31 grudnia 2020

01.01. Świętej Bożej Rodzicielki Maryi – Nowy Rok

 

Lb 6,22-27

I mówił znowu Pan do Mojżesza tymi słowami:

Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im: Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił.

 

Ga 4,4-7

Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.

 

Łk 2,16-21

Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki.



Gdy nadeszła pełnia czasu...

"Bóg posłał swojego Syna zrodzonego z niewiasty..., aby wykupił tych, którzy podlegali prawu". Tak, więc u początku historii Zbawienia leży Boża wola ratowania człowieka, ale też u początku tej historii jest Niewiasta, Matka, Maryja.

Rozpoczynający się Nowy Rok, jest okazją do układania planów, do snucia projektów, do robienia postanowień. Ale przede wszystkim jest to okazja do rozbudzenia w sobie NADZIEI! Uroczystość dzisiejsza kieruje jednak naszą uwagę w stronę Macierzyństwa, bo u początku każdego życia zawsze stoi Matka. Dlatego też pewno nie bez racji Kościół ustanowił właśnie 1 stycznia świętem Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny. Dlatego też święty Jan Paweł II - Papież nie bez racji polecał nowe tysiąclecie chrześcijaństwa właśnie Maryi, Matce Boga-Człowieka, a zarazem Królowej Pokoju. Ósmego grudnia 2000 roku, tak się modlił na Placu Hiszpańskim w Rzymie: "Maryjo Niepokalana, podnosimy do Ciebie nasze oczy i prosimy, wspomagaj nas w naszej walce ze złem i naszym opowiadaniu się po stronie dobra. Zachowaj nas w Twojej macierzyńskiej opiece Dziewico Piękna i Święta! Wspomagaj we wstępowaniu w nowe tysiąclecie przyodzianych w tę pokorę, która uczyniła z Ciebie wybraną w oczach Najwyższego. Niech owoce tego Roku Jubileuszowego nie ulegną zniszczeniu."

Zakończony 20 rok nowego tysiąclecia nie może pozostać tylko wspomnieniem. Rozpoczynający się Nowy 2021 Rok, nie może być tylko okazją do (nawet ograniczonego restrykcjami) fetowania i świętowania w czasie sylwestrowej nocy. Jest to niewątpliwie okazja do rozpoczęcia na nowo, pod opieką Tej, Którą sam Bóg wybrał, aby stała u początku, aby była Matką. Skorzystajmy z Jej wstawiennictwa, z Jej macierzyńskiej opieki, z Jej wsparcia i pomocy u początku każdego Nowego Roku. Matki nie należy się obawiać. Dobrze, że jest na początku, dobrze, że pierwszy dzień Nowego Roku Jej jest poświęcony. 

Życzę wszystkim, aby odczuli w swoim życiu Jej macierzyńską opiekę. Modlę się za Was i Was o modlitwę za Jej wstawiennictwem w mojej intencji proszę.

Szczęśliwego Nowego Roku - pod opieką Maryi Matki.

                                                                                                                 

In the fullness of time...

"God sent his Son, born of a woman ... to redeem those who were under the law."

So at the beginning of the history of salvation is God's will to rescue the man, but also at the beginning of the story is a woman, the Mother, Mary. The beginning of the New Year is an opportunity to prepare plans and projects, to make decisions.

However, today's ceremony directs our attention toward motherhood, because at the beginning of every life is always the Mother. Therefore, certainly not without reason, the Church did establish on January 1 the Feast of the Maternity of the Blessed Virgin Mary. Saint John Paul II – Pope not without reason entrusted the new third millennium of Christianity to Mary, the Mother of the God-Man, and also the Queen of Peace.

On December 8th, 2000 he prayed at the Piazza di Spagna in Rome: "Mary Immaculate, we raise our eyes to you, and please, help us in our fight against evil and present our contemporary world to God. Keep us in your motherly care You Beautiful and Holy Virgin! Assist in the ascent of the new millennium, clad in the humility that made you chosen in the eyes of the Almighty. Let the fruit of the Jubilee Year will not be destroyed." These years of the new millennium cannot remain just a memory. Beginning of the New Year, may not be only an opportunity to enjoy our celebrations during the New Year's Eve festivities with champagne. But this is also undoubtedly an opportunity to start anew, under the care of That One, Whom God himself chose to be at the beginning, that is the Mother. Let's use Her intercession, because with Her motherly care, Her support and help at the beginning of each New Year we can really start anew not only a year but the whole of our life. We do not need to fear the Mother. She is the Mother of God, so what can we expect from Her?

Well, that is the beginning, because the first day of the New Year is dedicated to Her. I wish all of you to be accepted with your life in Her maternal care. I pray for you and I ask you to pray for her intercession on my behalf. Happy New Year - with Mary, THEOTOKOS - the Mother of God.

26 grudnia 2020

Niedziela w Oktawie Bożego Narodzenia – rok B

Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa

 


Syr 3,2-6.12-14

Albowiem Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy swej będzie wysłuchany. Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce. Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie.

 

Kol 3,12-21

Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z [całym swym] bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko [czyńcie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego. Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha.

 

Łk 2,22-40

Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostawała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim. Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?


 Czcij ojca swego i matkę swoją

 

Staroświecko i prawie nierealnie brzmią słowa czwartego przykazania i słowa dzisiejszych czytań mszalnych. "Żony bądźcie poddane mężom. Mężowie miłujcie swoje żony. Dzieci bądźcie posłuszne swoim rodzicom... rodzice niech nie zaniedbują swoich dzieci." Jak wygląda dzisiaj sytuacja rodziców i dzieci w wielu rodzinach? Czy to dzieci czczą i szanują rodziców, czy jest raczej odwrotnie? A jak układają się relacje małżeńskie, między mężem i żoną? Czy jest tam wzajemny szacunek, zrozumienie, miłość, pokora?

