Od dłuższego czasu istnieje powiedzenie, że „coś jest głupie jak dyskusja na Onecie”. Niestety, jest to zdanie jak najbardziej prawdziwe.
To, co wypisują internauci w swoich komentarzach, przechodzi wyobrażenie normalnego człowieka. Na przykład pod informacją o śmierci polskich alpinistów pod Mont Blanc pojawiły się komentarze typu: „Dobrze im tak, po co się tam pchali”. Przytaczam jeden z łagodniejszych.
Ostatni tragiczny wypadek autobusu we Francji dał kolejną okazję do wypisywania złośliwości przyprawiających o drżenie. Podobnie było z tragedią, jaka spotkała mieszkańców podczęstochowskich wsi, gdzie wichura doszczętnie zniszczyła wiele domów.
Gwoli sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że Onet nie jest jedynym portalem, na którym pojawiają się głupie opinie. Podobne „mądrości” można znaleźć na wielu innych. Onet miał tylko to wątpliwe szczęście, że trafił do przytoczonego powiedzenia. Zresztą zupełnie zasłużenie.
Nie mam pojęcia, kim są ludzie wypisujący tak horrendalne opinie. Nie mam też pojęcia, czy jest ich dużo, czy mało. Są za to bardzo aktywni w Internecie. Jedno wiem na pewno, że wielkiego zła dopuszczają się redaktorzy odpowiedzialni za portale. Tego rodzaju komentarze mogliby przecież wrzucać prosto do kosza, a nie na stronę internetową. Czyżby prowadzili zawody o to, który portal zamieści głupsze opinie?
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny www.wiara.pl
31 lipca 2007
30 lipca 2007
niebezpieczne uwikłania II
Mężczyzna, odcinek o okultyzmie: „Duża część mojego dzieciństwa była pogrążona w takim wstydzie, rozdrażnieniu, które później, z czasem jak stawałem się nastolatkiem, przerodziło się w taką wściekłość. Zacząłem tę wściekłość wyrażać na różne sposoby. Jako 11-latek uznałem, że nie ma Boga. Jako 13-latek słuchałem muzyki metalowej, która niosła przesłanie satanistyczne. Miałem mały ołtarz, na którym spalałem różne zwierzaki, robiłem też inne rzeczy. (...) Miałem w tym czasie dwóch takich bliskich kumpli i razem zaczęliśmy dostrzegać, że coś dziwnego dzieje się wokół nas. Przyszedł taki okres, że gdziekolwiek się pojawiliśmy razem to mieliśmy dziwne poczucie czyjejś obecności. Czuliśmy, że jest z nami niewidzialny byt... coś, co nam towarzyszy. (...) Prowadziłem bardzo szalony tryb życia. Robiłem wiele głupot. Dużo piłem, dużo ćpałem i myślałem, że to jest w moim przypadku jak najbardziej usprawiedliwione – no zwariowałem. Mój kumpel, Pietruch, przyszedł do mnie po paru dniach i powiedział, że dokładnie od tego samego momentu ma takie same objawy. I pamiętam to jak przyszedł zrozpaczony, z bólem na twarzy, z taką rozpaczą w oczach: „Łukasz, zwariowałem...” Ja się bardzo ucieszyłem, kiedy to usłyszałem. To było może takie absurdalne, ale pomyślałem sobie: „Nie jestem sam”. Spytałem, jak to się objawia i zaczął mówić identyczne rzeczy jak to, co działo się ze mną. Okazało się, że trzeci z nas ma też podobną jazdę. (...) Przez x czasu byłem poza ciałem... Ale po jakimś czasie owa świadomość zaczęła się do mnie odzywać i zaczęła mnie uczyć. Stałem się uczniem tego ducha... (...) Zacząłem mieć wszelkie objawy takiego totalnego udręczenia. Bardzo często przeżywałem paraliże, bardzo często słyszałem natrętne głosy, miałem halucynacje, miałem przedziwne doznania dotykowe. To wszystko działo się z niesamowitym natężeniem... Cierpiałem tak bardzo, że wiedziałem, że długo tego nie wytrzymam. Nie miałem też najmniejszego pomysłu, w jaki sposób można było to zmienić... Nie wiedziałem, gdzie mógłbym pytać o pomoc. Miałem dużo myśli samobójczych w tym czasie, jedna z rzeczy, która mnie powstrzymywała przed samobójstwem to obawa, że moment, w którym popełnię samobójstwo, wcale nie będzie momentem, w którym się to zakończy. Któregoś dnia przyszedł mi do głowy pomysł, to był dzień pełen myśli samobójczych, ale przyszedł mi do głowy pomysł, żeby spróbować się pomodlić. Jeden z moich starych kumpli w międzyczasie nawrócił się, skrzyknął taką grupę (...) powiedział, że oni się o mnie pomodlą i ten problem ustanie. Ja w to uwierzyłem, pojechałem tam. (...) Powiedziałem co mi jest, oni zaczęli się o mnie modlić, chwilę później gdzieś w moim wnętrzu zapadłem w jakąś taką delikatną błogość, to było jak taki trzysekundowy sen. Wybudziłem się tak jakby wszystkie rzeczy, które działy się do tego momentu nie miały miejsca – cała presja, wszystkie nerwy, wszystkie symptomy (…) Ja nie znałem uczucia radości już od lat, ale wyszedłem stamtąd z dziwnym dziecięcym poczuciem zadowolenia.” Jarmark Cudów pokazuje ten nieznany świat w zupełnie nowatorski sposób Emisje: soboty i niedziele sierpnia, godz. 21.05-21.25, TVP 3 (pasmo ogólnopolskie), start już w sobotę 4 sierpnia! Więcej na ten temat: o skutkach "wiedzy tajemnej" |
28 lipca 2007
dobro i zło
Dobro i zło podstawowe pojęcia moralne bardzo często są mylone i utożsamiane jedynie z dobrym i złym samopoczuciem. Kiedy ja czuję się dobrze, kiedy mam pozytywne odczucia, kiedy nic mnie nie uwiera, to jest dobrze. Kiedy czuję się źle, kiedy coś mi dokucza, kiedy nie czuję się komfortowo, to jest złe ... Nie obchodzi mnie co czują inni, jak inni się czują, czy jakie są ich wrażenia. Nie obchodzi mnie czy moje dobre samopoczucie ma negatywne skutki w życiu innych.
