30 stycznia 2014

02.02. - Ofiarowanie Pańskie



Ml 3,1-4

Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe. Wtedy będzie miła Panu ofiara Judy i Jeruzalem jak za dawnych dni i lat starożytnych.

Hbr 2,14-18

Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli. Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu. W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.

Łk 2,22-40

Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostawała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.


Moje oczy ujrzały Twoje zbawienie

Chrystus ofiarowany w świątyni, według Prawa Mojżeszowego staje się według słów Symeona "światłem na oświecenie pogan". Albo jak mówi św. Jan w swojej Ewangelii (J 1,9) - Chrystus jest "światłem prawdziwym, które oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat". Co znaczą jednak te bardzo teologiczne sformułowania w moim codziennym życiu? Czy Chrystus rzeczywiście oświeca coś w mojej codzienności, w moim zmaganiu się z kłopotami, chorobą, problemami, w mojej pracy, w rodzinie, w moim domu, w szkole, w pracy? Co znaczy, że Chrystus ma być światłem mojego życia?

Światło nie jest po to, aby w niego patrzeć, bo można oślepnąć, oczy bolą i łzawią, a po takim seansie wpatrywania się w światło człowiek nie widzi nic. Światło jest po to aby nam oświetlało, to co jest dookoła nas, abyśmy przy jego pomocy mogli widzieć wyraźnie, poruszać się, czytać, wykonywać nasze codzienne zajęcia, żyć normalnie. Bez światła żyjemy w ciemności i nic nie jest widoczne. Nawet najpiękniejsze przedmioty nie są dostrzegane, nie mogą być podziwiane, giną w mroku i ciemności, gdy nie m światła.

Światło jest więc po to, aby oświecało, abym lepiej widział, abym lepiej i sensowniej żył. Aby moje oczy ujrzały sens i znaczenie mojego życia i mojej śmierci, abym dostrzegł, że na świecie nie jestem sam, że są na nim także inni ludzi, moi bracia. Ale światło jest także po to, abym dojrzał, gdzie jest ostateczny sens i cel mojego życia, aby przy pomocy tegoż światła "moje oczy ujrzały Zbawienie." Aby ono mnie oświeciło, abym nie był ciemny i zacofany. W przeciwnym wypadku będę błądził po omacku i żył w ciemnościach.

Czy Chrystus jest światłem w moim życiu? Czy może są tam tylko inne ogniki i iskierki, zepsute lampy i zabrudzone latarki, idole i gwiazdki, światełka i błyskotki, które nic nie oświetlają?

Homilia alternatywna

Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego ma swoje korzenie w judaistycznej tradycji (a raczej w prawie mojżeszowym) ofiarowania pierworodnego syna Bogu. To mojżeszowe prawo ma swoje źródło w wydarzeniach, które poprzedziły wyjście Izraelitów z Egiptu, a szczególnie w ostatnim wydarzeniu, jakim było przejście przez Egipt anioła śmierci, który według Księgi Wyjścia (Wj 12; 12-13) przeszedł przez Egipt zabijając „wszystko pierworodne wśród Egipcjan”, a oszczędzając jedynie dzieci Izraelskie. Izraelici bowiem krwią baranka spożywanego jako Pascha oznaczyli odrzwia swoich domów i to uchroniło ich przed śmiercią z ręki anioła wysłanego dla ukarania Egipcjan.

Zgodnie z nakazem bożym „... oddasz wszelkie pierwociny łona matki dla Pana i wszelki pierwszy płód bydła, jaki będzie u ciebie; co jest rodzaju męskiego, należy do Pana.” (Wj 13:12), każda rodzina miała obowiązek przedstawić pierworodnego syna Bogu, jako ofiarę. Oczywiście że dzieci nie zabijano i nie składano w ofierze, ale wykupywano je ofiarą ze zwierząt. Najubożsi  składali w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie. I tak też postąpiła pobożna rodzina z Nazaretu.

Jest jednak w tym akcie głębszy sens i znaczenie. Jezus – Jednorodzony Syn Boży ofiarowany świątyni jest najdoskonalszym Barankiem ofiarowanym za grzechy świata. Jest więc Ofiarowanie Pańskie niejako zapowiedzią ostatecznej ofiary Chrystusa na krzyżu, kiedy On sam złoży się na Ofiarę przebłagalną za grzechy ludzkości. Dlatego prorok Symeon zapowiada Maryi: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, ...”. Od początku swego życia Jezus jest przeznaczony na ofiarę, na zadośćuczynienie za nasze grzechy. Jest On też -jak Symeon podkreśla- „światłem na oświecenie pogan i chwałę ludu Izraela”.

Warto dostrzec te związki dzisiejszego święta z wydarzeniem wyjścia Izraelitów z niewoli Egipskiej i z barankiem paschalnym, którego krew była znakiem wykupu. Chrystus bowiem swojej osobie realizuje zapowiedzi i proroctwa całego Starego Testamentu, jest zapowiadanym Mesjaszem, Barankiem Paschalnym, Ofiarą składaną za grzechy ludu, Światłością na oświecenie pogan (Iz 49;6). Jest rzeczywiście Odkupicielem i Zbawicielem, Wyzwolicielem i Zadośćuczynieniem. Fakt ofiarowania Jezusa w świątyni jest faktem z początków życia Jezusa, ale jego duchowe i teologiczne reminiscencje odnaleźć możemy w całej późniejszej działalności i w nauczaniu Chrystusa, a najwyraźniej w Jego Krzyżowej Ofierze i Śmierci.

Ofiarowanie Pańskie ma więc na pewno głębokie znaczenie biblijne i mesjańskie, ale też ma -albo powinno mieć- znaczenie zbawcze dla nas. To Jego Ofiara, dobrowolnie przez Niego złożona jest dla nas początkiem naszego zbawienia, wyzwolenia z niewoli grzechu, naszego odkupienia. Jest także zaproszeniem do oddania się, ofiarowania Ojcu, bo tylko w ten sposób (jak dzieci Izraelskie) możemy być uchronieni od śmierci wiecznej.