 

Jechałem kiedyś zatłoczonym autobusem. Większość pasażerów stała. Ja też, a obok mnie starsze kobiety i mężczyźni. Na siedzeniu obok jechała matka z kilkuletnim malcem, który oczywiście zajmował jedno miejsce. Nikt nie ośmielił się poprosić tej matki o wzięcie dzieciaka na kolana i zwolnienie miejsca dla kogoś starszego. Jakby jednak tego było mało, dziecko dla zabawy i ze złośliwą przyjemnością kopało siedzącą naprzeciwko kobietę. Kiedy ta w końcu zwróciła uwagę matce dziecka, matka odpowiedziała z wyraźną złością w głosie: "Ja wychowuję swoje dziecko bezstresowo i nie będę go karcić publicznie! A jak pani się nie podoba, to może się pani przesiąść gdzie indziej." Takich i tym podobnych przypadków można by mnożyć.

 

Rozpieszczane, rozkapryszone dzieciaki, nieznośne zadufane w sobie i zarozumiałe brzdące, niegrzeczna, wulgarna i ordynarna młodzież... A skąd się to wszystko bierze? Chyba z księżyca spada? Bezstresowe, nowoczesne wychowanie dzieci. Bezkonfliktowe, wolne, i nowoczesne małżeństwa, w których nie brakuje niczego poza wzajemnym szacunkiem i miłością. Miał rację wieszcz, kiedy mówił: "Taka Rzeczypospolitej przyszłość, jakie młodzieży chowanie." Miał rację Prymas Tysiąclecia, kiedy podkreślał i napominał: "Przyszłość Kościoła i przyszłość Polski w rodzinach się kształtuje. Kto rządzi rodziną, ten rządzi krajem." A kto rządzi rodziną dzisiaj? Biznes, pieniądze, pogoń za dobrobytem, za przyjemnością ... za luksusem. I jakie są tego efekty? Samobójstwa, ucieczki z domu, dengenracja, frustracje, dzieci, które mając rodziców zabieganych, nie mają nikogo ... kto je kocha... Dzieci - psychiczne i życiowe kaleki, rozpieszczone i niekochane, mające wszystko i nie mające nikogo. Żony opuszczone i samotne, mężowie przemęczeni i rozdrażnieni: "Czego oni jeszcze ode mnie chcą, przecież mają wszystko?"

 

I na to wszystko odpowiedź Świętej Rodziny. Warto zadumać się na chwilę nad tym przykładem i porównać nasze rodziny z Rodziną Jezusa, Maryi i Józefa. Warto zrobić rodzinny rachunek sumienia. Może dzisiejsze niedzielno-świąteczne popołudnie będzie do tego dobrą okazją? Może mniej będzie rozwodów, nieszczęść i problemów w rodzinach, jeśli wzorcem dla rodzinnego życia nie będą głupiutkie amerykańskie filmiki, którymi bezmyślnie zalewa nas telewizja, ale właśnie Święta Rodzina?

 

 

22 grudnia 2020

24.12. - Wigilia Bożego Narodzenia

Msza rano 

2Sm 7,1-5.8b-12.14a.16

Gdy król zamieszkał w swoim domu, a Pan poskromił wokoło wszystkich jego wrogów, rzekł król do proroka Natana: Spójrz, ja mieszkam w pałacu cedrowym, a Arka Boża mieszka w namiocie. Natan powiedział do króla: Uczyń wszystko, co zamierzasz w sercu, gdyż Pan jest z tobą. Lecz tej samej nocy Pan skierował do Natana następujące słowa: Idź i powiedz mojemu słudze, Dawidowi: To mówi Pan: Czy ty zbudujesz Mi dom na mieszkanie? To mówi Pan Zastępów: Zabrałem cię z pastwiska spośród owiec, abyś był władcą nad ludem moim, nad Izraelem. I byłem z tobą wszędzie, dokąd się udałeś, wytraciłem przed tobą wszystkich twoich nieprzyjaciół. Dam ci sławę największych ludzi na ziemi. Wyznaczę miejsce mojemu ludowi, Izraelowi, i osadzę go tam, i będzie mieszkał na swoim miejscu, a nie poruszy się więcej, a ludzie nikczemni nie będą go już uciskać jak dawniej. Od czasu kiedy ustanowiłem sędziów nad ludem moim izraelskim, obdarzyłem cię pokojem ze wszystkimi wrogami. Tobie też Pan zapowiedział, że ci zbuduje dom. Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem, a jeżeli zawini, będę go karcił rózgą ludzi i ciosami synów ludzkich. Lecz nie cofnę od niego mojej życzliwości, jak ją cofnąłem od Saula, twego poprzednika, którego opuściłem. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki.

 

Łk 1, 67-79

Wtedy ojciec jego, Zachariasz, został napełniony Duchem Świętym i prorokował, mówiąc:

Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i wyzwolił go, i moc zbawczą nam wzbudził w domu sługi swego, Dawida:

jak zapowiedział to z dawien dawna przez usta swych świętych proroków, że nas wybawi od nieprzyjaciół i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą; że miłosierdzie okaże ojcom naszym i wspomni na swoje święte Przymierze - na przysięgę, którą złożył ojcu naszemu, Abrahamowi, że nam użyczy tego, iż z mocy nieprzyjaciół wyrwani bez lęku służyć Mu będziemy w pobożności i sprawiedliwości przed Nim po wszystkie dni nasze.

A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi;

Jego ludowi dasz poznać zbawienie, [co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego.

Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju.

 

Wigilia sprzed 28 lat ...

 

Tshabula, 24.12.92

 

Drodzy Moi, dzisiaj naszło mnie na pisanie, bo to przecież Wigilia Bożego Narodzenia i normalnym jest, że myślami wraca się do Polski, do zwyczajów i tradycji wigilijnych i świątecznych. A tutaj, cóż? Nic z tego. Nie będzie wieczerzy wigilijnej, bo tutaj nieznana i nawet moi belgijscy współbracia nie wiedzą, o co chodzi, kiedy ich o to pytam. Nie będzie więc łamania się opłatkiem, ani życzeń, ani zupy rybnej, ani karpia w galarecie, ani kapusty z grzybami, ani makówek. Nie będzie nawet choinki, ani kolęd, ani prezentów pod choinką też nie będzie. Pytałem o pasterkę, ale powiedziano mi, że ze względu na niepewną sytuację polityczną i ogólny niepokój ludzie boją się wychodzić po nocy z domów, więc pasterkę zrobi się około 21 i to wszystko.

