27 marca 2015

Niedziela Palmowa – rok B


Poświęcenie palm i procesja

Mk 11:1-10

Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, posłał dwóch spośród swoich uczniów i rzekł im: Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj! A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem. Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy. Odwiązali je, a niektórzy ze stojących tam pytali ich: Co to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę? Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im. Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach. A ci, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali: Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!

lub

J 12:12-16

Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie oraz Król izraelski! A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane: Nie bój się, Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na oślęciu. Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili.

Msza Święta

Iz 50:4-7

Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.

Flp 2:6-11

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.


*******************************************************
E. słowa Ewangelisty
U słowa Chrystusa
I. słowa innych pojedynczych osób
T. słowa kilku osób lub tłumu
*******************************************************

EWANGELIA DŁUŻSZA Mk 14,1 - 15,47

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św. Marka

E. Za dwa dni była Pascha i Święto Przaśników. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępnie ująć i zabić. Lecz mówili:
T. Tylko nie w czasie święta, by nie było wzburzenia między ludem.
E. A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę. A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą:
T. Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim.
E. I przeciw niej szemrali.
Lecz Jezus rzekł:
U Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie. Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła.

E. Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać.
W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie:
I. Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?
E. I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem:
U Idźcie do miasta, a spotka się z wami człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas.
E. Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.  Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł:
U Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną.
E. Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim:
I. Czyżby ja?
E. On im rzekł:
U Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził.
E. A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc:
U Bierzcie, to jest Ciało moje.
E. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich:
U To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym.

E. Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł:
U Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei.
E. Na to rzekł Mu Piotr:
I. Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!
E. Odpowiedział mu Jezus:
U Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz.
E. Lecz on tym bardziej zapewniał:
I. Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie.
E. I wszyscy tak samo mówili. A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów:
U Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił.
E. Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich:
U Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!
E. I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił:
U Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!
E. Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra:
U Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.
E. odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć. Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich:
U Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca.

E. I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak:
I. Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!
E. Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł:
I. Rabbi!,
E. i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich:
U Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić.
E. Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich. A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu.

Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu:
T. Myśmy słyszeli, jak On mówił: Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony.
E. Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne. Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa:
I. Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?
E. Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie:
I. Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?
E. Jezus odpowiedział:
U Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi.
E. Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł:
I. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?
E. Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili:
T. Prorokuj!
E. Także słudzy bili Go pięściami po twarzy. Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła:
I. I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem.
E. Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc:
I. Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz.
E. I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali:
I. To jest jeden z nich.
E. A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra:
I. Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem.
E. Lecz on począł się zaklinać i przysięgać:
I. Nie znam tego człowieka, o którym mówicie.
E. I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz. I wybuchnął płaczem.

Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi. Piłat zapytał Go:
I. Czy Ty jesteś królem żydowskim?
E. Odpowiedział mu:
U Tak, Ja nim jestem.
E. Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. Piłat ponownie Go zapytał:
I. Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy Cię oskarżają.
E. Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił. Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział:
I. Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla żydowskiego?
E. Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał:
I. Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem źydowskim?
E. Odpowiedzieli mu krzykiem:
T. Ukrzyżuj Go!
E. Piłat odparł:
I. Cóż więc złego uczynił?
E. Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli:
T. Ukrzyżuj Go!
E. Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił im Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie. Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę, ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać:
T. Witaj, Królu żydowski!
E. Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego.
Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki. Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął. Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: Król żydowski.

Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony. Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc:
T. Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!
E. Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili:
T. Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli.
E. Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani. A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej.
O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem:
U Eloi, Eloi, lema sabachthani,
E. to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili:
I. Patrz, woła Eliasza.
E. Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc:
I. Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć krzyża.
E. Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha.


Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie


E. A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł:
I. Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym.
E. Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy. Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale. Przed wejście do grobu zatoczył kamień. A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono.

Homilia

Hosanna i ukrzyżuj

Te dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w dzisiejszej liturgii słowa. W rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu. W niedzielę Jezus jest uwielbiany przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same tłumy- domagają się Jego śmierci.

Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie życie i kto chciałby żyć jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym świecie ułudy.


Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i -na pewno- nie ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i wielu będzie po mnie. Pytanie jest tylko: "Jak przyjmuję te zmienne koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i ludzka pogarda i nienawiść są kapryśne i przemijające?" Liczy się -tak naprawdę- tylko moja wartość wewnętrzna i to, jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność, a wieczność. A wszystko co przeżywam obecnie jest tylko drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie będą mnie tak naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty.

20 marca 2015

V Niedziela Wielkiego Postu - B

Jr 31,31-34

Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą - wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach - wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie - wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał.

