-> kazanie rekolekcyjne -> kazanie pasyjne -> homilie
Poświęcenie palm i procesja
Łk 19:28-40
Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do
Jerozolimy. Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną,
wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a
wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego jeszcze nikt nie dosiadł.
Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj. A gdyby was kto pytał: Dlaczego
odwiązujecie?, tak powiecie: Pan go potrzebuje. Wysłani poszli i znaleźli
wszystko tak, jak im powiedział. A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego
właściciele: Czemu odwiązujecie oślę? Odpowiedzieli: Pan go potrzebuje. I
przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie
Jezusa. Gdy jechał, słali swe płaszcze na drodze. Zbliżał się już do zboczy
Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za
wszystkie cuda, które widzieli. I wołali głośno: Błogosławiony Król, który
przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach. Lecz
niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: Nauczycielu, zabroń tego
swoim uczniom. Odrzekł: Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą.
Msza Święta
Czytania:
Iz 50:4-7
Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym,
bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.
Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie.
Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.
Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie.
Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Flp 2:6-11
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać
sługi, stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.
*******************************************************
E. słowa Ewangelisty
+ słowa Chrystusa
I. słowa innych pojedynczych osób
T. słowa kilku osób lub tłumu
*******************************************************
EWANGELIA DŁUŻSZA Łk 22,14-23,56
Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św. Łukasza
Łk 22:14-23,56
E. A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i
Apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich:
+ Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim
będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej spożywać nie będę, aż się spełni
w królestwie Bożym.
E. Potem wziął kielich i odmówiwszy
dziękczynienie rzekł: Weźcie go i podzielcie między siebie; albowiem powiadam
wam:
+ Odtąd nie będę już pił z owocu winnego
krzewu, aż przyjdzie królestwo Boże.
E. Następnie wziął chleb, odmówiwszy
dziękczynienie połamał go i podał mówiąc:
+ To jest Ciało moje, które za was będzie
wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!
E. Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc:
+ Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi
mojej, która za was będzie wylana. Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest ze Mną na
stole. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi według tego, jak jest postanowione,
lecz biada temu człowiekowi, przez którego będzie wydany.
E. A oni zaczęli wypytywać jeden drugiego, kto
by mógł spośród nich to uczynić. Powstał również spór między nimi o to, który z
nich zdaje się być największy. Lecz On rzekł do nich:
+ Królowie narodów panują nad nimi, a ich
władcy przyjmują nazwę dobroczyńców. Wy zaś nie tak macie postępować. Lecz
największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a przełożony jak sługa!
Któż bowiem jest większy? Czy ten, kto siedzi za stołem, czy ten, kto służy?
Czyż nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż Ja jestem pośród was jak ten, kto
służy. Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja
przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w
królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na
tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. Szymonie, Szymonie, oto szatan
domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie
ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci.
E. On zaś rzekł:
I. Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do
więzienia i na śmierć.
E. Lecz Jezus odrzekł:
+ Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś
kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz.
E. I rzekł do nich:
U Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem
bez trzosa, bez torby i bez sandałów?
E. Oni odpowiedzieli:
T. Niczego.
+ Lecz teraz kto ma trzos, niech go weźmie;
tak samo torbę; a kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i kupi miecz! Albowiem
powiadam wam: to, co jest napisane, musi się spełnić na Mnie: Zaliczony został
do złoczyńców. To bowiem, co się do Mnie odnosi, dochodzi kresu.
E. Oni rzekli:
T. Panie, tu są dwa miecze.
E. Odpowiedział im:
+ Wystarczy.
E. Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju,
na Górę Oliwną: towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce,
rzekł do nich:
+ Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie.
E. A sam oddalił się od nich na odległość jakby
rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami:
+ Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten
kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!
E. Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał
Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste
krople krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do
uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich:
+ Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się,
abyście nie ulegli pokusie.
E. Gdy On jeszcze mówił, oto zjawił się tłum. A
jeden z Dwunastu, imieniem Judasz, szedł na ich czele i zbliżył się do Jezusa,
aby Go pocałować. Jezus mu rzekł:
+ Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna
Człowieczego?
E. Towarzysze Jezusa widząc, na co się zanosi,
zapytali:
T. Panie, czy mamy uderzyć mieczem?
E. I któryś z nich uderzył sługę najwyższego
kapłana i odciął mu prawe ucho. Lecz Jezus odpowiedział:
+ Przestańcie, dosyć!
