18 marca 2009

nieczystość rodzi się w sercu ...

Seksualność jest darem, który wymaga od człowieka odpowiedzialności. To potężna siła, która z natury ma służyć miłości i życiu. Może jednak także niszczyć i powodować cierpienie. Człowiek ma, niestety, talent do marnotrawienia Bożych darów. Ludzką seksualnością nie kierują tylko instynkty, hormony, impulsy nerwowe czy emocje, ale przede wszystkim rozum i wolność.



Zachodnia cywilizacja uczyniła z seksu jedną z naczelnych wartości ludzkiego życia. Mówi się, że dzięki rewolucji seksualnej, zapoczątkowanej w 1968 roku, cielesność została wyzwolona. Ludzki eros przestał być skrępowany jakimikolwiek normami społecznymi, religijnymi, moralnymi. Naczelną wartością stało się prawo do erotycznej przyjemności, nazywanej „szczęściem” lub „miłością”. Jakie są owoce tak ustawionych życiowych priorytetów? Widać je gołym okiem w przestrzeni społecznej: dramatyczny wzrost liczby rozwodów, wzrost liczby dzieci, które wychowywane są przez samotnych rodziców, zalegalizowanie aborcji, co doprowadziło do śmierci milionów niechcianych ludzi, epidemia AIDS. Środki antykoncepcyjne i cała antykoncepcyjna mentalność, która za nimi stoi, prowadzą do demograficznego samobójstwa społeczeństw dobrobytu. Osoby o skłonnościach homoseksualnych wymuszają na państwach zmianę definicji małżeństwa. Pornografia stała się potężną gałęzią przemysłu rozrywkowego, przyczyniając się do nowego zjawiska – uzależnienia od erotyzmu lub autoerotyzmu (w USA dotyczy to około 5 proc. populacji). To, co miało prowadzić do wyzwolenia, przyniosło nowe zniewolenia. Czy ludzie są dziś bardziej szczęśliwi?

więcej: Gość Niedzielny