa, Która w swej pokorze i bezgrzeszności, wierze i zaufaniu sama jest najwspanialszym Dzieckiem Bożym. Nie czcimy bogini, nie uprawiamy idolatrii. Jedna spośród nas, przez Boga wybrana nadal pośród nas pozostaje, nie jako kapłanka, nie jako bogini, ale właśnie jako Matka. Może to jest najpiękniejsze powołanie kobiety i jej najwspanialsza samorealizacja?

A dlaczego Kościół nie święci kobiet? Na to pytanie mogę odpowiedzieć również pytaniem: A dlaczego Jezus nie uczynił swojej Matki kapłanką, ale wybrał dwunastu mężczyzn? Na pewno nie dlatego, że nie chciał się narażać współczesnym. W tylu innych sprawach się naraził ... Może chciał nam pokazać, że powołanie kobiety inaczej się realizuje i inne ma wymiary? Tylko, że my tego nie rozumiemy, bo przecież zawsze i we wszystkim chcemy poprawiać samego Pana Boga. A co nam z tego wychodzi...?


Niepokalanie Poczęta

Dzisiejsze święto jest upamiętnieniem dogmatu ogłoszonego przez papieża Piusa IX w dniu 8 grudnia 1854 roku. Papież w konstytucji apostolskiej Ineffabilis Deus ex cathedra (czyli nieomylnie) oznajmia: „ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia, na podstawie szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego — została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną, i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć”.

Zgodnie z tym orzeczeniem Najświętsza Maryja Panna została poczęta w ciele swej matki w sposób cudowny, w łasce uświęcającej i od chwili swojego poczęcia została zachowana od wszelkiej zmazy i konsekwencji grzechu pierworodnego. Dokonało się to dzięki uprzedzającej łasce Wszechmogącego Boga, który dla Niej wybrał taki właśnie, niepokalany sposób poczęcia. Bóg mógł tego dokonać i dokonał, i nie ma w tym żadnej logicznej sprzeczności.

Samo pojęcie „niepokalane poczęcie”, jako i kult Maryi Niepokalanej nie zostało wprowadzone przez papieża. Choć Pismo Święte nie mówi o Niepokalanym Poczęciu Maryi, to przekonanie o tym, że Matka Jezusa została poczęta bez grzechu pierworodnego, istniało na długo przed ogłoszeniem dogmatu. Za uzasadnienie biblijne tego dogmatu służą słowa archanioła Gabriela "pełna łaski", skierowane do Maryi podczas zwiastowania. Według teologów katolickich pokazują one, że w jej duszy nie ma miejsca na grzech, skoro jest wypełniona łaską Boga. W Kościele rzymskokatolickim niepokalane poczęcie Najświętszej Maryi Panny było czczone już w XV w. Ten popularny wśród wiernych kult skłonił papieża Piusa IX do rozesłania w 1849 roku listów do wszystkich biskupów, by rozpoznać jak szeroka i głęboka jest pobożność i wiara w Niepokalane Poczęcie oraz by zapytać, czy księża oraz lud pragną ogłoszenia dogmatu. Stosunkiem 546 do 56 głosów biskupi poparli dogmat.

Jakie są konsekwencje teologiczne dogmatu o Niepokalanym Poczęciu? Otóż jest to centralny dogmat maryjny wypływający z dogmatu o Bożym Macierzyństwie. Skoro bowiem Maryja, jako Matka Jezusa Chrystusa, Matka Syna Bożego została zachowana od grzechu i od chwili poczęcia cieszy się pełnią Łaski Uświęcającej, to i jej życie (w pełni łaski) jest życiem w pełni pogrążanym, zanurzonym w Bogu, oddanym Bogu całkowicie. Nie ma w Jej życiu miejsca na grzech słabość, egoizm, niewierność, czy negację Bożej woli. Jej więc odpowiedź „Fiat mihi secundum Verbum Tuum” jest przykładem tej całkowitej i doskonałej współpracy z Bogiem. Cieszy się Ona ustawiczną obecnością Boga w swoim życiu, Jego oglądaniem już tu na ziemi, co jest oczywiste, bo przecież jest Matką Syna Bożego i Boga ogląda codziennie bez ograniczeń. Nie ma w Niej wątpliwości, nie ma cienia niedowierzania, czy zniechęcenia. Ale też to zachowanie od grzechu i od konsekwencji grzechu pierworodnego ma głębiej idące znaczenie.

Jakie są, bowiem -dla innych ludzi- konsekwencje grzechu pierworodnego? W dalszej części dzisiejszego pierwszego czytana z Księgi Rodzaju mamy:

Do niewiasty Bóg powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą».

  • Maryja jest od tego wolna

Ona, jako dziewicza Matka, nie wzdycha i nie kieruje swych pragnień ku mężowi, on nad Nią nie panuje. Ona nie rodzi w bólach. Jej macierzyństwo nie jest macierzyństwem porównywalnym z kobietami, które rodzą ze wszystkimi konsekwencjami grzechu pierworodnego. Jej Macierzyństwo jest zachowane od konsekwencji grzechu pierworodnego, Jej Macierzyństwo jest święte, tak jak i całe Jej życie.

Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: „Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść – przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (Rdz 3,16-19)

  • Maryja jest od tego wolna

Ona nie musi cierpieć fizycznie, w trudzie zdobywać pożywienia, chorować, umierać... naturalną konsekwencją dogmatu o Niepokalanym Poczęciu jest dogmat o Wniebowzięciu ogłoszony przez papieża Piusa XII w 1950 roku. Nie jest wolna od niedogodności życia codziennego, ale nie są one -jak dla innych- karą, ciężarem, czy uciążliwością. Nie cierpi fizycznie, chociaż cierpi psychicznie i duchowo wraz ze swoim Synem w czasie Jego konania na krzyżu, ale to cierpienie nie jest karą za grzech, ani konsekwencja grzechu pierworodnego, jest cierpieniem (tak jak i w przypadku Jezusa) odkupieńczym. Dlatego pojawia się nowy Jej tytuł: „coredemptrix” i proponowany w związku z tym nowy, piąty dogmat maryjny o „Maryi Współodkupicielce”.

Do Maryi odnoszą się w sposób najdoskonalszy także słowa drugiego dzisiejszego czytania:

„ … w Chrystusie, bowiem Bóg wybrał Maryję przez założeniem świata, aby była święta i nieskalana przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył dla siebie, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył w Umiłowanym. W Nim Maryja dostąpiła udziału, z góry przeznaczana zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli po to, aby istniała ku chwale Jego majestatu” (por. Ef 1,3 nn). I Maryja istnieje ku chwale Majestatu Bożego.

Czyż Bóg w swej Wszechmocy nie mógł tego uczynić dla Matki swojego Syna? Czyż nie mógł Jej obdarzyć tymi łaskami, które przygotowuje dla nas w życiu przyszłym, po zmartwychwstaniu?

A swoją drogą, kiedy się tak dogłębnie przemyśli nauczanie i dogmaty Kościoła, to układają się one w niezwykle zborną i logiczną całość. I nie ma w tym nic dziwnego, bo wiara nie jest anty racjonalna, czy alogiczna, bo za nią stoi Najwyższy Rozum, objawiający się w sposób całkowicie rozumny, chociaż czasami trudny do pojęcia dla naszego małego, zdeprawowanego rozumu.

 

4 grudnia 2021

II Niedziela Adwentu – C

 Ba 5,1-9

Złóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Oblecz się płaszczem sprawiedliwości, pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego! Albowiem Bóg chce pokazać wspaniałość twoją wszystkiemu, co jest pod niebem. Imię twe u Boga na wieki będzie nazwane: Pokój sprawiedliwości i chwała pobożności! Podnieś się, Jeruzalem! Stań na miejscu wysokim, spojrzyj na Wschód, zobacz twe dzieci, zgromadzone na słowo Świętego od wschodu słońca aż do zachodu, rozradowane, że Bóg o nich pamiętał. Wyszli od ciebie pieszo, pędzeni przez wrogów, a Bóg przyprowadzi ich niesionych z chwałą, jakby na tronie królewskim. Albowiem postanowił Bóg zniżyć każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypać do zrównania z ziemią, aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana. Na rozkaz Pana lasy i drzewa pachnące ocieniać będą Izraela. Z radością bowiem poprowadzi Bóg Izraela do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem. Odpis listu, wysłanego przez Jeremiasza do tych, którzy jako niewolnicy mieli być uprowadzeni przez króla babilońskiego do Babilonu, by im oznajmić, co mu Bóg polecił.

Flp 1,3-6. 8-11

Dziękuję Bogu mojemu, ilekroć was wspominam - zawsze w każdej modlitwie, zanosząc ją z radością za was wszystkich - z powodu waszego udziału w [szerzeniu] Ewangelii od pierwszego dnia aż do chwili obecnej. Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa. Albowiem Bóg jest mi świadkiem, jak gorąco tęsknię za wami wszystkimi [ożywiony] miłością Chrystusa Jezusa. A modlę się o to, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości, [nabytym] przez Jezusa Chrystusa ku chwale i czci Boga.

Łk 3,1-6

Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.

Głos wołającego na pustkowiu

Czasami mam wrażenie, że we współczesnym świecie głos Kościoła, to właśnie "głos wołającego na pustkowiu", głos, którego nikt nie słucha, głos a raczej krzyk rozpaczy i ostrzeżenia, który przez wielu jest lekceważony. Kościół stale i ustawicznie przypomina i nawołuje: "przygotujcie drogi dla Pana, prostujcie ścieżki waszego życia, czyńcie je przejrzystym i klarownym, uczciwym i pełnym miłosierdzia". Wszystkie papieskie encykliki i apostolskie podróże, są takim właśnie głosem nawołującym do nawrócenie, do przemiany, do metanoi. Tylko, kto zwraca na to uwagę, kto poważnie i dosłownie traktuje nawoływanie Kościoła? Pochłonięci doczesnymi sprawami i interesami, zanurzeni w codzienności po uszy, nie mamy nieraz czasu lub sił, aby się w to wołanie Kościoła wsłuchać, aby go z refleksją przyjąć i przemyśleć. Albo jeszcze częściej, słysząc i rozumiejąc to nawoływanie, odrzucamy je jako niemodne, przestarzałe, idealistyczne, konserwatywne, średniowieczne, klerykalne, zacofane, nieżyciowe, ... itd., itp. Papieskie pielgrzymki, po okresie radosnego i patetycznego uniesienia powszednieją, wrażenia się zacierają, uniesienie mija, a życie zostaje, najczęściej takie jakie było.

Takie Janowe nawoływanie: "prostujcie ścieżki waszego życia", jest zawsze wymagające, zawsze stwarza sytuację napięcia, konieczność rewizji życia, czasami niewygodnie uwiera i staje się jak kolec, który wbił się w palec i dokucza swoją uciążliwą obecnością. Najlepiej więc nie zwracać na to nawoływanie uwagi, najlepiej przechodzić obok obojętnie, z uśmieszkiem lekceważenia i pobłażania: "o takie gadanie dla dewotek". Tylko, że problem pozostaje, moje życie nadal czeka na zmianę, na odrodzenie, na nawrócenie. Nadal mam jednak coś do naprawienia, nadal parę spraw w moim życiu domaga się wyprostowania ...