Byłem dzisiaj w kościele w Manice i widziałem szopkę. Skromniutka i bardzo „nie nasza”, bo wszystkie figurki: Dzieciątka i Maryi, i św. Józefa, i pastuszków tutejsze, tzn. afrykańskie. Wprawdzie to normalne i to jest właśnie to, co nazywa się inkulturacją chrześcijaństwa, ale jednak dziwnie się ogląda „małego murzynka w żłóbku...”, a poza tym nie ma w niej polskiego sianka i gwiazdy, ani nawet waty imitującej śnieg. Zresztą tego symbolu miejscowi i tak by nie zrozumieli, bo po prostu nigdy śniegu nie widzieli i nie wiedzą co to takiego, a w ogóle to dlaczego niby ma być śnieg przy narodzeniu Jezusa? Czy tak było 2 tysiące lat temu, w Betlejem? To przecież tylko nasza lokalna, polska tradycja.

Chociaż z drugiej strony, to taka pozytywna refleksja przyszła mi do głowy przy tej afrykańskiej szopce: tak różne kultury i tak różne tradycje, a jednak coś je łączy... wiara w tego samego Boga i Zbawiciela, w Jego Narodzenie... On się przecież narodził również dla tych ludzi, a może szczególnie dla nich: biednych i umęczonych, głodnych i obdartych, wystraszonych i zmaltretowanych przez polityczne rozgrywki. Dla nich te święta, to przecież też Boże Narodzenie, mimo że nazywają je po swojemu Noeli lub Musumbu Uwamp. Pewno to Boże Narodzenie bardziej pasuje tutaj i chyba tutaj bardziej jest na miejscu ta bieda rodzącego się w stajni i ubóstwie Boga niż w opływającej we wszystko Europie. Dla ilu naszych chrześcijan Boże Narodzenie to tylko tradycja i związane z tym (piękne, ale jakże często już puste) zwyczaje i święta, a więc czas wolny, czasem obżarstwo, a nawet pijaństwo, ale nie Boże Narodzenie...? Sklepy przelewające się wszelkim dobrem, wystawne przyjęcia, po których chorzy z przejedzenia odwożeni są do szpitala na płukanie żołądka. A w Niemczech i w Belgii miałem nawet okazję widzieć specjalne sklepy z mikołajowymi i świątecznymi prezentami dla piesków i kotków... opakowanymi w stosowny papier.

Jechałem wczoraj w południe z ks. Krzysztofem z Tshabuli i tak rozmawialiśmy po drodze. W pewnym momencie powiedział niby ze śmiechem (ale jednak można było wyczuć w jego głosie nutkę nostalgii): „Jak tu jestem pięć lat, to nie miałem nigdy wigilii”. Zapytałem go: „Ale opłatkiem to się chyba połamiemy?”, na co odpowiedział: „Tak, tylko żeby inni nie widzieli, bo by się zgorszyli, że łamiemy się hostią” (nie mamy opłatka, więc użyjemy nie konsekrowanej hostii). Opłatek, to również nasz polski zwyczaj. Niewątpliwie piękny, ale ile w tych składanych przy tej okazji życzeniach jest szczerości, ile prawdy i życzliwości, a ile tylko pustego zwyczaju...?

Takie to myśli, smutne i krytyczne przychodzą mi dzisiaj do głowy. Smutnawe, bo daleko od domu, od swoich, od Matki, która będzie znowu te święta spędzać samotnie i na pewno popłacze sobie przy wigilijnym stole. Smutnawe, bo dla mnie to pierwsze Boże Narodzenie tak daleko od Polski, od domu, na Czarnym Lądzie. A krytyczne, bo z daleka, z perspektywy Afryki i jej nędzy jednak ostrzej się widzi. A stąd tym bardziej ostro, skoro kontrast nawet między zubożałą Polską, a naprawdę biednym Zairem jest straszliwy. Codziennie widzę dzieci pukające do drzwi naszej parafii w Manice i proszące o coś do jedzenia, wygłodniałe, brudne i wychudzone. Ks. Krzysztof mówi wtedy: „Mały Jezusek przyszedł prosić o chleb, trzeba mu coś dać, nie wolno odprawić go z niczym”. Oczywiście kończy się to tym, że za chwilę takich małych Jezusków pod drzwiami jest cała gromada i wszystkie wyciągają ręce po kawałek bułki, czy garść bukari. Co robić w takich sytuacjach, kiedy wiadomo, że i tak dla wszystkich nie wystarczy...? Któremu z tych umorusanych, brudnych i głodnych dzieci powiedzieć: nie ma więcej, brakło mi chleba, ty już nie dostaniesz...?

Ile chleba w naszych polskich domach wyrzuca się do śmietnika, ile bułek obłożonych szynką poniewiera się w śmietnikach naszych polskich szkół, bo dziecko nie zjadło drugiego śniadania przygotowanego przez mamę, bo nie miało apetytu...? Ile naszych polskich dzieci będzie grymasić przy wigilijnym czy świątecznym stole, albo wybrzydzać na prezenty pod choinką? A tutaj dzieci robią sobie modele samochodów z powyginanego drutu miedzianego, czy z pogiętych puszek po konserwach znajdowanych na śmietnikach i cieszą się taką własnoręcznie zrobioną zabawką jak największym skarbem, nie mając nawet pojęcia o tym, co to są prezenty, czy choinka, gwiazdka, czy Mikołaj. Oczywiście to nie wina naszych polskich dzieci, że tutaj jest taka bieda (bo to wina raczej światowej polityki, a w dużej mierze i polityków miejscowych), ale kiedy się jest tutaj i kiedy widzi się to wszystko z bliska, a jeszcze bardziej kiedy się nie umie tej biedzie zaradzić, to chciałoby się powyciągać wszystkie bułki z koszów i wszystek chleb ze śmietników i przywieźć to tutaj. Z drugiej jednak strony konsumpcyjny styl życia Europy, w tym także Polski przyczynia się do pogłębienia tych przepaści i biedy krajów niedorozwiniętych.

