Kościół wobec ewolucji
Stanowisko Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski
1. Zagadnienie ewolucji staje się dzisiaj na nowo przedmiotem sporów i dyskusji. Z jednej strony pewne środowiska ateistyczne usiłują zastępować chrześcijańską naukę o stworzeniu ideologicznym, materialistycznym ewolucjonizmem. Działania te mają niezwykle szeroki zasięg: od głoszenia "przypadku" jako źródła wszystkiego, co istnieje, przez przyjęcie "ślepych sił natury" (dobór naturalny, konkurencja, tzw. teoria "samolubnego genu"), jako wyłącznych sił sprawczych w procesach ewolucyjnych, aż po neoliberalną gospodarkę bezlitosnej konkurencji i eliminacji słabszych oraz programy wychowawcze usuwające Boga ze sfery życia człowieka i wiążące nas wyłącznie ze światem natury. Po drugiej stronie stoją przedstawiciele fideistycznego kreacjonizmu, którzy interpretują dosłownie biblijne opowiadanie o stworzeniu świata. Ustalają oni wiek ziemi na kilka tysięcy lat oraz uznają istnienie jedynie tej liczby gatunków, które zostały powołane do życia na początku i nie ulegają żadnym zmianom ewolucyjnym. Na tej podstawie kwestionują nauczanie o ewolucji w szkole. Jest rzeczą oczywistą, że zastąpienie wiary w Stwórcę materialistycznym ewolucjonizmem jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia. Ale także fundamentalistyczny kreacjonizm nie jest zgodny z nauką katolicką.
2. Kard. Christoph Schönborn podejmując zagadnienie "Stworzenie a ewolucja" w cyklu katechez, wygłoszonych w katedrze wiedeńskiej w latach 2005-2006, stwierdził, że Kościół jest zarówno za jasnym rozgraniczeniem kompetencji nauk matematyczno-przyrodniczych i myśli religijnej, jak i za ich spotkaniem wokół zagadnienia prawdy i ostatecznych pytań człowieka. Spotkanie to jest możliwe, bowiem wiara chrześcijańska od początku była przeświadczona, że mamy możliwość uchwycenia naszym rozumem prawdy o Stwórcy i Jego relacji do świata. Z kolei nauki zakładają istnienie rozumnego planu, projektu (design): gdyby rzeczywistość była chaosem, u którego źródeł miałby stać przypadek, nie byłoby ani czego poznawać, ani badać. Kopernik, Galileusz, Newton, Planck prowadzili swoje poszukiwania w przekonaniu, że wiara w stworzenie jest podstawą naukowych badań natury; że w nauce idzie o to, aby czytać z księgi stworzenia; że Bóg dał nam rozum, abyśmy potrafili odcyfrować tę księgę.
3. Kościół - odrzucając ideologiczny ewolucjonizm i fideizm - jest żywo zainteresowany zagadnieniem ewolucji, które w ostatecznym wymiarze dotyka tych samych pytań, na które daje odpowiedź wiara: Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Jaki jest nasz początek? Jaki jest nasz cel? (por. KKK 282). Wspólnota wierzących z uznaniem spogląda na poszukiwania kosmologii, astrofizyki, biologii, fizyki, chemii i najróżniejszych nauk humanistycznych, które wspaniale wzbogaciły naszą wiedzę o wieku i wymiarach wszechświata, o powstawaniu form żywych oraz o pojawieniu się człowieka. Skłaniają nas one do podziwu dla wielkości Stwórcy, do postawy wdzięczności za wszystkie Jego dzieła oraz za rozum i mądrość, których udziela On uczonym i badaczom (por. KKK 283). Warto pamiętać, że już w 1950 r., w Encyklice "Humani generis", Papież Pius XII, uwzględniając stan badań naukowych swojej epoki, a zarazem wymogi stawiane przez teologię, uznawał doktrynę "ewolucjonizmu" za poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji. Pius XII sformułował przy tym dwa warunki: nie należy przyjmować ewolucjonizmu w taki sposób, jak gdyby była to już nauka pewna oraz jak gdyby można było abstrahować od tego, co o początkach świata i człowieka mówi Objawienie (BF V 37-39).