A Pan kiedyś przyjdzie. Nie w słodkim i kiczowatym bożonarodzeniowym obrazku, ale rzeczywiście i z mocą! A moje drogi nie są nadal proste i ścieżki mojego życia nadal pogmatwane... CZY ZDĄŻĘ to wszystko jeszcze wyprostować ?!?!



2 Niedziela Adwentu – rok C

Wyobraźmy sobie taką sytuację.

Dostajemy możliwość przeprowadzenia kampanii reklamowej na rzecz wiary i religii.

W najbliższym czasie możemy udać się do marketów, szkół i innych obiektów użyteczności publicznej, aby przypomnieć ludziom kim był i nadal jest Jezus Chrystus. Aby zaświadczyć o swojej wierze.

Ale czy nie jest to zbyt ryzykowny pomysł?

Wydaje się że tak.

Bo po pierwsze, niestety nie będziemy mieli do zaproponowania atrakcyjnych świątecznych promocji, a jedynie stary odgrzewany co roku produkt. W dodatku w opakowaniu sprzed 2000 lat.

Po drugie. Prawdopodobnie trudno byłoby nas do tego pomysłu przekonać. Choć pewnie wielu z nas poparłoby tą akcję to jednak rozmaite zajęcia stałyby się przeszkodą. Inni znowu być może wstydziliby się tak oficjalnie ujawniać swoją wiarę. Ale nawet jeśli udałoby się nam zebrać grupę ludzi i pójść mówić o Chrystusie to z pewnością znikoma ilość ludzi by nas usłyszała. Obecność głosicieli Jezusa Chrystusa na ulicy okazałaby się szaleńczym pomysłem.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że Bóg jest szczelnie zamknięty w pancernym tabernakulum, a wiarę najwygodniej wyznaje się w murach kościoła. Nie bez przyczyny więc w tak nakreślonej rzeczywistości staje przed nami Jan Chrzciciel i mówi: "Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie".

Nawrócić się, ale po co?

Czy po 20 wiekach te słowa mają jeszcze sens? Przecież Jezus w naszym życiu jest obecny, przecież co najmniej 2 razy w roku każdy z nas robi ten najważniejszy krok w zbliżeniu się do Boga – nawraca się w konfesjonale.

Nawrócić się, ale po co?

Przecież słowa te pokazują naszą grzeszność i bałagan życiowy, wskazują na Tego, którego mam kochać ponad życie i jemu to życie podporządkować.

Nawrócić się, ale po co ?

Odpowiedz może być tylko jedna: By zakochać się w Bogu. I w stanie tego miłosnego uniesienia zrobić dla Niego wszystko. Przede wszystkim – nawrócić się.

Czy w tegorocznym adwencie słowa Jana Chrzciciela znowu nas nie przekonają? Czy dalej będziemy zwlekać i czekać na lepszą okazję do nawrócenia?

Second Sunday of Advent – Year C

Let us just imagine a following situation. You got a possibility of organizing a huge marketing operation. You have unlimited financial means and possibilities, but you have to organize the promotion or marketing of faith or religion. You can go wherever you wish, to the schools, molls, public places, halls, shops and theaters just wherever you wish to say only one fundamental truth: "who was and constantly is Jesus Christ? The main object of the marketing is Jesus Christ.

But, an immediate question arises: Is it not too risky? It seems to be not a very good idea, not at all.

Firstly because, you will have none of the very attractive promotions and new products to offer, rather the old stuff, repeated for last 2 thousand years. Packaging is also rather not very attractive, since it is mainly composed by 10 commandments and some old fashioned moral teaching which seems to be not very popular.

Secondly it seems to be a difficult task to get your attention. Many will rather say: "I have too much to do and too much to care for, so I don’t have time for this kind of operation". Others will be rather too shy or intimidated to publicly speak about their faith. Even if we can find a group of volunteers who will be able to go and to perform this kind of marketing company, the effects could be somewhat mediocre, because who would like to listen to, who will be interested at all in this, Gospel message? The presence of the disciple of Christ preaching His Good News on the streets and in the public places will be intimidating or even offending and finally this idea will be classified as a fiasco and too idealistic to be performed in our laicised world.

We get used to the situation that God is tightly closed in the tabernacle and the most comfortable way of expressing our faith is on Sunday in the church and not in our daily life.

And in today's Gospel John the Baptist in a very simple but straightforward (direct) way is calling

"Prepare the way of the Lord,

make straight his paths.

Every valley shall be filled

and every mountain and hill shall be made low.

The winding roads shall be made straight,

and the rough ways made smooth,"

Prepare the way of the Lord, but what for? Do these words have any sense and meaning 20 centuries later? What does it mean "Make straight the paths of your life"?

Is Jesus not present in my life? Don’t I come for the Mass every Sunday (o, maybe almost every Sunday)? Do I not convert twice a year during Advent and Lent penitential services, confessing sincerely my sins? Do I need more? What for do I have to convert or to change my life? If I seriously admit that I need a conversion is it not to admit that I am living a messy and disordered life.

What for do I have to convert or to change my life if I think it is good, comfortable and fitting me perfectly?

The answer for this question is only one: I have to convert from my style of live and accept the way of Christ because I cannot and will not save myself, because He is the Saviour and the Redeemer and without Him I am unable to reach Heaven. I have to "make the crocked way of my life make straight", because otherwise they will lead me nowhere. I have to fill our every valley of my greediness and to level every mountain of my pride, because otherwise my selfishness and my pride will devour and destroy me. I have to convert because only Christ is able to liberate me from the slavery of sins. Without Him I can do nothing.

