Prawo moralne nie może być nigdy jedynie efektem społecznych ustaleń, czy wynikiem demokratycznego głosowania. Każde ludzkie prawo stanowione domaga się absolutnej i ostatecznej obiektywizacji. Jeśli ma ono mieć sens i być naprawdę obowiązujące musi być:
powszechne i bezwyjątkowe,
obiektywne i niezależne od podmiotu czy sytuacji,
nieobalalne, niedyskutowalne,
niezależne od czasu i okoliczności.
Tylko takie prawo może rościć sobie miano do bycia prawem obowiązującym. Każde inne może być zmienione, jest słabe, niekompetentne i ostatecznie nie nadaj się do niczego, a nawet co więcej jest po prostu bezprawiem.
Jeśli zgodzimy się na demokratyzację etyki czy moralności, to dlaczego nie uznać że naziści mieli moralne prawo do demokratycznej eksterminacji Żydów, Słowian, Cyganów i niepełnosprawnych? Przecież demokratycznie to prawo ustalili, dla dobra społeczeństwa i w żywotnym interesie większości.
Jeśli zgadzamy się na demokratyzację prawa moralnego i sytuacjonizm, to musimy uznać za uzasadniony fakt, że złodziejska społeczność może ustalić w sposób demokratyczny, że kradzież nie jest przestępstwem. Wtedy również społeczność perwersyjnych morderców przyjmie w demokratycznym głosowaniu za moralnie akceptowalne zabicie człowieka dla sadystycznej przyjemności. W tej perspektywie rodzi się fundamentalne pytanie: „dlaczego jedne prawa ludzkie są obligujące i muszą być przestrzegane, a inne uznaje się za dowolnie obowiązujące, lub jeszcze inne za niemoralne i niedopuszczalne?” Co jest, lub Kto jest ostatecznym gwarantem obiektywności i ultymatywnej obowiązywalności prawa?
Liberalizm ze swoim sytuacjonizmem, indywidualizmem, relatywizmem jest absolutnie niezborny i nielogiczny, dogmatyczny i kapryśny.