8 listopada 2024

XXXII Niedziela w ciągu roku - B

 1Krl 17,10-16

Wtedy Eliasz wstał i zaraz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił. Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba! Na to odrzekła: Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa - tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy. Eliasz zaś jej powiedział: Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię. Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.

Hbr 9,24-28

Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej /świątyni/, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie. A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.

Mk 12,38-44

I nauczając dalej mówił: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.

Bóg, Któremu ufam ...

Wdowa z Sarepty w Sydonie, Eliasz, wdowa składająca do skarbony swój ostatni grosz ... czyż ich zachowanie nie jest całkowicie irracjonalne a nawet nieodpowiedzialne?

"Przypatrzcie się ptakom na niebie, ani nie sieją, ani nie zbierają plonów, nie składają nic do spichrzów ... a Ojciec Niebieski je żywi ..." Czyż nie jest to zachęta do lenistwa, nieróbstwa i kwietyzmu, pochwała infantylizmu i beztroski? Nierobów i pijaków też zresztą nazywamy "niebieskmi ptakami".

Tylko z drugiej strony, czy nie denerwują nas również ci zaradni i przebiegli, umiejący się zawsze urządzić i liczący bardzo na swoje możliwości, znajomości, układy, pieniądze i nagromadzone bogactwo? Pyszniący się swoimi sukcesami i osiągnięciami, zadufani we własne siły i dumni z tego co zdobyli - nie zawsze przecież w uczciwy sposób? A i ci "uczeni w piśmie", pozdrawiani na ulicach i placach, zajmujący pierwsze miejsca w kościołach i honorowani na bankietach ... Czyż nas nie drażnią swoją ułożonością i poprawnością zachowania, swoimi wielkopańskimi manierami i wyniosłością widoczną w ich oczach? Ich nienagannie białe mankiety, modne krawaty, dobrze skrojone i uszyte na miarę szare garnitury i sutanny ... A gdyby tak wśród nich nagle staną Chrystus? Nie w garniturze i nie w krawacie,  a nawet nie w sutannie ...

Boże mój, któremu ufam! Być może jestem siermiężnym księdzem i wcale niedoskonałym chrześcijaninem, być może jestem nieudacznikiem i słoniem w sklepie z porcelaną. Nie umiem się przymilnie i grzecznie uśmiechać, i nie umiem być poprawnym i wyrafinowanym dyplomatą. W relacjach międzyludzkich nie zawsze umiem się znaleźć ... ale w końcu i ostatecznie ufam TOBIE!

I składam Ci w ofierze wszystko co z Twojej dobroci otrzymałem, wszystko co mam, choćby ten gest miał być osądzony nawet jako kretyństwo. I siebie samego również Ci oddaję.  Ale najbardziej oddaję Ci moje grzechy, z którymi od lat nie umiem sobie poradzić. Bo ostatecznie ufam TOBIE.

Nie odprawiam długich modlitw i mierzą mnie wszelkie bankiety i przyjęcia, duszę się w białej i elegancko wyprasowanej koszuli, a i -szczerze powiem- „powłóczyste szaty” czasami też mi przeszkadzają ... Ale, ufam TOBIE!

I wiesz, czasami zamiast wrzucić do skarbony, to dałem pijakowi, bo podszedł do mnie na dworcu i skruszony przyznał uczciwie, że go suszy, bo ma kaca ... ale przecież i Ty nie rzuciłeś kamieniem w Marię Magdalenę ... I w tym też, ufam TOBIE!


Ufam mojemu Bogu

Historia wdowy z Sarepty Sydońskiej w pierwszym dzisiejszym czytaniu i historia wdowy w dzisiejszej Ewangelii są dla nas -uczniów Chrystusa- pewnego rodzaju wyzwaniem. Nieodparcie przychodzą na myśl inne słowa Chrystusa wypowiedziane w Ewangelii wg. św. Mateusza “Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? … Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boże i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6:25-26, 32-33). Życie jest na pewno najwyższą wartością, ale nie tylko moje życie, każde życie i każde życie domaga się szacunku i troski opartej na solidarności i ostatecznie na ufności Bogu.

Nasz skomercjalizowany świat nastawiony na spektakularny sukces i maksymalny zysk nie pojmuje wcale tego rozumowania, nie rozumie postępowania obydwu wdów z dzisiejszych czytań i wielu na pewno uśmiecha się z politowaniem słuchając tych słów. My co najwyżej wrzucimy na składkę lub damy ubogim z tego co nam zbywa, a jako, że nam za dużo nie zbywa, to i niewiele dajemy, boć przecież trzeba być rozsądnym i dbać o swoją rodzinę, i o swoje interesy. Wiara i ufność Bogu to dobre w niedzielnych, pobożnych kazaniach, ale na co dzień trzeba być realistą i nie rozdawać na prawo i lewo. Niech każdy troszczy się o siebie i wtedy niepotrzebna będzie jakakolwiek charytatywna pomoc.

Taka zdroworozsądkowa „filozofia życiowa” jest bardzo popularna w naszych czasach i wielu zdecydowanie jej hołduje. Tylko, że wtedy moje „Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego” wcale nie znaczy „wierzę Bogu”. A moja przynależność do Chrystusa jest raczej teoretyczna i ostatecznie gołosłowna. On nie miał domu, nie miał konta bankowego, nie miał jakichkolwiek życiowych zabezpieczeń, nie miał nawet „miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8:20). Na Apostołów wybierał ubogich rybaków, a uczniowie Jego nie należeli na pewno do uprzywilejowanych klas społecznych. Chwaląc zaś -w dzisiejszej Ewangelii- ubogą wdowę, która „ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie” pokazał, że Jego „filozofia życiowa” zdecydowanie różni się od naszej i jest zbudowana raczej na wierze niż na sprycie, na ufności raczej niż na zaradności i ostatecznie na nadziei i miłości raczej niż na obrotności i nadmiernej zapobiegliwości.

Kiedy Papież Benedykt XVI rozpoczyna swoją trzecią encyklikę „Caritas in Veritate” słowami: „Miłość w prawdzie, której Jezus Chrystus stał się świadkiem przez swoje życie ziemskie, … stanowi zasadniczą siłę napędową prawdziwego rozwoju każdego człowieka i całej ludzkości” (n.1), to właśnie ma na myśli prawdę, że wszystkie nasze działania, wszystkie nasze starania i całe nasze życie ma być oparte na miłości Boga i bliźniego. To zresztą ukazuje już w pierwszej swojej encyklice „Deus Caritas est”, gdzie pisze: „ ... wszystko wywodzi się z miłości Bożej, dzięki niej wszystko przyjmuje kształt, do niej wszystko zmierza...”. Miłość Boga oparta na całkowitym zaufaniu i zawierzeniu Bogu, i wyrażająca się w miłości bliźniego powinna być jedynym motorem napędowym prawdziwego rozwoju społecznego i indywidualnego. Każdy inny rozwój jest tylko pozorny i prowadzi w końcu do egoizmu i regresu, do wojen i społecznych niepokojów. Cała ta encyklika jest właśnie medytacją nad przyczynami niesprawiedliwości społecznej i sposobami jej zaradzenia.

Być może należałoby powiedzieć otwarcie, że świat nasz nastawiony na spektakularny sukces i maksymalny zysk jest taki, jaki jest -pełen niepokojów i wojen- właśnie dlatego, że za mało w nim i miłości i prawdy, i nadziei, i ufności, a za dużo przedsiębiorczości, sprytu, zaradności, skąpstwa i po prostu egoizmu. A za tym wszystkim kryje się nie co innego, jak właśnie brak wiary i zaufania Bogu.

Człowiek, który żyje w prawdzie o sobie samym, w prawdzie o Bogu i o swoim bliźnim jest człowiekiem wiary, jest człowiekiem nadziei i jest ostatecznie jest człowiekiem miłości. Człowiek taki jest nastawiony na życie, ale nie rozumiane egoistycznie i samolubnie, lecz otacza każde życie szacunkiem i broni każdego życia.

To jest właśnie uczeń i naśladowca Mistrza Jezusa Chrystusa, Który nie mając nic i o nic nie zabiegając „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” (Flp 2:6-8).

Miłość Boga i bliźniego, mają ostatecznie za fundament wiarę i zaufanie Bogu, oddanie się Jemu i zdanie się na Jego Miłość. Bez tego życie staje się nieznośną walką i rządzi się prawami dżungli.