26 listopada 2021

I Niedziela Adwentu – C

 Jr 33,14-16

Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy wypełnię pomyślną zapowiedź, jaką obwieściłem domowi izraelskiemu i domowi judzkiemu. W owych dniach i w owym czasie wzbudzę Dawidowi potomstwo sprawiedliwe; będzie wymierzać prawo i sprawiedliwość na ziemi. W owych dniach Juda dostąpi zbawienia, a Jerozolima będzie mieszkała bezpiecznie. To zaś jest imię, którym ją będą nazywać: Pan naszą sprawiedliwością.

1Tes 3,12-4.2

A Pan niech pomnoży liczbę waszą i niech spotęguje waszą wzajemną miłość dla wszystkich, jaką i my mamy dla was; aby serca wasze utwierdzone zostały jako nienaganne w świętości wobec Boga, Ojca naszego, na przyjście Pana naszego Jezusa wraz ze wszystkimi Jego świętymi. A na koniec, bracia, prosimy i zaklinamy was w Panu Jezusie: według tego, coście od nas przejęli w sprawie sposobu postępowania i podobania się Bogu - jak już postępujecie - stawajcie się coraz doskonalszymi! Wiecie przecież, jakie nakazy daliśmy wam przez Pana Jezusa.

Łk 21,25-28. 34-36

Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on, bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie, więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym.

I niedziela Adwentu 2021

Życie, jakim obecnie żyjemy, życie w stałym napięciu i niepewności jutra spowoduje w końcu, że coraz więcej ludzi będzie zapadać na depresje, choroby lękowe i różnego rodzaju schizofrenie i choroby nerwowe.” – wyczytałem na portalu medycznym.

Jeden z czołowych lingwistów i filozofów języka Noam Chomsky powiedział:

Większość populacji nie rozumie, co się naprawdę dzieje. I nawet nie ma pojęcia, że nie rozumie.” A co się dzieje??? Hm … tylko ci, którzy nie chcą wiedzieć, nie wiedzą.

I to już się dzieje. W okresie pandemii (wg. oficjalnych danych Światowej Org. Zdrowia) nastąpił u dzieci i młodzieży wzrost chorób psychicznych o 60%, a depresji i stanów lękowych u dorosłych o 30%. W samej Polsce w ub. roku wystawiono z tytułu zaburzeń psychicznych 1,5 mln zaświadczeń lekarskich na łączną liczbę prawie 28 mln dni absencji chorobowej. 8 milionów obywateli naszego kraju cierpi na różnego rodzaju problemy i zaburzenia psychiczne. To jest prawie jedna czwarta Polaków. W naukowych czasopismach pojawiają się alarmujące tytuły: „Niepokojące dane: wzrost przypadków depresji i zaburzeń nerwowych.

Coś naprawdę – powiedzmy – „ciekawego” się dzieje w naszym „nowym, wspaniałym świecie” – jak nazwał go Aldous Huxley w powieści napisanej w 1931 roku.

Nowy wspaniały świat na naszych oczach staje się rzeczywistością, ale większość jest przekonanych, że takie tezy to jedynie teorie spiskowe i sianie zamieszania.

A w Ewangelii dzisiejszej czytamy bardzo mocne słowa:

Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte.” [Łk 21,26]

We wtorek minionego tygodnia Chrystus mówił:

Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”. [Łk 21,11]

W środę w tej samej ewangelii czytaliśmy:

Podniosą na was ręce i będą was prześladować … A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich.” [Łk 21,19]

Cały 21 rozdział Ewangelii wg. Św. Łukasza jest zapowiedzią rzeczy raczej przerażających i niepokojących. Czy Chrystus nas straszy? Czy jest zwolennikiem i siewcą „teorii spiskowych”? Czy chce pogłębić stan naszego zagubienia, przygnębienia i stresu?

Chrystus w swoim nauczaniu jest przede wszystkim uczciwy i Prawdomówny, bo jest Prawdą i „po to się narodził, aby dać świadectwo prawdzie” (jak mówi liturgia Słowa poprzedniej niedzieli Chrystusa Króla).

Chrystus na pewno nie próbuje nas straszyć, ani wywoływać paniki. Nie tworzy katastroficznych scenariuszy filmowych obliczonych na podnoszenie adrenaliny u widzów. Nie jest też „foliarzem”, ani oszołomem czy „płaskoziemcem” sztucznie wywołującym panikę i podniecenie.

Ale też nie próbuje nas także sztucznie uspakajać i nie twierdzi, że wszystko to są tylko teorie spiskowe. To, co mówi ma głębokie znaczenie i niezwykłą wagę, bo mówi to po to, aby nam powiedzieć coś więcej, coś o wiele ważniejszego:

Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, (rozrywek i zabaw) żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask.

I dodaje:

A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.

My, w naszym postrzeganiu i ocenie rzeczywistości opieramy się na skąpych i niepełnych obserwacjach, na czasami (rzekomo) naukowych faktach (ostatnio – niestety – dosyć mocno naciąganych). Chrystus, – Który jest Królem Wszechświata – zna tę rzeczywistość znacznie lepiej, głębiej i pełniej. Jego słowa i ostrzeżenia nie są obliczone na sensację i ekscytacje.

Celem Jego wypowiedzi i ostrzeżeń jest zbawienie każdego z nas.

