Jeśli żyję w bałaganie i moralnym nieporządku, a jednocześnie pretenduję, że wierzę, to w naturalny sposób rodzi się napięcie nie do zniesienia, między wiarą, a moim nieuporządkowanym życiem. Wtedy coś trzeba zmienić, coś odrzucić, bo inaczej to napięcie staje się elementem rozsadzającym moją osobowość. Jeśli więc nie chcę zmienić mojego życia, bo jestem przywiązany do moich nałogów i grzechów, to konsekwentnie muszę, zmienić albo odrzucić religią, wiarę, a w końcu i Pana Boga, Który stawia mi „zbyt wygórowane” wymagania moralne.