26 listopada 2016
25 listopada 2016
I Niedziela Adwentu – A
Czytania: Iz 2,1-5; Ps 122 (121); Rz 13,11-14; Mt
24,37-44
1. Wprowadzenie do Mszy Świętej
Eucharystia, w Której uczestniczymy nie jest
klubowym zebraniem, towarzyskim spotkaniem czy formą rozrywki lub teatralnego
przedstawienia. Eucharystia jest świadomym uczestnictwem w odwiecznej Ofierze
Jezusa Chrystusa, jest czuwaniem i oczekiwaniem na powtórne przyjście Pana.
Rozpoczynający się dzisiaj okres Adwentu przypomina nam o tym w sposób
szczególny. Czekamy na Przyjście Pana.
Iz 2:1-5
Widzenie Izajasza, syna Amosa, dotyczące Judy i
Jerozolimy: Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Pańskiej stanie mocno
na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody do niej popłyną,
mnogie ludy pójdą i rzekną: Chodźcie, wstąpmy na Górę Pańską do świątyni Boga
Jakubowego! Niech nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami. Bo
Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pańskie - z Jeruzalem. On będzie rozjemcą
pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów. Wtedy swe miecze przekują
na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie
miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny. Chodźcie, domu Jakuba,
postępujmy w światłości Pańskiej!
Rz 13:11-14
A zwłaszcza rozumiejcie chwilę obecną: teraz
nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej
nas, niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień.
Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. żyjmy
przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i
wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa
Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom.
Mt 24:37-44
A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem
Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się
i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się,
aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna
Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony.
Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie
więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby
gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał
i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w
chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.
Homilia
Słowa św. Pawła z Listu do Rzymian: „A
zwłaszcza rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania
ze snu” są doskonałym motto rozpoczynającego się dzisiaj Adwentu. Prorok
Izajasz w pierwszym czytaniu zachęca nas również: „Chodźcie, domu Jakuba,
postępujmy w światłości Pańskiej!” A Jezus w Ewangelii przestrzega w sposób
bezpośredni: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz
przyjdzie”.
Co to wszystko jednak znaczy w naszej
codzienności? Czy nie jest ona podobna do tej o jakiej mówi Chrystus na
początku dzisiejszej Ewangelii? Czy nie jest tak, „jak było za dni Noego,
tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem
jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do
arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich,”?
Wystarczy rozglądnąć się dookoła i zobaczyć jak bardzo wszyscy zaaferowani i
zajęci są doczesnością, robieniem interesów, gromadzeniem dóbr materialnych,
zabezpieczaniem sobie dnia jutrzejszego, sprawami doczesnymi. My nie boimy się
już nawet potopu,trzęsienia ziemi czy wulkanów, bo nas to jakoś omija.
Kogo w dzisiejszym świecie interesuje przyjście
Pana? Kto o tym myśli, kto się tym przejmuje, kogo poruszają słowa św. Pawła: „żyjmy
przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i
wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości”? Cały świat współczesny, cała nasza
cywilizacja nastawiona jest na doczesność , na szybki sukces, na bezpośrednią
gratyfikację i natychmiastowy zysk. Kogo obchodzi jakiś bliżej nieokreślony
„Dzień Paruzji”, skoro codzienność przynosi ze sobą tyle kłopotów i zmartwień,
tyle realnych wyzwań i trosk?
A jak było za dni Noego? "Jedli i
pili, żenili się i za mąż wychodzili, i nie spostrzegli się kiedy przyszedł
potop". Nie czekali, ich czujność została uśpiona nie tylko
codziennymi czynnościami, ale i dobrobytem, samowystarczalnością, zamożnością,
a przede wszystkim grzechami. Byli tak zadufani w sobie i samo-zadowoleni, że
nie spostrzegli nadchodzącego kataklizmu. A jak będzie przed przyjściem Syna
Człowieczego? Jemy, pijemy, robimy dobre interesy ... nie czekamy ...
Przychodzimy na niedzielną Mszę świętą, niby
słuchamy Słowa Bożego i ... puszczamy je mimo uszu. Codzienność nasz pochłania
... A może warto by było obudzić się z letargu i uśpienia otrząsnąć z tej
doczesnej nad-aktywności i zapytać: „co -tak naprawdę- jest najważniejsze w
moim życiu”? Adwent to nie tylko czas oczekiwania na Boże Narodzenie, to
nie tylko okres przedświątecznych zakupów i bieganiny za prezentami pod
choinkę, ale to przede wszystkim czas przygotowania na przyjście
Boga-Człowieka, na spotkanie go w moim życiu, czas czujności i wyczekiwania na
coś, co naprawdę jest ważne, a nawet najważniejsze w moim życiu.
Abyś nie przegapił przyjścia Chrystusa i abyś
mógł stanąć przed Synem Człowieczym bez lęku i trwogi. A przede wszystkim
czuwaj i nie daj się uśpić obietnicom i mirażom ziemskiego dobrobytu.
„Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili,
której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.”
Homilia alternatywna
Czy jestem gotowy? Czy jestem czujny?