Z taką mentalnością religia nie jest akceptowana, przykazania są traktowane wybiórczo na zasadzie „co mi pasuje” ..., a Bóg musi odpowiadać na moje zapotrzebowania i zachcianki psychicznego i sentymentalnego komfortu.
Z taką mentalnością religia nie jest akceptowana, przykazania są traktowane wybiórczo na zasadzie „co mi pasuje” ..., a Bóg musi odpowiadać na moje zapotrzebowania i zachcianki psychicznego i sentymentalnego komfortu.
27 lipca 2007
XVII Niedziela w ciągu roku – C
Rdz 18,20-32
Po czym Pan rzekł: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się. Wtedy to ludzie ci odeszli w stronę Sodomy, a Abraham stał dalej przed Panem. Zbliżywszy się do Niego, Abraham rzekł: Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie? Pan odpowiedział: Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich. Rzekł znowu Abraham: Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem. Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy z braku tych pięciu zniszczysz całe miasto? Pan rzekł: Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu. Abraham znów odezwał się tymi słowami: A może znalazłoby się tam czterdziestu? Pan rzekł: Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu. Wtedy Abraham powiedział: Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę: może znalazłoby się tam trzydziestu? A na to Pan: Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu. Rzekł Abraham: Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu? Pan odpowiedział: Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu. Na to Abraham: O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu? Odpowiedział Pan: Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu.
Kol 2,12-14
Jako razem z Chrystusem pogrzebani w chrzcie, w Nim też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił. I was, umarłych na skutek występków i nieobrzezania waszego /grzesznego/ ciała, razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża.
Łk 11,1-13
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: Kiedy się modlicie, mówcie:
niech się święci Twoje imię;
niech przyjdzie Twoje królestwo!
Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień
i przebacz nam nasze grzechy,
bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawinił;
i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie.
Dalej mówił do nich: Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.
Ojcze nasz ...
Ojcze nasz ...
- czy myślę czasami jakie ma dla mnie znaczenie to małe słówko „nasz"?
Któryś jest w niebie ...
- czy pamiętam, że ostatecznie i moje miejsce jest właśnie tam?
święć się imię Twoje ...
-czy także przez moje życie?
przyjdź Królestwo Twoje ...
- a co ja robię, aby to Królestwo rzeczywiście się objawiło?
bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi ...
- tak łatwo powiedzieć, kiedy ta „wola Twoja” zgadza się z moją wolą...
chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj ...
- i nie dawaj mi za dużo dóbr materialnych, bo zaślepiają i wtedy nie widzę, że i inni też tego chleba potrzebują, i ja mogę im go dać w Twoim imieniu,
i odpuść nam nasze winy ...
- o tak, bo mamy ich mnóstwo i bez Twego miłosierdzia i przebaczenia nie ma dla nas zbawienia,
tak jak i my odpuszczamy naszym winowajcom ...
- tego nie traktuj dosłownie, bo byłbym zgubiony, albo naucz mnie raczej przebaczać innym,
i nie wódź nas na pokuszenie ...
- nawet jeśli coś mnie bardzo pociąga, przeszkadzaj mi w popełnieniu grzechu
ale nas zbaw od złego ...
- po to przecież posłałeś Twojego Jedynego Syna
Amen ...
- Niech tak się stanie
Ojcze nasz ...
Modlę się także za tych, którzy już się nie modlą ...
