10 stycznia 2020

Niedziela Chrztu Pańskiego



Czytania: Iz 42, 1-4.6-7; Ps 29; Dz 10,34-38; Mk 1,6b-11



Homilia

Na misji afrykańskiej nastąpiło dziwne zapoznanie się i zżycie w pracy dwóch ludzi: katolickiego kapłana - misjonarza i angielskiego lekarza - ateisty.

Pracowali na tym samym terenie i zaprzyjaźnili się ze sobą. Żadną jednak dyskusją nie można było przekonać angielskiego lekarza ateisty aby przyjął chrzest. Zdarzyło się, że musiał on wyjechać na kilka tygodni do leprozorium, szpitala dla trędowatych w odległej miejscowości.

Po powrocie lekarz przyszedł do swojego przyjaciela - księdza i rzekł:
- Ochrzcij mnie!
- Co ci się stało? Tak nagle? - zapytał ksiądz.
- Dojrzałem – odpowiedział lekarz.

- Siadaj i opowiedz - poprosił kapłan.
- Spotkałem osiemnastoletnią Murzynkę. Okaz piękności. Dwa tygodnie temu amputowałem jej ręce i nogi, aby zahamować postęp trądu.  Został tylko sam korpus z głową.  Choroba jednak posuwa się dalej.  Będzie żyła jeszcze maksymalnie 6 miesięcy.  Wie o tym, ale nie boi się śmierci.  Normalnie o wszystkim rozmawia, uśmiecha się.  Rozmawiałem z nią dużo.

Rzeczywistość pozaziemska dla niej nie jest wcale mniej realną niż ta obecna. Doszedłem do przekonania, że religia, która daje człowiekowi tak silne przeświadczenie, nie może być fikcją.  Tego samego dnia odbył się chrzest.

Dzisiejsza niedziela Chrztu Pańskiego każe nam jednak zastanowić się nad faktem naszego Chrztu.

Chrzest Chrystusa to nie uroczysta i podniosła ceremonia, ale początek Jego 3-letniej zbawczej misji. która zakończy się Męką, Śmiercią i ostatecznie Zmartwychwstaniem, zwycięstwem nad złem.

A jak to jest w naszym życiu? Najczęściej Chrzest to dla wielu tzw. chrześcijan tylko zewnętrzna CEREMONIA.

Efekt – chrześcijanie, katolicy nijacy, od wielkiego dzwonu, wiara stojąca gdzieś z boku, na marginesie życia. Według oficjalnych statystyk ponad 90% Polaków jest ochrzczonych... i co z tego???

Czy przyczyną nijakości naszej wiary nie jest raczej to, że po kilku zewnętrznych ceremoniach: Chrztu, I Komunii św. i czasami jeszcze Bierzmowania zapominamy o tym, że jesteśmy dziećmi Bożymi? Dlaczego mamy tak wielu ochrzczonych a tak niewielu naprawdę praktykujących wiarę i to nie tylko przez chodzenie na niedzielną Mszę św.?

Czy nie jest tak po prostu dlatego, że wiary otrzymanej na Chrzcie nie rozwijamy? Dlaczego tak wielu ludzi twierdzi, ze wiarę utraciło, z powodu jakiegoś rzekomo niedobrego księdza, czy nawet skandalu?  Czy nie jest tak dlatego, że tak niewiele robimy aby tę wiarę w nas pomnażać i rozwijać, a wprost przeciwnie robimy tak wiele a nawet wszystko aby ją w sobie zabić?  Dlaczego dla usprawiedliwienia swojej niewiary czy wątpliwości odwołujemy się tylko do złych przykładów, do medialnie rozdmuchanych skandalików?

Przypominam sobie sprzed wielu, wielu laty katechizmową definicję Chrztu świętego:

CHRZEST ŚWIĘTY jest to
·        pierwszy i najpotrzebniejszy sakrament,
·        który gładzi w nas grzech pierworodny,
·        obdarza nas łaską uświęcającą i godnością Dziecka Bożego
·        i włącza nas do Świętego Chrystusowego Kościoła.

Pewnie i wielu z was ją pamięta, ale ... czy naprawdę rozumiemy o co w niej chodzi? Czy rodzice przynoszący dziecko do Chrztu wiedzą na pewno "o co tym wszystkim chodzi?" Czy nie jest raczej tak, że "tradycyjnie" rodzice proszą o chrzest dziecka, bo taki jest zwyczaj, bo na wszelki wypadek, bo "u nas wszyscy są ochrzczeni”... Może więc najpierw odpowiedzmy sobie na kilka fundamentalnych pytań...

Dlaczego Chrzest jest pierwszym i dlaczego najpotrzebniejszym sakramentem?

Chrzest jest pierwszym sakramentem, bo bez chrztu nie można otrzymać żadnego innego sakramentu. Jest też pierwszym bo uzdalnia nas do wszystkich innych łask i przywilejów Kościele. Inaczej mówiąc otwiera nam drogę do wszystkich innych sakramentów i łask jakie Bóg zsyła nam przez pośrednictwo Kościoła.