Inna myśl, która mi przyszła do głowy przy tej afrykańskiej szopce to refleksja, że przecież rodzi się Bóg, Książe Pokoju. W wielu afrykańskich krajach umęczonych wewnętrznymi konfliktami zbrojnymi, przewrotami, masakrami, wojnami ten Bóg - Książe Pokoju byłby najbardziej potrzebnym Władcą.  A cóż chrześcijańska Europa im proponuje? Ciekawe, że chyba w żadnym kraju afrykańskim nie jest produkowana na skalę masową broń, a wszystkie jej mają pod dostatkiem. Skąd ta broń pochodzi? Kraje trzeciego świata zadłużają się coraz bardziej eksploatując i sprzedając za pół darmo swoje bogactwa naturalne i nie mogąc spłacić raz zaciągniętych pożyczek, które poszły nie na poprawę warunków życia ludzi tylko na zakup właśnie broni i bogacenie się lokalnych kacyków. A lud, ten prosty lud żyjący w buszu i z dala od wielkiej polityki głoduje i klepie biedę. Och... można by prawie bez końca snuć takie myśli i rozważania. Ciekawe, że są one tak ostre i wyraziste dopiero kiedy się tu przyjedzie i zobaczy z bliska, co to znaczy kraje, jak się je eufemiczne nazywa „rozwijające się”, chociaż należałoby wprost powiedzieć - niedorozwinięte gospodarczo.

Kilka dni temu ks. Laurenty Janssen (ekonom naszego domu wychowawczego w Tshabuli i proboszcz parafii w Musonoie) poprosił mnie o pomoc w spowiadaniu młodzieży w swojej parafii. Wrażenia: ubogi kościół, przerobiony z fabrycznego magazynu, ale dużo młodzieży (około 100-120 osób). Bardzo ładnie przygotowane i prowadzone nabożeństwo pokutne. Czego można im pozazdrościć to tego, że umieją, potrafią i chcą śpiewać. A później spowiedź, niektórzy po francusku, cześć po swahili. Żyją skromnie a nawet ubogo, borykają się ze swoimi grzechami, ale co mnie zaskoczyło, a nawet wzruszyło to fakt, że oni wszyscy naprawdę chcą być lepsi. Gdybyż tylko mogli mieć ku temu warunki, żeby się uczyć, żeby nie musieć kraść z głodu... żeby nikt nie szczuł jednego plemienia przeciwko drugiemu...? Oni są tacy bezbronni wobec propagandy i demagogii, tacy łatwowierni i naiwni...

A do tego jeszcze czary, zabobony, przesądy, rzeczy od których włosy się jeżą na głowie. Dzisiaj rano ks. Krzysztof przychodzi na śniadanie z problemem, któremu nie wie jak zaradzić. Opowiada historię o dziesięcio-, może jedenastoletniej dziewczynce przygotowującej się do I Komunii św., którą rzekomo własna babka chce uczynić czarownicą, dając jej do jedzenia ludzkie ciało i domagając się, żeby dziecko zabiło swoich rodziców i dwoje z rodzeństwa. Rodzice są przerażeni, bo wierzą, że to co dziecko opowiada jest prawdą i są przekonani, że wszystkie kłopoty i nieszczęścia w rodzinie: bezrobocie ojca, głód i choroby, spowodowane są właśnie urokiem rzuconym przez babkę. Nikt się tutaj z tego nie śmieje i wszyscy traktują sprawę raczej poważnie, bo to jest właśnie Afryka z jej tradycjami i zabobonami, które do dzisiaj zakorzenione są głęboko w mentalności ludzi. Właśnie ks. Krzysztof pojechał z tym dzieckiem do miejscowego księdza - l’abbé Paul, który prowadził kiedyś studia nad tym problemem w szczepach zairskich i jest uznawany za specjalistę od zabobonów miejscowych i czarów, a także ma chyba prawo do przeprowadzania egzorcyzmów.

Co robić w takiej sytuacji, kiedy rzeczywiście rzeczy i historie opowiadane przez dziecko są niesamowite? To jest właśnie Afryka z bliższa i z całkiem bliska... Trochę mniej kolorowa niż na podróżniczych filmach i na pewno mniej powierzchownie piękna, ale jednak piękna i fascynująca.

No cóż, nie będzie więc wigilijnej wieczerzy. W pierwszy dzień świąt spotkamy się wszyscy (salwatorianie z okolic Kolwezi) wieczorem w naszym domu formacyjnym w Tshabuli. Nasi klerycy przygotowują jakieś rozrywki na ten wspólny wieczorek. Po raz drugi spotkamy się w Sylwestra, na pożegnanie starego roku, a po Nowym Roku rozpocznie się normalne życie, tzn. dla naszych kleryków i dla mnie wykłady w seminarium, a dla miejscowych ludzi... czy oni chociaż zauważą, że zmieniła się cyfra w kalendarzu? W tym tutejszym zamieszaniu i niepokoju... jakież ma znaczenie zmiana roku, skoro nie przynosi on niczego dobrego mimo, że i tutaj składa się życzenia Mwaka Mpya wa heri.

„Podnieś rączkę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą, również tę tutejszą, zairską i udziel pokoju, pokoju i sprawiedliwości... ale nie zapomnij też o chlebie, a może raczej o bukari...”

 


Bóg wzbudził moc zbawczą

 

Kończy się Adwent. Już dzisiaj wieczorem zasiądziemy do wigilijnej kolacji, będzie podniośle i uroczyście, chociaż na pewno w wielu domach smutno i skromnie, żeby nie powiedzieć ubogo. I po kolacji być może stać nas jeszcze będzie na kilka kolęd, a może nawet na nocną wyprawę do kościoła „na Pasterkę”. Leniwie upłyną dwa kolejne świąteczne dni ... i może na tym skończą się święta? Co z tego, że „Bóg nawiedził lud swój”, co z tego, że ja miałem przede wszystkim przygotować serce na Jego przyjście, co z tego , że On przychodzi, abyśmy wyrwani z mocy naszych grzechów, żyli w pokoju i sprawiedliwości?

