Niby logiczne rozumowanie podane na jednym z forów
1. Bóg jest wszechmocny
2. Bóg jest dobrem i tylko dobrem
3. Istoty dobre starają się w miarę swoich możliwości eliminować zło
4. Nie ma rzeczy niemożliwej dla istoty która jest wszechmocna więc:
5. Istota wszechmocna może całkowicie wyeliminować zło
6. Dobra istota która jest wszechmocna wyeliminowałaby zło całkowicie (na miarę swoich nieskończonych możliwości)
7. Skoro tak to istnienie zła zaprzecza istnieniu nieskończenie dobrej i wszechmocnej istoty
Możemy dodać - skoro bóg jest stwórcą wszechrzeczy to stworzył również zło. Skoro tak- to jak może być dobrem i tylko dobrem ?
problemy metafizyczne, dotykają najgłębszych warstw naszego istnienia, naszej egzystencji, naszego życia Są to problemy z którymi borykamy się na co dzień, z którymi niejednokrotnie nie umiemy sobie poradzić Problemy sensu życia, jego znaczenia i wartości, jego początku i końca, problemy bólu, cierpienia, choroby, śmierci czy tajemniczej obecności zła. Zło bowiem – pod wieloma postaciami – (jako zło moralne, fizyczne, metafizyczne) jest obecne w naszym codziennym życiu. Nie potrafimy go zrozumieć, borykamy się z nim, walczymy, czasami przegrywamy. Teologia określa tę bolesną i wielowymiarową rzeczywistość mianem: „misetrium iniquitatis” – tajemnica nieprawości. Bo jest to rzeczywiście tajemnica, którą trudno pojąć, trudno zrozumieć. Jest to rzeczywistość tajemnicza i napawająca lękiem, a zarazem tak bardzo pociągająca, przedstawiająca się nieraz pod postacią bardzo kuszących i pięknych masek. Poddani wpływom zła często nie umiemy się przed nim obronić, ulegamy mu, kapitulujemy. Skąd ono się bierze? Na czym ono polega? Jakie są jego źródła? Dlaczego tak bardzo nas atakuje? Jak się przed nim chronić? Pytania te obecne w życiu każdego z nas domagają się przynajmniej werbalizacji, jasnego postawienia, nawet jeśli trudno lub prawie niemożliwym jest znaleźć na nie odpowiedź. Musimy być świadomi istnienia tej tajemniczej rzeczywistości. Nie wolno jej negować, ani lekceważyć, bo wtedy właśnie zło jest najsilniejsze, kiedy lekceważymy jego potęgę.
Jeśli Bóg jest Dobrem Najwyższym, Bytem Wszechmocnym, Nieskończenie Mądrym i Sprawiedliwym i stworzył świat dobrym (a czytamy o tym w księdze Rodzaju: „I widział Bóg, że wszystko co stworzył było bardzo dobre”. [Rdz 1,21]), to skąd wzięło się na tym świecie zło? David Hume, osiemnastowieczny filozof szkocki, postawił sprawę jeszcze ostrzej: „Jeśli Bóg chce ustrzec nas przed złem i nie może, to znaczy, że nie jest Wszechmocny. Jeśli może i nie chce, to znaczy, że nie jest Dobry. A jeśli chce i może, to dlaczego i skąd jest zło?”
Starożytna religia perska (VII wiek przed Chrystusem), założona przez proroka Zoroastrę rozwiązywała ten problem przez uznanie istnienia dwóch bóstw. Jedno z nich Ahura Mazda – Pan Mądrości, symbolizowane przez ogień, (a czczone przez króla perskiego Dariusza I) jest bóstwem pozytywnym, stwórcą dobra i władcą świata. Walczy on i ustawicznie przeciwstawia się Angra Mainyu – Ahrymanowi, demonowi zła i zniszczenia, którego celem jest niszczenie tego, co Ahura Mazda stwarza. Tak więc w religii perskiej (obecnej do dzisiaj w niektórych rejonach Indii) mamy dwa paralelne bóstwa: Ahurę, który jest bogiem dobra i Ahrymana, który jest bogiem zła i zniszczenia, który jest źródłem zła, bo sam wybrał zło i kłamstwo, sam po stronie zła się opowiedział.
