Stawiając myśl ludzką w miejsce Boga, Kartezjusz uczynił ją źródłem stworzenia. Wystarczy trochę zdrowego rozsądku, aby przejrzeć ten kartezjański zabieg, godny samego Lucyfera. Jeśli myśl stała się źródłem istnienia, człowiek jest, istnieje, jeśli staje się treścią myśli, a ta powołuje go do istnienia w zależności od swojej woli, od swojego kaprysu. A przecież człowiek nie jest wytworem naszego myślenia! Człowiekiem, który kontynuował dzieło rozpoczęte przez Kartezjusza i systematycznie doskonalił jego niszczycielskie działanie był Jan Jakub Rousseau. Jego filozofia na pozór jest mniej skomplikowana. Preferuje koncepcję dzikusa, niestworzonego przez Boga, ale zrodzonego przez naturę. Wszystko stworzyła natura, a myślenie staje się grzechem pierworodnym. Rousseau wyrzuca z historii ludzkości wszelkie bóstwa. Ale to nie wszystko. Wywraca także do góry nogami wszystkie wartości chrześcijańskie. Człowiek cywilizowany daleki jest od doskonałości, podczas gdy doskonały jest „dzikus”, nietknięty przez cywilizację. Pozostaje on taki, dopóki nie zacznie myśleć, chcieć, kochać i tworzyć. Innymi słowy – kiedy zaczyna korzystać ze swojej wolności, ulega zepsuciu. Rousseau był też pierwszym człowiekiem, który stworzył model państwa totalitarnego. Wzorowano się na nim na przykład w Związku Radzieckim. Wydarzenia historyczne, takie jak komunizm, pokazują nam dzisiaj, że tam, gdzie ludzie wyrzucili poza nawias Chrystusa, wyrzucili też człowieka. Jeżeli założymy, że Chrystus nie istnieje, a człowiek nie jest stworzony na obraz Boga, można mu odebrać jego wolność, można go torturować, więzić w gułagu, unicestwiać, tak jak to czynili Robespierre, Stalin i Hitler. Rosa Alberoni, „Wygnać Chrystusa” |