Ap 7,2-14
I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.
1J 3,1-3
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
Mt 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Nie święci garnki lepią
Ale i świętych nie z innej lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi, którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło. Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci, to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.
Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących, ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców, głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak” znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.
Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -"Błogosławieni" śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w Polsce także ... i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli ... również...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani, odsądzani od czci.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano ...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... oni już tak ... my ... jeszcze nie.
Homilia alternatywna
144 tysiące wybranych ?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez obecnego Papieża, to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.
Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem, obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.
31 października 2007
konwersje ...
Irlandia: Anglikanie przechodzą do Kościoła katolickiego - Radio Watykańskie/J
Członkowie trzech parafii anglikańskich w Irlandii dołączyli do ruchu Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej, który na początku bieżącego miesiąca zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o włączenie do Kościoła katolickiego.
Jak informuje agencja CNS, watykańska Kongregacja Nauki Wiary potwierdziła otrzymanie pisma w tej sprawie. Do wspomnianego stowarzyszenia należy około 400 tys. osób mieszkających w Irlandii oraz dwunastu innych krajach Afryki, Ameryki Północnej, Azji i Australii. Powstało ono jako reakcja na decyzję Kościoła anglikańskiego o udzielaniu święceń kobietom, czy inne kroki sprzeczne zarówno z Pismem św. jak i tradycją.
Kościół katolicki przypadki przejścia osób indywidualnych z anglikanizmu na katolicyzm traktuje jako sprawy sumienia. Decyzje są wówczas podejmowane na szczeblu lokalnym. Natomiast przejście osób duchownych, które pragną być kapłanami w Kościele katolickim, czy całych grup osób zostaje w kompetencji Kongregacji Nauki Wiary. W przypadku byłych parafii episkopalnych w USA, zezwalano, aby zachowywały one niektóre anglikańskie tradycje liturgiczne i duchowe.
Czytaj dalej w: www.wiara.pl
Może warto jednak postawić pytanie: dlaczego? Czyżby prozelityzm Kościoła Katolickiego, czy może jednak coś innego?
Kiedyś umieściłem tutaj taką informację:
Amerykanie opuszczają liberalne kościoły protestanckie ...
„Jeśli kościół sam nie traktuje się poważnie, nie traktują go poważnie także jego wierni”
Z 40% do 12% spadła liczebność kościołów protestanckich. Amerykanie uciekają z liberalnych, niepoważnych kościołów; Episkopalnego, Prezbiteriańskiego, Metodystycznego i Luterańskiego i kierują się w stronę kościołów, które głoszą bardziej radykalne normy moralne. ...
"When a church doesn't take itself seriously, neither do its members". As recently as 1960 churches such as the Episcopalians, Presbyterians, Methodists, and Lutherans accounted for 40% of all American Protestants. Today the number has plummeted to around 12%. Americans are Fleeing Liberal Churches for Conservative Christianity," (Sentinel) published last year. According to author Dave Shiflett, Americans are leaving liberal denominations for churches that preach strict moral norms and uphold traditional beliefs. Following the latest liberal trends leads to decline.
Członkowie trzech parafii anglikańskich w Irlandii dołączyli do ruchu Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej, który na początku bieżącego miesiąca zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o włączenie do Kościoła katolickiego.
Jak informuje agencja CNS, watykańska Kongregacja Nauki Wiary potwierdziła otrzymanie pisma w tej sprawie. Do wspomnianego stowarzyszenia należy około 400 tys. osób mieszkających w Irlandii oraz dwunastu innych krajach Afryki, Ameryki Północnej, Azji i Australii. Powstało ono jako reakcja na decyzję Kościoła anglikańskiego o udzielaniu święceń kobietom, czy inne kroki sprzeczne zarówno z Pismem św. jak i tradycją.
Kościół katolicki przypadki przejścia osób indywidualnych z anglikanizmu na katolicyzm traktuje jako sprawy sumienia. Decyzje są wówczas podejmowane na szczeblu lokalnym. Natomiast przejście osób duchownych, które pragną być kapłanami w Kościele katolickim, czy całych grup osób zostaje w kompetencji Kongregacji Nauki Wiary. W przypadku byłych parafii episkopalnych w USA, zezwalano, aby zachowywały one niektóre anglikańskie tradycje liturgiczne i duchowe.
Czytaj dalej w: www.wiara.pl
Może warto jednak postawić pytanie: dlaczego? Czyżby prozelityzm Kościoła Katolickiego, czy może jednak coś innego?
Kiedyś umieściłem tutaj taką informację:
Amerykanie opuszczają liberalne kościoły protestanckie ...
„Jeśli kościół sam nie traktuje się poważnie, nie traktują go poważnie także jego wierni”
Z 40% do 12% spadła liczebność kościołów protestanckich. Amerykanie uciekają z liberalnych, niepoważnych kościołów; Episkopalnego, Prezbiteriańskiego, Metodystycznego i Luterańskiego i kierują się w stronę kościołów, które głoszą bardziej radykalne normy moralne. ...
"When a church doesn't take itself seriously, neither do its members". As recently as 1960 churches such as the Episcopalians, Presbyterians, Methodists, and Lutherans accounted for 40% of all American Protestants. Today the number has plummeted to around 12%. Americans are Fleeing Liberal Churches for Conservative Christianity," (Sentinel) published last year. According to author Dave Shiflett, Americans are leaving liberal denominations for churches that preach strict moral norms and uphold traditional beliefs. Following the latest liberal trends leads to decline.
30 października 2007
narkotyczny urok rzeczy ...
Niepokoi fakt, że wielu ubogich, biednych, nie mających dostępu do tego materialnego rogu obfitości, intencjonalnie dąży do tego samego - do statusu triumfującego nabywcy. Kusi ich ten zasobny świat, obiecujący beztroską egzystencję, bezkonfliktowość, uwolnienie się od prawdziwie człowieczych niepokojów. Mało kto potrafi oprzeć się narkotycznemu urokowi rzeczy. Najczęściej człowiek jest przeświadczony, że wystarczy otoczyć się hałdami dóbr materialnych, żeby zaspokoić nękający go głód istnienia.
Tak więc i ubodzy, i bogaci tkwią w pułapce niezrozumienia autentycznego sensu życia.
Ale kto dzisiaj - poza Kościołem - zainteresowany jest, by ukazywać wartości nieprzemijajace ? Cywilizacja promuje niemal wyłącznie prawdy sezonowe, wymienne, poddane rytmom zmieniającej się mody.
Kto dzisiaj -poza Kościołem - usiłuje przekonać znękanego człowieka, że nie każde dobro, będące przedmiotem ludzkiego pożądania jest dobrem rzeczywistym, zasługującym na racjonalną autodeterminację w celu pozyskania go.
Człowiek bez znaku jakości ...
Tak więc i ubodzy, i bogaci tkwią w pułapce niezrozumienia autentycznego sensu życia.
Ale kto dzisiaj - poza Kościołem - zainteresowany jest, by ukazywać wartości nieprzemijajace ? Cywilizacja promuje niemal wyłącznie prawdy sezonowe, wymienne, poddane rytmom zmieniającej się mody.
Kto dzisiaj -poza Kościołem - usiłuje przekonać znękanego człowieka, że nie każde dobro, będące przedmiotem ludzkiego pożądania jest dobrem rzeczywistym, zasługującym na racjonalną autodeterminację w celu pozyskania go.
Człowiek bez znaku jakości ...
26 października 2007
łacina w liturgii ...
Obradujący w latach 1962-1965 Sobór Watykański II, przełomowy, rewolucyjny pod wieloma względami, otworzył możliwość wprowadzenia do liturgii elementów w językach narodowych.
W pierwszym z wydanych przez ten sobór dokumencie : Konstytucji o Liturgii (skrót KL) w punkcie 48 i 54 czytamy:
KL 48 - “ Kościół zatem bardzo troszczy się o to, aby chrześcijanie podczas tego misterium wiary nie byli obecni jak obcy i milczący widzowie, lecz aby przez obrzędy i modlitwy tę tajemnicę dobrze zrozumieli, w świętej czynności uczestniczyli świadomie, pobożnie i czynnie, byli kształtowani przez Słowo Boże, posilali się przy stole Ciała Pańskiego i składali Bogu dzięki, a ofiarując niepokalaną hostię nie tylko przez ręce kapłana, lecz także razem z nim, uczyli się samych siebie składać w ofierze i za pośrednictwem Chrystusa z każdym dniem doskonalili się w zjednoczeniu z Bogiem i wzajemnie z sobą, aby w końcu Bóg był wszystkim we wszystkich.”
KL 54 - “... można pozwolić na stosowanie języka ojczystego, ... , należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe teksty mszalne, dla nich przeznaczone, także w języku łacińskim.”
Nowy Mszał Rzymski opracowany został w 1969r. , a za nim mszały w innych językach, m. in. w języku polskim w roku 1970.
Przez ponad ćwierć wieku tak bardzo przyzwyczailiśmy się do języka polskiego na Mszy św., że niewiele osób pamięta piękne, dostojnie i uroczyście brzmiące teksty łacińskie, a pokolenia posoborowe nie znają ich właściwie wcale. Aby przybliżyć wiernym piękno tradycyjnej liturgii rzymskiej oraz śpiewu gregoriańskiego podjęta została inicjatywa odprawiania Mszy św. po łacinie.
Nic dodać, nic ująć ... czytaj dalej w. www.habari.pl
W pierwszym z wydanych przez ten sobór dokumencie : Konstytucji o Liturgii (skrót KL) w punkcie 48 i 54 czytamy:
KL 48 - “ Kościół zatem bardzo troszczy się o to, aby chrześcijanie podczas tego misterium wiary nie byli obecni jak obcy i milczący widzowie, lecz aby przez obrzędy i modlitwy tę tajemnicę dobrze zrozumieli, w świętej czynności uczestniczyli świadomie, pobożnie i czynnie, byli kształtowani przez Słowo Boże, posilali się przy stole Ciała Pańskiego i składali Bogu dzięki, a ofiarując niepokalaną hostię nie tylko przez ręce kapłana, lecz także razem z nim, uczyli się samych siebie składać w ofierze i za pośrednictwem Chrystusa z każdym dniem doskonalili się w zjednoczeniu z Bogiem i wzajemnie z sobą, aby w końcu Bóg był wszystkim we wszystkich.”
KL 54 - “... można pozwolić na stosowanie języka ojczystego, ... , należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe teksty mszalne, dla nich przeznaczone, także w języku łacińskim.”
Nowy Mszał Rzymski opracowany został w 1969r. , a za nim mszały w innych językach, m. in. w języku polskim w roku 1970.
Przez ponad ćwierć wieku tak bardzo przyzwyczailiśmy się do języka polskiego na Mszy św., że niewiele osób pamięta piękne, dostojnie i uroczyście brzmiące teksty łacińskie, a pokolenia posoborowe nie znają ich właściwie wcale. Aby przybliżyć wiernym piękno tradycyjnej liturgii rzymskiej oraz śpiewu gregoriańskiego podjęta została inicjatywa odprawiania Mszy św. po łacinie.
Nic dodać, nic ująć ... czytaj dalej w. www.habari.pl
XXX Niedziela w ciągu roku – C
Syr 35,12-18
Ponieważ Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby. Nie będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu, owszem, wysłucha prośby pokrzywdzonego. Nie lekceważy błagania sieroty i wdowy, kiedy się skarży. Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków. Modlitwa biednego przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu. Nie odstąpi ona, aż wejrzy Najwyższy i ujmie się za sprawiedliwymi, i wyda słuszny wyrok.
2Tm 4,6-9.16-18
Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie /Ewangelii/ i żeby wszystkie narody /je/ posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków! Amen.
Łk 18,9-14
Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.
Za kogo się uważam?
"Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak inni; oszuści, prostytutki, zdziercy, złodzieje, żebracy, nieudacznicy, lenie, nieroby, rozwodnicy. Poszczę, chodzę regularnie do kościoła, modlę się i daję jałmużnę ..." Jestem sprawiedliwy i uczciwy, nikogo nie krzywdzę i nikomu nie szkodzę (naprawdę nikomu?), jestem prawie doskonały i ... tak na dobrą sprawę ... nie potrzebuję Panie Twojej pomocy i Twoja śmierć na krzyżu nic mi nie daje ... Sam sobie radzę w życiu i sam potrafię się zbawić.
