31 lipca 2010

XVIII Niedziela w ciągu roku - C


Koh 1,2. 2,21-23

Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami - wszystko marność. Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem, a zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.

Kol 3,1-5. 9-11

Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale. Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w /waszych/ członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu /Boga/, według obrazu Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich /jest/ Chrystus.

Łk 12,13-21

Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego: Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem. Lecz On mu odpowiedział: Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami? Powiedział też do nich: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia. I opowiedział im przypowieść: Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem.

Głupcze ... komu przypadnie to co nagromadziłeś ...

"Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami i wszystko marność ..." Ale ty w to nie wierzysz. Ty jesteś przekonany, że będziesz żył wiecznie i dobra, które tak skrupulatnie gromadzisz będą ci zawsze służyć! Można by wpaść w apatię i przygnębienie słuchając słów Koheleta lub słów Jezusa, który potwierdza mądrość zawartą w pierwszym czytaniu. Można by, gdyby nie fakt, że Jezus daje jednocześnie odpowiedź na pytanie: "A co w zamian?" "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą ..." to co macie, wykorzystujcie raczej do czynienia dobra i w ten sposób gromadźcie sobie skarby trwałe, w niebie.

Ktoś napisał do mnie w bardzo poetycki a zarazem wstrząsający sposób:
"Co cię zajmuje rzeźbiarzu mgły i tkaczu przygodności?
Wyrywasz istnienie z zawiasów, idziesz w swoją stronę.
Aresztujesz duszę niebosiężnym murem materialności i zmysłowości.
Wsiadasz do – moralnie prowizorycznego – wehikułu,
oddajesz się w ręce 'inżynierów zepsucia'
i zanurzasz się w obszarach chaosu, cywilizacji śmierci.
Pędzisz sytą autostradą powierzchowności,
ukrywasz przed Krzyżem w laboratoriach doczesności,
w pałacach rozrywki, w prywatnych wytwórniach bezsensownego sensu.
Mozolnie haftujesz czarodziejską impregnację przeciwko cierpieniu i przemijaniu,
przeciwko wieczności i niebu ...
I trwa w tobie odejmowania życia...
I znajdują cię nieprzytomnego w duchowych slumsach.

Uwieczniamy się w czasie.
Ileż zostanie w nas z wiecznego,
gdy świat zasypuje człowieka ofertami zabijania czasu,
spróchniałą materialnością?
Wciąż wlecze w sobie człowiek syndrom syna marnotrawnego,
który jakby nieuchronnie musiał przechodzić
przez obszar zamiany królewskiego jadła ... na karmę wieprzów."

I stale powracające słowa Koheleta:
Marność nad marnościami i wszystko marność ...
i pytanie Jezusa:
Głupcze, komu przypadnie to, co tak zachłannie gromadzisz?

Jakże często w pogoni za dobrami materialnymi, za luksusem, za wygodą, za zyskiem i sukcesem zapominamy o tej prostej prawdzie, którą z taką bezwzględnością przypomina nam Hiob: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę.” (Hiob 1,21) i nic z tego świata ze sobą nie zabiorę. Na pewno nic z tego co nagromadziłem, a jeśli już - to raczej to, co rozdałem …

Homilia po amgielsku

18th Sunday of the Year

Lord Jesus, you are the fountain of wisdom, Lord, have mercy,
Christ Jesus, you are the true richness, Christ, have mercy,
Lord Jesus, you are the true path of life, Lord have mercy
May Almighty God have mercy on us, forgive us our sins, and brig us to everlasting life.              Amen.

Reading I             - Ecc 1:2; 2:21-23
Vanity of vanities, says Qoheleth, vanity of vanities! All things are vanity!
Here is one who has labored with wisdom and knowledge and skill, and yet to another who has not labored over it, he must leave property. This also is vanity and a great misfortune. For what profit comes to man from all the toil and anxiety of heart with which he has labored under the sun? All his days sorrow and grief are his occupation; even at night his mind is not at rest. This also is vanity.

