21 maja 2008

Kościół ma prawo mówić ...

Rzeczpospolita/Ewa K. Czaczkowska/a.

Gdyby Kościół milczał w sprawach moralnych i bioetycznych, byłaby to klęska całego społeczeństwa. Jeśli jego głos wywołuje sprzeciw, to odgrywa swoją rolę – uważa publicystka Rzeczpospolitej Ewa K. Czaczkowska.

Wicenaczelny Gazety Wyborczej Piotr Pacewicz niedawno odmówił prawa do udziału w debacie na temat in vitro Jarosławowi Gowinowi, posłowi PO, tylko dlatego, że źródłem jego poglądów jest wiara i etyka chrześcijańska. Coraz częściej poucza się Kościół, by zmienił nauczanie w sprawie aborcji, zapłodnienia pozaustrojowego czy związków homoseksualnych, bo jest ono niewspółczesne i ogranicza wolność człowieka. Zamiast prowadzenia merytorycznej dyskusji chętnie stawia się Kościół do kąta, daje mu czas „na poprawę”, po której być może zostanie on dopuszczony do debaty jako pełnoprawny, czyli „światły”, jej uczestnik.

Abp Józef Michalik w niedawnym wywiadzie dla tygodnika Niedziela powiedział: „Kościół nie może milczeć, chociaż nie może ludziom narzucać siłą prawdy czy dobra, bo zadaniem Kościoła nie jest zwyciężać za wszelką cenę, tylko budzić sumienia, i w ten sposób pełni on swoją rolę”. Gdyby Kościół milczał, byłaby to klęska nie tylko jego, ale i społeczeństwa. To, iż jego głos drażni, wywołuje pytania i sprzeciw, oznacza, że odgrywa swoją rolę. Że wciąż dla wielu – także myślących inaczej – jest ważny.

Stawianie Kościoła do kąta, wywoływanie wrażenia, że biskupi głoszą poglądy z minionej epoki, zapewne będzie się nasilać.

Kościół ma prawo nie tylko do nauczania wiernych w świątyniach, ale i – jako jeden z podmiotów życia społecznego – do wyrażania swojego stanowiska na forum publicznym. Co najmniej na tych samych prawach jak zwolennicy aborcji, eutanazji, zapłodnienia in vitro. Co z tymi opiniami zrobią potem politycy, jakie podejmą decyzje, to inna sprawa. A konkretnie – rozeznania przez nich sytuacji społecznej, ich odpowiedzialności przed wyborcami, osobistej odwagi, ale przede wszystkim – ich sumienia.

więcej

I doskonały komentarz M.R. do powyższego tekstu

Definicje:

Kompromis

Ty uważasz, że 2 + 2 = 4, ja uważam, że 2 + 2 = 9, wobec tego w drodze kompromisu ustalamy, że 2 + 2 = 6,5 (no dobrze, dla równego rachunku powiedzmy 7)

Tolerancja

Ty uważasz, że 2 + 2 = 4, ja uważam, że 2 + 2 = 9, ale ja w pełni szanuję twoje poglądy i uważam, że masz do nich pełne prawo tak samo, jak ja, pod jednym, oczywistym warunkiem - nie będziesz ich na siłę forsował i publicznie głosił, najlepiej by było gdybyś ich wcale nie ujawniał, a jeszcze lepiej, gdybyś je zmienił na bardziej nowoczesne. Jeśli masz z tym problemy, mogę współfinansować twoje leczenie, to powinno załatwić sprawę. Sam rozumiesz, że nie sposób akceptować poglądów, które nie są poprawne politycznie? Zresztą poszedłem ci na rękę i wspólnie ustaliliśmy, że choć 2+2 = 9, to 7 też jest dopuszczalne (dla takich przygłupów jak ty), więc zupełnie nie rozumiem w czym rzecz? Ale jak się poprawisz, no to wtedy sobie porozmawiamy. Widzisz jaki jestem tolerancyjny? Pozwalam ci przyjąć moje poglądy za swoje. Oczywiście, chodzi także o to, by wszyscy uczynili to samo, wtedy nasz świat będzie idealny.