Pokuta i nawrócenie
Tyle już razy
przeżywałem Środę Popielcową, tyle razy rozpoczynałem Wielki Post… I za każdym
razem powracało z coraz większą wyrazistością pytanie: – Co się w moim życiu
zmieniło? A nawoływanie Chrystusa: „Nawracajcie
się i wierzcie w Ewangelię” (por. Mt 1, 15) pozostawało i nadal
pozostaje zadaniem do wykonania. Jak trudno jest coś zmienić w życiu, jak
trudno radykalnie uwierzyć w Ewangelię… Dlaczego? Przecież nie brak mi ani
środków, ani możliwości. Przecież nie jestem ateistą, albo kimś obojętnym
religijnie. Wewnętrznie noszę w sobie przekonanie o słuszności Ewangelii, o
Prawdzie Dobrej Nowiny, tylko… tylko jakiś marazm już dawno wkradł się w moje
życie. Marazm i zniechęcenie, ociężałość i brak dynamizmu. Życie codzienne
arogancko wciska się ze swoimi potrzebami i nakazami, ze swoimi „ekonomicznymi
prawami”. Tak trudno nabrać dystansu, oderwać się – chociaż na chwilę – od
konieczności robienia pieniędzy, zaryzykować i pójść na całość. Tak trudno w
końcu zaufać Chrystusowi, w którego przecież wierzę! Ale ta moja wiara taka
jakaś nijaka i bez przełożenia na życie. Dlatego powracają pełne wyrzutu słowa
Chrystusa: „Biada tobie, bo gdyby w
Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i
w popiele by się nawróciły”. (por. Mt 11, 21)
Każdy Wielki Post, to
kolejna okazja do wyrwania się z marazmu i nijakości, do krytycznego spojrzenia
na swoje życie, do podjęcia na nowo wysiłku zmiany, nawrócenia, do otrząśnięcia
się i rozpoczęcia na nowo. Warto co roku podejmować taki wysiłek, mimo że
nieraz wydaje się, że jest on tak nieefektywny, że skutki są tak mało widoczne.
Warto, bo może bez tych corocznych małych wstrząsów byłoby jeszcze gorzej? Bo
może bez tego corocznego posypania głowy popiołem zapomniałbym w ogóle, że
jestem prochem i wpadłbym w pychę nie do uniesienia? A nie ma nic gorszego dla
człowieka, niż pełne pychy przekonanie, że się jest doskonałym i że już nic nie
należy zmieniać.
Stefan
Świeżawski pisał: Naprawdę wolny jest
człowiek, w którym może się rozwijać pełne życie duchowe, przyrodzone i
nadprzyrodzone, nie natrafiając na przeróżne opory rozlicznych braków, a
zwłaszcza grzechu.
Uwolnić
się od rozlicznych spętań, jakie nawarstwiały się całymi miesiącami w naszym
życiu, żeby swobodnie zbliżać się do Boga, wzmacniać miłujące więzi ze Stwórcą,
to podstawowy cel Wielkiego Postu.