30 kwietnia 2010

V Niedziela Wielkanocna – C


Dz 14,21-28

Paweł i Barnaba w Derbe głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów, po czym wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii, Umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego. Kiedy w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych, polecili ich Panu, w którego uwierzyli. Potem przeszli przez Pizydię i przybyli do Pamfilii. Nauczali w Perge, zeszli do Attalii, a stąd odpłynęli do Antiochii, gdzie za łaską Bożą zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali. Kiedy przybyli i zebrali [miejscowy] Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary. I dość długi czas spędzili wśród uczniów.

Ap 21,1-5a

I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już /odtąd/ nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe.

J 13,31-33a. 34-35

Po jego wyjściu rzekł Jezus: Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.

Abyście się wzajemnie miłowali ...

W dzisiejszym czytaniu z Apokalipsy uderzyło mnie zdanie: "A Siedzący na tronie rzekł: Oto czynię wszystko nowe". I słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem". Czy ta właśnie "nowość stworzenia" nie zaczyna się w momencie wprowadzenia w życie owego "nowego przykazania miłości na wzór Chrystusa"? Nie będzie nowego świata, nowego nieba i nowej ziemi, dopóki to nowe przykazanie nie zostanie wprowadzone w życie!

Św. Augustyn powiedział bardzo szokujące zdanie: "Kochaj i czyń co chcesz". Jemu też przypisuje się powiedzenie: "Przy końcu życia będziemy sądzeni z miłości".

Św. Paweł w swoim wspaniałym hymnie o miłości podkreśla z całą stanowczością: "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, gdybym miał dar prorokowania i czynienia cudów, gdybym nawet wszystko rozdał na jałmużnę, a miłości nie miał ... na nic to wszystko!"

Miłość jest największą wartością i darem. I chyba właśnie dlatego tuż przed swoją śmiercią Chrystus, niejako w testamencie przekazał swoim wyznawcom przykazania miłości. Ale nie miłości byle jakiej, nie miłości sentymentalnej, nie miłości z hollywoodzkich filmideł! I dlatego dodał: "przykazuję wam, abyście się tak miłowali, jak Ja was umiłowałem".

A jaka jest miłość Chrystusa do mnie? Czy wiem, czy jestem świadom tego, jak bardzo On mnie umiłował? I czy ja potrafię tak właśnie miłować?

Przy końcu twego życia będziesz sądzony tylko z miłości!!!
Czy ty aby w ferworze robienia kariery nie zapomniałeś o tym?

nowa filozofia, nowa wizja świata gdzie 0 = 1 ...


albo królik z kapelusza

Ex nihilo nihil – z niczego nic – ta podstawowa zasada metafizyczna zostaje zanegowana we współczesnych teoriach kosmologicznych, w których próbuje się udowadniać, że Wszechświat powstał -ot tak sobie – z niczego, jak np. w lansowanej, chociaż niedokończonej teorii Stewena Hawking’a. Kiedy się nad tym zastanowić, to dochodzimy do całkowitego absurdu, który można by przedstawić w bardzo prosty sposób 0 = 1 ... czyli, czysty nonsens. Bo to jest właśnie to, chce nam wmówić każda teoria kosmologiczna „bez warunków brzegowych”, jak się to ładnie nazywa. Takie teorie próbują nam wcisnąć, że oto cały Wszechświat z jego bogactwem bytów i procesów powstał, ot tak sobie czyli bez powodu, bez przyczyny i !!!! (uwaga 0=1) z niczego. Inaczej mówiąc, pustka, niebyt, nieistnienie wygenerowało byt, istnienie, albo krótko z 0 -> 1 lub być może nawet 0 -> 1.000.000.000 albo nawet 0 -> 10E80 bo na tyle szacuje się ilość cząstek elementarnych we Wszechświecie. Zresztą to nie ma znaczenia. Wystarczy, że 0 -> 1 i wtedy -paradoksalnie- wszystko jest już możliwe.

Zwolennicy powstania Wszechświata z niczego, a zarazem przeciwnicy kreacjonizmu próbują rozumować, czy też oponować przeciwko stworzeniu mówiąc, że stworzenie świata przez Boga przesuwa tylko problem „trochę dalej”, bo skoro Wszechświat został stworzony przez Boga, to pozostaje nadal ważne pytanie: „a skąd Bóg ?”. I wtedy problem przesuwa się tylko na powstanie Boga, Taki argument jest jednak wynikiem nieporozumienia, bo religia, czy wiara nie mówi, że „Bóg powstał z niczego”. Wiara mówi nam, że Bóg w ogóle nie powstał, bo On prostu JEST, ISTNIEJE ODWIECZNIE, że On nie może nie istnieć. A wtedy nie ma problemu powstania Boga. Bóg po prostu JEST, bo jest Istnieniem Samoistnym, które nie ma początku, ani końca. Dopiero z tego Istnienia Samoistnego, jako Źródła wszelkiego istnienia powstało każde inne istnienie, każdy inny byt w naszym, czy jakimkolwiek innym wszechświecie. Wszystkie inne byty, nie mogą istnieć, są niewyobrażalne bez tej Pierwszej Przyczyny, Pierwszego Samoistnego Istnienia Boga.

Czyż takie tłumaczenie i takie rozumowanie nie jest bardziej eleganckie, bardziej logicznie i do przyjęcia niż próba nieeleganckiego twierdzenia, że coś –ot tak sobie- powstało z niczego ?

Oczywiście tego typu rozumowanie jest nieosiągalne dla fizyki czy kosmologii, które nie zajmują się istnieniem jako takim, a istnieniem Boga w szczególności. Fizyka, kosmologia, nauki szczegółowe „zakładają istnienie, jako już dane” i nieudowadnialne. I tutaj pokazuje się niespójność nauk szczegółowych. Z jednej strony nie zajmują się -bo nie mogą – istnieniem, a z drugiej strony próbują się na ten temat wypowiadać, mówiąc o powstaniu Wszechświata z niczego. Niekonsekwencja w obu wypadkach jest rażąca. A jeśli do tego np. uzmysłowić sobie fakt, że „królewska fizyka teoretyczna” (i praktyczna) niemalże kanonizują zasady zachowania (energii, pędu, momentu, spinu, masy, ładunku itp., itd.) i jednocześnie próbują zanegować „zasadę zachowania istnienia”, to rzeczywiście obiektywność i klarowność nauk szczegółowych stają pod znakiem zapytania.

