01.11. Uroczystość
Wszystkich Świętych
Wprowadzenie do Mszy Świętej
Akt Pokutny i uznanie własnej
grzeszności na początku każdej Mszy Świętej nie jest katem upokorzenia, ale
prawdy. Uznajemy, że jeszcze nie jesteśmy święci, że do świętości dążymy, że
jest to możliwe jedynie dzięki odkupieńczej Ofierze Jezusa Chrystusa , w której
uczestniczymy. Wyznajmy więc nasze grzechy i prośmy o wstawiennictwo tych,
którzy już są błogosławieni w Królestwie Niebieskim.
Ap 7,2-14
I ujrzałem innego anioła,
wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on
donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i
morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na
czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto
czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów
Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z
każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i
przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem
donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u
Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt,
i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen.
Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i
potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do
mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I
powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy
przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je
wybielili.
1J 3,1-3
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył
nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy.
Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy
dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się
objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś,
kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
Mt 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na
górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje
usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą,
albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na
własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną
sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem
oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca,
albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają
pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią
prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy
/ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie
wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem
wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy
byli przed wami.
Nie święci garnki lepią
Ale i świętych nie z innej
lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub
niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych
czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości
i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie
szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi,
którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o
swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i
zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło.
Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej
twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie
ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci,
to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.
Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej
naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo
ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to
jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących,
ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców,
głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są
prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający
pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak”
znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.
Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń
-"Błogosławieni" śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II,
zrozumiało głębię jej słów? Iluż z tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość
i znaczenie tego tekstu? A przecież jest to pieśń właśnie o świętych, o
wszystkich świętych bezimiennych i nie kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu
i zimna w czasie ostatniej zimy w Polsce także ... i o zamordowanych,
bezbronnych dzieciach także, i o tych nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic
nie zrozumieli ... również...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni,
wyśmiewani, odsądzani od czci.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... oni
już tak ... my ... jeszcze nie.
Homilia alternatywna I
144 tysiące wybranych ?
Czyżby tylko tak niewielka liczba
ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i
beatyfikowanych przez obecnego Papieża, to chyba już niewiele miejsc wolnych
pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju
stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od
czasu do czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom
liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie
używa naszych kalkulatorów czy komputerów.
Św. Augustyn powiedział coś, co
można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy
końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na
dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i
jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył
wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie
wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i
posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen,
czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem
będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?"
Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna,
jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne
wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada
żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i
wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym
egoizmem, obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem
zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami
wykluczamy się z liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i
Tobie, i sobie życzę.
Wersja druga;
144 tysiące wybranych ?
Każdego roku w Uroczystość
Wszystkich Świętych czytamy przepiękny tekst z Apokalipsy św. Jana opisujący
liturgię Nowego Jeruzalem. A w nim słowa: „I usłyszałem liczbę
opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich
pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt
policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed
tronem i przed Barankiem.”
Z jednej strony mam tutaj
rzeczywiście liczbę 144 tysiące, która ma znaczenie raczej symboliczne i może
być odczytywana jako; symbol doskonałości, powszechności zbawienia, czy po
prostu wyraz przekonania że członkowie wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12
pokoleń po 12 tysięcy) zostaną zbawieni. Z drugiej jednak strony już w
następnym zdaniu autor niejako zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem
ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego
narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków ...”. Czy więc będzie to
rzeczywiście niepoliczalny tłum, czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie
Jehowy, czy Mormoni?
Czyżby tylko tak niewielka liczba
ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i
beatyfikowanych przez poprzedniego Papieża, to chyba już niewiele wolnych
miejsc w niebie pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju
stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko raz do roku w parafiach
proboszczowie każą ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma
jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.