Responsorial Psalm        - Ps 90:3-4, 5-6, 12-13, 14, 17
R. (1) If today you hear his voice, harden not your hearts.

Reading II            - Col 3:1-5, 9-11
Brothers and sisters: If you were raised with Christ, seek what is above, where Christ is seated at the right hand of God. Think of what is above, not of what is on earth. For you have died, and your life is hidden with Christ in God. When Christ your life appears, then you too will appear with him in glory. Put to death, then, the parts of you that are earthly: immorality, impurity, passion, evil desire, and the greed that is idolatry. Stop lying to one another, since you have taken off the old self with its practices and have put on the new self, which is being renewed, for knowledge, in the image of its creator. Here there is not Greek and Jew, circumcision and uncircumcision, barbarian, Scythian, slave, free; but Christ is all and in all.

Gospel - Lk 12:13-21
Someone in the crowd said to Jesus, “Teacher, tell my brother to share the inheritance with me.” He replied to him, “Friend, who appointed me as your judge and arbitrator?” Then he said to the crowd, “Take care to guard against all greed, for though one may be rich, one’s life does not consist of possessions.” Then he told them a parable.
“There was a rich man whose land produced a bountiful harvest. He asked himself, ‘What shall I do, for I do not have space to store my harvest?’ And he said, ‘This is what I shall do:
I shall tear down my barns and build larger ones. There I shall store all my grain and other goods and I shall say to myself, “Now as for you, you have so many good things stored up for many years, rest, eat, drink, be merry!”’
But God said to him, ‘You fool, this night your life will be demanded of you; and the things you have prepared, to whom will they belong?’ Thus will it be for all who store up treasure for themselves but are not rich in what matters to God.”

Homily
Ecclesiastes 1:2, 2:21–23; Colossians 3:1–5, 9–11; Luke 12:13–21

Years ago a Chicago restaurant had specially printed place mats at all its tables. The mats were designed exclusively for the restaurant. And if you asked the waitress, she’d give you one to take home, frame, and hang on your wall. Let me share with you the wording that appeared on those mats. It went something like this:

“In 1923 an important meeting took place at Chicago’s Edgewater Beach Hotel.

Attending the meeting were the following men:

·         the president of the largest steel company,
·         the president of the largest utility company,
·         the president of the largest gas company,
·         the president of the New York Stock Exchange,
·         the president of the Bank of International Settlements,
·         the greatest wheat speculator,
·         the greatest bear on Wall Street,
·         the head of the world’s greatest monopoly,
·         a member of President Harding’s cabinet.

That’s a pretty impressive lineup of people. Yet, 25 years later, where were those nine industrial giants?
According to the story on the place mat,

·         the president of the largest steel company, Charles Schwab, died bankrupt;
·         the president of the largest utility company, Samuel Insull, died penniless;
·         the president of the largest gas company, Howard Hobson, had gone insane;
·         the president of the New York Stock Exchange, Richard Whitney, was just released from prison;
·         the bank president, Leon Fraser, died a suicide;
·         the wheat speculator, Arthur Cutten, died penniless;
·         the Wall Street bear, Jesse Livermore, died a suicide;
·         the head of the world’s greatest monopoly, Ivar Kruegar, died a suicide;
·         the member of President Harding’s cabinet, Albert Fall, was just given a pardon from prison so that he could die at home.

That story dramatizes -as few stories can- the point behind today’s Scripture readings.
                                                And what is that point?
It is summed up perfectly in Jesus’ parable of the foolish farmer.

Contrary to what some people think, in this parable Jesus isn’t knocking the acquisition of wealth. He isn’t knocking private enterprise. What he is knocking is the foolish idea that some people have of placing greater importance on laying up material treasures than on laying up spiritual treasures.
How does one calculate one’s wealth?  Usually we calculate it by checking how much we have, but the saints tell us we should calculate it by checking how much we have given away.