Idąc dalej tym tropem rozważań, można pokazać i to, że postulowane w takich teoriach (fizycznych ???) powstanie Wszechświata z niczego, to postulowanie powstania dobra, bytu, istnienia ze zła, z niebytu, z nieistnienia. Mamy więc wtedy kolejny paradoks; źródłem istnienia jest nieistnienie, źródłem, przyczyną bytu jest niebyt i brak, źródłem dobra jest zło ... Włosy na głowie się jeżą, kiedy pomyślimy nie tylko o ontologicznych, ale także o moralnych konsekwencjach takiego rozumowania. Zło praźródłem dobra, niebyt kreuje byt .... Toż to czysty absurd !!!!

Wokół widzimy raczej procesy odwrotne, procesy samorzutnego niszczenia, degeneracji, umierania, przechodzenia bytu w niebyt. I oto nagle ktoś próbuje nam wmówić, że na początku dokonał się proces lub procesy doskonale przeciwne, że oto z niebytu, z nicości wyłonił się byt !!!!???

Wokół widzimy, że zaniedbane, zanegowane dobro staje się przyczyną zła, że zło niszczy, że zło, niebyt, nieistnienie jest siłą destrukcyjną, że aby zło mogło „zaistnieć” (ukazać lub zamanifestować się), musi najpierw być dobro, które może być zniszczone, zanegowane. I oto w takich antykreacjonistycznych teoriach zło staje się źródłem bytu, zło wyłania z siebie dobro, że zło ma moc stwórczą ... A wtedy mamy już totalny bałagan nie tylko ontologiczny, ale i moralny.

Co więcej rodzą się nowe pytania, w rodzaju: „jak zło, niebyt może podtrzymywać w istnieniu cokolwiek ?” W teorii kreacjonistycznej Bóg – Esencjalne Samoistnienie nie tylko jest źródłem innych istnień, ale także wszystko co stworzył, w istnieniu podtrzymuje. On – ISTNIENIE ISTOTNOŚCIOWE ma w sobie moc istnienia, dzięki której to mocy, wszystko co istnieje nie znika w niebycie, bo jest podtrzymywane w istnieniu przez owo SAMOISTNIENIE Boga. W teoriach antykreacjonistycznych dzieje się coś paradoksalnego i wewnętrznie sprzecznego: Oto to, co nie istnieje, to czego nie ma, generuje coś co istnieje i -co więcej- nie tylko nieistnienie generuje istnienie, ale paradoksalnie niebyt podtrzymuje w istnieniu byt, to co nie jest utrzymuje w bycie to, co jest ...

Niestety, takie teorie próbujące „udowodnić” ( ???) powstanie świata z niczego wikłają się w niesamowite sprzeczności i absurdy, a wszystko to paradoksalnie w imię obiektywności badań i sprawdzalności hipotez. Okazuje się, że ani obiektywizm badań nie jest zachowany, ani sprawdzalność możliwa. Proszę mi bowiem pokazać naocznie powstanie czegokolwiek z niczego. Aha, i proszę nie kombinować z oceanem wirtualnych cząstek Dirac’a :-)

28 kwietnia 2010

tolerancja według relatywistów …

The paradox of relativism is that it claims to treat all points of view equally but in fact it damns and condemns those who deny relativism. In other words, relativists defend their point of view as brutally and aggressively as the worst fundamentalists and will tolerate no opposition.

Paradoks relatywizmu polega na tym, że domaga się on równego traktowania wszystkich punktów widzenia, ale jednocześnie potępia i sprzeciwia się tym, którzy negują relatywizm. Innymi słowy relatywista broni swego punktu widzenia tak samo brutalnie i agresywnie jak najgorszy fundamentalista i nie toleruje opozycji.

Relatywizm czy tolerancja stają się wtedy jednym z najgorszych rodzajów fundamentalizmu czy dogmatyzmu.

różnice ...


Ludzie dzielą sie na dwie kategorie:

- pierwsi pytają ustawicznie; co inni mogą lub powini zrobić dla mnie, jak inni mogą lub powinni mi pomóc, co Bóg może lub powinien zrobić dla mnie ?
I są wiecznie niezadowoleni, nieszczęśliwi i zgorzkniali.

- drudzy pytają raczej; co ja mogę zrobić dla innych, jak mogę czy powinienem innym pomóc, co mogę lub powinienem zrobić dla Boga.
I ci nie mają problemów z dobrym samopoczuciem.

Do której kategorii ty należysz?

27 kwietnia 2010

ataki służą Kościołowi

Na łamach sobotniego wydania francuski filozof młodego pokolenia Fabrice Hadjadj, przypomina chrześcijanom, że powinni “radować się z prześladowań, ponieważ nie są one przeszkodą, lecz przestrzenią, w której zrealizować można radykalizm świadectwa, czyli okazją do okazania nadprzyrodzonej miłości prześladowcom.


“Antypapieskie media”, które przypuściły “medialny lincz” na Benedykta XVI stają się “mimo woli apologetami wiary” - stwierdza autor. Przeinaczanie faktów i fałszowanie informacji, “by zaatakować papieża i obrzucić błotem całe duchowieństwo, to dowód, że w rzeczywistości nie mają im wiele do wyrzucenia. Gdyby chodziło o rzeczywistą i racjonalną kontrowersję, ataki te mogłyby odnieść zamierzony cel. Jednakże ich irracjonalna reakcja obraca się przeciwko nim i dostarcza racjonalnemu umysłowi powody, by wierzyć prawdzie nauczania papieża”.

więcej w portalu: www.wiara.pl

25 kwietnia 2010

wolność dla Kościoła


Kościół szanuje wolność tych, którzy myślą inaczej niż on, lecz chciałby, aby również inni szanowali jego prawo do wyrażania swej opinii – stwierdził Benedykt XVI w przesłaniu do nowego ambasadora Belgii przy Stolicy Apostolskiej Charlesa Ghislaina.

