Dz 2:1-11
Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? - mówili pełni zdumienia i podziwu. Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże.
1Kor 12:3b-7.12-13
Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus. Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.
J 20:19-23
Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.
Dary Ducha Świętego
Dary Ducha Św. są częścią mesjańskiego posłannictwa Chrystusa. On sam w czasie swojego ziemskiego życia był napełniony Duchem Św. (Łk 4.1). W ciągu nauczycielskiej działalności Duch Św. nieustannie Mu towarzyszył. Chrystus działał pod wpływem Ducha Św. (Łk 4.14) i ostatecznie przez Ducha św. ofiarował samego siebie Ojcu za nasze grzechy (Hb 9,14).
Co to znaczy dla nas, dzieci Bożych, wyznawców Chrystusa? Chrystus obiecuje swemu Kościołowi, czyli nam, Ducha Św., abyśmy byli przez Niego prowadzeni, (Rz 8,14-16; Gal 5,25) abyśmy byli Mu posłuszni, abyśmy pełnili wolę Ojca tak, jak On sam, po to się narodził aby pełnić wolę Ojca. Sam Duch Św. jest pierwszorzędnym darem, posłany przez Ojca i Syna. Jest Duch Św. Darem samym w sobie (Lumen Gentium 39-40) danym Kościołowi i dla Kościoła. W tymże Duchu otrzymujemy inne dary: miłości, mądrości, rady, męstwa, zrozumienia, wiedzy i bojaźni Bożej.
Przez dar miłości, grzeszna, słaba osoba ludzka jest wewnętrznie przemieniana, transformowana w umiłowane dziecko Boże (Rz 5,5; 8,14-16; LG 40 i 42). I to jest podstawowe znaczenie wszystkich darów Ducha Świętego. Trzeba jednak pamiętać, że Duch Św. nie jest udzielany indywidualnie każdemu z nas i dla każdego z nas oddzielnie, prywatnie. Nie jest On darem prywatnym i dla "prywatnego użytku". Raczej należy rozumieć, że jest to Dar Chrystusa dla Kościoła i w Kościele (1 Kor 12; LG 7). Dlatego też wszystkie dary Ducha Św. muszą i powinny być używane dla dobra, dla budowania Kościoła i w Kościele, bo Kościołowi Chrystus obiecał posłać Ducha Świętego, a nie indywidualnym jednostkom. Kto chciałby sobie w jakikolwiek sposób "przywłaszczyć Ducha Św." twierdząc, że został mu On dany prywatnie i poza Kościołem, a nawet czasami wbrew dobru Kościoła, ten nadużywa i ostatecznie sprzeciwia się Duchowi Świętemu, Który jest Duchem Jedności i Miłości. A wszystko, co nie służy jedności, nie pochodzi od Ducha Świętego, bo owocem Ducha jest jedność.
Tylko w tym kontekście możemy w pełni zrozumieć wydarzenie, które opisują dzisiejsze czytania liturgiczne i samemu przygotować się na przyjęcie Ducha Świętego i Jego darów. Warto też w tym kontekście pokusić się o zrozumienie owych siedmiu darów Ducha Świętego, udzielanych wiernym w Kościele i dla Kościoła. Jak wtedy wygląda dar miłości w moim życiu? Dar miłości do Kościoła, umiłowania Kościoła, i dar miłości Boga i bliźniego. Jak wygląda dar mądrości, rady, zrozumienia i wiedzy? Czy korzystam z tych darów? Czy też mądrość zastąpiłem przebiegłością, dobrą radę - dyplomacją, zrozumienie - cwaniactwem, a wiedzę - sprytem? Jak w końcu wygląda dar bojaźni Bożej? Czy aby nie traktuję Boga infantylnie i lekceważąco?
Można też - idąc za św. Tomaszem z Akwinu - przeanalizować dary Ducha Świętego w zestawieniu z pierwszymi siedmioma błogosławieństwami. Wtedy Dary Ducha Św. przedstawiają się nam nie jako prywatne "prezenty" ale raczej jako zadania do wypełnienia w naszym chrześcijańskim życiu dla dobra i zbudowania Kościoła.
Przyjdź Duchu Święty i napełnij serca nasze miłością i pokorą ...
abym sobie Ciebie nie przywłaszczał ...
Homilia alternatywna
Przybądź Duchu Święty ...
Duch Święty, Który był u początku stworzenia jest też obecny u końca czasów. Posłany przez Chrystusa aby "pouczać i przypominać o całej prawdzie", w sposób szczególny obecny jest w Kościele, Mistycznym Ciele Chrystusa. Jego "zadaniem" jest ożywianie, animacja, troska o przekaz pełni prawdy, a niektórzy chcieliby go sprowadzić do roli "nauczyciela egzotycznych języków anielskich" odpowiedzialnego wyłącznie za glosolalię. Nie sądźmy, że Duch św. jest posłany jedynie aby ekscytować i epatować nadzwyczajnościami i ekscentryzmami. Jest niewątpliwie Duchem Ognia i Żaru, Duchem Męstwa i Zapału, Duchem Pocieszycielem i Nauczycielem, jest Światłością sumień i Dawcą Wszelkich łask, ale Jego owocem na pewno nie są płytkie uniesienia i powierzchowne egzaltacje. Sam Chrystus powiedział, że najlepszym sprawdzianem wartości naszych czynów i naszej wiary są owoce: "Po owocach poznacie... " (Mt 12,33) A w Liście do Galatów św. Paweł mówi o owocach Ducha (Gal 5,22-23) A są nimi:
- miłość - ale nie sentymentalna i uczuciowa,
- radość - ale nie powierzchowna i hałaśliwa,
- pokój - a nie święty spokój,
- cierpliwość - a nie wyrachowany stoicyzm,
- uprzejmość - a nie wyrafinowany permisywizm i dyplomatyczny koniunkturalizm
- dobroć - a nie wyniosłe czynienie dobrych uczynków,
- wierność - a nie zatwardziały upór i obstawanie przy swoim,
- łagodność - a nie wyrachowana pobłażliwość,
- opanowanie - a nie dyplomatyczna tolerancja dla zła,
Św. Paweł kończy to wyliczenie słowami zachęty: "Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy".
Spróbujmy pod tym kątem rozeznać i przeanalizować nasze religijne uniesienia. Czy jest to rzeczywiście Duch Święty, który w nas działa?
Przybądź Duchu Święty,
... przyjdź Światłości sumień ...
Obmyj, co nie święte,
... rozgrzej serca twarde ...
Homilia alternatywna
Duch Święty dany przez Chrystusa dla Kościoła.
Duch Święty, Trzecia Osoba Trójcy Świętej. Co o Nim wiemy i skąd? Oczywiście z objawienia i to zarówno w Starym Testamencie, gdzie Duch Święty jest przedstawiany jako „Ruah” - duch, tchnienie, tchnienie życia lub „Ruah HaKodesh” - Duch Święty, Duch Boży, jak i w Nowym Testamencie, gdzie Chrystus objawia Go jako Ducha Pocieszyciela – Paracletos (Jan 14:16-17), Ducha Prawy, Który o wszystkim ma przypomnieć i pouczyć (Jan 14:26). Duch Święty jest darem Chrystusa dla Kościoła i w Kościele (1 Kor 12; LG 7).