Bóg na pewno chce zbawić wszystkich,
chociaż z drugiej strony pewne jest i to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam
Chrystus mówi wielokrotnie o tych, którzy sami skazali się na wieczne
potępienie
Św. Augustyn powiedział coś, co
można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy
końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na
dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i
jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył
wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie
wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i
posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen,
czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem
będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?"
Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy
raczej czynna i konkretna, nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym
kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne
wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada
żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i
wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko czy my sami,
naszym egoizmem, zatwardziałością, pychą obojętnością, chciwością,
zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością,
pożądliwością i innymi grzechami nie wykluczamy się z liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i
Tobie, i sobie życzę.
Homilia alternatywna II
Budujesz sobie dom w wieczności
W książce Bruno Ferrero „Czy
jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla ducha" znalazłem takie oto
krótkie opowiadanie:
Pewien mistrz murarski pracował
wiele lat w wielkim zakładzie budowlanym. Kiedyś jednak od prezesa tegoż
zakładu otrzymał interesujące zamówienie na wybudowanie wspaniałej willi według
własnego projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze miejsce i nie
przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być pokryte z funduszy
zakładu.
Prace rozpoczął natychmiast.
Wykorzystując jednak pokładane w nim bezgraniczne zaufanie, jakim go obdarzono,
pomyślał sobie, że może użyć starych surowców z odzysku oraz zatrudnić mniej
wykwalifikowanych robotników, aby w ten sposób zagarnąć dla siebie nieuczciwie
zaoszczędzone pieniądze. I tak w krótkim czasie wybudował zamówioną willę, ale
jej jakość daleka była od tego, co mógłby zrobić gdyby był uczciwy i rzetelny.
Kiedy dom został ukończony, w czasie
wydanego na tę okoliczność przyjęcia, wręczył swojemu prezesowi klucze do
posiadłości. Prezes jednak zwrócił mu je natychmiast i z uśmiechem powiedział :
"Ten dom jest naszym
podziękowaniem dla ciebie za rzetelną pracę. Niech będzie wyrazem naszego
poważania i szacunku dla ciebie i twojej pracy.”
Autor opowiadania dodaje na
zakończenie: „Twoje dni są cegłami, z których budujesz dom swojej wieczności.”
W dniu dzisiejszym warto byłoby
zadać sobie pytanie: "A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?"
Święci których dzisiaj czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na
skale, jaką jest Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość
serca, ubóstwo, sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia
wiecznego. Czy ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w
dodatku używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami
których używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?
Przed laty, podczas pogrzebu
usłyszałem bardzo wstrząsające zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć
taka wieczność". Kiedy myślę o życiu tych tysięcy świętych, których
dzisiaj wspominamy, to widzę niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była
w ich codzienne życie. W codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali
„nagrodę wielką w niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale
na pewno także „mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały
dom.
A jak to jest w moim wypadku. Jaką
nagrodę ja otrzymam? Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”,
moją wieczność kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?
Modlitwa wiernych
Wstęp –
Z pokorą i ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił nas do
uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś ujrzeli
takim jakim jest ...
1 – Za Kościół pielgrzymujący, aby
jego pasterze; biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do światłości życia
wiecznego, - „Ciebie prosimy”
2 – Za tych, którzy oddalili się od
Chrystusa, aby z pomocą świętych orędowników i patronów odnaleźli drogę
powrotną do owczarni Chrystusowej, - „Ciebie prosimy”
3 – Za chorych i cierpiących, aby
zjednoczeni z cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali odkupieńczą wartość
swojego cierpienia, - „Ciebie prosimy”
4 – Za umierających, aby w Miłosierdziu
Bożym odnaleźli ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie ziemskiego życia, -
„Ciebie prosimy”
5 – Za Kościół oczekujący w czyśćcu
z tęsknotą na ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty naszymi modlitwami
dostąpił zbawienia wiecznego, - „Ciebie prosimy”
Zakończenie – Miłosierny Boże wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa
Chrystusa i wybacz nam nasze winy, abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w
Twojej chwale, gdzie żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen
Słowo „przed rozesłaniem”
Ofiara Odkupieńcza Jezusa Chrystusa,
w Której uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią naszego zbawienia. Idźmy
i głośmy naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.