 Wierność, Zaufanie i Ofiara: Refleksja teologiczno-duszpasterska na XXXII Niedzielę zwykłą roku B

Liturgia XXXII Niedzieli zwykłej roku B, oparta na fragmentach z 1 Księgi Królewskiej, Listu do Hebrajczyków oraz Ewangelii według św. Marka, zaprasza nas do refleksji nad wiernością Bogu i ofiarą. Postacie wdów w pierwszym czytaniu oraz Ewangelii uosabiają wierność oraz zaufanie Bogu pomimo przeciwności losu. Natomiast tekst z Listu do Hebrajczyków ukazuje pełnię ofiary Chrystusa, który raz jeden oddał swoje życie dla zbawienia ludzi. Te tematy wprowadzają jednak również pewne trudne kwestie, które warto zgłębić z teologiczno-duszpasterskiego punktu widzenia.

  1. Paradoks zaufania i ofiary w sytuacji skrajnej biedy (1 Krl 17,10-16)

Postać wdowy z Sarepty, która na polecenie Eliasza dzieli się ostatnią garścią mąki i odrobiną oliwy, niesie ze sobą paradoks. Kobieta działa tu wbrew instynktowi przetrwania; jej wiara i gotowość podjęcia ryzyka stają się fundamentem cudu, którym zostaje obdarzona przez Boga. Z jej historii płynie nauka o zaufaniu, jednak pojawia się również pytanie: dlaczego Bóg dopuszcza tę sytuację skrajnego ubóstwa?

Ta narracja może rodzić wątpliwości duszpasterskie u wiernych, zwłaszcza w kontekście współczesnych sytuacji głodu i ubóstwa. Czy wezwanie do ofiarności oznacza, że powinniśmy bezwzględnie dzielić się, nawet kosztem własnego przetrwania? W odpowiedzi warto podkreślić, że cud w życiu wdowy z Sarepty nie jest nagrodą za „heroizm” oddania ostatniego posiłku, lecz działaniem Boga, który dostrzega jej wierność i ofiarność. Duchowni mogą tu wskazać na potrzebę roztropności i zaufania Bogu w trudnych sytuacjach życiowych, które nie oznacza jednak ignorowania własnych podstawowych potrzeb.

  1. Zadośćuczynienie i doskonała ofiara Chrystusa (Hbr 9,24-28)

List do Hebrajczyków przedstawia Chrystusa jako arcykapłana, który jedną ofiarą na krzyżu zgładził grzechy ludzi. Kontrastuje to z wielokrotnymi ofiarami składanymi przez arcykapłanów Starego Przymierza. Jednorazowa ofiara Chrystusa wystarcza na zawsze – nie wymaga powtórzeń ani uzupełnień.

Kontrowersyjna może wydawać się sama idea „zastępczej” ofiary: Chrystus cierpi i umiera, aby zgładzić grzechy ludzkości. W kontekście pastoralnym ten akt może budzić pytania o sprawiedliwość – czy jest słuszne, aby ktoś cierpiał za grzechy innych? Przekaz ten nabiera pełnego sensu, gdy uwzględnimy, że Chrystus czyni to z miłości i dobrowolnie, jako Bóg i Człowiek. W duszpasterstwie warto podkreślić, że ta ofiara nie tylko przynosi zadośćuczynienie za grzechy, ale też wyraża najwyższe objawienie miłości Boga do człowieka. Pokazuje, że cierpienie i śmierć, będąc konsekwencjami grzechu, są przezwyciężone mocą zmartwychwstania.

  1. Ofiarność wdowy w kontekście sprawiedliwości społecznej (Mk 12,38-44)

W Ewangelii Jezus krytykuje uczonych w Piśmie za ich obłudę i żądzę zaszczytów, szczególnie wskazując na wyzyskiwanie ubogich wdów, co w tamtej kulturze było symbolem społecznej niesprawiedliwości. Następnie Jezus chwali ubogą wdowę, która wrzuca do skarbony „wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie”.

W kontekście duszpasterskim, ten fragment może rodzić pytania o rolę Kościoła wobec ubóstwa i sprawiedliwości społecznej. Ofiarność wdowy jest dowodem jej głębokiej wiary, jednak należy się zastanowić, czy wezwanie do hojności powinno kierować ludzi ku oddawaniu wszystkiego, co posiadają. Jezus nie wzywa tu do dosłownego powtórzenia jej gestu, ale raczej przestrzega przed fałszywym życiem duchowym, wskazując na prawdziwą miłość i oddanie Bogu. Duszpasterze mogą więc ten tekst wykorzystać, aby podkreślić znaczenie współczucia, solidarności i uczciwości w relacjach społecznych, jak i potrzebę dzielenia się zgodnie z możliwościami, bez niezdrowego przywiązania do bogactwa.

  1. Między wiernością a realizmem – praktyczna lekcja o zaufaniu

We wszystkich trzech czytaniach odnajdujemy wspólny motyw zaufania Bogu i wierności Jego słowu, nawet w sytuacjach granicznych. Zarówno wdowa z Sarepty, jak i uboga wdowa z Ewangelii przypominają, że to nie wielkość ofiary, ale jej szczerość i gotowość zawierzenia Bogu są najważniejsze. Dla współczesnych wiernych może być to lekcja o łączeniu wierności z realistycznym podejściem do życia.

Kościół, odczytując te teksty, może więc nie tylko przypominać o cudownej przemianie, która dzieje się dzięki Bogu, ale również zachęcać do odwagi i otwartości w dzieleniu się tym, co mamy, w sposób odpowiedzialny i dostosowany do naszych możliwości. Dziś, w świecie pełnym niepewności, te historie mogą nas inspirować do podejmowania wyzwań z wiarą i ufnością, że Bóg dostrzega nasze starania i zawsze będzie obecny w naszych trudach.

 Zakończenie: Ufność, miłość i prawdziwa ofiarność

XXXII Niedziela zwykła przypomina nam o tajemnicy miłości Boga, który widzi nasze troski i stawia przed nami ludzi, przez których może dokonywać swojego dzieła w świecie. Ufność wdowy z Sarepty, doskonała ofiara Chrystusa oraz skromny gest wdowy z Ewangelii wskazują, że Bóg nie oczekuje wielkich darów, lecz pełnego zaufania i oddania. W duszpasterstwie to wezwanie można przekazać jako inspirację do życia pełnego wiary, miłości i troski o innych – a także odwagi, by wierzyć, że nawet w najmniejszym geście możemy odzwierciedlać Boga, który jest hojny i miłosierny wobec nas wszystkich.


Ufność i Ofiara w Codziennym Życiu Chrześcijańskim: Refleksja nad XXXII Niedzielą Zwykłą, Rok B

Liturgia XXXII Niedzieli zwykłej roku B prowadzi nas w głąb tematyki ufności i ofiarności, ilustrując, jak Bóg działa w życiu tych, którzy pokładają w Nim swoje zaufanie, mimo biedy i przeciwności. Przypowieść o wdowie z Sarepty, fragment Listu do Hebrajczyków o ofierze Chrystusa oraz scena z Ewangelii św. Marka, w której uboga wdowa wrzuca do skarbony wszystko, co ma – to przesłania, które przemawiają do nas z mocą i zachęcają do refleksji nad własnym życiem i wiarą.

  1. Zaufanie w Ubóstwie: Lekcja Wdowy z Sarepty

Historia wdowy z Sarepty, która dzieli się ostatnią garścią mąki i oliwy z prorokiem Eliaszem, zdumiewa swoją logiką, a może wręcz jej brakiem. Skrajne ubóstwo nie skłoniło jej do zachowania tego, co miała dla siebie, lecz do złożenia swojego ostatniego majątku w ręce Boga. W tej narracji widzimy paradoks zaufania: działanie wbrew instynktowi przetrwania, które przynosi cud. Bóg, widząc szczerość serca i bezgraniczne oddanie wdowy, nagradza ją niewyczerpanym pokarmem.

Współcześnie ten przykład może być trudny do zrozumienia – z czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się niemal nieroztropne, płynie wielka teologiczna nauka. To wezwanie do ufności Bogu nie oznacza jednak lekkomyślności, lecz otwarcia serca na Bożą opatrzność. Prawdziwa wiara nie domaga się spektakularnych czynów, ale zachęca do powierzania swoich potrzeb i obaw Bogu – tym bardziej, gdy życie zdaje się przypierać nas do muru.

  1. Ofiara Chrystusa – Dar Miłości Największej

W Liście do Hebrajczyków Chrystus przedstawiony jest jako najwyższy kapłan, który raz na zawsze ofiarował siebie dla odkupienia całej ludzkości. Ta doskonała ofiara jest nie tylko aktem zbawienia, ale i najgłębszym wyrazem miłości Boga do człowieka. Jest to przykład oddania, które nie oczekuje niczego w zamian. Jezus, przyjmując cierpienie i śmierć, wskazuje nam, że prawdziwa miłość gotowa jest do ofiary.