Jeśli się na coś czeka, to człowiek zazwyczaj nie
umie się zająć poważnie żadną inną pracą. Cała jego istota, cała jego osobowość
jest nastawiona na to, co ma przyjść. Czy to będzie wizyta kogoś kogo kocham,
czy wakacje po długim roku szkolnym, wyjazd na wczasy, lub czekanie na operację
w szpitalu. Czekający jest nastawiony na to czego lub kogo oczekuje. Wszystko
inne wydaje się w tym momencie (oczekiwania) mniej ważne lub w ogóle nie ważne,
bez znaczenia, bez wartości. Cała moja osoba jest nastawiona na wydarzenie na
które czekam. Oczekując na pociąg w poczekalni dworcowej "zabijam
czas" czytaniem kryminału, przeglądaniem gazety, przygodną i
niezobowiązującą rozmową, oglądaniem reklam i wystaw. Nie rozkładam się wtedy z
prasowaniem, nie gotuję obiadu, nie robię nic zobowiązującego i angażującego,
bo CZEKAM !!!
A jak było za dni Noego? "Jedli i
pili, żenili się i za mąż wychodzili, i nie spostrzegli się kiedy przyszedł
potop". Nie czekali, ich czujność została uśpiona nie tylko codziennymi
czynnościami, ale i dobrobytem, samowystarczalnością, zamożnością, a przede
wszystkim grzechami. Byli tak zadufani w sobie i samo zadowoleni, że nie
spostrzegli nadchodzącego kataklizmu. A jak będzie przed przyjściem Syna
Człowieczego? Jemy, pijemy, robimy dobre interesy ... nie czekamy ...
Co więcej, nie bez przyczyny św. Paweł nawołuje:
„rozumiejcie chwilę obecną ... odrzućcie uczynki ciemności, a
przyobleczcie się w zbroję światła. żyjcie przyzwoicie”. To nie mogą
być tylko takie sobie puste słowa, pobożne gadanie bez znaczenia. Okres
Adwentu, to okres oczekiwania, okres czujności i gotowości. I –tak naprawdę, to
całe życie chrześcijanina jest adwentem, okresem świadomego oczekiwania na
przyjście Pana.
Czy ja jednak nie zapomniałem o tym Czy ja nie
rozkładam całego mojego kramiku w kolejowej poczekalni? Czy nie zapomniałem, że
mój pociąg może w każdej chwili nadjechać, że mogę nie zdążyć się spakować? Czy
jestem gotowy do "odjazdu", do ostatecznej i nieodwołalnej podróży?
Czy nie uśpiłem swojej czujności nie tylko codziennymi zajęciami, ale przede
wszystkim moimi grzechami; pychą, zarozumiałością, zatwardziałością serca,
obojętnością, lekceważeniem moich chrześcijańskich obowiązków? Czas Adwentu ma
mi o tym przypomnieć, że CZEKAM!!! Ale czy ja naprawdę czekam? Nie na święta,
nie na choinkę, nie na miłą i radosną, rodzinną atmosferę, ale NA PRZYJŚCIE
PANA?
Dlatego wy bądźcie gotowi,
bo w chwili, w której się nie domyślacie ...
II Homilia alternatywna
Ponadczasowe, uniwersalne wezwanie do czuwania, i
do czujności ... ale nie straszenie. Po cóż Pan Jezus miałby nas straszyć? Czy
w ogóle Pan Jezus nas straszy? Raczej na pewno nas nie straszy i nie o
straszenie Mu chodzi ... A więc o co? Po co w ogóle te groźne słowa?
Sądzę, że odpowiedzią są pierwsze zdania dzisiejszej
Ewangelii:
„A
jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak
w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia,
kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął
wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego.”
Problem jest właśnie w tym, że człowiek od
zarania dziejów jest głuchy i ślepy, że nie widzi bo nie chce widzieć ....
zajmuje go tysiące bzdurnych i nieistotnych spraw, jest tak głęboko pochłonięty
doczesnością, że rzeczy istotne uchodzą jego uwagi.
Chrystusowi -zapowiadającemu koniec świata- nie
chodzi wcale o to, kiedy i jak ma się to dokonać, ale o to że ja mam być na to
gotowy przez całe moje doczesne życie. Niestety my zapominamy o tym, że
Chrystus ma przyjść i chce nas zastać czuwających, a bardziej interesuje
nas to jak i kiedy, bo to podnosi poziom
adrenaliny?
Wobec zmieniających się sytuacji życiowych,
politycznych i kulturowych przewrotów, ekonomicznych i społecznych katastrof o
wiele łatwiej jest zdobyć się na spekulacje o okolicznościach przyjścia
Chrystusa niż na uczciwe życie, które mogłoby nas na to przyjście przygotować.
Dlatego np. internet zapełniony jest sensacyjnymi doniesieniami o niezwykłych
znakach i przepowiedniach zapowiadających !!!! TAK – KONIEC ŚWIATA!!!!
Z jednej strony bardziej ekscytujące wydają się
rozważania o niezwykłych znakach i kataklizmach niż uczciwe życie na co dzień,
ale też z drugiej strony gotowi raczej jesteśmy się "modlić" o
naprawienie naszych grzechów przez Chrystusa „przychodzącego na obłokach” niż po
prostu starać się ich nie popełniać ...
