Poświęcenie palm i procesja
Mt 21:1-11
Gdy się przybliżyli do Jerozolimy przyszli do
Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów i rzekł im: Idźcie
do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z
nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie! A gdyby wam kto co mówił, powiecie:
Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści. Stało się to, żeby się spełniło słowo
Proroka: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie
łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. Uczniowie poszli i uczynili,
jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe
płaszcze, a On usiadł na nich. A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni
obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodze. A tłumy, które Go poprzedzały i
które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten,
który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! Gdy wjechał do
Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: Kto to jest? A tłumy
odpowiadały: To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei.
lub
J 12:12-16
Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto,
usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł
Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie
oraz Król izraelski! A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest
napisane: Nie bój się, Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na
oślęciu. Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy Jezus został
uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu
uczynili.
Msza Święta
Iz 50:4-7
Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał
przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me
ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem
ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga,
dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i
wiem, że wstydu nie doznam.
Flp 2:6-11
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze
sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy
postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany
za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to
śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię
ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot
niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus
Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.
*******************************************************
E. słowa
Ewangelisty
+ słowa
Chrystusa
I. słowa innych
pojedynczych osób
T. słowa kilku
osób lub tłumu
*******************************************************
EWANGELIA DŁUŻSZA Mt 26, 14 - 27, 66
Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św.
Mateusza
Zdrada Judasza
E. Jeden z
Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i powiedział:
I. Co chcecie mi
dać, a ja wam Go wydam.
E. A oni
wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.
Przygotowanie Paschy
E. W pierwszy
dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go:
T. Gdzie chcesz,
żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?
E. On odrzekł:
+. Idźcie do
miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój
jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami.
E. Uczniowie
uczynili tak, jak im polecił Jezus i przygotowali Paschę.
Wyjawienie zdrajcy
E. Z nastaniem
wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł:
+. Zaprawdę
powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi.
E. Zasmuceni tym
bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego:
I. Chyba nie ja,
Panie?
E. On zaś
odpowiedział:
+. Ten, który ze
Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi,
jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn
Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie
narodził.
E. Wtedy Judasz,
który Go miał zdradzić, powiedział:
I. Czy nie ja,
Rabbi?
E. Odpowiedział
mu:
+. Tak, to ty
jesteś.
Ustanowienie Eucharystii
E. A gdy oni
jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał go i dał
uczniom mówiąc:
+. Bierzcie i
jedzcie, to jest Ciało moje.
E. Następnie wziął
kielichy i odmówiwszy dziękczynienie dał im, mówiąc:
+. Pijcie z niego
wszyscy: bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na
odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu
winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie
Ojca mojego.
E. Po odśpiewaniu
hymnu wyszli na Górę Oliwną.
Przepowiednia zaparcia się Piotra
E. Wówczas Jezus
rzekł do nich:
+. Wy wszyscy
zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się
owce stada. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei.
E. Piotr Mu
odpowiedział:
I. Choćby wszyscy
zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię.
E. Jezus mu rzekł:
+. Zaprawdę
powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie
wyprzesz.
E. Na to Piotr:
I. Choćby mi
przyszło umrzeć z Tobą, nie zaprę się Ciebie.
E. Podobnie
zapewniali wszyscy uczniowie.
Modlitwa i trwoga konania
E. Wtedy przyszedł
Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów:
+. Usiądźcie tu,
Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił.
E. Wziąwszy z sobą
Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy
rzekł do nich:
+. Smutna jest
moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną.
E. I odszedłszy
nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami:
+. Ojcze mój,
jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale
jak Ty.
E. Potem przyszedł
do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra:
+. Tak, jednej
godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie
ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.
E. Powtórnie
odszedł i tak się modlił:
+. Ojcze mój,
jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola
Twoja.
E. Potem przyszedł
i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł
znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem wrócił do
uczniów i rzekł do nich:
+. Śpicie jeszcze
i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce
grzeszników. Wstańcie, chodźmy; oto się zbliża mój zdrajca.
Pojmanie Jezusa
E. Gdy On jeszcze
mówił, oto przyszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami
i kijami od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak:
I. Ten, którego
pocałuję, to On; Jego pochwyćcie.
E. Zaraz też
przystąpił do Jezusa, mówiąc:
I. Witaj, Rabbi.
E. I pocałował Go.
A Jezus rzekł do niego:
+. Przyjacielu, po
coś przyszedł?
E. Wtedy rzucili
się na Jezusa i pochwycili Go. A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem,
wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana, odciął mu
ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego:
+. Schowaj miecz
swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy
myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż
dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi?