Ojciec Święty zauważył, że podobnie jak inne instytucje i osoby prywatne, Kościół ma prawo do publicznego wyrażania swej opinii. W tym wypadku chodzi nie tyle o zdanie prywatne, co o przesłanie, które Kościół otrzymał od Jezusa Chrystusa. Mając na celu dobro wspólne, domagamy się jedynie możliwości głoszenia tego przesłania, nikomu go nie narzucając i szanując wolność sumienia wszystkich ludzi – zaznaczył Papież.

więcej: w portalu www.wiara.pl

24 kwietnia 2010

nagonka preciw czarnemu lęgowi


Hitler i Goebbels występowali przeciw Kościołowi jako rzecznicy i obrońcy moralności. Wykorzystywanie procesów obyczajowych w walce z Kościołem charakteryzowało oba systemy totalitarne – komunistyczny i hitlerowski. Na ile te totalitarne metody są wykorzystywane również dzisiaj?

Z terenów Rzeszy w 1938 r. do obozów koncentracyjnych zesłano 304 księży katolickich, natomiast na terenie Austrii od 1938 do 1945 r. 724 księży przebywało w więzieniach, 110 księży (z których 90 tam zmarło) zesłano do obozów koncentracyjnych, 1500 kapłanów austriackich otrzymało zakaz głoszenia kazań.

Pod datą 2 kwietnia Goebbels zanotował, że „Hitler zamierza dobrać się do Watykanu”, albowiem „klechy” nie doceniają „cierpliwości i łagodności”, niech teraz „poznają naszą surowość, twardość i nieubłaganie”. Wśród środków represji podjętych przez Hitlera szczególną rolę miały odegrać kampanie oszczerstw przeciw duchownym.

Goebbels w swoim „Dzienniku” określił te akcje jako „nagonkę”, nazywając je „wielkim natarciem z użyciem najcięższej artylerii” przeciw „czarnemu lęgowi”.

więcej:
www.wiara.pl

IV Niedziela Wielkanocna - C


Dz 13,14.43-52

Oni zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli. A po zakończeniu zebrania, wielu Żydów i pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania w łasce Boga. W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać słowa Bożego. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi. Poganie słysząc to radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie rozszerzało się po całym kraju. Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic. A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium, a uczniów napełniało wesele i Duch Święty.

Ap 7,9.14b-17

Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.

J 10,27-30

Rzekł do nich Jezus: Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.



Moje owce słuchają mojego głosu

"Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki ..." Te słowa dzisiejszej Ewangelii należy czytać w połączeniu ze słowami z drugiego czytania, z Apokalipsy św. Jana: "Ujrzałem wielki tłum ... stojący przed tronem i przed Barankiem. A Siedzący na tronie rozciągnie nad nimi namiot. I nie będą już łaknąć ani pragnąć, a Baranek, który jest pośrodku tronu poprowadzi ich do źródeł wód życia ..."

Ów wielki tłum, stojący przed tronem, to owce, które słuchają głosu swego pasterza, to ci, którzy idą za Nim i za których on położył swoje życie. To w końcu ci, którzy żyją na wieki, bo posłuchali głosu Dobrego Pasterza.

Obrazowy przekaz dzisiejszej Liturgii Słowa powinien jednak znaleźć bardzo konkretne zastosowanie w moim chrześcijańskim życiu. Kilka pytań nasuwa się spontanicznie:

- czy ja rzeczywiście słucham głosu mojego Pasterza?,

- kto -tak naprawdę- jest moim pasterzem?,

- kogo słucham i za kim idę?,

- czy aby przypadkiem nie słucham tych, którzy więcej obiecują, mniej wymagają lub ładniej mówią?,

- czy znam mojego Pasterza i Mistrza, czy raczej tylko "pobieżnie i od wielkiego dzwonu"?,

- czy nie należę raczej do grupy tych, którzy "odrzucili Słowo Boże", bo było ono niewygodne i zbyt wymagające (jak Żydzi z dzisiejszego pierwszego czytania Dz 13,46),

- czy nie przestraszyłem się faktu, że wymagania Chrystusa miałyby dla mnie zbyt daleko idące konsekwencje i musiałbym zrezygnować z niektórych nałogów, grzechów i zwykłych świństw?,

- czy opowiedzenie się radykalne po stronie Chrystusa nie byłoby dla mnie równoznaczne z radykalnym opowiedzeniem się przeciwko "pasterzom i mistrzom tego świata"? A to czasami drogo kosztuje.

Takich pytań można by mnożyć i każdy z nas może ich sobie postawić znacznie więcej. Ważniejsze jednak od postawionych pytań jest szczere i uczciwe poszukiwanie odpowiedzi. A te, nie zawsze są dla mnie wygodne. Bo trzeba by było czasami przestać być ugodowym konformistą, bo trzeba by czasami umieć powiedzieć głośno i stanowczo: Nie zgadzam się, to jest nieuczciwe! Bo być z Chrystusem to bardzo często znaczy, być pod prąd i przeciwko tłumom i uznanym, ale papierowym autorytetom. Czy jednak dla wygód życia doczesnego nie wykluczam sam siebie z życia wiecznego?

No i ... jakże często to moje słuchanie głosu Pasterza jest tylko pobieżne, powierzchowne i nijakie? Jakże często daję jedynie, że słucham a w rzeczywistości nie słucham, albo tylko jednym uchem i bez uwagi, bez przywiązywania wag do tego, co Pasterz mówi? Jakże często sobie ten głos najzwyczajniej lekceważę?

Czyjego głosu ja słucham?

KOGO JA SŁUCHAM?

Za kim lub za czym idę?

23 kwietnia 2010

23.04. św. Wojciecha – Biskupa i Męczennika





Dz 1,3-8

Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym. A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca: Słyszeliście o niej ode Mnie - /mówił/ - Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. Zapytywali Go zebrani: Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela? Odpowiedział im: Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi.