 

Jakoś „otrzaskały nam się” te święta, spowszedniał Adwent i stracił swój sens i znaczenie. W powodzi zewnętrznych przygotowań, tak niewiele czasu i sił zostaje już na coś głębszego, na przygotowanie serca, na refleksję, na zastanowienie: „Po co –tak naprawdę- Bóg przychodzi do człowieka? Po co się rodzi wśród nas?” Cały Stary Testament jest pełen mesjańskich zapowiedzi, pełen tęsknoty za Tym, Który ma przyjść. Ludzie Starego Testamentu czekali, ale kiedy Oczekiwany przyszedł ... przeoczyli, zignorowali Jego przyjście, nie rozpoznali Tego, Który nawiedził swój lud.

 

Czy nie jest podobnie w naszym życiu? Niby wierzę, niby czekam, niby coś tam gdzieś „w duszy gra”, ale kiedy Oczekiwany przychodzi ... ja jestem zaaferowany sprawami drugorzędnymi, bez znaczenia.  A może by tak w tym ostatnim dniu Adwentu znaleźć choć odrobinę czasu na spotkanie z Tym, Który przychodzi?

 

Nie przegap jego przyjścia, nie przesłoń go sztuczną choinką i symbolicznym, pustym nakryciem na stole. Zrób coś, kiedy przychodzi do ciebie w twoim sąsiedzie, potrzebującym pomocy, w zaniedbanym dziecku, w twoim krewnym borykającym się z kłopotami. Nie przegap Jego przyjścia!!!!

 

Msza wieczorem

 

Iz 62,1-5

 

Przez wzgląd na Syjon nie umilknę, przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę, dopóki jej sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia. Wówczas narody ujrzą twą sprawiedliwość i chwałę twoją wszyscy królowie. I nazwą cię nowym imieniem, które usta Pana oznaczą. Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga. Nie będą więcej mówić o tobie "Porzucona", o krainie twej już nie powiedzą "Spustoszona". Raczej cię nazwą "Moje w niej upodobanie", a krainę twoją "Poślubiona". Albowiem spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża. Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje.

 

Dz 13,16-23

 

Wstał więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił: Słuchajcie, Izraelici i wy, którzy boicie się Boga! Bóg tego ludu izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem. Gdy zaś jego odrzucił, powołał Dawida na ich króla, o którym też dał świadectwo w słowach: Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę. Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa.

 

Mt 1,1-25

 

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była /dawna/ żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów . A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus.

 

Emmanuel - Bóg z nami

 

Prawdą niewątpliwą jest to, że Bóg jest zawsze z nami, Bóg jest zawsze po naszej stronie. Długa genealogia Jezusa w dzisiejszej Ewangelii podkreśla ten fakt, że Syn Boży, Bóg-Człowiek, wszedł nie tylko w ciało ludzkie, ale także w ludzką historię i w ludzką codzienność, w ludzkie życie i w ludzkie sprawy. To wejście nie dokonało się w sposób uroczysty i pompatyczno-podniosły, ani tym bardziej słodko mdły. To wejście Boga w życie człowieka dokonało się nie bez problemów, jeszcze przed Jego narodzeniem. Nie ma w tym nic wzniosłego, ani patetycznego, kiedy Józef czuje się zaambarasowany faktem, że oto Maryja jest już w stanie błogosławionym, jeszcze przed oficjalną ceremonią zaślubin. Możemy sobie tylko wyobrazić jak bardzo kłopotliwa i niezręczna była taka sytuacja i dla Józefa, i dla Maryi ... A co powiedzieć o narodzinach nie w aseptycznych warunkach klinicznych lecz w stajni, wśród zwierząt? Gdzie tu miejsce na wzniosły i patetyczny nastrój? Gdzie cała ta lukrowana otoczka Świąt Bożego Narodzenia, którą nam od tygodni serwują „małe kupczyki” i „wielkie magazyny”? Im przecież nie chodzi o przypomnienie nam faktu narodzin Boga wśród ludzi, ale o pretekst do zrobienia dobrego interesu.

 

Bóg jest tak głęboko wkorzeniony w ludzką historię, w ludzkie życie, że nie waha się stać się człowiekiem w sposób jak najbardziej naturalny i żyć ludzkim życiem z wszystkimi jego biedami i kłopotami. Bóg jest tak daleko z człowiekiem, że nie unika nawet ludzkiej niedoli, ludzkiej biedy i ludzkiej śmierci.

 

A jeśli BÓG JEST Z NAMI to któż przeciwko nam? Jeśli Bóg jest z nami, to my nie bądźmy przeciwko samym sobie! Nie daj się pochłonąć drugorzędnym uniesieniom. Nie daj się zwariować przedświątecznym zakupom i zobacz raczej to, co najważniejsze w czasie świąt Bożego Narodzenie, że Bóg stał się człowiekiem dla twojego zbawienia!

 


__________________________________________________

Pasterka

 

Jak co roku wiara i tradycja przyprowadziły nas na pasterkę.

Jak co roku słuchamy opisu Bożego Narodzenia.

Jak co roku towarzyszy nam ta sama zimowa sceneria.

Składamy te same życzenia, śpiewamy te same kolędy.

Wszystko to samo.

Tylko miejsc pustych przybywa przy naszych stołach.

A ja trochę starszy, trochę inny, bardziej nowoczesny, bardziej wykształcony, bardziej zabiegany.

 

A Bóg?

Od wieków ten sam, stający się z kazdym Bożym Narodzeniem człowiekiem. By być bliżej mnie.

Od wieków ten sam, walczący o moja wiarę, miłość i chrześcijańską nadzieje. Walczący o mnie i o Ciebie.

 

A świat ?

Od wieków stając się piękniejszy i atrakcyjniejszy próbuje zawładnąć moja wiara i moim życiem.

Byśmy tylko nie zdążyli do Betlejem przywitać rodzącego się Jezusa.

Byśmy tylko nie usłyszeli jak płacze nad światem, który chce pozbawić Go należnego miejsca.

Ale my jesteśmy tu dzisiaj. Droga naszej wiary przyprowadziła nas do żłóbka, aby uklęknąć przed tą wielką tajemnicą, zatopić się w cichej modlitwie, napełnić się energią miłości.