4. Dziesięć lat temu, 22 października 1996 roku, w przesłaniu "Magisterium Kościoła wobec ewolucji", skierowanym do członków Papieskiej Akademii Nauk, na ten temat zabrał głos Jan Paweł II. "Nowe zdobycze nauki - stwierdził wtedy Papież - każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań - bynajmniej niezamierzona i nieprowokowana - sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii" (4).
5. Każda teoria jednak - kontynuował Papież - domaga się ciągłej konfrontacji z faktami, uwzględniania nowych danych oraz refleksji nad pojęciami zapożyczonymi z filozofii. Jeśli chodzi o zagadnienie ewolucji, wiemy dobrze, że niektóre wykopaliska są niepewne, wielu tzw. ogniw brakuje, a sposoby wyjaśniania mechanizmów są bardzo różnorodne. Obok interpretacji naukowych, właściwie zdających sprawę z tych trudności i nie przekraczających swoich kompetencji, istnieją interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, podszywające się pod naukę. Toteż - twierdzi Jan Paweł II - "w rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, ile raczej o teoriach ewolucji. [...]. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej - do kompetencji teologii" (4). Chrześcijanin, a zwłaszcza chrześcijanin, będący biologiem, filozofem czy teologiem, ma zatem prawo oczekiwać od nich odpowiedzi na pytanie, w jakiej relacji pozostają poszukiwania na temat ewolucji do jego wiary i jaki stwórczy plan stoi za tym wielkim procesem, badanym dzisiaj przez tak liczne nauki.
6. Katechizm Kościoła Katolickiego formułuje taką oto odpowiedź: "Stworzenie ma właściwą sobie dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stworzone ?w drodze? (in statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył. Bożą Opatrznością nazywamy zrządzenia, przez które Bóg prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości" (302). W rozumieniu chrześcijańskim Bóg nie tylko uczynił swoje stworzenie, lecz jest Tym, który wciąż podtrzymuje je w istnieniu, pozwala mu rozwijać się i prowadzi ku właściwemu celowi.
7. Urząd Nauczycielski Kościoła jest zainteresowany kwestią ewolucji szczególnie ze względu na osobową godność człowieka. Nie jest przecież tajemnicą, że istnieją ewolucjonizmy, które redukując człowieka do poziomu wyżej zorganizowanego zwierzęcia, z jednej strony podporządkowują go społeczeństwu, z drugiej zaś - nadmiernie eksponują i eksploatują znaczenie jego potrzeb materialnych i instynktów. Jest to sprzeczne z powszechnym doświadczeniem, wskazującym, że jednostka ludzka - ze względu na swoją godność osobową - nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie. Kościół zawsze nauczał o tajemniczej jedności pierwiastka cielesnego i duchowego w człowieku. "Stanowiąc jedność cielesną i duchową - czytamy w Konstytucji "Gaudium et spes" II Soboru Watykańskiego - człowiek przez samą swoją cielesność łączy w sobie elementy świata materialnego, tak że przez niego osiągają one swą głębię [...]. Człowiek nie błądzi, jeżeli uważa siebie za istotę wychodzącą poza cielesność, a nie tylko za cząstkę natury czy anonimowy element społeczności ludzkiej. Głębią swoją przerasta bowiem całą rzeczywistość materialną" (14). Dlatego w "Katechezie" z 16 kwietnia 1986 roku Jan Paweł II, odwołując się do wspomnianej encykliki Piusa XII, stwierdził, że z punktu widzenia nauki wiary nie widać trudności, gdy chodzi o uzgodnienie z ewolucjonizmem problemu pochodzenia człowieka co do ciała [...]. Ta sama nauka wiary niezmiennie utrzymuje, że duchowa dusza ludzka została stworzona bezpośrednio przez Boga. [...]. Ciało ludzkie, pozostające w ustalonym przez Stwórcę porządku sił witalnych, mogło się stopniowo ukształtować z istniejącej uprzednio materii ożywionej. Natomiast materia nie jest sama z siebie zdolna wyłonić duchowej duszy, która stanowi ostatecznie o ?uczłowieczeniu ?" (7).