02.11. Dzień
Zaduszny
Hioba 19,1.23-27a
Hiob na to odpowiedział i rzekł:
Któż zdoła utrwalić me słowa,
potrafi je w księdze umieścić?
Żelaznym rylcem, diamentem, na skale
je wyryć na wieki?
Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na
ziemi wystąpi jako ostatni.
Potem me szczątki skórą odzieje, i
ciałem swym Boga zobaczę.
To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy
ujrzą, nie kto inny.
1Kor 15,20-24a.25-28
Tymczasem jednak Chrystus
zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez
człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie.
I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni,
lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co
należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy
przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i
Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod
swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. Wszystko bowiem
rzucił pod stopy Jego. Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że
z wyjątkiem Tego, który mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu
poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko,
aby Bóg był wszystkim we wszystkich.
Łk 23,44-46.50.52-53. 24,1-6a
Było już około godziny szóstej i
mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona
przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem:
Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. Był
tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to
udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w
płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był
pochowany. W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc
przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie
znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed
nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku
ziemi, lecz tamci rzekli do nich: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?
Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał.
A dusze wiernych zmarłych niech odpoczywają w pokoju ...
Modlimy się tradycyjnie nad grobami
zmarłych powtarzając formułę:
"Wieczne odpoczywanie racz im
dać Panie,
A światłość wiekuista niechaj im
świeci.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym.
Amen."
Ale dlaczego wysyłamy naszych
zmarłych do jakiejś bliżej niesprecyzowanej krainy wiecznego spoczynku, do
Hadesu lub Sheolu, do Tartaru czy też innego miejsca, bliżej nieokreślonego,
wiecznego bezruchu?
Czemu nie modlimy się raczej:
"Chwalebne zmartwychwstanie
racz im dać Panie,
A światłość Twoja i radość wiecznego
życia z Tobą niech będzie dla nich nagrodą,
Niech królują z Tobą na wieki
..."
Oni nie umarli po to, aby przejść do
jakiejś szarej i bezbarwnej krainy cieni, czy wiecznego bezruchu. Oni nie
odpoczywają w martwym pokoju. Oni, albo żyją już w bezpośredniej bliskości i
obecności Boga i o oczekując jedynie na
powtórne połączenie z ciałem dzielą radość życia wiecznego z Bogiem, jako
święci (tych czciliśmy wczoraj), albo są w stanie bolesnego (a nie spokojnego)
oczyszczenia, ale i w stanie nadziei na radość wieczną. Ale na pewno nie w
stanie martwego bezruchu. Za nich się modlimy, aby jak najszybciej osiągnęli
stan wiecznego życia i królowania z Tobą. Ale módlmy się też i za siebie,
abyśmy i my też tam razem z nimi byli ... może już niedługo? Amen.
Dn 12,1-3
W owych czasach wystąpi Michał,
wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres
ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym
czasie naród twój dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze.
Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia,
drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask
sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez
wieki i na zawsze.
Rz 6,3-9
Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy,
którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy
zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć
zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie -
jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć,
podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo
będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że
dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim
ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem
umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem,
wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z
martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.
J 11,32-45
A gdy Maria przyszła do miejsca,
gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś
tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi,
którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał:
Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał.
A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten,
który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus
ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a
na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta,
rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie.
Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz
chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze,
dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz.
Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty
Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na
zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego
była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu
chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus
dokonał, uwierzyło w Niego.
Wielu co posnęli zbudzi się ...
Według proroka Daniela "jedni
powstaną do wiecznego życia, inni ku hańbie i wiecznej odrazie".