Pięknie ujmuje to włoski kandydat na ołtarze Sługa Boży Ks. Dolindo Ruotolo, kiedy mówi:

Wszystko w naszym życiu – od wypadania włosów na twojej głowie począwszy, a na twojej śmierci skończywszy – wszystko zależy całkowicie od Boga. Absolutnie nic nie dzieje się bez Jego świętej woli. A Jego wolą jest zbawienie każdego z nas.

Jako potwierdzenie tej idei można przytoczyć słowa Chrystusa z Łukaszowej Ewangelii:

U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone.

Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.” (Łk 12,7)

Tegoroczny Adwent, który właśnie się rozpoczyna daje nam okazję do głębszej refleksji i spokojniejszego zanalizowania tego, co się dzieje. My widzimy rzeczywistość po ludzku i nie do końca znamy to, co Bóg chce osiągnąć.

W tę pierwszą niedzielę Adwentu Chrystus chce niejako zaprosić nas do większej, a może nawet właśnie CAŁKOWITEJ UFNOŚCI BOGU. Nam się tylko wydaje, że potrafimy zapewnić sobie cokolwiek, przedłużyć życie, polepszyć warunki bytowania czy uniknąć kataklizmów. Czasami nam się udaje, ale przecież nie bez Jego woli. „beze Mnie nic nie możecie uczynić.” [J 15,5], a u Mateusza dodaje „nie możesz nawet jednego włosa na swojej głowie uczynić białym albo czarnym.” [Mt 5,36]

I dlatego jedynym sensownym rozwiązaniem nie jest mechaniczne powtarzanie modlitw, ale TOTALNE zaufanie Bogu:

Ojcze w ręce Twoje oddaję całkowicie moje życie i wszystko, co dla mnie drogie. Bądź wola Twoja.

Cokolwiek zbudowane jest na irracjonalnych podstawach nie może przetrwać i ulega kolapsowi. Coś, co jest nierozumne nie może istnieć! Głupota zawala się sama pod własnym ciężarem. Zło, które zbudowane jest zawsze(!!!) na podstawach irracjonalnych nie może przetrwać i zawali się. To pewnik!

28 sierpnia 1987 roku Alicja Lenczewska zapisuje w swoich notatkach słowa Zbawiciela:

Nie ma czasu na długie przygotowywanie i trening duchowy, bo siły nieprzyjaciela rosną w gotowość do ostatecznej walki.

 Ja będę prowadził was mocą Mojej potęgi miłości. Nadeszła chwila, kiedy trzeba przylgnąć do Mnie i iść na ślepo tam, gdzie prowadzę, I ufać wbrew własnej logice, własnym oczom i uszom. Trzeba otworzyć oczy duszy i uszy serca — wypatrywać Mnie i nadsłuchiwać Mojego głosu. I tylko we Mnie mieć skierowane całe swe jestestwo. Macie mieć głuche uszy i ślepe oczy na wszystko inne poza Moim Światłem i Moją miłością.” [Świadectwo, 638]

Czyż nie nadeszła chwila, kiedy trzeba przylgnąć do Jezusa i iść na ślepo tam, gdzie On prowadzi, I ufać wbrew własnej logice, własnym oczom i uszom?!


Nie lękajcie się

Chrystus nie jest imperatorem, eksterminatorem, krwawym królem imperialistą. Jest Królem Miłości i Miłosierdzia. Mówi o znakach i wydarzeniach, które mogą przerażać i powodować lęk. Ale jednocześnie dodaje: "Ale gdy się to dziać zacznie, wy nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie". Jego przyjście ma być wprawdzie poprzedzone niezwykłymi znakami, ale On sam nie przychodzi, aby niszczyć, burzyć, miażdżyć i wtrącać do piekła. Bo nie Bóg stworzył piekło, to my je sobie tworzymy, powolutku i na co dzień, naszymi grzechami; egoizmem, lenistwem, pychą, zazdrością, zdradą, chciwością, pijaństwem i wszystkim, co nas od Boga i od innych ludzi separuje, oddala i zamyka w piekle własnego egoizmu, lęku i materializmu.

Chrystus przychodzi, aby upomnieć się o swoich, aby ich spośród tego świata wydostać. A ci, których "serca są ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych" pozostaną w stworzonym przez siebie piekle. Chrystus po to się narodził i po to przyszedł na świat, aby go zbawić, podnieść, wyzwolić od lęku i trosk. Trzeba być tylko czujnym i nie dać się zwieść pokusie doczesności. Pierwsze Jego przyjście już zostało przez wielu przegapione i niezauważone

Abyś nie przegapił i drugiego przyjścia Chrystusa i abyś mógł stanąć przed Synem Człowieczym bez lęku i trwogi nie daj się opanować doczesności, czuwaj i pomyśl czasami o innych. Inaczej zamkniesz się w piekle własnego egoizmu, obżarstwa i trosk doczesnych. Inaczej nawet wszechmoc Boga będzie bezsilna wobec twojej zatwardziałości, pychy i egoizmu.

A przede wszystkim czuwaj i nie daj się uśpić obietnicom ziemskiego dobrobytu.


Czym jest Adwent ?

Można śmiało powiedzieć, że dziś Adwent dla wielu z nas to tylko rozświetlone kolorowymi lampami ulice, piękne wystawy sklepowe i promocji w marketach. To godziny spędzone w rozmyślaniu nad kupnem prezentów, choć i tak wielu z nas dostanie krem albo skarpetki. Pokuszę się o stwierdzenie, że choć czas świąteczny to czas światła, – co widać na naszych ulicach – to niestety wewnątrz nas to czas ciemności, a nawet więcej - ciemnoty duchowej.

Czy to wszystko ma sens?