Łatwiej jest myśleć o spektakularnym przyjściu
Chrystusa, Który naprawi wszystkie nasze błędy i pomyłki, niż podjąć wysiłek nie popełniania tych
błędów i pomyłek, lub naprawiania ich samemu. Rozmyślania o tym kiedy i jak zakończy
się świat odwracają naszą uwagę od tego co mamy robić w tej chwili, tu i teraz,
aby do Jego przyjścia się przygotować.
I dlatego Jezus nie podaje nam ani daty, ani nie
określa w sposób precyzyjny czasu swojego przyjścia, a mówi raczej: „wy
bądźcie gotowi (ZAWSZE), bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn
Człowieczy przyjdzie.”
2. Modlitwa wiernych
Wstęp - Ojcze, Który posłałeś swojego Syna Jezusa
Chrystusa, aby nas zbawić udzielaj nam ustawicznie łaski czujnego oczekiwania
na Jego powtórne przyjście.
· Pasterzowi
Kościoła Powszechnego, Franciszkowi udziel odwagi, męstwa i
siły, aby nieustannie przypominał nam o potrzebie czujności, szczególnie w
okresie wzmożonych ataków zła i pokus. „Ciebie
prosimy” ...
· Daj
kapłanom, sługom Twoim łaskę cierpliwości, wytrwałości i miłości, aby w
posłudze konfesjonału niezmordowanie jednali nas z Tobą i okazywali Twoją
przebaczająca miłość. „Ciebie
prosimy” ...
· Wszystkim
członom Kościoła udzielaj męstwa i wytrwałości w czujnym przygotowywaniu się na
Twoje powtórne przyjście. „Ciebie
prosimy” ...
· Słabym
i wątpiącym dodawaj odwagi i ukazuj nieustannie Twoją przebaczającą Miłość i
potrzebę ustawicznego nawracania. „Ciebie
prosimy” ...
· Zmarłym,
którzy oczekują na ostateczne zwycięstwo skróć czyśćcowe cierpienia i otwórz im
bramy Twego Królestwa. „Ciebie
prosimy” ...
Zakończenie - Wszechmogący Boże, nie pozwól, aby troski dnia
codziennego przysłoniły nam ponowne przyjście Twojego Syna Jezusa Chrystusa,
Który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
3. Słowo „przed rozesłaniem”
Eucharystia to oczekiwanie na przyjście Pana. Ale
to oczekiwanie ma się przedłużać i uobecniać w naszym codziennym życiu. Słowa
kończące Mszę Świętą: „idźcie ofiara spełniona” to raczej zaproszenie do
czujności i życia tą Ofiarą w codzienności.
18 listopada 2016
Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata – rok C
Czytania: 2 Sm 5,1-3; Kol 1,12-20; Łk 25,35-43
1. Wprowadzenie do Mszy Świętej
Zaproszenie do udziału w Eucharystii jest zaproszeniem do uczestnictwa w
Litrugii Królestwa Bożego, gdzie Chrystus Baranek Boży i Król Wszechświata
składa Ojcu odwieczną Ofiarę. Aby jednak w tej Ofierze Chrystusa uczestniczyć
oczyśćmy najpierw nasze serca z egoizmu i grzechu, ufając Bożemu Miłosierdziu.
2 Sm 5,1-3
Wszystkie pokolenia izraelskie zeszły się u
Dawida w Hebronie i oświadczyły mu: Oto myśmy kości twoje i ciało. Już dawno,
gdy Saul był królem nad nami, tyś odbywał wyprawy na czele Izraela. I Pan rzekł
do ciebie: Ty będziesz pasł mój lud - Izraela, i ty będziesz wodzem nad
Izraelem. Cała starszyzna Izraela przybyła do króla do Hebronu. I zawarł król
Dawid przymierze z nimi wobec Pana w Hebronie. Namaścili więc Dawida na króla
nad Izraelem.
Kol 1,12-20
Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do
uczestnictwa w dziale świętych w światłości.
On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł
do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie
grzechów.
On jest obrazem Boga niewidzialnego -
Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i
to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy
Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla
Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie.
I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest
Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we
wszystkim.
Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała
Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co
na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.
Łk 23,35-43
A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej
Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On
jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do
Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam
siebie. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To
jest Król żydowski. Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu:
Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go,
rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież
- sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic
złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego
królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w
raju.
Jezu wspomnij na mnie ...
Wiem
Panie, że życiem moim nie zasługuję na uczestnictwo w Twoim Królestwie. Wiem,
że gdybyś miał mnie osądzać według Twej sprawiedliwości, to na pewno nie byłbym
lepszy od łotrów, którzy z Tobą byli ukrzyżowani. Niemniej jednak ufam w Twoje
wielkie miłosierdzie i razem z jednym z nich powtarzam w pokorze: "Jezu,
wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa".
Tak bardzo potrzeba nam tej postawy pokory,
postawy uznania naszej małości i naszej grzeszności, a tak niewielu chce to
uznać, tak wielu w pysze i zarozumiałości z kpiną powtarza za pierwszym łotrem:
"Okaż swoją Boska potęgę, jeśli jesteś Mesjaszem, to dokonaj cudu
!!!!" Czemu tyle w nas buty i pychy, czemu tyle zarozumiałości i
zadufania, czemu tyle arogancji i pretensji do Boga? Czyżbyśmy byli tak ślepi?
