Malkontenckie narzekanie na Kościół, że nie jest wystarczająco święty i doskonały jest z jednej strony wyrazem tej infantylnej mentalności roszczeniowej, która sama niewiele robi dla świętości Kościoła i potrafi tylko narzekać, utyskiwać i gorszyć się brakiem świętości u innych. Ale jest to także –ostatecznie- wyraz braku wiary, że Chrystus jest w Nim (w swoim Kościele) obecny, że ustawicznie troszczy się o Niego posyłając Ducha Świętego dla Jego umocnienia i uświęcenia.
Dlaczego nie wierzymy Jego słowom: „ Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Jeśli Chrystus jest z nami i na Piotrze, jak na skale zbudował Kościół, którego nawet bramy piekielne nie przemogą, to dlaczego Mu nie ufamy?
Niedoskonałość, braki i grzechy członków Kościoła -nawet tych najwyżej postawionych, nie są (!!!) grzechami Kościoła. Zamiast po malkontencku narzekać i biadolić warto raczej zadać sobie pytanie: „A co ja zrobiłem, co ja robię, aby ten Kościół, Kościół Chrystusowy, który ja także stanowię był rzeczywiście święty?”
Kościół to nie ja, to nie ty, i nie ci którzy błądzą. Kościół to Mistyczne Ciało Chrystusa, święte i nie do pokonania nawet przez bramy piekielne. Moje biadolenie i utyskiwanie nie pomoże w Jego uświęceniu. Tylko moja osobista świętość przyczyni się do wzrostu świętości Kościoła.
Kościół jest na pewno święty i uświęcany przez Ducha Świętego i przez świętych, a nie przez malkontentów i gorszących się.