Czy pamiętasz adwent zeszłego roku czyż nie wyglądał tak samo? I pomimo, że od zeszłego roku staliśmy się mądrzejsi, zdobyliśmy więcej umiejętności to w relacji ja – Bóg zatrzymaliśmy się w miejscu. A po świętach z naszą wiarą stanie się to co się dzieje z dekoracjami świątecznymi – trafi do magazynu – do następnego roku.

A jeśli kolejny adwent przeleci nam przez palce w ten sposób jak do tej pory to nic dziwnego, że słowa Chrystusa o Jego przyjściu muszą nas denerwować. Bo demaskują w nas prawdę, że my boimy się Boga. A jeśli się Go boimy to będziemy od Niego uciekać. Cały czas będziemy się usprawiedliwiać brakiem czasu.

Musimy wiedzieć, że od kiedy słowo „jutro” stanie się wyznacznikiem czasu w naszym życiu to stanie się to niebezpieczne. „Jutro” złudnie nas przekona, że mamy jeszcze wiele czasu. I tak naprawdę nigdy nie zdążymy powiedzieć Bogu „jestem”, „czekam” przyjdź do mnie. Dlatego dostajemy dziś od Boga kolejny adwent, kolejną porcję czasu, abyśmy zrozumieli, że dość usprawiedliwiania swej powierzchownej wiary.

Zdajmy sobie sprawę, że już dziś jest czas by wyciągnąć ręce do Boga, aby pójść do konfesjonału i szczerze się wyspowiadać, podać rękę zaciekłemu wrogowi, wybaczyć krzywdy nam wyrządzone.

Dziś jest czas, aby przygotować, wystroić, rozświetlić nie tylko nasze ulice i domy ale przede wszystkim nasze serca na spotkanie przychodzącego Chrystusa.

Życzmy sobie, aby było to spotkanie, które będzie trwało przez całe nasze życie a nie tylko w przepięknych i wzruszających chwilach świąt.

Nich Chrystus stanie się dla nas wszystkich prawdziwym i żywym Przyjacielem a nie tylko świąteczna dekoracja, która w stosownym czasie będziemy mogli schować do szafy i przechować do następnych świat.

***********************

What is the meaning of Advent?

Can we say that today for many, Advent is limited only to the colorful streets, lampions and preparation of Christmas decorations, sumptuous displays in the shops and promotions in supermarkets and molls? For many contemporary, Advent means rather hours spend in hunting the Christmas gifts and presents. Will I be far away from the truth if I dare to say that although the season of Christmas is the season of light (what we can see on our streets and in our supermarkets) indeed internally for many among us it's the time of darkness or spiritual darkness, religious emptiness?

What is the deepest sense of all this?

Do you remember the Advent last year? Did it not look like this year in more or less the same way? Despite of the fact that since last Advent we became certainly wiser and more skilled, more involved in a different aspects of our daily life, can we say that also in our relationship with God we are better, deeper, more sincere and more honest? Or should we rather say that we did not progress, that for many years now we are living rather a kind of stagnation? And after Christmas with our faith will share the lot of the Christmas decorations, it will go to the storage room till next year?

At the beginning of this Advent we have to find a serious answer for a question: "what am I waiting for?" Because if this Advent will be for me once again (or once more) the time only for gifts and presents and external colorful lampions it is true that I will be afraid and frustrated when Jesus is talking about the inevitability of His final coming, I will be frustrated and scared, I will be afraid. And if I am afraid I will run away from Him, I will despise Him, I will run into the superficiality of colorful decorations. They are beautiful and cheering but if this is only the meaning of Advent and Christmas … let us be frank it is empty and superficial.

We have to know that the one of the most dangerous words for our spiritual life is the word "tomorrow". This word tries to convince me that I still have a time, plenty of time for confession, for prayer, for liberating my busy life for God. But in reality with "tomorrow" mentality I will never be able to say to God COME LORD JESUS. This is why today at the beginning of Advent we are receiving from God one more chance, one more opportunity to deepen our personal relationship with Emmanuel, with GOD WHO IS WITH US. It is the time when I suppose to prepare not only my house, to ornate and decorate not only the front doors of my apartment, to cleanse not only my flat but first at all to prepare my heart to accept God whenever He comes.

It will certainly cost me more than only external preparations but it will be certainly more successful and more rewarding if I have the courage to do it.

Advent is the time of preparation but first and foremost the internal preparation to meet God in so many different ways. He is coming in the manger; he is coming in His Word, Body and Blood during the Mass, He is coming also in my neighbour, in a poor, the needy, and starving. He is coming in so many ways. Am I ready to meet Him, do I wait for Him, or simply I DON’T HAVE TIME?

 

20 listopada 2021

Uroczystość Jezusa Chrystusa - Króla Wszechświata

 Dn 7,13-14

Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

Ap 1,4-8

Jan do siedmiu Kościołów, które są w Azji: Łaska wam i pokój od Tego, Który jest, i Który był i Który przychodzi, i od Siedmiu Duchów, które są przed Jego tronem, i od Jezusa Chrystusa, Świadka Wiernego, Pierworodnego umarłych i Władcy królów ziemi. Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem - kapłanami Bogu i Ojcu swojemu, Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen. Oto nadchodzi z obłokami, i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak: Amen. Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący.

Jn 18,33-37

Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat, zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? / Odpowiedział Jezus: / Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.

Wszyscy, którzy są z prawdy...

"Ja się po to narodziłem i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie, a wszyscy, którzy są z prawdy słuchają mego głosu."

W naszych zakłamanych czasach chyba najbardziej brakuje nam właśnie Prawdy. A Prawda świeci jasnym światłem (Veritatis Splendor) i jest do odkrycia, do poznania, a nie do głosowania i ustanawiania. Tylko, że jednym z podstawowych warunków poznania Prawdy jest pokora. A z tym jest już znacznie gorzej w naszych, pysznych i zarozumiałych czasach.

"Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,32) Od lat chodzi za mną i niepokoi mnie to zdanie. Jak Piłat, pytam nieraz z cynizmem lub z rozpaczą: "A cóż to jest prawda?" (J 18,38) I to pytanie Piłata rodzi całą serię innych pytań: Czym jest prawda? Gdzie ją znaleźć? Jak rozpoznać prawdę? Jak ją uznać i przyjąć, jak zaakceptować w swoim życiu? Jak według tej prawdy żyć?

Pytanie Piłata zadawane czasem z trwogą, czasem z drwiną i szyderstwem, czasami z pełną wyższości pogardą, kpiną i lekceważeniem, wydaje się jakby negować istnienie Prawdy, lub możliwość jej poznania. Co więcej, tak jak i słowo "MIŁOŚĆ" zużyło nam się i wyświechtało w codzienności, tak i słowo "PRAWDA" straciło swój blask, wyśmiane i zlekceważone, zużyte i nadużyte przez różnego rodzaju filozofów i polityków, mówców, władców, manipulatorów i zwykłych małych kłamczuchów, którzy są tylko prawdomówni inaczej.

Nieżyjący już kardynał Józef Malula z Zairu, powiedział kiedyś: "Wolę być ukrzyżowany dla prawdy niż krzyżować Prawdę". Jezus Chrystus, który sam o sobie powiedział: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem" (J 14,6) został ukrzyżowany, bo głosił prawdę, bo sam był Prawdą. "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo Prawdzie". (J 18,37) I ostatecznie za to dawanie świadectwa Prawdzie został ukrzyżowany, bo Prawda jest wymagająca. Ta Prawda została ukrzyżowana nie tylko dwa tysiące lat temu, ale jest nadal codziennie, (również w moim życiu) krzyżowana, kiedy ją odrzucam w imię wolności (rzekomej), kiedy nią manipuluję, kiedy ją zdradzam, a czasem nawet, kiedy jej się wyrzekam w imię świętego spokoju. Prawda jest krzyżowana nie tylko w mowach aroganckich polityków i politykierów, obiecujących narodom "złote góry", nie tylko w aborcyjnych gabinetach, gdzie neguje się prawdę o prawie do życia każdego człowieka, nie tylko na salach sądowych przez przekupnych adwokatów i sędziów, ale również w moim codziennym życiu.

Zagrzebany po uszy w codziennym poszukiwaniu prawdy, sięgnąłem jeszcze po Drugi List św. Jana (1,4) i znalazłem słowa, które myślę, że mógłbym użyć, jako życzenia dla nas wszystkich: "Cieszyłbym się bardzo widząc, że synowie moi postępują (chodzą) w prawdzie". Życzę tego wszystkim czytającym te słowa. Abyśmy wszyscy byli z Prawdy. Abyśmy mieli tylko jednego Króla, Jezusa Chrystusa - Który jest Prawdą, Drogą i Życiem, Który jest Prawdziwą Drogą Życia, Który jest Drogą w Prawdzie do Życia... Wiecznego...

Polecam także rozważania o Chrystusie Królu Wszechświata zawarte w poniższym, alternatywnym tekście... .

Jezus Chrystus – Królem Wszechświata

Starożytni Babilończycy, dawno temu wymyślili ciekawy mit o stworzeniu człowieka. Młodsi bogowie zostali zobowiązani do wykonania pewnej pracy w niebie. Ale nie za bardzo okazywali chęć do jej wykonania. Postanowili, więc stworzyć człowieka. Szósta próba okazała się udaną. Stworzyli człowieka, który za nich miał niewolniczo pracować. Oto pojawia się zależność władca - poddany.

Idea panowania powoli zaczęła przenikać w życie społeczności ludzkiej. Możemy ją zauważyć i to bardzo wyraźnie już od samego początku cywilizacji. U starożytnych Sumerów, uważanych za twórców pierwszego w dziejach ludzkości imperium. Tym, który jako pierwszy ogłosił się królem był władca o imieniu Sargon. I oto rozpoczęła się historia zależności pan – poddany.

 

Również w Biblii występują królowie. Wielki król Dawid, czy jego syn Salomon, któż z nas nie zna wspaniałych historii biblijnych, w których oni są głównymi bohaterami. Czytając Biblię już w księdze Rodzaju natrafimy na fragment mówiący o tym, że Bóg zleca człowiekowi panowanie nad światem. W języku oryginalnym użyte jest słowo „królowanie”. Oto człowiek ma królować nad ziemią. Jak Biblia rozumie zadanie – królowania? Otóż nie ulega wątpliwości, że można słowo “królowanie” w Biblii zastąpić słowem “odpowiedzialność”. Biblijny król, to władca, który bierze odpowiedzialność za swoich podwładnych. Troszczy się o nich. Zabiega o pokój i dostatek, czyli o to wszystko, co wyraża Biblia słowem SZALOM.

Czy ludzkim władcom to się udawało?

Wspomniani na początku twórcy pierwszego imperium - Sumerowie posiadali na swojej wielkiej Liście Królów imię władcy Urukagina. Rządził Imperium Sumeryjskim, na obszarze, którego miał się znajdować biblijny EDEN ok. 2400 lat przed Chrystusem. Był pierwszym znanym nam królem, który uznał, że władza ponosi odpowiedzialność zarówno za swoich bogatych jak i biednych poddanych. Umocnił prawa obywateli. Zmniejszył liczbę poborców podatkowych. Ponad pięćset lat przed tym jak babiloński władca Hammurabi wprowadził kodeks prawny oparty na zasadzie: silny nie powinien krzywdzić słabszych, Urukagina zobowiązał się, że nie odda biednych i wdów w ręce możnego człowieka. Urukagina panował tylko 10 lat.