Hbr 5,7-9

Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

J 12,20-33

A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący to usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Ten, kto miłuje swoje życie straci je

Niesamowitą prawdę o ludzkiej kondycji głosi nam dzisiaj Jezus w Ewangelii. On sam czuje zbliżającą się godzinę ostatecznej walki ze złem, ze śmiercią i szatanem. Wie, że tylko taka ofiara ostateczna i pełna, ofiara z samego siebie może być skuteczna w walce ze złem. Bóg daje człowiekowi siebie samego i daje się do końca, nieodwołalnie. Jest to dar totalny i absolutny. Dar z siebie samego. I do złożenia takiego właśnie daru zaprasza nas Chrystus. "A kto by chciał Mi służyć, niech się zaprze samego siebie i niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem tam będzie i mój sługa."

Czyż nie jest w naszym życiu tak, że najczęściej tracimy właśnie to, do czego jesteśmy tak bardzo przywiązani? Czyż nie jest tak, że nasza ekonomia i filozofia życiowa, to filozofia posiadania, to ekonomia "jak najwięcej mieć, posiadać, używać?" A Chrystus proponuje nam przewartościowanie, zmianę optyki. Nic z tego co masz, tak naprawdę nie posiadasz, to raczej rzeczy posiadają ciebie. Dlatego to, co tak bardzo miłujesz STRACISZ! I na to nie ma rady, takie są koleje losu, takie jest życie. "Jeśli ziarno wrzucane w ziemię nie obumrze, samo pozostaje i nic z niego, nie przynosi żadnego plonu." Dlatego, aby zyskać trzeba umieć stracić, aby żyć trzeba umieć umrzeć ... przede wszystkim sobie i swoim zachciankom. To jest ta dziwna ekonomia i filozofia Boga, Który nie wybrał innej drogi ratowania człowieka, jak właśnie poprzez ofiarę z samego siebie, jak przez samo wyniszczenie ... jak ziarno wrzucone w ziemię. W ten właśnie sposób zapewnił życie wieczne człowiekowi, który chce iść za Nim, naśladować Go, zapomnieć o sobie, stracić swoje życie doczesne.

To bardzo bolesne, ale czyż utrata niedobrowolna tego, co tak bardzo miłujemy nie jest równie bolesna? Tylko, że taka strata nie przynosi w zamian nic! A tu w zamian za doczesność i ból jest zapewnienie o życiu wiecznym.

Czy stać mnie na to, aby stracić swoje życie?

A może jestem tak bardzo przywiązany do tych najmniejszych spraw, do drobnostek, że nie umiem się od nich uwolnić?

Homilia alternatywna>

radykalna logika Ewangelii ...

Jak trudno jest -może nawet nie tyle zrozumieć, co- przyjąć i zaakceptować, a jeszcze trudniej wcielić w życie słowa dzisiejszej Ewangelii? Jak trudno jest nam uwierzyć w głębi naszego serca, że kto chce zyskać swoje życie, musi je stracić, że ziarno musi obumrzeć, aby wydać plon? Taka logika jest procedurą  niezgodną z naszym zdrowym rozsądkiem, bo któż z nas chce umierać, któż zgodzi się stracić życie, aby je zyskać, kto jest gotów nauczyć się posłuszeństwa w cierpieniu, w wyrzeczeniu i zaparciu się siebie? (Mt 16,24; Mk 8,34; Łk 9,23)

Niestety, to jest właśnie radykalna logika Ewangelii, która szokuje i drażni dzisiejszego człowieka. Rygory Dobrej Nowiny zniechęcają  współczesnego człowieka i powodują, że z takimi oporami słucha słów Chrystusa -choćby tych z dzisiejszej perykopy ewangelicznej. A przecież Bóg na pewno nie chce nas ani terroryzować, ani kreować na męczenników. Przecież  nie proponuje On umartwień i oczyszczeń jako  celów samych w sobie, ale jako zabiegi umożliwiające  prawdziwy ruch w stronę Domu Ojca. Przecież nie czerpie On przyjemności z cierpienia i nie chce śmierci, bo On jej nie stworzył (Mdr 1,13-14). Dlaczego więc tak radykalne wymagania, dlaczego tak "nieludzkie" zalecenia? I dlaczego -co więcej- Chrystus mówi o tym w kontekście "uwielbienia Syna Człowieczego"? Jakimże uwielbieniem może być śmierć krzyżowa? I dlaczego Chrystus wywyższony na krzyżu ma nas do siebie przyciągnąć? My byśmy woleli, aby zrobił to na Górze Tabor, lub na górze wniebowstąpienia, ale nie na Golgocie.