Zesłanie Ducha Świętego, Uroczystość Pięćdziesiątnicy jest więc wypełnieniem obietnicy Chrystusowej danej Kościołowi: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (Jan 14:26). Jest to wyraz troski Chrystusa o założony przez Niego Kościół, jest to kontynuacja Jego zbawczego dzieła na ziemi. Duch Święty ma prowadzić Kościół (Rz 8,14-16; Gal 5,25) i być Jego pierwszorzędnym Nauczycielem i Opiekunem, jest On zasadą jedności Kościoła.
Dlatego też dary Ducha Świętego są darami dla Kościoła i zawsze powinny być widziane w tej perspektywie. Sam Duch Święty jest darem samym w sobie (Lumen Gentium 39-40) danym Kościołowi, posyłanym przez Ojca i Syna dla uświęcenia i prowadzenia Kościoła po drogach zbawienia. W tymże Duchu otrzymujemy inne dary o których mówi katechizm: „dary Ducha Świętego są trwałymi dyspozycjami, które czynią człowieka uległym, by iść za poruszeniami Ducha Świętego.” (KKK 1830). A są to dary następujące: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża. „Dopełniają one i udoskonalają cnoty tych, którzy je otrzymują i czynią wiernych uległymi do ochotnego posłuszeństwa wobec natchnień Bożych”. (KKK 1831)
Owocami Ducha zaś są doskonałości, które Duch Święty kształtuje w nas. Tradycja Kościoła wylicza ich dwanaście (za Gal 5,22-23): miłość, wesele, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość i czystość. Zarówno dary Ducha Świętego jaki i Jego owoce mają przemieniać grzeszną i słabą osobę ludzką w dziecko Boże. Nie są one udzielane każdemu z nas oddzielnie i prywatnie. Mają służyć dobru Kościoła i Kościół ten budować, rozwijać i umacniać w jedności. Kto chciałby sobie w jakikolwiek sposób "przywłaszczyć Ducha Św." twierdząc, że został mu On dany prywatnie i poza Kościołem, a nawet czasami wbrew dobru Kościoła, ten nadużywa i ostatecznie sprzeciwia się Duchowi Świętemu, Który jest Duchem Jedności i Miłości. A wszystko, co nie służy jedności, nie pochodzi od Ducha Świętego, bo owocem Ducha jest jedność.
Dary Ducha Świętego lub raczej sam Duch Święty jest obecny we wszystkich sakramentach. To Duch Święty napełnia ochrzczonego Łaską Uświęcającą. Tenże Duch jest obecny w Sakramencie Pojednania dla odpuszczenia grzechów i w tymże Duchu Chrystus składa siebie samego Ojcu Przedwiecznemu w Sakramencie Eucharystii. To Duch Święty napełnia mocą i mądrością bierzmowanego i Duch Święty jest wylewany na święconego kapłana czy biskupa w sakramencie święceń. Duch Święty jest zasadą jedności i miłości małżeńskiej i On także -w Sakramencie Namaszczenia- umacnia chorego i umierającego, aby wprowadzić go do domu Ojca.
W tym kontekście możemy w pełni zrozumieć wydarzenie, które opisują dzisiejsze czytania liturgiczne, ale także możemy pokusić się o pogłębienie naszej zażyłości z Duchem Świętym a także o pogłębianie uległości wobec Jego natchnień.
Kiedy Chrystus założył Kościół powiedział Piotrowi: „Ty jesteś Piotr (Skała), i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Oczywiście Piotr jest skałą, ale bramy piekielne Kościoła nie przemogą nie tylko dlatego, że założony jest na Skale (na Piotrze), ale może bardziej dlatego, że jest w tym Kościele ustawicznie obecny Duch Święty. Nie należy o tym zapominać, kiedy tak łatwo ulegamy pokusie malkontenctwa, pokusie narzekania i krytykowania Kościoła, lub kiedy zniechęcamy się i odrzucamy Nauczanie Kościoła. Duch Święty jest w Kościele ustawicznie obecny i dlatego Kościół nie może być widziany jedynie jako ludzka, polityczna, czy społeczna rzeczywistość.
Przybądź Duchu Święty - Spuść z niebiosów wzięty
Światła Twego strumień
…
Obmyj co nie święte - Oschłym wlej zachętę
Ulecz serca ranę! - Nagnij, co jest harde
Rozgrzej serca twarde - Prowadź zabłąkane
Daj Twoim wierzącym - w Tobie ufającym
Siedmiorakie dary - Daj zasługę męstwa
Daj wieniec zwycięstwa - Daj szczęście bez miary
Amen.
29 maja 2009
28 maja 2009
myślenie emocjami i wyciskanymi łzami …
Szantaż emocjonalny, to jedna z najskuteczniejszych broni w rękach „społecznych reformatorów” natury ludzkiej.
Wzruszenie, współczucie, ból mają nam przesłonić rozum i sumienie i skłonić do zmiany prawa czy zwyczajów społecznych.
Medialni specjaliści, bioetycy laiccy i etatowi komentatorzy takich spraw nie zwracają jednak na to uwagi. Dla nich realny dramat ludzki jest tylko okazją do obalania kolejnych moralnych tabu. Cierpienie matki człowieka w stanie wegetatywnym czy strach doszczętnie sparaliżowanego człowieka jest dla nich narzędziem, za pomocą którego chcą nie tyle pomóc ludziom z problemami, ile pozbyć się problemu poprzez jego likwidację.
A przy okazji zniszczyć fundujące naszą cywilizację zasady moralne i prawne, które jednoznacznie głoszą, że nie wolno zabijać ludzi niewinnych i że lekarz jest powołany do leczenia, a nie likwidacji chorych. Emocje, jakie wywołują wstrząsające historie, stanowią zaś znakomity kamuflaż dla prawdziwych intencji i zamiarów „zwolenników eutanazji”.
Tomasz P. Terlikowski - Don BOSCO, 4/2009
Wzruszenie, współczucie, ból mają nam przesłonić rozum i sumienie i skłonić do zmiany prawa czy zwyczajów społecznych.
Medialni specjaliści, bioetycy laiccy i etatowi komentatorzy takich spraw nie zwracają jednak na to uwagi. Dla nich realny dramat ludzki jest tylko okazją do obalania kolejnych moralnych tabu. Cierpienie matki człowieka w stanie wegetatywnym czy strach doszczętnie sparaliżowanego człowieka jest dla nich narzędziem, za pomocą którego chcą nie tyle pomóc ludziom z problemami, ile pozbyć się problemu poprzez jego likwidację.
A przy okazji zniszczyć fundujące naszą cywilizację zasady moralne i prawne, które jednoznacznie głoszą, że nie wolno zabijać ludzi niewinnych i że lekarz jest powołany do leczenia, a nie likwidacji chorych. Emocje, jakie wywołują wstrząsające historie, stanowią zaś znakomity kamuflaż dla prawdziwych intencji i zamiarów „zwolenników eutanazji”.
Tomasz P. Terlikowski - Don BOSCO, 4/2009
26 maja 2009
rewelacje naukowe ... „Klerykalni antysemici domagali się tworzenia gett”
Zdaniem dr Aliny Całej, historyk z Żydowskiego Instytutu Historycznego - Polacy są "w pewnym stopniu" odpowiedzialni za Holokaust. Jako przyczynę wskazuje przedwojenny antysemityzm.