8. Czy jednak głosząc tezę o tak radykalnej, duchowej różnicy człowieka ze światem natury nie negujemy owej ciągłości fizycznej, która wydaje się stanowić nić przewodnią badań nad ewolucją, podejmowanych na płaszczyźnie nauk szczegółowych? - pytał Jan Paweł II przed dziesięciu laty. "Analiza metody stosowanej w różnych dziedzinach wiedzy - odpowiadał - pozwala pogodzić ze sobą te dwie wizje [...]. Nauki doświadczalne z coraz większą dokładnością badają i opisują wielorakie przejawy życia umieszczając je na skali czasowej. Moment przejścia do sfery duchowej nie jest przedmiotem obserwacji tego rodzaju. Może ona jednak ujawnić - na płaszczyźnie doświadczalnej - cały zespół bardzo ważnych oznak specyficzności istoty ludzkiej. Natomiast doświadczenie poznania metafizycznego, samoświadomości i zdolności do refleksji, sumienia i wolności czy wreszcie doświadczenie estetyczne i religijne należą do sfery analizy i refleksji filozoficznej, podczas gdy teologia odkrywa ich sens ostateczny, zgodny z zamysłem Stwórcy" (6).
9. W tym ujęciu - ujęciu chrześcijańskiej nauki wiary - nasz świat nie znajduje się w szponach ślepych sił, nie jest chaosem ani ofiarą brutalnych determinizmów. Ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę - na swój obraz i podobieństwo. Oznacza to, że dla chrześcijan ewolucja pozostaje w harmonii z wielkim planem Boga, którego cel stanowi powołanie człowieka do najwyższej godności obrazu Jego Syna jednorodzonego, umarłego i zmartwychwstałego. To odwoływanie się do wcielenia Chrystusa, jako właściwego zrozumienia obrazu i podobieństwa Bożego, w świetle Nowego Testamentu pozwala uznać za niedostateczne teorie, które redukują podobieństwo Boże w człowieku jedynie do aspektu duchowego. Tak więc człowiek z jednej strony pochodzi z "prochu ziemi", a z drugiej posiada życie, które pochodzi bezpośrednio od Boga (por. Rdz 2,7). To życie Boże nie jest ofiarowane człowiekowi jakoby od początku pozostawało na wyższym planie w stosunku do naszego świata i jego historii, ale na mocy tego daru życia człowiek jest wezwany do nadania sensu całemu stworzeniu i dopełnienia go. Stąd też zrozumiałe są słowa Benedykta XVI, które wypowiedział 25 kwietnia 2005 r. w homilii podczas inauguracji swojego pontyfikatu: "Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny".
Płock, 24 listopada 2006 r.
W imieniu Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski
Biskup Stanisław W. Wielgus
Przewodniczący Rady Naukowej KEP
10 grudnia 2006
7 grudnia 2006
Dyskusja o celibacie
za: Radio Watykańskie
W związku z wypowiedziami na temat celibatu nowego prefekta Kongregacji Duchowieństwa kard. Claudio Hummesa, głos zabrał dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej oraz kard. Julian Herranz.
Rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi użył niemal tych samych słów, które znalazły się wcześniej w oświadczeniu, jakie za pośrednictwem biura prasowego złożył sam zainteresowany brazylijski kardynał.
Ks. Lombardi powtórzył więc, że celibat nie jest dogmatem "i nigdy nim nie będzie", a kwestia bezżenności kapłanów "nie jest na porządku dziennym".
Dodał, że tradycja celibatu "jest dawna i bardzo solidna", a przemawiają za nią racje natury "teologiczno-duchowej i praktyczno-duszpasterskiej".
W tej samej sprawie głos zabrał hiszpański kardynał Julian Herranz, przewodniczący Papieskiej Rady interpretacji Tekstów Prawnych. Wyraził przekonanie, że Kościół nigdy nie cofnie nakazu bezżenności księży.