26 lipca 2007
przykład myślenia z supermarketu ...
tematy do przemyśleń... przychodzą z różnych stron(ważne że są).... dziś czerpie z postu: m.rill. 12 września 2006 chrześcijanin - katolik? jest już poniedziałek ...(teraz wtorek...) jak sama nazwa wskazuje dzień po niedzieli ;) a więc po dniu w którym należy(bedac katolikiem) iść do kosciola, by razem z innymi przeżyć sakrament komunii i cała mszę św., no tak...a ja jak co tydzień i tym razem ominąlem jedno z przykazań Bożych... fakt nie chodzę do kościola poza wyjatkowymi sytuacjami juz od przeszlo 2 lat... i tu nasuwa sie pytanie czy akceptujac ten stan rzeczy jestem prawdziwym katolikiem...czy mam prawo zwać się chrzescijaninem - katolikiem co tydzien popełniajac grzech ciężki... i to nie ukrywam głównie z lenistwa... przyznam że bardzo długi czas chodzilem do kosciola(jako jedyny w domu...)ze wzgledu na przyzwyczajenie, i takie wewnetrzne stwierdzenie "że tak trzeba" że powinienem pójść... później chodzilem bo mialem z kim isć... a to już droga weselsza...i wtedy już potrzebowalem impulsu z zewnatrz bo samemu ciężko było mi się przekonać do poswiecenia godziny dla Boga... aż zabraklo wkolo mnie ludzi do wspólnego wyjscia a jak już nawet byli to nie zwracalem na nich wiekszej uwagi... jakie jest uzasadnienie tego że mlodzi ludzie wkraczajac w swiat doroslosci nagle przestaja sie interesowac kosciolem... na własnym doswiadczeniu widze ze po prostu nie czułem mszy... prowadzona malo interesujaco... chodzi głownie o kazanie doprowadzala mnie do kierowania mysli na zupelnie inne tory... a przeciez nie ma sensu chodzenie do kosciola tylko po to by siedziec przez godzine w lawce myslac o wczorajszej imprezie... to samo można robić bez wychodzenia z domu... dla mnie msza św. jest "świeta" tylko wtedy gdy angażuję sie w nia nie tylko cialem ale przede wszystkim emocjonalnie, duchowo... to ma dla mnie sens...i cel... to doprowadza pozniej iz wychodzac z kosciola jestesmy "lepsi" jakby namaszczeni dobrem, a boskie blogoslawienstwo na koniec rzeczywiscie prowadzi nas przez caly tydzien... to jest dla mnie istotą mszy... i po drugie absencja podkreslona lenistwem i odzwyczajeniem jest też motywowana moimi codziennymi krótkimi modlitwami przed snem... stwierdzam i czuje że mam racje, iż skoro Bóg jest wszedzie to moge z Nim rozmawiać gdzie zapragnę... nie koniecznie muszę udać się do kosciola by np. wyprosic zdanie egzaminu... to nie miejsce lecz zangażowanie sie w samą modlitwe decyduje dla mnie o przepływie duchowego łącza z Bogiem. msza dla mnie jest po części wymyslem ludzi, jak i cała instytucja kościola... i jego prawdy,zasady często już mające archaiczne podejscie do wielu zyciowych spraw... slyszac na religii w szkole slowa ksiedza można było odniesc wrazenie ze zyje w epoce Polski Piastów a nie Kaczynskich... a do tego to co sie wyprawia teraz za bramami seminariów, plebanii: malwersacje, pedofilia, pijanstwo... tak księża są też ludźmi... wiem ale czy slyszac te wiadomosci nie zaczynamy sie wahac... fakt nie idziemy do kosciola dla ksiedza tylko dla blizszego spotknia z Bogiem... Jednak dla wielu ten cel zaczyna sie zacierac po obejrzeniu wiadmosci... sadze że najważniejsza jest po prostu wiara... wiara w Boga i to wszystko co boskie, miłośc do Niego i do ludzi, kierowanie się w życiu dobrem, (to wszystko wiem bez codziennej wizyty w kosciele)... i choć wierze w zbawcza moc papieża, Kościola i jego pozytywną pracę, nie czuje sie zobowiazany do cotygodniowych niedzielnych wizyt w murach światynii...przynajmniej nie na tym etapie życia w którym sie teraz znajduje, a jesli ktoś uzna że przez to nie jestem prawdziwym katolikiem, to nie mam zamiaru sie kłócic, dla każdego to słowo ma troche odmienny wymiar podkreslony zapewne jego indywidualna realizacja... Na koniec stwierdzam, ze lepiej byc zagubioną owieczką wykonującą plan Boga troche obok niż biegającym na msze dewotem bez moralnych skrupułów... to tyle przemysleń pozdrawiam szymborski (17:12) Jako komentarz tylko jedna uwaga: „To ja decyduję na czym polega wiara i co jest dla mnie dobre, a co nieodpowiednie. Dokładnie jak w supermarkecie.” Ręce opadają! :-( |
25 lipca 2007
25.07. Święto św. Jakuba Apostoła