Święto dzisiejsze ma jednak także i inne znaczenie. Jest ono bowiem świętem, dniem życia konsekrowanego. Ci wszyscy, którzy zdecydowali się wybrać życie zakonne, życie poświęcone jedynie Bogu, rozpoznają w ofiarowaniu Jezusa znak, czy też symbol swojego ofiarowania. Oni -odpowiadając na Boże powołanie- zdecydowali, że ich życie ma być w całości i wyłącznie Bogu poświęcone. Jak prorok Symeon, jak prorokini Anna: „służyć pragną Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą ... sławić Boga i mówić o Nim wszystkim.” I dlatego w dniu dzisiejszym nie powinniśmy zapominać także o modlitwie o nowe powołania zakonne. Oby nie zabrakło tych, którzy pragną ofiarować się Bogu na wyłączność, jak Jezus dzisiaj w świątyni ofiarowany. Ale także winniśmy się modlić za tych, którzy już ofiarowali się Panu w życiu zakonnym czynnym czy kontemplacyjnym, aby zawsze byli w tym co należy do Ojca, a gorliwość o dom Boży aby ich pochłaniała.

02.02. - Ofiarowanie Pańskie

Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego ma swoje korzenie w judaistycznej tradycji (a raczej w prawie mojżeszowym) ofiarowania pierworodnego syna Bogu. To mojżeszowe prawo ma swoje źródło w wydarzeniach, które poprzedziły wyjście Izraelitów z Egiptu, a szczególnie w ostatnim wydarzeniu, jakim było przejście przez Egipt anioła śmierci, który według Księgi Wyjścia (Wj 12; 12-13) przeszedł przez Egipt zabijając „wszystko pierworodne wśród Egipcjan”, a oszczędzając jedynie dzieci Izraelskie. Izraelici bowiem krwią baranka spożywanego jako Pascha oznaczyli odrzwia swoich domów i to uchroniło ich przed śmiercią z ręki anioła wysłanego dla ukarania Egipcjan.

Zgodnie z nakazem bożym „... oddasz wszelkie pierwociny łona matki dla Pana i wszelki pierwszy płód bydła, jaki będzie u ciebie; co jest rodzaju męskiego, należy do Pana.” (Wj 13:12), każda rodzina miała obowiązek przedstawić pierworodnego syna Bogu, jako ofiarę. Oczywiście że dzieci nie zabijano i nie składano w ofierze, ale wykupywano je ofiarą ze zwierząt. Najubożsi  składali w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie. I tak też postąpiła pobożna rodzina z Nazaretu.

Jest jednak w tym akcie głębszy sens i znaczenie. Jezus – Jednorodzony Syn Boży ofiarowany świątyni jest najdoskonalszym Barankiem ofiarowanym za grzechy świata. Jest więc Ofiarowanie Pańskie niejako zapowiedzią ostatecznej ofiary Chrystusa na krzyżu, kiedy On sam złoży się na Ofiarę przebłagalną za grzechy ludzkości. Dlatego prorok Symeon zapowiada Maryi: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, ...”. Od początku swego życia Jezus jest przeznaczony na ofiarę, na zadośćuczynienie za nasze grzechy. Jest On też -jak Symeon podkreśla- „światłem na oświecenie pogan i chwałę ludu Izraela”.

Warto dostrzec te związki dzisiejszego święta z wydarzeniem wyjścia Izraelitów z niewoli Egipskiej i z barankiem paschalnym, którego krew była znakiem wykupu. Chrystus bowiem swojej osobie realizuje zapowiedzi i proroctwa całego Starego Testamentu, jest zapowiadanym Mesjaszem, Barankiem Paschalnym, Ofiarą składaną za grzechy ludu, Światłością na oświecenie pogan (Iz 49;6). Jest rzeczywiście Odkupicielem i Zbawicielem, Wyzwolicielem i Zadośćuczynieniem. Fakt ofiarowania Jezusa w świątyni jest faktem z początków życia Jezusa, ale jego duchowe i teologiczne reminiscencje odnaleźć możemy w całej późniejszej działalności i w nauczaniu Chrystusa, a najwyraźniej w Jego Krzyżowej Ofierze i Śmierci.

Ofiarowanie Pańskie ma więc na pewno głębokie znaczenie biblijne i mesjańskie, ale też ma -albo powinno mieć- znaczenie zbawcze dla nas. To Jego Ofiara, dobrowolnie przez Niego złożona jest dla nas początkiem naszego zbawienia, wyzwolenia z niewoli grzechu, naszego odkupienia. Jest także zaproszeniem do oddania się, ofiarowania Ojcu, bo tylko w ten sposób (jak dzieci Izraelskie) możemy być uchronieni od śmierci wiecznej.

Święto dzisiejsze ma jednak także i inne znaczenie. Jest ono bowiem świętem, dniem życia konsekrowanego. Ci wszyscy, którzy zdecydowali się wybrać życie zakonne, życie poświęcone jedynie Bogu, rozpoznają w ofiarowaniu Jezusa znak, czy też symbol swojego ofiarowania. Oni -odpowiadając na Boże powołanie- zdecydowali, że ich życie ma być w całości i wyłącznie Bogu poświęcone. Jak prorok Symeon, jak prorokini Anna: „służyć pragną Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą ... sławić Boga i mówić o Nim wszystkim.” I dlatego w dniu dzisiejszym nie powinniśmy zapominać także o modlitwie o nowe powołania zakonne. Oby nie zabrakło tych, którzy pragną ofiarować się Bogu na wyłączność, jak Jezus dzisiaj w świątyni ofiarowany. Ale także winniśmy się modlić za tych, którzy już ofiarowali się Panu w życiu zakonnym czynnym czy kontemplacyjnym, aby zawsze byli w tym co należy do Ojca, a gorliwość o dom Boży aby ich pochłaniała.

Ofiarowanie Pańskie

Opisywane w dzisiejszej Ewangelii zdarzenie miało miejsce niedługo po Bożym Narodzeniu. Najprawdopodobniej w osiem dni po narodzeniu pierworodnego syna rodzice zobowiązani byli ofiarować go Bogu w świątyni.

Zwyczaj ten ma swoje korzenie w judaistycznej tradycji (a raczej w prawie mojżeszowym) ofiarowania pierworodnego syna Bogu. To mojżeszowe prawo ma swoje źródło w wydarzeniach, które poprzedziły wyjście Izraelitów z Egiptu, a szczególnie w ostatnim wydarzeniu, jakim było przejście przez Egipt anioła śmierci, który według Księgi Wyjścia (Wj 12; 12-13) przeszedł przez Egipt zabijając „wszystko pierworodne wśród Egipcjan”, a oszczędzając jedynie dzieci Izraelskie. Izraelici bowiem krwią baranka spożywanego jako Pascha oznaczyli odrzwia swoich domów i to uchroniło ich przed śmiercią z ręki anioła wysłanego dla ukarania Egipcjan.