"Nośnikiem tego antysemityzmu były dwie instytucje. Ugrupowania tworzące obóz narodowy oraz Kościół katolicki. Ten ostatni mniej więcej od 1935 roku zaczął sprzyjać endecji. W efekcie większość wysokonakładowych pism konfesyjnych zaczęła głosić propagandę antysemicką. Choćby „Mały Dziennik” Kolbego" - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"
Według doktor Aliny Cała "antysemityzm ekonomiczny był uzasadniany rasizmem, a antyjudaizm katolicki stał się rasistowski, pochwalający politykę Hitlera", czytamy w "Rzeczpospolitej".
Uzupełnienie informacji o pani dr. --- Alina Cała (ur. 1953) – polska(?) historyk(?), pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego, zajmująca się historią antysemityzmu, stereotypami narodowościowymi, ruchami ideologicznymi wśród Żydów i historią Żydów po 1945 roku. Po 1989 działaczka feministyczna, protestująca przeciw zakazowi mordowania dzieci nienarodzonych. W 2006 roku protestowała przeciw postawieniu w Warszawie pomnika Romana Dmowskiego. W 2006 roku kandydowała w wyborach samorządowych do warszawskiej rady miasta z listy partii Zielonych 2004.)
więcej: www.wiara.pl
O co chodzi takim „naukowcom”? To na pewno jest budowanie porozumienia, pojednania, a może poparcie wysiłków Papieża na rzecz pokoju ...
i odpowiedź Władysława Bartoszewskiego:
- Niemal wszyscy ludzie, którzy wykazali tak wiele ofiarności w ratowaniu Żydów, byli ochrzczeni. Byli członkami Kościoła katolickiego- mówi Władysław Bartoszewski.
Znany polityk, były więzień Auschwitz, który poświęcił się pojednaniu między Polakami i Żydami, jest oburzony słowami dr Aliny Całej z Żydowskiego Instytutu Historycznego, twierdzącej iż polskie środowiska katolickie są współwinne Holokaustu.
- To absurd - mówi na łamach "Rzeczpospolitej" - Niemal wszyscy dzielni ludzie, którzy wykazali tak wiele poświęcenia i ofiarności w ratowaniu Żydów, byli ochrzczeni. Byli członkami Kościoła katolickiego.
Prof. Bartoszewski zauważa też, że również przedstawiciele środowisk proendeckich pomagali swoim żydowskim sąsiadom.
- I to, że przed wojną najbardziej radykalna część obozu narodowego głosiła antysemicką demagogię, nie miało wielkiego znaczenia. (...) Endecy doszli do wniosku, że nawet jeżeli przed wojną nie lubili się z Żydami, to teraz należy te resentymenty odłożyć na bok. Żydzi stali się bowiem celem brutalnych ataków bezwzględnego i okrutnego okupanta - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Władysław Bartoszewski przyznaje też, że nie można ukrywać czy wypierać się faktu pogromu środowisk żydowskich przez skrajne ugrupowania Polaków. - Jedwabne jest faktem. (... ) To był jednak całkowity margines. (...) W społeczności liczącej 11 milionów dorosłych ludzi zdarzą się takie karygodne incydenty - mówi, dodając że "Polacy nie utworzyli państwa Vichy, nie zaciągali się do legionów SS, tak jak Norwegowie, Duńczycy, Holendrzy czy Belgowie. Nie można takich rzeczy porównywać!"
Prof. Bartoszewski podkreśla też: - Niemcy nie założyli obozów zagłady przy pomocy Polaków. Zakładali je wbrew Polakom. A Polacy siedzieli w nich jako więźniowie ".
więcej: www.wiara.pl
"Nośnikiem tego antysemityzmu były dwie instytucje. Ugrupowania tworzące obóz narodowy oraz Kościół katolicki. Ten ostatni mniej więcej od 1935 roku zaczął sprzyjać endecji. W efekcie większość wysokonakładowych pism konfesyjnych zaczęła głosić propagandę antysemicką. Choćby „Mały Dziennik” Kolbego" - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"
Według doktor Aliny Cała "antysemityzm ekonomiczny był uzasadniany rasizmem, a antyjudaizm katolicki stał się rasistowski, pochwalający politykę Hitlera", czytamy w "Rzeczpospolitej".
Uzupełnienie informacji o pani dr. --- Alina Cała (ur. 1953) – polska(?) historyk(?), pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego, zajmująca się historią antysemityzmu, stereotypami narodowościowymi, ruchami ideologicznymi wśród Żydów i historią Żydów po 1945 roku. Po 1989 działaczka feministyczna, protestująca przeciw zakazowi mordowania dzieci nienarodzonych. W 2006 roku protestowała przeciw postawieniu w Warszawie pomnika Romana Dmowskiego. W 2006 roku kandydowała w wyborach samorządowych do warszawskiej rady miasta z listy partii Zielonych 2004.)
więcej: www.wiara.pl
O co chodzi takim „naukowcom”? To na pewno jest budowanie porozumienia, pojednania, a może poparcie wysiłków Papieża na rzecz pokoju ...
i odpowiedź Władysława Bartoszewskiego:
- Niemal wszyscy ludzie, którzy wykazali tak wiele ofiarności w ratowaniu Żydów, byli ochrzczeni. Byli członkami Kościoła katolickiego- mówi Władysław Bartoszewski.
Znany polityk, były więzień Auschwitz, który poświęcił się pojednaniu między Polakami i Żydami, jest oburzony słowami dr Aliny Całej z Żydowskiego Instytutu Historycznego, twierdzącej iż polskie środowiska katolickie są współwinne Holokaustu.
- To absurd - mówi na łamach "Rzeczpospolitej" - Niemal wszyscy dzielni ludzie, którzy wykazali tak wiele poświęcenia i ofiarności w ratowaniu Żydów, byli ochrzczeni. Byli członkami Kościoła katolickiego.
Prof. Bartoszewski zauważa też, że również przedstawiciele środowisk proendeckich pomagali swoim żydowskim sąsiadom.
- I to, że przed wojną najbardziej radykalna część obozu narodowego głosiła antysemicką demagogię, nie miało wielkiego znaczenia. (...) Endecy doszli do wniosku, że nawet jeżeli przed wojną nie lubili się z Żydami, to teraz należy te resentymenty odłożyć na bok. Żydzi stali się bowiem celem brutalnych ataków bezwzględnego i okrutnego okupanta - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Władysław Bartoszewski przyznaje też, że nie można ukrywać czy wypierać się faktu pogromu środowisk żydowskich przez skrajne ugrupowania Polaków. - Jedwabne jest faktem. (... ) To był jednak całkowity margines. (...) W społeczności liczącej 11 milionów dorosłych ludzi zdarzą się takie karygodne incydenty - mówi, dodając że "Polacy nie utworzyli państwa Vichy, nie zaciągali się do legionów SS, tak jak Norwegowie, Duńczycy, Holendrzy czy Belgowie. Nie można takich rzeczy porównywać!"