E. I dotknąwszy ucha, uzdrowił go. Do
arcykapłanów zaś, dowódcy straży świątynnej i starszych, którzy wyszli przeciw
Niemu, Jezus rzekł:
+ Wyszliście z mieczami i kijami jak na
zbójcę? Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie,
lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności.
E. Schwycili Go więc, poprowadzili i zawiedli
do domu najwyższego kapłana. A Piotr szedł z daleka. Gdy rozniecili ogień na
środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także między nimi. A jakaś
służąca, zobaczywszy go siedzącego przy ogniu, przyjrzała mu się uważnie i
rzekła:
I. I ten był razem z Nim.
E. Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc:
I. Nie znam Go, kobieto.
E. Po chwili zobaczył go ktoś inny i rzekł:
I. I ty jesteś jednym z nich.
E. Piotr odrzekł:
I. Człowieku, nie jestem.
E. Po upływie prawie godziny jeszcze ktoś inny
począł zawzięcie twierdzić:
I. Na pewno i ten był razem z Nim; jest
przecież Galilejczykiem.
E. Piotr zaś rzekł:
I. Człowieku, nie wiem, co mówisz.
E. I w tej chwili, gdy on jeszcze mówił, kogut
zapiał. A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana,
jak mu powiedział: Dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.
Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
Tymczasem ludzie, którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się
z Niego i bili Go. Zasłaniali Mu oczy i pytali:
T. Prorokuj, kto Cię uderzył.
E. Wiele też innych obelg miotali przeciw
Niemu. Skoro dzień nastał, zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w
Piśmie i kazali przyprowadzić Go przed swoją Radę. Rzekli:
T. Jeśli Ty jesteś Mesjasz, powiedz nam!
E. On im odrzekł:
+ Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli
was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi. Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie
po prawej stronie Wszechmocy Bożej.
E. Zawołali wszyscy:
T. Więc Ty jesteś Synem Bożym?
E. Odpowiedział im:
+ Tak. Jestem Nim.
E. A oni zawołali:
T. Na co nam jeszcze potrzeba świadectwa? Sami
przecież słyszeliśmy z ust Jego.
E. Teraz całe ich zgromadzenie powstało; i
poprowadzili Go przed Piłata. Tam zaczęli oskarżać Go: Stwierdziliśmy, że ten
człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie
podaje za Mesjasza - Króla. Piłat zapytał Go:
T. Czy Ty jesteś Królem żydowskim?
E. Jezus odpowiedział mu:
+ Tak, Ja Nim jestem.
E. Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom:
I. Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku.
E. Lecz oni nastawali i mówili:
I. Podburza lud, szerząc swą naukę po całej
Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd.
E. Gdy Piłat to usłyszał, zapytał, czy człowiek
ten jest Galilejczykiem. A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał
Go do Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie. Na widok
Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ
słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego.
Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział.
Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas
wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w
lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się
przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni. Piłat więc kazał
zwołać arcykapłanów, członków Wysokiej Rady oraz lud i rzekł do nich:
I. Przywiedliście mi tego człowieka pod
zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem Go wobec was i nie znalazłem w
Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarżacie. Ani też Herod - bo odesłał
Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci. Każę Go więc wychłostać i
uwolnię.
E. A był obowiązany uwalniać im jednego na
święta. Zawołali więc wszyscy razem:
I. Strać Tego, a uwolnij nam Barabasza!
E. Był on wtrącony do więzienia za jakiś
rozruch powstały w mieście i za zabójstwo.
E. Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie
przemówił do nich. Lecz oni wołali:
I. Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!
E. Zapytał ich po raz trzeci:
I. Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim
nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię.
E. Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem,
domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Piłat więc
zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się
domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś
zdał na ich wolę. Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny,
który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło
za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz
Jezus zwrócił się do nich i rzekł:
+ Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną;
płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy
mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie
karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków:
Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z
suchym?
E. Przyprowadzono też dwóch innych - złoczyńców,
aby ich z Nim stracić. Gdy przyszli na miejsce, zwane Czaszką, ukrzyżowali tam
Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz
Jezus mówił:
+ Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co
czynią.
E. Potem rozdzielili między siebie Jego szaty,
rzucając losy. A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco
mówili:
I. Innych wybawiał, niechże teraz siebie
wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze;
podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc:
I. Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam
siebie.