Wszystko to wydaje się nie do zrozumienia i nie do przyjęcia bez Zmartwychwstania. Cała logika Ewangelii jest absurdalna i nie do zaakceptowania jeśli Chrystus nie zmartwychwstał (1Kor 15,14). I tylko zmartwychwstanie stawia te wszystkie "nieludzkie" wymagania i zalecenia w zupełnie innym świetle. Bo Chrystus wywyższony na krzyżu i zmartwychwstały zadaje kłam logice śmierci i przyciąga wszystkich ku sobie, czyli ... do życia wiecznego. I to jest właśnie owo wywyższenie, o którym mowa w dzisiejszej ewangelii. Krzyż jest punktem zwrotnym w historii ludzkości, jest odwróceniem procesu destrukcji i panowania śmierci, który rozpoczął się po grzechu pierworodnym. I dlatego właśnie trzeba stracić swoje życie, aby je odzyskać prawdziwym i pełnym. 

14 marca 2015

IV Niedziela Wielkiego Postu – B

2Krn 36,14-16.19-23

Również wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud, mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. Pan, Bóg ich ojców, bez wytchnienia wysłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na swój naród do tego stopnia, iż nie było już ocalenia. Spalili też Chaldejczycy świątynię Bożą i zburzyli mury Jerozolimy, wszystkie jej pałace spalili ogniem i wzięli się do niszczenia wszystkich kosztownych sprzętów. Ocalałą spod miecza resztę król uprowadził do Babilonu i stali się niewolnikami jego i jego synów, aż do nadejścia panowania perskiego. I tak się spełniło słowo Pańskie, wypowiedziane przez usta Jeremiasza: Dokąd kraj nie wywiąże się ze swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat. Aby się spełniło słowo Pańskie, z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, tak iż obwieścił on również na piśmie w całym państwie swoim, co następuje: Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, w Judzie. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim, a niech idzie!

Ef 2,4-10

A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie. Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili.

J 3,14-21

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

Bóg posłał Syna swego, aby świat został zbawiony

Bóg niewątpliwie jest bogaty w miłosierdzie (Ef 2,4) i nie ma najmniejszej wątpliwości, że okazuje On je wszystkim bez wyjątku (Pwt 5,10). Jego miłosierdzie i przebaczenie nie mają granic ... poza jedną - upartą, złą wolą człowieka. Bóg nie może okazać przebaczenia komuś, kto go nie potrzebuje, kto nie uznaje, że jest grzesznikiem, kto uważa, że Bóg nie ma mu nic do wybaczenia. Chrystus na pewno nie przyszedł na świat, aby świat potępić, ale aby go zbawić (J 3,17). Nie może tego jednak zrobić na siłę i wbrew woli człowieka, bo za bardzo szanuje raz daną człowiekowi wolność. I tu jest cały problem. Nie można bowiem grzeszyć, pozwalać sobie na niefrasobliwość i lekceważenie Boga i Jego przykazań, na anarchię i samowolę, a jednocześnie wmawiać sobie: „Bóg i tak mi wybaczy i tak mnie zbawi, bo jest miłosierny”, bo takie narzucił sam sobie „obowiązki” – wobec każdego człowieka „automatycznie” pełnić swoją zbawczą funkcję (Syr 5,3-7; J 12,47).

Dlatego też Chrystus ustawicznie i tak mocno podkreśla konieczność stawania w świetle prawdy, przede wszystkim w prawdzie o sobie samym. "Każdy kto dopuszcza się nieprawości nienawidzi światła Prawdy i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków." To prawda jest siłą wyzwalającą (J 8,32) i zbawiającą, bo to On sam, Jezus Chrystus jest ową Prawdą, która zbawia (J 14,6). Żyć w Prawdzie, to rzetelnie się oceniać, to widzieć swoje zalety i dobro, ale też uznać swoją niewystarczalność i grzeszność, bo tylko taka postawa uczy pokory i pozwala przyjąć Chrystusa Zbawiciela. To z kolei jedyny sposób, aby dostąpić Miłosierdzia Bożego. I stale powracają słowa: „Bóg stworzył nas bez nas, ale zbawić nas bez nas nie potrafi.” A kto twierdzi, że jest bez grzechu; jest kłamcą (1J 1,10) i nie ma w nim prawdy. Nie może również oczekiwać przebaczenia, bo i cóż Bóg miałby mu wybaczać, skoro on sam uważa się za bezgrzesznego? Czy żyję w świetle prawdy? Czy raczej unikam tego światła prawdy, bo mam coś do ukrycia i światło mnie razi (J 3,19-21)?

