28 marca 2009
Kazanie Pasyjne na V Niedzielę Wielkiego Postu
Jak podają niezależne statystyki i opracowania, aby zapewnić wszystkim biednym ludziom (na całym świecie) najbardziej fundamentalne potrzeby życiowe (jedzenie, wodę pitną, podstawowe wykształcenie i opiekę medyczną) potrzeba rocznie około 40 miliardów dolarów, ale jednocześnie corocznie, tylko na reklamę wydaje się 10-rotnie więcej czyli 400 miliardów dolarów. A ja nie potrafię znaleźć odrobiny czasu, żeby odwiedzić w szpitalu chorego krewnego, bo boję się, że się zarażę, lub że nie zdążę zarobić na kolejny niepotrzebny nikomu, a przecież tak reklamowany ciuch.
więcej: tutaj
V Niedziela Wielkiego Postu - B
Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą - wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach - wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie - wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał.
Hbr 5,7-9
Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.
J 12,20-33
A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący to usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.
Ten, kto miłuje swoje życie straci je
Niesamowitą prawdę o ludzkiej kondycji głosi nam dzisiaj Jezus w Ewangelii. On sam czuje zbliżającą się godzinę ostatecznej walki ze złem, ze śmiercią i szatanem. Wie, że tylko taka ofiara ostateczna i pełna, ofiara z samego siebie może być skuteczna w walce ze złem. Bóg daje człowiekowi siebie samego i daje się do końca, nieodwołalnie. Jest to dar totalny i absolutny. Dar z siebie samego. I do złożenia takiego właśnie daru zaprasza nas Chrystus. "A kto by chciał Mi służyć, niech się zaprze samego siebie i niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem tam będzie i mój sługa."
Czyż nie jest w naszym życiu tak, że najczęściej tracimy właśnie to, do czego jesteśmy tak bardzo przywiązani? Czyż nie jest tak, że nasza ekonomia i filozofia życiowa, to filozofia posiadania, to ekonomia "jak najwięcej mieć, posiadać, używać?" A Chrystus proponuje nam przewartościowanie, zmianę optyki. Nic z tego co masz, tak naprawdę nie posiadasz, to raczej rzeczy posiadają ciebie. Dlatego to, co tak bardzo miłujesz STRACISZ! I na to nie ma rady, takie są koleje losu, takie jest życie. "Jeśli ziarno wrzucane w ziemię nie obumrze, samo pozostaje i nic z niego, nie przynosi żadnego plonu." Dlatego, aby zyskać trzeba umieć stracić, aby żyć trzeba umieć umrzeć ... przede wszystkim sobie i swoim zachciankom. To jest ta dziwna ekonomia i filozofia Boga, Który nie wybrał innej drogi ratowania człowieka, jak właśnie poprzez ofiarę z samego siebie, jak przez samo wyniszczenie ... jak ziarno wrzucone w ziemię. W ten właśnie sposób zapewnił życie wieczne człowiekowi, który chce iść za Nim, naśladować Go, zapomnieć o sobie, stracić swoje życie doczesne.
To bardzo bolesne, ale czyż utrata niedobrowolna tego, co tak bardzo miłujemy nie jest równie bolesna? Tylko, że taka strata nie przynosi w zamian nic! A tu w zamian za doczesność i ból jest zapewnienie o życiu wiecznym.
Czy stać mnie na to, aby stracić swoje życie?
A może jestem tak bardzo przywiązany do tych najmniejszych spraw, do drobnostek, że nie umiem się od nich uwolnić?
Homilia alternatywna
radykalna logika Ewangelii ...
Jak trudno jest -może nawet nie tyle zrozumieć, co- przyjąć i zaakceptować, a jeszcze trudniej wcielić w życie słowa dzisiejszej Ewangelii? Jak trudno jest nam uwierzyć w głębi naszego serca, że kto chce zyskać swoje życie, musi je stracić, że ziarno musi obumrzeć, aby wydać plon? Taka logika jest procedurą niezgodną z naszym zdrowym rozsądkiem, bo któż z nas chce umierać, któż zgodzi się stracić życie, aby je zyskać, kto jest gotów nauczyć się posłuszeństwa w cierpieniu, w wyrzeczeniu i zaparciu się siebie? (Mt 16,24; Mk 8,34; Łk 9,23)
Niestety, to jest właśnie radykalna logika Ewangelii, która szokuje i drażni dzisiejszego człowieka. Rygory Dobrej Nowiny zniechęcają współczesnego człowieka i powodują, że z takimi oporami słucha słów Chrystusa -choćby tych z dzisiejszej perykopy ewangelicznej. A przecież Bóg na pewno nie chce nas ani terroryzować, ani kreować na męczenników. Przecież nie proponuje On umartwień i oczyszczeń jako celów samych w sobie, ale jako zabiegi umożliwiające prawdziwy ruch w stronę Domu Ojca. Przecież nie czerpie On przyjemności z cierpienia i nie chce śmierci, bo On jej nie stworzył (Mdr 1,13-14). Dlaczego więc tak radykalne wymagania, dlaczego tak "nieludzkie" zalecenia? I dlaczego -co więcej- Chrystus mówi o tym w kontekście "uwielbienia Syna Człowieczego"? Jakimże uwielbieniem może być śmierć krzyżowa? I dlaczego Chrystus wywyższony na krzyżu ma nas do siebie przyciągnąć? My byśmy woleli, aby zrobił to na Górze Tabor, lub na górze wniebowstąpienia, ale nie na Golgocie.
Wszystko to wydaje się nie do zrozumienia i nie do przyjęcia bez Zmartwychwstania. Cała logika Ewangelii jest absurdalna i nie do zaakceptowania jeśli Chrystus nie zmartwychwstał (1Kor 15,14). I tylko zmartwychwstanie stawia te wszystkie "nieludzkie" wymagania i zalecenia w zupełnie innym świetle. Bo Chrystus wywyższony na krzyżu i zmartwychwstały zadaje kłam logice śmierci i przyciąga wszystkich ku sobie, czyli ... do życia wiecznego. I to jest właśnie owo wywyższenie, o którym mowa w dzisiejszej ewangelii. Krzyż jest punktem zwrotnym w historii ludzkości, jest odwróceniem procesu destrukcji i panowania śmierci, który rozpoczął się po grzechu pierworodnym. I dlatego właśnie trzeba stracić swoje życie, aby je odzyskać prawdziwym i pełnym.
26 marca 2009
Kazania Pasyjne - sPoKo
25 marca 2009
dwie kultury ...
„Dziś mamy przed sobą całkowicie odmienną sytuację i niekoniecznie trudniejszą do opisania: stają naprzeciw siebie zasadniczo dwie kultury odwołujące się do korzystania z rozumu. W centrum ich obu – jak zawsze – znajduje się specyficzna odpowiedź na pytanie o człowieka. Wynikają stąd dwie odmienne i pod wieloma względami przeciwstawne wizje antropologiczne.
Z jednej strony mamy kulturę, która uważa człowieka za rzeczywistość odróżniającą się od reszty natury na mocy czegoś, czego nie da się sprowadzić do samej materii. Coś, co jest jakościowo odmienne i co stanowi źródło jego wartości i podstawę jego godności...
Z drugiej strony natomiast wyraża się kulturę, dla której podmiot ludzki jest zwykłym wytworem ewolucji wszechświata, włącznie swe swą samoświadomością. Jako rezultat nie zakończonego nigdy procesu ewolucji człowiek miałby być jedynie segmentem historii, to znaczy oderwanym od jakiegokolwiek stałego i wspólnego wszystkim ludziom fundamentu ontologicznego, pozbawionym więc pewnych i uniwersalnych etycznych punktów odniesienia.”
kard. Angelo Bagnasco
Wypowiedź kard. Bognasco koresponduje doskonale z tym co zacytowałęm w poście poniżej z książki Phillip E. Jason „Reason i the Balance. The Case Against Naturalism in Science, Education, and Law.”