E. W owej chwili
Jezus rzekł do tłumów:
+. Wyszliście z
mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie zasiadałem w
świątyni i nauczałem, a nie pojmaliście Mnie. Lecz stało się to wszystko, żeby
się wypełniły Pisma proroków.
E. Wtedy wszyscy
uczniowie opuścili Go i uciekli.
Jezus przed Wysoką Radą
E. Ci zaś, którzy
pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie
zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do
pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą,
aby widzieć, jaki będzie wynik. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada
szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie
znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli
dwaj i zeznali:
T. On powiedział:
Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować.
E. Wtedy powstał
najwyższy kapłan i rzekł do Niego:
I. Nic nie
odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?
E. Lecz Jezus
milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego:
I. Poprzysięgam
Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym?
E. Jezus mu
odpowiedział:
+. Tak, Ja Nim
jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po
prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich.
E. Wtedy najwyższy
kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł:
I. Zbluźnił. Na
cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam
się zdaje?
E. Oni
odpowiedzieli:
T. Winien jest
śmierci.
E. Wówczas zaczęli
pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili:
T. Prorokuj nam,
Mesjaszu, kto Cię uderzył?
Piotr zapiera się Jezusa
E. Piotr zaś
siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła:
I. I ty byłeś z
Galilejczykiem Jezusem.
E. Lecz on
zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł:
I. Nie wiem, co
mówisz.
E. A gdy wyszedł
ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli:
I. Ten był z Jezusem
Nazarejczykiem.
E. I znowu
zaprzeczył pod przysięgą:
I. Nie znam tego
Człowieka.
E. Po chwili ci,
którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra:
I. Na pewno i ty
jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza.
E. Wtedy począł
się zaklinać i przysięgać:
I. Nie znam tego
Człowieka.
E. I w tej chwili
kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: Zanim kogut
zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
Wydanie Jezusa Piłatowi
E. A gdy nastał
ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi,
żeby Go zgładzić. Związawszy Go zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika
Poncjusza Piłata.
Koniec zdrajcy
E. Wtedy Judasz,
który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści
srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł:
I. Zgrzeszyłem,
wydawszy krew niewinną.
E. Lecz oni
odparli:
I. Co nas to
obchodzi? To twoja sprawa.
E. Rzuciwszy
srebrniki do przybytku, oddalił się, potem poszedł i powiesił się. Arcykapłani
zaś wzięli srebrniki i orzekli:
T. Nie wolno kłaść
ich do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew.
E. Po odbyciu
narady kupili za nie pole garncarza na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to
aż po dziś dzień nosi nazwę Pole Krwi. Wtedy spełniło się to, co powiedział
prorok Jeremiasz: Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego
oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał.
Jezus przed Piłatem
E. Jezusa zaś
stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie:
I. Czy Ty jesteś
królem żydowskim?
E. Jezus
odpowiedział:
+. Tak, Ja nim
jestem.
E. A gdy Go
oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał. Wtedy zapytał Go Piłat:
I. Nie słyszysz,
jak wiele zeznają przeciw Tobie?
E. On jednak nie
odpowiadał mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się dziwił.
Jezus odrzucony przez swój naród
E. A był zwyczaj,
że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli.
Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zebrali,
spytał ich Piłat:
I. Którego
chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?
E. Wiedział
bowiem, że przez zawiść Go wydali. A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego
przysłała mu ostrzeżenie:
I. Nie miej nic do
czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego
powodu.
E. Tymczasem
arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się
śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik:
I. Którego z tych
dwóch chcecie, żebym wam uwolnił?
E. Odpowiedzieli:
T. Barabasza!
E. Rzekł do nich
Piłat:
I. Cóż więc mam
uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?
E. Zawołali
wszyscy:
T. Na krzyż z Nim!
E. Namiestnik
odpowiedział:
I. Cóż właściwie
złego uczynił?
E. Lecz oni
jeszcze głośniej krzyczeli:
T. Na krzyż z Nim!
E. Piłat widząc,
że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec
tłumu, mówiąc:
I. Nie jestem
winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz.
E. A cały lud
zawołał:
T. Krew Jego na
nas i na dzieci nasze.
E. Wówczas uwolnił
im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.
Król wyśmiany
E. Wtedy żołnierze
namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą
kohortę. Rozebrali Go z Jego szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny.
Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu
trzcinę. Potem przyklękli przed Nim i szydzili z Niego mówiąc:
T. Witaj, królu
żydowski!
E. Przy tym pluli
na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z
Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na
ukrzyżowanie.
Droga krzyżowa
E. Wychodząc
spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby
niósł krzyż Jezusa. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejsce
Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić.
Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy.
I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego
winy: To jest Jezus, król żydowski. Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch
złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.
Wyszydzenie na krzyżu
E. Ci zaś, którzy
przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc:
T. Ty, który
burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, ocal sam siebie; jeśli
jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża.
E. Podobnie
arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali:
T. Innych
wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z
krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go
miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym.
E. Tak samo lżyli
Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
Śmierć Jezusa
E. Od godziny
szóstej mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Około godziny
dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem:
+. Eli, Eli, lema
sabachthani?
E. To znaczy: Boże
mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam
mówili:
T. On Eliasza
woła.
E. Zaraz też jeden
z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał
Mu pić. Lecz inni mówili:
T. Poczekaj!
Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić.
E. A Jezus raz
jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.
Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie
Po śmierci Jezusa
E. A oto zasłona
przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły
pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I
wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli do Miasta Świętego i
ukazali się wielu. Setnik zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy
Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i
mówili:
T. Prawdziwie, ten
był Synem Bożym.
E. Było tam
również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z
Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba
i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza.
Złożenie w grobie
E. Pod wieczór
przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem
Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je
wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym
grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejście do grobu zatoczył duży kamień
i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw
grobu. Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i
faryzeusze u Piłata i oznajmili:
T. Panie,
przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: Po trzech
dniach powstanę. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby
przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli
ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsz.
E. Rzekł im Piłat:
I. Macie straż:
idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie. E. Oni poszli i zabezpieczyli
grób opieczętowując kamień i stawiając straż.
Hosanna i ukrzyżuj
Te dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w
dzisiejszej liturgii słowa. W rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu.
W niedzielę Jezus jest uwielbiany przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same
tłumy- domagają się Jego śmierci.
Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach
chwały przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest
właśnie życie i kto chciałby żyć jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w
nierealnym świecie ułudy.
Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na
pewno nie ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede
mną i wielu będzie po mnie. Pozostaje tylko pytanie: "Jak przyjmuję
te zmienne koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i
uwielbienie, jak i ludzka pogarda i nienawiść są przemijające?"
Liczy się tak naprawdę tylko moja wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i
ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność a wieczność. A wszystko co przeżywam
obecnie jest tylko drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie
będą mnie tak naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie
będą mną wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty.
Nie wolno zapomnieć, że po Niedzieli Palmowej z
jej okrzykiem „Hosanna” przychodzi Wielki Piątek z wołaniem „Ukrzyżuj”, ale też
po Wielkim Piątku przychodzi Niedziela Zmartwychwstania, z jej prawdą: „Ja
jestem Zmartwychwstanie i Życie, kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie”.
Ukrzyżowanie i Śmierć
Kiedy dowleczono w końcu Skazańca na miejsce
straceń był u kresu sił, całkowicie wyczerpany i niezdolny do najmniejszego
wysiłku, a przecież czekało Go jeszcze najgorsze. Trzymał się na nogach już
chyba tylko mocą swej boskiej woli. Scena egzekucji przedstawiona w filmie
„Pasja” jest chyba jedną z najbardziej wstrząsających scen nie tylko w tym
filmie, ale i w całej historii kina. Człowiek, który ma za sobą noc
przesłuchania i biczowania, długą drogę z ważącym ponad 50kg krzyżem,
wycieńczony, wykrwawiony, poraniony, obolały, ledwie żywy ma przed sobą jeszcze
bezlitosną, straszliwą egzekucję. I ten „oto Człowiek”, Syn Boży, leżący już na
krzyżu, rozciągnięty na siłę, aby dopasować przygotowane uprzednio dziury w
krzyżu do Jego ramion, ten Człowiek, Który nie jest już nawet do człowieka
podobny, modli się resztką sił i wstawia się za swoimi oprawcami: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”.
(Łk 23,34) Pamiętam tę scenę i Jego zaschnięte wargi, usta pełne zakrzepłej
krwi szepczące tę modlitwę. Kiedy kilka lat temu oglądałem film pamiętam, że
właśnie w tym miejscu po raz drugi nie mogłem powstrzymać łez cisnących się do
oczu. Pierwszą sceną, gdzie łzy same popłynęły był moment kiedy w czasie drogi
krzyżowej oczy Jezusa -przy którymś z kolejnych upadków- spotkają się z oczami
Jego Matki. Klęczą oboje naprzeciwko siebie i On wypowiada z ogromnym wysiłkiem
i bólem, ale i z jakąś przejmująca, wewnętrzną radością słowa: „Oto czynię wszystko nowe”. I wtedy
zrozumiałem, że tak właśnie wygląda Bóg, Który na nowo stwarza świat zniszczony
przez człowieka. I po raz drugi nie mogłem pohamować łez, kiedy widziałem te
skrwawione, opuchnięte wargi Syna Bożego modlącego się za swoich oprawców,
którzy właśnie rozciągają go na krzyżu wyrywając stawy barkowe i łokciowe Jego
rąk. I pomyślałem wtedy, a właściwie modliłem się: „Ojcze wybacz nam, bo doprawdy nie wiemy co czynimy.”
