Wprowadzenie do Mszy
Świętej
Akt Pokutny i uznanie własnej grzeszności na początku każdej Mszy Świętej
nie jest katem upokorzenia, ale prawdy. Uznajemy, że jeszcze nie jesteśmy
święci, że do świętości dążymy, że jest to możliwe jedynie dzięki odkupieńczej
Ofierze Jezusa Chrystusa , w której uczestniczymy. Wyznajmy więc nasze grzechy
i prośmy o wstawiennictwo tych, którzy już są błogosławieni w Królestwie
Niebieskim.
Ap 7,2-14
I
ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga
żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc
wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni
drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę
opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich
pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt
policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed
tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I
głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i
u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga
Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc:
Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i
potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do
mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I
powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy
przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.
1J 3,1-3
Popatrzcie,
jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i
rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.
Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim
jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On
jest święty.
Mt 5,1-12
Jezus,
widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego
uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni
ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni,
którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni
cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni
miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni
czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni,
którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni,
którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy
królestwo niebieskie.
Błogosławieni
jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią
kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie
się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem
prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Nie święci garnki lepią
Ale i świętych nie z innej
lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub
niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych
czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości
i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie
szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi,
którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o
swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i
zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło.
Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej
twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie
ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci,
to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.
Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej
naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo
ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to
jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących,
ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców,
głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są
prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający
pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak”
znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.
Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -"Błogosławieni"
śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z
tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież
jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie
kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w
Polsce także ... i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych
nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli ... również...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI,
chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani,
odsądzani od czci.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI
... niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano ...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ...
oni już tak ... my ... jeszcze nie.
Homilia alternatywna I
144 tysiące wybranych ?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi
miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych
przez świętego Papieża Jana Pawła II, to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało ... Czy
się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali
buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do
czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć
wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa
naszych kalkulatorów czy komputerów.
Św. Augustyn powiedział coś, co można
zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu
życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra
sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny
warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących,
nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty,
nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki
... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport
jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy
i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była
tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym
kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce
symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych
ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich
zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem,
obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia,
lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z
liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie,
i sobie życzę.
Wersja
druga;
144 tysiące wybranych ?
Każdego roku w Uroczystość Wszystkich Świętych czytamy przepiękny tekst z
Apokalipsy św. Jana opisujący liturgię Nowego Jeruzalem. A w nim słowa: „I
usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące
opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto
wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich
pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.”
Z jednej strony mam tutaj rzeczywiście liczbę 144 tysiące, która ma
znaczenie raczej symboliczne i może być odczytywana jako; symbol doskonałości,
powszechności zbawienia, czy po prostu wyraz przekonania że członkowie
wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12 pokoleń po 12 tysięcy) zostaną
zbawieni. Z drugiej jednak strony już w następnym zdaniu autor niejako
zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń,
ludów i języków ...”. Czy więc będzie to rzeczywiście niepoliczalny tłum,
czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie Jehowy, czy Mormoni?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod
uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez świętego Papieża Jana Pawła II, to chyba już niewiele wolnych miejsc w niebie pozostało ... Czy się jeszcze
załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To
tylko raz do roku w parafiach proboszczowie każą ministrantom liczyć wchodzących
do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych
kalkulatorów czy komputerów.
Bóg na pewno chce zbawić wszystkich, chociaż z drugiej strony pewne jest i
to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam Chrystus mówi wielokrotnie o tych,
którzy sami skazali się na wieczne potępienie
Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej
buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani
jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne
kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w
życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał
uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie
przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie
pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski
czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i
bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko
uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy raczej czynna i konkretna,
nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze
Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że
Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić
wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie.
To tylko czy my sami, naszym egoizmem, zatwardziałością, pychą obojętnością,
chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem,
małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami nie wykluczamy się z liczby
zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.
Homilia alternatywna II
W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla
ducha" znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:
Pewien
mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim zakładzie budowlanym. Kiedyś
jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał interesujące zamówienie na wybudowanie
wspaniałej willi według własnego projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze
miejsce i nie przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być
pokryte z funduszy zakładu.
Prace
rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak pokładane w nim bezgraniczne
zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że może użyć starych surowców z
odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych robotników, aby w ten sposób
zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone pieniądze. I tak w krótkim czasie
wybudował zamówioną willę, ale jej jakość daleka była od tego, co mógłby zrobić
gdyby był uczciwy i rzetelny.
Kiedy
dom został ukończony, w czasie wydanego na tę okoliczność przyjęcia, wręczył
swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes jednak zwrócił mu je
natychmiast i z uśmiechem powiedział :
"Ten
dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za rzetelną pracę. Niech będzie
wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i twojej pracy.”
Autor
opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są cegłami, z których
budujesz dom swojej wieczności.”
W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie pytanie:
"A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?" Święci których dzisiaj
czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest
Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo,
sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy
ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku
używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami których
używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?
Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo wstrząsające
zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność". Kiedy
myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj wspominamy, to widzę
niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich codzienne życie. W
codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali „nagrodę wielką w
niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale na pewno także
„mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały dom.
A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja otrzymam?
Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją wieczność
kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?
Modlitwa wiernych
Wstęp – Z pokorą i ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił
nas do uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś
ujrzeli takim jakim jest ...
1 – Za Kościół
pielgrzymujący, aby jego pasterze; biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do
światłości życia wiecznego, - „Ciebie prosimy”
2 – Za tych, którzy
oddalili się od Chrystusa, aby z pomocą świętych orędowników i patronów
odnaleźli drogę powrotną do owczarni Chrystusowej, - „Ciebie prosimy”
3 – Za chorych i
cierpiących, aby zjednoczeni z cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali
odkupieńczą wartość swojego cierpienia, - „Ciebie prosimy”
4 – Za umierających,
aby w Miłosierdziu Bożym odnaleźli ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie
ziemskiego życia, - „Ciebie prosimy”
5 – Za Kościół
oczekujący w czyśćcu z tęsknotą na ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty
naszymi modlitwami dostąpił zbawienia wiecznego, - „Ciebie prosimy”
Zakończenie – Miłosierny Boże wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa Chrystusa i
wybacz nam nasze winy, abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w Twojej chwale,
gdzie żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen
Słowo „przed
rozesłaniem”
Ofiara Odkupieńcza
Jezusa Chrystusa, w Której uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią
naszego zbawienia. Idźmy i głośmy naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.