Czyżbyśmy nie widzieli naszych grzechów? Czyżbyśmy byli tak bezrozumni i
zarozumiali, żeby Boga wystawiać na próbę?
Świat
współczesny, rozwój nauki, a szczególnie rozwój techniki i technologii wpędza
nas w samouwielbienie, w samoubóstwienie. Jezus, Król Wszechświata staje się
coraz bardziej postacią mitologiczną i bajeczną. To człowiek staje się panem
świata, to człowiek -ze swoim rozumem- ten świat podbija i czyni ... poddanym,
ale i w sposób głupi i nieodpowiedzialny niszczy i dewastuje. Człowiek postawił
się w miejscu Boga i ....butnie Bogu się odgraża, wystawia Go na próbę. I co?
Jako efekt tej władzy człowieka nad światem mamy zanieczyszczenie na planetarną
skalę, niesprawiedliwość społeczną, nędzę milionów ludzi i rażące bogactwo
garstki miliarderów. 840 milionów ludzi codziennie głoduje na świecie,
dziesiątki tysięcy codziennie umiera z głodu i nędzy, 100 milionów rocznie
umiera tylko na malarię, setki tysięcy ginie w niesprawiedliwych wojnach,
zamachach i gwałtach ... Czyż trzeba więcej jeszcze aby opisać "królestwo
człowieka"? ...
Jezu, proszę wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do
Twego Królestwa.
***************************
Homilia
alternatywna
W naszym
codziennym życiu bardzo często narzekamy na polityków, na rząd, na warunki
socjalne i ekonomiczne, i w wielu przypadkach na pewno mamy rację. Nie udają
się nam kolejne rządy i kolejne Rzeczypospolite, afera goni aferę, skandal goni
skandal, a korupcja korupcję. Oczekujemy i mamy nadzieję, że w końcu ludzie
uczciwi i rzetelni zostaną dopuszczeni do władzy, że skończy się prywata
polityków, arogancja władzy, buta i zarozumiałość kolejnych rządzących ekip i
zwykła ludzka pazerność. Niestety bardzo często zapominamy, że królestwo nasze,
do którego jesteśmy powołani nie jest z tego świata i że w tym świecie nie
jesteśmy w stanie zrealizować naszych najszczerszych i najbardziej skrytych
marzeń o doskonałym systemie politycznym.
W dniu
dzisiejszym czcimy Chrystusa Zwycięskiego, Chrystusa, Któremu Ojciec oddał we
władanie cały stworzony wszechświat. Nie możemy jednak zapomnieć, że królestwo
Chrystusa, Jego władanie i panowanie nie mają nic z ziemskiej arogancji,
potęgi, buty i przemocy, nic z ludzkiej polityki, układów i układzików, nic z
ludzkiej przebiegłości i politycznej poprawności. Królestwo Chrystusa jest
królestwem pokoju, dobroci, sprawiedliwości, miłości i miłosierdzia, królestwem
życia wiecznego. Do Królestwa Chrystusowego wchodzą grzesznicy i celnicy,
przestępcy (jak ten z dzisiejszej Ewangelii) i jawnogrzesznice. Nie jesteśmy w
stanie sobie tego wyobrazić, bo żadne królestwo ziemskie, żaden system władzy w
historii ludzkości nie był w stanie zrealizować tych ideałów. Nie jesteśmy w
stanie sobie tego wyobrazić i dlatego jest nam to obojętne, nie przywiązujemy
do tego Królestwa wagi, żyjemy w naszej poranionej i okaleczonej przez ludzki
grzech codzienności, nie myśląc, że cokolwiek może się zmienić. Niby prosimy w
Modlitwie Pańskiej: "Ojcze nasz ... przyjdź królestwo Twoje ..."
ale jednocześnie nie robimy nic, aby do tego królestwa się przybliżyć, czy
wejść. Nie pragniemy jego nadejścia, nie budujemy go w naszym codziennym życiu.
Mamy dosyć kłopotów z ujarzmianiem naszej codzienności i budowaniem królestwa
ziemskiego. Nie myślimy więc i nie próbujemy urzeczywistniać Królestwa
Chrystusowego. A ono przecież nie przyjdzie w sposób magiczny, ono - jak
wspomniał sam Jezus- "już jest w nas". My tylko mamy
go uczynić realnością, sprawić, aby stało się codzienną rzeczywistością.
Żyjąc na ziemi, w niedoskonałych strukturach ludzkich i w
ludzkim królestwie nie możemy jednak zapominać, że nie żyjemy dla ziemi i że
nasze ostateczne spełnienie jest gdzie indziej. Nie możemy ograniczać się tylko
do ludzkich i przyziemnych realiów. Mamy je transformować i przemieniać, mamy
urzeczywistniać Królestwo Chrystusowe, aby ono nadeszło w całej pełni i w całej
swej mocy, Mocy Miłości i sprawiedliwości, pokoju i miłosierdzia. A będzie to
możliwe tylko wtedy jeśli my sami będziemy te wartości realizować na co dzień w
naszych stosunkach z innymi.
2. Modlitwa wiernych
Wstęp – W pokornej modlitwie przedstawiajmy Miłosiernemu
Ojcu nasze błagania i prośby, ufając zbawczej i oczyszczającej mocy Ofiary
Chrystusowej.