"Celibat kapłanów jest prawem od siedemnastu stuleci. Chociaż czym innym są dogmaty, czym innym zaś prawa, które ze swej natury mogą ulegać zmianom, nie oznacza to, aby należało to czynić" - powiedział kard. Herranz.
Nie zgadza się on z argumentami zwolenników obalenia celibatu, jak spadek powołań. "Wystarczy zobaczyć, co dzieje się w Kościołach protestanckich, które chociaż obaliły celibat pięć wieków temu, mają mniej powołań, aniżeli Kościół katolicki. Uważam więc, że obalenie celibatu zubożyłoby bardzo życie Kościoła. Ludzie kochają bardziej kapłana, który uczynił ze swego życia całkowity dar. Świat to nie tylko eros i seks" - oświadczył hiszpański purpurat.
Wymienił on trzy powody, dla których celibat jest głęboko teologiczny: pierwszy jest chrystologiczny, ponieważ Chrystus żył w stanie bezżennym; drugi eklezjologiczny, ponieważ celibat pozwala na pełne poświęcenie się Kościołowi jak oblubienicy; trzeci eschatologiczny, ukazujący, jak kapłani dają świadectwo przyszłemu życiu. "Prawo to ma więc bardzo głębokie podstawy" - zakończył kard. Julian Herranz.
za: Radio Watykańskie
W związku z wypowiedziami na temat celibatu nowego prefekta Kongregacji Duchowieństwa kard. Claudio Hummesa, głos zabrał dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej oraz kard. Julian Herranz.
Rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi użył niemal tych samych słów, które znalazły się wcześniej w oświadczeniu, jakie za pośrednictwem biura prasowego złożył sam zainteresowany brazylijski kardynał.
Ks. Lombardi powtórzył więc, że celibat nie jest dogmatem "i nigdy nim nie będzie", a kwestia bezżenności kapłanów "nie jest na porządku dziennym".
Dodał, że tradycja celibatu "jest dawna i bardzo solidna", a przemawiają za nią racje natury "teologiczno-duchowej i praktyczno-duszpasterskiej".
W tej samej sprawie głos zabrał hiszpański kardynał Julian Herranz, przewodniczący Papieskiej Rady interpretacji Tekstów Prawnych. Wyraził przekonanie, że Kościół nigdy nie cofnie nakazu bezżenności księży.
"Celibat kapłanów jest prawem od siedemnastu stuleci. Chociaż czym innym są dogmaty, czym innym zaś prawa, które ze swej natury mogą ulegać zmianom, nie oznacza to, aby należało to czynić" - powiedział kard. Herranz.
Nie zgadza się on z argumentami zwolenników obalenia celibatu, jak spadek powołań. "Wystarczy zobaczyć, co dzieje się w Kościołach protestanckich, które chociaż obaliły celibat pięć wieków temu, mają mniej powołań, aniżeli Kościół katolicki. Uważam więc, że obalenie celibatu zubożyłoby bardzo życie Kościoła. Ludzie kochają bardziej kapłana, który uczynił ze swego życia całkowity dar. Świat to nie tylko eros i seks" - oświadczył hiszpański purpurat.
Wymienił on trzy powody, dla których celibat jest głęboko teologiczny: pierwszy jest chrystologiczny, ponieważ Chrystus żył w stanie bezżennym; drugi eklezjologiczny, ponieważ celibat pozwala na pełne poświęcenie się Kościołowi jak oblubienicy; trzeci eschatologiczny, ukazujący, jak kapłani dają świadectwo przyszłemu życiu. "Prawo to ma więc bardzo głębokie podstawy" - zakończył kard. Julian Herranz.
20 listopada 2006
Stwórca kontra ewolucja ? jak wierzymy?
W Boga osobowego wierzy 90 proc. polskich katolików. Tyle samo osób wie, że Trójca to Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Jednak wiarę w Boga w trzech Osobach deklaruje nieco mniej wierzących, bo 86,6 proc. Ta różnica potwierdza prawdę, że wiedzieć, nie oznacza automatycznie wierzyć.