Prawie 25 lat temu, zaraz po moich święceniach
byłem na parafii w południowej Polsce, gdzie akurat budował się kościół. Na
wiosnę -jakoś niedługo po Wielkanocy- podszedł do mnie pewnego, sobotniego
ranka człowiek. Miał wtedy tyle lat ile ja teraz, czyli niewiele ponad 50, ale
wyglądał na znacznie starszego. Wyglądał co najmniej na siedemdziesięciolatka.
Podszedł i poprosił o spowiedź.
- Dobrze, chodźmy do kościoła, do konfesjonału,
to pana wyspowiadam - odpowiedziałem.
- Ale ja nie byłem do spowiedzi ponad 40 lat –
odrzekł proszący.
- No cóż, to nie mamy już ani chwili do stracenia
– odrzekłem. I weszliśmy do kościoła.
Była to spowiedź człowieka, o której oczywiście
nic powiedzieć nie mogę. Ale po spowiedzi zaprosiłem go do siebie i
przegadaliśmy cały dzień. A właściwie nie przegadali, bo on tylko bardzo
spokojnie i z jakąś niesamowitą melancholią i niezwykłym pokojem w oczach
odpowiadał na zadawane mu pytania. Okazało się, że nie był do spowiedzi przez
ponad 40 ostatnich lat, bo spędził je w obozie przymusowej pracy na Kamczatce,
przy wyrębie drzewa. Kiedy go tam wywieziono miał zaledwie 12 lat i mieszkał w
jednym z wielkich miast wschodniej, przedwojennej Polski. Ojciec by oficerem
Wojska Polskiego, matka nauczycielką, starsza siostra lekarzem, a brat
księdzem. Wiadomo, wszystkie powody ku temu, aby znaleźć się tam, gzie się
znalazł. Nie zna losów ojca, przypuszcza że zginął w jednym z obozów jenieckich
w Ostaszkowie lub Katyniu, ale o tym dowiedział się dopiero po powrocie ze zsyłki,
tj. w 1982 roku. Matkę odwiedził raz w życiu, bo była w obozie pracy na
Kamczatce, zaledwie 400 km od jego obozu, gdzie on przez 40 lat codziennie, z
jednym dniem przerwy co10 dni wyrąbywał drzewo. O bracie i siostrze nie wie
nic. Długo by opowiadać historie, których słuchaliśmy przez cały ten sobotni
dzień po Wielkanocy 1982 roku. Przypomnę może jednak tylko to, co opowiadał ten
człowiek o swojej najdłuższej podróży do Polski, która trwała ponad dwa lata.
Kiedy w 1980 roku skończyła mu się kara 40 lat przymusowych robót, miał wtedy
już 52 lata. Takich jak on, którzy przeżyli (chyba cudem) te lata katorgi było
około 11 tysięcy. Z kilkudziesięciu obozów pracy na Kamczatce wyruszyła na
piechotę do najbliższej stacji kolejowej w Komsomolsku na Amurze długa
kawalkada więźniów. Ponad 6 tysięcy kilometrów dzieli te dwa miejsca na
dalekiej rosyjskiej północy. Szli na piechotę, dniami i nocami przez tundrę i
tajgę, eskortowani przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy też, tak jak oni
sami byli skazańcami. Droga ta trwała prawie 10 miesięcy, a z 11 tysięcy
więźniów dotarło do celu jedynie około półtora tysiąca. Reszta zmarła po drodze
z głodu, z zimna, z wycieńczenia, z chorób, których nie miał kto ani
diagnozować, ani leczyć. „Kiedy ktoś padał po drodze, to się nawet cieszyliśmy”
–mówi opowiadający. I dodaje „bo jego racja żywnościowa, składająca się z kilku
kilogramów suchego chleba i zasuszonego, zmrożonego mięsa zostawała do podziału
dla tych, którzy szli dalej”.