2Kor 4,7-15 Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was - życie. Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu. Mt 20,20-28 Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: Czego pragniesz? Rzekła Mu: Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie. Odpowiadając Jezus rzekł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić? Odpowiedzieli Mu: Możemy. On rzekł do nich: Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je przygotował. Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. Uczestnictwo w Chrystusowej misji ... Święty Jakub Apostoł zwany Większym jest nam znany z Ewangelii jako brat św. Jana. Nazywany jest Większym lub Starszym w odróżnieniu od innego Apostoła Jakuba, autora listu katolickiego. Obydwaj bracia, Jakub i Jan zwani są przez Jezusa synami Gromu. Kiedy mieszkańcy samarytańskiego miasteczka odmówili Jezusowi i Jego uczniom przejścia przez miasto, bracia Jan i Jakub zaproponowali spalenie miasta ogniem z nieba. Ich matka Salome próbowała "po kumotersku załatwić swoim synom ciepłe posadki". Energiczni, religijni ludzie z temperamentem, chociaż nie zawsze z najbardziej "duchowym" nastawieniem. Tylko ogromna cierpliwość Mistrza i Jego miłość zdołała ich urobić i ukształtować w nich pokorę. Trudno się dziwić ich "chwalebnym nadziejom mesjańskim" i prawie pysznej odpowiedzi na pytanie Chrystusa czy "mogą pić z kielicha cierpień, przygotowanego dla Jezusa". Ich wiara była prosta i bezpośrednia, ich nadzieje związane z proroctwami, a przynajmniej z tą ich częścią, która zapowiadała przyjście Mesjasza - Wyzwoliciela. Ale i Jezus nie zapomniał swojej odpowiedzi. Święty Jakub był pierwszym, który poniósł śmierć męczeńską za Heroda Agrypy w 44 roku. Warto jednak też zobaczyć jak dokonało się ich powołanie. Jakub i Jan łowili ryby wraz z Piotrem i jego bratem Andrzejem, ale na słowa Chrystusa: "zostawili wszystko i poszli za Nim". Ot tak, po prostu, bez pytania, bez dodatkowych wyjaśnień, bez zastanawiania się. Uwierzyli i zawierzyli Mu od razu i bez wątpliwości. Byli z Nim gdy Jan Chrzciciel nad Jordanem proklamował mesjańskie posłannictwo Jezusa i w czasie Przemienienia na górze Tabor, i w Ogrodzie Oliwnym w czasie modlitwy przed pojmaniem i ukrzyżowaniem. Towarzyszyli Chrystusowi we wszystkich Jego podróżach po Palestynie. Byli świadkami wszystkich Jego cudów i nauczania. I byli świadkami Jezusa do końca swojego życia. Niewiele wiemy co się działo z Jakubem po Zesłaniu Ducha Świętego. Wspomina o nim św. Paweł w Liście do Galatów, jako o jednym z filarów Kościoła i św. Łukasz w Dziejach Apostolskich. Wiemy również o jego męczeńskiej śmierci w 44 roku. Według tradycji jego ciało zostało przeniesione w średniowieczu do Compostelli w Hiszpanii, gdzie znajduje się jego grób, co potwierdzone zostało Bullą Papieża Leona XIII z 1884 roku. Mimo, że zajęło św. Jakubowi trochę czasu zrozumienie co miał na myśli Chrystus obiecując mu kielich cierpienia, to jednak kiedy Jakub Apostoł zrozumiał tę prawdę, zaakceptował ją i pozostał wierny swojemu Mistrzowi aż do śmierci. I wtedy na pewno zrozumiał, co znaczy „być pierwszym, i dać swe życie na okup za wielu”. Naucz nas Jakubie Starszy, jak być wiernym Chrystusowi nawet w najtrudniejszych momentach życia. |
niebezpieczne uwikłania ...
Nowy program Roberta Tekielego i Mateusza Dzieduszyckiego pt. „Jarmark cudów”. Emisja 8 odcinków będzie miała miejsce w sierpniu (soboty i niedziele) w paśmie ogólnopolskim TVP3. Program prowadzą: Robert Tekieli i Iwona Schymalla. Godzina emisji: 21.05- 21.25 4 sierpnia - Bioenergoterapia 5 sierpnia - Spirytyzm 11 sierpnia - Tarot 12 sierpnia - Okultyzm „Jarmark cudów” Wiedza tajemna fascynuje ludzi od niepamiętnych czasów. Istnieje w legendach, baśniach, przekazach historycznych. Mroczny świat magii, życie po śmierci, siły nadprzyrodzone od wieków przykuwają naszą uwagę. Czy te zjawiska istnieją w XXI wieku? Jak blisko nas mogą być? Program „Jarmark cudów” przedstawia prawdziwych ludzi i ich prawdziwe historie. Bohaterami programu są zwykli ludzie: nauczyciele, lekarze, przedsiębiorcy, robotnicy, studenci, ludzie w różnym wieku, różnych wyznań i z różnych środowisk. Dzieli ich prawie wszystko, łączy jedno - przeszli przez piekło na ziemi. Zgodzili się opowiedzieć o swoich przerażających doświadczeniach z jednego, jedynego powodu, żeby ostrzec innych przed grożącym im niebezpieczeństwem. Na skraj życiowej przepaści trafili kierując się dobrymi intencjami. Chcieli pomagać innym i sami się doskonalić – zaangażowali się w bioenergoterapię, radiestezję, przewidywanie przyszłości, pozytywne myślenie, doskonalenie umysłu. Na początku wszystko szło świetnie: wahadełko odnajdywało chore organy, medytacje dodawały energii, spełniały się wróżby z kart… Jednak po jakimś czasie pojawiły się nocne lęki, tajemnicze stany depresyjne, myśli samobójcze, nieuzasadniona agresja i wreszcie poczucie czyjejś nieustannej i wrogiej obecności. Nasi bohaterowie nazywali to różnie: „ktoś”, „coś”, „ten trzeci”. Ten ktoś stopniowo wciągał ich do makabrycznej gry ze śmiercią. Wokół nich wiało grozą: seriami zdarzały się nieszczęśliwe