Ta druga kultura to właśnie naturalizm. W naturalizmie nie ma miejsca na Boga istniejącego niezależnie od natury, Boga Który jest Stwórcą i od Którego wszystko zależy.
Z tego podstawowego założenia naturalizmu wynikają logiczne konsekwencje:
1. Świat i całe życie w nim jest pozbawione znaczenia Wszechświat nie ma planu i celu. Ma początek, ale nie ma Stworzyciela i jako taki kiedyś się skończy, bezcelowo i bezsensownie.
2. Wolna wola jest iluzją. Wszystko jest zdeterminowane przez wzajemnie powiązane naturalne łańcuchy przyczynowo skutkowe. To, że patrzysz teraz na ekran komputera było już zaprogramowane w pierwszej nanosekundzie Wielkiego Wybuchu. Od ciebie nic nie zależy i na nic nie masz wpływu.
3. Pojęcia dobra i zła nie mają żadnego znaczenia. Ocena jednego działania jako dobrego a innego jako złego jest sprawą całkowicie subiektywną. Jak stwierdził G. B. Shaw „Złotą Zasadą jest to że nie ma żadnej Złotej Zasady.” Jedynym grzechem jest nazywanie czegokolwiek grzechem, osądzanie i bycie nietolerancyjnym. A każdy może robić co mu się podoba.
4. Możemy poznawać tylko objawy i pozory (prawdy), ale nie samą prawdę. Możemy mówić o „mojej prawdzie”, „twojej prawdzie”, ale nie możemy domagać się obiektywnej prawdy, bo jest to czystą arogancją. A poza tym świadomość jest jedynie chemiczną reakcją w naszym mózgu i niczym więcej.
Taka filozofia (naturalizm) identyfikuje się z „nauką” i jako taka zdominowała nasz system prawny i szkolny od uniwersytetów do podstawówek i od ministerstw do lokalnych władz gminnych. Ci, którzy żywią inne przekonania są wyśmiewani i mogą je głosić co najwyżej jako prywatne i ostatecznie „głupie i śmieszne” prawdy. Nie mają prawa „narzucać” swoich prywatnych przekonań komukolwiek aby nie narazić się na ośmieszenie i ostracyzm. Kiedy naturalizm i teizm stają naprzeciwko siebie są od razu klasyfikowane: naturalizm jako naukowy, teizm jako irracjonalny. W takiej sytuacji wszelka dyskusja jest skazana na niepowodzenie i fiasko, bo już u podłoża zaklasyfikowano wszystko co nie jest naturalistyczne jako przesądy i ciemnogród.
24 marca 2009
naturalizm
The Case Against Naturalism
A Review of „Reason in the Balance” by Phillip E. Johnson (InterVarsity Press, Downers Grove, IL, 1995) 245pp.
The subtitle of this book is: "The Case Against Naturalism in Science, Education, and Law." Let's begin then with a definition of Naturalism. Carl Sagan summed up the philosophy in these words: "The Cosmos is all there is, all there has been and all there ever will be." A naturalist believes that nature is the whole show. There is no "super-nature" (God). For sure a naturalist could talk about a pantheistic "God" who is Life Force or Energy or even the Ground of Being, but not Creator. There is no place in a naturalist scheme for a God existing independent of nature, who created it and on whom it depends.
From this basic belief flow some logical conclusions:
1. The world and any life within it is meaningless. The universe has no design and no goal. It has an origin but no Originator and it is destined to just peter out.
2. Free will is an illusion. All events are pre-determined by the interlocking system of causes and effects which nature is. That you are watching a computer screen at this instant was programmed in the first nano-second of the Big Bang.
3. Right and wrong are meaningless categories. It is totally subjective to say one action is good and another is bad. As G.B. Shaw stated, "the Golden Rule is that there is no Golden Rule." The only sin is calling something a sin, that is being judgmental or intolerant.
4. We can only know appearances not reality (truth). We may speak about "my truth" and "your truth," but to claim any objective truth is pure arrogance. After all, consciousness is merely a chemical reaction.
In Reason in the Balance Johnson demonstrates how this philosophy of naturalism has become identified with "science." As such it dominates our legal and educational system from universities on down. Those who hold an opposite belief (theism) can win acceptance by saying their faith is a private matter, it gives them personal comfort and they would never think of "imposing" their subjective beliefs on anyone else. If naturalism and theism come into conflict (Johnson describes recent court cases where it has) the argument is framed as "science vs. religion," and the latter by implication isirrational. Sagan squeezes that point hard in Demon Haunted World but comes across like a man who gets a lot of rind in his orange juice because he does not know when to stop.
myślenie racjonalne a myślenie racjonalistyczne
myślenie racjonalistyczne różni się od myślenia racjonalnego i bardzo często jest po prostu nieracjonalne. Myślenie racjonalistyczne bowiem z góry zakłada, że wszelka rzeczywistość niematerialna, niedotykalna i niewidzialna dla nauk szczegółowych jest antyracjonalna, a co za tym idzie – nie-istniejąca. Tym samym myślenie racjonalistyczne podcina gałąź na której siedzi, bo samo myślenie jako takie jest niematerialne i niedotykalne. Czy można bowiem sprowadzić myślenie do elektrycznych lub chemicznych procesów zachodzących w synapsach komórek nerwowych?
23 marca 2009
Kościół a AIDS ...
Hans Küng, który w tych dniach przebywa w Hiszpanii prezentując swoją nową książkę oskarża Jana Pawła II i Benedykta XVI: “Historia osądzi obydwu papieży (Jana Pawła II i Benedykta XVI) jako dwóch najbardziej odpowiedzialnych za szerzenie się AIDS”
Ktoś tu się myli ...., tylko kto, albo manipuluje ...
za: www.wiara.pl
21 marca 2009
1 000 277 – pierwszy million przekroczony ...
Według statystyk prowadzonych przez STAT4U w sobotę 21 marca 2009 r. o godz. 19:31 liczba odwiedzających moje strony przekroczyła million :-)
20 marca 2009
Kazanie Pasyjne na IV Niedzielę Wielkiego Postu
Tą rozrywkę wymyślili sobie już –niejako dodatkowo- rzymscy żołnierze. Jedynie ewangelia według św. Jana opisuje to w krótkiej relacji: „A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: Witaj, królu żydowski! i policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: Oto Człowiek.” (J 19:2-5)
Dla żołnierzy Jezus to tylko jeszcze jeden skazaniec, bezbronny i bez prawa głosu, bez możliwości protestu, który i tak miał zginąć. Nie należało mu się żadne ludzie traktowanie, żadne prawa, żadna litość. Można go wykorzystać w najbardziej bestialski sposób, można się nim zabawić, można go zelżyć, zniszczyć, spotwarzyć, sponiewierać, wyśmiać, wyszydzić, opluć. I tak właśnie zabawiali się skazańcem rzymscy żołnierze. Można się nawet zastanawiać dlaczego jest tak, że już ci sami starożytni rzymianie ukuli powiedzenie: „homo homini lupus” – człowiek człowiekowi wilkiem. Rzeczywiście czasami ma się wrażenie, że zwierzęta są lepsze niż ludzie. Zwierzęta nie zabijają dla przyjemności, dla lubieżnej, sadystycznej radości, zwierzęta nie znęcają się nad ofiarą. Człowiek niestety tak ... człowiek niestety bawi się zadawaniem bólu. Człowiek bardzo często zadaje ból, lży, poniewiera drugiego człowieka dla sadystycznej przyjemności, z pogardy, a nawet tylko dla zabawy.