Zgodnie z nakazem bożym „... oddasz wszelkie pierwociny łona matki dla Pana i wszelki pierwszy płód bydła, jaki będzie u ciebie; co jest rodzaju męskiego, należy do Pana.” (Wj 13:12), każda rodzina miała obowiązek przedstawić pierworodnego syna Bogu, jako ofiarę. Oczywiście że dzieci nie zabijano i nie składano w ofierze, ale wykupywano je ofiarą ze zwierząt. Najubożsi składali w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie. I tak też postąpiła pobożna rodzina z Nazaretu.

Ofiarowanie więc Jezusa jest więc na pewno wypełnieniem przepisu starotestamentalnego prawa. Ma jednak ono i inne, nowo testamentalne znaczenie. Jezus zostaje oficjalnie rozpoznany przez proroka Symeona i prorokinię Annę, jako „światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Bożego, Izraela”. Jest to więc niejako potwierdzenie faktu objawienia, które miało miejsce w dniu wizyty trzech mędrców ze wschodu (święto to obchodziliśmy 6 stycznia). Ciekawym jest fakt, że Symeon nazywa Jezusa najpierw: „zbawieniem, które Bóg przygotował wobec wszystkich narodów i światłem na oświecenie pogan” a dopiero później dodaje „na chwałę ludu Twego, Izraela.” Jest w tym na pewno zawarta wskazówka, jak należy rozumieć mesjańskie posłannictwo Chrystusa, jako uniwersalistyczne i skierowane do wszystkich ludów i narodów. Symeon zapowiada także „upadek i na powstanie wielu w Izraelu” oraz fakt, że Jezus ma być „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”. W tym proroctwie i w zapowiedzi skierowanej do Maryi „Twoją duszę miecz przeniknie” zawarta jest przepowiednia dotycząca Męki i Śmierci Zbawiciela.

Możemy sobie zadać pytanie: „jakie jest znaczenie zbawcze dzisiejszego święta?”

Może najlepszą odpowiedzią będzie stanowcze stwierdzenie: „Najlepsze co mogę zrobić ze swoim życiem to ofiarować je Bogu. On najlepiej wie, co moim życiem zrobić i jak uczynić je owocnym i udanym”.

I może dlatego także w dniu 2 lutego obchodzimy w kościele „Dzień życia konsekrowanego”.

Ci wszyscy, którzy zdecydowali się wybrać życie zakonne, życie poświęcone jedynie Bogu, rozpoznają w ofiarowaniu Jezusa znak, czy też symbol swojego ofiarowania. Oni -odpowiadając na Boże powołanie- zdecydowali, że ich życie ma być w całości i wyłącznie Bogu poświęcone. Jak prorok Symeon, jak prorokini Anna: „służyć pragną Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą ... sławić Boga i mówić o Nim wszystkim.” I dlatego w dniu dzisiejszym nie powinniśmy zapominać także o modlitwie o nowe powołania zakonne. Oby nie zabrakło tych, którzy pragną ofiarować się Bogu na wyłączność, jak Jezus dzisiaj w świątyni ofiarowany. Ale także winniśmy się modlić za tych, którzy już ofiarowali się Panu w życiu zakonnym czynnym czy kontemplacyjnym, aby zawsze byli w tym co należy do Ojca, a gorliwość o dom Boży aby ich pochłaniała.

Ofiarowanie Pańskie – 2 lutego

1.                 Wprowadzenie do Mszy świętej – W dniu dzisiejszym, w Święto Ofiarowania Pańskiego, uświadamiamy sobie z całą wyrazistością, że Jezus jest rzeczywiście "światłem na oświecenie pogan". Ale nie tylko. Jezus jest światłem także dla nas, dla Jego wyznawców. Rozświetla bowiem swoją uzdrawiającą łaską mroki naszego życia pogrążonego w mrokach grzechu. Na początku Mszy świętej prośmy Go zatem o tę łaskę, uznając nasze grzechy i wołając o Miłosierdzie.

Czytania: Ml 3,1-4; Ps 24; Hbr 2,14-18; Łk 2,22-40

Homilia

Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego ma swoje korzenie w judaistycznej tradycji (a raczej w prawie mojżeszowym) ofiarowania pierworodnego syna Bogu. To mojżeszowe prawo ma swoje źródło w wydarzeniach, które poprzedziły wyjście Izraelitów z Egiptu, a szczególnie w ostatnim wydarzeniu, jakim było przejście przez Egipt anioła śmierci, który według Księgi Wyjścia (Wj 12; 12-13) przeszedł przez Egipt zabijając „wszystko pierworodne wśród Egipcjan”, a oszczędzając jedynie dzieci Izraelskie. Izraelici bowiem krwią baranka spożywanego jako Pascha oznaczyli odrzwia swoich domów i to uchroniło ich przed śmiercią z ręki anioła wysłanego dla ukarania Egipcjan.

Zgodnie z nakazem bożym „... oddasz wszelkie pierwociny łona matki dla Pana i wszelki pierwszy płód bydła, jaki będzie u ciebie; co jest rodzaju męskiego, należy do Pana.” (Wj 13:12), każda rodzina miała obowiązek przedstawić pierworodnego syna Bogu, jako ofiarę. Oczywiście że dzieci nie zabijano i nie składano w ofierze, ale wykupywano je ofiarą ze zwierząt. Najubożsi  składali w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie. I tak też postąpiła pobożna rodzina z Nazaretu, ofiarując Pierworodnego Syna w świątyni.

Jest jednak w tym akcie głębszy sens i znaczenie. Jezus – Jednorodzony Syn Boży ofiarowany w świątyni jest najdoskonalszym Barankiem ofiarowanym za grzechy świata. Jest więc Ofiarowanie Pańskie zapowiedzią ostatecznej ofiary Chrystusa na krzyżu, kiedy On sam złoży się na Ofiarę przebłagalną za grzechy ludzkości. Dlatego prorok Symeon zapowiada Maryi: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą.”. Od początku swego życia Jezus jest przeznaczony na ofiarę, na zadośćuczynienie za nasze grzechy. Jest On też -jak Symeon podkreśla- „światłem na oświecenie pogan i chwałę ludu (Bożego)  Izraela”.