“You fool! This very night you will have to give up your life.”

No serious person can read today’s Scripture readings without asking the question:
                “What have I done with my life?

General Intercessions: Trusting in God’s mercy, we present our needs and the needs of our less fortunate brothers.

God of Wisdom, you show us the way of truth and call us to new life. Hear our prayers through Jesus Christ our Lord.

24 lipca 2010

XVII Niedziela w ciągu roku – C



Rdz 18,20-32

Po czym Pan rzekł: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się. Wtedy to ludzie ci odeszli w stronę Sodomy, a Abraham stał dalej przed Panem. Zbliżywszy się do Niego, Abraham rzekł: Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie? Pan odpowiedział: Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich. Rzekł znowu Abraham: Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem. Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy z braku tych pięciu zniszczysz całe miasto? Pan rzekł: Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu. Abraham znów odezwał się tymi słowami: A może znalazłoby się tam czterdziestu? Pan rzekł: Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu. Wtedy Abraham powiedział: Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę: może znalazłoby się tam trzydziestu? A na to Pan: Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu. Rzekł Abraham: Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu? Pan odpowiedział: Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu. Na to Abraham: O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu? Odpowiedział Pan: Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu.

Kol 2,12-14

Jako razem z Chrystusem pogrzebani w chrzcie, w Nim też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił. I was, umarłych na skutek występków i nieobrzezania waszego /grzesznego/ ciała, razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża.

Łk 11,1-13

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: Kiedy się modlicie, mówcie:

niech się święci Twoje imię;
niech przyjdzie Twoje królestwo!
Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień
i przebacz nam nasze grzechy,
bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawinił;
i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie.

Dalej mówił do nich: Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.


Ojcze nasz ...

Ojcze nasz ...
- czy myślę czasami jakie ma dla mnie znaczenie to małe słówko „nasz"?

Któryś jest w niebie ...
- czy pamiętam, że ostatecznie i moje miejsce jest właśnie tam?

święć się imię Twoje ...
-czy także przez moje życie?

przyjdź Królestwo Twoje ...
- a co ja robię, aby to Królestwo rzeczywiście się objawiło?

bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi ...
- tak łatwo powiedzieć, kiedy ta „wola Twoja” zgadza się z moją wolą...

chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj ...
- i nie dawaj mi za dużo dóbr materialnych, bo zaślepiają i wtedy nie widzę, że i inni też tego chleba potrzebują, i ja mogę im go dać w Twoim imieniu,

i odpuść nam nasze winy ...
- o tak, bo mamy ich mnóstwo i bez Twego miłosierdzia i przebaczenia nie ma dla nas zbawienia,

tak jak i my odpuszczamy naszym winowajcom ...
- tego nie traktuj dosłownie, bo byłbym zgubiony, albo raczej naucz mnie przebaczać innym,

i nie wódź nas na pokuszenie ...
- nawet jeśli coś mnie bardzo pociąga, przeszkadzaj mi w popełnieniu grzechu

ale nas zbaw od złego ...
- po to przecież posłałeś Twojego Jedynego Syna

Amen ...
- Niech tak się stanie

Ojcze nasz ...
Modlę się także za tych, którzy już się nie modlą ...

19 lipca 2010

Oświadczenie

                                                                                                                                    Poznań, 7.07.2010r.


Poznańskiego Komitetu Honorowego kandydata na Prezydenta RP Jarosława Kaczyńskiego
               