W duszpasterstwie ważne jest, aby mówić o ofierze Chrystusa jako najwyższym akcie miłości, który jest zarówno darem, jak i wzorem. To wezwanie, abyśmy i my ofiarowali siebie Bogu w codziennych obowiązkach, w pracy, w relacjach z innymi, w życiu poświęconym miłości i solidarności. Chrystus uczy nas, że prawdziwa ofiara nie zawsze jest wielka w oczach świata, ale jest pełna, gdy wynika z miłości i wiary.

  1. Uboga Wdowa a Sprawiedliwość Społeczna

Uboga wdowa z Ewangelii, wrzucająca do skarbony wszystko, co miała, ukazuje, jak wiele może dać ten, kto ma niewiele. Jej gest staje się wyrazem miłości i oddania, które przerastają wartości materialne. Jezus, podkreślając wartość jej ofiary, pokazuje różnicę między tym, co zewnętrzne, a tym, co jest wyrazem prawdziwego ducha.

W świecie zdominowanym przez zysk i konsumpcję ten gest może wydawać się niedorzeczny. W duszpasterstwie warto jednak na nowo przypominać o wartości serca i intencji, o współczuciu i solidarności z ubogimi. Tylko wówczas, gdy widzimy w bliźnim osobę godną miłości i wsparcia, możemy naprawdę wypełniać chrześcijańskie powołanie. Ewangelia nie domaga się od nas życia w ubóstwie, ale wzywa do hojności, która wynika z miłości i troski o drugiego człowieka.

  1. Zaufanie, Wierność i Realizm w Codziennym Życiu

Liturgia tej niedzieli przypomina, że prawdziwa ofiara i zaufanie nie polegają na wielkich, dramatycznych gestach, lecz na małych, codziennych aktach oddania, nawet w sytuacjach, które wydają się skrajnie trudne. Wdowa z Sarepty i wdowa z Ewangelii pokazują, że wartość ofiary mierzy się jej autentycznością, a nie wielkością. Dla współczesnego człowieka może to być trudne do przyjęcia, jednak ufność Bogu w codziennym życiu prowadzi do pokoju i wzbogaca duchowo.

Kościół, odczytując te teksty, może nas zachęcać do odwagi, aby dzielić się tym, co mamy, w sposób odpowiedzialny i dostosowany do swoich możliwości. Nasza miłość i ufność są cenniejsze niż materialne dobra. Dziś, w świecie pełnym lęku o przyszłość, te biblijne historie mogą być dla nas źródłem inspiracji i umocnieniem.

 Zakończenie: Ufność i Miłość jako Fundament Chrześcijaństwa

XXXII Niedziela zwykła przypomina nam o tajemnicy miłości Boga, który dostrzega nasze codzienne starania i przyjmuje każdy akt ufności i ofiary. Wierzymy, że Bóg oczekuje od nas nie wielkich czynów, lecz pełnego zawierzenia. Historia wdowy z Sarepty, ofiara Chrystusa oraz prosty gest wdowy z Ewangelii uczą nas, że w chrześcijaństwie liczy się serce otwarte na Boga i bliźniego. To zachęta, aby nasze życie było wypełnione miłością, troską o innych i bezgraniczną ufnością – bo nawet najmniejsze gesty mogą odzwierciedlać Boga pełnego miłości i miłosierdzia.

Niech nasza modlitwa i nasze codzienne życie prowadzą nas do Boga, który pragnie, abyśmy żyli pełnią wiary, nadziei i miłości. Ufność wobec Boga i ofiarność wobec bliźniego to najprostsza droga do bycia naśladowcami Chrystusa.

Oto kilka przykładów współczesnych sytuacji, które mogą ilustrować postawę ufności Bogu, inspirowane życiem codziennym oraz sytuacjami, które współczesny człowiek może napotkać:

  1. Zaufanie w sytuacji kryzysu zdrowotnego

Współczesna medycyna oferuje wiele możliwości leczenia, ale niektóre choroby czy kryzysy zdrowotne pozostają trudne do wyleczenia lub zrozumienia. Osoba, która mierzy się z ciężką diagnozą lub przewlekłą chorobą, może przeżywać ten czas z ufnością Bogu, w modlitwie i zawierzeniu. Świadectwa osób, które mimo trudności zdrowotnych pozostają w pokoju i przyjmują codzienne cierpienia jako możliwość pogłębienia relacji z Bogiem, są przykładem tego, że ufność Bogu może być prawdziwym wsparciem w chwilach największej próby.

  1. Zaufanie podczas trudności finansowych

W dzisiejszym świecie niepewność finansowa jest problemem wielu ludzi. Osoba, która utraciła pracę i mierzy się z obawą o przyszłość, może ufać Bogu, wierząc, że On pomoże znaleźć rozwiązanie, odpowiednią pracę lub potrzebne wsparcie. W takich sytuacjach ufność przejawia się przez wiarę w Bożą opatrzność, mimo że codzienne realia nie wydają się optymistyczne. Często osoby takie dzielą się doświadczeniem, że pomoc przychodzi niespodziewanie – od rodziny, przyjaciół, a czasem nieznajomych – co odbierają jako dowód działania Boga.

  1. Zaufanie w prowadzeniu rodziny

Współczesne rodziny napotykają wiele wyzwań – od trudności w wychowywaniu dzieci w wierze, przez problemy finansowe, po konflikty. Rodzice, którzy decydują się na oddanie swojego życia rodzinnego Bogu, nie tylko poprzez modlitwę, ale również przez zaufanie Mu w codziennych sytuacjach, pokazują ufność na wzór ewangelicznych wdów. Ich decyzje – na przykład o rezygnacji z pewnych wygód na rzecz większej obecności przy dzieciach czy o prowadzeniu życia zgodnego z zasadami wiary – świadczą o głębokiej ufności Bogu i przekonaniu, że to On ostatecznie troszczy się o ich rodzinę.

  1. Zaufanie w kontekście pomocy innym

Wielu ludzi, mimo że sami nie mają wiele, decyduje się pomagać innym – chorym, bezdomnym, samotnym. Często wierzą, że Bóg ich wspomoże i umożliwi dalsze działania, nawet gdy ich własne zasoby są niewielkie. Na przykład, prowadząc stołówkę dla bezdomnych lub dom opieki dla potrzebujących, pomimo ograniczonych funduszy i wsparcia, ufają, że Bóg dostarczy im potrzebnych środków. Ta postawa przypomina ufność wdowy, która dzieliła się ostatnią garścią mąki, wiedząc, że to Bóg troszczy się o jej życie.

  1. Zaufanie w podejmowaniu trudnych decyzji życiowych

Niejednokrotnie ludzie znajdują się na rozdrożu, gdzie muszą podjąć decyzję, która będzie miała poważne konsekwencje dla ich życia – np. wybór między stabilną, ale mało satysfakcjonującą pracą a realizacją marzeń, która wiąże się z ryzykiem. Osoby wierzące, decydujące się na ścieżkę, którą uważają za zgodną z Bożym powołaniem, ufają, że Bóg ich poprowadzi, nawet jeśli droga nie jest jasna. Ufność ta wyraża się poprzez wiarę, że Bóg wynagrodzi ich odwagę i otworzy nowe możliwości.

  1. Ufność w walce z uzależnieniami

Współcześnie wiele osób zmaga się z różnorodnymi uzależnieniami – od alkoholu, przez nałogi internetowe, po toksyczne relacje. Osoby, które podejmują walkę o wolność od uzależnienia z ufnością w Bożą pomoc, nierzadko świadczą o niezwykłych przemianach. Ich wytrwała modlitwa i ufność, że Bóg ich prowadzi przez ten proces, są dla nich fundamentem siły, która pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile.

  1. Zaufanie podczas społecznego wykluczenia lub odrzucenia

Wiele osób cierpi z powodu wykluczenia społecznego lub niezrozumienia w społeczeństwie. Dotyczy to np. osób starszych, imigrantów, ludzi o odmiennych przekonaniach czy sytuacji życiowej. Ufając Bogu, osoby te odnajdują wewnętrzny pokój i przekonanie, że ich wartość nie zależy od ludzkiej opinii, lecz od tego, kim są w oczach Boga. Ich cierpliwość i pokora stają się świadectwem, że ufność Bogu przynosi wewnętrzne uzdrowienie i siłę, której nie może dać świat.

  1. Ufność w czasie globalnych niepokojów

W obliczu wzrostu globalnych napięć wielu ludzi doświadcza lęku i niepewności o przyszłość. Ufność wobec Boga może przejawiać się w przyjęciu perspektywy, że Bóg jest ostatecznym Panem historii, który działa w świecie i troszczy się o swoich wiernych. Ufność taka nie wyklucza działania, lecz jest fundamentem, na którym można budować codzienne życie pomimo trudnych okoliczności.