Jest najpotrzebniejszym, bo gładzi w nas grzech pierworodny, obdarza Łaską Uświęcającą, czyni nas dziećmi Bożymi. Bez Chrztu nie jesteśmy w stanie zmienić naszej natury skażonej grzechem i spodobać się Bogu. To co dzieje się w czasie Chrztu to dokładnie to samo co opisuje dzisiejsza Ewangelia kiedy głos Ojca z nieba obwieszcza: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie». W czasie Chrztu tak właśnie oznajmia Bóg chrzczonej osobie: «Tyś jest moim dzieckiem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie». Czyż możemy życzyć dziecku czegoś więcej? Warto żeby rodzice zdawali sobie z tego sprawę, że oto Bóg staje się faktycznie Ojcem dziecka, uświęca je swoją Łaską i rozpoznaje w nim swoje dziecko, obraz Jezusa Chrystusa. Odkładanie więc przez rodziców Chrztu do momentu kiedy „dziecko samo wybierze” jest jak odkładanie karmienia dziecko do momentu kiedy „samo wybierze czym i jak chce być karmione”. Dlatego więc na pewno można powiedzieć, że Chrzest jest na pewno i pierwszym i najpotrzebniejszym sakramentem.

Chrzest nie tylko gładzi w nas grzech pierworodny, który uczynił każdego z nas niegodnym Boga. Chrzest będąc efektem zbawczej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa przywraca nam utraconą przez grzech pierworodny Łaskę Uświęcającą. Symbolem tego jest biała szata, którą dziecko przyjmuje wraz ze słowami kapłana: "stałeś(aś) się nowym stworzeniem i przyoblekłeś(aś) się w Chrystusa, dlatego otrzymujesz białą szatę. Niech twoi bliscy słowem i przykładem pomagają ci zachować godność dziecka Bożego nieskalaną aż po życie wieczne."

Kiedy Chrystus wstępował do nieba na zakończenie swojej mesjańskiej działalności na ziemi, polecił Apostołom: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego." (Mt 28:19) To jest podstawowa misja kościoła nauczać i chrzcić. Warto jednak zauważyć, że w synoptycznej ewangelii według Marka Chrystus mówi coś więcej: "I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony." (Mk 16:15-16). Czyli, kto nie uwierzy i nie ochrzci się nie może być zbawiony.

Tutaj mamy najgłębszą podstawę do stwierdzenia, że Chrzest jest pierwszym i najpotrzebniejszym (koniecznym) sakramentem. Nie ma zbawienia bez Chrztu, tylko... czy sama ceremonia chrztu wystarczy, czy to jest naprawdę to o co chodziło Jezusowi? Czy sama tylko ceremonia ochrzczenia dziecka wystarczy do jego zbawienia? Chrystus mówi przecież coś więcej "Kto uwierzy !!! i przyjmie chrzest, będzie zbawiony ..." Dlatego tak ważną jest wiara rodziców, dlatego od rodziców właśnie wymaga się wyraźnego stwierdzenia, że podejmują się wiarę tę dziecku przekazywać. Chrzest bez wiary rodziców i bez zdecydowanej woli przekazania tej wiary dziecku jest tylko pustą ceremonią … Jakaż więc odpowiedzialność rodziców i rodziców chrzestnych!?

To uświęcenie Łaską w czasie Chrztu idzie tak daleko, że w tym momencie dziecko staje się godne samego Boga, bo sam Bóg z miłości czyni je godnym siebie. To jest owa łaska, którą mamy zachować nieskalaną, bo ona czyni nas godnymi Boga i otwiera nam bramy nieba na życie wieczne. Jeśli zdarzy się po Chrzcie, że łaskę tę utracimy lub zniszczymy (a dokonują tego nasze grzechy osobiste) to Chrystus w swej Boskiej Mądrości daje na drugi sakrament, w którym łaskę tę możemy odnowić, a jest to Sakrament Spowiedzi. Warto w tym miejscu wspomnieć, że tylko w stanie Łaski Uświęcającej otrzymanej na Chrzcie świętym i nie skalanej naszymi osobistymi możemy przyjąć Komunię świętą, czyli zjednoczyć się z Bogiem. Jeśli czynimy to bez owej Uświęcającej Łaski, to popełniamy świętokradztwo. Bóg sam nas uzdalnia do przyjmowania Go w sposób godny udzielając nam swej łaski w Sakramencie Chrztu i proponując jej odnowienie w Sakramencie Spowiedzi. I nie należy sobie tego lekceważyć.

Jest jeszcze jeden element Chrztu, o którym nie można zapomnieć. Chrzest  "włącza nas do Świętego Chrystusowego Kościoła." Nie znaczy to, że dziecko staje się członkiem jakiejś tajnej organizacji paramilitarnej, lub członkiem ekskluzywnego klubu golfowego. Przez Chrzest stajemy się członkami wspólnoty Ludu Bożego, która jest wspólnotą ludzi dążących do zbawienia. I znowu, nie jest to ani wymysł papieża, biskupów czy księży, ani do niczego niepotrzebne utrudnienie naszego życia. To sam Chrystus ustanowił Kościół jako wspólnotę swoich wyznawców i uczniów, którzy wzajemnie sobie w dążeniu do zbawienia pomagają. Tej wspólnocie dał konieczne i wystarczające środki do zbawienia prowadzące, a są nimi właśnie sakramenty z Sakramentem Ciała i Krwi na czele. Chrystus mówi: "Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie." (Jan 6:51,53)). Nie możemy więc twierdzić, że Kościół jest mi do niczego nie potrzebny. Chrzest nie jest żadną tajemniczą i czarodziejską ceremonią, ale jest sakramentem włączającym nas do wspólnoty Kościoła, gdzie każdy ma swoje miejsce, swoje zadanie i swoją odpowiedzialność, swoje prawa i swoje obowiązki. Pięknie o tej rzeczywistości pisze św. Paweł porównując Kościół do żywego organizmu, do ludzkiego ciała. (1Koryntian 12,12-27)

A to wszystko wypływa z faktu Chrztu Chrystusa w Jordanie, z faktu, że w tym momencie Bóg mówi do każdego z nas: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».