                Jesteśmy po wyborach na urząd Prezydenta RP. Nieznaczną większością głosów Prezydentem Rzeczypospolitej został Bronisław Komorowski. I choć nie podzielamy znacznej części racji, które stały za jego wyborem, uznajemy rezultat wyborów oraz deklarujemy szacunek dla urzędu głowy państwa.
                Nietypowa kampania wyborcza toczyła się w cieniu tragedii smoleńskiej.  Prawo i Sprawiedliwość oraz  wspierające tę partię siły społeczne zrezygnowały z eksponowania tego tematu w kampanii wyborczej. Nasz kandydat – Jarosław Kaczyński - prowadził wyważoną, merytoryczną   kampanię na rzecz uzdrowienia narodu i państwa zgodnie z hasłem Polska jest najważniejsza. Zrezygnowano niemal całkowicie z wytykania konkurentowi błędów i nie odpowiadano na jego  często agresywne wypowiedzi. Wyrażamy nasze najwyższe uznanie Panu Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego Komitetowi wyborczemu za nadanie debacie wyborczej stosownej powagi i merytoryczności i za konsekwentne nieuleganie pokusie odpowiadania na niewybredne, niekiedy brutalne zaczepki płynące z otoczenia kontrkandydata i popierających go autorytetów.
Tak prowadzona  kampania wyborcza przyniosła efekt – „niedorżnięta wataha” okazała się połową społeczności Polaków, co więcej skupioną wokół patriotycznego i pozytywnego programu – wynik wyborczy zmienił układ sił politycznych w Polsce. To dla Platformy rzecz groźna. Stąd natychmiast po wyborach gwałtowne nasilenie agresji wobec Prawa i Sprawiedliwości, jego Prezesa, a zwłaszcza śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego mające sprowokować ostrą reakcję, by następnie móc mówić, że Prawo i Sprawiedliwość powróciło do dawnej retoryki.
Haniebne wystąpienia, sianie nienawiści i bezprzykładne naruszanie godności Osoby śp. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego, brutalne wypowiedzi premiera Donalda Tuska w kampanii wyborczej wobec Jarosława Kaczyńskiego bez szacunku dla ludzkiej  wrażliwości nie tylko wobec brata Prezydenta, ale i milionów obywateli - to działania budzące najwyższe zdumienie i niepokój. Mieliśmy nadzieję, że po zakończeniu zwycięskiej dla PO kampanii przyjdzie opamiętanie i stosowanie się do norm obowiązujących w Europie w życiu publicznym. Niestety obserwujemy szokującą brutalizację języka, atmosferę zastraszania, sięganie do najniższych instynktów – cechy te stają się stałym elementem wypowiedzi znaczącej części polityków Platformy i jej otoczenia.
                Fakty te zmuszają nas do stanowczego protestu i wezwania do ludzi kultury, nauki i mediów, do wszystkich ludzi dobrej woli, by w miarę swoich sił i możliwości wyrażali stanowczy protest wobec takich zachowań. Nie oczekujemy od części ludzi Platformy docenienia Herbertowskiej „potęgi smaku”, ale oczekujemy także od nich szacunku dla przeciwnika politycznego.
                Jesteśmy przekonani, iż złamano nie tylko dobre obyczaje, ale i prawo. Nadszedł czas, by w obronie godności śp. Prezydenta, jego brata Jarosława  i milionów obrażanych obywateli wystąpiły powołane do tego instytucje państwowe, zwłaszcza Prokurator Generalny w roli oskarżyciela publicznego. Mamy nadzieję, że głos zabierze także Rzecznik Praw Obywatelskich, Komitet Helsiński, Stowarzyszenie Rodzin Katyńskich, hierarchowie Kościoła katolickiego, ale przede wszystkim oczekujemy zdecydowanej reakcji środowisk kultury i nauki wspierających Platformę Obywatelską, a od ludzi mediów rzetelności w przekazie informacji o życiu publicznym w Polsce.
Koleżanki i Koledzy, czy Was to nie obraża? Czy to nie obraża Waszego poczucia godności i uczciwości? Czy my, Wasi koledzy, zasługujemy na nazywanie nas bydłem lub watahą? Czy z nami trzeba toczyć wojnę, a nie spierać się merytorycznie? Czy naszego przywódcę należy „zabić i wypatroszyć”? Czy nie jesteśmy Waszymi partnerami w pracy i pracy twórczej, którzy maja tylko inną wizję Polski,  jej dobra i rozwoju?!  Dziś mówimy Wam wyraźnie - na Was w dużej mierze spoczywa odpowiedzialność za położenie tamy barbarzyństwu prominentnych działaczy Platformy Obywatelskiej. Zwracamy się także do dziennikarzy – poprzez promowanie prymitywnych zachowań ludzi władzy bierzecie poważną odpowiedzialność za spłycenie i schamienie debaty publicznej.
Na koniec apelujemy do Pana Jarosława Kaczyńskiego. Panie Prezesie, Drogi Panie Jarosławie, bardzo prosimy o trwanie w postawie koncyliacyjnej, ale i w uporczywym domaganiu się prawdy i zasad moralnych w życiu publicznym w naszej Ojczyźnie. Patron „Solidarności” błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko mówił: „zło dobrem  zwyciężaj” – to trudne wyzwanie. Ale tylko ono daje gwarancję, że będziemy wspólnie budować przyszły kształt naszej Ojczyzny.