wypadki, rozpadały się ich rodziny, dochodziło do prób samobójczych. Bohaterzy „Jarmarku cudów” mieli jednak szczęście. W przeciwieństwie do wielu innych osób zaangażowanych w podobne praktyki wrócili do normalnego życia. Ich historie, w rozmowie z Robertem Tekieli, komentują autorytety z wielu dziedzin: psychologowie, naukowcy, lekarze, egzorcyści. „Jarmark cudów” to nie tylko wstrząsające przeżycia jego bohaterów. Ten program opisuje nieznane dotąd, bardzo groźne i rozwijające się zjawisko społeczne. Okazuje się bowiem, że za chwytliwymi hasłami o uzdrawianiu, samorealizacji, doskonaleniu umysłu kryją się manipulacja i duchowe zniewolenie. Zdaniem niektórych specjalistów z toksycznymi „duchowościami” zetknęło się już 3-5 milionów Polaków. Wiedza tajemna, kontakty z zaświatami, odmienne stany świadomości – „Jarmark cudów” zupełnie nowe spojrzenie Historie nie z tej ziemi Tajemnice widzialne i niewidzialne „Jarmark Cudów” pokazuje ten nieznany świat w zupełnie nowatorski sposób Emisje: soboty i niedziele sierpnia, godz. 21.05-21.25, TVP 3 (pasmo ogólnopolskie), start już w sobotę 4 sierpnia! |
24 lipca 2007
prawda o „Wielkiej Rewolucji Francuskiej” ...
Kto pierwszy robił mydło z ludzi i spodnie z ludzkiej skóry? Wodzowie rewolucji francuskiej. Ci sami, którzy mieli usta pełne okrągłych zdań o wolności, równości i braterstwie ludzi. A jednak 14 lipca Francja znów czci ludobójców jako bohaterów narodowych. nad Paryżem eksplodują fajerwerki. Tłum na Polach Elizejskich wiwatuje na widok defilady. Rozradowani paryżanie nie zdają sobie jednak sprawy, że czczą jedno z najbardziej zbrodniczych wydarzeń w historii świata. To trochę tak, jakby Niemcy świętowali dzisiaj dojście Hitlera do władzy. We Francji podczas rewolucji zginęło ponad pół miliona ludzi. Drugie tyle zmarło z głodu i chorób. Tymczasem w całym państwie żyło wtedy zaledwie 27 mln ludzi. Rewolucyjni żołnierze najpierw gwałcili kobiety, a potem je mordowali. Zabijali starców i zakłuwali bagnetami niemowlęta leżące w kołyskach. Często widywano, jak żołnierze przerzucali sobie dzieci z bagnetu na bagnet. W miejscowości Clisson rewolucyjni żołnierze zakopali w ziemi kocioł, położyli na nim ruszt, a potem spalili na nim 150 kobiet. „Dziesięć baryłek tłuszczu wysłałem do Nantes. Był to jakby tłuszcz z mumii: służył szpitalom” – zeznał później jeden z żołnierzy. W mieście Angers żołnierze ściągnęli skórę z 32 ludzi na spodnie dla wyższych oficerów. Skórę zdzierali od pasa w dół, dzięki czemu spodnie miały być dobrze dopasowane do ciała nowego właściciela. czytaj dalej Zbrodnia uświęcona - Przemysław Kucharczak |
23 lipca 2007
22 lipca 2007
20 lipca 2007
XVI Niedziela w ciągu roku – C
Rdz 1,1-10 Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy. A potem Bóg rzekł: Niechaj powstanie sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich! Uczyniwszy to sklepienie, Bóg oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad sklepieniem; a gdy tak się stało, Bóg nazwał to sklepienie niebem. I tak upłynął wieczór i poranek - dzień drugi. A potem Bóg rzekł: Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha! A gdy tak się stało, Bóg nazwał tę suchą powierzchnię ziemią, a zbiorowisko wód nazwał morzem. Bóg widząc, że były dobre, Kol 1,24-28 Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić /posłannictwo głoszenia/ słowa Bożego. Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was - nadzieja chwały. Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie. Łk 10,38-42 W dalszej ich podróży Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. Co jest najważniejsze? Marta i Maria, dwa skrzydła chrześcijańskiego życia, dwie strony medalu. Nie ma prawdziwego chrześcijańskiego życia i prawdziwego naśladowania Chrystusa bez autentycznej modlitwy. Ale nie ma też prawdziwego chrześcijaństwa, autentycznego świadectwa dawanego Chrystusowi bez czynnej miłości, bez pracy, bez zaangażowania. Modlitwa bez pracy prowadzi do kwietyzmu. Praca i działalność bez modlitwy prowadzi do aktywizmu i nadmiernego stawiania na siebie. Nie popłynie łódka mająca tylko jedno wiosło. Nie pofrunie ptak ze złamanym jednym skrzydłem. Nie ma prawdziwego chrześcijanina i ucznia Chrystusowego bez aktywności Marty i kontemplacji Marii. To jest znana benedyktyńska maksyma „ora et labora”. Chrystus nie potępia gościnności i pracowitości Marty, ale upomina ją, aby nie zapomniała o czymś, o czym tak łatwo jest zapomnieć w życiu, aby nie zapomniała o kontemplacji i modlitwie. A św. Augustyn miał powiedzieć: "Módl się tak, jakby twoje zbawienie zależało od Boga, ale pracuj tak, jakby twoje zbawienie zależało od ciebie." |
19 lipca 2007
Europa ???