Warto dostrzec związki dzisiejszego święta z wydarzeniem wyjścia Izraelitów z niewoli Egipskiej i z ofiarą baranka paschalnego, którego krew była znakiem wykupu. Chrystus bowiem w swojej osobie realizuje zapowiedzi i proroctwa całego Starego Testamentu, jest zapowiadanym Mesjaszem, Barankiem Paschalnym, Ofiarą składaną za grzechy ludu, Światłością na oświecenie pogan (Iz 49;6). Jest rzeczywiście Odkupicielem i Zbawicielem, Wyzwolicielem i Zadośćuczynieniem. Fakt ofiarowania Jezusa w świątyni jest faktem z początków życia Jezusa, ale jego duchowe i teologiczne reminiscencje odnaleźć możemy w całej późniejszej działalności i w nauczaniu Chrystusa, a najwyraźniej w Jego Krzyżowej Ofierze i Śmierci.

Ofiarowanie Pańskie ma więc na pewno głębokie znaczenie biblijne i mesjańskie, ale też ma -albo powinno mieć- znaczenie zbawcze dla nas. To Jego Ofiara, dobrowolnie przez Niego złożona jest początkiem naszego zbawienia, wyzwolenia z niewoli i mroków grzechu, rozświetlanych światłem Chrystusowej Łaski. Jest także zaproszeniem do oddania się, ofiarowania Ojcu, bo tylko w ten sposób (jak dzieci Izraelskie) możemy być uchronieni od śmierci wiecznej.

Święto dzisiejsze ma jednak także i inne znaczenie. Jest ono bowiem świętem, dniem życia konsekrowanego. Ci wszyscy, którzy zdecydowali się wybrać życie zakonne, życie poświęcone jedynie Bogu, rozpoznają w ofiarowaniu Jezusa znak, czy też symbol swojego ofiarowania. Oni -odpowiadając na Boże powołanie- zdecydowali, że ich życie ma być w całości i wyłącznie Bogu poświęcone. Jak prorok Symeon, jak prorokini Anna: „służyć pragną Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą ... sławić Boga i mówić o Nim wszystkim.” I dlatego w dniu dzisiejszym nie powinniśmy zapominać także o modlitwie o nowe powołania zakonne. Oby nie zabrakło tych, którzy pragną ofiarować się Bogu na wyłączność, jak Jezus dzisiaj w świątyni ofiarowany. Ale także winniśmy się modlić za tych, którzy już ofiarowali się Panu w życiu zakonnym czynnym czy kontemplacyjnym, aby zawsze byli w tym co należy do Ojca, aby ich pochłaniała gorliwość o dom Boży. Ciekawym jest też i fakt, że zakonnicy i zakonnice składają swoje śluby zakonne trzymając w ręku zapalone świece. Ta symbolika nawiązuje wprost do słów Symeona, że Jezus jest "światłem na oświecenie". Oby był tym światłem nie tylko w życiu osób konsekrowanych.

2.                 Modlitwa wiernych

Wstęp – Boga Ojca, Który posłał nam swojego Jednorodzonego Syna jako Światło prośmy o łaskę wierności i wytrwałości dla Kościoła w głoszeniu Chrystusowego orędzia zbawienia.

1 – Za pasterzy Kościoła; za Papieża Franciszka, biskupów i kapłanów aby nauczaniem i życiem dawali świadectwo światłu Chrystusa we współczesnym świecie ... Ciebie prosimy ...
2 – Za misjonarzy, którzy głoszą Chrystusa poganom i neo-poganom, aby nie ustawali w gorliwości i z pokorą ukazywali ludziom spragnionym światła Chrystusa Zbawiciela i Odkupiciela ... Ciebie prosimy ...
3 – Za osoby konsekrowane; zakonników i zakonnice, aby w swoim życiu z całą mocą świadczyli, że Jezus jest światłem na oświecenie najgłębszych mroków  ... Ciebie prosimy ...
4 – Za zmarłych aby dostąpili pełnego oświecenia  światłem Chrystusowym w Królestwie Niebieskim ... Ciebie prosimy ...
5 – Za nas samych, abyśmy w chwilach mrocznych, w chwilach zagubienia i ciemności w Chrystusie odnajdywali światło prawdy i wyzwolenia ... Ciebie prosimy ...

3.                 Krótkie słowo „przed rozesłaniem” – Ofiara Eucharystyczna jest dla nas na pewno światłem i rozświetleniem naszego codziennego życia. Idźmy i dzielmy się tą radosną nowiną z innymi.


25 stycznia 2014

III Niedziela w ciągu roku – A


Iz 8:23b-9:-3

W dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza, wiodącą przez Jordan, krainę pogańską. Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu. Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy jak w dniu porażki Madianitów.

1Kor 1:10-13.17

A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.

Mt 4:12-23

Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Ziemia Zabulona i ziemia Neftalegou, Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim. I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.


Cokolwiek uczyniliście …

Kiedy Chrystus przyszedł z Dobrą Nowiną na ziemię ludzie rzeczywiście widzieli w Nim kogoś, kto był dobry, po prostu dobry na co dzień i nie po to, aby Go inni widzieli i chwalili. On widział cierpienie ludzi chorych, potrzeby ludzi ubogich i głodnych, On nie musiał być proszony, błagany, nagabywany. Miał oczy zawsze otwarte na potrzeby ludzi i uzdrawiając, lecząc, karmiąc, czyniąc dobro nie robił nikomu łaski, nie wynosił się, nie poniżał nikogo i nie upokarzał. Rzeczywiście kiedy On przechodził przez ziemię, mieszkańcom kraju mroków zabłysło światło (Mt 4,16). Ewangelia, którą On głosił jest rzeczywiście Dobrą Nowiną o zbawieniu, o wyzwoleniu człowieka. Ewangelia przez Niego głoszona była poparta czynem, Jego dobrym działaniem, Jego dobrocią i miłością do człowieka, która wyrażała się nie w słowach, ale w czynach. On wyzwalał człowieka, przynosząc mu dobrą nowinę, czynił go wolnym przez najprostsze dobre czyny.

