28 marca 2010

Uoi-ti-ua. To był papież! - papiez.wiara.pl


O tym, co o. Pio szepnął Karolowi Wojtyle i czy z Watykanu łatwiej wyciągnąć newsy niż od sycylijskiej mafii, z Andreą Torniellim rozmawia Marcin Jakimowicz.


Pisze Pan o różnych zawirowaniach pontyfikatu. O sandinistach, którzy chcieli w 1983 r. zakrzyczeć Papieża w Nikaragui, o gazie łzawiącym, rzuconym w 1987 r. w Chile. Co było najtrudniejszym momentem tego pontyfikatu?

– Najbardziej bolesne były dla Papieża pielgrzymki do Polski. Zwłaszcza ta po ogłoszeniu stanu wojennego. Bo choć, jak często Papież podkreślał: to nie on obalił mur berliński, wiadomo było, że w tamtych czasach na naszych oczach rozgrywany był najważniejszy mecz historii, a Papież był jednym z najważniejszych (jeśli nie najważniejszym) graczy. Stawka była niebagatelna: zwycięstwo ludzkiej wolności. Widziałem też ogromną samotność Papieża na początku lat 90., kiedy Polska i inne kraje, które odzyskały wolność, przestały słuchać jego głosu i rzuciły się w wir konsumpcjonizmu. Widać było, że bardzo wówczas cierpiał.