Prof. Bartoszewski podkreśla też: - Niemcy nie założyli obozów zagłady przy pomocy Polaków. Zakładali je wbrew Polakom. A Polacy siedzieli w nich jako więźniowie ".
więcej: www.wiara.pl
25 maja 2009
z wywiadu z redaktorem naczelnym „Frondy” Grzegorzem Górnym
- Jest Pan autorem filmu o osobach, które wyszły z homoseksualizmu, gdyż poddały się terapii.
W Holandii odwiedziłem dwa ośrodki terapeutyczne dla osób o skłonnościach homoseksualnych. Efektem tej wizyty był film „Homoseksualizm i nadzieja”. Spotkałem tam kilkunastu homoseksualistów, którym udało się porzucić swoją orientację seksualną i którzy przeszli z powodzeniem tę terapię. Sukces polega na tym, że osiągnęli dyspozycję do zawarcia stałego związku heteroseksualnego. Wielu z nich założyło rodziny i są dziś szczęśliwymi mężami i ojcami.
Na przykład robotnik portowy Pitt, który przez kilkanaście lat był aktywnym homoseksualistą, obecnie jest żonaty i ma 9 dzieci. Inny Holender Johan van der Sluis po 5 latach aktywnego homoseksualnego życia, kiedy z tym zerwał, sam założył organizację, która pomaga homoseksualistom wyjść z tego problemu. Obecnie ma żonę i trójkę dzieci, a organizacja, założona przez niego w latach 70., może się poszczycić tym, że co najmniej kilkaset osób przeszło z pozytywnym wynikiem tę terapię i obecnie są heteroseksualistami.
Kilka lat temu mówiono o ponad 700 przypadkach zerwania z homoseksualizmem, obecnie jest ich na pewno więcej. Profesorowi Gerardowi van den Aardwegowi, który prowadzi taką terapię, udało się wyprowadzić około 800 osób. Jest on autorem książki „Walka o normalność”, która jest podręcznikiem do autoterapii, gdyż wielu gejów chciałoby sobie poradzić ze swym problemem, ale nie ma dostatecznej liczby wykwalifikowanych terapeutów, którzy mogliby się nimi zająć. W związku z tym napisał książkę jak samemu podjąć się terapii.
Twierdzenie, że nie można się z homoseksualizmu wyleczyć jest więc nieprawdziwe. Doświadczenie wielu ośrodków pokazuje, że terapia jest skuteczna. Najciekawsze są badania amerykańskiego psychiatry dr. Roberta Spitzera, który w 1973 r., gdy głosowano wycofanie homoseksualizmu z rejestru zaburzeń seksualnych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, był „za”. Po latach wyznał, że głosował tak, bo nie miał pojęcia o homoseksualizmie i nigdy nie miał pacjenta z takim problemem. Głosował więc w stanie absolutnej niewiedzy i pod presją pewnej indoktrynacji, propagandy lobby gejowskiego. Natomiast gdy zaczął się interesować problemem, mając styczność z tego typu pacjentami, doszedł do wniosku, że się mylił i opublikował tekst, w którym poddał krytyce swoje poprzednie stanowisko. Opisał w nim, że udało mu się wyprowadzić wiele osób z homoseksualizmu.
....
Wielu homoseksualistów chciałoby coś zmienić, ale po pierwsze, nie wiedzą, że jest to możliwe, gdyż cały czas im się wmawia, że ich orientacja jest wrodzona, zakodowana genetycznie. Mówi im się, że tacy się urodzili, że Bóg ich takimi stworzył. To nieprawda, nie ma żadnego naukowego dowodu na to, że homoseksualizm jest wrodzony. Istnieje natomiast wiele badań, które pokazują, że jest on nabyty w procesie socjalizacji, chociażby w wyniku uwiedzenia w wieku dojrzewania.
za: komentarz
W podręczniku „Essential Psychotherapy and Its Treatment” wydanym w kwietniu 2009 autorzy piszą; „Evidence Shows that Homosexual Orientation Can Indeed Be Therapeutically Changed. While many mental health care providers and professional associations have expressed considerable skepticism that sexual orientation could be changed with psychotherapy ... reorientation therapies do not produce emotional harm"
Zajrzyj także na stronę: NARTH, the National Association for Research and Therapy of Homosexuality
21 maja 2009
Wniebowstąpienie Pańskie - rok B
Dz 1,1-11
Pierwszą Księgę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba. Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym. A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca: Słyszeliście o niej ode Mnie - /mówił/ - Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. Zapytywali Go zebrani: Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela? Odpowiedział im: Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba.
Ef 1,17-23
Proszę, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego. Niech da wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących - na podstawie działania Jego potęgi i siły. Wykazał On je, gdy wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich, ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym. I wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią Tego, który napełnia wszystko wszelkimi sposobami.
Mk 16,15-20
I rzekł do nich Jezus: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Chrystus nie pozostawia nas samymi
Wniebowstąpienie Pana Jezusa jest jedynie zakończeniem Jego widzialnej obecności na ziemi. Po Wniebowstąpieniu Chrystus nie ukazuje się już w postaci cielesnej swoim uczniom, ale wcale nie znaczy to, że przestaje być obecny wśród nich, wśród nas ... Sam przecież powiedział: "Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata". Ta jego wieloraka obecność w Kościele i w naszym życiu jest nam wszystkim znana. Niestety nie zawsze jesteśmy tego świadomi i nie zawsze zwracamy na to uwagę. Bardzo często jesteśmy zniechęceni i mamy pretensje do Boga, że nas opuścił, że o nas zapomniał, że (szczególnie w chwilach trudnych) odwrócił się do nas plecami. Czy jednak nie jest raczej tak, że to my o Nim zapominamy, że to my odwracamy się do Niego plecami, ze to my Go lekceważymy, a przypominamy sobie o Nim jedynie w sytuacji kryzysowej, na zasadzie powiedzenia" "jak trwoga to do Boga"?
Co więcej, czy nie jest i tak, że czasami chcielibyśmy, aby nie był obecny w naszym życiu, żeby nie przypominał nam o swoje obecności np. wyrzutami sumienia, z powodu krzywdy wyrządzonej innym przez nas lub faktem, że zamykamy oczy na potrzeby bliźnich i usypiamy swoje sumienie obojętnością? Czy nie jest tak, że ta Jego obecność jest czasami drażniąca i niewygodna i wolelibyśmy o niej zapomnieć? Czy nie jest tak, że chcielibyśmy się przed tą Jego niewygodną obecnością ukryć, pozbyć się jej i tym samym móc czasami coś zrobić bez wyrzutów sumienia i tego niewygodnego poczucia winy?
Chrystus nigdy nie pozostawia nas samymi i właśnie wtedy, kiedy wydaje się nam, że jest bardzo daleko lub kiedy chcielibyśmy aby był bardzo daleko, On jest najbliżej nas i pochyla się nad nami cierpliwie i z Miłością. Wstępując do nieba stał się niewidzialny dla naszych oczu, ale to wcale nie znaczy, że stał się nieobecny, odległy i daleki ...
Panie nie pozwól mi nigdy zapomnieć o Twojej - w moim życiu - obecności.
15 maja 2009
VI Niedziela Wielkanocna – B
Dz 10,25-26.34-35.44-48
A kiedy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon. Piotr podniósł go ze słowami: Wstań, ja też jestem człowiekiem. Wtedy Piotr przemówił w dłuższym wywodzie: Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga. Wtedy odezwał się Piotr: Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my? I rozkazał ochrzcić ich w imię Jezusa Chrystusa. Potem uprosili go, aby zabawił u nich jeszcze kilka dni.