17 lipca 2010

XVI Niedziela w ciągu roku – C


Rdz 18,1-10a

Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham, spojrzawszy, dostrzegł trzy ludzkie postacie naprzeciw siebie. Widząc je u wejścia do namiotu, podążył na ich spotkanie.
A pokłoniwszy się im głęboko, rzekł: „O Panie, jeśli jestem tego godzien, racz nie omijać swego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Pozwólcie też, że pójdę wziąć nieco jedzenia, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego”. A oni mu rzekli: „Uczyń tak, jak powiedziałeś”.
Abraham poszedł więc spiesznie do namiotu Sary i rzekł:
”Prędko zaczyń ciasto z trzech miar najczystszej mąki i zrób podpłomyki”. Potem podążył do trzody i wybrawszy tłuste i piękne cielę, dał je słudze, aby ten szybko je przyrządził. Po czym, wziąwszy twaróg, mleko i przyrządzone cielę, postawił przed nimi, a gdy oni jedli, stał przed nimi pod drzewem.
Zapytali go: „Gdzież jest żona twoja, Sara?”. Odpowiedział im: „W tym oto namiocie”. Rzekł mu jeden z nich: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara, będzie miała wtedy syna”.

Kol 1,24-28

Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić /posłannictwo głoszenia/ słowa Bożego. Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was - nadzieja chwały. Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie.

Łk 10,38-42

W dalszej ich podróży Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.

Co jest najważniejsze?

Marta i Maria, dwa skrzydła chrześcijańskiego życia, dwie strony medalu. Nie ma prawdziwego chrześcijańskiego życia i prawdziwego naśladowania Chrystusa bez autentycznej modlitwy. Ale nie ma też prawdziwego chrześcijaństwa, autentycznego świadectwa dawanego Chrystusowi bez czynnej miłości, bez pracy, bez zaangażowania.

Modlitwa bez pracy prowadzi do kwietyzmu. Praca i działalność bez modlitwy prowadzi do aktywizmu i nadmiernego stawiania na siebie.

Nie popłynie łódka mająca tylko jedno wiosło. Nie pofrunie ptak ze złamanym jednym skrzydłem. Nie ma prawdziwego chrześcijanina i ucznia Chrystusowego bez aktywności Marty i kontemplacji Marii. To jest znana benedyktyńska maksyma „ora et labora”.

Chrystus nie potępia gościnności i pracowitości Marty, ale upomina ją, aby nie zapomniała o czymś, o czym tak łatwo jest zapomnieć w życiu, aby nie zapomniała o kontemplacji i modlitwie.

A św. Augustyn miał powiedzieć:

"Módl się tak, jakby twoje zbawienie zależało od Boga,
ale pracuj tak, jakby twoje zbawienie zależało od ciebie."