Flp 1,20c-30

Jak zawsze, tak i teraz, z całą swobodą i jawnością Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca, co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne. A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przez mnie, przez moją ponowną obecność u was. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja - czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka - mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom. To właśnie dla nich jest zapowiedzią zagłady, a dla was zbawienia, i to przez Boga. Wam bowiem z łaski dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć, skoro toczycie tę samą walkę, jaką u mnie widzieliście, a o jakiej u mnie teraz słyszycie.

J 12,24-26

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.


Kto miłuje swoje życie straci je

Św. Wojciech biskup i męczennik, początkowo był biskupem Pragi, później wstąpił do klasztoru benedyktyńskiego w Rzymie. Po ponownej nieudanej bytności w Pradze, rozdartej waśniami i sporami o tron, św. Wojciech udaje się do Polski, na dwór Króla Bolesława Chrobrego i z jego pomocą wyrusza głosić Ewangelię pogańskim Jadźwingom i Prusom. W czasie tej misyjnej pracy ginie męczeńską śmiercią, 23 kwietnia 997 roku. Ciało Wojciecha, wykupione od pogan złożone zostało w Gnieźnie, które stało się siedzibą pierwszej, polskiej metropolii.

Św. Wojciech na pewno wiedział, co go czeka w niebezpiecznej podróży misyjnej. Jest patronem naszego narodu, tym którego krew męczeńska stała się posiewem wiary w początkach chrześcijaństwa na ziemiach słowiańskich Jest świadkiem wiary, jej zwiastunem i głosicielem, niosącym Chrystusa "po najdalsze krańce ziemi". Nie umiłował swojego życia i umiał je poświęcić innym, Chrystusowi, Kościołowi, ewangelizacji. Bez pracy i poświęcenia takich ludzi niemożliwa by była chrystianizacja, rozwój Kościoła nie tylko w tych odległych czasach ale i współcześnie (kilka tysięcy misjonarzy pracujących w krajach misyjnych zginęło w ciągu ostatnich lat). Ta praca -wydawać by się mogło- niepozorna i nieefektowna przynosi jednak owoce. Nie byłoby polskiego chrześcijaństwa, bez ludzi takich właśnie, jak św. Wojciech, św. Stanisław, benedyktyńscy bracia misjonarze. Nie byłoby w ogóle chrześcijaństwa bez krwi pierwszych męczenników. Ci pierwsi misjonarze na ziemiach słowiańskich przynosili nie tylko Ewangelię i kulturę, ale –jak św. Cyryl, św. Metody, św. Benedykt, czy dzisiejszy patron św. Wojciech jednoczyli, a nawet tworzyli Europę. I o tym także warto pamiętać, kiedy widzimy, jak wielu współczesnych polityków chciałoby to wymazać z naszej historii.

Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Czy jesteśmy świadomi i tego, że my także jesteśmy misjonarzami dla naszych bliskich, dla naszych znajomych, dla tych, którzy być może poprzez nasze, dobre życie znajdą drogę do Boga?

ŚWIĘTY WOJCIECHU - MÓDL SIĘ ZA NAMI

22 kwietnia 2010

duch zachowawczy ... czyli konserwa

Duch zachowawczy, duch konserwatywny wyraża się w usiłowaniu zachowania i stabilizacji struktur, które pozwalają na urządzenie się w życiu, na takie ułożenie życia aby mnie osobiście było wygodnie, spokojnie i bezproblemowo. Gdzie panuje taki duch, tam wszyscy, którzy próbują coś zmienić, rozwinąć, popchnąć do przodu są co najmniej „niemile widziani", stają się zagrożeniem bytu i dobrobytu struktur zachowawczych. I takich wichrzycieli trzeba jak najszybciej spacyfikować, okiełznać, uspokoić, a jeśli się nie da, to się ich pozbyć.

Niestety takie postawy widoczne są nie tylko w społecznościach świeckich czy w zakładach pracy, firmach i przedsiębiorstwach ale także w strukturach kościelnych, parafiach, diecezjach, zgromadzeniach i domach zakonnych. Duch zachowawczy, konserwa, stagnacja, stabilizacja są więc absolutnie przeciwne wszelkim zmianom, reformom, a nawet tylko dyskusjom nad możliwościami zmian.

I co wtedy robić, kiedy tacy „specjaliści od usypiania ducha" znajdą się na czele takich ludzkich i religijnych struktur ?

Każda władza, jakakolwiek by nie była ma w sobie zalążki właśnie takich zachowawczych i konserwatywnych działań. I jest to oczywiste, bo władza zawsze chce jak najdłużej być przy władzy …

Tego rodzaju zachowania i struktury są o tyle bardziej niebezpieczne i groźne, że stoją za nimi ci, którzy są instytucjonalnie przy władzy, powołując się na autorytet władzy, a nawet na słowa samego św. Pawła: „Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy - przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia." (Rz 13:1-2).

I to właśnie oni, sprawujący władzę –nie tylko usprawiedliwiają tego rodzaju struktury w sposób bardzo „przekonywujący", ale także potępiają i niszczą wszelkiego rodzaju ruchy im przeciwne w sposób usankcjonowany i uświęcony samym faktem posiadania władzy. Wszelkie więc zmiany, które takiej władzy i ich jej zwolennikom są „nie na rękę", są potępione jako wichrzycielskie, zgubne, rewolucyjne, niszczące pokój, a ludzie domagający się zmian nazywani są : wichrzycielami, chuliganami, buntownikami, wandalami itp., itd. Znamy to doskonale z czasów „jedynie słusznego komunizmu i socjalizmu", znamy to z historii i własnego doświadczenia. I co wtedy? Czy mam zgadzać się na zachowawczą, konserwatywną i uśpioną władzę, dbającą tylko o swoje interesy?