A jak jest z nami? Czy my postępujemy drogą Mistrza? Czasami głosimy piękne słowa o miłości, głosimy Dobrą Nowinę ubogim i jesteśmy przekonani, że naśladujemy Chrystusa. Ale nasze postępowanie nie idzie w parze z naszymi słowami. Jesteśmy ślepi na potrzeby ludzi ubogich. Dajemy się prosić i błagać, każemy innym czekać na naszą dobroć i łaskawość. Czasami udajemy, że nie widzimy. Czasami jesteśmy rzeczywiście ślepi i zapatrzeni tylko w siebie, widzimy tylko nasze własne sprawy i interesy. Czasami lekceważymy sobie innych i nie zwracamy uwagi na ich potrzeby, na ich biedę, bo mamy tyle innych spraw na głowie, bo jesteśmy tacy zapracowani, tacy zabiegani, tacy zajęci. Jeśli już jesteśmy dobrzy, to często po to, aby nas inni widzieli i chwalili. Jeśli już jesteśmy dobrzy, to robimy to ostentacyjnie i na pokaz. Jezus przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. A ponadto mówił wprost: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych mnie to uczyniliście. ale też : Czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych tego i mnie nie uczyniliście. Czy ja idę przez ziemię śladami Chrystusa, czyniąc dobrze? Bez proszenia, bez łaski, bez wielkich słów i nie na pokaz?

Czy nie lekceważę sobie człowieka stojącego nieraz obok i czekającego na moją pomoc, bo jestem taki zajęty… SOBĄ?


Whatever you did ...

When Christ came with good news to the earth people actually saw in him someone who was good, just good, good in every day life, and not so that others saw him and praised. He saw the suffering of the sick, the needs of the poor and hungry, he does not have to be asked, begged or hounded. His eyes were always open to the needs of the people and healing, helping, feeding, doing good to anyone who was in need, do not humiliate anyone and not neglected. Indeed, when he passed through the land, to the people of the country the gloom a light has shone (Matthew 4:16). The Gospel that he preached is indeed good news of salvation, liberation of man. Gospel preached by Him was supported by His deeds, His good action, His kindness and love for man, which was expressed not in words but in deeds. He liberated man, bringing to people the good news, He did it free by simple good deeds.

And how is it with us? Do we proceed through the Master? Sometimes we speak beautiful words about love, preach the Good News to the poor, and we are confident that we imitate Christ. But our actions do not go hand in hand with our words. We are blind to the needs of the poor. We give but we wait to asked and pleaded, we tell others to wait for our goodness and kindness. Sometimes we pretend that we do not see. Sometimes we are really blind and just gazing at each other, we see only our own affairs and interests. Sometimes we neglect bothers and the others. We do not pay attention to their needs, their poverty, because we have so many other things to worry about, because we're so busy, so busy. If we're good, it is often so that to be seen by others and to be praised. If we're good, we do it so ostentatiously as a kind of a show. Jesus went through the land doing good. And he spoke bluntly: Whatever you did for one of these least brothers of mine you did it to me. But also: Whatever you did not do for one of these least brothers of mine you did not do it to me. Do I go through the life in the footsteps of Christ, doing good? Without asking, without playing "graciousness", without big words and not on to bee seen and applauded?

Do not underestimate a man standing next to you, and sometimes waiting for your help, because you are so busy ... To much concern about YOURSELF?

17 stycznia 2014

II Niedziela w ciągu roku – A


Iz 40:3-6

Głos się rozlega: Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją wszelkie ciało zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały. Głos się odzywa: Wołaj! - I rzekłem: Co mam wołać? - Wszelkie ciało to jakby trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny.

1 Kor 1:1-3

Paweł, z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa, i Sostenes, brat, do Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół ze wszystkimi, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, ich i naszego Pana. Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!

J 1:29-34

Nazajutrz Jan zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi. Jan dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.

Świadectwo Jana Chrzciciela

Czego nam dzisiaj najbardziej brakuje? Pieniędzy? A może obietnic i czarowania? Czy też zapewnień o lepszym jutrze? Czy brakuje nam dzisiaj "doskonałych polityków", którzy dbają przecież tylko i wyłącznie o dobro ludzi? A może krasomówców i alchemików słowa? Lub może brakuje nam aktorów i "showmenów"? Na pewno nie!

Sądzę, że najbardziej brakuje nam dzisiaj świadków! I to świadków klarownych i przejrzystych, wyrazistych i jednoznacznych, którzy życiem swoim dają świadectwo Prawdzie. Ludzi, którzy nie boją się być niepopularni lub "nie na fali", albo niemodni, staroświeccy i zacofani, bo dają świadectwo niezłomnym zasadom i normom moralnym, bo stać ich na to, aby iść "pod prąd" modom i nijakości. Brakuje nam ludzi, którzy nie wstydzą się być wierzący i prawi. Brakuje nam ludzi, dla których "tak" znaczy "tak", a "nie" znaczy "nie".

Jan Chrzciciel, o którym wiemy, że był człowiekiem bezkompromisowym i nie lękającym się prawdy, jest dla nas - chrześcijan wzorem postawy wobec Chrystusa, wzorem świadka. On nie boi się tych, którzy nastają na Jezusa, ale i na niego, i daje o Chrystusie klarowne i zdecydowane świadectwo mówiąc: "Ja daję świadectwo, że On jest Synem Bożym".

Czy my także dajemy świadectwo naszej wiary? Czy może raczej wstydzimy się przyznać, że jesteśmy uczciwi, prawi, rzetelni, że Chrystus jest naszym Mistrzem i Panem naszego życia? A Może wstydzę się być świadkiem Jezusa, bo to czasami jest mi nie na rękę, bo wymaga zbyt wiele, bo jest niewygodne?

Ku refleksji – Czy Kościół nie jest przypadkiem dlatego krytykowany, czy Bóg nie jest lekceważony właśnie dlatego, że ja nie jestem świadkiem klarownym i wyrazistym? Czy Kościół nie jest dlatego na cenzurowanym, że jego członkowie nie dają świadectwa, że zamiast być solą ziemi i światłem świata, są raczej nijacy i bez wyrazu?


Testimony of John the Baptist

What we miss the most today? Money? Or promises and witchcraft? Or assurances of a better tomorrow? Do we lack today, "excellent politicians" who care only after the welfare of the people? Or maybe krasomówców and alchemists of words? Or maybe we are missing actors and "showman"? Certainly not!

I think most lacking witnesses today! And this witness clear and transparent, crisp and clear, who lives bear witness to his truth. People who are not afraid to be unpopular or "no wave", or unfashionable, old-fashioned and behind the times, as witness the steadfast principles and moral norms, because they can afford it, to go "against the current" fashions and dullness. We lack people who are not ashamed to be faithful and righteous. We miss the people for whom "yes" means "yes" and "no" means "no".

John the Baptist, which we know he was a man of uncompromising and not fearing the truth, it is for us - the Christian model of the presence of Christ, the model witness. He is not afraid of those who succeeded by Jesus, but to him, and giving of Christ clear and decisive testimony, saying: "I bear witness that He is the Son of God."