Takie jest rozumowanie wielu spośród nas. Modlę się za grzeszników „szczególnie tych, którzy najbardziej potrzebują Miłosierdzia Bożego”, ale to nigdy nie jestem ja sam. To są zawsze „ci inni”. To oni są grzeszni, to oni się w życiu pogubili, to oni potrzebują miłosierdzia, to oni ... oszuści, złodzieje, cudzołożnicy, zdziercy, pijacy, panny z dzieckiem, ladacznice, narkomani ... to oni ... A ja cóż mam sobie do zarzucenie? Najwyżej „paciorka nie odmówię”, albo „może czasami coś niepotrzebnego powiem”. I to wszystko, co mogę sobie zarzucić ... Jak ten obłudny faryzeusz!! A czy tak jest naprawdę, czy ja aby nie jestem ślepy?!?!
"Boże, miej litość dla mnie grzesznika", bo "czymże jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem!" I bez Ciebie nic nie potrafię zrobić i rzeczywiście niczym jestem i nędzą ...
Dwie modlitwy, dwie postawy, dwie mentalności ... Z którą z nich ja sam się utożsamiam? Czy w moim stosunku do Boga i do ludzi nie wynoszę się za bardzo i nie jestem zbyt dumny nawet z mojej pokory!? Bo można tak daleko zajść, że nawet pokora będzie dla mnie powodem do pychy, zarozumiałości i wynoszenia się nad innych!
Tomasz Meron w swojej książce „Siedmiopiętrowa góra” pisze:
"Bezwzględne wykluczenie z naszych modlitw wszelkich próśb dotyczących naszych osobistych potrzeb jest rodzajem pychy - bo jest to tylko jedna więcej subtelna próba ustawienia się na tym samym planie co Bóg i postępowania jak gdybyśmy nie mieli potrzeb, jak gdybyśmy nie byli stworzeniami zależnymi od Niego ..."
Jest to ten rodzaj subtelnej pychy, który najtrudniej jest rozpoznać i zdemaskować. Niby się uniżam, niby jestem taki pokorny, że nawet stale modłę się tylko za innych, a jednocześnie nad tych innych się wywyższam.
"Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża (nie poniża ! ale uniża) będzie wywyższony". Nie musisz się poniżać. Nie szukaj tylko stale siebie i nie podkreślaj na każdym kroku Twojej osoby, Twoich zasług, Twojej mądrości, Twojego sprytu, Twojej zaradności, Twoich (nawet) dobrych czynów. Bądź po prostu pokorny. I miej miłosierdzie dla biedniejszych od Ciebie, bo „Modlitwa biednego przeniknie obłoki” Nie myśl więc tylko ustawicznie o sobie samym i nie szukaj stale zysku i lepszej pozycji dla siebie.
Moje wieczne i ustawicznie powtarzane "ja, Ja, JA, ja ..."
to dobry materiał na jajecznicę,
ale nie na chrześcijanina i ucznia Chrystusa.
Ponieważ Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby. Nie będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu, owszem, wysłucha prośby pokrzywdzonego. Nie lekceważy błagania sieroty i wdowy, kiedy się skarży. Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków. Modlitwa biednego przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu. Nie odstąpi ona, aż wejrzy Najwyższy i ujmie się za sprawiedliwymi, i wyda słuszny wyrok.
2Tm 4,6-9.16-18
Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie /Ewangelii/ i żeby wszystkie narody /je/ posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków! Amen.
Łk 18,9-14
Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.
Za kogo się uważam?
"Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak inni; oszuści, prostytutki, zdziercy, złodzieje, żebracy, nieudacznicy, lenie, nieroby, rozwodnicy. Poszczę, chodzę regularnie do kościoła, modlę się i daję jałmużnę ..." Jestem sprawiedliwy i uczciwy, nikogo nie krzywdzę i nikomu nie szkodzę (naprawdę nikomu?), jestem prawie doskonały i ... tak na dobrą sprawę ... nie potrzebuję Panie Twojej pomocy i Twoja śmierć na krzyżu nic mi nie daje ... Sam sobie radzę w życiu i sam potrafię się zbawić.
Takie jest rozumowanie wielu spośród nas. Modlę się za grzeszników „szczególnie tych, którzy najbardziej potrzebują Miłosierdzia Bożego”, ale to nigdy nie jestem ja sam. To są zawsze „ci inni”. To oni są grzeszni, to oni się w życiu pogubili, to oni potrzebują miłosierdzia, to oni ... oszuści, złodzieje, cudzołożnicy, zdziercy, pijacy, panny z dzieckiem, ladacznice, narkomani ... to oni ... A ja cóż mam sobie do zarzucenie? Najwyżej „paciorka nie odmówię”, albo „może czasami coś niepotrzebnego powiem”. I to wszystko, co mogę sobie zarzucić ... Jak ten obłudny faryzeusz!! A czy tak jest naprawdę, czy ja aby nie jestem ślepy?!?!
"Boże, miej litość dla mnie grzesznika", bo "czymże jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem!" I bez Ciebie nic nie potrafię zrobić i rzeczywiście niczym jestem i nędzą ...
Dwie modlitwy, dwie postawy, dwie mentalności ... Z którą z nich ja sam się utożsamiam? Czy w moim stosunku do Boga i do ludzi nie wynoszę się za bardzo i nie jestem zbyt dumny nawet z mojej pokory!? Bo można tak daleko zajść, że nawet pokora będzie dla mnie powodem do pychy, zarozumiałości i wynoszenia się nad innych!
Tomasz Meron w swojej książce „Siedmiopiętrowa góra” pisze:
"Bezwzględne wykluczenie z naszych modlitw wszelkich próśb dotyczących naszych osobistych potrzeb jest rodzajem pychy - bo jest to tylko jedna więcej subtelna próba ustawienia się na tym samym planie co Bóg i postępowania jak gdybyśmy nie mieli potrzeb, jak gdybyśmy nie byli stworzeniami zależnymi od Niego ..."
Jest to ten rodzaj subtelnej pychy, który najtrudniej jest rozpoznać i zdemaskować. Niby się uniżam, niby jestem taki pokorny, że nawet stale modłę się tylko za innych, a jednocześnie nad tych innych się wywyższam.
"Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża (nie poniża ! ale uniża) będzie wywyższony". Nie musisz się poniżać. Nie szukaj tylko stale siebie i nie podkreślaj na każdym kroku Twojej osoby, Twoich zasług, Twojej mądrości, Twojego sprytu, Twojej zaradności, Twoich (nawet) dobrych czynów. Bądź po prostu pokorny. I miej miłosierdzie dla biedniejszych od Ciebie, bo „Modlitwa biednego przeniknie obłoki” Nie myśl więc tylko ustawicznie o sobie samym i nie szukaj stale zysku i lepszej pozycji dla siebie.
Moje wieczne i ustawicznie powtarzane "ja, Ja, JA, ja ..."
to dobry materiał na jajecznicę,
ale nie na chrześcijanina i ucznia Chrystusa.
19 października 2007
XXIX Niedziela w ciągu roku – C
Wj 17,8-13
Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.
2Tm 3,14-4:2
Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.
Łk 18,1-8
Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Kto puka temu otworzą ...
Zdawać by się mogło, że nasze modlitwy nie są wysłuchiwane, że nasz prośby to, „jak grochem o ścianę” milczenia ze strony Boga. A czy nie jest raczej tak, że modląc się nie wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane, albo tak, że prosząc nie dodajemy "nie moja, ale Twoja wola"? Albo może, tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszej prośby, że nie zauważamy, że Bóg już wysłuchał naszych próśb lepiej i dał nam o wiele więcej niż myśmy Go prosili? Modlitwa wstawiennicza, modlitwa prośby, to nie tylko wyliczanie potrzeb i oczekiwań, ale także uświadomienie sobie, że ja sam mogę i powinienem coś zrobić, że oto wiele leży w zasięgu moich możliwości, że potrzeba tylko odrobiny wysiłku i dobrej woli. A może jest i tak, że ja modlę się i proszę, ale sam jestem głuchy na prośby innych?
Modlimy się w codziennym "Ojcze nasz": "i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy ..." a czy nie można by dorzucić i takiego wezwania, "wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy..."
Przypowieść Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, to nie tylko przypowieść o natrętnej kobiecie, ale także o egoistycznym i głuchym człowieku, który dopiero pod presją uporu i natręctwa spełnia swój obowiązek sędziego.
Jak traktuję swoje dzieci, żonę, swoich najbliższych, krewnych, swoich podwładnych, penitentów i interesantów, którzy przychodzą do mnie z różnymi prośbami? Czy sam prosząc nie jestem głuchy na prośby innych? Czy nie daję się prosić zbyt długo, czy nie zbywam ich próśb lekceważącym wzruszeniem ramion? Rachunek sumienia w tym względzie wiele może mi pomóc i otworzyć moje oczy.
Naucz mnie Panie, jak -prosząc o Twoją pomoc- nie być głuchym na prośby innych.
Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.
2Tm 3,14-4:2
Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.
Łk 18,1-8
Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Kto puka temu otworzą ...
Zdawać by się mogło, że nasze modlitwy nie są wysłuchiwane, że nasz prośby to, „jak grochem o ścianę” milczenia ze strony Boga. A czy nie jest raczej tak, że modląc się nie wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane, albo tak, że prosząc nie dodajemy "nie moja, ale Twoja wola"? Albo może, tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszej prośby, że nie zauważamy, że Bóg już wysłuchał naszych próśb lepiej i dał nam o wiele więcej niż myśmy Go prosili? Modlitwa wstawiennicza, modlitwa prośby, to nie tylko wyliczanie potrzeb i oczekiwań, ale także uświadomienie sobie, że ja sam mogę i powinienem coś zrobić, że oto wiele leży w zasięgu moich możliwości, że potrzeba tylko odrobiny wysiłku i dobrej woli. A może jest i tak, że ja modlę się i proszę, ale sam jestem głuchy na prośby innych?
Modlimy się w codziennym "Ojcze nasz": "i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy ..." a czy nie można by dorzucić i takiego wezwania, "wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy..."
Przypowieść Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, to nie tylko przypowieść o natrętnej kobiecie, ale także o egoistycznym i głuchym człowieku, który dopiero pod presją uporu i natręctwa spełnia swój obowiązek sędziego.
Jak traktuję swoje dzieci, żonę, swoich najbliższych, krewnych, swoich podwładnych, penitentów i interesantów, którzy przychodzą do mnie z różnymi prośbami? Czy sam prosząc nie jestem głuchy na prośby innych? Czy nie daję się prosić zbyt długo, czy nie zbywam ich próśb lekceważącym wzruszeniem ramion? Rachunek sumienia w tym względzie wiele może mi pomóc i otworzyć moje oczy.
Naucz mnie Panie, jak -prosząc o Twoją pomoc- nie być głuchym na prośby innych.
Niedziela Misyjna ...
materiały na Niedzielę Misyjną:
- Komory 1
- Komory 2
- Komory 3
- Komory 4
- Tanzania 1
- Tanzania 2
Tydzień Misyjny ...
Niedzielą w ostatniej dekadzie października rozpoczyna się w Kościele tydzień misyjny. W tym roku jest to niedziela 21 października. Jest to kolejna okazja do modlitwy i ofiary mającej na celu pomoc misjonarzom i ludziom ubogim w krajach misyjnych.
Kraje afrykańskie (i nie tylko) są jednak ogromnie skorumpowane i oficjalna, płynąca kanałami rządowymi pomoc najczęściej grzęźnie w prywatnych kieszeniach miejscowych urzędników. Dlatego pomoc powinna być prowadzona nie przez wielkie organizacje międzynarodowe, które działają anonimowo, ale przez bezpośrednie kontakty z zainteresowanymi. My też możemy pomóc na miarę swoich możliwości, modlitwą i czynem.
więcej na stronie: www.habari.pl
- Komory 1
- Komory 2
- Komory 3
- Komory 4
- Tanzania 1
- Tanzania 2
Tydzień Misyjny ...
Niedzielą w ostatniej dekadzie października rozpoczyna się w Kościele tydzień misyjny. W tym roku jest to niedziela 21 października. Jest to kolejna okazja do modlitwy i ofiary mającej na celu pomoc misjonarzom i ludziom ubogim w krajach misyjnych.
Kraje afrykańskie (i nie tylko) są jednak ogromnie skorumpowane i oficjalna, płynąca kanałami rządowymi pomoc najczęściej grzęźnie w prywatnych kieszeniach miejscowych urzędników. Dlatego pomoc powinna być prowadzona nie przez wielkie organizacje międzynarodowe, które działają anonimowo, ale przez bezpośrednie kontakty z zainteresowanymi. My też możemy pomóc na miarę swoich możliwości, modlitwą i czynem.
więcej na stronie: www.habari.pl
w sprawie protestu ...
W marcu Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że rząd polski musi wypłacić Alicji Tysiąc 25 tys. euro odszkodowania i 14 tys. euro zwrotu kosztów postępowania.