Gorszy cię to? Powiesz, że takie rzeczy zdarzają się wyjątkowo, wśród zwyrodniałych żołdaków i nieludzkich, pozbawionych uczuć zboczeńców. Czy na pewno?
więcej: TUTAJ
IV Niedziela Wielkiego Postu – B
Również wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud, mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. Pan, Bóg ich ojców, bez wytchnienia wysłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na swój naród do tego stopnia, iż nie było już ocalenia. Spalili też Chaldejczycy świątynię Bożą i zburzyli mury Jerozolimy, wszystkie jej pałace spalili ogniem i wzięli się do niszczenia wszystkich kosztownych sprzętów. Ocalałą spod miecza resztę król uprowadził do Babilonu i stali się niewolnikami jego i jego synów, aż do nadejścia panowania perskiego. I tak się spełniło słowo Pańskie, wypowiedziane przez usta Jeremiasza: Dokąd kraj nie wywiąże się ze swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat. Aby się spełniło słowo Pańskie, z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, tak iż obwieścił on również na piśmie w całym państwie swoim, co następuje: Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, w Judzie. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim, a niech idzie!
Ef 2,4-10
A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie. Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili.
J 3,14-21
A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.
Bóg posłał Syna swego, aby świat został zbawiony
Bóg niewątpliwie jest bogaty w miłosierdzie (Ef 2,4) i nie ma najmniejszej wątpliwości, że okazuje On je wszystkim bez wyjątku (Pwt 5,10). Jego miłosierdzie i przebaczenie nie mają granic ... poza jedną - upartą, złą wolą człowieka. Bóg nie może okazać przebaczenia komuś, kto go nie potrzebuje, kto nie uznaje, że jest grzesznikiem, kto uważa, że Bóg nie ma mu nic do wybaczenia. Chrystus na pewno nie przyszedł na świat, aby świat potępić, ale aby go zbawić (J 3,17). Nie może tego jednak zrobić na siłę i wbrew woli człowieka, bo za bardzo szanuje raz daną człowiekowi wolność. I tu jest cały problem. Nie można bowiem grzeszyć, pozwalać sobie na niefrasobliwość i lekceważenie Boga i Jego przykazań, na anarchię i samowolę, a jednocześnie wmawiać sobie: „Bóg i tak mi wybaczy i tak mnie zbawi, bo jest miłosierny”, bo takie narzucił sam sobie „obowiązki” – wobec każdego człowieka „automatycznie” pełnić swoją zbawczą funkcję (Syr 5,3-7; J 12,47).
Dlatego też Chrystus ustawicznie i tak mocno podkreśla konieczność stawania w świetle prawdy, przede wszystkim w prawdzie o sobie samym. "Każdy kto dopuszcza się nieprawości nienawidzi światła Prawdy i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków." To prawda jest siłą wyzwalającą (J 8,32) i zbawiającą, bo to On sam, Jezus Chrystus jest ową Prawdą, która zbawia (J 14,6). Żyć w Prawdzie, to rzetelnie się oceniać, to widzieć swoje zalety i dobro, ale też uznać swoją niewystarczalność i grzeszność, bo tylko taka postawa uczy pokory i pozwala przyjąć Chrystusa Zbawiciela. To z kolei jedyny sposób, aby dostąpić Miłosierdzia Bożego. I stale powracają słowa: „Bóg stworzył nas bez nas, ale zbawić nas bez nas nie potrafi.” A kto twierdzi, że jest bez grzechu; jest kłamcą (1J 1,10) i nie ma w nim prawdy. Nie może również oczekiwać przebaczenia, bo i cóż Bóg miałby mu wybaczać, skoro on sam uważa się za bezgrzesznego? Czy żyję w świetle prawdy? Czy raczej unikam tego światła prawdy, bo mam coś do ukrycia i światło mnie razi (J 3,19-21)?
Przez najbliższe dwa tygodnie śledzić będziemy wraz ze św. Janem w jego Ewangelii, dyskusję Jezusa z faryzeuszami. Ale jest to także –w pewnym sensie- dyskusja Jezusa ze współczesnym światem i ze mną na temat Prawdy, która się objawia w Chrystusie. Czy jestem gotów tę Prawdę przyjąć, ze wszystkimi tego konsekwencjami? Bóg tak umiłował świat, że Syna swego dał, i nie można inaczej mieć przystępu do Boga, jak przez Syna, Który jest Prawdą. Poznanie Prawy, także prawdy o sobie samym, jest więc warunkiem nieodzownym nawrócenia i przyjęcia Bożej Miłości.
A Prawda jest czasami bardzo nieprzyjemna, bardzo drażniąca, niebezpieczna, denerwujaca, a nawet groźna. Zastanawiałem się wielokrotnie nad problemem „z czym tak naprawdę walczy nasza współczesna cywilizacja?” I wydaje mi się że najlepszym kandydatem na najabrdziej zwalczaną przez współczesnych ludzi wartość jest właśnie prawda. Ostatecznie Chrystus nie został ukrzyżowany nie dlatego, że mówił o miłości Boga i bliźniego. On został ukrzyżowany właśnie dlatego, że głosił Prawdę, że sam tą Prawdą był, ż eludzi do życia w prawdzie nawoływał. A tego czowiek bardzo często nie może znieść i wtedy lepiej Prawdę zakrzyczeć, zakrakać, uciszyć, zabić. To jest właśnie to, co dzieje się we współczesnym świecie, kiedy Kościół Chrystusowy mówi o niemoralności rozpasanej pornografii, o nieprawości aborcji, o zbrodni eutanazji. Cywilizacja próbuje to zakrzyczeć, pozbyć się tego, zabić głos sumienia, któy w koncu jest głosem samej Prawdy. To jest to, o czym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.”
o spowiedzi ...
tajemnice radosne
Jaki jest najbardziej radosny moment w życiu spowiednika? Oczywiście taki, gdy nie ma „nic do roboty". Nie chodzi jednak o pustki w konfesjonale. Wprost przeciwnie, rzecz dotyczy sakramentu pokuty w pełnym tego słowa znaczeniu, gdy penitent w najwyższym stopniu spełnia warunki dobrej spowiedzi. Nie mam na myśli spowiedzi z pobożności, tj. spowiedzi osób, które nie popełniły żadnego grzechu ciężkiego i właściwie nie potrzebują rozgrzeszenia. Nie myślę też o tych spowiedziach, które nazwałbym „rytualnymi", w których po książeczkowym wyznaniu grzechów penitent oczekuje książeczkowej odpowiedzi, najlepiej w rozpoznawalnej sekwencji: pokuta, rozgrzeszenie i rytualne opukanie konfesjonału. Znajomy zapomniał kiedyś o tym ostatnim i dopiero po wyspowiadaniu kolejnego penitenta zauważył, że poprzedni ciągle jeszcze klęczy z drugiej strony. Gdy zdziwiony zapytał o powód, usłyszał dosadny wyrzut: „To czemu k... nie pukasz?". Radosne tajemnice konfesjonału to spowiedzi z miłości. Tym różnią się od innych, że penitenci, wyrażając skruchę i żal i wyznając ciężkie przewinienia, często po wielu latach, czynią to nie tak jak inni z lęku przed karą, ale z miłości do Boga i ze świadomością, że zranili Jego miłość. W takich chwilach spełniają się Jezusowe słowa, że więcej jest radości z nawrócenia jednego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (por. Łk 15, 7).
więcej w: ”List” - po drugiej stronie kratek,
18 marca 2009
nieczystość rodzi się w sercu ...