· Pasterzom
Kościoła Powszechnego: Ojcu Świętemu Franciszkowi, biskupom i
kapłanom udzielaj odwagi, męstwa i sił, aby nieustannie przypominali nam o
naszym ostatecznym powołaniu i prowadzili Lud Boży do Królestwa Chrystusowego. „Ciebie prosimy” ...
· Kościołowi
Świętemu posyłaj ustawicznie Ducha Świętego, aby z mocą i miłością głosił
nadejście królestwa pokoju, miłości i przebaczenia. „Ciebie prosimy” ...
· Oddal
od nas wszelkie pokusy zaufania tylko ludzkim strukturom i pokładania nadzieji
w tylko ludzkich możliwościach, abyśmy nie zostali zwiedzeni mirażami
doczesności. „Ciebie
prosimy” ...
· Tym,
którzy oddalili się od Chrystusa daj moc i łaskę nawrócenia, aby co prędzej
powrócili do domu Ojca i nie zginęli z nędzy i głodu. „Ciebie prosimy” ...
· Wszystkich
naszych zmarłych braci i siostry wprowadź do radości życia wiecznego w
Królestwie Chrystusa, „Ciebie prosimy” ...
Zakończenia - Boże
Ojcze, do Którego należy wszelkie stworzenie, Ty uczyniłeś swojego Syna Królem
Wszechświata, prosimy okaż swoją Boską potęgę i wprowadź nas do Królestwa
Jezusa Chrystusa, abyśmy wraz z Nim żyli w Twojej obecności na wieki wieków.
Amen
3. Słowo „przed rozesłaniem”
Przez
uczestnictwo w Eucharystii przybliżamy się do ostatecznego spełnienia naszego
żcyia w Królestwie Chrystusa. Od nas zależy czy będziemy wnosić w nasze życie
codzienne to co sami tutaj otrzymaliśmy.
12 listopada 2016
XXXIII Niedziela Zwykła - C
Ml
3,19-20
Bo oto
nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający
krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów,
tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących
moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach.
Wyjdziecie [swobodnie] i będziecie podskakiwać jak tuczone cielęta.
2Tes
3,7-12
Sami bowiem
wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani
u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu,
we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie
mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do
naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce
pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują
wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi.
Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując
ze spokojem, własny chleb jedli.
Łk
21,5-19
Gdy niektórzy
mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami,
powiedział:
Przyjdzie
czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by
nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie
znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie
zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz:
Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o
wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec.
Wtedy mówił
do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą
silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska
i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą
was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego
imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do
składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej
obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych
prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą
nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć
przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale
włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa …
Miesiąc
listopad na pewno sprzyja pogłębionej refleksji eschatologicznej, czyli
refleksji o rzeczach ostatecznych. Na początku miesiąca obchodzimy uroczystość
Wszystkich Świętych, a zaraz po niej, następnego dnia wspominamy wszystkich
wiernych zmarłych. Przez cały miesiąc modlimy się za zmarłych, a w Liturgii
Słowa tego miesiąca pojawiają się teksty biblijne dotyczące tej rzeczywistości,
czyli końca świata, czy to z proroków jak w dzisiejszym pierwszym czytaniu, czy
z Apokalipsy św. Jana, czy też zapowiedzi samego Chrystusa (jak w dzisiejszej
Ewangelii) odnoszące się do końca czasów, do końca świata.
Temat
ten jest także przedmiotem naszych rozmów, czy medialnych newsów poszukujących
sensacji. Od jakiegoś czasu domorośli prorocy zapowiadają ostateczny koniec
świata na 12 grudnia 2012 roku. Rzeczywistość końca czasów, sądu ostatecznego,
objawienia się Antychrysta, niezwykłych kataklizmów, w których Himalaje parują
jak szklanka wody w ciągu sekundy jest także obecna w filmowej produkcji. Filmy
takie jak; „Doomsday”, „Armagedon”, „The Day After”, „Apokalipsa” czy „Niebo
się zapada” pobijają rekordy oglądalności i nabijają kasę twórcom. Na
internecie znaleźć można reklamy setek książek, z których możesz się dowiedzieć
jak przeżyć koniec świata.
Wszystko
to jednak obliczone jest na sensację i podniesienie poziomu adrenaliny we krwi,
co zresztą bardzo lubimy i czego coraz częściej poszukujemy. Z drugiej jednak
strony takie sensacyjne i niemalże bajkowe przedstawienie czasów
eschatologicznych powoduje, że jakoś się do tego przyzwyczajamy, że nam to
obojętnieje. Nikt bowiem kto ma chociażby odrobinę zdrowego rozsądku nie będzie
traktował poważnie katastroficznej produkcji Hollywoodu. Oglądamy to z
dreszczykiem emocji i podniesienia i kwitujemy stwierdzeniem: „ano, ładna
bajeczka”. Niestety podobnym stwierdzeniem kwitujemy (czasami nawet
podświadomie) Słowo Boże mówiące o końcu świata. Kto -tak an dobrą sprawę przejął
się słowami proroka Malachiasza z dzisiejszego pierwszego czytania, kto je
dzisiaj w ogóle usłyszał? „Oto nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy
pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień
sądu …”
Nawet w dzisiejszej
Ewangelii zwracamy bardziej uwagę na znaki i niezwykłości zapowiadające koniec
świata. Chcielibyśmy raczej dowiedzieć się w miarę precyzyjnie, kiedy TO
nastąpi? Są i tacy, którzy twierdzą, że znają nie tylko datę końca świata, ale
i sposób na dostanie się do nieba … Jak w każdych czasach tak i dzisiaj nie
brak pseudo-proroków i wizjonerów różnego rodzaju, a czasami po prostu zwykłych
naciągaczy i szarlatanów. A przecież rzeczywistość opisywana przez proroków
Starego Testamentu i zapowiadana przez Chrystusa nie jest sensacyjną bajeczką
obliczoną na ochy i achy słuchaczy i zapomnianą, lub do zlekceważenia.