By świat nigdy nie oderwał nas od Niego.

By Bóg nigdy nie musiał płakać nad moją wiarą.

A człowiek nie musiał płakać nad moim człowieczeństwem.

_____________________________________________________

Christmas Eve

 

As every year the Faith or the tradition guided us today to the church, to take part in this Mass.

As every year we are listening to the story of the Nativity of Christ among us.

As every year in our way through the year we are once again celebrating Christmas.

We are sending to our friends and relative the same Christmas wishes, sometimes singing the same Christmas Carols.

Apparently everything the same, repeated every year in the same or similar sequence …

But only at our tables there is somebody lacking, and instead of the person who should be there … there is an empty place …

And I? I am a little bit older, maybe a little bit more clever more modern, more eloquent and at the same time more tired, more busy, and –let us be frank- weaker and more fragile.

 

And what about God?

Throughout centuries the same, unchangeable, unalterable, eternal. With every Christmas He is becoming one among us, Emanuel - God with us. Is He closer to me, every year? Am I closer to Him every year?

For centuries the same Triune God: the Father, God the Son and God the Holy Spirit, trying constantly to offer me a deeper faith, more authentic love and stronger hope. He is striving to have a place in my life.

 

And what about the world?

Throughout centuries and millennia more beautiful, more attractive, more tempting and trying to overwhelm me, trying to take over on my faith, my love, my hope and finally my life. The world is constantly trying to separate me from God, to delay me in my journey to Bethlehem, to distract me so that I have no time, no possibility to meet the newborn Christ. The world is trying to distract me and to defend to listen and to see that He is weeping over the world, becoming more and more Godless.

 

But we are here today, we came to the crib, to kneel down and recognize Him as a Son of God. We are coming today to the church to worship and to meditate this mystery of God's love. We are coming here to the source of this love, to get something from this unutterable Mystery of God's Love. We are coming to ask Him to be a constantly present among us, so that the world through its sins does not fall away from His Love. We are coming to ask Him also for ourselves, so that we don’t fall away from His love. Let us pray for the intention that in our world we can see more God's presence in our brothers, so that God don’t weep over the inhuman world.

 

17 grudnia 2020

IV Niedziela Adwentu - B

2Sm7,1-5.8b-12.14a.16

Gdy król Dawid zamieszkał w swoim domu, a Pan poskromił wokoło wszystkich jego wrogów, rzekł król do proroka Natana: «Spójrz, ja mieszkam w pałacu cedrowym, a Arka Boża mieszka w namiocie». Natan powiedział do króla: «Uczyń wszystko, co zamierzasz w sercu, gdyż Pan jest z tobą». Lecz tej samej nocy skierował Pan do Natana następujące słowa: «Idź i powiedz mojemu słudze, Dawidowi: To mówi Pan: "Czy ty zbudujesz mi dom na mieszkanie? Zabrałem cię z pastwiska spośród owiec, abyś był władcą nad ludem moim, nad Izraelem. I byłem z tobą wszędzie, dokąd się udałeś, wytraciłem przed tobą wszystkich twoich nieprzyjaciół. Dam ci sławę największych ludzi na ziemi. Wyznaczę miejsce mojemu ludowi, Izraelowi, i osadzę go tam, i będzie mieszkał na swoim miejscu, a nie poruszy się więcej, a ludzie nikczemni nie będą go już uciskać jak dawniej. Od czasu kiedy ustanowiłem sędziów nad ludem moim izraelskim, obdarzyłem cię pokojem ze wszystkimi wrogami. Tobie też Pan zapowiedział, że ci zbuduje dom. Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. Ja będę mu Ojcem, a on będzie Mi synem. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki"».

 

Rz 16,25-27

Temu, który ma moc utwierdzić was zgodnie z Ewangelią i moim głoszeniem Jezusa Chrystusa, zgodnie z objawioną tajemnicą, dla dawnych wieków ukrytą, teraz jednak ujawnioną, a przez pisma prorockie na rozkaz odwiecznego Boga wszystkim narodom obwieszczoną, dla skłonienia ich do posłuszeństwa wierze, Bogu, który jedynie jest mądry, przez Jezusa Chrystusa, niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.

 

Łk 1,26-38

W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, . Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga, bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.

 


Tak blisko i tak daleko ...

Tak blisko Bóg przychodzi do człowieka i zarazem tak daleko człowiek oddala się od Boga. Bóg nie zawahał się, aby stać się jednym z nas, aby narodzić się jak człowiek z ludzkiej matki i zamieszkać między ludźmi. A jednocześnie człowiek tak bardzo sobie to lekceważy, tak niefrasobliwie oddala się od Boga i tak daleko od Niego ucieka. Bóg zawsze szukał i nadal szuka drogi do człowieka. Posyłał przed wiekami sługi swoje - proroków i nadal posyła. Posłał do Dziewicy Niepokalanej Anioła, aby ten zapowiedział Jej bliskie już narodzenie Syna Bożego. Bóg przez Nią stał się i nadal staje się bliski człowiekowi. A człowiek... coraz bardziej od Boga się oddala.

Czy nie jest tak, że pod płaszczykiem wolności, niezależności, humanizmu, kultury czy -ostatnio nawet -nauki człowiek odwraca się plecami do Boga? Czy nie jest tak, że szukając -rzekomo- siebie, traci i siebie, i Boga, traci wolność, i niezależność i rozum? Czy nie jest tak, że w swej perwersyjnej przewrotności tak zablokuje sobie wszystkie drogi, że nawet Bóg -dla którego nie ma nic niemożliwego- nie potrafi do człowieka dotrzeć? Posyła nam nadal proroków i przez Maryję nadal chce się do nas zbliżyć i zamieszkać wśród nas...

Ale my nie chcemy ani prorokom wierzyć, ani Maryi zaufać. Czasami człowiek wszystko potrafi wykpić, zlekceważyć, ośmieszyć byle tylko swoim zachciankom nie popuścić i na swoim postawić, byle tylko nie musieć nic zmieniać w swoim życiu, byle tylko nikt nie kazał mu odchodzić od grzechu, do którego jest tak przywiązany

Bóg jest z nami i stale szuka drogi do człowieka, ale czy człowiek zdaje sobie sprawę, że to jego własna zatwardziałość w złu może nawet Bogu Wszechmocnemu, który wszystko może, (ale nie wbrew woli człowieka) zagrodzić drogę.