 1. Zaufanie w sytuacji kryzysu zdrowotnego

 

Przykład: Chiara Corbella Petrillo – włoska matka, która, będąc w ciąży, odkryła, że ma agresywną formę raka. Mimo diagnozy postanowiła zrezygnować z terapii, by nie zaszkodzić dziecku, ufając, że jej życie jest w rękach Boga. Po porodzie, gdy choroba była już nieuleczalna, swoje ostatnie dni przeżyła w pokoju, modlitwie i głębokiej wierze. Chiara pozostawiła po sobie świadectwo głębokiej ufności i bezwarunkowego oddania się Bożej woli.

 2. Zaufanie podczas trudności finansowych

Przykład: Tomasz Polkowski – założyciel Fundacji Dzieci Niczyje (dziś Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę). Rozpoczynając swoją działalność, nie dysponował odpowiednimi funduszami, aby pomagać dzieciom z trudnych środowisk. Wiele razy był bliski rezygnacji z powodu braku środków. Tomasz mówił o swojej modlitwie i zawierzeniu Bogu, wierząc, że On pomoże znaleźć wsparcie dla potrzebujących dzieci. Dzięki pomocy z różnych źródeł, jego organizacja urosła i nadal skutecznie działa, pomagając tysiącom dzieci.

 3. Zaufanie w prowadzeniu rodziny

Przykład: Luigi i Maria Beltrame Quattrocchi – święte małżeństwo z Włoch, które mimo wielu trudności, także finansowych i zdrowotnych, prowadziło rodzinę w duchu głębokiej wiary i ufności Bogu. Kiedy urodziło się ich czwarte dziecko, lekarze ostrzegali, że ciąża zagraża życiu Marii i dziecka. Małżonkowie jednak zaufali Bogu i nie podjęli radykalnych kroków, aby zakończyć ciążę. Ostatecznie oboje przeżyli, a ich świadectwo zaangażowanego życia rodzinnego jest inspiracją dla wielu.

 4. Zaufanie w kontekście pomocy innym

Przykład: Siostra Małgorzata Chmielewska – prowadząca wspólnotę „Chleb Życia” w Polsce, codziennie troszczy się o osoby bezdomne, chorych i potrzebujących. Mimo że często brakuje jej środków na utrzymanie swoich domów opieki, ufa, że Bóg wesprze jej dzieło. Opowiada o licznych sytuacjach, gdy fundusze pojawiały się w ostatniej chwili, umożliwiając pomoc najbardziej potrzebującym. Siostra Małgorzata podkreśla, że ufa Bożej opatrzności, a jej dzieło od lat przynosi owoce.

 5. Zaufanie w podejmowaniu trudnych decyzji życiowych

Przykład: Carlos Acutis – włoski nastolatek, który z pasją tworzył stronę internetową o cudach eucharystycznych. Decyzja, aby oddać swoje życie i talenty w ręce Boga, a nie skupiać się na życiu towarzyskim czy materialnym, była trudna, szczególnie w młodym wieku. Gdy zachorował na białaczkę, ufał, że jego cierpienie jest częścią Bożego planu. Carlos oddał swoje życie za Kościół, wierząc, że nawet śmierć nie jest końcem, lecz początkiem wieczności z Bogiem. Został beatyfikowany jako wzór młodej, ufnej wiary.

 6. Ufność w walce z uzależnieniami

Przykład: Matt Talbot – robotnik z Dublina, który po latach życia w alkoholizmie, dzięki nawróceniu i modlitwie, zawierzył się Bogu i rozpoczął drogę trzeźwości. Przez całe życie unikał alkoholu, wytrwał w modlitwie i pracy, odrzucając łatwe drogi, które oferował świat. Talbot jest dziś wzorem dla osób walczących z nałogami i świadectwem, że zaufanie Bogu może przywrócić sens życia. W Kościele uznawany jest za patrona osób uzależnionych.

 7. Zaufanie podczas społecznego wykluczenia lub odrzucenia

Przykład: Edith Stein (św. Teresa Benedykta od Krzyża) – filozofka, która, choć wywodziła się z żydowskiej rodziny, nawróciła się na katolicyzm. Przeżywając wiele przykrości i niezrozumienia, stała się karmelitanką, ufając Bogu mimo zagrożenia wynikającego z rosnącego antysemityzmu. Ostatecznie została zamordowana w obozie w Auschwitz, ufając, że jej cierpienie ma głęboki sens. Dziś jest patronką Europy i przykładem osoby, która zaufała Bogu, oddając życie za innych.

 

 8. Ufność w czasie globalnych niepokojów

Przykład: Papież Franciszek – podczas pandemii COVID-19, w samym jej środku, 27 marca 2020 roku, poprowadził wyjątkowe nabożeństwo błagalne w pustym placu Świętego Piotra, prosząc o Bożą pomoc i wsparcie dla całego świata. Był to moment, który wlał otuchę w serca milionów ludzi, przypominając, że nasza ufność Bogu jest źródłem pokoju w obliczu niepewności. Papież wzywał do zaufania Bożej opiece, modląc się za zarażonych, służbę zdrowia i wszystkie osoby cierpiące.

 

Każdy z tych przykładów pokazuje różnorodność ludzkich doświadczeń i sytuacji, w których ufność wobec Boga staje się fundamentem życia, inspirując innych do odnajdywania wiary i nadziei w najtrudniejszych momentach.

 1. Zaufanie w sytuacji kryzysu zdrowotnego – Chiara Corbella Petrillo

- Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5, 8)

- Chiara, decydując się na rezygnację z leczenia dla dobra dziecka, kierowała się czystym sercem, pełnym miłości i oddania. W swej postawie ufności i miłości do Boga doświadczyła pokoju, który jest odbiciem oglądania Boga w Jego łasce.

 

 

 2. Zaufanie podczas trudności finansowych – Tomasz Polkowski

- Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 3)

- Tomasz Polkowski, podejmując trud pracy dla innych, nie przywiązywał się do materialnych zabezpieczeń, ale ufnie powierzał sprawy Bogu. Jego pokora i gotowość, by pomagać mimo ograniczonych zasobów, ukazuje ducha ubóstwa duchowego, który Jezus wskazuje jako drogę do królestwa niebieskiego.

 

 3. Zaufanie w prowadzeniu rodziny – Luigi i Maria Beltrame Quattrocchi

- Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5, 7)

- Małżeństwo Luigi i Marii było pełne miłosierdzia wobec siebie nawzajem i swoich dzieci. Mimo trudności, ich miłosierne i pełne zaufania życie rodzinne, oddane Bogu, było świadectwem miłosierdzia, które sami otrzymywali i rozdawali innym.

 

 4. Zaufanie w kontekście pomocy innym – Siostra Małgorzata Chmielewska

- Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni (Mt 5, 6)

- Siostra Małgorzata, oddana służbie najuboższym i wykluczonym, ilustruje postawę osoby pragnącej sprawiedliwości. Jej działania, pełne ufności Bogu, są głębokim pragnieniem, by nasycić głodnych i przywrócić godność ludziom odrzuconym przez społeczeństwo.

 

 5. Zaufanie w podejmowaniu trudnych decyzji życiowych – Carlos Acutis

- Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5, 5)

- Carlos Acutis, skromny i oddany Bogu młodzieniec, mimo swoich talentów i możliwości, wybrał pokorę oraz cichość w swoim życiu duchowym i relacjach z innymi. Jego postawa cichości i ufności oddaje sens tego błogosławieństwa, a jego życie jest świadectwem, że prawdziwa wielkość kryje się w skromności.

 

 6. Ufność w walce z uzależnieniami – Matt Talbot

- Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni (Mt 5, 4)

- Matt Talbot przez lata zmagał się z nałogiem, co przynosiło mu wiele cierpienia i wewnętrznego smutku. Jego droga ku wolności była jednocześnie drogą ku pocieszeniu, które przyszło dzięki jego pokucie, modlitwie i zaufaniu Bogu.

 

 7. Zaufanie podczas społecznego wykluczenia lub odrzucenia – Edith Stein (św. Teresa Benedykta od Krzyża)

- Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 10)

- Edith Stein, prześladowana za swoje pochodzenie i wiarę, przeżywała swój los w duchu sprawiedliwości i wierności Bogu. Jej życie było świadectwem oddania i pokory, mimo odrzucenia przez świat. Ufność i przyjęcie cierpienia czynią ją przykładem wypełnienia tego błogosławieństwa.