A według św. Augustyna:
"Pan Bóg przygotowuje nam w
życiu przyszłym trzy wielkie niespodzianki:
• pierwsza z nich, to takt, że
spotkamy tam tych którzy według nas być tam nie powinni np. w niebie),
• druga to ta, że nie spotkamy tam
tych, którzy według nas tam być powinni (np. w piekle),
• i trzecia, że sami się tam
znaleźliśmy (np. w ......) !!!!!!!!
Nie dajmy się zaskoczyć tym trzem
niespodziankom, a szczególnie tej ostatniej ...
Zobacz ilu żyło przed tobą,
uspokajając się i odsuwając pojednanie z Bogiem „na później”. I nagle !!! Nie
ma ich ... nie zdążyli się później pojednać
z Bogiem!!!
Mdr 3,1-6.9
A dusze sprawiedliwych są w ręku
Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich
poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w
pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest
nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich
bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w
tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją
prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla
Jego wybranych.
2Kor 4,14-5,1
Jesteśmy przekonani, że Ten, który
wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą
razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska
zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu. Dlatego to nie poddajemy się
zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten,
który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia
naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy
się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem,
co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. Wiemy bowiem,
że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy
mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w
niebie.
J 14,1-6
Niech się nie trwoży serce wasze.
Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele.
Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam
miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was
do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę.
Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy
znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie
przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.
W domu Ojca mego jest mieszkań wiele ...
Jezus nie kryje przed nami ani
konieczności swego własnego "odejścia", swojej własnej śmierci, ani
konieczności naszego odejścia, śmierci każdego z nas. Nie mówi nam "nie
bój się nie umrzesz". Ale mówiąc o konieczności śmierci pokazuje
nam jednocześnie drogę jaką powinniśmy kroczyć, aby dotrzeć do domu Ojca i
pokazuje nam ostateczny cel naszej wędrówki. Jego słowa: "Ja jestem
Drogą, Prawdą i Życiem" można także zrozumieć w następujący
sposób: "Ja jestem prawdziwą droga życia", albo "Ja
jestem drogą w prawdzie do Życia Wiecznego". Naszym zadaniem jest
do tego Życia Wiecznego dotrzeć. W domu Ojca czeka nas prawdziwe życie, czeka
nas Życie Wieczne, czeka nas Ten, z Którego rąk wyszliśmy, nasz Ojciec i nasz
Zbawiciel, i cała rzesza przyjaciół i ludzi których kochaliśmy. Sam Chrystus
przygotował tam dla nas miejsce i chce nas mieć przy sobie. Nie zmarnujmy tego
zaproszenia ... Znamy drogę, znamy cel ... czemu mielibyśmy przez własną
głupotę, pychę, upór czy zatwardziałość serca dotrzeć tam, gdzie nikt na nas
nie czeka?
Dwie perspektywy: przemijalność - wieczność
Dzisiejsze wspomnienie Wszystkich
Wiernych Zmarłych możemy widzieć w dwóch perspektywach, na dwa możliwe sposoby
odczytywać sens dzisiejszego dnia, ale i całe ludzkie życia. A są to;
przemijalność i wieczność.
W perspektywie przemijalności rodzi
się ból, żal i nostalgia za tymi, którzy odeszli, za tymi, których już nie ma
między nami. W perspektywie przemijalności stajemy dzisiaj nad grobami w
zadumie i -w refleksyjnym nastroju- wspominamy naszych bliskich; rodziców,
braci i siostry, bliższych i dalszych krewnych, przyjaciół i znajomych. I z
każdym upływającym rokiem notujemy ze smutkiem, że ich lista jest coraz
dłuższa, że coraz mniej ich po tej stronie, i coraz więcej grobów mamy do
odwiedzenia, coraz więcej świec do zapalenia. Z perspektywy przemijalności z
lękiem i niepokojem myślimy także o -zbliżającej się- naszej śmierci, o dniu naszego przejścia. I za psalmistą z lękiem
powtarzamy:
„W proch każesz powracać
śmiertelnym, i mówisz: Synowie ludzcy, wracajcie!
Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest
jak wczorajszy dzień, który minął, niby straż nocna.
Porywasz ich: stają się jak sen
poranny, jak trawa, co rośnie:
rankiem kwitnie i jest zielona,
wieczorem więdnie i usycha. (...)
Bo wszystkie dni nasze płyną pod
Twoim gniewem; kończymy nasze lata jak westchnienie.
Miarą naszych lat jest lat
siedemdziesiąt, osiemdziesiąt gdy jesteśmy mocni;
a większość z nich to trud i
marność: bo szybko mijają, my zaś odlatujemy.
Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy
osiągnęli mądrość serca.” (Ps 90:3-12)
W perspektywie przemijalności dzień
dzisiejszy jest rzeczywiście dniem smutnym i nastrajającym ponuro. Ale też
dobrze, że każe nam się zreflektować, zastanowić, zatrzymać w pędzie za
sukcesem i w pogoni za materialnym dostatkiem. Dobrze, że jest w nim czas na
taką nawet, wstrząsającą refleksję i na spojrzenie skierowane ku śmierci. Świat
dzisiejszy boi się śmierci, usuwa ją i eliminuje na wszelkie możliwe sposoby
nawet ze słownictwa.
Ale jest też druga perspektywa dnia
dzisiejszego, perspektywa wiary, perspektywa wieczności ...
I
w tej perspektywie najpierw za autorem Księgi Mądrości musimy powtórzyć: „... dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. (To tylko) oczom
głupich się zdało, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście
od nas za unicestwienie, a oni przecież trwają w pokoju.”
I
za św. Pawłem z wiarą wyznajemy: „chociaż bowiem niszczeje
nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się ...,
bo Ten, który wskrzesił z martwych Jezusa, z Jezusem przywróci życie także
nam.” W tej perspektywie, śmierć nie jest definitywnym końcem, nie jest
katastrofą i nieodwracalnym przeznaczeniem. Bo w tej perspektywie śmierć jest
początkiem, a nie końcem życia. Zmarli nie znajdują się w zapomnianym Tartarze,
nie są mieszkańcami mrocznego Hadesu, czy nieokreślonej krainy cieni.
Bo
jak zapewnia nas Chrystus: „Niech się nie trwoży serce
wasze. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam
powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.” Tylko, -tak na dobrą sprawę- kto z nas tak naprawdę w to wierzy? I tu
jest podstawowe pytanie i zasadnicza trudność.
Obserwując czasami zachowanie ludzi
na pogrzebach (katolików!) zastanawiam się, czy oni naprawdę wierzą w zmartwychwstanie,
w to zdecydowane zapewnienie Chrystusa „...gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do
siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem ...”?
Wszyscy ci, których w dniu
dzisiejszym wspominamy są już przecież w ręku Boga. Czyż moglibyśmy im zapewnić
coś lepszego tu, na ziemi? Czyż życie wieczne, jakiego Bóg udziela nie jest
celem ostatecznym każdego z nas? Czyż nie po to się narodziłem i nie po to
żyłem, aby w końcu odziedziczyć z Chrystusem życie wieczne w domu Ojca?
Dobrze, że jest dzisiaj także czas
na pogłębioną refleksję w wierze i na
spojrzenie ku życiu, wiecznemu życiu. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych
jest na pewno okazją do głębszej refleksji o przemijaniu, ale i o życiu, nie o
śmierci. Skoro bowiem Ojciec woła nas: „Synowie
ludzcy, wracajcie!”, to dlaczego mielibyśmy się obawiać? No chyba, że za
bardzo zaangażowałeś się w doczesność ... i może dlatego wieczność jest tak
przerażająca, a spotkanie z Bogiem będzie raczej spotkaniem z surowym Sędzią,
niż spotkaniem z Miłującym Ojcem? Dlatego być może warto się modlić słowami
psalmu : „Naucz nas liczyć dni nasze,
abyśmy osiągnęli mądrość serca.”