-> kazanie rekolekcyjne -> homilie
Liturgia Słowa:
I czytanie: Joz 5,9a.10-12
Psalm resp.: Ps 34, 1-2. 3-4. 5-6 (R.: 8a)
II czytanie: 2Kor 5,17-21
Werset: Łk 15,18
Ewangelia: Łk 15,1-3. 11-32
Ojcze zgrzeszyłem ...
Bóg, który objawia się jako miłosierny Ojciec oczekuje jedynie na moją osobistą decyzję powrotu. On nie chce mojej upokorzenia i nie cieszy się z mojej słabości, ale też nie może i nigdy nie zmusi mnie do nawrócenia wbrew mojej wolnej woli. Bóg zaryzykował nawet samego siebie i swoje cierpienie po to, aby uszanować daną człowiekowi wolność. Widząc moje grzechy i mój upadek, moje oddalanie się, moje sprzeniewierzenia i nawet moje samopotępienie On sam cierpi, cierpi Jego Miłość do mnie, przeze mnie odrzucona, ale nawet wtedy nie gwałci On mojej wolności. Inaczej czymże bym był, jak nie marionetką i lalką pociąganą za sznurki. On czeka na moją wolną, osobistą decyzję zmiany, On cieszy się z mojego nawrócenia, nie pozwala dokończyć spowiedzi, ale też ja sam muszę aż do tego punktu dotrzeć. "Wtedy zastanowił się i rzekł: Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie ..." (Łk 15:17-18).
Niektórzy oburzają się na Boga za Jego rzekomą surowość, ale czy to prawda? Inni zarzucają Bogu, że widząc zło nic nie robi, ale czy mają rację? Jeśli miałby reagować to przecież stalibyśmy się zniewolonymi lalkami. Kiedy jednak Bóg oczekuje uznania mojej grzeszności, to nie nie jest to także -jak zarzucają niektórzy- znęcanie się i upokarzanie człowieka. Papież Jan Paweł II pisał w swojej książce „Przekroczyć próg nadziei”: „Pierwszym bowiem warunkiem nawrócenia jest dla człowieka uświadomienie sobie własnej słabości i grzeszności (...) a następnie uznanie tego przed Bogiem, który ze swej strony nie oczekuje niczego więcej jak właśnie tego rozpoznania ludzkiej grzeszności, aby człowieka zbawić. A człowiek ze swej strony nie uczy się inaczej, jak właśnie przez takie rozpoznanie i przyznanie się do swoich błędów”. Nie można się nawrócić, dopóki człowiek nie zastanowi się ni nie powie: "Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem "
Można także wybrać następujący formularz mszalny z IV Niedzieli Wielkiego Postu roku A
Liturgia Słowa:
I czytanie: 1 Sm 16, 1b. 6-7. 10-13a
Psalm resp.: Ps 23(22), 1-2ab. 2c-3. 4. 5. 6 (R.: por. 1)
II czytanie: Ef 5, 8-14
Werset: J 8, 12b
Ewangelia: J 9, 1-41
Światłość świata
Dziwna ślepota, która ogrania ludzi jest chorobą nie oczu, ale duszy. Człowiek widzi wtedy to, co chce widzieć i tak, jak chce widzieć. Taka choroba zasłania mu rzeczywistość i powoduje, że taki ślepy człowiek żyje w świecie ułudy i mirażów, a nie w świecie realnym. Taka ślepota powoduje nie tylko to, że nie widzimy żyjącego obok nas bliźniego, ale także nie widzimy Boga. Co więcej, to co widzimy jest niejednokrotnie tylko projekcją naszych pragnień i oczekiwań, a nie rzeczywistością realną. I dlatego Chrystus proponuje nam uzdrowienie, przywrócenie wzroku, abyśmy mogli popatrzeć na świat i zobaczyć go takim, jakim Bóg go stworzył i jakim Bóg go widzi (1Sm 16:7). Nasz bowiem ogląd nie jest ani prawdziwy, ani dogłębny, a pozory przecież mylą. To, co my sami bierzemy za trwałe i ważne, okazuje się ulotne i drugorzędne. Bóg bowiem inaczej patrzy i widzi inaczej. Wybiera to co słabe i to co wzgardzone przez człowieka, aby nikt wobec Boga się nie chełpił (1 Kor 1:25-29). Ta boża optyka, to widzenie świata w świetle bożym wydają się nam czasami nie do przyjęcia, a przecież światłość którą Chrystus przynosi na świat, jest światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka (J 1:9), jeśli tylko człowiek nie chce uparcie trwać w ciemności (J 8:12; 12:35)
Może dzisiaj, w czasach współczesnych, rozświetlonych tak wieloma pozornymi światłami i świecidełkami, trzeba nam przejrzeć i nie dać się uwieść i oślepić światłom rampy, które po przedstawieniu zgasną? Może potrzeba nam nie coraz bardziej finezyjnych okularów i soczewek, ale światła nadprzyrodzonego, aby dojrzeć to, co w naszym życiu naprawdę ważne? (Ez 12:2)
Nie mów, że widzisz, skoro być może już dawno straciłeś z oczu to, co najważniejsze, skoro widzisz już tylko to co chcesz, a najczęściej jedynie koniec własnego nosa.