 8. Ufność w czasie pandemii i globalnych niepokojów – Papież Franciszek

- Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi (Mt 5, 9)

- Papież Franciszek podczas pandemii apelował o pokój, jedność i solidarność, przypominając, że nasza ufność jest zakorzeniona w Bogu. Jego przesłanie pokoju i nadziei było przypomnieniem, że pokój w czasach niepokoju jest owocem zaufania Bogu i działania zgodnie z Jego wolą.

 

Każdy z tych przykładów ukazuje, że błogosławieństwa to nie tylko obietnice, ale realne drogi prowadzące do świętości i głębokiego pokoju ducha.

 

1 listopada 2024

XXXI Niedziela w ciągu roku – B

 Pwt 6,2-6

Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać, tobie, twym synom i wnukom po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć. Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię opływającą w mleko i miód. Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję.

Hbr 7,23-28

I gdy tamtych wielu było kapłanami, gdyż śmierć nie zezwalała im trwać przy życiu, Ten właśnie, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające. Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi. Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie. Prawo bowiem ustanawiało arcykapłanami ludzi obciążonych słabością, słowo zaś przysięgi, złożonej po nadaniu Prawa, /ustanawia/ Syna doskonałego na wieki.

Mk 12,28-34

Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. Rzekł Mu uczony w Piśmie: Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: Niedaleko jesteś od królestwa Bożego. I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.



Miłość Boga i bliźniego

Miłość, to słowo niesamowicie wyświechtane i zużyte... Miłość, to uczucie filmowe i poetyckie, dobre w romansach i kiepskich filmidełkach... Miłość, to sentymenty i nieracjonalne nastroje... W naszym zracjonalizowanym i skomercjalizowanym świecie jest miejsce na seks i użycie, na biznes, przyjemność i dobrą zabawę, ale nie na Miłość. A już Miłość Boga i bliźniego? O czym ty w ogóle mówisz? Czyś ty spadł z choinki? Nie wolno być naiwnym, ani sentymentalnym! Trzeba mocno chodzić po ziemi, bo inaczej przegrasz i zostaniesz stłamszony!

Internetowe strony pełne są zalewającej nas, nachalnej pornografii. Nigdzie, albo bardzo rzadko i wstydliwie mówi się o miłości bliźniego... a Pan Bóg...? Taki odległy... jak Go kochać?

Rozdarci między patosem i brutalnością musimy przecież znaleźć właściwe wymiary MIŁOŚCI, właściwy dla niej wyraz i realizację. A może wystarczy tylko rozejrzeć się dookoła i trochę zmienić perspektywę i punkt widzenia? Może zamiast stale myśleć, mówić i działać z pozycji "ja" potrzebuję, pragnę, mam prawo, domagam się należałoby raczej zacząć myśleć, mówić i działać z perspektywy "TY"?

Może... tylko czy znowu nie zostanę wyśmiany, zaszczuty, posądzony o słabość i czułostkowość...?

Boimy się być dobrzy... wstydzimy się być normalni, życzliwi i ludzcy... , bo miłować to być słabym, to pozwolić się ukrzyżować w najbardziej nieracjonalny i nieefektowny sposób.

Tak miłuje Bóg i do tego zaprasza także Ciebie. Miłuj Boga i bliźniego... miłuj nie używaj!


Rozważanie teologiczno-duszpasterskie na XXXI Niedzielę Zwykłą (Rok B)

 Czytania:

- Pwt 6,2-6 – „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca...”

- Hbr 7,23-28 – „Ten właśnie, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające...”

- Mk 12,28-34 – „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden... Miłować Go całym sercem i bliźniego jak siebie samego...”

 Temat: Miłość Boga i bliźniego jako klucz do życia chrześcijańskiego

Niedzielne czytania wprowadzą nas w głęboką i często kontrowersyjną refleksję nad podstawową prawdą chrześcijańskiego życia – miłością Boga i bliźniego. Dzisiejszy świat często spłyca, upraszcza, a nawet wyśmiewa pojęcie miłości, przedstawiając ją jako wyraz słabości lub coś sentymentalnego, niepraktycznego. Z kolei słowa Jezusa i starotestamentalne przykazania przypominają nam, że miłość jest najważniejszym nakazem Boga, fundamentem, który łączy człowieka z Bogiem i z innymi ludźmi.

  1. Miłość Boga w świecie, który odsuwa się od sacrum

W pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego Prawa, Mojżesz przypomina ludowi Izraela o nakazie miłości do Boga – miłości pełnej, zaangażowanej całym sercem, duszą i siłą. Słowa te podkreślają, że relacja z Bogiem nie jest jedynie kwestią powierzchownej pobożności czy obrzędów, ale autentycznej więzi, która angażuje człowieka całkowicie. Dzisiejsza kultura promuje samorealizację, indywidualizm i konsumpcję jako źródło spełnienia. Jak w tym kontekście można na nowo usłyszeć wezwanie do miłości Boga, którą wyraża się całym sobą?

W czasach, gdy człowiek coraz częściej traktuje Boga jako odległą ideę, miłość do Boga wydaje się staroświecka i odległa, a może nawet niemodna. Jednak wewnętrzne pragnienie miłości pozostaje aktualne i wpisane w naszą naturę. Boimy się otworzyć na głębsze, duchowe relacje, aby nie zostać zranionym czy wyśmianym, ale to właśnie Bóg w swojej bezinteresownej miłości zachęca nas do pełnego oddania, do życia w Jego bliskości. W rzeczywistości miłość Boga i wzajemna relacja z Nim są drogą do autentycznej wolności i pokoju.

  1. Kapłaństwo Chrystusa jako wyraz doskonałej miłości

List do Hebrajczyków stawia Chrystusa jako Kapłana na wieki, który swoją ofiarą otwiera nam drogę do Boga. Ten tekst przypomina, że Jezus nie tylko wypełniał Prawo, ale również ostatecznie doskonale zrealizował przykazanie miłości, oddając swoje życie dla naszego zbawienia. W świecie skoncentrowanym na sukcesie i własnych potrzebach trudno jest zrozumieć, jak miłość ofiarna, aż do śmierci, może stanowić najwyższy wzór do naśladowania.

Kapłaństwo Chrystusa jest wiecznym dowodem miłości, która nie szuka siebie, nie bierze, ale daje. To wezwanie do bycia „oddzielonym od grzeszników” oznacza życie, które wykracza poza samo „ja”. Nasze czasy pełne są wyścigu o przetrwanie i sukces, ale kapłaństwo Chrystusa uczy nas miłości pokornej i otwartej na ofiarność. Miłość taka nie jest słabością, lecz siłą, która daje głęboki sens życiu, kształtuje serce na obraz miłości samego Boga.

  1. Przykazanie miłości Boga i bliźniego – wezwanie do nowego sposobu życia

W Ewangelii Jezus wskazuje na pierwsze i najważniejsze przykazanie: miłość do Boga i bliźniego. Gdy uczony w Piśmie uznaje mądrość tego przykazania, Jezus mówi: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego.” Miłość, o której mówi Jezus, to miłość, która angażuje całego człowieka – serce, umysł i siłę. To miłość, która widzi w drugim człowieku odbicie samego Boga, miłość nieoceniająca, cierpliwa i zdolna do przebaczenia.

Wielu ludzi postrzega miłość bliźniego jako wyzwanie w codziennym życiu, zwłaszcza w świecie pełnym rywalizacji, podziałów i izolacji. Trudno jest być dobrym, kiedy dobroć bywa odbierana jako naiwność. Zdarza się, że wstydzimy się okazywać życzliwość, aby nie zostać posądzonym o słabość. Jednak Jezus wskazuje nam, że miłość do drugiego człowieka jest nie tylko drogą do Boga, ale też najgłębszym przejawem naszej godności. Jest wyzwaniem, które zmienia serce i czyni nas naprawdę wolnymi.

  1. Współczesne przeszkody i nadzieja płynąca z miłości Boga i bliźniego

Dzisiejsze czasy pełne są głębokich kontrastów: technologia oferuje możliwości łączenia ludzi, ale paradoksalnie wzrasta liczba osób odczuwających samotność. W świecie, gdzie panuje kult sukcesu i samorealizacji, jesteśmy zachęcani do koncentrowania się na sobie, a zapominamy o potrzebach innych. Jednocześnie warto zastanowić się, czy miłość – ta prawdziwa, pełna zaangażowania – nie jest odpowiedzią na współczesne cierpienie i poczucie izolacji.

Miłość, do której wzywa nas Jezus, jest wyzwaniem – ale również darem i łaską. Jezus uczy nas kochać nie dla zysku ani pochwały, ale dlatego, że prawdziwa miłość buduje jedność i przynosi wewnętrzny pokój. Mówiąc „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”, Jezus pokazuje, że tylko miłość otwiera nas na Boga i bliźniego. Taka miłość jest nie tylko możliwa, ale konieczna, abyśmy mogli żyć pełnią życia, do której Bóg nas powołuje.