…
Zachodnia cywilizacja uczyniła z seksu jedną z naczelnych wartości ludzkiego życia. Mówi się, że dzięki rewolucji seksualnej, zapoczątkowanej w 1968 roku, cielesność została wyzwolona. Ludzki eros przestał być skrępowany jakimikolwiek normami społecznymi, religijnymi, moralnymi. Naczelną wartością stało się prawo do erotycznej przyjemności, nazywanej „szczęściem” lub „miłością”. Jakie są owoce tak ustawionych życiowych priorytetów? Widać je gołym okiem w przestrzeni społecznej: dramatyczny wzrost liczby rozwodów, wzrost liczby dzieci, które wychowywane są przez samotnych rodziców, zalegalizowanie aborcji, co doprowadziło do śmierci milionów niechcianych ludzi, epidemia AIDS. Środki antykoncepcyjne i cała antykoncepcyjna mentalność, która za nimi stoi, prowadzą do demograficznego samobójstwa społeczeństw dobrobytu. Osoby o skłonnościach homoseksualnych wymuszają na państwach zmianę definicji małżeństwa. Pornografia stała się potężną gałęzią przemysłu rozrywkowego, przyczyniając się do nowego zjawiska – uzależnienia od erotyzmu lub autoerotyzmu (w USA dotyczy to około 5 proc. populacji). To, co miało prowadzić do wyzwolenia, przyniosło nowe zniewolenia. Czy ludzie są dziś bardziej szczęśliwi?
więcej: Gość Niedzielny
dobra lektura na Wielki Post ...
czytaj : tutaj
inne fragmenty objawień Katarzyny Emmerich dotyczące Starego Testamentu: tutaj
19.03. św. Józefa – Oblubieńca N.M.P.
Lecz tej samej nocy Pan skierował do Natana następujące słowa: Idź i powiedz mojemu słudze, Dawidowi: Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem, Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki.
lub
Rz 4,13.16-18.22
Albowiem nie od [wypełnienia] Prawa została uzależniona obietnica dana Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata, ale od usprawiedliwienia z wiary. I stąd to dziedzictwo zależy od wiary, by było z łaski i aby w ten sposób obietnica pozostała nienaruszona dla całego potomstwa, nie tylko dla potomstwa opierającego się na Prawie, ale i dla tego, które ma wiarę Abrahama. On to jest ojcem nas wszystkich - jak jest napisane: Uczyniłem cię ojcem wielu narodów - przed obliczem Boga. Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia. On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo. Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość.
Mt 1,16.18-21.24a
Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański
lub
Łk 2,41-51a
Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.
Czy św. Józef jest postacią bezbarwną?
Człowiek cichy i spokojny, nie zabiegający o własną chwałę, sprawiedliwy i roztropny, usuwający się niejako w cień, dbający o rodzinę i dom nie jest dzisiaj w modzie, nie ma siły przebicia, ani nie jest idolem współczesnego świata. Amerykańskie i (nie tylko) filmy wytworzyły mit supermana, przystojniaka, cwaniaka, człowieka sukcesu, mężczyzny roku itd. W tej powodzi współczesnych idoli postać św. Józefa staje się szara i bezbarwna, a nawet nijaka, tym bardziej, że Ewangelia tak mało nam o Nim mówi. A przecież to sam Bóg wybrał takiego właśnie „nieciekawego” mężczyznę na Opiekuna Jezusa Chrystusa i Jego Matki Maryi. Coś w tym musi być.
Kiedyś imię to było bardzo popularne. Św. Józef był patronem wielu chłopców i mężczyzn. Dzisiaj mamy raczej inne mody. A cechy św. Józefa są tak trudne do znalezienia wśród współczesnych mężczyzn. Uczciwość, pracowitość, rzetelność, czystość, szacunek, oddanie rodzinie, prawość, poczucie obowiązku, pokora zostały zastąpione w wielu wypadkach cwaniactwem, efektownością, przebiegłością, sprytem, fizyczną siłą ... Czy jest jeszcze we współczesnym świecie miejsce dla ludzi, którzy próbują realizować w swoim życiu wzorzec Patrona dnia dzisiejszego?
Mężczyźni wstydzą się być uczciwi i rzetelni, wstydzą się kiedy nie przylegają do kanonów współczesnego silnego i wysportowanego "macho", albo wypielęgnowanego i przystojnego gogusia, pachnącego denimem lub innym old spice'm. A przecież wszyscy wiemy, że dziewczyny podkochują się w idolach, ale na męża i ojca, na twórcę rodziny i kogoś, kto będzie odpowiadał za ich dom wybierają raczej mężczyzn uczciwych i solidnych. Tylko, że tych chyba coraz mniej we współczesnym przereklamowanym świecie.
Św. Józefie ciężko pracujący, cichy i pokorny, odważny w codzienności życia ... módl się za naszymi ziemskimi ojcami ...
A jak się ma postać św. Józefa do mężczyzn dnia dzisiejszego?
Jeden z czołowych filozofów współczesnych, P. Ricoeur mówi: - "zrozumieć nasz czas, to zdać sobie sprawę z dwóch jednoczesnych zjawisk: postępu racjonalności i jednoczesnego zaniku sensu". I to jest –chyba- w szczególny sposób widoczne w świecie mężczyzny. Z jednej strony wzrasta nasza racjonalność, umiejętność logicznego, rzeczowego myślenia, a z drugiej strony zanika, ucieka nam gdzieś poczucie sensu a co za tym idzie i poczucie sacrum. A tym samym, życie nasze staje się coraz bardziej bezsensowne i wyprane z religijności. Jest to tym bardziej odczuwalne, gdy mężczyzna traci pracę, gdy nie może zadośćuczynić swojej męskiej dumie (nie pysze!) bo nie stać go na utrzymanie rodziny. Czuje się bardzo nieswojo, gdy widzi, że czasami zarobki żony są nie tylko konieczne dla utrzymania domu, ale nieraz nawet znacznie większe od jego zarobków. Zredukowano rolę mężczyzny, a zarazem zafałszowano, próbując lansować model wiecznie młodego, wysportowanego i zaradnego żigolaka, bohatera na siłę, czy wypranego z wszelkich ludzkich uczuć „twardziela”.
To wszystko powoduje, że wielu mężczyzn popada we frustracje, w zniechęcenie, a czasami w bardzo poważne nałogi, które mają niejako zagłuszyć uczucie frustracji i zniechęcenia. Stają się agresywni, aroganccy, wulgarni, nastawieni negatywnie do wszystkich i do wszystkiego, z własną rodziną na czele. Oczywiście -w takiej sytuacji- religijne praktyki, modlitwa, regularne uczestnictwo we Mszy św., czy Spowiedź wydają im się czymś nie do przyjęcia lub nawet czymś odpychającym. Kobieta w sytuacji kryzysu –w sposób naturalny- ucieka się do Boga, do modlitwy, do praktyk religijnych, bo ona wie, że tak naprawdę wszystko jest w ręku Boga. Sfrustrowany zaś, zawiedziony i rozczarowany mężczyzna ucieka „w kumpli”, w alkohol, w brutalność, w zniechęcenie i odrętwienie. Jest po prostu o wiele słabiej przygotowany na kryzys, czy niepowodzenie, przeżywa go o wiele mocniej i o wiele bardziej dramatycznie. Stąd chyba powstało w filozofii czy ideologii marksistowskiej modne powiedzenie, że „religia jest jedynie opium dla ludu, utrzymującym prostaczków w pokorze i poddaństwie”, a mężczyzna nie jest typem pokornym, który łatwo ulega poddaństwu. Dlatego też u mężczyzn tak trudno o zdrową ocenę rzeczywistości, o obiektywizm i umiejętność wyważonego i naturalnego rozpoznania faktu, że nie wszystko mogę i nie wszystko zależy ode mnie i moich wysiłków, że czasami muszę znaleźć drogę do Tego, Który Jedyny Jest i Który wszystko może.