16 lipca 2010

tolerancja jako naczelna wartość etyczna ...część II


Na poziomie społecznym absolutna i niczym nielimitowana tolerancja prowadzi ostatecznie do totalnej wojny, gdzie rację ma ostatecznie silniejszy, bardziej bezczelny, bogatszy, bardziej arogancki, głośniej krzyczący. No bo czyje racje maja być uznane, skoro racje wszystkich równouprawnione, a poglądy wszystkich powinny być róno tolerowane?

A więc demokracja ze swoją hołubioną ideologią absolutnej tolerancji obraca się przeciwko sobie samej i sama pożera swoje czołowe wartości. Nie tolerujesz mnie i moich poglądów, moich zachowań i przekonań, moich potrzeb i pożądań, więc muszę cię wyeliminować, bo jesteś przeszkodą na drodze mojej wolności, bo twoja nietolerancja powoduje mój dyskomfort. Kto wygra w takiej wojnie? Oczywiście ten kto jest silniejszy, ten kto jest arogancki, bezczelny, ma większa władzę. Tak dzieje się, gdy zamiast rozumu i prawdy (poznawalnej i ostatecznej) wprowadzimy subiektywizm, tolerancję i terroryzm dobrego samopoczucia.

Społeczne skutki tego rodzaju manipulacji są widoczne bardzo wyraźnie w społeczeństwie północnoamerykańskim, ale także w społeczeństwach permisywnej Europy Zachodniej i niestety także coraz mocniej w wielu kręgach społecznych Polski.

Jednym z efektów czy raczej skótków tej permisywnej filozofii życia jest lancowane od lat w społeczeństwach konsumpcyjnych przekonanie:

if you feel good, just do it!!

Permisywistyczna formacja (już od dziecięctwa wmawianie, że wszystko mi wolno o ile tylko dobrze się czuję ), perwersyjna manipulacja, gdzie najważniejszym słowem jest słówko ja i moje egoistyczne odczucia. To właśnie wyraża tytułowe powiedzenie rozpowszechniane od lat 60 w Ameryce Północnej. Wolna miłość, zamiast wojny, dzieci kwiaty, ruchy hippisowskie, całkowita negacja jakiejkolwiek etyki czy moralności, brak jakichkolwiek ograniczeń, zahamowań, czy norm, luz, swoboda, absolutna wolność i to wszystko w imię ludzkiej godności, wolności, humanizmu, tolerancji oto elementy rewolucji seksualnej a można nawet powiedzieć szerzej rewolucji społecznej w społeczeństwach postmodernistycznych Ameryki Północnej. Efekty takich socjologicznych manipulacji widoczne są do dzisiaj i przerażają zdrowo myślących socjologów. Aborcja idąca rocznie w miliony, wszechobejmująca pornografia, która stałą się jednym z największych i najbardziej zyskownych przemysłów przynosząc rocznie ponad 20 miliardów dolarów zysku, wojowniczy i arogancki ruch homoseksualistów, który przyjmuje karykaturalne wręcz rozmiary, demoralizacja i degrengolada społeczna wyrażająca się np. w coraz bardziej stanowczym domaganiu się prawa do eutanazji staruszków, chorych umysłowo, upośledzonych i nieuleczalnie chorych, to tylko szczyt góry lodowej tych perwersyjnych przemian społecznych zapoczątkowanych w latach 60-tych.