Can we also give testimony of our faith? Or rather ashamed to admit that we are honest, righteous, honest, that Christ is our Master and Lord of our lives? A Maybe I'm ashamed to be a witness of Jesus, because sometimes I'm not at hand, because it requires too much because it is uncomfortable?

Towards reflection - Is the Church is not a coincidence criticized because if God is not neglected just because I'm not a witness to a clear and conspicuous? Does the Church is therefore not on the carpet, that its members do not give a certificate that instead of being salt of the earth and light of the world, are rather dull and bland?

10 stycznia 2014

Niedziela Chrztu Pańskiego - A

Iz 42,1-6.6-7

Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On niezachwianie przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy. Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności.

Dz 10,34-38
Wtedy Piotr przemówił w dłuższym wywodzie: Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich. Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła.

Mt 3,13-17
Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.

Obmyci wodą Chrztu

Nigdy chyba nie będziemy zdolni w pełni pojąć znaczenia i sensu Sakramentu Chrztu Św. Przez przyjęcie tego Sakramentu staliśmy się dziećmi Bożymi. Tak jak w czasie Chrztu Jezusa w Jordanie Bóg Ojciec "zadeklarował” niejako: "Ty jesteś moim dzieckiem umiłowanym, w tobie mam upodobanie" i od tego momentu zmieniła się diametralnie optyka mojego życia. Jako dziecko Boże nie jestem już w niewoli zła i grzechu pierworodnego. Zostałem włączony w rodzinę Kościoła, rodzinę Bożą i stałem się pełnoprawnym członkiem domu Bożego. Z tego Sakramentu wypływają i w nim są zakotwiczone wszystkie inne sakramenty i wszystkie inne łaski jakie otrzymuję jako chrześcijanin - dziecko Boże. Przez ten sakrament obmywający i odradzający "okazała się Łaska Boża, która niesie zbawienie" - jak pisze św. Paweł apostoł w Liście do Tytusa. Nigdy chyba nie jest dosyć o tym przypominać i głębie tegoż Sakramentu rozważać.

Ze zdziwieniem i niedowierzaniem więc słucham czasami rodziców, pozornie logicznie perorujących: "Nie chrzczę swojego dziecka bo nie chcę go przymuszać do czegoś, czego ono w dojrzałym wieku samo by nie wybrało." Jakżeż można nie chcieć dla dziecka dobra, łaski, odrodzenia, dziecięctwa Bożego? Jakżeż można być tak naiwnym i ślepym? Dlaczego matka kąpie i przewija swoje dziecko, karmi go różnego rodzaju odżywkami i nie czeka aż dziecko świadomie samo wybierze to, co najlepsze dla niego? Dlaczego matka posyła dziecko (czasami nawet wbrew jego woli) do szkoły, na naukę śpiewu, tańca, gry na skrzypcach, czy na rytmikę i nie czeka aż dziecko samo wybierze najlepszy dla niego rodzaj edukacji? Co za głupie tłumaczenie? Co za naiwne i przewrotne usprawiedliwienie? I to w ustach katolików, wierzących, deklarujących się jako dzieci Boże. Najprawdopodobniej sami rodzice nie pojęli, nie zrozumieli łaski Sakramentu Chrztu, i dlatego w tak głupiutki i naiwny sposób odmawiają tej łaski swojemu dziecku.

Dzisiejsza niedziela Chrztu Pańskiego przypomina nam i nakłania do ponownego przemyślenia faktu naszego Chrztu i wszystkich z niego wypływających konsekwencji i zobowiązań. Warto może rzeczywiście w tym zrelatywizowanym świecie ustalić pewne stałe i niewzruszone punkty odniesienia. A jednym z nich jest na pewno nasz Chrzest - Sakrament obmywającej Łaski Bożej, Sakrament usynowienia, Sakrament odrodzenia i życia.

Chrześcijaninie zostałeś ochrzczony !
CO TO DLA CIEBIE ZNACZY?
O ile w ogóle cokolwiek znaczy ...

_________________________________________________
Baptism of the Lord - English homily ....

Washed with water of Baptism

 I guess we will never be able to fully grasp the importance and meaning of the Sacrament of Baptism. By receiving this Sacrament we became children of God. As in the time of Jesus' baptism in the Jordan, God the Father declared: "You are my beloved child, in you I am well pleased," and from that moment the meaning and the optic of my life dramatically changed. As a child of God I am no longer in the slavery of evil and original sin. We have been involved in the family of the Church, in the family of God and we became full members of the house of God. From this sacrament flow of, and in it are anchored all other sacraments and all other graces I receive as a Christian - a child of God. Through this sacrament cleaning and resurgent "was presented to us the grace God that brings salvation" - writes St. Paul the Apostle in the Epistle to Titus. Probably it is never enough to remind and depth of that Sacrament and contemplate it.

So sometimes I listen to parents with surprise and disbelief, when seemingly in a logical way they try to say: "I do not baptize my child because I do not want to coerce him into something what at a mature age the child would not have chosen." How is it possible to not want for a child the grace, the rebirth, the grace to be the child of God? And how can you be so naive and blind? Why mother bathes and change the diapers for her child, why is she feeding him with all kinds of nutrients and healthy food, and is not waiting until the child himself consciously chooses what's best for him? Why the mother sends her child (sometimes even against his will) to school, to learn to sing, dance, play the violin, and she is not waiting until a child alone chooses for him the best type of education? What a stupid reasoning? What a naive and perverse justification? And it is said by Catholics, by believers, by those declaring themselves as children of God. Most likely, the parents did not appreciate, did not understand the grace of the Sacrament of Baptism, and therefore in such a silly and naive way refuse the grace for their child.

This Sunday of Baptism of the Lord reminds us and leads us to rethink the fact of our Baptism and all of its consequences and obligations flowing out this Sacrament. It may be indeed good to establish some solid and unshakable points of reference in this morally frenzy world. And one of these solid points is definitely our Baptism - the Sacrament of the Grace of God, the Sacrament of adoption, the Sacrament of rebirth and life eternal.

Christian, you have been baptized!
WHAT THIS MEANS FOR YOU?
Does it mean anything...?

plik w formacie .pdf 



8 stycznia 2014

Zamieszanie i nieporozumienie ...