Czy historia ludzkości to czas troski władców o poddanych? Czy teraźniejszość, w której żyjemy, to czas troski władców o poddanych? Na te pytania każdy z nas na pewno sam potrafi sobie odpowiedzieć...

Oto przed nami, staje dzisiaj król – Jezus Chrystus. Stoi przed trybunałem ludzkim, który go oskarża, nie pamiętając, że to On tylu chorych cudownie uzdrowił, nakarmił rzesze głodnych.... Chrystus stoi bezbronny, bez armii, w lichym ubraniu, umęczony więzieniem ze związanymi rękoma, ubiczowany. I pada -paradoksalne w tym kontekście- pytanie: Czy chcesz być Jego poddanym?

Czy chcesz, aby On wziął w swoje ręce twoje życie? Czy chcesz, aby On myślał o Tobie? Myślał o Tobie zawsze z troską, nie by Cię opodatkować, czy wykorzystać, czy na Tobie zarobić?

Panie chcę. Ty jesteś Panem wszechświata, królem mojego i każdego z nas życia.

Panie, ale mam wątpliwość. Czy Ty rzeczywiście chcesz myśleć i troszczyć się o mnie?

W księdze Rodzaju czytamy: „Bóg troszczy się o mnie przez całe me życie, aż do dnia dzisiejszego.” (Rdz 48,15)

A w księdze Psalmów:

Ja zaś jestem ubogi i nędzny,

ale Pan troszczy się o mnie.

Ty jesteś wspomożycielem moim i wybawcą

Boże mój, nie zwlekaj.”

Stojąc dzisiaj przed tronem Jezusa poczujmy w sercu ogromną radość i pokój. Jezus bierze odpowiedzialność za każdego z nas, za nasze życie. Patrząc na dzieje ludzkości, historie władców i królów – zobaczmy ich porażkę w rządzeniu narodami i światem. Nie oddawajmy boskiej czci współczesnym władcom, którzy przybierają różne imiona. Którzy próbują myśleć o nas i nad wyraz troszczyć się o nas, a szczególnie o nasze pieniądze.

Zabiegając o wejście do Europy, Unii europejskiej, wchodząc w nowe relacje zależności, angażując się w życie społeczne i polityczne nie zapomnijmy, że podstawowym, naszym chrześcijańskim zadaniem jest to by stać się obywatelem Królestwa Bożego. By troszczyć się o rozwój duchowego Civitas Dei. Wszak każde inne królestwo runęło i stało się materiałem wykopaliskowy – materiałem dla archeologów. Czy historia lubi się powtarzać.

Jak to zrobić konkretnie? Co mam zrobić, aby mieć pewność, że jestem obywatelem królestwa Bożego? Jestem ochrzczony, a więc jestem dzieckiem Boga. Tyle razy to już słyszałem.

Najpierw pytanie: czy się z Królestwa Bożego przypadkiem nie wyprowadziłem? Czy nie wyemigrowałem w świat złudzeń i błyskotliwych namiastek szczęścia?

Wiem jak wrócić. Wiem, co robić gdy pojawia się pokusa ucieczki.

W Apokalipsie św. Jana czytamy:

Oto stoję u drzwi i kołaczę

Jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,

Wejdę do niego i będę wieczerzał,

A on ze mną.”

Módlmy się o to by każdy z nas usłyszał w nawale dźwięków, informacji i sensacji głos Jezusa, by każdy z nas słysząc głos Jezusa zdecydował się na otwarcie drzwi swego serca, by pozwolił Jezusowi wejść i się rozgościć.

To dzieje się teraz. Powiedz Jezusowi, że chcesz, aby On wszedł, do twojego serca, do Twojego życia, aby był jego Panem. I tak codziennie do końca dni tu na ziemi ten fragment z Apokalipsy św. Jana 3, 20 niech się stanie treścią Twojej modlitwy. Do dnia, gdy spotkamy się w Królestwie naszego Ojca w Niebie.

********************************

Christ the King

Today's Sunday we are celebrating solemnity of Christ the King. In His constant teaching He tried to convince people that His Father prepared the place for everybody in the Kingdom of God. We did certainly have an opportunity to hear Jesus's words that His Kingdom is not from this World. (J18,36) But apparently we do not understand the meaning of the Kingdom of God. We know that in Gods Kingdom the eternity consist in worship of our Creator.. But do we really think that throughout the whole eternity will be doing nothing else then singing Hosanna and Alleluia. Our imagination (representation) of the kingdom of God is strongly influenced by the images of our contemporary, earthly empires, where the abundance, wealth and luxury are reigning together with autocracy and arrogance of the rulers.

Very often we try to understand the reality of heaven using our human limited capacities. Very often also, in trying this we finish with contradiction or false images.

Let us see for example the cross of Christ - The throne of God's love. It is immediately visible that our logic is not the logic of God, our understanding of love is not Gods understanding, our understanding of Gods Kingdom is too short, inadequate to describe to reality of God's Kingdom. This reality is certainly not the reality of luxury, splendor, arrogance but the reality of infinite of love.

Opened arms of Christ on the cross -during His crucifixion- are nothing else that the gesture of invitation. By this gesture God is inviting us to participate in His Kingdom of love. He is proposing that we accept this kingdom of love in our daily life. Let us not waste the time for useless imaginations but let us try to implement His Kingdom on earth. This is what we pray for in OUR Father - your Kingdom come your will be done.