Zasądzona kwota jest zadośćuczynieniem za to, że w 2003 roku lekarze odmówili kobiecie usunięcia ciąży, co doprowadziło do pogorszenia jej zdrowia. Wyrok uprawomocnił się pod koniec września.
"Jako człowiek opowiadam się za obroną każdego życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Dlatego wyrażam moje zdumienie, oburzenie i przerażenie wobec wyroku Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu karzącego rząd Polski za to, że córka pani Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem"
Tekst protestu tutaj
Zasądzona kwota jest zadośćuczynieniem za to, że w 2003 roku lekarze odmówili kobiecie usunięcia ciąży, co doprowadziło do pogorszenia jej zdrowia. Wyrok uprawomocnił się pod koniec września.
"Jako człowiek opowiadam się za obroną każdego życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Dlatego wyrażam moje zdumienie, oburzenie i przerażenie wobec wyroku Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu karzącego rząd Polski za to, że córka pani Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem"
Tekst protestu tutaj
18 października 2007
18.10. Świętego Łukasza - Ewangelisty
2Tm 4,9-17a
Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. Demas bowiem mię opuścił umiłowawszy ten świat i podążył do Tesaloniki, Krescens do Galacji, Tytus do Dalmacji. Łukasz sam jest ze mną. Weź Marka i przyprowadź ze sobą; jest mi bowiem przydatny do posługiwania. Tychika zaś posłałem do Efezu. Opończę, którą pozostawiłem w Troadzie u Karpa, przynieś idąc po drodze, a także księgi, zwłaszcza pergaminy. Aleksander, brązownik, wyrządził mi wiele zła: odda mu Pan według jego uczynków. I ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał się bardzo naszym słowom. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały.
Łk 10,1-9
Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
"Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało"
Chociaż św. Łukasz nie był uczniem Chrystusa, a jednym z pierwszych nawróconych Greków żyjących w Antiochii (Syria), to jednak zaraz po nawróceniu przylgnął całkowicie do Chrystusa i chrześcijaństwa, biorąc udział w podróżach misyjnych świętego Pawła. Jako lekarz, pisarz i historyk, a także -jak twierdzi tradycja- utalentowany malarz oddał wszystkie swoje zdolności na służbę młodemu Kościołowi. W czasie uwięzienia Pawła w Palestynie Łukasz na podstawie przekazów apostolskich napisał swoją Ewangelię, którą ukończył około roku 60. To w jego Ewangelii znajdujemy historię dzieciństwa Chrystusa, podróży do Jerozolimy i wiele innych szczegółów nieobecnych w innych ewangeliach.
Po uwolnieniu Pawła, Łukasz towarzyszył mu aż do Rzymu i w tym czasie prawdopodobnie napisał swoje Dzieje Apostolskie. Po śmierci męczeńskiej św. Pawła niewątpliwie nadal głosił Słowo Boże, chociaż na temat jego dalszych losów i śmierci nie wiemy nic pewnego.
Ewangelia według św. Łukasza podkreśla nieustannie uniwersalizm zbawczego działa Chrystusa i w wielu wypadkach zdaje się wystawiać na próbę klaustrofobiczną wiarę prawowitych Żydów. W niej znajdujemy wiele wstrząsających i poruszających fragmentów, w których to właśnie grzesznicy i nieprawowierni są stawiani niejednokrotnie wyżej niż ci, którzy się za sprawiedliwych i doskonałych uważają. Św. Łukasz nie tylko jako historyk, ale i jako głosiciel Ewangelii Chrystusowej wydobywa z Niej całe jej bogactwo i jak pisze we wstępie do swojej Ewangelii, chce nas pouczyć o "całkowitej pewności udzielanych nauk".
Jest św. Łukasz na pewno wzorem człowieka całkowicie przekonanego o słuszności wybranej drogi, człowieka, który raz poznawszy Odwieczną Prawdę, oddaje całego siebie i wszystkie swoje talenty na służbę tejże Prawdzie.
Św. Łukasz Ewangelista i misjonarz jest patronem lekarzy i malarzy.
Jak głosi pobożna legenda, jest autorem obrazu Matki Bożej, który znajduje się na Jasnej Górze.
Święty Łukaszu, patronie służby zdrowia,
módl się za Kasy Chorych i za całą Służbę Zdrowia,
bo, choć zdrowi to jednak "potrzebują lekarza".
Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. Demas bowiem mię opuścił umiłowawszy ten świat i podążył do Tesaloniki, Krescens do Galacji, Tytus do Dalmacji. Łukasz sam jest ze mną. Weź Marka i przyprowadź ze sobą; jest mi bowiem przydatny do posługiwania. Tychika zaś posłałem do Efezu. Opończę, którą pozostawiłem w Troadzie u Karpa, przynieś idąc po drodze, a także księgi, zwłaszcza pergaminy. Aleksander, brązownik, wyrządził mi wiele zła: odda mu Pan według jego uczynków. I ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał się bardzo naszym słowom. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały.
Łk 10,1-9
Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
"Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało"
Chociaż św. Łukasz nie był uczniem Chrystusa, a jednym z pierwszych nawróconych Greków żyjących w Antiochii (Syria), to jednak zaraz po nawróceniu przylgnął całkowicie do Chrystusa i chrześcijaństwa, biorąc udział w podróżach misyjnych świętego Pawła. Jako lekarz, pisarz i historyk, a także -jak twierdzi tradycja- utalentowany malarz oddał wszystkie swoje zdolności na służbę młodemu Kościołowi. W czasie uwięzienia Pawła w Palestynie Łukasz na podstawie przekazów apostolskich napisał swoją Ewangelię, którą ukończył około roku 60. To w jego Ewangelii znajdujemy historię dzieciństwa Chrystusa, podróży do Jerozolimy i wiele innych szczegółów nieobecnych w innych ewangeliach.
Po uwolnieniu Pawła, Łukasz towarzyszył mu aż do Rzymu i w tym czasie prawdopodobnie napisał swoje Dzieje Apostolskie. Po śmierci męczeńskiej św. Pawła niewątpliwie nadal głosił Słowo Boże, chociaż na temat jego dalszych losów i śmierci nie wiemy nic pewnego.
Ewangelia według św. Łukasza podkreśla nieustannie uniwersalizm zbawczego działa Chrystusa i w wielu wypadkach zdaje się wystawiać na próbę klaustrofobiczną wiarę prawowitych Żydów. W niej znajdujemy wiele wstrząsających i poruszających fragmentów, w których to właśnie grzesznicy i nieprawowierni są stawiani niejednokrotnie wyżej niż ci, którzy się za sprawiedliwych i doskonałych uważają. Św. Łukasz nie tylko jako historyk, ale i jako głosiciel Ewangelii Chrystusowej wydobywa z Niej całe jej bogactwo i jak pisze we wstępie do swojej Ewangelii, chce nas pouczyć o "całkowitej pewności udzielanych nauk".
Jest św. Łukasz na pewno wzorem człowieka całkowicie przekonanego o słuszności wybranej drogi, człowieka, który raz poznawszy Odwieczną Prawdę, oddaje całego siebie i wszystkie swoje talenty na służbę tejże Prawdzie.
Św. Łukasz Ewangelista i misjonarz jest patronem lekarzy i malarzy.
Jak głosi pobożna legenda, jest autorem obrazu Matki Bożej, który znajduje się na Jasnej Górze.
Święty Łukaszu, patronie służby zdrowia,
módl się za Kasy Chorych i za całą Służbę Zdrowia,
bo, choć zdrowi to jednak "potrzebują lekarza".
17 października 2007
Bóg i cierpienie ...
Nie jest łatwo wierzyć w świecie nastawionym na łatwiutki i szybki sukces, w świecie wysportowanych młodych aktorów i pięknych, wypielęgnowanych modelek, w świecie gdzie wszyscy muszą być ładni, szczupli, zdrowi i zadbani, jak na okładkach drogich pism i żurnali. W takim zafałszowanym, nierealnym i nieprawdziwym –powiedzmy wprost- zakłamanym! świecie nie ma miejsca na chorobę i cierpienie, nie ma miejsca na śmierć, nie ma miejsca na odnalezienie sensu w tym, co jest absolutnie bezsensowne. W takim świecie schorowany Papież, który nie kryje swojego bólu i cierpienia jest nieprzyjemnym zgrzytem, niemalże obrazą dobrego smaku. W świecie eleganckich modelek i wysportowanych żigolaków mówienie o chorobie, przypominanie o śmierci, użycie słowa „cierpienie” jest grzechem złego smaku i braku wychowania. W takim świecie katastrofy naturalne, powodzie, huragany, susze i epidemie są postrzegane wprost jako dowód na nieistnienie Boga. A warto zapytać wprost: „A kto ten świat tak spreparował?” Bóg przecież wszystko co uczynił, uczynił bardzo dobrym! (Rdz 1,31). Chciwość, pycha, arogancja, żądza władzy, pożądliwość ciała … to wszystko nie przyczynia się na pewno do pomniejszenia zła w świecie.
Bóg nie jest obok cierpienia, Bóg nie jest nieczułym na cierpienie widzem, ani stoickim obserwatorem. Bóg jest zawsze w samym środku cierpienia. On jest najbardziej cierpiącym, wszędzie tam, gdzie cierpi Jego stworzenie. Tylko, czy my chcemy o tym pamiętać? Czy my chcemy pamiętać o wszystkich Jego słowach, które wypowiedział w obliczu cierpienia i śmierci …
- „... jeśli ziarno wrzucone w ziemię nie obumrze …” (J 12,24),
- „... Ja jestem Życie i Zmartwychwstanie … kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie” (J 11,25)
- „... Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22,42)
Czy nasza wiara jest wystarczająco głęboka, wystarczająco mocna i ugruntowana, aby stawić czoła całemu bezsensowi zła, cierpienia i śmierci? Ktoś kiedyś powiedział: „Cierpienie jest nieracjonalne, jest absurdalne, tak bardzo, że nie można go zrozumieć. Można go jednak doświadczyć i zostać przezeń zmiażdżonym, albo … uświęconym.” Cierpienie może uświęcić jedynie wtedy, gdy nasza wiara jest mocna, gdy jest ona głęboka i gdy nie poddaje się modom i nastrojom. W przeciwnym wypadku cierpienie nas zmiażdży, zniszczy, i ostatecznie … pokona.
Więcej na przygotowywanej przeze mnie, nowej stronie ...
Bóg nie jest obok cierpienia, Bóg nie jest nieczułym na cierpienie widzem, ani stoickim obserwatorem. Bóg jest zawsze w samym środku cierpienia. On jest najbardziej cierpiącym, wszędzie tam, gdzie cierpi Jego stworzenie. Tylko, czy my chcemy o tym pamiętać? Czy my chcemy pamiętać o wszystkich Jego słowach, które wypowiedział w obliczu cierpienia i śmierci …
- „... jeśli ziarno wrzucone w ziemię nie obumrze …” (J 12,24),
- „... Ja jestem Życie i Zmartwychwstanie … kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie” (J 11,25)
- „... Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22,42)
Czy nasza wiara jest wystarczająco głęboka, wystarczająco mocna i ugruntowana, aby stawić czoła całemu bezsensowi zła, cierpienia i śmierci? Ktoś kiedyś powiedział: „Cierpienie jest nieracjonalne, jest absurdalne, tak bardzo, że nie można go zrozumieć. Można go jednak doświadczyć i zostać przezeń zmiażdżonym, albo … uświęconym.” Cierpienie może uświęcić jedynie wtedy, gdy nasza wiara jest mocna, gdy jest ona głęboka i gdy nie poddaje się modom i nastrojom. W przeciwnym wypadku cierpienie nas zmiażdży, zniszczy, i ostatecznie … pokona.
Więcej na przygotowywanej przeze mnie, nowej stronie ...
16 października 2007
naturalne prawo moralne w nauczaniu Papieża Benedykta ...
Mówiąc o naturalnym prawie moralnym Papież zaznaczył, że stanowi ono podstawę etyki uniwersalnej. Wskazuje bowiem, że wymagania etyczne nie są dyktatem narzuconym ludzkiemu sumieniu z zewnątrz, lecz normą, której podstawą jest ludzka natura. Z drugiej strony pozwala ono nawiązać dialog ze wszystkimi ludźmi dobrej woli. Jednakże ze względu na czynniki kulturowe i ideologiczne pojawiają się dziś koncepcje stanowiące całkowitą negację pojęcia naturalnego prawa moralnego. Chodzi o pozytywistyczne koncepcje prawa, które w woli większości społeczeństwa upatrują ostatecznego źródła prawa cywilnego. Nie poszukuje się w tym wypadku dobra, a raczej dąży się do zachowania równowagi sił.