Jeszcze nie żyjemy w dobie wielkiej apostazji. To jest jeszcze przed nami, ale śmiem twierdzić, że żyjemy w czasach wielkiego zamieszania i nieporozumienia, ogromnej dezorientacji, nieładu i katastrofalnej dwuznaczności. Niestety ci, którzy rzekomo mają nam pomóc iść prostą i pewną drogą powodują jeszcze więcej zagadek i łamigłówek. W pełni zgadzam się z kimś, kto napisał na jednym portalu dyskusjyjnym: "Kiedy pasterz bardziej troszczy się o dobre samopoczucie i pozytywne uczucia swoich owiec, niż o ich dusze, to mamy problem. Jego głównym zadaniem jest bowiem pokazać nam drogę do świętości, a nie czynić nas szczęśliwymi w tym życiu. "

W tej sytuacji, myślę, że słowa papieża Jana II są prorocze. Powiedział w adhortacji apostolskiej "Reconciliatio et paenitentia" (nr. 25): "Jan Paweł II - "Reconciliatio et paenitentia", (25): "Aby przezwyciężyć konflikty i sprawić, by zwykłe napięcia nie szkodziły jedności Kościoła, musimy wszyscy stanąć wobec Słowa Bożego i odrzuciwszy własne subiektywne zapatrywania, szukać prawdy tam, gdzie się ona znajduje, to jest w samym Słowie Bożym i w jego autentycznej interpretacji podawanej przez Magisterium Kościoła."

Dążenie do popularności i poprawności politycznej to bardzo niebezpieczne postawy, powodujące dużo więcej szkód dla Kościoła niż otwarte błędy, kłamstwa i bunt. To jest dokładnie sytuacja "wilków przebranych w owczą skórę", przed czymJezus nas ostrzega.

7 stycznia 2014

Ewolucja czy jednak Bóg ?


Jak naprawdę głęboko "naukowa" jest hipoteza ewolucji??

Warto obejrzeć to: "Evolution vs. God"

Ewolucjoniści też tylko wierzą w ewolucję i przyciśnięci do muru plątają się jak uczniowie pierwszej klasy podstawówki ...

5 stycznia 2014

06.01. Objawienie Pańskie – Trzech Króli


Iz 60,1-6
Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. Podnieś oczy wokoło i popatrz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki. Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, a serce twe zadrży i rozszerzy się, bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie, zasoby narodów przyjdą ku tobie. Zaleje cię mnogość wielbłądów - dromadery z Madianu i z Efy. Wszyscy oni przybędą ze Saby, zaofiarują złoto i kadzidło, nucąc radośnie hymny na cześć Pana.

Ef 3,2-3a.5-6
Przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was, że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica, Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom, to znaczy, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię.
Mt 2,1-12

Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon . Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela. Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.  A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny.


Uwielbiajcie Pana wszystkie ludy ziemi
Wydawać by się mogło, że mają rację ci, którzy mówią o imperializmie Kościoła, czy imperializmie chrześcijaństwa. Kościół od wieków głoszący Chrystusa na wszystkich kontynentach wywołuje niewątpliwie mieszane reakcje. Takie też są odczucia niektórych ludzi po opublikowaniu dogmatycznego dokumentu "Dominus Jesus", który wywołał zagorzałą dyskusję wśród teologów i narodów Azji.  Czy jednak jest to prawda, czy może raczej tylko „uczulenie” niektórych na Boga?

Pozostawiwszy na boku tego rodzaju akademickie i teologiczne spory może lepiej przyjrzeć się dzisiejszej scenie ewangelicznej. Oto narody "pogańskie", w osobach trzech mędrców przychodzą same do wcale nie imperialistycznego Chrystusa, do Dzieciątka i uznają w Nim Króla, Któremu chcą oddać pokłon. Dzisiejsza uroczystość Objawienia Pańskiego ukazuje nam tę niezmierzoną prawdę, że człowiek (pod każdą szerokością geograficzną i w każdej kulturze) czeka na objawienie się Boga Stworzyciela, za Nim tęskni i do Niego dąży. To nie Kościół czy chrześcijaństwo są imperialistyczne, to Bóg chce aby wszystkie narody ziemi poznały prawdę o Jego zbawczej Miłości do człowieka, o Jego zbawczej Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu.

Jest niewątpliwie faktem, że niejednokrotnie w historii niektóre instytucje Kościoła popełniały błąd imperializmu, ale tego rodzaju oskarżenie jest nieporozumieniem jeśli spojrzy się na całość historii zbawienia i na jej efekty. Kościół od czasów apostolskich miał tę nieustanną świadomość, że oto "Miłość Chrystusa przynagla nas". I tej świadomości, temu imperatywowi Miłości nie mógł się oprzeć. Nie dajmy się zwariować, kiedy inni nam zarzucają, że jesteśmy imperialistyczni, bo narzucamy innym nasz styl życia, bo nakazujemy lub zmuszamy do życia według naszych, chrześcijańskich norm i reguł. Od ponad dziesięciu lat pracuję na misjach i nic takiego nie zaobserwowałem. Sam również staram się nie narzucać i nie gwałcić niczyich przekonań. Kościół proponuje: "Jeśli chcesz być zbawionym, jeśli chcesz aby życie Twoje nabrało innego, głębszego sensu i wymiaru wieczności, uwierz w Chrystusa. Ostatecznie jednak wybór należy do Ciebie." Tysiące męczenników w Afryce, Ameryce Południowej i Azji. dziesiątki tysięcy misjonarzy, którzy oddali swoje życie dla głoszenia tej prawdy, a zarazem dla ratowania człowieka są tego najlepszym dowodem. I ci, co sprzedają potajemnie broń krajom trzeciego świata, ci którzy ekonomicznie i gospodarczo je wyzyskują, mogą krzyczeć i na pewno krzyczą najgłośniej o imperializmie Kościoła, aby przykryć swoje czarne i niecne machinacje. A Kościół nie może przestać głosić Chrystusa i to Chrystusa ukrzyżowanego, Który przychodzi jako Dziecię, bezbronny i pozbawiony potęgi, po to, aby człowieka z potęgi zła uwolnić. Zło zaś zawsze będzie najgłośniej protestować przeciwko objawianiu się dobra. I to zło nadal krzyczy oskarżając o imperializm Dobro i przeinacza Prawdę, samo ubierając się w szatki prawdy i wolności.