Zważywszy na fakt, że dogmat o stworzeniu jest prawdą bardzo podstawową, należy uznać, że dość sporo osób ma problem z wiarą w Boga Stwórcę. W stworzenie świata przez Boga wierzy 84,9 proc., wątpliwości ma 12,8 proc., nie wierzy 2,8 proc. W stworzenie człowieka wierzy jeszcze mniej osób ? 83,3 proc.
(wątpliwości ? 14,2, niewiara ? 2,5). Kolejna kwestia dotyczyła możliwości pogodzenia teorii ewolucji z wiarą w Boga Stwórcę. Pytanie okazało się trudne. Aż 35,3 proc. nie ma zdania na ten temat. 28,5 proc. wierzących uważa, że ewolucja wyklucza stworzenie, 36,2 proc., że wiara w Boga Stwórcę jest do pogodzenia z teorią ewolucji. Przypomnijmy, że Kościół nie wypowiada się na temat ewolucji, bo to nie jego działka. Wiara w to, że Bóg stworzył świat i człowieka ani nie zaprzecza, ani nie potwierdza teorii ewolucji.
Zlecone przez ?Gościa? badania przeprowadziła sopocka Pracownia Badań Społecznych (PBS DGA), od 18 do 20 sierpnia 2006, na reprezentatywnej próbie Polaków. Pytania w naszej ankiecie dotyczyły: rozumienia wiary i Pisma Świętego (3 pytania), Boga (6), Jezusa Chrystusa (7), Ducha Świętego (1), Kościoła (1) i spraw ostatecznych (3).
za serwisem: Gość Niedzielny 2006-09-04
W Boga osobowego wierzy 90 proc. polskich katolików. Tyle samo osób wie, że Trójca to Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Jednak wiarę w Boga w trzech Osobach deklaruje nieco mniej wierzących, bo 86,6 proc. Ta różnica potwierdza prawdę, że wiedzieć, nie oznacza automatycznie wierzyć.
Zważywszy na fakt, że dogmat o stworzeniu jest prawdą bardzo podstawową, należy uznać, że dość sporo osób ma problem z wiarą w Boga Stwórcę. W stworzenie świata przez Boga wierzy 84,9 proc., wątpliwości ma 12,8 proc., nie wierzy 2,8 proc. W stworzenie człowieka wierzy jeszcze mniej osób ? 83,3 proc.
(wątpliwości ? 14,2, niewiara ? 2,5). Kolejna kwestia dotyczyła możliwości pogodzenia teorii ewolucji z wiarą w Boga Stwórcę. Pytanie okazało się trudne. Aż 35,3 proc. nie ma zdania na ten temat. 28,5 proc. wierzących uważa, że ewolucja wyklucza stworzenie, 36,2 proc., że wiara w Boga Stwórcę jest do pogodzenia z teorią ewolucji. Przypomnijmy, że Kościół nie wypowiada się na temat ewolucji, bo to nie jego działka. Wiara w to, że Bóg stworzył świat i człowieka ani nie zaprzecza, ani nie potwierdza teorii ewolucji.
Zlecone przez ?Gościa? badania przeprowadziła sopocka Pracownia Badań Społecznych (PBS DGA), od 18 do 20 sierpnia 2006, na reprezentatywnej próbie Polaków. Pytania w naszej ankiecie dotyczyły: rozumienia wiary i Pisma Świętego (3 pytania), Boga (6), Jezusa Chrystusa (7), Ducha Świętego (1), Kościoła (1) i spraw ostatecznych (3).
za serwisem: Gość Niedzielny 2006-09-04
27 października 2006
wywiad z Papieżem ...
Jako papież odpowiada Ojciec Święty za Kościół na całym świecie. Jednak w sposób naturalny ta pielgrzymka skupia uwagę także na aktualnej sytuacji katolików w Niemczech. Obserwatorzy zgodni są, że obecnie panuje dobra atmosfera, także dzięki wyborowi Ojca Świętego. Stare problemy jednak pozostały, choćby dla przykładu: coraz mniej ludzi praktykuje, jest coraz mniej chrztów, a przede wszystkim Kościół wywiera coraz mniejszy wpływ na życie społeczne. Jak Wasza Świątobliwość ocenia aktualną sytuację Kościoła katolickiego w Niemczech?