Przez najbliższe dwa tygodnie śledzić będziemy wraz ze św. Janem w jego Ewangelii, dyskusję Jezusa z faryzeuszami. Ale jest to także –w pewnym sensie- dyskusja Jezusa ze współczesnym światem i ze mną na temat Prawdy, która się objawia w Chrystusie. Czy jestem gotów tę Prawdę przyjąć, ze wszystkimi tego konsekwencjami? Bóg tak umiłował świat, że Syna swego dał, i nie można inaczej mieć przystępu do Boga, jak przez Syna, Który jest Prawdą. Poznanie Prawy, także prawdy o sobie samym, jest więc warunkiem nieodzownym nawrócenia i przyjęcia Bożej Miłości.


A Prawda jest czasami bardzo nieprzyjemna, bardzo drażniąca, niebezpieczna, denerwujaca, a nawet groźna. Zastanawiałem się wielokrotnie nad problemem „z czym tak naprawdę walczy nasza współczesna cywilizacja?” I wydaje mi się że najlepszym kandydatem na najabrdziej zwalczaną przez współczesnych ludzi wartość jest właśnie prawda. Ostatecznie Chrystus nie został ukrzyżowany nie dlatego, że mówił o miłości Boga i bliźniego. On został ukrzyżowany właśnie dlatego, że głosił Prawdę, że sam tą Prawdą był, ż eludzi do życia w prawdzie nawoływał. A tego czowiek bardzo często nie może znieść i wtedy lepiej Prawdę zakrzyczeć, zakrakać, uciszyć, zabić. To jest właśnie to, co dzieje się we współczesnym świecie, kiedy Kościół Chrystusowy mówi o niemoralności rozpasanej pornografii, o nieprawości aborcji, o zbrodni eutanazji. Cywilizacja próbuje to zakrzyczeć, pozbyć się tego, zabić głos sumienia, któy w koncu jest głosem samej Prawdy. To jest to, o czym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.” 

13 marca 2015

Kazanie Pasyjne - IV Niedziela Wielkiego Postu


– Ukoronowanie Cierniem

Tą rozrywkę wymyślili sobie już –niejako dodatkowo- rzymscy żołnierze. Jedynie ewangelia według św. Jana opisuje to w krótkiej relacji: „A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: Witaj, królu żydowski! i policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: Oto Człowiek.” (J 19:2-5)

Dla żołnierzy Jezus to tylko jeszcze jeden skazaniec, bezbronny i bez prawa głosu, bez możliwości protestu, który i tak miał zginąć. Nie należało mu się żadne ludzie traktowanie, żadne prawa, żadna litość. Można go wykorzystać w najbardziej bestialski sposób, można się nim zabawić, można go zelżyć, zniszczyć, spotwarzyć, sponiewierać, wyśmiać, wyszydzić, opluć. I tak właśnie zabawiali się skazańcem rzymscy żołnierze. Można się nawet zastanawiać dlaczego jest tak, że już ci sami starożytni rzymianie ukuli powiedzenie: „homo homini lupus” – człowiek człowiekowi wilkiem. Rzeczywiście czasami ma się wrażenie, że zwierzęta są lepsze niż ludzie. Zwierzęta nie zabijają dla przyjemności, dla lubieżnej, sadystycznej radości, zwierzęta nie znęcają się nad ofiarą. Człowiek niestety tak ... człowiek niestety bawi się zadawaniem bólu. Człowiek bardzo często zadaje ból, lży, poniewiera drugiego człowieka dla sadystycznej przyjemności, z pogardy, a nawet tylko dla zabawy.

Gorszy cię to? Powiesz, że takie rzeczy zdarzają się wyjątkowo, wśród zwyrodniałych żołdaków i nieludzkich, pozbawionych uczuć zboczeńców. Czy na pewno? A jakże często my sami tak właśnie bawimy się ludźmi? Jakże często lżymy, niszczymy, poniżamy drugiego człowieka, traktujemy go jak śmiecie, jak zero, jak rzecz tylko dlatego, że jest od nas biedniejszy, że nie protestuje, że nie ma siły się sprzeciwić, tylko dlatego, że jest podporządkowany, poddany, w jakiś sposób zależny od nas. Dla żołnierzy skazaniec o imieniu Jezus (oni pewno nawet nie znali Jego imienia, bo i po co zaprzątać sobie głowę taką drobnostką) był tylko jednym z wielu niewolników, któremu nie należało się nic! A ileż to w naszych międzyludzkich stosunkach takich właśnie, lekceważących i pogardliwych uwag, zachowań? Ileż to razy nie zauważamy nawet, że ktoś jest na skraju wyczerpania, że ktoś nie jest w stanie dłużej znosić balastu swoich kłopotów i trosk, że po prostu jest u kresu sił? A my mu jeszcze dokładamy, -czasami nawet tylko bezmyślnie- pogłębiamy jego cierpienie.