Przypomina mi się tutaj fragment poezji Czesława Miłosza z tomu "Piesek przydrożny"
On:
Świadomy współzawodnictwa.
Napięty.
Czujny.
Gotowy do biegu.
Agresywnie myślący.
Wiedzący lepiej od innych.
Poprawiacz świata.
Przeżuwający latami każdą porażkę.
Rzucający wyroki potępienia.
Niezdolny do pogodzenia się z sobą.
A kobieta przygląda się temu z uśmiechem,
bo wie,
że on jest zajęty rzeczami,
które przemijają i nie mają większej wagi.
Nie mam zamiaru dokonywać tutaj socjologicznych i antropologicznych analiz przyczyn takiego stanu rzeczy, ale sądzę, że każdy z nas mężczyzn powinien sobie jednak zdawać sprawę z istnienia takich właśnie mechanizmów „dołowania człowieka”. Nie namawiam też wcale do bigoterii i dewocyjnego podejścia do spraw wiary, czy religii. Na pewno wiara nie może być zastępnikiem naszego poczucia odpowiedzialności i naszej pracy, naszego wysiłku i naszych słusznych dążeń do samorealizacji. Z drugiej jednak strony nie może być tak, że tego rodzaju „dołujące sytuacje” doprowadzają nas do psychicznego załamania, lub powodują, że mężczyźni stają się tyranami we własnym domu. Ileż to jest bowiem takich domów, w których mężczyźni czując się niedowartościowani, głęboko przeżywając swoje (nieraz wydumane) porażki, tyranizują swoje żony i dzieci?
Dlaczego tak jest i jak temu zaradzić? A może odpowiedzi na te pytania i problemy jest postać patrona dnia dzisiejszego, św. Józefa? Nie jest św. Józef na pewno postacią bezbarwna.
16 marca 2009
nawrócenie ...
Jak przekonać o potrzebie nawrócenia tych wszystkich tzw. "porządnych chrześcijan", którzy żyją w miarę uczciwie, twierdzą, że nikogo nie zabili, nie kradną, chodzą do kościoła, rzucają na tacę i właściwie nie mają się z czego spowiadać. Bóg powinien być z nich zadowolony. Tak naprawdę, to oni Boga nie potrzebują.
więcej: tutaj
dlaczego post ?
W poście nie chodzi o negację, ale raczej o akceptację własnej cielesności. Post ma łączyć ciało i duszę tak, by były one ze sobą w harmonii:
“Zauważ, co czyni post! Leczy on choroby, wysusza nadmierne soki w organizmie, przepędza złe duchy, płoszy natarczywe myśli, nadaje duchowi większą przejrzystość, oczyszcza serce, leczy ciało i wiedzie w końcu człowieka przed tron Boży... Post jest przeogromną siłą i niesie ze sobą przeogromne skutki” - św. Atanazy.
więcej: tutaj
14 marca 2009
III Niedziela Wielkiego Postu - B
Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa:
Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
- Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
- Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
- Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
- Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
- Nie będziesz zabijał.
- Nie będziesz cudzołożył.
- Nie będziesz kradł.
- Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
- Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.
1Kor 1,22-25
Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.
J 2,13-25
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.
Jezus zgorszeniem czy głupstwem?
Od początku niewygodny i za bardzo wymagający. Drażniący swoją klarownością i prostotą, bezkompromisowością i zarazem dobrocią. Umiał powiedzieć: "Idź odpuszczają ci się grzechy twoje", ale i "Groby pobielane, plemię żmijowe, myślicie, że jesteście potomstwem Abrahama? Wewnątrz jesteście pełni zgnilizny i plugastwa." Leczył chorych i pochylał się nad biedą ludzką, ale też wyrzucił kupczyków ze świątyni, nie szczędząc im krytyki i zdecydowanej postawy. Mogli Go znienawidzić. Był dla nich rzeczywiście zgorszeniem!
A dla innych, wielkich ówczesnego świata? Jakiś lokalny prorok i fanatyk religijny, mały buntownik z prowincjonalnej Judei, nie wart nawet uwagi i zainteresowania. Kto się przejmował Jego wystąpieniami? Na kim Jego śmierć zrobiła wrażenie? To w Rzymie siedział na tronie boski cesarz i on trząsł światem. A Jezus? Był dla nich rzeczywiście głupstwem, którym nie warto sobie zawracać głowy!
A dzisiaj? Dla Ciebie? Jest ZGORSZENIEM, NIEWYGODNYM MARZYCIELEM, pozbawionym wyczucia tego, co się w towarzystwie nosi, a co nie jest już modne? Ty nie rozumiesz Jego bezkompromisowości. Jego prostota jest gorsząca. Ty przecież musisz umieć dbać o swoje interesy i nikogo -nie daj Boże- nie urazić ... A On taki niemodny z Jego wymaganiami i z całą tą bezsensowną ideą o Prawdzie!
A może jest GŁUPSTWEM, którym nie warto sobie zawracać głowy? Bo przecież gdzie indziej jest stolica świata. Nowojorska giełda i paryskie domy mody lub Dolina Krzemowa, a On - przecież nie ma nic do powiedzenia współczesnemu człowiekowi, bo nie mówi, jak szybko i efektownie zrobić wielką forsę!
Homilia alternatywna
A czego my szukamy?
Żydzi żądali znaków, Grecy szukali mądrości (1 Kor 1:22), a my ? Czego my szukamy i czego my oczekujemy od Chrystusa? Nie chcemy Jego przykazań, bo nas zniewalają, bo nie pozwalają radośnie używać życia. Nie chcemy Jego nauki i moralności, bo jest niewygodna i niemodna, przestarzała i niedzisiejsza. Nie chcemy Jego Ewangelii, bo straszy nas piekłem. Nie chcemy Jego Ciała i Krwi, bo nie rozumiemy tego, co nam w Sakramencie Eucharystii daje. Nie chcemy nawet Jego Miłości, bo to dla nas anachroniczna wartość, której nie potrafimy spożytkować. Ostatecznie zgodzilibyśmy się na cuda, a szczególnie na cudowne pomnożenie zasobów naszych kont bankowych i na spektakularne interwencje w razie choroby. Ale wszystko inne, co On nam ofiaruje, odrzucamy, a najbardziej wzbraniamy się przed Jego krzyżem, Jego męką i śmiercią. Boimy się otworzyć drzwi Chrystusowi, bo gotów byłby wejść na serio i zadomowić się w naszym życiu, a taka Boska asysta mogłaby się okazać dyskomfortem i zamachem na naszą duchową inercję. Czego więc szukamy? Czego chcemy? Już nawet znaków nie żądamy, bo one są zbyteczne, gdy zastygnie się w wygodnym bezruchu.
Najbardziej jednak przerażające jest to, że sami nie wiemy, czego chcemy i czego szukamy. Jesteśmy jak wiecznie niezadowolone i rozkapryszone dzieci (Łk 7:32), jak ludzie wędrujący po pustyni bez kompasu i mapy. Jesteśmy jak zagubieni w lesie lub w górach turyści, którzy sami nie wiedzą dokąd idą. Odrzucamy i znaki, i mądrość, i mapę, i busolę ... I dlatego nie potrafimy nigdzie dojść, dlatego nasze pozorne sukcesy okazują się ostatecznie klęską, nasze zyski ... stratą, a nasze życie mierną wegetacją.