Powiedziałbym przede wszystkim, że Niemcy należą do Zachodu, nawet jeśli z charakterystycznym dla siebie kolorytem. A w dzisiejszym świecie zachodnim przeżywamy falę oświeceniowego radykalizmu czy też laickości, jakkolwiek byśmy to nazwali. Wierzyć jest coraz trudniej, ponieważ świat, w którym żyjemy jest całkowicie dziełem naszych rąk i w nim - można powiedzieć - Bóg, nie jawi się już w sposób bezpośredni. Nie pijemy ze źródła, lecz z naczynia, które dostajemy już napełnione i tak dalej. Ludzie stworzyli sobie sami swój świat i znalezienie w nim Boga staje się coraz trudniejsze. Nie jest to tylko charakterystyka Niemiec, ale coś, z czym mamy do czynienia na całym świecie, a szczególnie w świecie zachodnim. Z drugiej strony Zachód jest dziś obecnie mocno doświadczany przez inne kultury, w których pierwotny element religijny jest bardzo silny i są one przerażone oziębłością, jaką napotykają na Zachodzie w stosunku do Boga. Ta obecność sacrum w innych kulturach, nawet jeśli zagadkowa na wiele sposobów, ponownie dotyka świat zachodni, dotyka nas, którzy znajdujemy się na skrzyżowaniu wielu kultur. Także z głębi człowieka na Zachodzie i w Niemczech wznosi się ponownie wołanie o coś ?większego?. Widzimy, że młodzież poszukuje tego ?więcej?, widzimy, że w pewien sposób ? jak to się mówi ? fenomen religijny powraca, nawet jeśli chodzi o niezbyt określone poszukiwania. Jednak w tym wszystkim Kościół jest na nowo obecny, jako odpowiedź oferuje się wiarę. Myślę, że ta wizyta, tak samo jak ta w Kolonii, jest okazją do tego, by pokazać jak piękną rzeczą jest wierzyć, że radość wielkiej powszechnej wspólnoty posiada moc pociągającą, że za nią kryje się coś ważnego, że wraz z nowymi ruchami poszukiwawczymi otwierają się nowe możliwości wiary, które zbliżają jednych do drugich i są czymś pozytywnym także dla społeczeństwa jako całości.
Jako papież odpowiada Ojciec Święty za Kościół na całym świecie. Jednak w sposób naturalny ta pielgrzymka skupia uwagę także na aktualnej sytuacji katolików w Niemczech. Obserwatorzy zgodni są, że obecnie panuje dobra atmosfera, także dzięki wyborowi Ojca Świętego. Stare problemy jednak pozostały, choćby dla przykładu: coraz mniej ludzi praktykuje, jest coraz mniej chrztów, a przede wszystkim Kościół wywiera coraz mniejszy wpływ na życie społeczne. Jak Wasza Świątobliwość ocenia aktualną sytuację Kościoła katolickiego w Niemczech?
Powiedziałbym przede wszystkim, że Niemcy należą do Zachodu, nawet jeśli z charakterystycznym dla siebie kolorytem. A w dzisiejszym świecie zachodnim przeżywamy falę oświeceniowego radykalizmu czy też laickości, jakkolwiek byśmy to nazwali. Wierzyć jest coraz trudniej, ponieważ świat, w którym żyjemy jest całkowicie dziełem naszych rąk i w nim - można powiedzieć - Bóg, nie jawi się już w sposób bezpośredni. Nie pijemy ze źródła, lecz z naczynia, które dostajemy już napełnione i tak dalej. Ludzie stworzyli sobie sami swój świat i znalezienie w nim Boga staje się coraz trudniejsze. Nie jest to tylko charakterystyka Niemiec, ale coś, z czym mamy do czynienia na całym świecie, a szczególnie w świecie zachodnim. Z drugiej strony Zachód jest dziś obecnie mocno doświadczany przez inne kultury, w których pierwotny element religijny jest bardzo silny i są one przerażone oziębłością, jaką napotykają na Zachodzie w stosunku do Boga. Ta obecność sacrum w innych kulturach, nawet jeśli zagadkowa na wiele sposobów, ponownie dotyka świat zachodni, dotyka nas, którzy znajdujemy się na skrzyżowaniu wielu kultur. Także z głębi człowieka na Zachodzie i w Niemczech wznosi się ponownie wołanie o coś ?większego?. Widzimy, że młodzież poszukuje tego ?więcej?, widzimy, że w pewien sposób ? jak to się mówi ? fenomen religijny powraca, nawet jeśli chodzi o niezbyt określone poszukiwania. Jednak w tym wszystkim Kościół jest na nowo obecny, jako odpowiedź oferuje się wiarę. Myślę, że ta wizyta, tak samo jak ta w Kolonii, jest okazją do tego, by pokazać jak piękną rzeczą jest wierzyć, że radość wielkiej powszechnej wspólnoty posiada moc pociągającą, że za nią kryje się coś ważnego, że wraz z nowymi ruchami poszukiwawczymi otwierają się nowe możliwości wiary, które zbliżają jednych do drugich i są czymś pozytywnym także dla społeczeństwa jako całości.