 Zakończenie – praktyczna aplikacja w codzienności

Dzisiejsze słowo przypomina nam, że miłość Boga i bliźniego nie jest dodatkiem, ale fundamentem naszego chrześcijańskiego życia. W obliczu codziennych wyzwań, zwłaszcza w świecie pełnym podziałów i brutalności, chrześcijanin jest wezwany do życia miłością, która przebacza i służy. Warto, abyśmy na nowo odkryli moc i wartość miłości do Boga i bliźniego, pamiętając, że każdy akt dobroci przybliża nas do królestwa Bożego.

Modlitwa: Panie, pomóż nam otworzyć serca na Twoją miłość, która nas przemienia. Naucz nas kochać Ciebie całym sercem i naszych bliźnich z prawdziwą troską. Daj nam odwagę być świadkami Twojej miłości w świecie, który tak często jej zapomina. Amen.

*************************************

31 Sunday in Ordinary Time - B

Spend all my goods and possessions to help poor and needy,

Become a servant of all, and the slave of my brothers and sisters,

Forgive all and everybody, forget all offences, and be ready to show the forgiveness at all time,

Love neighbour and even my enemies like God loves them ...

Is it not exactly what God expects from me?

Is it not the concrete realization of the most important commandment "love God and your neighbour"?

But immediately come some question:

- is it not too much?

- How could it be possible today to practice such a radical understanding of the teaching of Christ in the 21 century, in our "technicyzed" world?

- can Jesus ask us such a deep radicalism in our already burdened and heavy stressed life?

Shouldn't the church adjust her teaching and update a little bit the traditional approach to the Gospel? Should the teaching of the church not amend and adjust the teaching of Christ to the contemporary reality, so to become more realistic and simpler, easier to live?

We would like to be faithful, we would like to love God, we would like be honest but those impossible to keep requirements and unrealistic expectations are a big obstacle. If God would like us to be in heaven He has to help us by adjusting His commandments and be a little bit more realistic. And it is true not only in these issues but also in the case of a very restrictive and difficult moral commandment especially in the matter of marital life.

We cannot be idealistic; we cannot live today with the fifteenth century mentality.

I cannot give up everything what I have - I have to assure my future and my retirement plan.

I cannot be a naive servant ready to help everybody - it's a risk of ridiculing my life.

It's naive and unrealistic to forgive and forget all the time and even sometimes is dangerous.

It is impossible to love the neighbor in this way, because it is naive and certainly nowadays it is stupid to love and enemy in this way because it is dangerous.

I cannot resign from my live and be naive. I have to assure the security of my live.

 

What matters in those entire unrealistic God's commandments? What is finally the meaning of Love ?

God is Love - it's true but we have to know also that God is One, or Oneness.

This is showing immediately that to gain or achieve oneness we have to struggle for it and to sacrifice something. The true love is always demanding, and always sacrificial. This is what Jesus is showing in His the passion and death. It was not a theatre; it was not a sentimental performance. It was the real and very brutal death on the cross out of love for us and for our salvation. He paid this price in full and He knows what He is talking about, remaining us the commandments.

Our wealth, our luxury life, our selfishness, our lack of mercy, our hate, envy, or negligence are always against God, and against the children of God.

Therefore:

- Let us help others with our wealth and richness,

- let build up the unity in our families and in our life by serving and helping others,

- Let us forgive each other,

- Let us be merciful,

- Let us build up the culture of mutual understanding and sharing, the culture of help and love even if it should costs us, because God gave us not only the commandments but also all necessary graces to be His children and mutually brothers and sisters.

This is the direct and the straight way to God, Who calls us to be His children and to be holy as He is holy.

31 października 2024

1 i 2 listopada – Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

 01.11. Uroczystość Wszystkich Świętych

Wprowadzenie do Mszy Świętej

Akt Pokutny i uznanie własnej grzeszności na początku każdej Mszy Świętej nie jest katem upokorzenia, ale prawdy. Uznajemy, że jeszcze nie jesteśmy święci, że do świętości dążymy, że jest to możliwe jedynie dzięki odkupieńczej Ofierze Jezusa Chrystusa , w której uczestniczymy. Wyznajmy więc nasze grzechy i prośmy o wstawiennictwo tych, którzy już są błogosławieni w Królestwie Niebieskim.

Ap 7,2-14

I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.

1J 3,1-3

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.

Mt 5,1-12

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.

Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.

Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.




Nie święci garnki lepią

Ale i świętych nie z innej lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi, którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło. Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci, to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.

Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących, ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców, głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak” znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.

Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -"Błogosławieni" śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w Polsce także ... i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli ... również...

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani, odsądzani od czci.

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano.

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... oni już tak ... my ... jeszcze nie.


Homilia alternatywna I

144 tysiące wybranych ?

Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez obecnego Papieża, to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?

Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.

Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?

Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem, obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z liczby zbawionych..

A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.


Wersja druga;

144 tysiące wybranych ?

Każdego roku w Uroczystość Wszystkich Świętych czytamy przepiękny tekst z Apokalipsy św. Jana opisujący liturgię Nowego Jeruzalem. A w nim słowa: „I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.

Z jednej strony mam tutaj rzeczywiście liczbę 144 tysiące, która ma znaczenie raczej symboliczne i może być odczytywana jako; symbol doskonałości, powszechności zbawienia, czy po prostu wyraz przekonania że członkowie wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12 pokoleń po 12 tysięcy) zostaną zbawieni. Z drugiej jednak strony już w następnym zdaniu autor niejako zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków ...”. Czy więc będzie to rzeczywiście niepoliczalny tłum, czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie Jehowy, czy Mormoni?

Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez poprzedniego Papieża, to chyba już niewiele wolnych miejsc w niebie pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?

Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko raz do roku w parafiach proboszczowie każą ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.

Bóg na pewno chce zbawić wszystkich, chociaż z drugiej strony pewne jest i to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam Chrystus mówi wielokrotnie o tych, którzy sami skazali się na wieczne potępienie

Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy raczej czynna i konkretna, nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?

Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko czy my sami, naszym egoizmem, zatwardziałością, pychą obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami nie wykluczamy się z liczby zbawionych..

A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.


Homilia alternatywna II

Budujesz sobie dom w wieczności

W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla ducha" znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:

Pewien mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim zakładzie budowlanym. Kiedyś jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał interesujące zamówienie na wybudowanie wspaniałej willi według własnego projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze miejsce i nie przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być pokryte z funduszy zakładu.

Prace rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak pokładane w nim bezgraniczne zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że może użyć starych surowców z odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych robotników, aby w ten sposób zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone pieniądze. I tak w krótkim czasie wybudował zamówioną willę, ale jej jakość daleka była od tego, co mógłby zrobić gdyby był uczciwy i rzetelny.

Kiedy dom został ukończony, w czasie wydanego na tę okoliczność przyjęcia, wręczył swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes jednak zwrócił mu je natychmiast i z uśmiechem powiedział :

"Ten dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za rzetelną pracę. Niech będzie wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i twojej pracy.”

Autor opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są cegłami, z których budujesz dom swojej wieczności.”

W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie pytanie: "A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?" Święci których dzisiaj czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo, sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami których używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?

Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo wstrząsające zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność". Kiedy myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj wspominamy, to widzę niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich codzienne życie. W codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali „nagrodę wielką w niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale na pewno także „mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały dom.

A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja otrzymam? Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją wieczność kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?

 

Modlitwa wiernych

Wstęp – Z pokorą i ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił nas do uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś ujrzeli takim jakim jest ...

1 – Za Kościół pielgrzymujący, aby jego pasterze; biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do światłości życia wiecznego, - „Ciebie prosimy”

2 – Za tych, którzy oddalili się od Chrystusa, aby z pomocą świętych orędowników i patronów odnaleźli drogę powrotną do owczarni Chrystusowej, - „Ciebie prosimy”

3 – Za chorych i cierpiących, aby zjednoczeni z cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali odkupieńczą wartość swojego cierpienia, - „Ciebie prosimy”

4 – Za umierających, aby w Miłosierdziu Bożym odnaleźli ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie ziemskiego życia, - „Ciebie prosimy”

5 – Za Kościół oczekujący w czyśćcu z tęsknotą na ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty naszymi modlitwami dostąpił zbawienia wiecznego, - „Ciebie prosimy”

Zakończenie – Miłosierny Boże wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa Chrystusa i wybacz nam nasze winy, abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w Twojej chwale, gdzie żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen

Słowo „przed rozesłaniem”

Ofiara Odkupieńcza Jezusa Chrystusa, w Której uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią naszego zbawienia. Idźmy i głośmy naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.