Ileż to razy drugi człowiek jest dla nas nikim, nic nie znaczącym przechodniem, obojętnie mijanym i beznamiętnie niezauważanym? Czy nie jest i tak, że według naszych przekonań tak wielu ludziom nie przysługują żadne ludzkie prawa, że nie należy im się ludzkie traktowanie, odrobina życzliwości, czy zrozumienia, tylko dlatego że są inni. I nie muszą to być nawet pogardzani przez nas przestępcy, czy zboczeńcy (o których najczęściej nie wiemy nic), ale inni, po prostu inni, nieznani, odmienni, nie należący do naszej grupy, czy do naszej kultury.

Nie, nie będę tu przypominał ludzi numerów z obozów koncentracyjnych i tych niemieckich, i sowieckich, nie będę mówił o tych milionach skazańców, którym nie przysługiwało żadne ludzkie prawo. Ale powiem o czymś co widziałem na własne oczy. W czasie mojej pracy w południowym Zairze, w regionie Shaby (dzisiaj jest to region Katanga w Kongo) miałem okazję widzieć jak w ramach plemiennych porachunków złapano człowieka wracającego z buszu z naręczem długiej, buszowej trawy służącej do pokrycia dachu lepianki. Zamieszki międzyplemienne były wynikiem politycznej gry ówczesnego gubernatora, który doskonale znał rzymską zasadę „divide et impera” i wiedział jak skłócić sąsiadujące plemiona, które wzajemnie wymyślały dla siebie coraz bardziej okrutne kary, tortury i sposoby śmierci. Otóż złapanego człowieka poddano natychmiastowemu procesowi i jedyną winą jaką mu udowodniono było to, że należy do (rzekomo) wrogiego plemienia. Natychmiast też przystąpiono do egzekucji wymyślonej kary. Najpierw z rozmyślnym i wyrafinowanym okrucieństwem przybito mu stopy zardzewiałymi gwoźdźmi do kawałka deski i kazano uciekać. A kiedy ludzie widzieli, że skazany oczywiście nie może się ruszyć, obłożyli go niesioną przez niego trawą i najspokojniej w świecie podpalili. Rozdzierający krzyk tego, palonego żywcem człowieka do dzisiaj brzmi w moich uszach, ale jeszcze bardziej przejmująco brzmi w moich uszach śmiech zebranej gawiedzi; mężczyzn, kobiet a nawet kilkuletnich dzieci.

Ktoś może powiedzieć: „no tak, wiadomo, dzika Afryka”. Ale czy na pewno tylko w Afryce takie rzeczy się dzieją? Czy nie przypominamy sobie nic z naszego, wysoce cywilizowanego świata i to nawet nie z bardzo odległej przeszłości ..., sprzed kilku lat lub nawet kilku miesięcy? Czy nie jesteśmy świadkami tego rodzaju prześladowań rasowych, kulturowych czy etnicznych także u nas, w cywilizowanej Europie? Czy nie przyglądaliśmy się tego rodzaju torturom zasiadając wygodnie przed telewizorem, ze szklanką kawy lub herbaty w ręku? A dzienniki telewizyjne, filmy, programy tym większym cieszące się powodzeniem im więcej w nich krwi, nieszczęścia, okrucieństwa, sadyzmu i demonicznego zwyrodnienia. I nikt nie protestuje, nikt nie krzyczy, nie domaga się poszanowania praw ludzkich. Większość epatuje się złem i barbarzyństwem cieknącym z ekranów naszych telewizorów. Co więcej, nieśmiałe próby protestu przeciwko tego rodzaju przedstawieniom natychmiast są zakrzyczane w imię wolności wypowiedzi, wolności ekspresji, w imię wolności wyboru. Codziennie ginie na świecie 383 chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy. Świat oszalałby w protestach gdyby to chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa, nikt nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.

Człowiek człowiekowi wilkiem, człowiek bawi się drugim człowiekiem, człowiek lubuje się w poniżaniu, w deptaniu ludzkiej godności, w zadawaniu bólu, w szyderstwie, w drwinie, w policzkowaniu i to niekoniecznie tym fizycznym. Ileż to razy w moim życiu bezmyślnie, prostacko, cynicznie, beznamiętnie, tępo, a czasem z lubością, z wyrachowaniem, z perwersją bawiłem się ludzkim nieszczęściem, poiłem ludzką biedą, rozkoszowałem ludzkim poniżeniem i cierpieniem. Czy w tobie także nie drzemie rzymski, bezmyślny żołdak, czy i w tobie także nie można by odkryć pokładów nieludzkiego sadyzmu, a może tylko bezmyślności, obojętności, tępoty, egoizmu czy cynizmu?