Ale czy tak ma być naprawdę? Czy nie warto jednak zaufać i znakom, i mądrości? Czy nie warto jednak powrócić do porzuconych kiedyś drogowskazów i odnaleźć utraconą drogę? Dopóki żyjesz, nie wszystko jest jeszcze stracone. Przeorientuj tylko odrobinę Twoje życie ... poszukaj znaków i daj się prowadzić mądrości, a odnajdziesz właściwą drogę do pełni życia.
Homilia alternatywna
Czemu czynicie z domu Ojca Mego targowisko?
Mam wrażenie że i nam czasami mógłby Jezus zarzucić, że z domu Jego Ojca czynimy targowisko - dosłownie i w przenośni. Obawiam się, że gdyby tak dobrze przypatrzeć się naszym kościołom i świątyniom, to i tam można by dostrzec sporo nadużyć, którym sprzeciwia się Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, ale … może lepiej o tym nie pisać, bo można się narazić wielu proboszczom i nie tylko?
Jest i w Kościele - Mistycznym Ciele Chrystusa mnóstwo spraw, które na pewno nie się dają pogodzić z teologią o Mistycznym Ciele Chrystusa: targowisko idei, ambicji, przekonań, opinii … Każdy forsuje swoje widzenie i swoje rozumienie świata, teologii, człowieka, moralności i niemoralności … A żeby było jeszcze śmieszniej wszystko to w imię Boga i dobra człowieka. Papież ogłosił encyklikę “Veritatis Splendor” niektórzy teologowie przypuścili atak o konserwatyzm, hamowanie wolności badań naukowych, nie liczenie się z wymogami współczesnego świata. Stolica Apostolska ogłosiła dokument “Dominus Jesus” niektórzy teologowie znowu mają swoje niepodważalne i nieomylne argumenty. Kościół broni życia nienarodzonych i znowu niektórzy teologowie, moraliści, obrońcy praw człowieka i socjologowie mają swoje nieomylne i humanistycznie uwarunkowane racje. Kościół powinien się modernizować, uwspółcześniać, nadążać za zmianami i potrzebami człowieka. Kościół powinien iść za współczesnymi trendami i modami, odpowiadać na zapotrzebowania współczesnego świata, być na czasie, modny i wygodny …, przykrojony na miarę i dopasowany do potrzeb jak ubranie w magazynie mody. Jak na targowisku, sprzedaje się to co dobrze zareklamowane i co modne, co odpowiada (nie zawsze przecież najlepszym) gustom i guścikom. Jak na targowisku, gdzie każdy sprzedawczyk zachwala swoje byle jakie towary, a im głośniej tym lepiej i skuteczniej. A im gorszej jakości towar tym głośniej i nachalniej trzeba go zachwalać …, byle tylko sprzedać swój towar, byle tylko przypodobać się klienteli. Targowisko próżności, ambicji, racji i przekonań. A wszystko to w imię Boga i dla dobra człowieka … I wyobrażam sobie wśród tego zgiełku i hałasu Chrystusa wyrzucającego kupczyków ze swego Kościoła.
Na szczęście powiedział też Chrystus: “Nie lękajcie się, Ja jestem z wami aż do końca świata“. I dobrze, że jest obecny i broni nadal domu Swego Ojca przed kupczykami i modami, przed sprzedawczykami i tymi, którzy wymieniają stare na nowe … Szkoda tylko, że nie używa już powrozów …
dla forumowych dyskutantów :-)
G. Thibon
13 marca 2009
Katechizm Płocki
Spis treści:
1. Ateizm i agnostycyzm zakazany przez pierwsze przykazanie Boże
Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że pojęcie „ateizm” obejmuje bardzo zróżnicowane zjawiska, i zalicza do nich materializm praktyczny, który „ogranicza potrzeby i ambicje człowieka do przestrzeni i czasu” oraz humanizm ateistyczny, który błędnie uważa, że to człowiek jest „sam sobie celem, sam jedynym sprawcą i demiurgiem swojej własnej historii”. Inną formą ateizmu jest oczekiwanie wyzwolenia człowieka na drodze wyzwolenia gospodarczego i społecznego, któremu religia miałaby stać na przeszkodzie, budząc nadzieje na życie przyszłe i odstręczając od budowy państwa ziemskiego (por. KKK 2124). Również agnostycyzm przybiera wiele postaci. W niektórych przypadkach agnostyk nie zaprzecza istnieniu Boga, twierdzi jednak, że ów „byt transcendentny” nie może się objawić, dlatego nikt nie może o nim nic powiedzieć. „W innych przypadkach agnostyk nie wypowiada się na temat istnienia Boga, twierdząc, iż jest ono niemożliwe do udowodnienia, a nawet potwierdzenia czy zanegowania” (KKK 2127).
2. „Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno”
2. Czego zabrania drugie przykazanie Boże
3. Krzywoprzysięstwo i wiarołomstwo też są zakazane przez drugie przykazanie Boże
Katechizm Płocki
11 marca 2009
Kazanie Pasyjne na III Niedzielę Wielkiego Postu ...
……
Warto tutaj wspomnieć bojowników wielkiej i chwalebnej Rewolucji Francuskiej i to, z jakim okrucieństwem znęcali się nad mieszkańcami katolickiej Wandei, gdzie zginęło około miliona chrześcijan bestialsko mordowanych przez jaśnie oświeconych twórców nowej cywilizacji głoszących “wolność, równość i braterstwo”. To właśnie tam niemowlęta wieszano na szyjach ich matek. A Wandejczycy ginęli tylko dlatego, że nie chcieli zrezygnować z “zabobonów” katolickiej wiary, nie chcieli być oświeceni na siłę przez wielkich rewolucjonistów. W ciągu tylko dwóch lat Rewolucji Francuskiej zginęło 6-krotnie więcej ludzi, niż w ciągu 300 lat Hiszpańskiej Inkwizycji. Warto o tym pamiętać, kiedy europejska konstytucja chce się odwoływać do francuskich, oświeceniowych korzeni cywilizacji europejskiej.
Podobnie, należy przypomnieć sukcesy rewolucjonistów hiszpańskich, którzy w ciągu trzech lat (1936-1939) wyrżnęli ponad pół miliona ludzi w imię tych samych ideałów i pod sztandarami tej samej nowej cywilizacji. I znowu pod ciosami rozwydrzonych żołdaków padali przede wszystkim księża, zakonnice, ludzie wierzący tylko dlatego, że nie chcieli być na siłę oświecani.
Nie można nie wspomnieć meksykańskich wyzwolicieli ludu, którzy w latach 1900-1920 wymordowali ponad 2 miliony chrześcijan, głównie księży i wieśniaków, którzy byli tak uparcie głupi, że nie chcieli dać się wyzwolić z zabobonów.
A co powiedzieć o sukcesach radzieckich bolszewików, którzy w ciągu Wielkiej Rewolucji Październikowej, ale i wiele lat później krwawo i z brutalną siłą przekonywali o wyższości kolektywizmu i naukowego światopoglądu nad zabobonami katolickiej wiary. A mają na sumieniu nie mniej niż 60 milionów ludzkich istnień. I to tylko dlatego, że ludzie nie chcieli uznać “przodującej roli narodu”. Podobnymi sukcesami mogą poszczycić się ludowe Chiny, gdzie do dzisiaj nie wiadomo ile milionów ludzi zginęło i nadal ginie w imię "najbardziej humanitarnej i postępowej" ideologii ludzkości.