02.11. Dzień Zaduszny

1-sza Msza

Hioba 19,1.23-27a

Hiob na to odpowiedział i rzekł:
Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić?
Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki?
Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni.
Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę.
To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny.

1Kor 15,20-24a.25-28

Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego. Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.

Łk 23,44-46.50.52-53. 24,1-6a

Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał.




A dusze wiernych zmarłych niech odpoczywają w pokoju ...

Modlimy się tradycyjnie nad grobami zmarłych powtarzając formułę:

"Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie,
A światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen."

Ale dlaczego wysyłamy naszych zmarłych do jakiejś bliżej niesprecyzowanej krainy wiecznego spoczynku, do Hadesu lub Sheolu, do Tartaru czy też innego miejsca, bliżej nieokreślonego, wiecznego bezruchu?

Czemu nie modlimy się raczej:

"Chwalebne zmartwychwstanie racz im dać Panie,
A światłość Twoja i radość wiecznego życia z Tobą niech będzie dla nich nagrodą,
Niech królują z Tobą na wieki ..."

Oni nie umarli po to, aby przejść do jakiejś szarej i bezbarwnej krainy cieni, czy wiecznego bezruchu. Oni nie odpoczywają w martwym pokoju. Oni, albo żyją już w bezpośredniej bliskości i obecności Boga i  o oczekując jedynie na powtórne połączenie z ciałem dzielą radość życia wiecznego z Bogiem, jako święci (tych czciliśmy wczoraj), albo są w stanie bolesnego (a nie spokojnego) oczyszczenia, ale i w stanie nadziei na radość wieczną. Ale na pewno nie w stanie martwego bezruchu. Za nich się modlimy, aby jak najszybciej osiągnęli stan wiecznego życia i królowania z Tobą. Ale módlmy się też i za siebie, abyśmy i my też tam razem z nimi byli ... może już niedługo? Amen.

2-ga Msza

Dn 12,1-3

W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze. Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.

Rz 6,3-9

Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.

J 11,32-45

A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Wielu co posnęli zbudzi się ...

Według proroka Daniela "jedni powstaną do wiecznego życia, inni ku hańbie i wiecznej odrazie".

A według św. Augustyna:

"Pan Bóg przygotowuje nam w życiu przyszłym trzy wielkie niespodzianki:

  • pierwsza z nich, to takt, że spotkamy tam tych którzy według nas być tam nie powinni np. w niebie),
  • druga to ta, że nie spotkamy tam tych, którzy według nas tam być powinni (np. w piekle),
  • i trzecia, że sami się tam znaleźliśmy (np. w ......) !!!!!!!!

Nie dajmy się zaskoczyć tym trzem niespodziankom, a szczególnie tej ostatniej ...

Zobacz ilu żyło przed tobą, uspokajając się i odsuwając pojednanie z Bogiem „na później”. I nagle !!! Nie ma ich ... nie zdążyli się później pojednać z Bogiem!!!

3-cia Msza

Mdr 3,1-6.9

A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

2Kor 4,14-5,1

Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.

J 14,1-6

Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

W domu Ojca mego jest mieszkań wiele ...

Jezus nie kryje przed nami ani konieczności swego własnego "odejścia", swojej własnej śmierci, ani konieczności naszego odejścia, śmierci każdego z nas. Nie mówi nam "nie bój się nie umrzesz". Ale mówiąc o konieczności śmierci pokazuje nam jednocześnie drogę jaką powinniśmy kroczyć, aby dotrzeć do domu Ojca i pokazuje nam ostateczny cel naszej wędrówki. Jego słowa: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem" można także zrozumieć w następujący sposób: "Ja jestem prawdziwą droga życia", albo "Ja jestem drogą w prawdzie do Życia Wiecznego". Naszym zadaniem jest do tego Życia Wiecznego dotrzeć. W domu Ojca czeka nas prawdziwe życie, czeka nas Życie Wieczne, czeka nas Ten, z Którego rąk wyszliśmy, nasz Ojciec i nasz Zbawiciel, i cała rzesza przyjaciół i ludzi których kochaliśmy. Sam Chrystus przygotował tam dla nas miejsce i chce nas mieć przy sobie. Nie zmarnujmy tego zaproszenia ... Znamy drogę, znamy cel ... czemu mielibyśmy przez własną głupotę, pychę, upór czy zatwardziałość serca dotrzeć tam, gdzie nikt na nas nie czeka?

Dwie perspektywy: przemijalność - wieczność

Dzisiejsze wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych możemy widzieć w dwóch perspektywach, na dwa możliwe sposoby odczytywać sens dzisiejszego dnia, ale i całe ludzkie życia. A są to; przemijalność i wieczność.

W perspektywie przemijalności rodzi się ból, żal i nostalgia za tymi, którzy odeszli, za tymi, których już nie ma między nami. W perspektywie przemijalności stajemy dzisiaj nad grobami w zadumie i -w refleksyjnym nastroju- wspominamy naszych bliskich; rodziców, braci i siostry, bliższych i dalszych krewnych, przyjaciół i znajomych. I z każdym upływającym rokiem notujemy ze smutkiem, że ich lista jest coraz dłuższa, że coraz mniej ich po tej stronie, i coraz więcej grobów mamy do odwiedzenia, coraz więcej świec do zapalenia. Z perspektywy przemijalności z lękiem i niepokojem myślimy także o -zbliżającej się- naszej śmierci, o dniu naszego przejścia. I za psalmistą z lękiem powtarzamy:

„W proch każesz powracać śmiertelnym, i mówisz: Synowie ludzcy, wracajcie!

Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął, niby straż nocna.

Porywasz ich: stają się jak sen poranny, jak trawa, co rośnie:
rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i usycha. (...)

Bo wszystkie dni nasze płyną pod Twoim gniewem; kończymy nasze lata jak westchnienie.

Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt gdy jesteśmy mocni;
a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają, my zaś odlatujemy.

Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca.” (Ps 90:3-12)

W perspektywie przemijalności dzień dzisiejszy jest rzeczywiście dniem smutnym i nastrajającym ponuro. Ale też dobrze, że każe nam się zreflektować, zastanowić, zatrzymać w pędzie za sukcesem i w pogoni za materialnym dostatkiem. Dobrze, że jest w nim czas na taką nawet, wstrząsającą refleksję i na spojrzenie skierowane ku śmierci. Świat dzisiejszy boi się śmierci, usuwa ją i eliminuje na wszelkie możliwe sposoby nawet ze słownictwa.

Ale jest też druga perspektywa dnia dzisiejszego, perspektywa wiary, perspektywa wieczności ...

I w tej perspektywie najpierw za autorem Księgi Mądrości musimy powtórzyć: „... dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. (To tylko) oczom głupich się zdało, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni przecież trwają w pokoju.”

I za św. Pawłem z wiarą wyznajemy: „chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się ..., bo Ten, który wskrzesił z martwych Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam.” W tej perspektywie, śmierć nie jest definitywnym końcem, nie jest katastrofą i nieodwracalnym przeznaczeniem. Bo w tej perspektywie śmierć jest początkiem, a nie końcem życia. Zmarli nie znajdują się w zapomnianym Tartarze, nie są mieszkańcami mrocznego Hadesu, czy nieokreślonej krainy cieni.

Bo jak zapewnia nas Chrystus: „Niech się nie trwoży serce wasze. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.” Tylko, -tak na dobrą sprawę- kto z nas tak naprawdę w to wierzy? I tu jest podstawowe pytanie i zasadnicza trudność.

Obserwując czasami zachowanie ludzi na pogrzebach (katolików!) zastanawiam się, czy oni naprawdę wierzą w zmartwychwstanie, w to zdecydowane zapewnienie Chrystusa „...gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem ...”?

Wszyscy ci, których w dniu dzisiejszym wspominamy są już przecież w ręku Boga. Czyż moglibyśmy im zapewnić coś lepszego tu, na ziemi? Czyż życie wieczne, jakiego Bóg udziela nie jest celem ostatecznym każdego z nas? Czyż nie po to się narodziłem i nie po to żyłem, aby w końcu odziedziczyć z Chrystusem życie wieczne w domu Ojca?

Dobrze, że jest dzisiaj także czas na pogłębioną refleksję w  wierze i na spojrzenie ku życiu, wiecznemu życiu. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych jest na pewno okazją do głębszej refleksji o przemijaniu, ale i o życiu, nie o śmierci. Skoro bowiem Ojciec woła nas: „Synowie ludzcy, wracajcie!”, to dlaczego mielibyśmy się obawiać? No chyba, że za bardzo zaangażowałeś się w doczesność ... i może dlatego wieczność jest tak przerażająca, a spotkanie z Bogiem będzie raczej spotkaniem z surowym Sędzią, niż spotkaniem z Miłującym Ojcem? Dlatego być może warto się modlić słowami psalmu : „Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca.