Ja wiem, że ktoś może mi zarzucić, że jestem negatywistą, że widzę tylko ciemne strony, że przejaskrawiam, wyolbrzymiam, przesadzam. Ale czy rzeczywiście przejaskrawiam, czy rzeczywiście wyolbrzymiam? A nawet jeśli jest w tym trochę racji, to przecież podane przeze mnie przykłady nie są wyssane z palca i wszyscy doskonale wiemy, że są to jedynie pojedyncze przykłady tego wszystkiego, co działo się na przestrzeni wieków i co dzieje się do dzisiaj. Jest to tylko szczyt góry lodowej zła, o czym my nie mamy zielonego pojęcia, o czym wie doskonale tylko Bóg, bo On sam to wszystko, w tych wszystkich cierpiących i poniżanych, w tych wszystkich wyszydzonych, maltretowanych i sponiewieranych przecierpiał. Męka Chrystusa trwa nadal i nadal człowiek znęca się nad Nim, nad Chrystusem obecnym w drugim człowieku. Nadal jest On poniżany i raniony, bity i torturowany, obrażany, wyśmiewany, wykpiony i pohańbiony - jak z rozczuleniem śpiewamy w Gorzkich Żalach. I nadal nikt w Nim nie widzi Syna Bożego, ani nawet człowieka, któremu należy się szacunek. Nadal jest to tylko skazaniec, śmieć, potępieniec, „ktoś od kogo się głowę z pogardą odwraca” (jak czytamy w jednej z pieśni Izajasza). I ciekawe, że do tego momentu w procesie Chrystusa nie znalazł się nikt –no może poza żoną Piłata- kto by się za Nim wstawił, lub Mu współczuł. To dopiero na drodze krzyżowej spotkamy Weronikę (o której wiemy tylko z tradycji), płaczące niewiasty i Szymona z Cyreny. Ale to dopiero w ostatniej fazie Jego krzyżowej drogi, znaleźli się ludzie, którzy byli zdolni okazać odrobinę ludzkich uczuć. W czasie procesu, biczowania, żołnierskich zabaw, koronowania cierniem nie znalazł się nikt, kto zobaczyłby w Nim cierpiącego, kto okazałby litość, kto okazały współczucie i przynajmniej nie dodawał bólu do już istniejącego cierpienia. Nie jest przesadą mówienie o tym, nie jest przesadą przypominanie o tych najbardziej ciemnych zakamarkach ludzkiej duszy. Nie jest negatywizmem i samoudręczeniem mówienie człowiekowi: „uważaj, bo i w tobie także drzemią pokłady okrucieństwa”. Męka Chrystusa nie tylko przez to jest wstrząsająca, że dokonała się raz, przed dwoma tysiącami lat na osobie Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Ona dokonuje się nadal, powtarza się przez wieki. I każdy z nas ma w niej osobisty udział i wkład. Ilekroć z pogardą patrzę i odnoszę się do drugiego człowieka, ilekroć poniżam i szkaluję, obrażam bliźniego, ilekroć nawet tylko obojętnie przechodzę koło cierpiącego i poniżonego, tylekroć powtarza się biczowanie i koronowanie cierniem, tylekroć wyśmiewany i opluwany jest Chrystus. To właśnie znaczą Jego słowa: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.” (Mt 25,40)

A oto jeszcze jeden przykład w tej niekończącej się drodze krzyżowej Boga – Człowieka. Może nie wielki i nie spektakularny, ale przykład w którym okazuje się, że nawet najbliżsi potrafią zapomnieć, że w drugim człowieku obecny jest stale Chrystus, Który powtarza ustawicznie te właśnie słowa: „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście to uczynili.

Matka dowiedziała się, że jej córka spodziewa się dziecka. Najpierw próbuje ją namówić na „jedyne sensowne rozwiązanie” czyli na aborcję. Córka nie chce nawet o tym słyszeć. Mimo młodego wieku zdaje sobie sprawę co nosi pod swym sercem i upiera się przy tym, że nie jest to tylko bezkształtny płód, zlepek kilku komórek, ale jej dziecko. Matka więc pod pozorem badania zawozi córkę do lekarza i wbrew woli dziewczyny ginekolog dokonuje zabiegu. Matka dopięła swego. Pozbyła się niewygodnego balastu, który mógł jedynie skomplikować całe życie córki, a rodzinę narazić na spore kłopoty i plotki. Córka jednak nie zrozumiała „dobrych intencji” matki, znienawidziła ją, uciekła z domu i nigdy już do niego nie wróciła. Ze łzami w oczach mówi o innym, lepszym rozwiązaniu: „Powinna była mnie zamordować, gdy sama nosiła mnie jeszcze pod swoim sercem. Mordując moje dziecko zraniła moje serce. Ja nie potrafię jej już kochać”.