Czy ja aby już nie zagrodziłem Bogu drogi do mojego życia, bogactwem, dobrobytem, gnuśnością, nałogami???

                                                                                       

Homilia alternatywna....

Bóg staje się tak bliski człowiekowi, że we Wcielonym Słowie, Jezusie Chrystusie sam staje się Człowiekiem. Ale przecież jest On także obecny w każdym z naszych braci, w każdym a szczególnie w biednym człowieku. Tak łatwo wzruszam się ubogim narodzeniem Jezusa w betlejemskiej stajni, a tak -jednocześnie- nieczuły jestem na biedę Boga obecnego w moim bliźnim. Czy w czasie nadchodzących świąt nie należałoby się zastanowić: „Ja dla zorganizowania wystawnych świąt zaciągnąłem kredyt, w moich szafach zbędne i na nic nikomu niepotrzebne prezenty zalegają półki i szuflady, a obok mnie żyją ludzie ubodzy, bezdomni, głodne dzieci, zapomniani chorzy... co dla nich zrobiłem?” Czy Chrystus, kiedy przyjdzie nie przypomni mi z wyrzutem: „czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych tegoście i mnie nie uczynili”. Może dla wielu z nas Bóg jest jeszcze zbyt odległy, daleki i niepoznawalny, może jeszcze nie zrozumieliśmy, na co naprawdę czekamy i po co On przychodzi do człowieka? No i czy ja także umiem zbliżyć się do drugiego człowieka?

Bóg sam przyszedł do człowieka, przez Maryję. Sam wybrał ten właśnie, niesamowity sposób zamieszkania wśród ludzi, ale czy On na pewno mieszka we mnie? Bóg w swojej delikatności posyła anioła i przez niego prosi człowieka: „zechciej mnie przyjąć, chcę u ciebie zamieszkać”. A człowiek w swoim zadufaniu, co Bogu odpowie? Maryja odpowiedziała: „Niech mi się stanie według twego słowa.” A ja, co Mu odpowiem?

                                                                                                                         

12 grudnia 2020

III Niedziela Adwentu - B

Iz 61,1-2a.10-11

Duch Pański nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski u Pana. «Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty. Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwalba wobec wszystkich narodów».

 

1 Tes 5,16-24

Bracia: Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie. Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona.

 

J 1,6-8.19-28

Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości. Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś?», on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem». Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie!» Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?» Odpowiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu...


 

Głos wołającego na pustkowiu ...

 

Imponuje nam pokora i uniżenie się Jana Chrzciciela. On sam mówi o sobie że jest jedynie głosem wołającym na pustkowiu, wskazując jednocześnie na Tego, który idzie za nim. A był rzeczywiście głosem potężnym skoro sam król Herod się go obawiał. I ten potężny głos Jana Chrzciciela brzmi do dzisiaj, wołając: "Przygotujcie drogę Panu ..." Tylko, że nasze drogi pewno już za bardzo pokręcone i za bardzo wykoślawione nasze ścieżki. Tylko, że nasze życie już pewno tak dalekie i odległe od Pana, że nawet Jego przyjście niewiele nas obchodzi. My nie przygotowujemy się już na przyjście Pana. My przygotowujemy się tylko do świąt ... Cóż z naszego Chrztu, cóż z nawoływań współczesnych proroków, skoro Bóg coraz dalej w moim życiu i sprawy Jego coraz bardziej obce? Cóż z tego, ze szopka i choinka, skoro to już tylko puste, aczkolwiek piękne i wzruszające symbole? Cóż z tego nawet, że wigilijna wieczerza i sianko, i puste nakrycie ... skoro dzisiaj w pracy (w szkole, na ulicy, w pociągu, w tramwaju, w autobusie ... ) byłem ślepy i nikogo nie widziałem? Cóż z tego nawet, że pójdę na pasterkę i będę śpiewał kolędy, i wzruszał się pięknem świąt, skoro ścieżek moich nie chcę wyprostować i nadal chodzę krętymi drogami? ... To wszystko tylko piękne i puste symbole bez znaczenia w moim życiu, to wszystko tylko szopka i teatr! A moje życie innymi się rządzi prawami, prawami rynku i biznesu, prawami dżungli i silniejszego, prawami kaduka i pięści. Iluż spośród nas tak naprawdę chciałoby coś zmienić, wyprostować, naprawić, przygotować na przyjście Pana? Tak łatwo się wzruszać symbolami i artystycznie poddawać nastrojom chwili. A życie idzie swoją drogą i lepiej, aby mi się w to moje życie Pan Jezus i Jan Chrzciciel za bardzo nie mieszali.

 

I bolą takie słowa i drażnią, jak bolały i drażniły słowa Jana. I denerwują, niepokoją i kaleczą, bo myśmy się przyzwyczaili, do ludzi i słów w miękkie szaty odzianych. A tenże Jan nie nauczył się jeszcze dyplomacji i powtarza prawie brutalnie: „Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?” (Łk 3,7) I pytamy, jak faryzeusza (zbulwersowani Jego słowami): „A kimże ty jesteś?” A może warto posłuchać tych niewygodnych słów?

 

Czy przygotowałem coś więcej, poza swoim mieszkaniem i lodówką?

5 grudnia 2020

II Niedziela Adwentu - B

Iz 40,1-5. 9-11

Pocieszcie, pocieszcie mój lud! - mówi wasz Bóg. Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy, Głos się rozlega: Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną gładką. Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją wszelkie ciało zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały. Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny w Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: Oto wasz Bóg! Oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie On swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie.

 

2 P 3,8-14

Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione. Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyśpieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość. Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby On was zastał bez plamy i skazy - w pokoju.

 

Mk 1,1-8

Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki. Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym.

 


Przygotujmy drogę Panu ...