„U podłoża tej tendencji stoi relatywizm etyczny, uważany przez niektórych za wręcz jeden z zasadniczych warunków demokracji – mówił Papież. Ich zdaniem relatywizm gwarantowałby tolerancję i wzajemne poszanowanie osób. Gdyby sprawy tak się miały, osiągnięta w danej chwili większość byłaby ostatecznym źródłem prawa. Historia wyraziście jednak ukazuje, że takie większości mogą się mylić. Prawdziwej racjonalności nie gwarantuje zgoda wielkiej liczby osób, lecz jedynie otwartość ludzkiego rozumu na Rozum Stwórczy oraz wspólne wsłuchanie się w owo źródło naszej racjonalności”.
za: www.wiara.pl
„U podłoża tej tendencji stoi relatywizm etyczny, uważany przez niektórych za wręcz jeden z zasadniczych warunków demokracji – mówił Papież. Ich zdaniem relatywizm gwarantowałby tolerancję i wzajemne poszanowanie osób. Gdyby sprawy tak się miały, osiągnięta w danej chwili większość byłaby ostatecznym źródłem prawa. Historia wyraziście jednak ukazuje, że takie większości mogą się mylić. Prawdziwej racjonalności nie gwarantuje zgoda wielkiej liczby osób, lecz jedynie otwartość ludzkiego rozumu na Rozum Stwórczy oraz wspólne wsłuchanie się w owo źródło naszej racjonalności”.
za: www.wiara.pl
październik miesiącem Różańca ...
Z Listu Apostolskiego Papieża Jana Pawła II „Rosarium Virginis Mariae” :
Różaniec « to modlitwa, którą bardzo ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem. [...] Można powiedzieć, że różaniec staje się jakby modlitewnym komentarzem do ostatniego rozdziału Konstytucji Vaticanum II Lumen gentium, mówiącego o przedziwnej obecności Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Oto bowiem na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego (Ave Maria) przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa Chrystusa. Układają się one w całokształt tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych. Jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez -można by powiedzieć - Serce Jego Matki. Równocześnie zaś w te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste, sprawy naszych bliźnich, zwłaszcza tych, którzy nam są najbliżsi, tych, o których najbardziej się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim ». (2)
Różaniec jest także drogą głoszenia i zgłębiania misterium Chrystusa, na której ono wciąż na nowo przedstawia się na różnych płaszczyznach doświadczenia chrześcijańskiego. Wzorcem jest modlitewna i kontemplacyjna prezentacja, której celem jest ukształtowanie ucznia według Serca Chrystusa. Kiedy bowiem w modlitwie różańcowej uwzględni się odpowiednio wszystkie elementy, aby medytacja była skuteczna, zwłaszcza przy odmawianiu wspólnotowym w parafiach i sanktuariach, powstaje szczególna sposobność katechezy, którą duszpasterze winni umieć wykorzystać. Matka Boża Różańcowa również w ten sposób prowadzi dalej swe dzieło głoszenia Chrystusa. Historia różańca pokazuje, jak tej modlitwy używali zwłaszcza dominikanie, gdy Kościół przeżywał trudne chwile z powodu szerzenia się herezji. Dziś stoimy wobec nowych wyzwań. Czemuż nie wziąć znowu do ręki koronki z wiarą tych, którzy byli przed nami? Różaniec zachowuje całą swą moc i pozostaje narzędziem nie do pominięcia pośród środków duszpasterskich każdego dobrego głosiciela Ewangelii. (17)
Oryginał na stronie Watykańskiej lub stronie Opoka.org.pl
Rozważania różańcowe na stronie tej stronie
Różaniec « to modlitwa, którą bardzo ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem. [...] Można powiedzieć, że różaniec staje się jakby modlitewnym komentarzem do ostatniego rozdziału Konstytucji Vaticanum II Lumen gentium, mówiącego o przedziwnej obecności Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Oto bowiem na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego (Ave Maria) przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa Chrystusa. Układają się one w całokształt tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych. Jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez -można by powiedzieć - Serce Jego Matki. Równocześnie zaś w te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste, sprawy naszych bliźnich, zwłaszcza tych, którzy nam są najbliżsi, tych, o których najbardziej się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim ». (2)
Różaniec jest także drogą głoszenia i zgłębiania misterium Chrystusa, na której ono wciąż na nowo przedstawia się na różnych płaszczyznach doświadczenia chrześcijańskiego. Wzorcem jest modlitewna i kontemplacyjna prezentacja, której celem jest ukształtowanie ucznia według Serca Chrystusa. Kiedy bowiem w modlitwie różańcowej uwzględni się odpowiednio wszystkie elementy, aby medytacja była skuteczna, zwłaszcza przy odmawianiu wspólnotowym w parafiach i sanktuariach, powstaje szczególna sposobność katechezy, którą duszpasterze winni umieć wykorzystać. Matka Boża Różańcowa również w ten sposób prowadzi dalej swe dzieło głoszenia Chrystusa. Historia różańca pokazuje, jak tej modlitwy używali zwłaszcza dominikanie, gdy Kościół przeżywał trudne chwile z powodu szerzenia się herezji. Dziś stoimy wobec nowych wyzwań. Czemuż nie wziąć znowu do ręki koronki z wiarą tych, którzy byli przed nami? Różaniec zachowuje całą swą moc i pozostaje narzędziem nie do pominięcia pośród środków duszpasterskich każdego dobrego głosiciela Ewangelii. (17)
Oryginał na stronie Watykańskiej lub stronie Opoka.org.pl
Rozważania różańcowe na stronie tej stronie
15 października 2007
Bóg na cenzurowanym ...
Dzisiaj chciałbym pokazać, że w dzisiejszym świecie pojawia się i inna, bardziej niebezpieczna i głębsza pretensja i krytyka, a jest pretensja wobec samego Boga. Wielu współczesnych ludzi, a szczególnie młodzieży „stawia pod ścianą” już nie tylko instytucję kościoła, czy Wspólnotę Ludu Bożego – Kościoła i kwestionuje nie tylko potrzebę tych rzeczywistości, ale daleko więcej. Ludzie „stawiają pod ścianą” i umieszczają na cenzurowanym samego Boga, mając do Niego pretensje, że świat, który stworzył jest niedoskonały, a On sam jest najprawdopodobniej nieobecny. I nie są to koniecznie zagorzali ateiści, czy wrogowie religii spod znaku marksistowsko-leninowskich opętańczych ideologii. Są to –niestety- ludzie młodzi, którzy nawet nieraz nie umieją się jasno wyrazić, w co nie wierzą, co odrzucają, co negują. Jest to postawa tym bardziej niebezpieczna, bo zasadzająca się na bardzo modnym wśród wielu młodych ludzi powiedzeniu „a to wszystko mi zwisa”, to mnie nie obchodzi, to jest bujda i wymysł. Bóg, religia, sprawy moralne stają się absolutnie niemodne i całkowicie obojętne. Ludzie tacy (właśnie ludzie młodzi) nie zadają sobie nawet najmniejszego wysiłku uzasadnienia swoich postaw, czy nonszalanckich przekonań. Jestem wolny, mogę robić co mi się podoba i wierzyć, albo nie wierzyć w co chcę, lub w to, co jest dla mnie wygodniejsze. Ten nonszalancki, a niejednokrotnie nawet wulgarny stosunek do religii i Boga, jest efektem –niestety- bardzo diabolicznej manipulacji ze strony przewrotnych, a ukrytych manipulatorów, którzy żerują na braku krytycyzmu i bardzo często –bądźmy szczerzy- na wygodnictwie i lenistwie swoich ofiar.
Dla poparcia takich postaw, czy też dla ich usprawiedliwienia swojej niewiary używają bardzo demagogicznych argumentów w rodzaju: „Obraz bogatych księży jeżdżących „wypasionymi furami” wyrabia nam –MŁODZIEZY- zdanie o Kościele i religii, że to wszystko jest jednym wielkim oszustwem, a Pan Bóg został stworzony przez księży, tylko po to, aby mogli się bogacić i mamić prostaczków swoimi wymysłami.” Przy takiej argumentacji wszelkie próby racjonalnej dyskusji na temat istnienia czy przymiotów samego Boga rozbijają się o bardzo modne i bardzo perwersyjne –a jednocześnie nie do zbicia- argumenty „ad hominem”.
Wszelka zaś rzeczowa dyskusja rozbija się wtedy o kilka, może kilkanaście złych przykładów, które u takiego młodego, ale zarazem bezkrytycznego człowieka wytworzyły karykaturalny obraz kościoła i religii. I na tym właśnie żerują przewrotni manipulatorzy o szatańskiej wprost proweniencji.
Co więcej, zauważam także, że np. na internecie pojawiła się spora liczba –jak ja ich nazywam- „harcowników internetowych”, którzy używają takich właśnie argumentów „ad hominem” lub nawet „ad personam” jako dowodów na nieistnienie Boga, na miałkość i rzekome zakłamanie religii. Szkalowanie zaś i opluwanie wszystkiego i wszystkich -z Bogiem włącznie- jest ich specjalnością.
Dla poparcia takich postaw, czy też dla ich usprawiedliwienia swojej niewiary używają bardzo demagogicznych argumentów w rodzaju: „Obraz bogatych księży jeżdżących „wypasionymi furami” wyrabia nam –MŁODZIEZY- zdanie o Kościele i religii, że to wszystko jest jednym wielkim oszustwem, a Pan Bóg został stworzony przez księży, tylko po to, aby mogli się bogacić i mamić prostaczków swoimi wymysłami.” Przy takiej argumentacji wszelkie próby racjonalnej dyskusji na temat istnienia czy przymiotów samego Boga rozbijają się o bardzo modne i bardzo perwersyjne –a jednocześnie nie do zbicia- argumenty „ad hominem”.
Wszelka zaś rzeczowa dyskusja rozbija się wtedy o kilka, może kilkanaście złych przykładów, które u takiego młodego, ale zarazem bezkrytycznego człowieka wytworzyły karykaturalny obraz kościoła i religii. I na tym właśnie żerują przewrotni manipulatorzy o szatańskiej wprost proweniencji.
Co więcej, zauważam także, że np. na internecie pojawiła się spora liczba –jak ja ich nazywam- „harcowników internetowych”, którzy używają takich właśnie argumentów „ad hominem” lub nawet „ad personam” jako dowodów na nieistnienie Boga, na miałkość i rzekome zakłamanie religii. Szkalowanie zaś i opluwanie wszystkiego i wszystkich -z Bogiem włącznie- jest ich specjalnością.
13 października 2007
Tydzień Misyjny ...
Niedzielą w ostatniej dekadzie października rozpoczyna się w Kościele tydzień misyjny. W tym roku jest to niedziela 21 października. Jest to kolejna okazja do modlitwy i ofiary mającej na celu pomoc misjonarzom i ludziom ubogim w krajach misyjnych.
Kraje afrykańskie (i nie tylko) są jednak ogromnie skorumpowane i oficjalna, płynąca kanałami rządowymi pomoc najczęściej grzęźnie w prywatnych kieszeniach miejscowych urzędników. Dlatego pomoc powinna być prowadzona nie przez wielkie organizacje międzynarodowe, które działają anonimowo, ale przez bezpośrednie kontakty z zainteresowanymi. My też możemy pomóc na miarę swoich możliwości, modlitwą i czynem.
więcej na stronie: www.habari.pl
Kraje afrykańskie (i nie tylko) są jednak ogromnie skorumpowane i oficjalna, płynąca kanałami rządowymi pomoc najczęściej grzęźnie w prywatnych kieszeniach miejscowych urzędników. Dlatego pomoc powinna być prowadzona nie przez wielkie organizacje międzynarodowe, które działają anonimowo, ale przez bezpośrednie kontakty z zainteresowanymi. My też możemy pomóc na miarę swoich możliwości, modlitwą i czynem.
więcej na stronie: www.habari.pl
How thankful are we? Jak wdzięczni jesteśmy?
Once upon a time there was a man who was struck down in his early thirties; he was diagnosed withcancer. He had a wife and young children and a promising career. Suddenly all of that was swept away from him. He could barely talk or walk. He was in constant agony. His friends and his family, except for his wife and mother, avoided him. The doctors shook their heads. It was too bad. He was a nice man and deserved longer life. But there was nothing they could. At last he went to a very famous doctor who offered to operate on him, even though everyone else said the tumor was inoperable. The doctor warned the patient and his wife that he could very well die during the operation, though he (the doctor) was pretty sure that he would survive and return to health. They decided that they should take the risk. After nine hours of surgery, the doctor came into the waiting room, grinned at the man’s wife and said, “Got it!” The man recovered and went on to a happy and successful life. Twenty years later the surgeon died. We should go to the wake, the patient’s wife said. I’d like to, her husband replied. But it’s on the weekend and I have an important golf tournament.