E. Był także nad Nim napis w języku greckim,
łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. Jeden ze złoczyńców, których
[tam] powieszono, urągał Mu:
I. Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie
i nas.
E. Lecz drugi, karcąc go, rzekł:
I. Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą
karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za
nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił.
E. I dodał:
I. Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do
swego królestwa.
E. Jezus mu odpowiedział:
+ Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz
w raju.
E. Było już około godziny szóstej i mrok
ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona
przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem:
+ +Ojcze, w Twoje
ręce powierzam ducha mojego.
E. Po tych słowach wyzionął ducha.
E. Na widok tego, co się działo, setnik oddał
chwałę Bogu i mówił:
I. Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy.
E. Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to
widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi. Wszyscy
Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od
Galilei, przypatrywały się temu. Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy,
imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. Nie przystał on na ich uchwałę i
postępowanie. Był z miasta żydowskiego Arymatei, i oczekiwał królestwa Bożego.
On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w
płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był
pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat się rozjaśniał. Były przy tym
niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób
zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz
zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu.
Hosanna i ukrzyżuj
Te
dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w dzisiejszej liturgii słowa. W
rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu. W niedzielę Jezus jest uwielbiany
przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same tłumy- domagają się Jego śmierci.
Często
tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały przychodzą nagle dni klęski i
poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie życie i kto chciałby żyć
jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym świecie ułudy.
Warto
jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na pewno nie ja ostatni przeżywam tego
rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i wielu będzie po mnie. Pytanie
jest tylko: "Jak przyjmuję te zmienne koleje losu? Czy mam
świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i ludzka pogarda i
nienawiść są przemijające?" Liczy się tak naprawdę tylko moja
wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność a
wieczność. A wszystko co przeżywam obecnie jest tylko drogą do wieczności.
Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie będą mnie tak naprawdę poruszały ani
chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną wstrząsały momenty ludzkiej
zawiści, podłości i głupoty.
Ukrzyżowanie
i Śmierć
Kiedy dowleczono w końcu Skazańca na miejsce straceń był u kresu
sił, całkowicie wyczerpany i niezdolny do najmniejszego wysiłku, a przecież
czekało Go jeszcze najgorsze. Trzymał się na nogach już chyba tylko mocą swej
boskiej woli. Scena egzekucji przedstawiona w filmie „Pasja” jest chyba jedną z
najbardziej wstrząsających scen nie tylko w tym filmie, ale i w całej historii
kina. Człowiek, który ma za sobą noc przesłuchania i biczowania, długą drogę z
ważącym ponad 50kg krzyżem, wycieńczony, wykrwawiony, poraniony, obolały,
ledwie żywy ma przed sobą jeszcze bezlitosną, straszliwą egzekucję. I ten „oto
Człowiek”, Syn Boży, leżący już na krzyżu, rozciągnięty na siłę, aby dopasować
przygotowane uprzednio dziury w krzyżu do Jego ramion, ten Człowiek, Który nie
jest już nawet do człowieka podobny, modli się resztką sił i wstawia się za
swoimi oprawcami: „Ojcze wybacz im, bo
nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34) Pamiętam tę scenę i Jego zaschnięte
wargi, usta pełne zakrzepłej krwi szepczące tę modlitwę. Kiedy kilka lat temu
oglądałem film pamiętam, że właśnie w tym miejscu po raz drugi nie mogłem
powstrzymać łez cisnących się do oczu. Pierwszą sceną, gdzie łzy same popłynęły
był moment kiedy w czasie drogi krzyżowej oczy Jezusa -przy którymś z kolejnych
upadków- spotkają się z oczami Jego Matki. Klęczą oboje naprzeciwko siebie i On
wypowiada z ogromnym wysiłkiem i bólem, ale i z jakąś przejmująca, wewnętrzną
radością słowa: „Oto czynię wszystko nowe”.
I wtedy zrozumiałem, że tak właśnie wygląda Bóg, Który na nowo stwarza świat
zniszczony przez człowieka. I po raz drugi nie mogłem pohamować łez, kiedy
widziałem te skrwawione, opuchnięte wargi Syna Bożego modlącego się za swoich
oprawców, którzy właśnie rozciągają go na krzyżu wyrywając stawy barkowe i
łokciowe Jego rąk. I pomyślałem wtedy, a właściwie modliłem się: „Ojcze wybacz nam, bo doprawdy nie wiemy co
czynimy.”