Turcja, która pretenduje do członkostwa w Unii Europejskiej ma największy problem właśnie z kwestią poszanowania mniejszości narodowych i religijnych. Osobowości prawnej nie mogą tam uzyskać inne instytucje niż muzułmańskie. Tym samym Kościoły i inne niemuzułmańskie związki religijne nie mają prawa nabywania i posiadania majątku. Są trudności z kształceniem własnego duchowieństwa przez tureckich chrześcijan. Problemem jest też państwowy nacjonalizm. Sam patriarcha Bartłomiej I skarżył się, że według miejscowego prawa jego następcą może być wyłącznie obywatel turecki, a władze na jego monity w tej sprawie po prostu nie odpowiadają. www.wiara.pl |
18 lipca 2007
warto poczytać ...
Komunikat Kościelnej Komisji Historycznej w sprawie ks. abp. Stanisława Wielgusa, wydany 5 stycznia 2007 r., nie powstał w gronie wspomnianej komisji. Pod treścią komunikatu nie podpisali się wszyscy członkowie Kościelnej Komisji Historycznej więcej w: www.wiara.pl |
16 lipca 2007
myśli ...
Być oderwanym od wszystkiego, to podstawowy warunek, aby nie być na wszystko obojętnym V. G. Rossi |
15 lipca 2007
z wywiadu z Janem Andrzejem Kłoczowskim OP ...
Dlaczego Jezus mówi, że tylko niektórym dane jest zrozumieć, że mają być bezżenni dla Królestwa Niebieskiego, mimo że wiadomo, iż część apostołów była żonata? To było wielkie wyzwanie dla chrześcijan od początku – od samego początku, bo dotyczyło to już pierwszych gmin chrześcijańskich, które wobec tego stwierdzenia Jezusa musiały stanąć, musiały się nad nim zastanawiać. Co znaczy owa wyłączność dla Królestwa Niebieskiego? Głębokiego sensu nabrało to w III-IV wieku, gdy powstała pierwsza wspólnota pustelników egipskich, którzy samotnie szli na pustynię, żeby zmagać się ze złem. Decydowali się na życie pustelnicze, bo wierzyli, że właśnie tam mieszka zło i chcieli stanąć do walki z nim twarzą w twarz, w pierwszym szeregu. Kiedy wybiera się taką drogę, trudno brać jeszcze odpowiedzialność za drugą osobę w małżeństwie. Jest to szczególne powołanie, które wymaga wielkiej duchowej koncentracji i jest poza tym bardzo ryzykowne. Idzie się na wojnę, w której łatwo polec albo wpaść w potężne duchowe tarapaty. Tu niczego nie da się przewidzieć i nie ma tu miejsca na inne zaangażowania. Przywołałem przykład pustelników po to, żeby lepiej udało się nam zrozumieć, czym jest, czym ma być „samotność dla Królestwa”, dlaczego wymaga ona wyłączności, pewnego oddzielenia od zwykłego, codziennego życia małżeństwa i rodziny. Powiedzmy wprost: nie brakuje mi „kobiecości”, brakuje mi kobiety. Oczywiście, że tak. Nie zamierzam tego ukrywać. Ten „brak” wpisany jest w wybór, którego dokonałem, wstępując do Zakonu Dominikanów. Byłem świadomy tego, z czego rezygnuję i wiedziałem, dlaczego rezygnuję, choć nie zmienia to faktu, że wielokrotnie boleśnie odczuwałem ten „brak”. Za: www.wiara.pl |
14 lipca 2007
13 lipca 2007
XV Niedziela w ciągu roku – C
Pwt 30,10-14 Jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, przestrzegając jego poleceń i postanowień zapisanych w księdze tego Prawa; jeśli wrócisz do Pana, Boga swego, z całego swego serca i z całej swej duszy. Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je. I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je. Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić. Kol 1,15-20 On jest obrazem Boga niewidzialnego Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża. Łk 10,25-37 A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie! "A kto jest moim bliźnim?" Czy jesteś chrześcijaninem? Dopóki nie znalazłeś odpowiedzi, czynnej odpowiedzi postawione pytanie: kto jest moim bliźnim? śmiało możesz powiedzieć: "NIE, JESZCZE NIE JESTEM CHRZEŚCIJANINEM". Chrześcijaństwo jest dla ciebie nadal tylko fasadą i pustym słowem. Nawet jeśli regularnie chodzisz do kościoła i "płacisz składki" Nawet jeśli twierdzisz, że miłujesz Boga ... Jeśli jeszcze nie wiesz, kto jest Twoim bliźnim i jak miłować bliźniego ... to nie jesteś uczniem Chrystusa. Jakże możesz miłować Boga, Którego nie widzisz, nie miłując bliźniego, którego widzisz? (1J 4,20) NIE JESTEŚ JESZCZE CHRZEŚCIJANINEM! |
12 lipca 2007
wypełnij życie dobrem ....