The word Eucharist means "to give thanks". I am supposed to thank God for all He has done and is doing for me. I thank God for the prayers that have been answered the way I wish they would be answered, and for the prayers that have been answered in ways different than I have asked.
… but the Eucharist is on Sunday and I have so many other urgent things to be done …
The word Eucharist means "to give thanks". I am supposed to thank God for all He has done and is doing for me. I thank God for the prayers that have been answered the way I wish they would be answered, and for the prayers that have been answered in ways different than I have asked.
… but the Eucharist is on Sunday and I have so many other urgent things to be done …
XXVIII Niedziela w ciągu roku – C
2Krl 5,14-17
Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi! On zaś odpowiedział: Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę! Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu.
2Tm 2,8-13
Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
Łk 17,11-19
Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.
Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami ...
Syryjski wódz Naaman chciał i umiał okazać wdzięczność za uzdrowienie. Niewierny i pogardzany przez prawowiernych Żydów, trędowaty Samarytanin także wiedział, co to jest wdzięczność. Ale, czy ja wiem, co to jest wdzięczność? Jakże często wołam o pomoc? Jakże często się jej domagam, a nawet żądam ... ale zwrotu "dziękuję bardzo" nie ma w moim słowniku. I moje relacje z Panem Bogiem też ustawiam na poziomie handlowym; modlę się, „odwalam przepisane ceremoniały” i oczekuję że w zamian za to otrzymam to, co mi się należy.
Albo może z innej strony
Kończy się Tydzień Miłosierdzia ... co dobrego zrobiłeś?
Jezus nie był obojętny na wołanie i potrzebę, na biedę drugiego człowieka. Nie był głuchy, nie udawał, że nie słyszy, nie widzi, nie ma czasu ... Nikomu, kto prosił, kto był w potrzebie, kto był w niedostatku nie odmawiał, nie lekceważył, nie przechodził obok ... A ja? Czy widzę, czy słyszę, czy zauważam? Czy też udaję, że nie ma sprawy, że nie mam czasu, że jestem zajęty ... A może nawet do głowy mi nie przyjdzie, że mogę, że leży to w zasięgu moich możliwości ...? Może nawet nie pomyślę o tym, że mógłbym pomóc? Jeden z moich znajomych widząc kiedyś człowieka w potrzebie zareagował w bardzo "modny" sposób, mówiąc cynicznie i "żartobliwie": "Nie mój cyrk, nie moje małpy i tak nie nakarmię wszystkich głodnych". I był bardzo zadowolony z użytego wyrażenia. Życzę jemu i wszystkim innym podobnym żartownisiom, aby i im ktoś kiedyś odpowiedział w równie cyniczny i "żartobliwy" sposób: "Nie mój cyrk, nie moje małpy".
Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?!?!?
Ejże, człowieku pewny siebie, czy to aby nie ty potrzebujesz pomocy?
Czy to aby nie twoje sumienie zostało dotknięte trądem i paraliżem?
wstrząsająca statystyka ... Co 3 sekundy ktoś na świecie umiera z głodu ...
A ty, ile jedzenia dzisiaj zniszczyłeś, wyrzuciłeś, ile dobra zmarnowałeś ...?
Czy aby na pewno nie twój cyrk i nie twoje małpy?
Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi! On zaś odpowiedział: Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę! Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu.
2Tm 2,8-13
Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
Łk 17,11-19
Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.
Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami ...
Syryjski wódz Naaman chciał i umiał okazać wdzięczność za uzdrowienie. Niewierny i pogardzany przez prawowiernych Żydów, trędowaty Samarytanin także wiedział, co to jest wdzięczność. Ale, czy ja wiem, co to jest wdzięczność? Jakże często wołam o pomoc? Jakże często się jej domagam, a nawet żądam ... ale zwrotu "dziękuję bardzo" nie ma w moim słowniku. I moje relacje z Panem Bogiem też ustawiam na poziomie handlowym; modlę się, „odwalam przepisane ceremoniały” i oczekuję że w zamian za to otrzymam to, co mi się należy.
Albo może z innej strony
Kończy się Tydzień Miłosierdzia ... co dobrego zrobiłeś?
Jezus nie był obojętny na wołanie i potrzebę, na biedę drugiego człowieka. Nie był głuchy, nie udawał, że nie słyszy, nie widzi, nie ma czasu ... Nikomu, kto prosił, kto był w potrzebie, kto był w niedostatku nie odmawiał, nie lekceważył, nie przechodził obok ... A ja? Czy widzę, czy słyszę, czy zauważam? Czy też udaję, że nie ma sprawy, że nie mam czasu, że jestem zajęty ... A może nawet do głowy mi nie przyjdzie, że mogę, że leży to w zasięgu moich możliwości ...? Może nawet nie pomyślę o tym, że mógłbym pomóc? Jeden z moich znajomych widząc kiedyś człowieka w potrzebie zareagował w bardzo "modny" sposób, mówiąc cynicznie i "żartobliwie": "Nie mój cyrk, nie moje małpy i tak nie nakarmię wszystkich głodnych". I był bardzo zadowolony z użytego wyrażenia. Życzę jemu i wszystkim innym podobnym żartownisiom, aby i im ktoś kiedyś odpowiedział w równie cyniczny i "żartobliwy" sposób: "Nie mój cyrk, nie moje małpy".
Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?!?!?
Ejże, człowieku pewny siebie, czy to aby nie ty potrzebujesz pomocy?
Czy to aby nie twoje sumienie zostało dotknięte trądem i paraliżem?
wstrząsająca statystyka ... Co 3 sekundy ktoś na świecie umiera z głodu ...
A ty, ile jedzenia dzisiaj zniszczyłeś, wyrzuciłeś, ile dobra zmarnowałeś ...?
Czy aby na pewno nie twój cyrk i nie twoje małpy?
11 października 2007
wyroby czekolado-podobne ...
Były kiedyś w latach kryzysu, w Polsce Ludowej „wyroby czekolado-podobne” , które nic wspólnego z czekoladą nie miały, a jedynie ukrywały swoją nędzę i nieudolność czasów komuny ... Mam głębokie wrażenie, że dzisiaj to samo można by powiedzieć o mediach i ich „prawdach prawdo-podobnych”, czy informacjach podobnych do prawdy, które w rzeczywistości są czekolado-podobnym kłamstwem ...
Kiedyś na jakimś forum internetowym przeczytałem taki oto wpis: „Żyjemy w czasach całkowitej wolności, a najbardziej wolne są media, bo wolno im szkalować, oczerniać, wypisywać co im się podoba i nikt za to nie jest odpowiedzialny.” Jedna sprawa rzetelność -nastawionych na skandale- mediów, a celują w tym tandetne gazetki zwane brukowcami i żałosne publikacje nastawione jedynie na skandale i sensację. Sprawa druga, to nasza naiwność i nasze poszukiwanie sensacji. Czy nie jest często tak, że dajemy wiarę tego rodzaju sensacjom tylko dlatego, że sami mamy życie nieuporządkowane i szukamy raczej usprawiedliwienia dla swoich własnych niedomagań i grzechów? Czy nie jest tak, że łatwo dajemy posłuch tego rodzaju skandalom, tylko dlatego, że sami chcemy usprawiedliwić nasze własne słabości i grzechy? Zanim się „święcie oburzę”, zanim dam wiarę tego rodzaju sensacyjnym doniesieniom warto być może zrobić sobie rachunek własnego sumienia, uderzyć się we własną pierś i zobaczyć jaki jest mój udział w tym co krytykuję.
Nieżyjący już amerykański trapista Tomasz Merton tak pisze w swojej książce „Nikt nie jest samotną wyspą”:
"Cały świat nauczył się urągać prawdomówności albo też zupełnie ją pomijać. Połowa cywilizowanej ludzkości utrzymuje się z mówienia kłamstw. Anonse, propaganda i wszystkie inne środki reklamy przyzwyczaiły ludzi do tego, że można mówić, co się chce, i jak się chce, byle tylko rzecz brzmiała choć trochę prawdopodobnie i wzbudziła jakiś płytki, emocjonalny oddźwięk."
I do takich właśnie tanich chwytów reklamowych uciekają się redaktorzy wspomnianych wcześniej piśmidełek, czy twórcy programów telewizyjnych. Szukając taniej sensacji opierają się nie na prawdzie, a jedynie na prawdo-podobieństwie. Co zaś jest jedynie podobne do prawdy najczęściej jest tylko zawoalowaną formą kłamstwa. I my właśnie owo podobieństwo do prawdy kupujemy i uznajemy za prawdę. Bo tak nam –bardzo często- wygodniej. Warto się jednak się zastanowić, czy to, co zalewa nas z ekranu telewizora, czy z gazet nie jest taką właśnie manipulacją prawdy, która na celu ma nie informację, ale właśnie dezinformację, dezorientację, szydzenie, szkalowanie, niszczenie, destrukcję.
Kiedyś na jakimś forum internetowym przeczytałem taki oto wpis: „Żyjemy w czasach całkowitej wolności, a najbardziej wolne są media, bo wolno im szkalować, oczerniać, wypisywać co im się podoba i nikt za to nie jest odpowiedzialny.” Jedna sprawa rzetelność -nastawionych na skandale- mediów, a celują w tym tandetne gazetki zwane brukowcami i żałosne publikacje nastawione jedynie na skandale i sensację. Sprawa druga, to nasza naiwność i nasze poszukiwanie sensacji. Czy nie jest często tak, że dajemy wiarę tego rodzaju sensacjom tylko dlatego, że sami mamy życie nieuporządkowane i szukamy raczej usprawiedliwienia dla swoich własnych niedomagań i grzechów? Czy nie jest tak, że łatwo dajemy posłuch tego rodzaju skandalom, tylko dlatego, że sami chcemy usprawiedliwić nasze własne słabości i grzechy? Zanim się „święcie oburzę”, zanim dam wiarę tego rodzaju sensacyjnym doniesieniom warto być może zrobić sobie rachunek własnego sumienia, uderzyć się we własną pierś i zobaczyć jaki jest mój udział w tym co krytykuję.
Nieżyjący już amerykański trapista Tomasz Merton tak pisze w swojej książce „Nikt nie jest samotną wyspą”:
"Cały świat nauczył się urągać prawdomówności albo też zupełnie ją pomijać. Połowa cywilizowanej ludzkości utrzymuje się z mówienia kłamstw. Anonse, propaganda i wszystkie inne środki reklamy przyzwyczaiły ludzi do tego, że można mówić, co się chce, i jak się chce, byle tylko rzecz brzmiała choć trochę prawdopodobnie i wzbudziła jakiś płytki, emocjonalny oddźwięk."
I do takich właśnie tanich chwytów reklamowych uciekają się redaktorzy wspomnianych wcześniej piśmidełek, czy twórcy programów telewizyjnych. Szukając taniej sensacji opierają się nie na prawdzie, a jedynie na prawdo-podobieństwie. Co zaś jest jedynie podobne do prawdy najczęściej jest tylko zawoalowaną formą kłamstwa. I my właśnie owo podobieństwo do prawdy kupujemy i uznajemy za prawdę. Bo tak nam –bardzo często- wygodniej. Warto się jednak się zastanowić, czy to, co zalewa nas z ekranu telewizora, czy z gazet nie jest taką właśnie manipulacją prawdy, która na celu ma nie informację, ale właśnie dezinformację, dezorientację, szydzenie, szkalowanie, niszczenie, destrukcję.
10 października 2007
ja i oni, my i wy - wszechogarniające krytykanctwo...
Nie chcę bronić państwa i jego zdemoralizowanych struktur, które w ostatnich czasach raczą nas coraz większymi aferami i skandalami. Nie chcę stawać w obronie urzędów i aroganckich urzędników, skorumpowanych polityków, skompromitowanych posłów, senatorów i wielu nieuczciwych biznesmenów. Ale rodzi się pytanie: „czy za ten stan rzeczy odpowiedzialni są rzeczywiście tylko oni sami?” A kto ich wybrał, kto na nich głosował, gdzie nasze poczucie odpowiedzialności, kto tym ludziom pozwolił sięgnąć po władzę? No i inne -z tym związane- pytania: a kto pracuje w urzędach? Marsjanie? Skąd ci ludzie w urzędach pochodzą? A ja? Jaki ja jestem w stosunku do moich petentów, podwładnych, ludzi ode mnie zależnych? Czy nie jest tak, że sami sobie –w pewnym sensie- zgotowaliśmy ten los, naszą biernością, naszą nijakością, naszą rzekomą neutralnością i niezaangażowaniem? Czy nie jest tak, że to my sami tworzymy ten nieprzyjemny, tak krytykowany zawzięcie światek?
