Joanna Bątkiewicz-Brożek / GN 03/2012 |
Rzeź ludności Wandei to jedna z
czarnych plam na sumieniu Francji. Od czasów Wielkiej Rewolucji historycy mieli
dbać, by Francuzi nie pamiętali o tej zbrodni. Kłamstwo wandejskie wyszło na
jaw, ale jego demaskatorzy są dziś prześladowani.
Wandea jest raną, która przynosi
chwałę – napisał Victor Hugo w „Roku 93”. W wojnie domowej o Wandeę brał udział
jego ojciec, Hugo więc w książce spisał relację naocznego świadka: okrucieństwo
o wyjątkowej skali. Z Wandejczyków zdzierano żywcem skórę i robiono z niej
ubrania dla wojska, wbijano ich na pale, topiono na tratwach. Hugo nie użył
jednak słów „terror” ani „ludobójstwo”.. O Wandei we Francji milczano przez
ponad sto lat.
Stéphan Courtois, wybitny
francuski historyk: – Masowe zbrodnie w Wandei popełnione między latem 1793 r.
a wiosną 1794 r. były ukrywane i maskowane przez historyków republikańskich,
potem przez komunistycznych. Robespierrowscy historycy dostali rozkaz, by dbać
o rozprzestrzenianie narodowej amnezji o zbrodniach w Wandei. Do dziś to temat
tabu na naszych uczelniach.
I temat niebezpieczny, bo ci,
którzy mówią o Wandei prawdę, są dziś szykanowani przez… państwo. Jak Reynald
Sécher, historyk, który kwestią Wandei zajmuje się od ponad 30 lat. Kiedy po
raz pierwszy w swojej pracy naukowej o wojnie w Wandei użył określeń
„ludobójstwo” i „eksterminacja”, zwolniono go z Sorbony.
Tymczasem z dokumentów, które
ujawnił, wynika jasno: w Wandei doszło do ludobójstwa i pierwszej na tak wielką
skalę eksterminacji ludzi. Chodziło o to, by wymordować najbardziej katolicki
lud we Francji. A potem zniszczyć dowody zbrodni. Francja tej prawdy nie chce
przyjąć.
więcej tutaj