21 kwietnia 2010

Pius XII, ukochany papież Żydów

Bardzo ciekawy wywiad. Jego tezy nie są dla mnie zaskoczeniem, bo w książce pewnego historyka francuskiego, w której rozprawia się z kłamstwami rozpowszechnionymi w historii, w rozdziale poświęconym Piusowi XII stawia podobne tezy. Autor francuski jeszcze mocniej zwraca uwagę na absurd, że obecnie ceni się polityków, którzy w czasie II wojny niczego nie zrobili dla Żydów (a czasem wręcz przeciwnie), a miesza z błotem człowieka, który zrobił dla nich tak wiele. Po prostu dla wielu środowisk stal się idealnym celem - nie chodzi o niego, ale o walkę z Kościołem.

Pius XII, ukochany papież Żydów

Piotr Zychowicz 27-03-2010, ostatnia aktualizacja 27-03-2010 00:22
Z Garym Kruppem, żydowskim filantropem z USA, rozmawia Piotr Zychowicz

źródło: archiwum prywatne

PZ: Gdy w 1958 roku umarł papież Pius XII, szefowa izraelskiej dyplomacji Golda Meir przysłała do Watykanu ciepły list kondolencyjny. Dziś może się to wydawać dość zaskakujące.
Gary Krupp: Po wojnie Piusa XII pod niebiosa wynosiła nie tylko Meir, ale setki innych żydowskich przywódców religijnych i politycznych. Izraelscy pisarze, dyplomaci, duchowni. Wszyscy dziękowali papieżowi, uważali go za dobroczyńcę swojego narodu. Wiem, że to, co mówię, rzeczywiście brzmi dziś jak herezja, ale Pius XII był ulubionym papieżem Żydów.

Dziś jest dokładnie odwrotnie. Co się zmieniło?
Zwrot o 180 stopni, jaki nastąpił w postrzeganiu tego papieża przez opinię światową - bo czarną legendę Piusa XII kultywują przecież nie tylko Żydzi - był efektem operacji dezinformacyjnej KGB o kryptonimie "Seat-12". Wszystko zaczęło się w 1963 roku, gdy niemiecki komunista Rolf Hochhuth z inspiracji sowieckich służb specjalnych napisał głośną sztukę "Namiestnik". Papież został w niej przedstawiony jako zimny cynik, który z obojętnością, jeżeli nie z satysfakcją, patrzy na Zagładę.

Skąd wiadomo, że sztuka powstała z inspiracji sowieckiej?
Ujawnił to niedawno były generał Securitate Ion Pacepa. To rumuńskie służby, działając z rozkazu Sowietów - plan zatwierdził Nikita Chruszczow - dostarczyły Hochhuthowi spreparowane, obciążające Piusa materiały. "Namiestnik" został najpierw pokazany w Londynie, potem wystawiano go na całym świecie. To było jak zapałka rzucona do lasu podczas suszy, czarna legenda Piusa XII zaczęła się rozprzestrzeniać z szybkością pożaru.
Wśród zachodniej lewicy szybko wytworzyła się moda na mieszanie Piusa z błotem. Potem dołączyły do tego szukające sensacji media i pseudohistorycy, którzy chcieli odciąć od całej afery kupony. Najgłośniejszą z tego typu książek był "Papież Hitlera" Johna Cornwella.

Czy Cornwell nie wycofał się ostatnio ze swoich tez?
Tak, ale wcześniej jego książka wyrządziła ogromne szkody. "Papież Hitlera" i inne takie prace nie opierały się na żadnych wiarygodnych dokumentach. Roiło się w nich za to od przypuszczeń, karkołomnych teorii i moralnego oburzenia. Byle mocniej przyłożyć papieżowi i Kościołowi. Nie wiem, jak jest w Polsce, ale w Ameryce to najlepszy sposób na przypodobanie się wpływowym, liberalnym salonom. Za tym idą nagrody, apanaże, zachwyt krytyków i mediów.

Dlaczego Sowietom tak zależało na zepsuciu dobrej opinii nieżyjącego papieża?
Bo Kościół katolicki uważali za jednego ze swoich głównych wrogów. Watykan reprezentował wszystko, czego komuniści nienawidzili i czego się bali. I chyba mieli rację, bo w końcu inny papież - pański rodak, Jan Paweł II - odegrał wielką rolę w obaleniu tego systemu. Operacja "Seat-12" miała na celu podważenie autorytetu Kościoła poprzez przylepienie mu łatki antysemityzmu. Trzeba przyznać, że operacja ta zakończyła się pełnym sukcesem. To, co zrobiono z Piusem, to najgorszy przypadek zamachu na dobre imię człowieka w historii.

Rozumiem, że pan ma zupełnie inne zdanie w sprawie działań Piusa XII wobec Żydów.
Ja uważam go za największego spośród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Papież uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu! Uważam, że moim obowiązkiem jest informować o tym rodaków. Przy pomocy założonej przeze mnie organizacji Pave the Way Foundation zbieram na całym świecie dokumenty dotyczące tych działań Piusa XII.

Co jest w tych dokumentach?
Prawda. Wyłania się z nich obraz papieża, który we wprost fanatyczny sposób walczył o uratowanie europejskich Żydów. Choćby taki przykład, który powinien pana zainteresować: w październiku 1943 roku Pius XII, przy pomocy swojego delegata w Tokio, ocalił 460 uczniów jesziwy w Mirze. Zostali ewakuowani do Szanghaju. Tysiące Żydów udało się również wywieźć do Ameryki Południowej.

Dokąd?
Na przykład do Dominikany. Papież przez całą wojnę wysyłał tam około 1,6 tysiąca Żydów rocznie. Zadanie to wykonywał jego specjalny wysłannik monsignore Giovanni Ferrofino. On zresztą żyje do dziś, ma 98 lat i jest arcybiskupem. Może pan go o to zapytać. Ferrofino dwa razy w roku otrzymywał zaszyfrowany telegram prosto od Piusa XII, który tylko on mógł odcyfrować. Papież pisał w nim, że potrzebuje tyle i tyle wiz. Ferrofino jechał wówczas do dominikańskiego dyktatora gen. Rafaela Trujillo i "w imieniu Ojca Świętego Piusa XII" żądał wydania tych dokumentów.