To są pytania i problemy natury ogólnej, które powinny być przemyślane bardzo głęboko i bardzo uczciwie. Sama tylko krytyka bowiem, ani nic nie zmieni, nic nie naprawi, ani nie uleczy, a spycha nas coraz bardziej w sferę ustawicznego i -w sumie- nieodpowiedzialnego utyskiwania, zniechęcenia, narzekania, ubolewania i bezsilności. Niby mamy odwagę krytykować, oburzać się, napiętnować, ale okazuje się, że tylko w tłumie, kiedy nie trzeba ponosić za to, co się mówi żadnej odpowiedzialności, kiedy w sposób łatwiutki dzieli się świat na „my – niesprawiedliwie wykorzystywani choć uczciwi” i „oni – wykorzystujący i nieuczciwi”. A przecież świat się tak nie dzieli. Świat nie funkcjonuje według takich prościutkich schematów. To są problemy, które powinniśmy umieć sami dogłębnie i bardzo uczciwie przemyśleć, a nie oddawać się tylko z lubością ustawicznemu utyskiwaniu.
I to jest jeden aspekt owej wszechogarniającej krytyki czy krytykanctwa. Jest jeszcze i drugi aspekt, o wiele bardziej niebezpieczny i bolesny. A jest nim fakt, że dokładnie te same schematy przykładamy do rzeczywistości Kościoła, do rzeczywistości naszej wiary, naszego religijnego zaangażowania lub raczej niezaangażowania. I tu także następuje bardzo niesłuszny podział na „my” i „oni”. Wskazuje to tym samym na to, że my to nie Kościół, że my jesteśmy tylko biernymi odbiorcami „usług kościelnych”, że my za nic nie jesteśmy odpowiedzialni, że Kościół jest w stosunku do nas instytucją i to instytucją zewnętrzną, którą należy jedynie rozliczać. Nasze uczestnictwo w życiu Kościoła, to –bardzo często bierne tylko i z pozycji widza- uczestnictwo w nabożeństwach. W przypadku zaś jakichś afer i skandali, nadużyć i faryzejskiej obłudy zawsze winni są raczej „oni”; księża, hierarchia, proboszcz, katecheta, Akcja Katolicka, Koło Charytatywne, albo … pijacy, źle się prowadzący, złodzieje, po prostu inni … nigdy ja.
To są pytania i problemy natury ogólnej, które powinny być przemyślane bardzo głęboko i bardzo uczciwie. Sama tylko krytyka bowiem, ani nic nie zmieni, nic nie naprawi, ani nie uleczy, a spycha nas coraz bardziej w sferę ustawicznego i -w sumie- nieodpowiedzialnego utyskiwania, zniechęcenia, narzekania, ubolewania i bezsilności. Niby mamy odwagę krytykować, oburzać się, napiętnować, ale okazuje się, że tylko w tłumie, kiedy nie trzeba ponosić za to, co się mówi żadnej odpowiedzialności, kiedy w sposób łatwiutki dzieli się świat na „my – niesprawiedliwie wykorzystywani choć uczciwi” i „oni – wykorzystujący i nieuczciwi”. A przecież świat się tak nie dzieli. Świat nie funkcjonuje według takich prościutkich schematów. To są problemy, które powinniśmy umieć sami dogłębnie i bardzo uczciwie przemyśleć, a nie oddawać się tylko z lubością ustawicznemu utyskiwaniu.
I to jest jeden aspekt owej wszechogarniającej krytyki czy krytykanctwa. Jest jeszcze i drugi aspekt, o wiele bardziej niebezpieczny i bolesny. A jest nim fakt, że dokładnie te same schematy przykładamy do rzeczywistości Kościoła, do rzeczywistości naszej wiary, naszego religijnego zaangażowania lub raczej niezaangażowania. I tu także następuje bardzo niesłuszny podział na „my” i „oni”. Wskazuje to tym samym na to, że my to nie Kościół, że my jesteśmy tylko biernymi odbiorcami „usług kościelnych”, że my za nic nie jesteśmy odpowiedzialni, że Kościół jest w stosunku do nas instytucją i to instytucją zewnętrzną, którą należy jedynie rozliczać. Nasze uczestnictwo w życiu Kościoła, to –bardzo często bierne tylko i z pozycji widza- uczestnictwo w nabożeństwach. W przypadku zaś jakichś afer i skandali, nadużyć i faryzejskiej obłudy zawsze winni są raczej „oni”; księża, hierarchia, proboszcz, katecheta, Akcja Katolicka, Koło Charytatywne, albo … pijacy, źle się prowadzący, złodzieje, po prostu inni … nigdy ja.
9 października 2007
Darwin i ateizm ...
Neoateiści tacy jak Harris, Dennett i Dawkins w swojej argumentacji popełniają pewien zasadniczy błąd. Powołując się na naukowe podstawy teorii ewolucji Karola Darwina, zaprzeczającej niejako teorii stworzenia, nie zważają na fakt, że Darwin nie kwestionował ani wiary jako takiej, ani zasadności jej istnienia. Wręcz przeciwnie: był przekonany, że wiara we wszechobecny czynnik sprawczy jest fenomenem uniwersalnym.
raport o zespołach satanistycznych w Polsce ...
Powstał raport o polskich i zagranicznych rockowych zespołach satanistycznych. "Czarną listę zespołów muzycznych propagujących satanizm" przygotował Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami. Raport, który trafi do kurii diecezjalnych oraz kilku ministerstw, ma przestrzegać młodzież i rodziców przed zagrożeniami płynącymi z jawnego lub ukrytego propagowania satanizmu na imprezach młodzieżowych.
Raport "Czarna lista zespołów muzycznych propagujących satanizm" zawiera opis 15 polskich i 27 zagranicznych zespołów nawiązujących w swej muzyce i tekstach do satanizmu. Jego autorami są członkowie Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami pod kierownictwem Ryszarda Nowaka.
"Raport jest próbą uświadomienia, że pod przykrywką wolności słowa i wolności artystycznej przekazuje się młodym, wrażliwym, jeszcze nie ukształtowanym w pełni umysłom treści propagujące śmierć jako rozwiązanie problemów życiowych i nienawiść do chrześcijaństwa" - pisze we wstępie Ryszard Nowak.
W raporcie opublikowano ponadto spis koncertów grup satanistycznych, które występowały w Polsce w latach 1986-2007. Według Ryszarda Nowaka było ich ponad czterysta. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych jest amerykańska Marilyn Manson, prowadzona przez byłego dziennikarza Briana Warnera, który wielokrotnie w wywiadach deklarował, że uważa się za "antychrysta, bo nie podąża ścieżkami wytyczonymi przez ludzi w imię Boga".
Za zespoły najbardziej propagujące satanizm Nowak uznał istniejącą od ponad 20 lat grupę Kat z Katowic oraz Vader i gdański Behemoth, a także amerykańskie Deicide i Morbid Angel.
Raport zawiera także listę wszystkich najważniejszych muzycznych imprez satanistycznych w naszym kraju, w tym festiwali i subkulturowych zlotów. Co roku za poparciem władz lokalnych organizuje się ich kilkanaście. Do najpopularniejszych festiwali muzyki satanistycznej w Polsce zalicza się "Metalmanię", "Mystic Festival" i "Black Metal Festival".
Liczby mniejszych koncertów, o których wiedzą tylko członkowie subkultury satanistycznej, nie da się oszacować. Z raportu wynika, że występy grup satanistycznych są organizowane nawet z okazji festiwali na zakończenie lata lub miejskich festynów kulturalnych. Tak było m.in. z koncertami zespołu Kat na Hunter Fest 2007, które odbyły się na plaży miejskiej w Szczytnie.
W nocie poświęconej każdemu zespołowi autorzy przytaczają fragmenty tekstów, w których muzycy atakują Kościół i religię, drwią z wiary w Boga oraz nawołują do szerzenia nienawiści i przemocy.
W części bibliograficznej raport zawiera także opis najważniejszych interwencji Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, dzięki którym udało się nie dopuścić do kilkunastu koncertów satanistycznych oraz festiwali muzyki blackmetalowej w ostatnich latach. Tak było z odwołaniem koncertów szwedzkiej grupy Dark Funeral oraz warszawskim "Black Metal Festival", dzięki poparciu ówczesnego prezydenta Warszawy Kazimierza Marcinkiewicza. Nie udało się natomiast odwołać w kwietniu br. koncertu portugalskiej grupy Moonspell.
Zdaniem Nowaka, najbardziej niepokojące jest to, że liczba koncertów zwiększyła się w ostatnim dziesięcioleciu. Dodał, że Polska, mimo przypadków odwołania kilku występów jest wciąż atrakcyjnym krajem dla koncertujących grup satanistycznych.
Jak wyjaśnia Nowak, polskie zespoły satanistyczne - tak jak i zagraniczne - nie prezentują jednolitej ideologii satanizmu. Jedne promują satanizm w sposób jednoznaczny, inne natomiast nie mówią o tym wprost, ale głoszą postawy antyreligijne i nihilistyczne. - To zespoły są w dużej mierze winne temu, że nawet dwunasto- i trzynastolatkowie zaczynają się interesować satanizmem. Na koncertach nawołuje się do niszczenia chrześcijaństwa i młodzież tym muzykom niestety wierzy - stwierdza Nowak.
Jak zapowiada Ryszard Nowak, raport nie zostanie upubliczniony w internecie. Trafi natomiast do urzędów miejskich większości dużych miast oraz do kurii diecezjalnych tak, aby urzędnicy i biskupi więcej widzieli o zagrożeniach płynących z ewentualnej organizacji koncertów satanistycznych w ich miejscowości. - Kiedy KAI zapowiadała opublikowanie raportu, odezwali się do nas pedagodzy, księża i rodzice z prośbą o przekazanie dokumentu, gdy powstanie - mówi. - Jednocześnie prosili, by nie publikować go w internecie, bo wtedy młodzież potraktuje go jak kopalnię wiedzy o muzyce satanistycznej - dodał Nowak.
Raport "Czarna lista zespołów muzycznych propagujących satanizm" zostanie przekazany także Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwu Kultury i Ministerstwu Edukacji Narodowej.
za: www.wiara.pl
Raport "Czarna lista zespołów muzycznych propagujących satanizm" zawiera opis 15 polskich i 27 zagranicznych zespołów nawiązujących w swej muzyce i tekstach do satanizmu. Jego autorami są członkowie Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami pod kierownictwem Ryszarda Nowaka.
"Raport jest próbą uświadomienia, że pod przykrywką wolności słowa i wolności artystycznej przekazuje się młodym, wrażliwym, jeszcze nie ukształtowanym w pełni umysłom treści propagujące śmierć jako rozwiązanie problemów życiowych i nienawiść do chrześcijaństwa" - pisze we wstępie Ryszard Nowak.
W raporcie opublikowano ponadto spis koncertów grup satanistycznych, które występowały w Polsce w latach 1986-2007. Według Ryszarda Nowaka było ich ponad czterysta. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych jest amerykańska Marilyn Manson, prowadzona przez byłego dziennikarza Briana Warnera, który wielokrotnie w wywiadach deklarował, że uważa się za "antychrysta, bo nie podąża ścieżkami wytyczonymi przez ludzi w imię Boga".
Za zespoły najbardziej propagujące satanizm Nowak uznał istniejącą od ponad 20 lat grupę Kat z Katowic oraz Vader i gdański Behemoth, a także amerykańskie Deicide i Morbid Angel.
Raport zawiera także listę wszystkich najważniejszych muzycznych imprez satanistycznych w naszym kraju, w tym festiwali i subkulturowych zlotów. Co roku za poparciem władz lokalnych organizuje się ich kilkanaście. Do najpopularniejszych festiwali muzyki satanistycznej w Polsce zalicza się "Metalmanię", "Mystic Festival" i "Black Metal Festival".
Liczby mniejszych koncertów, o których wiedzą tylko członkowie subkultury satanistycznej, nie da się oszacować. Z raportu wynika, że występy grup satanistycznych są organizowane nawet z okazji festiwali na zakończenie lata lub miejskich festynów kulturalnych. Tak było m.in. z koncertami zespołu Kat na Hunter Fest 2007, które odbyły się na plaży miejskiej w Szczytnie.