Koronowanie cierniem to straszna tortura, chociaż dla żołnierzy to była tylko rozrywka, kilka chwil szyderstwa i kpiny. Człowiek bowiem, którym się zabawiali przecież już nic nie znaczył, był tylko skrwawionym łachmanem, i tak przeznaczonym na zabicie. A któżby się kimś takim przejmował? Ale ta sama bestialska rozrywka kosztem drugiego człowieka powtarza się zawsze ilekroć ja zapominam, że drugi człowiek jest objawieniem się samego Boga, bo „Bóg go stworzył na obraz i podobieństwo swoje.” (Rdz 1,27)

A Chrystus, Który był najdoskonalszym obrazem Ojca stał się człowiekiem i został tak potraktowany ....

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. (Iz 53:3-7)


Tekst do druku w formacie pdf tutaj

6 marca 2015

III Niedziela Wielkiego Postu - B

III Niedziela Wielkiego Postu - B


Wj 20,1-17

Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa:
Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
-       Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
-       Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
-       Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
-       Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
-       Nie będziesz zabijał.
-       Nie będziesz cudzołożył.
-       Nie będziesz kradł.
-       Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
-       Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.

1Kor 1,22-25

Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.

J 2,13-25

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.

Jezus zgorszeniem czy głupstwem?

Od początku niewygodny i za bardzo wymagający. Drażniący swoją klarownością i prostotą, bezkompromisowością i zarazem dobrocią. Umiał powiedzieć: "Idź odpuszczają ci się grzechy twoje", ale i "Groby pobielane, plemię żmijowe, myślicie, że jesteście potomstwem Abrahama? Wewnątrz jesteście pełni zgnilizny i plugastwa." Leczył chorych i pochylał się nad biedą ludzką, ale też wyrzucił kupczyków ze świątyni, nie szczędząc im krytyki i zdecydowanej postawy. Mogli Go znienawidzić. Był dla nich rzeczywiście zgorszeniem!

A dla innych, wielkich ówczesnego świata? Jakiś lokalny prorok i fanatyk religijny, mały buntownik z prowincjonalnej Judei, nie wart nawet uwagi i zainteresowania. Kto się przejmował Jego wystąpieniami? Na kim Jego śmierć zrobiła wrażenie? To w Rzymie siedział na tronie boski cesarz i on trząsł światem. A Jezus? Był dla nich rzeczywiście głupstwem, którym nie warto sobie zawracać głowy!

A dzisiaj? Dla Ciebie? Jest ZGORSZENIEM, NIEWYGODNYM MARZYCIELEM, pozbawionym wyczucia tego, co się w towarzystwie nosi, a co nie jest już modne? Ty nie rozumiesz Jego bezkompromisowości. Jego prostota jest gorsząca. Ty przecież musisz umieć dbać o swoje interesy i nikogo -nie daj Boże- nie urazić ... A On taki niemodny z Jego wymaganiami i z całą tą bezsensowną ideą o Prawdzie!

A może jest GŁUPSTWEM, którym nie warto sobie zawracać głowy? Bo przecież gdzie indziej jest stolica świata. Nowojorska giełda i paryskie domy mody lub Dolina Krzemowa, a On - przecież nie ma nic do powiedzenia współczesnemu człowiekowi, bo nie mówi, jak szybko i efektownie zrobić wielką forsę!

Homilia alternatywna

A czego my szukamy?

Żydzi żądali znaków, Grecy szukali mądrości (1 Kor 1:22), a my ? Czego my szukamy i czego my oczekujemy od Chrystusa? Nie chcemy Jego przykazań, bo nas zniewalają, bo nie pozwalają radośnie używać życia. Nie chcemy Jego nauki i moralności, bo jest niewygodna i niemodna, przestarzała i niedzisiejsza. Nie chcemy Jego Ewangelii, bo straszy nas piekłem. Nie chcemy Jego Ciała i Krwi, bo nie rozumiemy tego, co nam w Sakramencie Eucharystii daje. Nie chcemy nawet Jego Miłości, bo to dla nas anachroniczna wartość, której nie potrafimy spożytkować. Ostatecznie zgodzilibyśmy się na cuda, a szczególnie na cudowne pomnożenie zasobów naszych kont bankowych i na spektakularne interwencje w razie choroby. Ale wszystko inne, co On nam ofiaruje, odrzucamy, a najbardziej wzbraniamy się przed Jego krzyżem, Jego męką i śmiercią. Boimy się otworzyć drzwi Chrystusowi, bo gotów byłby wejść na serio i zadomowić się w naszym życiu, a taka Boska asysta mogłaby się okazać dyskomfortem i zamachem na naszą duchową inercję. Czego więc szukamy? Czego chcemy? Już nawet znaków nie żądamy, bo one są zbyteczne, gdy zastygnie się w wygodnym bezruchu.

