Mary Stachowicz, matka czworga dzieci, pracowała w chicagowskim zakładzie pogrzebowym, nad którym mieściło się mieszkanie Guitierreza. Kiedy poznała problemy chłopaka, zaczęła namawiać go do porzucenia dewiacji. - Była bardzo oddaną katoliczką, dlatego nie widziała w Kościele miejsca dla gejów - wspomina jej siostra, Alicja. - Swoim cichym, łagodnym głosem mówiła mu, że seks z mężczyznami oddala go od Boga. Że Bóg nie pochwala takiego postępowania - dodają przyjaciele Mary. 13 listopada 2002 roku, podczas kolejnej dyskusji z panią Stachowicz, Nicholas Guitierrez wpadł w szał. Bił i kopał kobietę, dusił ją. Wcisnął jej głowę w plastikowy worek, potem chwycił za nóż, zadając kilkanaście ciosów. - Tak bardzo przypominała mi matkę... - zeznał potem w śledztwie. Pani Guitierrez również próbowała nakłonić syna do zerwania z homoseksualizmem. *** Choć w dzisiejszym, osobliwym świecie za nazwanie homoseksualizmu zboczeniem i dewiacją grozi człowiekowi proces sądowy i utrata pracy (vide przypadek polskiego ministra zdrowia, zwolnionego ze stanowiska w 1991 r.), rzecznicy "tolerancji" wobec "kochających inaczej" nie mogą zanegować szokujących faktów, wprawiających ogół w najwyższe zaniepokojenie. Środowiska gejowskie, wiecznie użalające się na brak akceptacji ze strony otoczenia, z lubością wyliczające stale (najczęściej urojone) krzywdy, jakich doznawać mają "odmieńcy", w istocie są prawdziwą wylęgarnią szczególnego rodzaju zbrodni. Dość powiedzieć, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie homoseksualiści i biseksualiści stanowią 2-3% mężczyzn (i dwukrotnie mniej kobiet), odpowiadają oni za 7% gwałtów na osobach dorosłych i aż za 25-40% gwałtów na dzieciach. Z ich szeregów rekrutuje się 44 seryjnych morderców. W "rankingu" tamtejszych dewiantów seksualnych homoseksualiści zajmują pierwsze sześć miejsc pod względem liczby zamordowanych (każdy ma na sumieniu od 25 do 37 ofiar -zabitych, zgwałconych przed lub po śmierci, często również pożartych). czytaj dalej www.wandea.org.pl/ |