Całość -> tutaj
nawrócenie ...
Jak przekonać o potrzebie nawrócenia tych wszystkich tzw. "porządnych chrześcijan", którzy żyją w miarę uczciwie, twierdzą, że nikogo nie zabili, nie kradną, chodzą do kościoła, rzucają na tacę i właściwie nie mają się z czego spowiadać. Bóg powinien być z nich zadowolony. Tak naprawdę, to oni Boga nie potrzebują.
www.habari.pl
10 marca 2009
spłycenie ...
Czy nie jest to raczej zabijanie jakiegoś wewnętrznego lęku czy zapychanie dziur w naszej wewnętrznej pustce.
o duszo ...
Wpatruj się umysłem w Zwierciadło Wieczności,
wznieś duszę do Blasku Chwały (por. Hbr 1, 3),
przyłóż serce do Obrazu Boskiej Istoty (por. Hbr 1, 3)
i przez kontemplację
cała się przemieniaj w obraz samego bóstwa (por. 2 Kor 3, 18),
abyś i ty odczuła to,
co odczuwają przyjaciele kosztując ukrytej słodyczy,
zachowanej od początku przez Boga dla tych,
którzy Go miłują (por. Ps 31, 20; 1 Kor 2, 9).
Omiń wszystkie sidła,
w które w tym zwodniczym i niespokojnym świecie
uwikłani są jego ślepi miłośnicy,
i całym sercem pokochaj Tego,
który się cały oddał dla twej miłości.
Jego piękność podziwiają słońce i księżyc;
Jego nagrody są bezcenne i niezmiernie wielkie (por. Ps 145, 3);
mówię o Synu Najwyższego,
którego Dziewica porodziła i po narodzeniu dziewicą pozostała.
(św. Klara z Asyżu)
ważne sprostowanie, nienagłaśniane przez media ...
więcej: www.wiara.pl
8 marca 2009
papieżyca Joanna oraz inne tematy widma ...
W miesięczniku „W Drodze” tematy widma demaskuje O. Jacek Salij OP
„Zniesławianie największych nauczycieli Kościoła katolickiego poprzez przypisywanie im takich poglądów, jak gdyby byli to ludzie złej woli albo umysłowo niedorozwinięci, jest, niestety, metodą często stosowaną przez jego wrogów ....
dzieje legendy o papieżycy
Jak na legendę przystało, nie znamy jej autora, imię zaś oraz czasy tej rzekomej papieżycy podawano różne. Pierwsza wzmianka o niej pojawia się w napisanej około 1245 roku Kronice powszechnej miasta Metz. Papieżyca jest tam jeszcze postacią bez imienia, która rzekomo pojawiła się „za czasów cesarza Aleksego, ale nie wiemy, kiedy rozpoczęła [swoje rządy] ani kiedy je skończyła”[1]; jednak wzmiankę o niej kronikarz umieszcza po roku 1099, a przed rokiem 1101.
Otóż czas ten jest w dziejach Stolicy Apostolskiej dobrze udokumentowany i na żadną papieżycę nie ma w nim miejsca. 29 lipca 1099 roku umarł, znany przede wszystkim jako promotor pierwszej wyprawy krzyżowej, papież Urban II, natomiast już w szesnaście dni po jego śmierci na stolicę świętego Piotra wstąpił Paschalis II, który rządził Kościołem do roku 1118.
kilka innych takich tematów widm:
- Przy okazji wmawiania starożytnemu Kościołowi, jakoby wyznawał doktrynę reinkarnacji[9], a stosunkowo niedawno w trakcie bicia propagandowej piany z racji odkrycia tekstu tzw. Ewangelii Judasza, ale także i bez specjalnych okazji, odgrzewane są niezgodne z prawdą historyczną twierdzenia, jakoby Kościół starożytny posługiwał się kilkudziesięcioma różnymi Ewangeliami.
- Fenomen popularności Kodu Leonarda da Vinci, wielomilionowe nakłady tej książki oraz towarzyszący jej szum medialny zapewne doczekają się pogłębionych interpretacji[11]. Teraz zwrócę uwagę tylko na to, że dosłownie przed kilku laty kilkuset milionom ludzi wtłaczano zmyśloną na naszych oczach bajeczkę o żonie i dzieciach Jezusa, z jednoznaczną sugestią, że ludziom Kościoła nie udało się ukryć „prawdy”, gdyż przetrwała ona w jakichś średniowiecznych legendach i rzekomo znajdowała wyraz w różnych dziełach sztuki.
Zapewne wielu czytelników, nawet krytycznych wobec tej książki, pomyślało sobie wówczas: „Kto wie, może jednak coś tu na rzeczy jest”. Słowem, niszczące ewangeliczną prawdę o Panu Jezusie widmo rzekomej Jego żony i dzieci zostało już do naszej społecznej świadomości wprowadzone i zapewne długo jeszcze będzie niektóre umysły nawiedzało.
Warto wiedzieć, że bajeczka nie ma żadnych śladów nawet w apokryfach, nie zna jej nawet żadna legenda średniowieczna. Została wymyślona dopiero co, w roku 1980, w powieści Liz Greene The Dreamer of the Vine, a dwa lata później rozbudowana w książce trojga autorów, M. Baigenta, R. Leigha i H. Lincolna, pt. Święty Graal, święta krew. Dan Brown tę mistyfikację podjął i ogromnie spopularyzował.
- „Nieuctwo jest matką prawdziwej pobożności” – tę brednię przypisuje się papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu od całkiem niedawna. Ale za to bardzo energicznie – w Internecie znaleźć ją można już w tysiącu miejscach. Zniesławianie największych nauczycieli Kościoła katolickiego poprzez przypisywanie im takich poglądów, jak gdyby byli to ludzie złej woli albo umysłowo niedorozwinięci, jest, niestety, metodą często stosowaną przez jego wrogów.”
więcej: W Drodze
6 marca 2009
czego nie mogą zrozumieć współcześni mądrale ...
G. K. Chesterton
II Niedziela Wielkiego Postu – B
Rdz 22,1-2.9-13.15-18
A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: Abrahamie! A gdy on odpowiedział: Oto jestem - powiedział: weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna. Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: Abrahamie, Abrahamie! A on rzekł: Oto jestem. Anioł powiedział mu: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna. Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna. Po czym Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia takiego, jakie jest udziałem twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu.
Rz 8,31b-34
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?
Mk 9,2-10
Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.
Jego słuchajcie
Być posłusznym w naszych czasach, to bardzo trudna i niepopularna sprawa. Kiedy słyszymy, jak to Bóg zażądał od Abrahama rzeczy niezwykłej -złożenia jedynego syna w ofierze całopalnej- jesteśmy niemal oburzeni i słuchamy tej opowieści z niedowierzaniem. Trzeba się przecież kierować raczej zdrowym rozsądkiem, interesem, zyskiem, realizmem. Nie należy być zbyt uległym i pokornym, bo to nie przynosi żadnych wymiernych korzyści.
Posłuszeństwo zakonne -ślubowane przez zakonników i zakonnice- uważamy również za jakąś dewiację, a nawet abulię woli lub inną chorobę psychiczną. W ogóle takie słowa jak posłuszeństwo, pokora, uległość, poddanie się woli Bożej wyrzuciliśmy z naszych codziennych słowników i zaliczamy je do kategorii dobrych być może w średniowieczu, albo co najwyżej przeznaczonych dla dewotek i bigotów.