W nocie poświęconej każdemu zespołowi autorzy przytaczają fragmenty tekstów, w których muzycy atakują Kościół i religię, drwią z wiary w Boga oraz nawołują do szerzenia nienawiści i przemocy.
W części bibliograficznej raport zawiera także opis najważniejszych interwencji Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, dzięki którym udało się nie dopuścić do kilkunastu koncertów satanistycznych oraz festiwali muzyki blackmetalowej w ostatnich latach. Tak było z odwołaniem koncertów szwedzkiej grupy Dark Funeral oraz warszawskim "Black Metal Festival", dzięki poparciu ówczesnego prezydenta Warszawy Kazimierza Marcinkiewicza. Nie udało się natomiast odwołać w kwietniu br. koncertu portugalskiej grupy Moonspell.
Zdaniem Nowaka, najbardziej niepokojące jest to, że liczba koncertów zwiększyła się w ostatnim dziesięcioleciu. Dodał, że Polska, mimo przypadków odwołania kilku występów jest wciąż atrakcyjnym krajem dla koncertujących grup satanistycznych.
Jak wyjaśnia Nowak, polskie zespoły satanistyczne - tak jak i zagraniczne - nie prezentują jednolitej ideologii satanizmu. Jedne promują satanizm w sposób jednoznaczny, inne natomiast nie mówią o tym wprost, ale głoszą postawy antyreligijne i nihilistyczne. - To zespoły są w dużej mierze winne temu, że nawet dwunasto- i trzynastolatkowie zaczynają się interesować satanizmem. Na koncertach nawołuje się do niszczenia chrześcijaństwa i młodzież tym muzykom niestety wierzy - stwierdza Nowak.
Jak zapowiada Ryszard Nowak, raport nie zostanie upubliczniony w internecie. Trafi natomiast do urzędów miejskich większości dużych miast oraz do kurii diecezjalnych tak, aby urzędnicy i biskupi więcej widzieli o zagrożeniach płynących z ewentualnej organizacji koncertów satanistycznych w ich miejscowości. - Kiedy KAI zapowiadała opublikowanie raportu, odezwali się do nas pedagodzy, księża i rodzice z prośbą o przekazanie dokumentu, gdy powstanie - mówi. - Jednocześnie prosili, by nie publikować go w internecie, bo wtedy młodzież potraktuje go jak kopalnię wiedzy o muzyce satanistycznej - dodał Nowak.
Raport "Czarna lista zespołów muzycznych propagujących satanizm" zostanie przekazany także Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwu Kultury i Ministerstwu Edukacji Narodowej.
za: www.wiara.pl
6 października 2007
XXVII Niedziela w ciągu roku – C
Ha 1,2-3; 2,2-4
Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Odpowiedział Pan tymi słowami: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności.
2Tm 1,6-8.13-14
Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.
Łk 17,5-10
Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.
Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy
Dzisiaj Jezus mówi bardzo wyraźnie na temat sytuacji niedojrzałej wiary, wiary, która pozostała na poziomie infantylizmu i magii.
Rzeczywiście, gdyby wiara moja była chociażby jak ziarno gorczycy mógłbym góry przenosić ... Ale niestety nie jest i dlatego niejednokrotnie tak bardzo cierpię, bo nie umiem zaufać Bogu, bo za bardzo liczę na własne siły, na moje koneksje, znajomości i układy, na mój spryt i przebiegłość ... I co więcej, uważam się za wierzącego, za kogoś, komu należy się szacunek i takie lub inne "Boże usługi". Nie ma we mnie pokory sługi, ani wiary dziecka. Nie ma we mnie radości i prostoty. Jest nadal skomplikowane balansowanie pomiędzy dobrem, a złem, pomiędzy obowiązkiem, a przykazaniem, pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę ...
Zastanawiam się więc uczciwie i rzeczowo; dlaczego moja wiara jest taka słaba i mała? Zastanawiam się coraz bardziej dochodzę do wniosku, że jest to wynik zaniedbania i lekceważenia z mojej strony. Ja jej po prostu nie rozwijam, nie pielęgnuję. Uznałem ją (moją wiarę) –już kiedyś, dawno temu- za coś gotowego, za coś, w co zostałem wyposażony i coś, co jest statyczne. A przecież wiara jest jak ziarno i domaga się troski, rozwoju, pielęgnacji, doglądania, pogłębiania. Wiara nie jest meblem, który się raz kupiło i postawiło pod ścianą. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną i zarazem osobistą. To ja mam ją rozwijać, to ja mam ją pogłębiać, to ja mam czynić ją żywą i znaczącą w moim życiu. A skoro odłożyłem ją –jak świąteczne ubranie- na półkę i używam tylko od czasu do czasu, „na niedzielę” lub rzadziej, „od święta” to czemu się dziwię, że zbutwiała, że stała się przykrótka i po prostu mi „nie leży”?
I dlatego w moim stosunku do Boga jestem letni i nijaki, w moim stosunku do człowieka, jestem egoistyczny i zachłanny, jestem obojętny i pokrętny w moim życiu codziennym i stale się tylko domagam i żądam, skarżę i narzekam. Rok za rokiem mija bezpowrotnie, a w moim życiu nic się nie zmienia, bo wiara mis się sfilcowała, bo zjadły ją mole codziennych trosk, grzechów i upadków. A wiara to przecież wierność i zaufanie, a w moim życiu nie ma, ani jednego ani drugiego. Jest tylko pokrętne kombinowanie, jakby tu wyjść na swoje. I dlatego proszę razem z Apostołami:
Panie, przymnóż mi wiary, umocnij moją nadzieję
i miłość uczyń prawdziwą, a nie egoistyczna, nie obłudną.
Rozwinięciem tematu dzisiejszej homilii może być także ten tekst:
duże dzieci
Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Odpowiedział Pan tymi słowami: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności.
2Tm 1,6-8.13-14
Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.
Łk 17,5-10
Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.
Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy
Dzisiaj Jezus mówi bardzo wyraźnie na temat sytuacji niedojrzałej wiary, wiary, która pozostała na poziomie infantylizmu i magii.
Rzeczywiście, gdyby wiara moja była chociażby jak ziarno gorczycy mógłbym góry przenosić ... Ale niestety nie jest i dlatego niejednokrotnie tak bardzo cierpię, bo nie umiem zaufać Bogu, bo za bardzo liczę na własne siły, na moje koneksje, znajomości i układy, na mój spryt i przebiegłość ... I co więcej, uważam się za wierzącego, za kogoś, komu należy się szacunek i takie lub inne "Boże usługi". Nie ma we mnie pokory sługi, ani wiary dziecka. Nie ma we mnie radości i prostoty. Jest nadal skomplikowane balansowanie pomiędzy dobrem, a złem, pomiędzy obowiązkiem, a przykazaniem, pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę ...
Zastanawiam się więc uczciwie i rzeczowo; dlaczego moja wiara jest taka słaba i mała? Zastanawiam się coraz bardziej dochodzę do wniosku, że jest to wynik zaniedbania i lekceważenia z mojej strony. Ja jej po prostu nie rozwijam, nie pielęgnuję. Uznałem ją (moją wiarę) –już kiedyś, dawno temu- za coś gotowego, za coś, w co zostałem wyposażony i coś, co jest statyczne. A przecież wiara jest jak ziarno i domaga się troski, rozwoju, pielęgnacji, doglądania, pogłębiania. Wiara nie jest meblem, który się raz kupiło i postawiło pod ścianą. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną i zarazem osobistą. To ja mam ją rozwijać, to ja mam ją pogłębiać, to ja mam czynić ją żywą i znaczącą w moim życiu. A skoro odłożyłem ją –jak świąteczne ubranie- na półkę i używam tylko od czasu do czasu, „na niedzielę” lub rzadziej, „od święta” to czemu się dziwię, że zbutwiała, że stała się przykrótka i po prostu mi „nie leży”?
I dlatego w moim stosunku do Boga jestem letni i nijaki, w moim stosunku do człowieka, jestem egoistyczny i zachłanny, jestem obojętny i pokrętny w moim życiu codziennym i stale się tylko domagam i żądam, skarżę i narzekam. Rok za rokiem mija bezpowrotnie, a w moim życiu nic się nie zmienia, bo wiara mis się sfilcowała, bo zjadły ją mole codziennych trosk, grzechów i upadków. A wiara to przecież wierność i zaufanie, a w moim życiu nie ma, ani jednego ani drugiego. Jest tylko pokrętne kombinowanie, jakby tu wyjść na swoje. I dlatego proszę razem z Apostołami:
Panie, przymnóż mi wiary, umocnij moją nadzieję
i miłość uczyń prawdziwą, a nie egoistyczna, nie obłudną.
Rozwinięciem tematu dzisiejszej homilii może być także ten tekst:
duże dzieci
5 października 2007
protest ...
Komitet Społeczny
Promocji Małżeństwa, Rodziny i Życia
przy Radzie ds. Rodziny Episkopatu Polski
W związku z oburzającym wyrokiem Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, którym ukarano Rząd Polski za to, że córka pani Alicji Tysiąc mogła się urodzić, Komitet Społeczny Promocji Małżeństwa i Życia przy Radzie ds. Rodziny Episkopatu Polski zwraca się do redakcji mediów, którym leży na sercu obrona tych wartości, w tym życia od poczęcia do naturalnej śmierci, o przekazanie prośby o wysłanie protestu według załączonego wzoru na następujące adresy e-mailowe:
1. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu: webmaster@echr.coe.int
2. Pan Profesor Lech Kaczyński, Prezydent RP: listy@prezydent.pl
3. do wiadomości Komitetu /UDW/: rada07@wp.pl
Za komitet
o. Andrzej Rębacz
***********************************
Poniżej cały tekst Protestu, który można wysyłać do Trybunału:
The Registrar
European Court of Human Rights
Council of Europe
F-67075 Strasbourg CEDEX
France
Protest
Jako człowiek opowiadam się za obroną każdego życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Dlatego wyrażam moje zdumienie, oburzenie i przerażenie wobec wyroku Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu karzącego Rząd Polski za to, że córka pani Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem.
Ponadto, odmowa aborcji była zgodna z prawem obowiązującym w Polsce. Dlatego jako obywatel nie mogę zgodzić się z wyrokiem Trybunału, podjętym wbrew prawu obowiązującemu w mojej Ojczyźnie.
................... ............................................ ........................... ......................
data nazwisko, imię PESEL adres
oryginał: tutaj
- i kilka komentarzy do publikowanego tekstu:
według „jarka”
„Wyrok jest słuszny to sprawa sumienia danej osoby, przecież Pan Bóg dał nam wolną wolę. Niech Kościół nie wtrąca się do polityki.”
Chociaż inni mają inne zdanie, jak np.
J.
„jarku, do jakiej polityki? tak trudno uwierzyć że naprawdę chodzi o ochronę życia?””
lub
Monika
„Tak, "jarku", wszystko jest sprawa sumienia. Zgodnie z twoja "logika inaczej" należałoby otworzyć więzienia, wypuszczając na wolność zabójców i gwałcicieli No bo i po co gnębić przestępców? Przecież Pan Bóg dał nam wolną wolę. To sprawa sumienia, a wiec dotyczy jedynie relacji miedzy przestępcą a Panem Bogiem, nieprawdaż?”
Promocji Małżeństwa, Rodziny i Życia
przy Radzie ds. Rodziny Episkopatu Polski
W związku z oburzającym wyrokiem Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, którym ukarano Rząd Polski za to, że córka pani Alicji Tysiąc mogła się urodzić, Komitet Społeczny Promocji Małżeństwa i Życia przy Radzie ds. Rodziny Episkopatu Polski zwraca się do redakcji mediów, którym leży na sercu obrona tych wartości, w tym życia od poczęcia do naturalnej śmierci, o przekazanie prośby o wysłanie protestu według załączonego wzoru na następujące adresy e-mailowe:
1. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu: webmaster@echr.coe.int
2. Pan Profesor Lech Kaczyński, Prezydent RP: listy@prezydent.pl
3. do wiadomości Komitetu /UDW/: rada07@wp.pl
Za komitet
o. Andrzej Rębacz
***********************************
Poniżej cały tekst Protestu, który można wysyłać do Trybunału:
The Registrar
European Court of Human Rights
Council of Europe
F-67075 Strasbourg CEDEX
France
Protest
Jako człowiek opowiadam się za obroną każdego życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Dlatego wyrażam moje zdumienie, oburzenie i przerażenie wobec wyroku Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu karzącego Rząd Polski za to, że córka pani Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem.
Ponadto, odmowa aborcji była zgodna z prawem obowiązującym w Polsce. Dlatego jako obywatel nie mogę zgodzić się z wyrokiem Trybunału, podjętym wbrew prawu obowiązującemu w mojej Ojczyźnie.