Nigdy o tym nie słyszałem.
Bo to ja odkryłem tę historię. Gdy opowiedziałem o tym w Watykanie, tamtejsi eksperci także byli zaskoczeni. A takich przypadków było przecież bardzo dużo. To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthyego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi. Groził też ekskomuniką księdzu Józefowi Tiso, jeżeli będzie stosować represje wobec Żydów. Jego specjalny wysłannik, ojciec palotyn przekazywał pieniądze na ucieczkę Żydów, m.in. z Polski do Szwajcarii i Portugalii.

Wielu Żydów uratowało się również, nie wyjeżdżając z okupowanej Polski. Przetrwali w klasztorach czy na plebaniach.
Oczywiście. Rola Kościoła była tu olbrzymia. To księża i zakonnicy wydawali ludziom metryki chrztu, organizowali ich ucieczki, ukrywali. Kościół katolicki był wielkim przedsiębiorstwem ratowania Żydów.

Może oni to robili z dobrego serca, wbrew papieżowi.
To niemożliwe. Bo instytucje kościelne pomagały Żydom nie tylko w Polsce, ale w całej okupowanej Europie. To nie mogła być więc oddolna inicjatywa kilku poczciwych proboszczów. Dokumenty wskazują, że była to skomplikowana, zaplanowana w detalach operacja, której mózg znajdował się w Watykanie. Tym mózgiem był Pius XII. Gdy Niemcy próbowali wywieźć rzymskich Żydów, Watykan ukrył co najmniej 7 tysięcy osób. I to miałoby się stać wbrew papieżowi, pod samym jego nosem? Absurd. Mało tego, wiemy, że papież wykładał na pomoc Żydom swoje prywatne pieniądze. Pius XII (Eugenio Pacelli) pochodził z zamożnej, arystokratycznej rzymskiej rodziny. Umierał bez pieniędzy.

Czy wiemy, co papież sądził o prześladowaniach Żydów przez Trzecią Rzeszę?
Był nimi oburzony i wstrząśnięty. Reagował bardzo nerwowo, gdy część jego starań kończyła się fiaskiem. Watykańscy dyplomaci jeździli po całym świecie i pytali rozmaite rządy: ilu Żydów możecie przyjąć? Amerykanie odpowiadali: "ani jednego", Brazylijczycy: "ani jednego", Kanadyjczycy: "ani jednego". I tak dalej. Wszystko to doprowadzało Piusa do rozpaczy. Znamy przekazy, że uderzał pięścią w stół i krzyczał: "Dlaczego Amerykanie nie rozumieją, że musimy uratować tę społeczność!?".

Amerykanie nie chcieli przyjąć Żydów? Przecież doskonale wiedzieli, co wyrabiają z nimi Niemcy.
Tak, a mimo to nie kiwnęli palcem. Choćby statek "St. Louis" z 900 niemieckimi Żydami na pokładzie, który w 1939 roku został zawrócony z Ameryki do Europy. Nie muszę panu mówić, co się stało z jego pasażerami. Wychwalamy dziś Roosevelta, który był obojętny wobec losu Żydów, a nienawidzimy Piusa XII, który robił wszystko, by ich ratować.

Krytycy Piusa XII najczęściej zarzucają mu "milczenie wobec Zagłady". Co by się stało, gdyby papież oficjalnie potępił Holokaust?
To by była katastrofa! Całe szczęście, że nic takiego nie zrobił.

Rozumiem, że przypuszcza pan, iż wywołałoby to jeszcze większe represje?
To nie jest przypuszczenie, tylko pewność. Arcybiskup Utrechtu w 1942 roku potępił deportacje holenderskich Żydów. Reakcja Niemców była natychmiastowa. Aresztowania zintensyfikowano i objęły one po raz pierwszy Żydów, którzy nawrócili się na katolicyzm. W ten sposób do Auschwitz trafiła m.in. - kanonizowana później - zakonnica Edyta Stein. Znamy również relacje więźniów obozów koncentracyjnych. Gdy tylko w radiu watykańskim czy "L'Osservatore Romano" pojawiała się choćby najmniejsza antyniemiecka sugestia, choćby kilka słów w obronie Żydów, natychmiast strażnicy zaostrzali reżym wobec więźniów-katolików. Obniżano im racje żywnościowe, byli bici, wyzywani - "co ten wasz śmierdzący papież znowu wymyśla" - a nawet mordowani. A w prasie Trzeciej Rzeszy ukazywały się niewybredne karykatury szkalujące papieża.

Papież zachował się więc racjonalnie.
Oczywiście. A mimo to dziś, post factum, właśnie tego domagają się od niego jego krytycy: "papież powinien był potępić Zagładę". Ci ludzie nie mają najmniejszego pojęcia o realiach tamtej wojny. Dlaczego Pius zachował milczenie? By ocalić życie wielu ludzi. Gdyby potępił działania Trzeciej Rzeszy, nic by to nie dało. Już widzę Hitlera, jak po słowach papieża posypuje głowę popiołem, przeprasza i wypuszcza Żydów z obozów. Takie potępienie byłoby więc pustym gestem, którego negatywne konsekwencje byłyby olbrzymie. Papież nie tylko nikomu by nie pomógł, nie tylko naraziłby wielu ludzi na śmierć, ale straciłby również możliwość dalszego pomagania Żydom.

Dlaczego?
Bo Kościołowi udało się uratować tylu Żydów, gdyż zachował immunitet swoich instytucji. Niemcy w zasadzie nie mieli prawa wchodzić na teren klasztorów, pałaców biskupich i tym podobnych budynków. Wyobraźmy sobie teraz, że papież na placu Świętego Piotra potępia Holokaust. Następnego dnia Niemcy łamią immunitet kościelny i w całej Europie gestapo wkracza do budynków kościelnych. Giną księża, mnisi, zakonnice, ale także ukrywani Żydzi. Droga do dalszej pomocy zostaje natychmiast zamknięta. Właśnie dlatego Pius XII był tak ostrożny, właśnie dlatego - jak określił to Benedykt XVI - używał "cichej dyplomacji", by ratować Żydów. Główny rabin Danii Marcus Melchior powiedział, że gdyby papież potępił Holokaust, Hitler wymordowałby więcej niż 6 milionów Żydów. Zgadzam się z nim.