Prawie 35 lat
temu, zaraz po moich święceniach byłem na parafii w południowej Polsce, gdzie
akurat budował się kościół. Na wiosnę -jakoś niedługo po Wielkanocy- podszedł
do mnie pewnego, sobotniego ranka człowiek. Miał wtedy tyle lat ile ja teraz,
czyli niewiele ponad 50, ale wyglądał na znacznie starszego. Wyglądał co
najmniej na siedemdziesięciolatka. Podszedł i poprosił o spowiedź.
- Dobrze, chodźmy
do kościoła, do konfesjonału, to pana wyspowiadam - odpowiedziałem.
- Ale ja nie
byłem do spowiedzi ponad 40 lat – odrzekł proszący.
- No cóż, to nie
mamy już ani chwili do stracenia – odrzekłem. I weszliśmy do kościoła.
Była to spowiedź
człowieka, o której oczywiście nic powiedzieć nie mogę. Ale po spowiedzi
zaprosiłem go do siebie i przegadaliśmy cały dzień. A właściwie nie przegadali,
bo on tylko bardzo spokojnie i z jakąś niesamowitą melancholią i niezwykłym
pokojem w oczach odpowiadał na zadawane mu pytania. Okazało się, że nie był do
spowiedzi przez ponad 40 ostatnich lat, bo spędził je w obozie przymusowej
pracy na Kamczatce, przy wyrębie drzewa. Kiedy go tam wywieziono miał zaledwie
12 lat i mieszkał w jednym z wielkich miast wschodniej, przedwojennej Polski.
Ojciec by oficerem Wojska Polskiego, matka nauczycielką, starsza siostra
lekarzem, a brat księdzem. Wiadomo, wszystkie powody ku temu, aby znaleźć się
tam, gzie się znalazł. Nie zna losów ojca, przypuszcza że zginął w jednym z
obozów jenieckich w Ostaszkowie lub Katyniu, ale o tym dowiedział się dopiero
po powrocie ze zsyłki, tj. w 1982 roku. Matkę odwiedził raz w życiu, bo była w
obozie pracy na Kamczatce, zaledwie 400 km od jego obozu, gdzie on przez 40 lat
codziennie, z jednym dniem przerwy co10 dni wyrąbywał drzewo. O bracie i
siostrze nie wie nic. Długo by opowiadać historie, których słuchaliśmy przez
cały ten sobotni dzień po Wielkanocy 1982 roku. Przypomnę może jednak tylko to,
co opowiadał ten człowiek o swojej najdłuższej podróży do Polski, która trwała
ponad dwa lata. Kiedy w 1980 roku skończyła mu się kara 40 lat przymusowych
robót, miał wtedy już 52 lata. Takich jak on, którzy przeżyli (chyba cudem) te
lata katorgi było około 11 tysięcy. Z kilkudziesięciu obozów pracy na Kamczatce
wyruszyła na piechotę do najbliższej stacji kolejowej w Komsomolsku na Amurze
długa kawalkada więźniów. Ponad 6 tysięcy kilometrów dzieli te dwa miejsca na
dalekiej rosyjskiej północy. Szli na piechotę, dniami i nocami przez tundrę i
tajgę, eskortowani przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy też, tak jak oni
sami byli skazańcami. Droga ta trwała prawie 10 miesięcy, a z 11 tysięcy
więźniów dotarło do celu jedynie około półtora tysiąca. Reszta zmarła po drodze
z głodu, z zimna, z wycieńczenia, z chorób, których nie miał kto ani
diagnozować, ani leczyć. „Kiedy ktoś padał po drodze, to się nawet cieszyliśmy”
–mówi opowiadający. I dodaje „bo jego racja żywnościowa, składająca się z kilku
kilogramów suchego chleba i zasuszonego, zmrożonego mięsa zostawała do podziału
dla tych, którzy szli dalej”.
Droga krzyżowa
Chrystusa trwa nadal. A kiedy w końcu dotarli do celu, do stacji kolejowej ....
nikt na nich nie czekał i trzeba jeszcze było czekać kilka tygodni koczując w
okolicach stacji, pod gołym niebem zanim w końcu podstawiono pociąg, który
przez następne trzy miesiące wiózł ich bardzo wolno do Moskwy. Co było dalej i
jak ich przyjęto po 40 latach w bardzo zmienionym świecie, można znaleźć w
książce wydanej przez ludzi, którzy słuchali opowiadań tego człowieka. Co
jednak pozostało mi na długie lata, to wzrok tego człowieka, kiedy ktoś zapytał
go, czy nie chciałby się zemścić szukać sprawiedliwości za to, że zabrano mu i
zmarnowano właściwie całe życie. Jego odpowiedź była bardzo spokojna, jego oczy
niezwykle przejrzyste i jasne. A odpowiedział słowami Chrystusa: „A po co się
mścić? Po co szukać sprawiedliwości? Przecież ci ludzi nie wiedzieli co robią.