Jak to więc jest z tym poleceniem Boga Ojca: "To jest Syn mój Umiłowany, Jego słuchajcie"? Do czego w końcu jesteśmy zaproszeni przez to wezwanie? Co takiego Chrystus ma nam do powiedzenia, skoro sam Bóg poleca Go słuchać? Nie chodzi przecież o ślepe posłuszeństwo i o bezmyślne, absurdalne zawierzenie. Chrystus ma nam na pewno coś do powiedzenia o nas samych, o naszej kondycji człowieka, bo sam był CZŁOWIEKIEM, o naszym życiu, o jego ostatecznym przeznaczeniu i sensie. On ma nam do powiedzenia coś, o czym nie powiedzą nam żadne media i nie podpowiedzą żadne reklamy. Posłuszeństwo Chrystusowi, słuchanie Chrystusa to nie choroba, czy abulia woli, to nie pozbycie się odpowiedzialności, ani alienacja, jak chce marksizm, czy też wyraz słabości, jak zapewnia sartrowski egzystencjalizm. Wprost przeciwnie, to wzięcie odpowiedzialności w swoje ręce, to rozpoznanie swojego prawdziwego miejsca i roli w świecie, to wyraz siły i uznania wielkości człowieka, ale zarazem prawda o jego słabości i ułomności. Tak łatwo dajemy się kierować reklamom, tak łatwo słuchamy fałszywych współczesnych proroków i idoli, a tak trudno jest nam zawierzyć, zaufać Bogu.
A przecież słuchać Chrystusa, to odkryć prawdziwe znaczenie człowieczeństwa i jego ostateczne przeznaczenie, jakim jest stanie się dzieckiem Bożym. Tylko, że takie perspektywy i takie horyzonty to pewno już za dużo dla człowieka, który nie chce słuchać nikogo poza samym sobą, a już na pewno nie kogoś, kto jest dla niego zbyt wymagający ... A Chrystus jest wymagający, bo nie jest połowiczny, ani eufemistycznie naiwny i nawołując do nawrócenia i zawierzenia Ewangelii, jest bardzo rzeczowy i konkretny. On nie pieści ludzkich uszu tanimi sloganami i nie szuka poklasku ani aplauzu, tylko dobra człowieka ... czasami dobra trudnego ...
Homilia alternatywna
Oto jestem ...
Bóg tak głęboko wchodzi w historię człowieka, że staje się jednym z nas (1Tm 2:5). A robi to nie dla siebie, by ugruntować swoje wyniosłe panowanie, lecz by rozprzestrzeniać najmiłosierniejsze ocalanie. On nie tylko stał się jednym z nas, On stał się, On nadal jest dla nas. Ta bliskość i sprawcza obecność Boga wyraża się szczególnie w drugim dzisiejszym czytaniu, ale -na dobrą sprawę- całe Pismo Św. jest historią Boga, który jest z człowiekiem i dla człowieka. Kiedy Chrystus na górze Tabor objawia swoją boskość, to czyni to także dla człowieka, chcąc przygotować swoich uczniów na chwilę ostatecznej próby, ale zarazem pokazać, że oto Bóg jest z człowiekiem.
Pozostaje jednak pytanie: „Czy ja jestem z i dla Boga? Czy jak Abraham potrafię w ekstremalnych warunkach zaufać Bogu do końca i odpowiedzieć –jak on, ojciec wierzących- oto jestem? To bycie Boga z i dla człowieka wyraziło się najpełniej w męce i śmierci Chrystusa na Krzyżu. Tutaj Bóg poszedł niejako „na całość”. Tutaj pokazał, jak bardzo jest z nami i dla nas.
A ze strony człowieka, jaką mamy odpowiedź? Mamy Abrahama z absolutnym przyzwoleniem na Boże kierownictwo, z jego dwukrotnym „oto jestem”, mamy Samuela z zadziwiającą czujnością na Boży głos, z jego „oto jestem przecież mnie wołałeś” (1 Sm 3:4), mamy Izajasza z gorliwą gotowością realizowania zamysłów Stwórcy i jego słowa „oto jestem, poślij mnie” (Iz 6:8). I mamy wreszcie Maryję, która pozwoliła całkowicie „wynająć się „ Bogu, z Jej pełnym zaufania „fiat, oto ja służebnica Pańska” (Łk 1:38). Czy nie warto zadać sobie pytania: „A ja? Gdzie ja jestem? Dla kogo lub dla czego jestem? Po co ostatecznie żyję?” Bo bardzo często moje istnienie jest karykaturą definicji Życia, pozorowaniem trwania, bezmyślnym zapychaniem wnętrza rujnującymi posunięciami, oddalającymi mnie od Boga.
Św. Paweł mówi: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8:31) No właśnie, Bóg na pewno jest ze mną, tylko że ja sam mogę być przeciwko sobie, jeśli na Boże wołanie nie odpowiadam jak Abraham, jak Samuel, jak Izajasz, jak Maryja „oto jestem”.
Kazanie Pasyjne na II Niedzielę Wielkiego Postu ...
Człowiek prawy jest wyrzutkiem i wrzodem, jest oskarżeniem dla robiących karierę, dla zaangażowanych w polityczne gierki, dla szukających własnych korzyści. Kiedy przyglądamy się starożytnym “aktorom” tego karykaturalnego procesu: Judasz, arcykapłani: Annasz i Kajfasz, namiestnik Piłat, król Herod, tłumy, barbarzyńscy rzymscy żołdacy ... to można zobaczyć, że każdy z nich miał interes w “pozbyciu się”, w skazaniu i zamordowaniu Chrystusa i każdy do tego wyroku, na swój sposób przykładał rękę.
Co więcej, wszyscy ci “aktorzy” do dzisiaj obecni są w tak wielu współczesnych, “sprawiedliwych” procesach. W każdym systemie politycznym i w każdym systemie społecznym, w każdej warstwie i w każdym czasie znajdą się zdrajcy i krzywoprzysięzcy, którzy za odpowiednią opłatą zeznają, to co należy, to co pasuje oskarżycielom do ich wyroku.
W każdej społeczności i każdym systemie i grupie społecznej znajdziemy sprzedajnych judaszy, podstępnych i święcie oburzonych kajfaszy, annaszy i arcykapłanów, ale także bezwolnych i zastraszonych piłatów, skretyniałych herodów. Nie trudno także znaleźć barbarzyńskich oprawców, sadystycznych żołdaków, o czym możemy się przekonać z codziennych wiadomości i doniesień z różnych frontów współczesnych, cywilizowanych wojen. Nie brakuje też na pewno nigdy i nigdzie przekupnych i tępych tłumów, które gotowe są jak w transie krzyczeć “krew jego na nas i na dzieci nasze”.
Nie brak i gapiów, którzy przyglądać się będą z rozkoszą najbardziej nawet nieludzkim egzekucjom i widowiskom, bo są one przecież tak ekscytujące. Proces Chrystusa trwa nadal i powtarza się, powiela i zwielokrotnia, ilekroć wygrywa ludzka głupota i zawiść, chciwość i pazerność, przebiegłość i tchórzostwo, koniunkturalizm i zwykła małoduszność, ludzka obojętność i bezduszna miernota. Wystarczy przypatrzeć się tylko naszym czasom i temu co nam oferują współczesne “sprawiedliwe sądy” i “trybunały demokracji”, sędziowie i politycy, twórcy kultury, manipulatorzy pseudo-wartości, piewcy nowej wolności i twórcy nowej mody, i nowej etyki opartej o jedyną zasadę “maksimum przyjemności przy minimum odpowiedzialności”.
więcej: tutaj