1J 4,7-10
Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.
J 15,9-17
Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Kto zachowuje przykazania trwa w Miłości ...
Rozważania poprzedniej niedzieli zakończyliśmy stwierdzeniem, że nikt nie może twierdzić iż wierzy w Boga, jeśli nie zachowuje przykazań, a szczególnie przykazania Miłości. Ten temat rozwijany jest w dzisiejszej Ewangelii i w drugim dzisiejszym czytaniu. I znowu powraca odwieczne pytanie: "A czymże jest miłość?" I najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest wypowiedź samego Jezusa: "Jeśli będziecie zachowywać Moje przykazania, będziecie trwać w miłości ..." oraz "Miłujcie się jak ja was umiłowałem ...". Tego rodzaju odpowiedzi wykluczają od razu i stanowczo wszelkiego rodzaju sentymentalizmy i czułostkowości Potwierdza to niejako św. Jan pisząc; "Bóg nas tak umiłował, że posłał nam swojego Jednorodzonego Syna, aby nas zbawić". A dokonało się to nie przez czułostkowe sentymentalizmy, ale przez śmierć na krzyżu. Spotkanie z żywym Bogiem, Który jest Miłością owocuje miłością czynną, zachowaniem przykazań, wzajemną pomocą i dobrem, pokorą i życzliwością, a nie poezją, pioseneczkami i mdłą uczuciowością. To bardzo piękne śpiewać, deklamować, zachwycać się i patetycznie unosić, nie widząc jednocześnie cierpienia, krzywdy, niesprawiedliwości i lekceważąc sobie Boże przykazania. To bardzo pięknie i ... bardzo łatwo. Ale niestety nie jest to ani szczere, ani prawdziwe, ani trwałe, i na dobra sprawę nic wspólnego z Miłością nie ma ...
W swoim notatkach zapisałem kiedyś: "Czy to jest jeszcze chrześcijaństwo, kiedy jeden chrześcijanin umiera z głodu, w czasie gdy inny dobry (?) chrześcijanin jest chory z przejedzenia?" I myślę, że odpowiedź jest jedna: "NIE! To nie jest chrześcijaństwo i nic wspólnego z Chrystusem to nie ma!". I nie pomogą tu żadne słowne deklaracje, wyznania, rozczulanie się i najbardziej skomplikowane i zawiłe socjologiczne, a nawet teologiczne dyskusje i rozprawy. Niestety my sami tak często obojętnie do tego podchodzimy, usprawiedliwiając się bezsilnym i rozgrzeszającym: "A co ja mogę?" I znowu odpowiedź samego Jezusa: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście to uczynili".
A co ja uczyniłem .... ?
Jak ja miłuję ... ?
Czy mój katolicyzm nie jest również tylko płytki, powierzchowny i triumfalistyczno - słodko - nijaki?
14 maja 2009
Homoseksualizm w Piśmie świętym ...
Kolejne teksty z Biblii, dotyczące tematu „homoseksualizm” pochodzą z Księgi Kapłańskiej
W rodziale 18 księga ta wylicza niedozwolone i „obrzydliwe” praktyki seksualne. W wierszu 22 mówi właśnie o niemoralności praktyk homoseksulanych.
1. Dalej Pan powiedział do Mojżesza:
2. Mów do Izraelitów i powiedz im: Ja jestem Pan, Bóg wasz!
3. Tego, co czynią w ziemi egipskiej, w której mieszkaliście, nie czyńcie. Tego, co czynią w ziemi Kanaan, do której was wprowadzę, nie czyńcie. Nie będziecie postępować według ich obyczajów.
4. Będziecie wypełniać moje wyroki, będziecie przestrzegać moich ustaw, aby według nich postępować. Ja jestem Pan, Bóg wasz!
5. Będziecie przestrzegać moich ustaw i moich wyroków. Człowiek, który je wypełnia, żyje dzięki nim. Ja jestem Pan!
6. Nikt z was nie będzie się zbliżał do ciała swojego krewnego, aby odsłonić jego nagość. Ja jestem Pan!
7. Nie będziesz odsłaniać nagości swojego ojca lub nagości swojej matki. Jest ona twoją matką - nie będziesz odsłaniać jej nagości.
8. Nie będziesz odsłaniać nagości swojej macochy, bo to jest nagość twojego ojca.
9. Nie będziesz odsłaniać nagości swojej siostry, córki twojego ojca lub córki twojej matki, bez względu na to, czy urodziła się w domu, czy na zewnątrz.
10. Nie będziesz odsłaniać nagości córki twojego syna lub córki twojej córki, bo są one twoją nagością.
11. Nie będziesz odsłaniać nagości córki żony twojego ojca, bo jest ona dzieckiem twojego ojca, jest twoją siostrą.
12. Nie będziesz odsłaniać nagości siostry swojego ojca, bo ona jest krewną twojego ojca.
13. Nie będziesz odsłaniać nagości siostry swojej matki, bo jest ona krewną twojej matki.
14. Nie będziesz odsłaniać nagości brata swojego ojca: nie będziesz się zbliżał do jego żony, bo jest ona twoją ciotką.
15. Nie będziesz odsłaniać nagości swojej synowej, bo jest ona żoną twojego syna, nie będziesz odsłaniać jej nagości.
16. Nie będziesz odsłaniać nagości swojej bratowej, jest to nagość twojego brata.
17. Nie będziesz odsłaniać nagości kobiety i jej córki. Nie będziesz brał córki jej syna ani córki jej córki, aby odsłonić jej nagość, bo są one jej ciałem. Byłaby to rozpusta!
18. Nie będziesz brał kobiety razem z jej siostrą, aby odsłonić jej nogość za życia tamtej, byłoby to sposobnością do niezgody.
19. Nie będziesz się zbliżał do kobiety, aby odsłonić jej nagość, podczas jej nieczystości miesięcznej.
20. Nie będziesz obcował cieleśnie z żoną twojego bliźniego, wylewając nasienie; przez to stałbyś się nieczystym.
21. Nie będziesz dawał dziecka swojego, aby było przeprowadzone przez ogień dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swojego. Ja jestem Pan!
22. Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!
23. Nie będziesz obcował cieleśnie z żadnym zwierzęciem; przez to stałbyś się nieczystym. Także i kobieta nie będzie stawać przed zwierzęciem, aby się z nim złączyć. To jest sromota! (Kpł 18:2-23)
Dwa rodziały dalej wylicza inne karalne przestępstwa Ludu Wybranego i tam min. znajdujemy bardzo ostre stwierdzenie:
1. Dalej Pan powiedział do Mojżesza:
2. Mów do Izraelitów:
.....
13. Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli.
(Kpł 20:1-2,13)
12 maja 2009
... piekło na ziemi ...
„Samotnością, do której nie może już przeniknąć miłość, jest piekło”
J.Ratzinger, „Wykłady bawarskie z lat 1963-2004”
Do tych słów możnaby tylko dodać:
Niektórzy stwarzają sobie piekło już na ziemi zastępując miłość seksem i mimo eskalacji seksu pogłębiają swoją samotność. To jest właśnie ich piekło, do którego prawdziwa Miłośc przneniknąc nie może ...
