Jeśli idziemy do kościoła i słuchamy tylko słów podnoszących na duchu, jeśli kryterium wyboru wspólnoty jest to, czy dobrze się w niej czujemy, to jesteśmy już na prostej drodze do tego, co David Murrow nazywa "chrześcijaństwem w aksamitnej trumnie". Jego zdaniem, ta choroba zżera obecnie wiele wspólnot chrześcijańskich w USA. Większość Amerykanów twierdzi, że nie pogłębia swojej wiary w czasie nabożeństw. Trudno się dziwić, jeśli niedzielne zgromadzenia służą głównie tworzeniu miłego klimatu, a nie kształtują duchowego kręgosłupa uczniów Tego, który przyszedł "ogień rzucić na ziemię".
Gość Niedzielny