Dlaczego jednak Watykan po prostu nie otworzy archiwów i nie przetnie wszelkich spekulacji?
Ludzie wyobrażają sobie, że papież przyjdzie z kluczem do archiwum, przekręci go i wpuści do środka historyków. To nie takie proste. Dopiero trzy lata temu zakończyło się porządkowanie papierów z czasów Piusa XI. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać jeszcze kilka lat na następne.

Dlaczego? Nie można było otworzyć naraz archiwów Piusa XI i Piusa XII?
Może opowiem panu, jak w praktyce wygląda takie "otwarcie archiwów". Archiwiści watykańscy segregują i zszywają wszystkie dokumenty w skoroszyty. Każda strona dostaje stempel z numerem, zostaje streszczona, a na końcu przystawia się do niej watykańską pieczęć. A z okresu papiestwa Piusa XII mamy 16 milionów stron dokumentów! Do tej pory zajmowało się tym tylko trzech ludzi. Papież Benedykt XVI podwoił czy potroił ten zespół. Więcej ludzi do tego przydzielić się już nie dało, gdyż muszą to być znakomicie wyszkoleni specjaliści, godni zaufania, spełniający wymogi bezpieczeństwa i dyskrecji. W przeszłości zdarzało się bowiem, że dokumenty były kradzione, niszczone, a nawet zmieniane.

Powiedział pan kiedyś, że części kluczowych dokumentów i tak nigdy nie uda się odnaleźć.
Tak, bo były natychmiast niszczone przez papieża lub jego otoczenie. Siostra Pascalina Lehnert, która opiekowała się jego apartamentem, opowiadała, jak zastała Piusa XII osobiście palącego w kuchni watykańskiego pałacu dokument dotyczący pomocy Żydom. Pod koniec wojny żył w ciągłym zagrożeniu wkroczeniem Niemców do Watykanu. Palił te dokumenty, by nie wpadły w ręce gestapo lub pracujących dla niego szpiegów, od których roiło się w Watykanie.

W jakim stopniu to zagrożenie było realne?
Generał SS Karl Wolff we wrześniu 1943 roku otrzymał od Hitlera rozkaz przygotowania planu "neutralizacji papieża". Watykan miał zostać zajęty, kuria wymordowana, a Pius XII wywieziony do Liechtensteinu. Tam miano go zamordować. Watykan doskonale się orientował, że w Berlinie snute są takie plany. Papież rozkazał nawet swojej Gwardii Szwajcarskiej, żeby pod żadnym pozorem nie otwierała ognia, gdy Niemcy wkroczą. Obrona mogła spowodować tylko masakrę. Papież nakazał zabezpieczyć też watykańską bibliotekę i zbiory muzeum na wypadek agresji. Przygotował również specjalny plan, jak pokrzyżować Niemcom szyki.

Na czym polegał ten plan?
6 września 1943 roku Pius XII zwołał kardynałów. Powiedział, że gdy Niemcy wkroczą na teren Watykanu, nie aresztują Piusa XII, ale zwykłego księdza Eugenio Pacellego. Miał bowiem przygotowane na biurku pismo o abdykacji. Gdy tylko Niemcy mieli postawić nogę w granicach Stolicy Apostolskiej, planował je podpisać. Wszyscy kardynałowie mieli zaś natychmiast wyjechać do Portugalii, zwołać konklawe na wygnaniu i wybrać nowego papieża. Jak pan widzi, Pius XII żył wówczas jak w oblężonej twierdzy. Czy tak Hitler traktowałby "swojego" papieża? Szpiegował go i planował go zamordować, gdyby rzeczywiście Pius był "niemieckim kolaborantem"?

Czy wiemy, jakie zdanie miał Pius XII o narodowym socjalizmie?
Brzydził się Hitlerem i jego metodami. I to od początku, od lat 20., gdy Hitler dopiero zaczynał swój marsz po władzę. Pacelli był wtedy w Niemczech i pisał o narodowym socjalizmie z pogardą. To była dla niego pogańska ideologia. Nazywał ją "największą herezją naszych czasów". W raporcie szefa RSHA Ernsta Kaltenbrunnera sporządzonym po zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 roku mowa jest o tym, że Pius XII był powiązany ze spiskowcami. Wiemy również, że gdy generałowie Wehrmachtu sondowali, czy papież mógłby pośredniczyć w tajnych rozmowach pokojowych z aliantami zachodnimi, on odparł, że byłoby to możliwe, tylko gdyby w Rzeszy zmienił się rząd. Innymi słowy: gdyby usunięto Hitlera.

Często się mówi, że Pius XII jako przedstawiciel konserwatywnego skrzydła Kościoła był nastawiony antyjudaistycznie. A co za tym idzie, był antysemitą.
Obie te sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. Poglądy religijne papieża nie miały wpływu na jego stosunek do Żydów. Wszyscy wiedzą, że Karol Wojtyła jako mały chłopiec przyjaźnił się z żydowskim rówieśnikiem Jerzym Klugerem. Mało kto jednak wie, że podobnego przyjaciela miał Pacelli. Ten chłopiec nazywał się Guido Mendez, był ortodoksyjnym Żydem. Przyszły papież odwiedzał jego dom, brał udział w szabasowych kolacjach. Po latach, już jako Pius XII, pomógł Mendezowi uciec do Palestyny. Rodzina Mendezów do dziś mieszka w mieście Ramat Gan.

Może to był po prostu sentyment z młodości. Wyjątek.
Ale dowodów na przychylny stosunek Piusa do Żydów jest dużo więcej. Mógłbym je wymieniać godzinami. Choćby taki: w 1917 roku przedstawiciel Światowej Organizacji Syjonistycznej Nachum Sokołow odwiedził Pacellego - był on wówczas nuncjuszem apostolskim w Niemczech - i poprosił o ratowanie Żydów mieszkających w Palestynie. Bali się oni, że zostaną zmasakrowani przez Turków, tak jak Ormianie. Sokołow poprosił Pacellego, żeby interweniował w Berlinie. Pacelli chętnie spełnił tę prośbę i niemiecki rząd zagwarantował Żydom z Palestyny bezpieczeństwo.