....
Drugi tekst biblijny potępiający czynny homoseksulaizm jest zdecydowanie bardziej jednoznaczny. Przedstawia on grzech sodomski i gomorryjski jako czyn który ściągnął na Sodomę i Gomorrę gniew boży na bezpośrednio zaangażowanych slepotę.
„ Owi dwaj aniołowie przybyli do Sodomy wieczorem, kiedy to Lot siedział w bramie Sodomy. Gdy Lot ich ujrzał, wyszedł naprzeciw nich i oddawszy im pokłon do ziemi rzekł: Raczcie, panowie moi, zajść do domu sługi waszego na nocleg; obmyjcie sobie nogi. a rano pójdziecie w dalszą drogę. Ale oni mu rzekli: Nie! Spędzimy noc na dworze.
Gdy on usilnie ich prosił, zgodzili się i weszli do jego domu. On zaś przygotował wieczerzę, poleciwszy upiec chleba przaśnego. I posilili się. Zanim jeszcze udali się na spoczynek, mieszkający w Sodomie mężczyźni, młodzi i starzy, ze wszystkich stron miasta, otoczyli dom, wywołali Lota i rzekli do niego: Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić!
Lot, który wyszedł do nich do wejścia, zaryglowawszy za sobą drzwi, rzekł im: Bracia moi, proszę was, nie dopuszczajcie się tego występku! Mam dwie córki, które jeszcze nie żyły z mężczyzną, pozwólcie, że je wyprowadzę do was; postąpicie z nimi, jak się wam podoba, bylebyście tym ludziom niczego nie czynili, bo przecież są oni pod moim dachem! Ale oni krzyknęli: Odejdź precz! I mówili: Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić! Jeszcze gorzej z tobą możemy postąpić niż z nimi! I rzucili się gwałtownie na tego męża, na Lota, inni zaś przybliżyli się, aby wyważyć drzwi.
Wtedy ci dwaj mężowie, wsunąwszy ręce, przyciągnęli Lota ku sobie do wnętrza domu i zaryglowali drzwi. Tych zaś mężczyzn u drzwi domu, młodych i starych porazili ślepotą. Toteż na próżno usiłowali oni odnaleźć wejście. A potem ci dwaj mężowie rzekli do Lota: Kogokolwiek jeszcze masz w tym mieście, zięcia, synów i córki oraz wszystkich bliskich, wyprowadź stąd. Mamy bowiem zamiar zniszczyć to miasto, ponieważ oskarżenie przeciw niemu do Pana tak się wzmogło, że Pan posłał nas, aby je zniszczyć. A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia z nieba.” (Rdz 19:1-13, 24)
10 maja 2009
V Niedziela Wielkanocna - B
Dz 9,26-31
Kiedy Paweł przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów, i opowiedział im, jak w drodze /Szaweł/ ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa. Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie. Przemawiał też i rozprawiał z hellenistami, którzy usiłowali go zgładzić. Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu. A Kościół cieszył się pokojem w całej Judei, Galilei i Samarii. Rozwijał się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą Ducha Świętego.
1J 3,18-24
Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko. Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał.
J 15,1-8
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.
Ja jestem krzewem winnym ...
Tylko trwając w Jezusie możemy przynosić owoce. Bez Niego jesteśmy jak uschłe gałęzie, które należy odciąć i wyrzucić. Nie doświadczyłem prawdopodobnie i nie wiem, co to znaczy "trwać w Jezusie i przynosić owoc". Pomocą mogą tu być słowa jednak z drugiego czytania, z listu św. Jana Apostoła: "Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą". Jest prawdopodobnie tak, że ja twierdzę tylko, że jestem chrześcijaninem, uczniem Chrystusa, że moja wiara to tylko jałowe, słowne deklaracje, a moje życie codzienne dalekie jest od czynu i od prawdy. Trwać w Jezusie, to znaczy na co dzień i w każdej sytuacji czerpać z Niego, do Niego odnosić całe życie i wszystkie jego wydarzenia, według Niego kształtować swoje postępowanie, nawet gdyby miało mnie to kosztować. Trwać w Jezusie to trwać w Prawdzie, w prawdzie o sobie i swoich ułomnościach, w prawdzie o bliźnim i jego potrzebach i w Prawdzie o Bogu i Jego do mnie miłości ... wymagającej, a nie sentymentalnej miłości.
Jeśli trwam w Chrystusie i moje życie nie jest jedynie jałowym mieleniem pustych słów, ale czynem i prawdą, to i On trwa we mnie i moje życie jest owocne. A drzewo poznaje się przecież właśnie po owocach. Jakie są więc owoce mojego życia? Czy są one dobre, prawdziwe i trwałe czy tylko pozorne, ułudne i gorzkie? Nie mogę twierdzić, że jestem uczniem Chrystusa jeśli jedynymi owocami mojego życia jest cwaniactwo, drwina, szyderstwo, zgorzknienie, wieczne pretensje, niezadowolenie, obłuda, kłamstwo, wyzysk, egoizm, pycha, zarozumiałość, wyniosłość, pogarda, lekceważenie Boga i innych. Nie mogę twierdzić, że trwam w Chrystusie dopóki inni tego nie widzą i nie doświadczają w sposób konkretny i namacalny. Wszystkie słowne deklaracje, a nawet bardzo pobożne zewnętrzne manifestacje, pielgrzymki, oazy, nowenny są niczym innym jak jałowym młóceniem słomy, jeśli nie ma owoców w czynie i w prawdzie. I niestety będę odcięty i wyrzucony, bo nie przynoszę owoców ...
A co znaczy trwać w Bogu? Również i na to pytanie św. Jan daje odpowiedź. Bardzo precyzyjną i jednoznaczną odpowiedź: "Kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu a Bóg w nim." Łudzę się tylko i okłamuję (najbardziej samego siebie) twierdząc, że jestem wierzącym, a jednocześnie lekceważąc sobie Boże przykazania ..., a szczególnie przykazanie miłości bliźniego.
Panie, nie pozwól i się łudzić i oszukiwać
moją zewnętrzną pobożnością.
Panie, naucz mnie jak na co dzień przynosić dobre owoce
radości, życzliwości, pomocy, serdeczności, delikatności, uczciwości i dobroci.
8 maja 2009
z wywiadu z redaktorem naczelnym „Frondy” Grzegorzem Górnym
- W Szwecji pastor zielonoświątkowy za kazanie na temat homoseksualizmu trafił do więzienia.
Pastor Ake Green nie głosił własnych poglądów, a jedynie zebrał fragmenty tekstów ze Starego i Nowego Testamentu, które ilustrują stosunek judaizmu i chrześcijaństwa do homoseksualizmu i publicznie to ogłosił. Został za to skazany na więzienie. W istocie na ławie oskarżonych nie powinien zasiadać pastor Green, a autorzy natchnionych tekstów biblijnych, de facto Duch Święty, sam Bóg. Ten wyrok jest precedensem, który pokazuje, że środowiska gejowskie, pod pretekstem obrony przed homofobią, będą uderzać w nauczanie chrześcijańskie.
za: www.wiara.pl
A jakie to są teksty?