Im bardziej puste jest życie, tym staje się ono cięższe A. Allais Wypełnij więc życie dobrem, a odnajdziesz w nim i sens, i cel. |
11 lipca 2007
piekło ...
Odkąd człowiek nie wierzy już w piekło, przemienił życie w coś, co przypomina piekło. Oczywiście, nie może się bez niego obejść E. Flaiano |
10 lipca 2007
postęp ...
Po Ewangelii nic z tego, co ważne, nie uczyniło nawet kroku naprzód. Natomiast to wszystko, co nie jest ważne, zrobiło gigantyczne postępy H. de Montherlant |
9 lipca 2007
myśli ...
Temu, który dowodził, że ruch jest niemożliwy, mędrzec odpowiedział bez słów: po prostu idąc. Ludzie nazbyt inteligentni chcieliby ci udowodnić, że Bóg nie istnieje. Nie odpowiadaj słowami: zacznij się modlić Lanza del Vasto |
7 lipca 2007
przekleństwo telewizji ...
Gdyby Pan Bóg raz jeszcze miał stwarzać świat, jakie argumenty by przywołał, żeby rozstrzygnąć o stworzeniu telewizji? Miałby Bóg dylemat. Musiałby nie tylko zadać wiele niełatwych pytań, ale i znaleźć na nie dobre odpowiedzi. Musiałby policzyć, ilu jest takich, którzy zastygają przed plastikowym pudłem z ruchomymi obrazkami na wiele godzin dziennie z uporem, z jakim nigdy nie chcieli klękać przed ołtarzem albo nie umieli skupiać się nad książką i gazetą. Czy wynoszą z tego więcej wzruszeń, dobra i pokory, czy też więcej arogancji, bezduszności i wyobcowania? Dla ilu stało się to sensem i radością życia? Dla ilu przekleństwem? Czytaj dalej w artykule opublikowanym przez Bogusław Chrabota W Drodze |
6 lipca 2007
XIV Niedziela w ciągu roku - C
Iz 66,10-14 Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie! Cieszcie się z nią bardzo wy wszyscy, którzyście się nad nią smucili, ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech; ażebyście ciągnęli mleko z rozkoszą z pełnej piersi jej chwały. Tak bowiem mówi Pan: Oto Ja skieruję do niej pokój jak rzekę i chwałę narodów - jak strumień wezbrany. Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę; w Jerozolimie doznacie pociechy. Na ten widok rozraduje się serce wasze, a kości wasze nabiorą świeżości jak murawa. Ręka Pana da się poznać Jego sługom. Ga 6,14-18 Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata. Bo ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie. Na wszystkich tych, którzy się tej zasady trzymać będą, i na Izraela Bożego /niech zstąpi/ pokój i miłosierdzie. Odtąd niech już nikt nie sprawia mi przykrości: przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa. Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z duchem waszym, bracia! Amen. Łk 10,1-12.17-20 Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże. Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu. Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają. Wtedy rzekł do nich: Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie. "Żniwo wielkie, ale robotników mało" Nie tylko kraje Europy zachodniej cierpią na brak powołań. Pustoszeją nie tylko klasztory Niemiec, Austrii, czy Anglii. Również Polska, od lat doświadcza znacznego spadku powołań kapłańskich i zakonnych. Dlaczego? Praca kapłańska w dobie kryzysu moralnego i upadku wszelkich autorytetów wydaje się być coraz bardziej niewdzięczna, życie zakonne coraz mniej ciekawe dla wielu młodych ludzi. A jednocześnie ze wszystkich stron słychać głosy dopominające się o duszpasterzy, o autentycznych świadków wiary, o duchowych przewodników. W dziesiątkach listów, jakie dostaję od czytelników mojej strony internetowej coraz częściej powtarza się refren: "Nasi księża na parafii są przepracowani, nie mają czasu, a ja chciałbym (chciałabym) znaleźć duchowego przewodnika, który mi pomoże, który poświęci mi więcej czasu." Księży i duszpasterzy potrzebują nie tylko kraje misyjne, byłe kraje komunistyczne, czy parafie-pustynie w krajach Europy zachodniej. Również polskie, wielotysięczne parafie cierpią na niedobór księży i duszpasterzy, na zbiurokratyzowane duszpasterstwo i przepracowanych księży. Dlaczego? Co robimy w naszych domach, w naszych rodzinach, aby nie zabrakło kapłańskich i zakonnych powołań? Jaki jest nasz stosunek do księży, do zakonnic, do tych, którzy pracują w naszych parafiach? Wszystkich, którzy do mnie piszą i narzekają na brak księży pytam: "Czy chciałbyś, aby Twój syn został księdzem? Czy chciałabyś aby Twoja córka wstąpiła do klasztoru?" I najczęściej otrzymuję odpowiedź: "Nie, nie pomyślałem o tym. Nawet mi to do głowy nie przyszło. Broń Boże, nie mój syn! Nie moja córka!" "Proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo." To jest sprawa nie tylko modlitwy, ale także wychowania przyszłych księży w naszych rodzinach. Oni nie spadną z nieba, oni nie rodzą się w rajskich ogrodach. Oni przyjdą z naszych domów. |
5 lipca 2007
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata ...