W podobny zresztą sposób tłumaczą istnienie zła wszystkie inne dualistyczne systemy religijne, jak np. Maniheizm założony (w II wieku przed Chrystusem) przez Maniego. Według tych systemów istnieją dwa fundamentalne byty czy też pierwiastki. Jeden z nich dobry, duchowy, oddany prawdzie i stwarzający, i drugi materialny, zły, destrukcyjny, świadomie niszczący wszystko i sprzeciwiający się dobru. Sam św. Augustyn (IV wiek po Chrystusie) początkowo akceptował dualistyczną teologię manicheizmu. Po nawróceniu jednak na chrześcijaństwo uznał istnienie tylko jednego, Wszechmogącego Boga, Stwórcy wszystkiego. Bóg nie stworzył zła (według św. Augustyna). Zło nie jest bytem, ale brakiem w bycie, lub brakiem należnego dobra, jest prywacją, uszczupleniem, zniszczeniem tego co dobre. Dlatego łacińska definicja zła, podawana w podręcznikach filozofii brzmi bardzo klarownie: „malum est privatio bonum” – zło jest brakiem, prywacją dobra. Jest ono wynikiem możliwości umniejszenia w dobru, która została przyznana stworzeniu wraz z obdarowaniem tegoż stworzenia wolnością. Zło jest odwróceniem się od dobra, jego zanegowaniem, odrzuceniem i pomniejszeniem, spowodowanym wolną wolą stworzeń takich jak, aniołowie i człowiek. Zło –można by i tak powiedzieć- jest dziurą w bycie, jest brakiem, spowodowanym przez sam byt, poddany złu. Najczęściej też zwraca się ono przeciwko bytowi, który je spowodował, bo zło „jest” niebytem, zaprzeczeniem bytu, jego zniszczeniem. Napisałem słowo jest w cudzysłowie, bo zło nie jest jak byt jest. Istnieje przecież tylko to co pozytywne. To co jest brakiem, nie istnieje. Weźmy np. parę spodni, albo stół. Te byty istnieją pozytywnie. Ale jeśli w spodniach wydrzemy dziurę, albo w stole złamiemy nogę, to „stworzyliśmy zło”, zniszczyliśmy dobro, które istniało pozytywnie. Zło więc o tyle jest, że jest ono brakiem należnego dobra. Tak jak kłamstwo jest brakiem należnej prawdy, jak choroba jest brakiem należnego zdrowia, jak nieszczęście brakiem należnego szczęścia. Bóg więc zła nie stworzył (ani cierpienia, ani choroby, ani śmierci), ale z konieczności (niejako wbrew sobie samemu i swojej naturze) dopuszcza je, pozwala na to aby Jego dobre dzieła były niszczone, aby zachować najpiękniejszy dar, jakim obdarował swoje stworzenia – wolność. Bóg zła nie stworzył, bo zło nie może być stworzone. Zło zawsze jest zniszczeniem i dewastacją, zawsze jest uszczupleniem i negacją dobra, a więc jest przeciwieństwem stworzenia. Dlatego też w filozofii św. Tomasza istnieje utożsamienie bytu, dobra, jedności, prawdy i piękna,: „Esse, et bonum, et unum, et verum, et pulchrum convertuntur”. Zło nie jest bytem, nie jest pięknem, nie jest jednością, nie jest prawdą. Zło nie jest (!), bo jest brakiem, jest zaprzeczeniem bytu.
Nie można więc za istnienie zła winić Boga, Który z natury jest dobry i ku dobru działa, bo tylko tak działać może (inaczej nie byłby Bogiem). Źródłem zła jest jedynie wolna wola stworzeń i dlatego nawet Bóg jest niejako „zmuszony złu się poddać”. Przykładem tego „poddania się Boga” sile i potędze zła, jest męka i śmierć Chrystusa na krzyżu. Destrukcyjna siła zła widoczna jest także w tym, że nie tylko niszczy ono człowieka, ale także wpływa niszczycielsko na samą naturę, na cały otaczający świat, na całe Boże stworzenie. „Stworzenie bowiem zostało poddane marności, nie z własnej chęci, (…) w nadziei, że i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych” (Rz 8,20). Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy zobaczyć jak bardzo człowiek zniszczył już naturę, przez swoją niefrasobliwość, chciwość, egoizm i pychę.
Bardzo pouczające są w tym względzie teologiczne rozważania zawarte w Księdze Rodzaju. Warto przeczytać i przemedytować ten fragment, w którym autor biblijny opowiada o grzechu pierworodnym. (Rdz 3,1-24) O tym w jaki sposób zło pojawiło się na świecie i ostatecznie jak zdominowało, jak zapanowało nad światem? Warto też zajrzeć do Księgi Hioba, gdzie problem zła tak mocno jest postawiony. Tam znajdziemy słowa o niezbadanych wyrokach Bożych o tym, że mądrość Boża, ostatecznie jest niezrozumiała. O tym, że nasze widzenie świata i zła w nim obecnego jest tylko częściowe i ograniczone czasowością. A Bóg istniejący poza czasem i poza przestrzenią dopuszczając zło ma na celu i potrafi zeń wyprowadzić dobro. Bo to On jest Dobrem samym w sobie, Stwórca i Kreatorem, Władcą czasu i bytu.
Ale również do św. Pawła, który w liście do Rzymian pisze wstrząsające słowa:
„Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech. Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!” Rz 7,14 – 24)
A może lepiej -zamiast zastanawiać się nad pochodzeniem, przyczynami i źródłami zła- będzie tego zła unikać i nie popełniać. Może lepiej będzie zwrócić się ku dobru, ku jego pomnożeniu, ku jego powiększeniu. Bo zło rozmnaża się samo. Jest jak rak, który raz zaszczepiony namnaża się i potęguje niszcząc to co dobre. Może zamiast niszczyć lepiej stwarzać? Twórzmy wokół nas cywilizację dobra!
Tak więc odpowiadając autorowi początkowego postu należałoby powiedzieć, ze autor jest po prostu niedouczony i na takie niedouczenie swoich czytelników liczy w swojej tendencyjnej i pseudo-logicznej wypowiedzi. Już sobie bowiem wyobrażam wrzask podnoszony przez takich pseudo-teologów gdyby zlikwidować wolną wolę, która jest przecież jedynym źródłem zła :-)