Pierwszy i chyba najważniejszy, z jednocześnie bardzo pozytywny. Mówi właśnie o prawie naturalnym wpisanym przez Stwórcę w serce człowieka:
A wreszcie rzekł Bóg:
Uczyńmy człowieka a Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i kobietę.
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi. (Rdz 1:26-28)
Człowiek jest więc (z ustanowienia samego Stwórcy) naturalną jednością (unią) mężczyzny i kobiety. Żadna inna kombinajca nie jet możliwa, nie jest naturalna. Bo też żadna inna kombinacja nie może być płodna i rozmnażać się. I dlatego ma rację Papież w poniżej cytowanym tekście, kiedy mówi: „żadne prawo ustanowione przez człowieka nie może obalić normy wypisanej przez Stwórcę w sercu człowieka, nie raniąc tym samym w dramatyczny sposób społeczeństwa w tym, co stanowi jego niezbywalną podstawę. Dlatego prawo naturalne staje się dla każdego autentyczną gwarancją życia w wolności i poszanowaniu własnej godności oraz obroną przed wszelką manipulacją ideologiczną oraz wszelką samowolą i nadużyciem ze strony silniejszego”.
naturalne prawo morlane ...
„Historia bardzo wyraźnie pokazuje, że większość może się mylić. Prawdziwej racjonalności nie gwarantuje konsensus wielkiej liczby, lecz jedynie przejrzystość ludzkiego rozumu dla Rozumu stwarzającego oraz wspólne wsłuchiwanie się w to Źródło naszej racjonalności. Kiedy w grę wchodzą podstawowe wymogi godności ludzkiej osoby, jej życia, instytucji rodziny, sprawiedliwości porządku społecznego, czyli podstawowe prawa człowieka - żadne prawo ustanowione przez człowieka nie może obalić normy wypisanej przez Stwórcę w sercu człowieka, nie raniąc tym samym w dramatyczny sposób społeczeństwa w tym, co stanowi jego niezbywalną podstawę. Dlatego prawo naturalne staje się dla każdego autentyczną gwarancją życia w wolności i poszanowaniu własnej godności oraz obroną przed wszelką manipulacją ideologiczną oraz wszelką samowolą i nadużyciem ze strony silniejszego”.
Papież Benedykt XVI „O naturalnym prawie moralnym”.
6 maja 2009
czy Kościół musi (może) nadążać za modą ...
Kościół nie jest właścicielem prawdy i jej nie ustala - w żaden sposób, ani demokratycznie ani autorytarnie. Kościół jest depozytariuszem prawdy – ma ją chronić, głosić, rozwijać i interpretować. Nie ma prawa jej zmieniać. Nie ma takiej władzy ani papież ani żaden sobór.
za: www.wiara.pl
Cardinal J. Ratzinger in the book “God and the World”:
“If the Church simply aims to avoid conflict, merely to ensure that no disturbances arise anywhere, then her real message can no longer make any impact.”
Gdyby celem Kościoła było zwykłe unikanie konfliktów i zapewnienie, że nie będa powstawać nigdzie żadne kłopoty, to wówczas Jego rzeczywiste przesłanie nie miałoby żadnego znaczenia.
absolutny prymat Boga ...
Najważniejszym i najgłębszym tematem jego nauczania jest absolutny prymat Boga – w myśleniu, życiu, urządzaniu świata. To trudne do pojęcia, ale kwestia ta – że radykalne pierwszeństwo Boga jest punktem ciężkości myśli Benedykta XVI – jest prawie zupełnie nieobecna w mediach. Jedną z przyczyn jest bez wątpienia lęk przed nawróceniem: trzeba uciszyć (ośmieszyć, wypaczyć, zakneblować) proroka.
Papież Benedykt niestrudzenie powtarza:
„Wszystkie odpowiedzi, które nie sięgają aż do Boga, są za krótkie” – to z jego homilii w Monachium (10 września 2006 r.). Przejmujący refren, którego głosem Bóg puka do serca świata i upomina się o każde ze swoich dzieci, jest obecny we wszystkich katechezach, encyklikach, homiliach tego czterolecia. Refren brzmi: Bóg jest i jest Bogiem. Przybiera różne formy. Że człowieka, jego życie i serce, można pojąć jedynie w perspektywie Boga. Że tylko serce przemienione przez Boga jest w stanie przemieniać świat ku dobru. Że to teizm jest sposobem na nędzę (moralną, duchową, także materialną, ekonomiczną), a nie ateizm (jako zablokowanie przed Bogiem serca; co nie jest wycelowane przeciwko niewierzącym, bo granica między wiarą i niewiarą przebiega przez każde ludzkie serce; ale co też nie jest łatwym usprawiedliwieniem ateizmu ani praktykowanego à la mode agnostycyzmu). Że konflikt z Bogiem jest przyczyną wszystkich nieszczęść człowieka. Że sprawa z Bogiem jest kluczem do naszych najgłębszych udręk. Że nie może być pokoju na ziemi, jeśli Bóg stracił dla ludzi znaczenie. Że kto myśli jak Bóg, myśli dobrze; kto mówi jak Bóg, mówi dobrze. ...
Nie chodzi o to, żeby nasze było na wierzchu! Chodzi o dobro każdej siostry, każdego brata na tym świecie. Nie mamy nic większego do dania siostrom/braciom jak pokorna pomoc w drodze ku Bogu. Chrześcijaństwo jest odpowiedzialne nie tylko za swoich wyznawców, Kościół nie może być egoistą: Bóg jest dla wszystkich!!! Nie wolno Kościołowi zamykać Boga w zakrystii. Bo jeśli Kościół Boga (prawdy) nie głosi, to Go (ją – prawdę) właśnie stracił i nie jest Go (jej) godny.
Oto serce nauki Benedykta XVI: Bóg Trójjedyny. I tu też, w owym centralnym, newralgicznym punkcie, leży prawdziwa istota negowania Papieża i źródło jego cierpienia. Nie chodzi o cofnięcie ekskomuniki lefebrystów, o prezerwatywy w Afryce czy o liturgiczny tradycjonalizm. Albo o wydumane bądź faktyczne elementy konserwatywne w jego myśleniu.
Benedykt XVI ma odwagę (i czelność) rzucić w twarz potęgom współczesności tezę, której absolutnie głosić nie wolno pod najwyższą karą wykluczenia, cywilnej śmierci i wtrącenia do lochu dla oszołomów. Teza brzmi: „Modernizacja nie jest Bogiem; Bogiem jest jedynie Bóg”
Świat, który zbudowaliśmy, cierpi na przerażający deficyt pokory. Pewien rodzaj buty i arogancji uchodzi wręcz za element prawdziwego wyzwolenia.