Droga krzyżowa Chrystusa trwa nadal. A kiedy w końcu
dotarli do celu, do stacji kolejowej .... nikt na nich nie czekał i trzeba
jeszcze było czekać kilka tygodni koczując w okolicach stacji, pod gołym niebem
zanim w końcu podstawiono pociąg, który przez następne trzy miesiące wiózł ich
bardzo wolno do Moskwy. Co było dalej i jak ich przyjęto po 40 latach w bardzo
zmienionym świecie, można znaleźć w książce wydanej przez ludzi, którzy
słuchali opowiadań tego człowieka. Co jednak pozostało mi na długie lata, to
wzrok tego człowieka, kiedy ktoś zapytał go, czy nie chciałby się zemścić
szukać sprawiedliwości za to, że zabrano mu i zmarnowano właściwie całe życie.
Jego odpowiedź była bardzo spokojna, jego oczy niezwykle przejrzyste i jasne. A
odpowiedział słowami Chrystusa: „A po co się mścić? Po co szukać sprawiedliwości?
Przecież ci ludzi nie wiedzieli co robią. On byli tak zaślepieni żądzą władzy,
żądzą zła, że tak naprawdę to chyba nie wiedzieli co z nami robią. Pilnowali
nas, tacy jak i my skazańcy z Armii Czerwonej. A różnili się od nas tylko tym,
że nie pracowali przy wyrębie drzew i nosili nie naładowane karabiny.” Po co
się mścić. Zemsta nic nie daje, tylko pomnaża zło.”
Kiedy oglądałem film „Pasja” i słyszałem modlitwę
krzyżowanego Jezusa, przypomniały mi się słowa tego człowieka, który przed
wielu laty wyraził bardzo prosto jedną z najgłębszych prawd : „zemsta nie daje
nic, pomnaża tylko zło, trzeba nauczyć się wybaczać”.
I to wszystko działo się w XX wieku, w 1980 i
1981 roku. To nie jest zapadła, odległa, barbarzyńska przeszłość, to nie dzieje
się w niecywilizowanym, barbarzyńskim świecie. To działo się w XX wieku, w
kraju, który należy, czy też rości sobie pretensje do miana ekonomicznych i
technologicznych potęg współczesnego świata. Tak dzieje się i takie przykłady
można znaleźć w wielu innych krajach współczesnego, cywilizowanego świata.
Warto może jeszcze raz przypomnieć, że codziennie ginie na świecie 383
chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy. Chrześcijanie giną w Indonezji,
Pakistanie, Indiach, bestialsko mordowani są w krajach arabskich, Libanie,
Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich, eksterminowani w
afrykańskich krajach takich jak Egipt, Sudan, Uganda, Somalia, zabijani w
Wietnamie, Laosie, Korei Północnej, Chinach, na Kubie, prześladowani za swoje
poglądy nawet w cywilizowanej Europie. Świat oszalałby w protestach gdyby to
chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa, nikt
nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.
A mimo to Chrystus powtarza ustawicznie przez
wieki te niesamowite słowa: „Ojcze wybacz
im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34). A my Go jeszcze oskarżamy, że to
On jest przyczyną tych wszystkich nieszczęść i okrucieństw ...
Czyżby ta trwająca 2000 lat droga krzyżowa
naszego Zbawiciela niczego nas nie nauczyła? Czyżby Jego Męka i Jego nauka
miały być bezużyteczne? Nie przebaczę, nie odpuszczę, do grobowej deski będę to
pamiętał!!! Jakże często słyszymy takie słowa z ust chrześcijan, z ust
wierzących i praktykujących katolików? Czy nie znaczy to, że ci ludzie po
prostu nic nie zrozumieli z katolicyzmu, z wiary, z nauczania Chrystusa? Nic
nie zrozumiałem z Jego nauczania na Górze, nic z Jego przypowieści, absolutnie
nic z Jego przykładów i czynów, jeśli nie umiem wybaczać, jeśli mam za „dobrą
pamięć” szczególnie do grzechów cudzych.
Zapiekła złość, zacięta chęć zemsty, odegrania
się, odpłacenia złem za zło, pragnienie postawienia na swoim, nieumiejętność
wybaczenia, noszenie urazy w sercu ... czy to wszystko nie jest najgłębszym
zaprzeczeniem, unicestwieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa, który z
wysokości krzyża, czy raczej z dna upodlenia modli się: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34).
I jeszcze jednej, ostatniej i najbardziej
niesamowitej lekcji udziela nam Chrystus na krzyżu, kiedy już u kresu swojego
życia widząc, że wykonało się wszystko: ”... zawołał donośnym głosem: Ojcze,
w Twoje ręce powierzam ducha mojego.” (Łk 23:46). Jest to lekcja
całkowitego zaufania, zawierzenia Bogu, aż do końca, o co tak trudno, coraz
trudniej w dzisiejszych czasach pełnych zadufanych, zadufanych, zapatrzonych w
siebie ludzi.