22 grudnia 2008
miłość i cierpienie ...
Dwie są rzeczywistości, których nie można do końca zrozumieć, a można ich tylko doświadczyć i przeżyć: miłość i cierpienie. I są one jakoś ze sobą wzajemnie bardzo mocno związane. Nie ma prawdziwej miłości bez cierpienia i -vice versa- cierpienie bez miłości jest torturą nie do zniesienia, jest absurdem. I być może dlatego świat współczesny tak bardzo nienawidzi cierpienia, trak bardzo się go boi i unika, bo my po prostu nie umiemy kochać, bo zastąpiliśmy miłość miłostkami, seksem i pornografią. Cierpienie jest nieuniknionym efektem grzechu i może być przezwyciężone i pokonane tylko przez miłość.
Jezus Chrystus w czasie swego ziemskiego życia, a szczególnie w czasie swej męki doświadcza obydwu; cierpienia i miłości.
Za każdym ludzkim cierpieniem dopuszczanym, ale nie chcianym i nie zamierzonym przez Boga kryje się większe dobro zamierzone i chciane przez Boga. Tylko niestety my, wielokrotnie tego nie widzimy i zamiast modlić się o przejrzenie i łaskę zobaczenia tegoż dobra, modlimy się o usunięcie cierpienia.
Bóg nigdy nie chce cierpienia. On cierpi w każdym cierpiącym człowieku, cierpi aby zachować ludzką wolna wolę. Bóg jedynie dopuszcza cierpienie, które jest zawsze efektem źle wykorzystanej wolności człowieka. Dopuszczając cierpienie ma jednak zawsze na celu większe dobro, bo On jako Wszechmogący nawet z cierpienia, którego nie może uniknąć jeśli nie chce nas zniewolić, może i potrafi wyprowadzić dobro.
Najlepszym przykładem tej niemocy, a zarazem mocy i potęgi Boga jest męka i śmierć Chrystusa na krzyżu. Absolutnie Niewinny, Jedyny Święty Syn Boży , Druga Osoba Trójcy Świętej cierpi i umiera dla osiągnięcia największego dobra jakim jest ratowanie człowieka przed śmiercią wieczną, przed niebytem. Żadna wina Jezusa, żadna kara, a przecież efekt źle wykorzystanej ludzkiej wolności, mojej wolności. Bóg „mógł tylko to wymyślić”, aby mnie przed nicością ratować.