Kilka zdań sprzed 40 lat, zdań przyszłego Papieża:
„Gdy krytyka Kościoła nabywa złośliwej goryczy, w gruncie rzeczy działa zawsze ukryta pycha, która dziś zaczyna się już stawać nagminna. (…) Ludzie prawdziwie wierzący nie przywiązują wielkiej wagi do walki o odnowę form kościelnych. (…) Kościół bowiem najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi, tylko w tych, którzy po prostu wierzą i w nim przyjmują dar wiary, stający się dla nich życiem. Tylko ten, kto doświadczył, jak – mimo zmiany swych sług i swych form – Kościół dźwiga ludzi, daje im ojczyznę i nadzieję, ojczyznę, która jest nadzieją: drogą do życia wiecznego, tylko ten, kto tego doświadczył, wie, czym jest Kościół, zarówno niegdyś, jak i obecnie”.
za: ks. Jerzy Szymik – Chodzi o Boga
Papież Benedykt niestrudzenie powtarza:
„Wszystkie odpowiedzi, które nie sięgają aż do Boga, są za krótkie” – to z jego homilii w Monachium (10 września 2006 r.). Przejmujący refren, którego głosem Bóg puka do serca świata i upomina się o każde ze swoich dzieci, jest obecny we wszystkich katechezach, encyklikach, homiliach tego czterolecia. Refren brzmi: Bóg jest i jest Bogiem. Przybiera różne formy. Że człowieka, jego życie i serce, można pojąć jedynie w perspektywie Boga. Że tylko serce przemienione przez Boga jest w stanie przemieniać świat ku dobru. Że to teizm jest sposobem na nędzę (moralną, duchową, także materialną, ekonomiczną), a nie ateizm (jako zablokowanie przed Bogiem serca; co nie jest wycelowane przeciwko niewierzącym, bo granica między wiarą i niewiarą przebiega przez każde ludzkie serce; ale co też nie jest łatwym usprawiedliwieniem ateizmu ani praktykowanego à la mode agnostycyzmu). Że konflikt z Bogiem jest przyczyną wszystkich nieszczęść człowieka. Że sprawa z Bogiem jest kluczem do naszych najgłębszych udręk. Że nie może być pokoju na ziemi, jeśli Bóg stracił dla ludzi znaczenie. Że kto myśli jak Bóg, myśli dobrze; kto mówi jak Bóg, mówi dobrze. ...
Nie chodzi o to, żeby nasze było na wierzchu! Chodzi o dobro każdej siostry, każdego brata na tym świecie. Nie mamy nic większego do dania siostrom/braciom jak pokorna pomoc w drodze ku Bogu. Chrześcijaństwo jest odpowiedzialne nie tylko za swoich wyznawców, Kościół nie może być egoistą: Bóg jest dla wszystkich!!! Nie wolno Kościołowi zamykać Boga w zakrystii. Bo jeśli Kościół Boga (prawdy) nie głosi, to Go (ją – prawdę) właśnie stracił i nie jest Go (jej) godny.
Oto serce nauki Benedykta XVI: Bóg Trójjedyny. I tu też, w owym centralnym, newralgicznym punkcie, leży prawdziwa istota negowania Papieża i źródło jego cierpienia. Nie chodzi o cofnięcie ekskomuniki lefebrystów, o prezerwatywy w Afryce czy o liturgiczny tradycjonalizm. Albo o wydumane bądź faktyczne elementy konserwatywne w jego myśleniu.
Benedykt XVI ma odwagę (i czelność) rzucić w twarz potęgom współczesności tezę, której absolutnie głosić nie wolno pod najwyższą karą wykluczenia, cywilnej śmierci i wtrącenia do lochu dla oszołomów. Teza brzmi: „Modernizacja nie jest Bogiem; Bogiem jest jedynie Bóg”
Świat, który zbudowaliśmy, cierpi na przerażający deficyt pokory. Pewien rodzaj buty i arogancji uchodzi wręcz za element prawdziwego wyzwolenia.
Kilka zdań sprzed 40 lat, zdań przyszłego Papieża:
„Gdy krytyka Kościoła nabywa złośliwej goryczy, w gruncie rzeczy działa zawsze ukryta pycha, która dziś zaczyna się już stawać nagminna. (…) Ludzie prawdziwie wierzący nie przywiązują wielkiej wagi do walki o odnowę form kościelnych. (…) Kościół bowiem najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi, tylko w tych, którzy po prostu wierzą i w nim przyjmują dar wiary, stający się dla nich życiem. Tylko ten, kto doświadczył, jak – mimo zmiany swych sług i swych form – Kościół dźwiga ludzi, daje im ojczyznę i nadzieję, ojczyznę, która jest nadzieją: drogą do życia wiecznego, tylko ten, kto tego doświadczył, wie, czym jest Kościół, zarówno niegdyś, jak i obecnie”.
za: ks. Jerzy Szymik – Chodzi o Boga
2 maja 2009
IV Niedziela Wielkanocna – B
Dz 4,8-12
Wtedy Piotr napełniony Duchem Świętym powiedział do nich: Przełożeni ludu i starsi! Jeżeli przesłuchujecie nas dzisiaj w sprawie dobrodziejstwa, dzięki któremu chory człowiek uzyskał zdrowie, to niech będzie wiadomo wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka - którego ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z martwych - że przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy. On jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się głowicą węgła. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.
1J 3,1-2
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.
J 10,11-17
Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je /potem/ znów odzyskać.
Jezus jest kamieniem węgielnym i Dobrym Pasterzem
Trzeba być realistą. Należy budować swoje życie na solidnych fundamentach i nie wolno bujać w obłokach. A więc najpierw solidna, dobra szkoła, dobrze płatny i popularny zawód, najlepiej lekarz lub jeszcze lepiej -modny ostatnio i bardzo popłatny zawód- menedżer, później; samochód, mieszkanie, albo porządnie urządzony dom, porządne konto w banku, a w końcu można sobie pozwolić na odrobinę idealizmu i sentymentów. Tak myśli większość ludzi w naszych czasach. I w ten sposób organizuje sobie życie, poświęcając wszystkie swoje siły i energie na takie właśnie solidne budowanie na skale.
Kto jednak chce naprawdę budować swoje życie na trwałym fundamencie musi się liczyć z tym, że jedynym fundamentem godnym zaufania, jedyną opoką na której można się oprzeć, jedyną skałą i bazą jest sam Jezus Chrystus. Niestety wielu nie uznaje tego fundamentu, wielu odrzuca możliwość budowania na tej opoce, wielu jest przekonanych, że takie budowanie to strata czasu i sentymentalizmy. Kto ma rację? Kto naprawdę zbuduje swoje życie? Ano rozglądnijmy się dookoła wśród znajomych ... ale patrzmy uczciwie i czekajmy do końca ...
"Jeśli kto chce zyskać swoje życie musi je stracić, a kto straci swoje życie z mego powodu, ten je zyska ... " Może taką właśnie logikę (logikę krzyża i ośmiu błogosławieństw) trzeba zastosować, aby zrozumieć, że naprawdę jedynym fundamentem godnym zaufania jest sam Chrystus ...? Aby zrozumieć co naprawdę jest budowaniem na piasku, a co budowaniem na skale?
I jeszcze jedno. Czy ufam Chrystusowi, Dobremu Pasterzowi, Który oddał swoje życie za mnie? Jeśli nie, to oczywiście nie będę budował swego życia inaczej jak na solidnym fundamencie dobrej szkoły, dobrze płatnego zawodu i porządnego konta bankowego ... tylko, bo innego fundamentu nie znajdę, bo inny fundament, Jezus Chrystus nie ma dla mnie żadnego znaczenia ... Tylko ... czy moja budowa naprawdę przetrwa?
Jezus Chrystus jest kamieniem, odrzuconym przez budujących, który stał się głowicą węgła. I nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)