Co ciekawe te przemiany w moralności i etyce społecznej i seksualnej nie pociągnęły za sobą ateizacji społeczeństwa północnoamerykańskiego. Amerykanie poradzili sobie z tym bardzo prosto. Jeśli jakiś kościół był zbyt wymagający moralnie, zbyt surowy tworzyli nowy z mniejszymi moralnymi wymaganiami, bardziej permisywny, akcentujący raczej fakt, że Bóg nas kocha niż to że stawia jakiekolwiek wymagania moralne. Tworzono więc megakościoły, przyjmujące wszystkich bez wyjątku członków i nie stawiające żadnych wymagań. Doskonałym przykładem tego religijnego laksyzmu jest ogromna reklama przed jednym z takich megakościołów głoszący: „Wejdź, mamy wygodne, wyścielane ławki, bardzo skuteczny system chłodzenia i nie mówimy o piekle”. Wszystko w takich kościołach ma być zapraszające, miłe, przyjemne, podnoszące na duchu. Bóg jest dobrotliwym tatusiem pozwalającym na każdą dewiację i i zboczenie. Teologię zaczyna się od socjologii i socjologicznych wymagań i oczekiwań wierzących, a jedynym prawem moralnym i etycznym jest totalna i absolutna tolerancja wszystkiego. W tak rozwodnionej i rozmydlonej atmosferze, społeczeństwo w ten sposób perwersyjnie ukształtowane i zmanipulowane uwierzyło że prawdziwym i jedynym bogiem, a raczej bożkiem jest dobre samopoczucie. Stało się tym samym całkowicie odporne naprawdę i na jakąkolwiek krytykę. Prawda staje się wrogiem społecznym numer jeden, bo nie pozwala na życie w błogostanie dobrego samopoczucia, rodzi niepotrzebne i zbędne wyrzuty sumienia, jest niewygodna i wprost niebezpieczna.

Bezpośrednie spustoszenia moralne i etyczne to tylko jeden z widocznych efektów tych manipulacji społecznych. O wiele bardziej niebezpieczne (chociaż mniej bezpośrednio widoczne) są zmiany mentalności i nastawienia rozciągające się już na kilka pokoleń. Kolejne pokolenia stają się coraz bardziej uodpornione naprawdę, na wszystko co mogłoby popsuć mój stan dobrego samopoczucia. To oczywiście rodzi absolutny relatywizm i moralny i epistemologiczny – nie ma ostatecznych i niewzruszalnych prawd i zasad moralnych. Za tym idzie niczym nieskrępowany subiektywizm – co jest dobre dla mnie jest dobre (if you feel good just do it, it’s good). Oczywiście w takim społeczeństwie panuje coraz powszechniej koniunkturalizm – jedyną powszechną zasadą jest zasada bezpośredniej gratyfikacji i maksymalnej przyjemności, a wszystko co ogranicza tę przyjemność musi być stanowczo i zdecydowanie wyeliminowane z naszego życia.

15 lipca 2010

„małżeństwa” homoseksualne nie są prawem w Europie


Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości (ECLJ) poparło wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, że zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka nie istnieje prawo do małżeństwa ani rejestracji związków partnerskich dla par homoseksualnych.

- Trybunał roztropnie zrezygnował, przynajmniej na razie, z narzucania państwom narodowym prawnego uznania par jednopłciowych – komentują przedstawiciele ECLJ. Kierujący Centrum, Gregor Puppinck patrzy na ten wyrok w świetle obecnej „rebelii” 12 państw członkowskich Rady Europy w sprawie Lautsi przeciwko Włochom, dotyczącej obecności krzyży w salach szkół publicznych. Państwa te sprzeciwiają się tendencji Trybunału do narzucania nowych, „postmodernistycznych” praw, które zaprzeczają wartościom leżącym u podstaw Konwencji.

za: www.wiara.pl

10 lipca 2010

XV Niedziela w ciągu roku – C



Pwt 30,10-14

Jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, przestrzegając jego poleceń i postanowień zapisanych w księdze tego Prawa; jeśli wrócisz do Pana, Boga swego, z całego swego serca i z całej swej duszy. Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je. I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je. Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić.

Kol 1,15-20

On jest obrazem Boga niewidzialnego
Pierworodnym wobec każdego stworzenia,
bo w Nim zostało wszystko stworzone:
i to, co w niebiosach,
i to, co na ziemi,
byty widzialne i niewidzialne,
czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze.
Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone.
On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie.
I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem,
Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim.
Zechciał bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia,
i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą:
przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach,
wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.

Łk 10,25-37

A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!

"A kto jest moim bliźnim?"

Czy jesteś chrześcijaninem?