................... ............................................ ........................... ......................
data nazwisko, imię PESEL adres
oryginał: tutaj
- i kilka komentarzy do publikowanego tekstu:
według „jarka”
„Wyrok jest słuszny to sprawa sumienia danej osoby, przecież Pan Bóg dał nam wolną wolę. Niech Kościół nie wtrąca się do polityki.”
Chociaż inni mają inne zdanie, jak np.
J.
„jarku, do jakiej polityki? tak trudno uwierzyć że naprawdę chodzi o ochronę życia?””
lub
Monika
„Tak, "jarku", wszystko jest sprawa sumienia. Zgodnie z twoja "logika inaczej" należałoby otworzyć więzienia, wypuszczając na wolność zabójców i gwałcicieli No bo i po co gnębić przestępców? Przecież Pan Bóg dał nam wolną wolę. To sprawa sumienia, a wiec dotyczy jedynie relacji miedzy przestępcą a Panem Bogiem, nieprawdaż?”
4 października 2007
czy „ureligijnienie” polityki? ...
Czy faktycznie Polska jest krajem, w którym religia i polityka przenikają się nadmiernie, w którym stale dochodzi do upolitycznienia religii i, jak to się od niedawna mówi, „ureligijnienia polityki”?
– Pytanie sugeruje, że istnieje jakaś uniwersalna norma owego „przenikania się” polityki i religii. Mnie natomiast wydaje się, że kwestię tę trzeba rozpatrywać zarówno w pewnym kontekście historycznym – tego, co właściwe dla danego kraju, jak i w kontekście tego, co dzieje się w tej dziedzinie zarówno w Europie, jak i w świecie. Na tle Europy Zachodniej Polska niewątpliwie jest krajem wyjątkowym. Powstaje jednak pytanie, czy Europa jest tym właściwym punktem odniesienia. Po pierwsze, sama w sobie jest pod tym względem bardzo zróżnicowana. Mamy tam zarówno państwa wyznaniowe, jak Wielka Brytania czy Dania, jak i zupełnie wyjątkową pod tym względem Francję, która jest silnie przywiązana do swojego sekularyzmu. Mamy zlaicyzowane społeczeństwa Europy Północnej i stosunkowo podobne do nas społeczeństwa Włoch czy – najbardziej pasującej do stereotypu kraju wschodnioeuropejskiego – Irlandii. Ale trzeba również pamiętać, co nie jest łatwe dla Europejczyka, że, gdy chodzi o współczesne przemiany religijności, niewielki i dość silnie, mimo wszystkich zróżnicowań, zsekularyzowany Stary Kontynent jest zupełnie wyjątkowy. Jeśli na podstawie przemian, które na nim zachodzą, chcielibyśmy stworzyć jakąś ogólniejszą teorię, raczej nie będzie ona pasować do reszty świata.
Tak zresztą chyba się stało. Teoria spontanicznej sekularyzacji, następującej nieuchronnie w ślad za procesami modernizacji, głosząca stopniową marginalizację religii, aż do jej niemal całkowitego zaniku, do niedawna jeszcze królowała niepodzielnie w naukach społecznych. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Od pewnego czasu mamy bowiem do czynienia z czymś w rodzaju „powrotu sacrum”. Religia nie tylko stosunkowo często pojawia się w mediach, ale również całe numery ważnych kwartalników politycznych poświęcane są właśnie roli religii w polityce wewnętrznej i zagranicznej różnych państw.
....
Wiara nie jest sprawą prywatną. U jej początku stoi wprawdzie osobisty wybór, w którym nikt człowieka nie może zastąpić, ale pobożność człowieka powinna się przekładać na postawy w sferze publicznej, a więc także politycznej.
....
Warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej jest kilka krajów wyznaniowych: Wielka Brytania, Dania, Grecja, Finlandia. Mamy w nich oficjalną religię państwową, i nie jest to katolicyzm. Katolicy w Wielkiej Brytanii dziś już nie skarżą się na to, że mieszkają w państwie wyznaniowym, więc nie ma powodu, by za wszelką cenę dążyć do zmiany tego stanu rzeczy. Z drugiej strony, mamy bardzo specyficzny model francuski. Nie jest on owocem spontanicznej sekularyzacji, ale dwóch wieków przemocy wobec chrześcijaństwa. Jeszcze na początku XX w. wyrzucono z Francji kilkadziesiąt tysięcy zakonników i zakonnic. Historia Francji pisana jest właśnie takimi doświadczeniami. Rugowanie chrześcijaństwa ze sfery publicznej, kojarzone gdzie indziej z barbarzyństwem, tam utożsamiane jest z postępem cywilizacyjnym. Powoduje to, że nawet jeśli rozmawia się z francuskim księdzem, to najczęściej jest on najpierw republikaninem a dopiero potem kapłanem katolickim. Jeden ze znajomych polskich księży opowiadał mi, że był we Francji, gdy właśnie trwał spór o preambułę. Księża francuscy zupełnie nie rozumieli postawy polskich władz. Pytali: „Czego wy, Polacy, właściwie chcecie? Chrześcijaństwa w preambule?” Tymczasem po polskiej stronie dążenie to cieszyło się wsparciem także niektórych ateistów. To dlatego, że Polska nie była nigdy terenem bratobójczych wojen religijnych.
Rozmowa z ks. prof. Piotrem Mazurkiewiczem. Czytaj dalej na portalu www.wiara.pl
– Pytanie sugeruje, że istnieje jakaś uniwersalna norma owego „przenikania się” polityki i religii. Mnie natomiast wydaje się, że kwestię tę trzeba rozpatrywać zarówno w pewnym kontekście historycznym – tego, co właściwe dla danego kraju, jak i w kontekście tego, co dzieje się w tej dziedzinie zarówno w Europie, jak i w świecie. Na tle Europy Zachodniej Polska niewątpliwie jest krajem wyjątkowym. Powstaje jednak pytanie, czy Europa jest tym właściwym punktem odniesienia. Po pierwsze, sama w sobie jest pod tym względem bardzo zróżnicowana. Mamy tam zarówno państwa wyznaniowe, jak Wielka Brytania czy Dania, jak i zupełnie wyjątkową pod tym względem Francję, która jest silnie przywiązana do swojego sekularyzmu. Mamy zlaicyzowane społeczeństwa Europy Północnej i stosunkowo podobne do nas społeczeństwa Włoch czy – najbardziej pasującej do stereotypu kraju wschodnioeuropejskiego – Irlandii. Ale trzeba również pamiętać, co nie jest łatwe dla Europejczyka, że, gdy chodzi o współczesne przemiany religijności, niewielki i dość silnie, mimo wszystkich zróżnicowań, zsekularyzowany Stary Kontynent jest zupełnie wyjątkowy. Jeśli na podstawie przemian, które na nim zachodzą, chcielibyśmy stworzyć jakąś ogólniejszą teorię, raczej nie będzie ona pasować do reszty świata.
Tak zresztą chyba się stało. Teoria spontanicznej sekularyzacji, następującej nieuchronnie w ślad za procesami modernizacji, głosząca stopniową marginalizację religii, aż do jej niemal całkowitego zaniku, do niedawna jeszcze królowała niepodzielnie w naukach społecznych. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Od pewnego czasu mamy bowiem do czynienia z czymś w rodzaju „powrotu sacrum”. Religia nie tylko stosunkowo często pojawia się w mediach, ale również całe numery ważnych kwartalników politycznych poświęcane są właśnie roli religii w polityce wewnętrznej i zagranicznej różnych państw.
....
Wiara nie jest sprawą prywatną. U jej początku stoi wprawdzie osobisty wybór, w którym nikt człowieka nie może zastąpić, ale pobożność człowieka powinna się przekładać na postawy w sferze publicznej, a więc także politycznej.
....
Warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej jest kilka krajów wyznaniowych: Wielka Brytania, Dania, Grecja, Finlandia. Mamy w nich oficjalną religię państwową, i nie jest to katolicyzm. Katolicy w Wielkiej Brytanii dziś już nie skarżą się na to, że mieszkają w państwie wyznaniowym, więc nie ma powodu, by za wszelką cenę dążyć do zmiany tego stanu rzeczy. Z drugiej strony, mamy bardzo specyficzny model francuski. Nie jest on owocem spontanicznej sekularyzacji, ale dwóch wieków przemocy wobec chrześcijaństwa. Jeszcze na początku XX w. wyrzucono z Francji kilkadziesiąt tysięcy zakonników i zakonnic. Historia Francji pisana jest właśnie takimi doświadczeniami. Rugowanie chrześcijaństwa ze sfery publicznej, kojarzone gdzie indziej z barbarzyństwem, tam utożsamiane jest z postępem cywilizacyjnym. Powoduje to, że nawet jeśli rozmawia się z francuskim księdzem, to najczęściej jest on najpierw republikaninem a dopiero potem kapłanem katolickim. Jeden ze znajomych polskich księży opowiadał mi, że był we Francji, gdy właśnie trwał spór o preambułę. Księża francuscy zupełnie nie rozumieli postawy polskich władz. Pytali: „Czego wy, Polacy, właściwie chcecie? Chrześcijaństwa w preambule?” Tymczasem po polskiej stronie dążenie to cieszyło się wsparciem także niektórych ateistów. To dlatego, że Polska nie była nigdy terenem bratobójczych wojen religijnych.
Rozmowa z ks. prof. Piotrem Mazurkiewiczem. Czytaj dalej na portalu www.wiara.pl
3 października 2007
ateizm ...
Od zawsze było tak, że w sporach o wiarę chodziło nie tyle o samego Boga, co o człowieka i o jego własny obraz, jaki sobie stworzył. W wielu wypadkach chodzi nawet o coś bardziej przyziemnego, o miejsce człowieka, który wielokrotnie nie może znieść myśli, że jest ktoś większy od niego. Oświecenie w diaboliczny sposób wmówiło nam (czy też próbowało wmówić), że człowiek jest miarą wszystkiego i ostateczną instancją wszelkich sądów moralnych czy etycznych. Niestety tak nie jest, bo człowiek nie jest istotą doskonałą i tego rodzaju idealistyczny antropocentryzm prowadzi w prostej linii do relatywizmu i etyki dżungli, gdzie rację ma silniejszy, a słabsi muszą odpaść.
Tak więc ateizm propagujący humanizm, a więc rzekomo wartości ludzkie i przeciwstawiający je etyce czy moralności opartej o religię (i odwoływanie się do Boga jako fundamentu wszelkiej moralności) jest idealizmem zakładającym, że człowiek jest istotą doskonałą i zdolną zawsze zaakceptować najwznioślejsze wartości, nawet jeśli są one w absolutnej sprzeczności z jego prywatnymi interesami. I tu jest właśnie miejsce na ateizm, który zaprzecza już nie tylko istnieniu Boga, ale raczej jest ślepy na rzeczywista kondycję człowieka. Sartrowskie: „albo ja, albo Bóg, istnienie Boga urąga mojemu człowieczeństwu”, jest tego najdobitniejszym przykładem.
Tak więc ateizm propagujący humanizm, a więc rzekomo wartości ludzkie i przeciwstawiający je etyce czy moralności opartej o religię (i odwoływanie się do Boga jako fundamentu wszelkiej moralności) jest idealizmem zakładającym, że człowiek jest istotą doskonałą i zdolną zawsze zaakceptować najwznioślejsze wartości, nawet jeśli są one w absolutnej sprzeczności z jego prywatnymi interesami. I tu jest właśnie miejsce na ateizm, który zaprzecza już nie tylko istnieniu Boga, ale raczej jest ślepy na rzeczywista kondycję człowieka. Sartrowskie: „albo ja, albo Bóg, istnienie Boga urąga mojemu człowieczeństwu”, jest tego najdobitniejszym przykładem.
2 października 2007
absurd, nieporozumienie czy jedyna szansa na zbawienie?
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem:
Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?
On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł:
Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.
(Mt 18:1-4)
Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?
On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł:
Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.
(Mt 18:1-4)
1 października 2007
kiedy kościół sam nie traktuje się poważnie ...
"When a church doesn't take itself seriously, neither do its members". As recently as 1960 churches such as the Episcopalians, Presbyterians, Methodists, and Lutherans accounted for 40% of all American Protestants. Today the number has plummeted to around 12%. Americans are Fleeing Liberal Churches for Conservative Christianity," (Sentinel) published last year. According to author Dave Shiflett, Americans are leaving liberal denominations for churches that preach strict moral norms and uphold traditional beliefs. Following the latest liberal trends, on the other hand, liberalism in the church leads to decline the number of those who are interested in it.
Subskrybuj:
Posty (Atom)