Warto więc podejść do sprawy końca świata w sposób poważniejszy,
nie sensacyjny i nie bajkowy.
I dlatego warto zadać
sobie pytanie: czy naprawdę to właśnie
chce nam powiedzieć Jezus kiedy o końcu
świata mówi? Czy chce nas epatować katastrofami i straszyć, czy raczej chce nas
do tego nieuniknionego wydarzenia przygotować? Czy nie powtarza raczej
ustawicznie i z powagą: „bądźcie czujni i nawracajcie się, dzień ten bowiem
przyjdzie niespodziewane jak złodziej, czuwajcie więc aby was nie zaskoczył!”
Co chce powiedzieć w dzisiejszej Ewangelii? Szkoda,
że tak niewielu zwraca uwagę na kilka -pozornie drobnych- słów: „Lecz zanim
to wszystko nastąpi podniosą na was ręce i będą was prześladować (…) A będzie
to dla was sposobność do składania świadectwa.„
To samo mówią nam
ostatni Papieże, Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI: „Kościół czasów
ostatnich będzie kościołem mniejszości, kościołem próby i dawania świadectwa”.
Czy jednak zamiast
zajmować się wątpliwymi prognozami końca świata, nie byłoby lepiej zastanowić
się, jak dawać świadectwo Chrystusowi na co dzień? Czy nie lepiej uznać, że
taką sposobność do składania świadectwa mam -na dobrą sprawę- zawsze i że
ustawicznie żyję w czasach ostatecznych. Stale powinienem być gotowy na
spotkanie z Panem i naprawdę, moja własna śmierć to, mój osobisty, mały koniec
świata, i spotkanie twarzą w twarz z Chrystusem (niekoniecznie „przychodzącym
na obłokach”). Warto często zadawać sobie to pytanie, czy jestem gotowy na taki
właśnie, osobisty koniec świata, na takie osobiste spotkanie? Czy swoim życiem
daję świadectwo, czy świadczę Chrystusowi nie przez słowa i wątpliwej jakości
„proroctwa”, ale przez moje dobre życie? A może po prostu: Czy spotkałem już
Chrystusa w moim bliźnim?
W przeciwnym razie
lepiej jednak zwrócić uwagę na słowa proroka Malachiasza, którzy przestrzega: „Oto
nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający
krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień sądu …”
Można by nawet powiedzieć w
sposób bardzo zwięzły”
Kto
spotkał już Chrystusa w bliźnim nie musi się obawiać spotkania przy końcu
świata.
Kto
nie umie Go rozpoznać w bliźnim, żyjącym obok, nie rozpozna Go także przy końcu
życia …
Homilia starsza
Po co
mówić o końcu świata?
W dzisiejszej Ewangelii
zwracamy bardziej uwagę na znaki i niezwykłości zapowiadające koniec świata.
Chcielibyśmy raczej dowiedzieć się w miarę precyzyjnie, kiedy TO
nastąpi? Są i tacy, którzy twierdzą, że znają nie tylko datę końca świata, ale
i sposób na dostanie się do nieba ... Jak w każdych czasach nie brak
pseudo-proroków i wizjonerów różnego rodzaju, a czasami po prostu zwykłych
naciągaczy i szarlatanów. Ale czy naprawdę to właśnie chciał nam Jezus
powiedzieć w dzisiejszej Ewangelii? Szkoda, że tak niewielu zwraca uwagę na
kilka -pozornie drobnych- słów: "Lecz zanim to wszystko nastąpi
podniosą na was ręce i będą was prześladować (...) A będzie to dla was
sposobność do składania świadectwa."
Czy jednak zamiast
zajmować się wątpliwymi prognozami końca świata, nie byłoby lepiej zastanowić
się, jak dawać świadectwo Chrystusowi? Czy nie lepiej uznać, że taką sposobność
do składania świadectwa mam -na dobrą sprawę- zawsze i że ustawicznie żyję w
czasach ostatecznych. Stale powinienem być gotowy na spotkanie z Panem i naprawdę,
moja własna śmierć to, mój osobisty, mały koniec świata, i
spotkanie twarzą w twarz z Chrystusem (niekoniecznie "przychodzącym na
obłokach"). Warto często zadawać sobie to pytanie, czy jestem gotowy na
taki właśnie, osobisty koniec świata, na takie osobiste spotkanie? Czy swoim
życiem daję świadectwo, czy świadczę Chrystusowi nie przez słowa i wątpliwej
jakości "proroctwa", ale przez moje dobre życie? A może po prostu: Czy
spotkałem już Chrystusa w moim bliźnim?