Każde czasy i każda społeczność ma swojego Jana Chrzciciela - o którym sam Jezus powiedział, że jest największym z proroków. Jan nie przebierał w słowach i nie był uładzonym dyplomatą, a nam tak to bardzo nie na rękę i tak „pod włos” te janowe słowa i Janowe napominanie.

Takie postacie to zazwyczaj ludzie, których nie lubimy, bo pokazują nam jacy naprawdę jesteśmy, bo demaskują nasze słabości i obnażają nasze prawdziwe -nie zawsze najpiękniejsze- twarze. Tacy ludzie, jak Jan Chrzciciel, mają odwagę nazywać grzech - grzechem, świństwo - świństwem, kant - kantem. To są ludzie, którzy z Bożego posłania są prorokami przygotowującymi drogę Panu. Niewątpliwie największym prorokiem naszych czasów był Papież Jan Paweł II, ale też i Papież Benedykt XVI. Tylko kto chciał ich słuchać? I nie warto nawet wspominać innych krajów i narodów, skoro nasz własny przyjmował ich z pompą w czasie kolejnych pielgrzymek i ... w większości lekceważył sobie ich słowa. Dziki kapitalizm, prywata, złodziejstwo, pijaństwo, zobojętnienie na krzywdę i biedę innych, rozwiązłość moralna, zabijanie nienarodzonych, lenistwo, arogancja, bylejakość, nieuczciwość, egoizm, znieczulica, albo zwykłe chamstwo... i można by tak jeszcze długo wyliczać. My nawet czasami przychodzimy -z patosem- do proroków naszych czasów i tłumnie uczestniczymy w pielgrzymkach, ale ich nie słuchamy, a nawet słuchając nie słyszymy, tego, co naprawdę do nas mówią, albo -po faryzejsku i z hipokryzją- odnosimy to do innych. A przecież nawet mały rachunek własnego sumienia pokaże nam nasze prawdziwe i "nieumalowane" oblicze. Adwent to czas przygotowania na przyjście Pana, ale też czas porządków... we własnym sumieniu i na własnym podwórku.

Każde czasy i każda społeczność ma swego Jana Chrzciciela - tylko czy my ich słuchamy?

 

Homilia alternatywna

Homilia

 

Jak co roku w okresie Adwentu słyszymy wołanie Jana Chrzciciela:  ”Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki". I jak co roku wydaje się, że jest to niestety tylko "głos wołającego na pustyni", na który nikt nie zwraca uwagi. Zaaferowani sprawami dnia codziennego, zajęci robieniem kariery, zdobywaniem pieniędzy, rozrywką, zdrowiem i innymi – niecierpiącymi zwłoki – sprawami nie mamy ani czasu, ani głowy, ani cierpliwości, aby słuchać głosu Świętego Jana Chrzciciela. Odsuwamy od siebie konieczność refleksji, bo jest ona zbyt wymagająca, bo to męczy, bo to nie pozwala żyć w rozrywkowym i bezmyślnym błogostanie.

 

A Jan woła razem z prorokiem Izajaszem: " przygotujcie na pustyni drogę Panu, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i pagórki obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną." A wołanie to ma nas przecież wyrwać z letargu i beznadziei, z uśpienia i marazmu. Ma pomóc uporządkować nasze życie i uczynić je życiem dziecka Bożego.

 

Nie rozumiemy, albo rozumieć nie chcemy tego wołania i tych słów przynaglających nas do głębszej refleksji, do spowolnienia naszego zabiegania, do zajęcia się tym, co naprawdę ważne. I dlatego ciągle znajdujemy się na pustynnych bezdrożach prowadzących donikąd. Błądzimy po tych bezdrożach z uporem i zaślepieni podsuwanymi nam przez zwariowany świat łatwymi pseudo-rozwiązaniami. A one niczego nie rozwiązują, a jedynie pogłębiają uczucie bezsensu i beznadziejności. I pogłębiają nasz stan nerwicy, depresji i zniechęcenia.

 

Wiemy i doświadczamy tego na co dzień, że ścieżki nasze nie są proste, że drogi naszego życia są mocno pokręcone, ale nie umiemy sobie z tym poradzić, a bardzo często także nie chcemy. Wiemy, że góry i pagórki, urwiska i strome zbocza w naszym życiu powodują wiele bólu i wiele problemów. A jednocześnie nie chcemy ich wyrównać, nie chcemy ich zniwelować. A czasami nawet – w sposób świadomy lub nie – pogłębiamy te problemy, szarpiąc się i walcząc samotnie przeciwko temu co nas przerasta.

 

Nie chcemy, aby Pasterz "prowadził nas łagodnie" do źródeł wód życia, nie chcemy słuchać Jego głosu, ani rad Izajasza i św. Jana Chrzciciela. I dlatego jesteśmy nieszczęśliwi, dlatego borykamy się z problemami, dla których nie potrafimy znaleźć rozwiązania. I dlatego pojawiają się coraz częściej nerwice, przygnębienie i zniechęcenie, depresja i załamanie.

 

A przecież, gdybyśmy posłuchali Pasterza, gdybyśmy przygotowali dla Niego drogę i wyprostowali ścieżki naszego życia, to wszystko by się ułożyło. On okazałby nam swoją łaskę i dał nam swoje zbawienie. Bo "On jest cierpliwy w stosunku do nas. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia."

 

Dlatego, umiłowani z ufnością i wiarą oczekujmy, według Jego obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość i nie poddawajmy się zwątpieniu, bo Jego cierpliwość i miłosierdzie są nieskończone. Niech ten okres przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia będzie także okresem „prostowania ścieżek i równania dróg naszego życia”.

 

Nie przegapmy kolejnego Adwentu, nie zmarnujmy go na sprawy drugorzędne i –ostatecznie – bez znaczenia. Posłuchajmy głosu Świętego Jana Chrzciciela i zróbmy coś w naszej codzienności, co pomoże nam odnaleźć sens, uspokoić życie i co uczyni je pełnym radości, mimo wszystkich zewnętrznych niedorzeczności i absurdów.

 

Bo rzeczywiście, Adwent to nie tylko czas oczekiwania, ale i porządkowania życia. To nie tylko czas przygotowania do świąt, ale przede wszystkim czas prostowania pokręconych ścieżek.