On byli tak zaślepieni żądzą władzy, żądzą zła, że tak naprawdę to chyba nie
wiedzieli co z nami robią. Pilnowali nas, tacy jak i my skazańcy z Armii
Czerwonej. A różnili się od nas tylko tym, że nie pracowali przy wyrębie drzew
i nosili nie naładowane karabiny.” Po co się mścić. Zemsta nic nie daje, tylko
pomnaża zło.”
Kiedy oglądałem
film „Pasja” i słyszałem modlitwę krzyżowanego Jezusa, przypomniały mi się
słowa tego człowieka, który przed wielu laty wyraził bardzo prosto jedną z
najgłębszych prawd : „zemsta nie daje nic, pomnaża tylko zło, trzeba nauczyć
się wybaczać”.
I to wszystko
działo się w XX wieku, w 1980 i 1981 roku. To nie jest zapadła, odległa,
barbarzyńska przeszłość, to nie dzieje się w niecywilizowanym, barbarzyńskim
świecie. To działo się w XX wieku, w kraju, który należy, czy też rości sobie
pretensje do miana ekonomicznych i technologicznych potęg współczesnego świata.
Tak dzieje się i takie przykłady można znaleźć w wielu innych krajach
współczesnego, cywilizowanego świata. Warto może jeszcze raz przypomnieć, że
codziennie ginie na świecie 383 chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy.
Chrześcijanie giną w Indonezji, Pakistanie, Indiach, bestialsko mordowani są w
krajach arabskich, Libanie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich,
eksterminowani w afrykańskich krajach takich jak Egipt, Sudan, Uganda, Somalia,
zabijani w Wietnamie, Laosie, Korei Północnej, Chinach, na Kubie, prześladowani
za swoje poglądy nawet w cywilizowanej Europie. Świat oszalałby w protestach
gdyby to chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa,
nikt nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.
A mimo to
Chrystus powtarza ustawicznie przez wieki te niesamowite słowa: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”.
(Łk 23,34). A my Go jeszcze oskarżamy, że to On jest przyczyną tych wszystkich nieszczęść
i okrucieństw ...
Czyżby ta
trwająca 2000 lat droga krzyżowa naszego Zbawiciela niczego nas nie nauczyła?
Czyżby Jego Męka i Jego nauka miały być bezużyteczne? Nie przebaczę, nie
odpuszczę, do grobowej deski będę to pamiętał!!! Jakże często słyszymy takie
słowa z ust chrześcijan, z ust wierzących i praktykujących katolików? Czy nie
znaczy to, że ci ludzie po prostu nic nie zrozumieli z katolicyzmu, z wiary, z
nauczania Chrystusa? Nic nie zrozumiałem z Jego nauczania na Górze, nic z Jego
przypowieści, absolutnie nic z Jego przykładów i czynów, jeśli nie umiem
wybaczać, jeśli mam za „dobrą pamięć” szczególnie do grzechów cudzych.
Zapiekła złość,
zacięta chęć zemsty, odegrania się, odpłacenia złem za zło, pragnienie
postawienia na swoim, nieumiejętność wybaczenia, noszenie urazy w sercu ... czy
to wszystko nie jest najgłębszym zaprzeczeniem, unicestwieniem Męki i Śmierci
Jezusa Chrystusa, który z wysokości krzyża, czy raczej z dna upodlenia modli
się: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co
czynią”. (Łk 23,34).
I jeszcze jednej,
ostatniej i najbardziej niesamowitej lekcji udziela nam Chrystus na krzyżu,
kiedy już u kresu swojego życia widząc, że wykonało się wszystko: ”... zawołał
donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.” (Łk 23:46). Jest
to lekcja całkowitego zaufania, zawierzenia Bogu, aż do końca, o co tak trudno,
coraz trudniej w dzisiejszych czasach pełnych zadufanych, zadufanych,
zapatrzonych w siebie ludzi.
Teksty do druku TUTAJ