27 stycznia 2006
Czy Kościół w Polsce "miesza się" do polityki?
Dwa razy tak
Czy polityk ma prawo mówić głośno o swojej wierze i kierować się nią nie tylko w życiu prywatnym, ale także w wypełnianiu powierzonych mu funkcji publicznych? Czy Kościół ma prawo wypowiadać się w kwestiach politycznych i oddziaływać na polityków, którzy są jego członkami?
Na obydwa pytania odpowiedź brzmi ? tak.
O politykach-katolikach Jan Paweł II mówił w czerwcu 1999 roku bardzo jasno: ?Wraz ze wszystkimi ludźmi mają przepajać duchem Ewangelii rzeczywistości ludzkie; wnosząc w ten sposób swój specyficzny wkład w pomnażanie dobra wspólnego. Jest to ich obowiązek sumienia wynikający z chrześcijańskiego powołania?.
O obowiązkach Kościoła wobec polityków przypominał polskim biskupom Benedykt XVI: ?W spełnianiu tego zadania chrześcijańscy politycy nie mogą być pozostawieni przez Kościół bez pomocy. Chodzi tu szczególnie o pomoc w uświadamianiu ich własnej chrześcijańskiej tożsamości i powszechnych wartości moralnych zakorzenionych w ludzkiej naturze, tak aby starali się, kierując się prawym sumieniem, wprowadzać je do prawodawstwa cywilnego, mając na względzie takie współistnienie, które respektowałoby człowieka w każdym wymiarze?.
Więcej w Gościu Niedzielnym
Dwa razy tak
Czy polityk ma prawo mówić głośno o swojej wierze i kierować się nią nie tylko w życiu prywatnym, ale także w wypełnianiu powierzonych mu funkcji publicznych? Czy Kościół ma prawo wypowiadać się w kwestiach politycznych i oddziaływać na polityków, którzy są jego członkami?
Na obydwa pytania odpowiedź brzmi ? tak.
O politykach-katolikach Jan Paweł II mówił w czerwcu 1999 roku bardzo jasno: ?Wraz ze wszystkimi ludźmi mają przepajać duchem Ewangelii rzeczywistości ludzkie; wnosząc w ten sposób swój specyficzny wkład w pomnażanie dobra wspólnego. Jest to ich obowiązek sumienia wynikający z chrześcijańskiego powołania?.
O obowiązkach Kościoła wobec polityków przypominał polskim biskupom Benedykt XVI: ?W spełnianiu tego zadania chrześcijańscy politycy nie mogą być pozostawieni przez Kościół bez pomocy. Chodzi tu szczególnie o pomoc w uświadamianiu ich własnej chrześcijańskiej tożsamości i powszechnych wartości moralnych zakorzenionych w ludzkiej naturze, tak aby starali się, kierując się prawym sumieniem, wprowadzać je do prawodawstwa cywilnego, mając na względzie takie współistnienie, które respektowałoby człowieka w każdym wymiarze?.
Więcej w Gościu Niedzielnym
Subskrybuj:
Posty (Atom)