4 października 2007

czy „ureligijnienie” polityki? ...

Czy faktycznie Polska jest krajem, w którym religia i polityka przenikają się nadmiernie, w którym stale dochodzi do upolitycznienia religii i, jak to się od niedawna mówi, „ureligijnienia polityki”?

– Pytanie sugeruje, że istnieje jakaś uniwersalna norma owego „przenikania się” polityki i religii. Mnie natomiast wydaje się, że kwestię tę trzeba rozpatrywać zarówno w pewnym kontekście historycznym – tego, co właściwe dla danego kraju, jak i w kontekście tego, co dzieje się w tej dziedzinie zarówno w Europie, jak i w świecie. Na tle Europy Zachodniej Polska niewątpliwie jest krajem wyjątkowym. Powstaje jednak pytanie, czy Europa jest tym właściwym punktem odniesienia. Po pierwsze, sama w sobie jest pod tym względem bardzo zróżnicowana. Mamy tam zarówno państwa wyznaniowe, jak Wielka Brytania czy Dania, jak i zupełnie wyjątkową pod tym względem Francję, która jest silnie przywiązana do swojego sekularyzmu. Mamy zlaicyzowane społeczeństwa Europy Północnej i stosunkowo podobne do nas społeczeństwa Włoch czy – najbardziej pasującej do stereotypu kraju wschodnioeuropejskiego – Irlandii. Ale trzeba również pamiętać, co nie jest łatwe dla Europejczyka, że, gdy chodzi o współczesne przemiany religijności, niewielki i dość silnie, mimo wszystkich zróżnicowań, zsekularyzowany Stary Kontynent jest zupełnie wyjątkowy. Jeśli na podstawie przemian, które na nim zachodzą, chcielibyśmy stworzyć jakąś ogólniejszą teorię, raczej nie będzie ona pasować do reszty świata.

Tak zresztą chyba się stało. Teoria spontanicznej sekularyzacji, następującej nieuchronnie w ślad za procesami modernizacji, głosząca stopniową marginalizację religii, aż do jej niemal całkowitego zaniku, do niedawna jeszcze królowała niepodzielnie w naukach społecznych. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Od pewnego czasu mamy bowiem do czynienia z czymś w rodzaju „powrotu sacrum”. Religia nie tylko stosunkowo często pojawia się w mediach, ale również całe numery ważnych kwartalników politycznych poświęcane są właśnie roli religii w polityce wewnętrznej i zagranicznej różnych państw.

....
Wiara nie jest sprawą prywatną. U jej początku stoi wprawdzie osobisty wybór, w którym nikt człowieka nie może zastąpić, ale pobożność człowieka powinna się przekładać na postawy w sferze publicznej, a więc także politycznej.

....

Warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej jest kilka krajów wyznaniowych: Wielka Brytania, Dania, Grecja, Finlandia. Mamy w nich oficjalną religię państwową, i nie jest to katolicyzm. Katolicy w Wielkiej Brytanii dziś już nie skarżą się na to, że mieszkają w państwie wyznaniowym, więc nie ma powodu, by za wszelką cenę dążyć do zmiany tego stanu rzeczy. Z drugiej strony, mamy bardzo specyficzny model francuski. Nie jest on owocem spontanicznej sekularyzacji, ale dwóch wieków przemocy wobec chrześcijaństwa. Jeszcze na początku XX w. wyrzucono z Francji kilkadziesiąt tysięcy zakonników i zakonnic. Historia Francji pisana jest właśnie takimi doświadczeniami. Rugowanie chrześcijaństwa ze sfery publicznej, kojarzone gdzie indziej z barbarzyństwem, tam utożsamiane jest z postępem cywilizacyjnym. Powoduje to, że nawet jeśli rozmawia się z francuskim księdzem, to najczęściej jest on najpierw republikaninem a dopiero potem kapłanem katolickim. Jeden ze znajomych polskich księży opowiadał mi, że był we Francji, gdy właśnie trwał spór o preambułę. Księża francuscy zupełnie nie rozumieli postawy polskich władz. Pytali: „Czego wy, Polacy, właściwie chcecie? Chrześcijaństwa w preambule?” Tymczasem po polskiej stronie dążenie to cieszyło się wsparciem także niektórych ateistów. To dlatego, że Polska nie była nigdy terenem bratobójczych wojen religijnych.

Rozmowa z ks. prof. Piotrem Mazurkiewiczem. Czytaj dalej na portalu www.wiara.pl