Najbardziej jednak przerażające jest to, że sami nie wiemy, czego chcemy i czego szukamy. Jesteśmy jak wiecznie niezadowolone i rozkapryszone dzieci (Łk 7:32), jak ludzie wędrujący po pustyni bez kompasu i mapy. Jesteśmy jak zagubieni w lesie lub w górach turyści, którzy sami nie wiedzą dokąd idą. Odrzucamy i znaki, i mądrość, i mapę, i busolę ... I dlatego nie potrafimy nigdzie dojść, dlatego nasze pozorne sukcesy okazują się ostatecznie klęską, nasze zyski ... stratą, a nasze życie mierną wegetacją.

Ale czy tak ma być naprawdę? Czy nie warto jednak zaufać i znakom, i mądrości? Czy nie warto jednak powrócić do porzuconych kiedyś drogowskazów i odnaleźć utraconą drogę? Dopóki żyjesz, nie wszystko jest jeszcze stracone. Przeorientuj tylko odrobinę Twoje życie ... poszukaj znaków i daj się prowadzić mądrości, a odnajdziesz właściwą drogę do pełni życia.

Homilia alternatywna

Czemu czynicie z domu Ojca Mego targowisko?

Mam wrażenie że i nam czasami mógłby Jezus zarzucić, że z domu Jego Ojca czynimy targowisko - dosłownie i w przenośni. Obawiam się, że gdyby tak dobrze przypatrzeć się naszym kościołom i świątyniom, to i tam można by dostrzec sporo nadużyć, którym sprzeciwia się Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, ale … może lepiej o tym nie pisać, bo można się narazić wielu proboszczom i nie tylko?

Jest i w Kościele - Mistycznym Ciele Chrystusa mnóstwo spraw, które na pewno nie się dają pogodzić z teologią o Mistycznym Ciele Chrystusa: targowisko idei, ambicji, przekonań, opinii … Każdy forsuje swoje widzenie i swoje rozumienie świata, teologii, człowieka, moralności i niemoralności … A żeby było jeszcze śmieszniej wszystko to w imię Boga i dobra człowieka. Papież ogłosił encyklikę “Veritatis Splendor” niektórzy teologowie przypuścili atak o konserwatyzm, hamowanie wolności badań naukowych, nie liczenie się z wymogami współczesnego świata. Stolica Apostolska ogłosiła dokument “Dominus Jesus” niektórzy teologowie znowu mają swoje niepodważalne i nieomylne argumenty. Kościół broni życia nienarodzonych i znowu niektórzy teologowie, moraliści, obrońcy praw człowieka i socjologowie mają swoje nieomylne i humanistycznie uwarunkowane racje. Kościół powinien się modernizować, uwspółcześniać, nadążać za zmianami i potrzebami człowieka. Kościół powinien iść za współczesnymi trendami i modami, odpowiadać na zapotrzebowania współczesnego świata, być na czasie, modny i wygodny …, przykrojony na miarę i dopasowany do potrzeb jak ubranie w magazynie mody. Jak na targowisku, sprzedaje się to co dobrze zareklamowane i co modne, co odpowiada (nie zawsze przecież najlepszym) gustom i guścikom. Jak na targowisku, gdzie każdy sprzedawczyk zachwala swoje byle jakie towary, a im głośniej tym lepiej i skuteczniej. A im gorszej jakości towar tym głośniej i nachalniej trzeba go zachwalać …, byle tylko sprzedać swój towar, byle tylko przypodobać się klienteli. Targowisko próżności, ambicji, racji i przekonań. A wszystko to w imię Boga i dla dobra człowieka … I wyobrażam sobie wśród tego zgiełku i hałasu Chrystusa wyrzucającego kupczyków ze swego Kościoła.

Na szczęście powiedział też Chrystus: “Nie lękajcie się, Ja jestem z wami aż do końca świata“. I dobrze, że jest obecny i broni nadal domu Swego Ojca przed kupczykami i modami, przed sprzedawczykami i tymi, którzy wymieniają stare na nowe … Szkoda tylko, że nie używa już powrozów …