 

 

25 października 2024

XXX Niedziela w ciągu roku – B

Lub Rocznica poświęcenia kościoła własnego

 Jr 31,7-9

To bowiem mówi Pan: Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela! Oto sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców ziemi. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położnicą: powracają wielką gromadą. Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą — nie potkną się na niej. Jestem bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem pierworodnym.

Hbr 5,1-6

Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron. Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: Ty jesteś moim Synem, jam Cię dziś zrodził, jak i w innym miejscu: Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka.

Mk 10,46-52

Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

Czy moja ślepota jest uleczalna?

"Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną, spraw, abym przejrzał, bo jestem ślepy ..."

jestem ślepy na piękno stworzonego przez Ciebie świata ...
jestem ślepy na potrzeby i biedę drugiego, żyjącego obok mnie człowieka ...
jestem ślepy na własne grzechy, nałogi i moją nędzę, które mnie od lat rujnują ...
jestem ślepy na moją chorobę i kalectwo ...
a nade wszystko jestem ślepy na Twoją do mnie Miłość ...

"Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną, spraw, abym przejrzał, bo jestem ślepy .."
i tylko Ty możesz mnie uzdrowić ..., przywrócić wzrok ..., sprawić, że zobaczę to, co najważniejsze w moim życiu.

18 października 2024

XXIX Niedziela w ciągu roku – B

 Iz 53,10-11

Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Hbr 4,14-16

Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla /uzyskania/ pomocy w stosownej chwili.

Mk 10,35-45

Podeszli do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy. On ich zapytał: Co chcecie, żebym wam uczynił? Rzekli Mu: Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie. Jezus im odparł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony? Odpowiedzieli Mu: Możemy. Lecz Jezus rzekł do nich: Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane. Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana.

A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.


Małość i wielkość

Nie jest łatwo zrozumieć, ani tym bardziej zaakceptować słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii: "Jeśli ktoś chce być wielkim między wami, niech się stanie sługą i jeśli ktoś chce być pierwszym między wami, niech będzie ostatnim. Ja sam nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć."

Nie, takie słowa wydają się być co najmniej pustą frazeologią w świecie sukcesu i walki o władzę, w świecie obliczonym na tanie efekciarstwo i rządzonym twardymi regułami rynku, ekonomii i życiowego sukcesu, gdzie liczy się siła przebicia, spryt i umiejętność ustawienia się. A przecież zgadzamy się gdy Chrystus mówi: "W świecie, rządcy uciskają swoich poddanych i dają im odczuć swoją władzę." Czyż nie jest tak, że czujemy sami na sobie ciężar władzy, którą (nawiasem mówiąc) niejednokrotnie sami wybraliśmy? Czyż nie jest tak, że władza staje się coraz bardziej arogancka i nie zwraca w ogóle uwagi na swoich wyborców? Czyż nie jest tak, że władza (jakakolwiek) dba coraz bardziej o siebie i swoje własne interesy i robi wszystko, żeby się przy władzy utrzymać? A my mamy po prostu tego dosyć?

Kto naprawdę jest wielkim, a kto malutkim i żałosnym w tym naszym pokręconym świecie? Nie, logika Chrystusa i to, do czego On nas powołuje nie jest na "normalny" ludzki rozum. I na pewno nie idzie w parze z logiką tego świata. Tylko, że ten świat skończy się kiedyś i: "pierwsi będą ostatnimi, a ostatni... pierwszymi". A może warto spróbować pójść za głosem rozumu, a nie zdrowego rozsądku? A może warto zmienić coś w tym drapieżnym i przewrotnym świecie? A może warto stracić życie, aby je w pełni odzyskać...?

A jak w tym wszystkim wygląda kobieta dzisiaj  wyniesiona na ołtarze 19.10.2003 Matka Teresa z Kalkuty? Była mała, czy wielka. Służyła, czy pozwalała sobie służyć... , była pierwsza czy ostatnia? Kiedy zmarła 24 lata temu (1997) jej śmierć zbiegła się w czasie ze śmiercią dwóch innych, wielkich tego świata: księżnej Diany i byłego prezydenta Zairu Mobutu Seseseko. Pomyślałem sobie wtedy:

Oto umierają zarówno książęta jak i żebracy....
a jak jest po tamtej stronie?

Kto jest pierwszym, kto ostatnim...
Kto naprawdę wielkim, a kto malutkim...
Kto nadal pokornym i żyjącym w miłości...
Kto aroganckim i żyjącym w chciwości i nienawiści...
Kto pokornym, a kto pysznym i zarozumiałym...
Kto wygrał chociaż przegrał...
A kto przegrał, chociaż wydawało mu się, że wygrał?

Sic transit gloria mundi...


Komentarz teologiczno-liturgiczny

Liturgia XXIX Niedzieli w ciągu roku – B ukazuje głęboki sens ofiary Jezusa Chrystusa, który jest wypełnieniem proroctwa z Księgi Izajasza. Tekst z Iz 53,10-11 przedstawia obraz cierpiącego Sługi, którego cierpienie staje się narzędziem odkupienia. To Panu spodobało się zmiażdżyć Go cierpieniem, lecz to cierpienie ma cel – przynosi życie i usprawiedliwienie dla wielu. Jezus, wypełniając ten wzór, dźwiga nieprawości ludu, stając się ofiarą za grzechy. Jego posłuszeństwo Bogu otwiera drogę do zbawienia, co ma swój wyraz zarówno w wydarzeniach Jego męki, jak i w zmartwychwstaniu.

W Liście do Hebrajczyków (Hbr 4,14-16) Jezus jest ukazany jako wielki arcykapłan, który przekracza niebiosa i zasiada po prawicy Ojca. Jego kapłaństwo nie jest jednak oderwane od ludzkiej rzeczywistości – On sam doświadczył wszelkich trudności, jakie spotykają człowieka, choć pozostał bez grzechu. Jego współczucie i zrozumienie dla naszej kondycji sprawiają, że możemy z ufnością zbliżyć się do tronu łaski, prosząc o miłosierdzie i pomoc.

Ewangelia według św. Marka (Mk 10,35-45) rzuca światło na misję Jezusa i na fundamentalne przewartościowanie ludzkich ambicji. Synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, pragną zaszczytów i miejsca przy boku Jezusa w chwale, nie rozumiejąc jeszcze, że Jego droga prowadzi przez krzyż. Jezus wyjaśnia, że prawdziwa wielkość nie tkwi w panowaniu nad innymi, ale w służbie. Chrystus jest wzorem tego służebnego życia, gdyż sam „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Te słowa są kluczowe dla zrozumienia, czym jest chrześcijańska władza – to władza miłości i ofiary.

Komentarz duszpasterski

Duszpasterskie przesłanie tych czytań skupia się na wezwaniu do służby i pokory. Chrystus ustanawia nowy porządek w swoim Królestwie – hierarchia władzy zostaje odwrócona. Nie chodzi już o panowanie, ale o służbę, o oddanie siebie w darze dla innych. Tę postawę są wezwani przyjąć wszyscy wierzący, szczególnie ci, którzy pełnią funkcje przywódcze w Kościele. Papież Franciszek wielokrotnie przypomina o potrzebie „Kościoła ubogiego dla ubogich”, którego pasterze nie szukają zaszczytów, ale wychodzą do tych najsłabszych.

Liturgia tej niedzieli jest również przypomnieniem o współczuciu i solidarności Jezusa z naszymi słabościami. Chrystus, będąc bez grzechu, rozumie ludzką kondycję i chce nas prowadzić ku uzdrowieniu. Wierni są wezwani do przyjęcia tej łaski, szczególnie poprzez zbliżanie się do sakramentów, zwłaszcza sakramentu pokuty i Eucharystii. To właśnie tam możemy doświadczyć miłosierdzia i siły, aby w codziennych trudnościach nie tracić ducha.

W kontekście duszpasterskim ważne jest, aby na nowo odkrywać znaczenie cierpienia w życiu chrześcijańskim. Izajaszowy obraz cierpiącego Sługi wskazuje, że cierpienie, jeśli zostanie przyjęte w duchu ofiary, może prowadzić do odkupienia i przemiany. Współczesny człowiek często unika cierpienia, lecz Chrystus pokazuje, że jest ono częścią drogi ku pełni życia. Duszpasterze powinni więc pomagać wiernym w zrozumieniu, że cierpienie nie jest karą, ale może być narzędziem zbawienia, jeśli zostanie przeżyte w jedności z Chrystusem.