W przeciwnym razie
lepiej jednak zwrócić uwagę na słowa proroka Malachiasza, którzy przestrzega: "Oto
nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający
krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień sądu ..."
Kto spotkał już
Chrystusa w bliźnim
nie musi się obawiać
spotkania przy końcu świata.
Kto nie umie Go
rozpoznać w bliźnim, żyjącym obok,
nie rozpozna Go także
przy końcu życia ...
i sam nie będzie
rozpoznany ...
4 listopada 2016
XXXII Niedziela w ciągu roku – C
2Mch 7,1-2.9-14
Siedmiu braci razem z matką również zostało
schwytanych. Bito ich biczami i rzemieniami, gdyż król chciał ich zmusić, aby
skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo. Jeden z nich, przemawiając w
imieniu wszystkich, tak powiedział: O co pragniesz zapytać i czego dowiedzieć
się od nas? Jesteśmy bowiem gotowi raczej zginąć, aniżeli przekroczyć ojczyste
prawa. W chwili, gdy oddawał ostatnie tchnienie, powiedział: Ty, zbrodniarzu,
odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak nas, którzy umieramy za Jego
prawa, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego. Po nim był męczony trzeci. Na
żądanie natychmiast wysunął język, a ręce wyciągnął bez obawy i mężnie
powiedział: Od Nieba je otrzymałem, ale dla Jego praw nimi gardzę, a spodziewam
się, że od Niego ponownie je otrzymam. Nawet sam król i całe jego otoczenie
zdumiewało się odwagą młodzieńca, jak za nic miał cierpienia. Gdy ten już
zakończył życie, takim samym katuszom poddano czwartego. Konając tak
powiedział: Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, w Bogu pokładać
nadzieję, że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma
wskrzeszenia do życia.
2Tes 2,16-3:5
Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec
nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam nie kończącego się
pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we
wszelkim czynie i dobrej mowie! Poza tym, bracia, módlcie się za nas, aby słowo
Pańskie rozszerzało się i rozsławiło, podobnie jak jest pośród was, abyśmy byli
wybawieni od ludzi przewrotnych i złych, albowiem nie wszyscy mają wiarę.
Wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego. Co do was, ufamy w Panu,
że to, co nakazujemy, czynicie i będziecie czynić. Niechaj Pan skieruje serca
wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej!
Łk 20,27-38
Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów,
którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób:
Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę,
a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu
bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął
ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W
końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną?
Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę. Jezus im odpowiedział: Dzieci tego
świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych
udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą,
ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są
dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli
zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku",
gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest
[Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla niego żyją.
Bóg nie jest Bogiem
umarłych lecz żywych
Niesamowity, ale i śmieszny jest w końcu przykład
saduceuszów z dzisiejszej Ewangelii. Ale i my, często używamy podobnie
śmiesznych argumentów w "obronie naszych pozycji". Nasze ludzkie
widzenie, nasza ludzka optyka nie przystaje do Bożej wizji, do wizji
Ewangelicznej. Widzenie nasze jest krótkowzroczne, widzimy tylko swój interes i
swoją korzyść (czasami nawet pozorną) i jesteśmy zdziwieni, że inni tego tak
nie widzą, że tego nie akceptują, że Bóg nas nie rozumie, a przecież nasze
widzenie jest zdroworozsądkowe, a przecież trzeba być ślepym, żeby tego nie
widzieć ... jak saduceusze w dzisiejszej Ewangelii, którzy nie szukali prawdy,
a jedynie uzasadnienia dla swoich racji, dla swoich prawd. Szukali w końcu
samych siebie.
I wtedy trzeba Jezusa, aby nam rozbił nasz obraz
świata i spraw, aby nam otworzył oczy, aby nam ukazał rzeczywistość w innej,
dalekosiężnej perspektywie. Jesteśmy w naszych przekonaniach zatwardziali i
dlatego nasz bóg jest bogiem umarłych, a nawet jest martwym bogiem czy bożkiem.
Ten prawdziwy, jest ponad naszymi przekonaniami, jest Bogiem Żywym i Bogiem
żywych. Ten prawdziwy jest Bogiem, Którego nie znamy, bo czasami znać nie
chcemy, jest jednak Bogiem bliższym nas niż my sami ...
Jak uwierzyć Bogu, że jest On Bogiem Żywym,
Bogiem Abrahama,
Bogiem Izaaka
i Bogiem Jakuba
a nie bożkiem saduceuszów?
Co jest najważniejsze?
Pełen zadumy miesiąc listopad zawsze nastraja refleksyjnie. Za nami
już Uroczystość Wszystkich Świętych i Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych
popularnie zwane Zaduszkami, przed nami jeszcze trzy tygodnie i kolejny Adwent
i nowy rok kościelny. Coś się kończy, coś zaczyna, życie ludzkie –w tym właśnie
czasie- wydaje się bardziej akcentować swoją przemijalność i kruchość. I w
sposób naturalny pojawiają się pytania: co w tym wszystkim, w całym tym
przemijającym świecie, w tym ulotnym, ludzkim życiu jest najważniejsze? Czemu
warto poświęcić uwagę, a co można sobie naprawdę darować? Czy też powtarzając
za C. K. Norwidem:
"Coraz to z Ciebie jako z
drzazgi smolnej
Wokoło lecą
szmaty zapalone
Gorejąc nie
wiesz czy stawasz się wolny
Czy to co
Twoje będzie zatracone
Czy popiół
tylko zostanie i zamęt
Co idzie w
przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie
popiołu gwiaździsty dyjament
Wiekuistego
zwycięstwa zaranie?"
