„Naukę zaczyna się naiwnie uważać za coś, co w całości zaspokaja pragnienie wiedzy. I nie jest to bynajmniej niebezpieczeństwo iluzoryczne – chociaż niektórzy pocieszają się, że zagraża ono tylko małej grupce umysłowej arystokracji, uwiedzionej fałszywymi, pozornymi wymogami epistemologii. Dziecinna to i złudna pociecha! Bo w sferze aktywności i sukcesu współczesna nauka, posługując się techniką, dociera do o wiele szerszej publiczności i stawka jest tu o wiele bardziej niepokojąca. Do niedawna przynajmniej technologia jawiła się zbiorowej świadomości jako narzędzie, które wcześniej czy później potrafi rozwiązać wszystkie problemy ludzkości.” za: Edouard Bone, „Bóg, niepotrzebna hipoteza?” W okresie rozwoju nauk przyrodniczych filozofia często rezygnowała ze swoich horyzontów i stawała się jedynie uogólnieniem nauk przyrodniczych. W ten sposób zniknął z poznania Bóg, jako ostateczna Przyczyna, opis zjawisk przez bezpośrednie przyczyny wyeliminował Boga także z tego myślenia, które widziało go za każdym zjawiskiem i każdą rzeczą, kiedy uznawano Go za bezpośrednio sprowadzającego deszcz lub pogodę, trzęsienia ziemi i tym podobne zjawiska. Bóg wydawał się hipotezą niepotrzebną, a wiara w Boga ciemnym zabobonem. Czy tak jest rzeczywiście? Nie będziemy tu odpowiadać na to pytanie, gdyż obszerną odpowiedź daje książka, na marginesie której przeszliśmy ukazaną wyżej drogę meandrami ludzkiego poznania. |