Czy uważa pan, że proces beatyfikacyjny Piusa XII powinien zostać wstrzymany?
Nie mieszam się do takich spraw. Jestem Żydem i nie moją sprawą jest to, kto ma zostać katolickim świętym. Jako Żyd uważam natomiast, że Pius XII powinien zostać uhonorowany w jerozolimskim instytucie Yad Vashem jako Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Moja fundacja stara się wpłynąć w tej sprawie na Yad Vashem. Na razie bezskutecznie.

Nie dziwi mnie to. W instytucie znajduje się obecnie plansza ze zdjęciem Piusa z niepochlebnym komentarzem.
Tak, to haniebne. To, co tam napisano, to zwykłe kłamstwo. Negatywny stosunek Żydów do Piusa XII jest dla mnie bardzo bolesny. On uratował tylu naszych rodaków, a my odpłacamy mu w taki sposób. Obawiam się, że Żydzi będą musieli to odpokutować. Sam przepraszam Piusa XII za to, że myślałem o nim okropne rzeczy. Przez długie lata żyłem w otoczeniu, które myślało w taki sposób. Ślepo wierzyłem w powtarzane o nim brednie, był dla mnie szwarccharakterem. Dziś głęboko tego żałuję.

Amerykańskie środowiska żydowskie ostro pana atakują. Jest pan oskarżany o prowadzenie "kampanii dezinformacyjnej". Krytykują pana rabini i organizacje zwalczające antysemityzm.
To straszliwi hipokryci. Cały czas powtarzają, że chcą pełnej jawności, domagają się ujawnienia dokumentów. Ja właśnie to robię. Problem w tym, że prawda im nie odpowiada, że dokumenty nie pasują do ich teorii. A to, że dokumenty te publikuje Żyd, budzi jeszcze większą agresję. Już za kilka lat, gdy archiwa watykańskie się otworzą, wszystko się wyjaśni.

Nie jest chyba jednak łatwo iść wbrew opinii niemal całego swojego narodu?
Ależ to jest mój święty obowiązek właśnie jako Żyda! Muszę bronić pamięci tego wielkiego człowieka, który nie był Żydem, a mimo to uratował tyle żydowskich istnień. Przecież Pius XII wcale nie musiał tego robić. Jego zadaniem była ochrona katolików i Kościoła. A mimo to tak silnie, bezinteresownie zaangażował się w pomaganie żydowskim bliźnim. Zdradzę zresztą panu, że ja też mam mocne plecy. Swego czasu spotkałem się z najważniejszymi rabinami w Rzymie i w Izraelu. Przedstawiłem im, jakie mam zamiary. Część z nich była przeciw, ale zdecydowana większość powiedziała, że chce przede wszystkim poznać prawdę. Na koniec powiem panu pewną żydowską maksymę. Jeden z najważniejszych rabinów w historii judaizmu Majmonides (1135 - 1204) powiedział kiedyś, że nawet jeżeli cały świat w coś wierzy, nie oznacza to, że jest to prawdą. I odwrotnie, jeżeli cały świat w coś nie wierzy, nie oznacza to, że jest to nieprawdą. Ja walczę o prawdę, i będę to robił, nawet jeżeli wszyscy ludzie na ziemi będą mieli inne zdanie.

Gary Krupp

jest emerytowanym biznesmenem i filantropem z Nowego Jorku. W 2003 r. założył fundację Pave the Way, której celem jest pomoc w pojednaniu między religiami. Misją jego życia jest obrona dobrego imienia Piusa XII. Jan Paweł II uhonorował go Orderem świętego Grzegorza Wielkiego, jest siódmą osobą pochodzenia żydowskiego, która otrzymała to prestiżowe odznaczenie. Wielokrotnie pośredniczył w negocjacjach dyplomatycznych między Izraelem a Watykanem. Działalność Kruppa nie podoba się jednak wielu przedstawicielom środowisk żydowskich w USA. Zajmująca się zwalczaniem antysemityzmu Liga przeciwko Zniesławieniu oskarżyła go ostatnio, że w sprawie Piusa XII prowadzi "kampanię dezinformacyjną".

Archives Show Church Excommunicated Nazis
Foundation Continues Restoring Reputation of Pius XII
NEW YORK, APRIL 16, 2010 (Zenit.org).- An interreligious group trying to discover the facts regarding Pope Pius XII and his efforts to help Jews during World War II has announced the discovery of documents showing how the Church excommunicated Catholics who joined the Nazis.
The New-York based Pave the Way Foundation said that its representative Michael Hesemann found a large series of documents from 1930 to 1933.
The documents indicate that any Catholic who joined the Nazi party, wore the uniform or flew the swastika flag would no longer be able to receive the sacraments.
This policy set three years before Hitler was elected chancellor made clear that the teachings of the Church were incompatible with Nazi ideology.
The documents clearly show an ideological war between the Catholic Church and National Socialism already in the pre-war decade," Hesemann explained. "The German bishops and the Roman Curia considered the Nazi doctrine not only as incompatible with the Christian faith, but also as hostile to the Church and dangerous to human morals, even more than Communism."
Among the documents is a handwritten letter from a leading member of the Nazis, Hermann Goering, requesting a meeting with Cardinal Eugenio Pacelli (the future Pius XII), which was flatly refused.
There are also documents asking for a removal of the excommunication, which was also denied.
Gary Krupp, president of Pave the Way, characterized these documents as "very significant."
"Michael Hesemann has been diligent in researching the open archives and has been discovering new important documents with every visit," he said. "His research tells a very different story of Eugenio Pacelli or Pope Pius XII than is commonly known."
When asked why this information is not currently known by many historians, Pave the Way chairman Elliot Hershberg noted that "according to the archives sign-in sheets, most of these historians and scholars have simply not come to the open archives to research 65% of Pacelli’s ministry.”