Takie pytania trzeba sobie koniecznie stawiać w sposób otwarty, aby
nie dać się zamknąć w przyziemnych troskach ograniczających się do zapewnienia
"pożywienia i schronienia". Troski te bowiem w sposób bardzo brutalny
redukują moje ludzkie istnienie do poziomu biologicznego, a życie do
kilkudziesięciu lat zmagań o chleb i odzienie.
Bardzo wstrząsające i prowokujące do refleksji jest czytanie pierwsze,
w którym młodzi ludzie, (właściwie chłopcy jeszcze) za nic mają życie doczesne,
bo jak mówią: "Lepiej jest nam, którzy giniemy z
ludzkich rąk, w Bogu pokładać nadzieję, że znów przez Niego będziemy
wskrzeszeni." Oni nie dbają o życie mimo, że dla nich ono ledwie
się zaczęło. Denerwująca jest ich niefrasobliwość i drażniąca ich odwaga.
Dzisiaj wielu skłonnych by było nazwać taką postawę fanatyzmem,
fundamentalizmem, brakiem rozsądku i realizmu, fanfaronadą, niezrozumiałą i
bezużyteczną brawurą. Zadawaliby pytania: "A po co takie na siłę trwanie przy ulotnych mirażach, skoro życie jest
takie ważne i jedyne?"
A jednak, czy naprawdę, to życie doczesne jest aż tak ważne, że dla
urządzenia się w nim i doczesnego dobrobytu można zapomnieć o czymś
ważniejszym? Czy warto tak wiele inwestować w to, co takie kruche i
przemijające? Czy nie należałoby się raczej bardziej na serio zająć tym co
–mimo, że odległe- bardziej jednak realne i trwalsze?
A do tego w Ewangelii Chrystus, Który wprost wskazuje, na to co
naprawdę jest ważne mówiąc: "ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału
w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie
mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi
Bożymi ...". Saduceusze -zatroskani głęboko sprawami doczesnymi-
nie są w stanie nawet zrozumieć, że może istnieć coś takiego jak życie wieczne.
Dla nich sprawy doczesne o wiele ważniejsze i więcej znaczące. Oni są
realistami, twardo stąpającymi po ziemi, co poza tę, ziemską realność wykracza
to mrzonki i fanaberie.
Często i ja łapię się na tym, że ucieka mi gdzieś -w tej absorbującej
codzienności- ostateczne znaczenie i najgłębszy sens doczesnego życia. Sprawy
doczesne przysłaniają -nieraz bardzo skutecznie- to, co ostateczne i wieczne.
Czasami się nie chce, czasami nie warto, czasami nie ma do tego głowy ani
nastroju, a czasami po prostu się boję. A jeszcze trudniej o tym mówić i nie
być postrzeganym jako dziwak i pesymista. Bo i po co mówić o sprawach odległych
i niepewnych, skoro te bezpośrednie i doczesne tak bardzo absorbują i domagają
się natychmiastowego rozwiązania? Przecież Pan Bóg dał nam to życie do
przeżycia w sposób godny i odpowiedzialny. Trzeba się więc zatroszczyć o
zdrowie i o higienę, o komfort, i o zapewnienie sobie i swoim bliskim o godnych
warunków. Oczywiście trzeba, tylko ... no właśnie ... tylko, czy te troski nie
przysłaniają czegoś o wiele bardziej istotnego i nie zajmują tak bardzo, że na
wszystko inne nie ma już czasu?
Kiedy Chrystus w innym miejscu Ewangelii mówi: "Dlatego
powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i
pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej
niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?" (Mt 6,25-26), to z
udawaną pobożnością kiwamy głowami i ... nadal troszczymy się zbytnio o swoje życie, o pokarm i o
odzienie.
A jak to wszystko przekazać dzieciom i młodzieży? Jak nauczyć ludzi
młodych zanurzonych po uszy w wirtualnej rzeczywistości gier komputerowych, że
są w życiu rzeczy i sprawy daleko ważniejsze niż modny ciuch, kolejny
technologiczny gadżet, czy ekscytujące wakacje "zagranicą"? Jak
przekazać te wartości i prawdy dzieciom, skoro sami rodzice hołdują filozofii
"życia i użycia" i wyciągnięcia z doczesności maksimum przyjemności?
Przy takiej mentalności bohaterowie z pierwszego czytania są
rzeczywiście fanatykami nie do zrozumienia, niepoprawnymi idealistami i
dziwakami. Warto jednak w tym miesiącu ostatecznej i eschatologicznej zadumy
zadać sobie to pytanie:
"Czy zostanie
Na dnie
popiołu (twojego życia) gwiaździsty dyjament
Wiekuistego
zwycięstwa zaranie?"
Czy nie masz wrażenia, że żyjesz PO NIC ?!
Subskrybuj:
Posty (Atom)