21 października 2009
kto decyduje o tym co dobre, a co złe …
Formalnie podstawą funkcjonowania Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jest Europejska Konwencja Praw Człowieka. Ale jest jeszcze coś. W 1978 roku Trybunał uznał tę Konwencję za „żyjący instrument, który (…) musi być interpretowany w świetle bieżących okoliczności”. To znaczy, że przepisy konwencji nie mają jednego, stałego sensu. Sens ten może się zmieniać, ewoluować, a tylko od sędziów zależy, jaki sens będzie w danym momencie obowiązywał od Kamczatki po Lizbonę i od Islandii po Azerbejdżan. Sędziowie mogą więc zinterpretować przepisy konwencji w taki sposób, by – na przykład – zmusić kilkadziesiąt uznających go państw do legalizacji związków homoseksualnych. Podobnie może być także w innych gorących sprawach moralnych. Któregoś dnia możemy się dowiedzieć, że wąziutkie grono sędziów ze Strasburga zdecydowało o legalizacji w Polsce eutanazji. I bez znaczenia będzie, czy w tej sprawie odbyła się w naszym kraju debata społeczna. I bez znaczenia będzie, jakie stanowisko w tej sprawie zajął demokratycznie wybrany polski parlament.
za: Gość Niedzielny - Sędziowie mułłami Zachodu