Dopóki nie znalazłeś odpowiedzi, czynnej odpowiedzi na powyżej postawione pytanie: kto jest moim bliźnim? śmiało możesz powiedzieć: "NIE, JESZCZE NIE JESTEM CHRZEŚCIJANINEM".

Chrześcijaństwo jest dla ciebie nadal tylko fasadą i pustym słowem. Nawet jeśli regularnie chodzisz do kościoła i "płacisz składki" Nawet jeśli twierdzisz, że miłujesz Boga ...

Jeśli jeszcze nie wiesz, kto jest Twoim bliźnim i jak miłować bliźniego ... to nie jesteś uczniem Chrystusa.
Jakże możesz miłować Boga, Którego nie widzisz, nie miłując bliźniego, którego widzisz? (1J 4,20)

NIE JESTEŚ JESZCZE CHRZEŚCIJANINEM!

8 lipca 2010

tolerancja jako naczelna wartość etyczna ...część I



W permisywistycznym społeczeństwie, gdzie liczy się najpierw i przede wszystkim egoistycznie rozumiane dobre samopoczucie tolerancja staje się oczywiście naczelną i właściwie jedyną wartością etyczną. Wszystko co przyjemnie jest dobre, wszystko co nieprzyjemne jest złe. Cokolwiek jest zabronione jest nieprzyjemne, a więc jest niedobre, jest złe i należy tego unikać.

Tolerancja tak rozumiana bazuje na innej zasadzie, na absolutnym relatywizmie moralnym i etycznym, a nawet ontologicznym. Nie ma nic stałego, nie ma nic niewzruszonego i nieobalanego. Nie tylko moralne zasady mogą być zanegowane, ale i prawda poznawcza nie jest ostateczna. Nie ma nic ultymatywnego na czym można by polegać i opierać poznanie, i działanie. Wszystko jest zmienne, relatywne, wszystko zależy od punktu widzenia i wszystko może być dopasowane do moich indywidualnych wymagań i oczekiwań. Ostatecznym punktem odniesienia i jedyną wartością -do której wszystko inne powinno się podporządkować- jest moja przyjemność i dobre samopoczucie.

Taka filozofia ma bardzo daleko idące skutki. Żadna realna zewnętrzna rzeczywistość nie istnieje. To ja stwarzam sobie wizję rzeczywistości i dopasowuję ją sobie do moich potrzeb. To jest ostatnie stadium relatywizmu … relatywizm ontologiczny. Wszystko co istnieje, to tylko to, co „ja” widzę, co „ja” postrzegam. Domagam się więc ostatecznie i zdecydowanie tolerancji dla wszystkiego co robię, bo moja wizja świata jest tak samo ważna i tak samo akceptowalna jak każda inna.

W takiej sytuacji każdy tworzy sobie swój własny świat, swoje własne rozumienie świata i swoją własną etykę czy moralność. Wszystko jest równouprawnione, wszystko jest dozwolone, wszystko powinno być TOLEROWANE.

Można w tym oczywiście zauważyć elementy kartezjańskiego „Cogito ergo sum”, pierwszeństwa cogito przed istnieniem, pierwszeństwa subiektywizmu poznawczego i moralnego relatywizmu. Są też widoczne elementy kantowskiej wizji świata który jest tylko fenomenem jawiącym się mnie, a świat zewnętrzny jest jedynie niedostępnej i niepoznawalną „Dinge an sich”.

Skoro zaś wszystko jest względe i równouprawnione, skoro nie ma obiektywnej rzeczywistości, ani obiektywnej moralności, to oczywiście relatywizm i tolerancja są jedynymi wyznacznikami prawdy (która jako taka jednak nie istnieje, bo jest zrelatywizowana) i jedynymi regułami życia. Innymi słowy: „rób co chcesz, bo inni muszą cię toerować”.

Ktoś wciska nam na siłę fałszywe rozumienie tolerancji tylko po to, aby usprawiedliwić najbardziej perwersyjne zboczenia i dewiacje.