8 kwietnia 2010

Pan Bóg na ławie oskarżonych …


„Gdzie był Pan Bóg – przypomnijmy najczęściej powtarzane oskarżenia – kiedy dokonywano straszliwych zbrodni w Auschwitz, Katyniu, na Kołymie, w ubeckich katowniach? Gdzie był Bóg, kiedy 11 września 2001 roku wypełnione niewinnymi ludźmi samoloty uderzały w pełne tysięcy niewinnych ludzi wieże WTC? Dlaczego Bóg swoją wszechmocną ręką nie zatrzymał fal tsunami, kiedy pod koniec grudnia 2004 roku zmiatały do morza ponad czterysta tysięcy Jego dzieci? Dlaczego podczas ostatniego trzęsienia ziemi na Haiti nie skierował głównego uderzenia na jakieś bezludne miejsca? Jeżeli Bóg jest miłością, jeżeli zarazem jest wszechmocny i wszechobecny, to nie powinien dopuścić do tego, by gwałcono i zabijano bezbronne dzieci! Jak mogę kochać Boga – krzyczała mi kiedyś do słuchawki pewna dziewczyna – który obojętnie patrzył na to, gdy w wypadku traciłam obie nogi!
………

Bardzo modne zrobiło się ostatnio powoływanie Pana Boga przed nasze ludzkie sądy i podpowiadanie Panu Bogu, jaki powinien być, żebyśmy się do Niego nie zniechęcili.

………

Wielkie zbrodnie, o których mówią nam takie wyrazy, jak Auschwitz, Babi Jar czy Kołyma, każą przypomnieć sobie, że sam Pan Jezus został dosłownie zgnieciony przez ludzkie zło. W dzień swojej męki zgodził się poddać niewyobrażalnemu wręcz skondensowaniu nienawiści, kłamstwa i okrucieństwa, a więc najgorszych owoców ludzkiego grzechu. Wydawało się, że zachowanie w tych warunkach miłości do Boga i bliźnich jest czymś absolutnie niemożliwym. A jednak On – otoczony ciemną nienawiścią, potwornie zmaltretowany, pogrążony w poczuciu zupełnego opuszczenia przez Ojca – trwał w całoosobowym, pełnym miłości zawierzeniu swojemu Ojcu oraz w miłości do nas, których sobie wybrał na bliźnich, nawet w miłości do własnych morderców.”