Warto o tym wiedzieć ... szczególnie kiedy np. Francuzi, czy inne nacje europejskie zarzucają nam antysemityzm. Spośród ponad 20 tys. uhonorowanych medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata ponad 1/4 stanowią Polacy i są pierwsi na liście. Są to 6 004 osoby uhonorowane za ratowanie Żydów w czasie okupacji hitlerowskiej. * Polska: 6 004 * Holandia: 4 726 (w tym dwie osoby z Indonezji) * Francja: 2 740 * Ukraina: 2 185 * Belgia: 1 443 * Węgry: 685 * Litwa: 693 * Białoruś: 576 * Słowacja: 465 * Niemcy: 443 * Włochy: 417 * Grecja: 271 * Jugosławia (Serbia): 124 * Rosja: 124 * Czechy: 118 |
4 lipca 2007
chrześcijanie dla lwów ...
W starożytności okrzyk „chrześcijanie dla lwów” rozbrzmiewał zawsze, ilekroć trzeba było znaleźć winnych powodzi, zarazy czy nieudolności rzymskich urzędników. Dziś – niestety – bywa podobnie. www.wiara.pl |
3 lipca 2007
03.07. św. Tomasza Apostoła
Ef 2,19-22 A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha. J 20,24-29 Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz /domu/ i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż /ją/ do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. Tomasz Mu odpowiedział: Pan mój i Bóg mój! Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Uwierzyłeś, bo mnie zobaczyłeś ... O świętym Tomaszu Apostole dowiadujemy się najwięcej z Ewangelii św. Jana - czytanej dzisiaj. Jego sceptycyzm i niedowiarstwo wydają się doskonale charakteryzować postawę wielu współczesnych katolików - wyznawców Chrystusa. "Nie uwierzę dopóki nie zobaczę, dopóki nie dotknę". Możemy sobie nawet wyobrazić sceptyczny czy ironiczny uśmieszek niedowierzania na twarzy Apostoła Tomasza, kiedy inni Apostołowie relacjonują mu niezwykłe wieści o zmartwychwstaniu Chrystusa. Jakże wielu współczesnych chrześcijan mogłoby się utożsamić z postawą św. Tomasza Ale .... ale jednocześnie jakże niewielu mogłoby pójść za nim i powiedzieć „Pan mój i Bóg mój”? O jego pochodzeniu i życiu (zanim stał się jednym z Dwunastu) nie wiemy prawie nic. Po raz pierwszy pojawia się on w 11 rozdziale Ewangelii wg św. Jana, kiedy zachęca innych Apostołów do pójścia z Chrystusem do Betanii, mimo niebezpieczeństwa śmierci, jakie czyhało w Judei. Po raz drugi jego postać pojawia się w wieczerniku w czasie ostatniej wieczerzy, kiedy Tomasz pyta: "Panie, jak możemy znać drogę, skoro nie wiemy dokąd idziesz? " Odpowiadając Tomaszowi Jezus wypowiada jedno z najpiękniejszych zdań Ewangelii: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie". I po raz trzeci właśnie po zmartwychwstaniu Chrystusa, w dialogu opisanym w dzisiejszej Ewangelii. Dookoła późniejszych losów Tomasza narosło wiele legend. Według jednych głosił on Dobrą Nowinę na Bliskim Wschodzie i według Rzymskiego Martyrologium tam właśnie poniósł śmierć męczeńską. Jednakże chrześcijanie w Indiach wierzą głęboko, że św. Tomasz założył siedem kościołów Malabarskich i zmarł śmiercią męczeńską w okolicach Madrasu. Według przekonania chrześcijan rytu Malabarskiego, jego grób znajduje się w Mylapore. Jakkolwiek potoczyłyby się losy św. Tomasza, nie ulega wątpliwości, że "nauczka" jaką otrzymał od Mistrza wystarczyła mu już na całe życie, aby nie być niedowiarkiem, człowiekiem wierzącym tylko "szkiełku i oku". Myślę, że od tegoż "niedowiarka", wątpiącego racjonalisty Tomasza możemy się jednak nauczyć przynajmniej trzech rzeczy: - intelektualnej uczciwości, - prawości i - pokory. Tomasz chciał widzieć, chciał doświadczyć, ale też raz doświadczywszy już nie wątpił i wyznał z głęboką wiarą i pokorą: "Pan mój i Bóg mój" i za to położył swoje życie. Iluż współczesnych "tomaszów-niedowiarków" gotowych jest na taką właśnie intelektualną uczciwość, prawość i pokorę w obliczu faktów? Bądź dla mnie Panie: Drogą, Prawą i Życiem, Pozwól abym poznawszy Cię już nigdy w Ciebie nie zwątpił i nie negował Twojej boskości. |
2 lipca 2007
myśli ...
Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. (1 Kor 2, 1-16) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)