Chrześcijaninie - nie wstydź się być wyznawcą Chrystusa i ukazuj innym Tego, Który dla zbawienia człowieka stał się człowiekiem. Nawet jeśliby cię oskarżano o wszelkiego rodzaju imperializmy. Nie dajmy się zwariować, zniechęcić i zastraszyć. Nie używajmy siły w nawracaniu, ale też nie bądźmy słabymi i uległymi konformistami. Żyjmy, jak wyznawcy Chrystusa i swoim życiem głośmy ten fakt, że On jest jedynym Zbawicielem człowieka. Niech Jego Imię - Najwyższe Imię będzie znane i sławione, przez wszystkich, którzy w Niego uwierzą, a dla tych, którzy Go odrzucają niech będzie imieniem pełnym potęgi i wywołującym bojaźń.

Tylko ludzie przewrotni mogą oskarżać Chrystusa o imperializm. Ludzie mądrzy i zacni, jak patronowie dnia dzisiejszego uznają w Nim Zbawiciela i prawdziwego Króla, Który podbija świat i ludzkie serca, ale nie przy użyciu broni i siły, lecz Miłością którą człowiekowi objawia. Tylko niemądre i przewrotne systemy polityczne boją się otworzyć drzwi Chrystusowi. Tylko ludzie mali i zaskorupiali w swoim egoizmie nie chcą mu otworzyć drzwi swoich serc.

Samoobjawienie się Boga
Uroczystość Objawienia Pańskiego nie tylko przypomina nam historyczne wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii według św. Mateusza. Uroczystość ta zwraca naszą uwagę na fakt o wiele bardziej doniosły i niezwykły, a mianowicie na fakt, że Bóg pragnie się objawić swojemu ludowi. To objawianie się Boga wielokrotnie opisywane w Starym Testamencie dokonuje się w sposób ostateczny we Wcielonym Słowie Bożym Jezusie Chrystusie.  Autor Listu do Hebrajczyków ujmuje to bardzo wyraźnie kiedy pisze: "Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna" (Hbr 1:1-2). Jest sprawą kardynalnej wagi uznanie doniosłości faktu objawienia się Boga w Synu. Sam Bóg uznał, że najlepszym i najbardziej właściwym sposobem samo-objawienia się człowiekowi będzie objawienie w Jezusie Chrystusie, Wcielonym Synu Bożym. To samo-objawienie się Boga jest bardzo często przedstawiane w Piśmie Świętym jako oświecenie, przyjście światła "na oświecenie". Symeon mówi w świątyni w czasie ofiarowania: "Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela." (Łk 2:29-32). A święty Jan pisze w prologu do swojej Ewangelii: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła." (J 1:1-5). Także sam Chrystus mówi o sobie: "Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności." (J 12:46)

Można nawet powiedzieć, że fakt ten jest najistotniejszym elementem wiary. Bóg postanowił "oświecić" lud swój, "oświecić" człowieka żyjącego w ciemności grzechu i dlatego objawił się jako Jezus Chrystus – Bóg Wcielony. Jeśli zanegujemy fakt wcielenia, jeśli zanegujemy prawdę, że Jezus Chrystus jest Wcielonym Synem Bożym, samo-objawieniem się Boga, to cała nasza wiara legnie w gruzach, bo musimy wtedy zanegować również i to, że jest On Mesjaszem, Zbawicielem, Odkupicielem, Wyzwolicielem. A wtedy nie ma zbawienia, nie ma życia wiecznego, nie ma Bożego Miłosierdzia, a wszystko jest tylko złudzeniem i nieporozumieniem. Dlatego właśnie chrześcijanie od początku tak bardzo bronili prawdy o samo-objawieniu się Boga przez Wcielenie. I dlatego też do dzisiaj prawda ta jest najbardziej zwalczaną prawdą teologiczną, zwalczaną przez niedowiarków i ateuszy. Szatan próbuje nam ustawicznie wmawiać, że Jezus nie jest Wcielonym Synem Bożym a jedynie niezwykłym (ale tylko) człowiekiem, mądrym guru, nauczycielem, wędrownym kaznodzieją. Jeśli Jezus nie jest ostatecznym Słowem Bożym wypowiedzianym do człowieka, jeśli nie jest Światłością Świata, to wtedy nadal żyjemy w ciemności i ciemności nas ogarniają, nadal żyjemy w ciemności grzechu, bo nie ma Odkupiciela, nie ma Tego, Który nas -przez "oświecenie"- z owej ciemności wyprowadzi.

Jest jednak jeszcze jeden ważny element owej Bożej pedagogiki oświecenia. A mianowicie; aby to oświecenie rzeczywiście się dokonało musi ono zostać rozpoznane i przyjęte przez tych, do których zostało skierowane. Mędrcy ze Wschodu z dzisiejszej Ewangelii szukają światła, szukają nowo-narodzonego Syna Bożego, oni Go rozpoznają i przyjmują, składając Mu hołd. Ale nie wszyscy idą za przykładem mędrców. Jak w dalszej części prologu pisze św. Jan: "Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. (ŚWIATŁO) przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli." (J 1:9-11) I dlatego nadal tak wielu ludzi żyje w ciemności i beznadziei. W rozmowie z Nikodemem Jezus stwierdza również ze smutkiem: "... światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki" (J 3:19). Jest to niestety prawda nadal aktualna dla wielu tych, którzy odrzucili i nadal odrzucają światło, także w naszych czasach. Jest to prawda o tych, którzy bardziej umiłowali ciemność, bo złe są ich uczynki. I dlatego boją się oni Światłą, boją się Wcielonego Syna Bożego i prawdy tej przyjąć nie chcą.

Warto więc w dzisiejszą uroczystość Objawienia Pańskiego zadać sobie to bardzo ważne pytanie:

Czy zgodnie z wyrażeniem św. Pawła "jesteśmy synami światłości i synami dnia", czy nie jesteśmy raczej "synami nocy i ciemności?" (1 Tes 5:5). Czy światło Jezusa Chrystusa oświeca ciemności mojego życia? Czy je przemienia i rozświetla?

Dopóki bowiem żyję w grzechu, dopóki odrzucam prawdę o wcieleniu Syna Bożego, dopóki nie poddam się oświecającemu i oczyszczającemu działaniu światła, nie żyję w światłości i nadal ogarnia mnie ciemność.

Papież Benedykt XVI skrytykował „chłodne akademickie podejście” do Pisma Świętego, które prowadzi do „wiwisekcji tajemnicy” przy „ignorowaniu wymiaru nadprzyrodzonego”. „Tacy byli uczeni, których napotkali Mędrcy ze wschodu podążający do Betlejem: wiedzieli, gdzie narodziło się Dziecię, ale wiadomość ta nie dotknęła ich życia. Mogli udzielić informacji, ale nie przyczyniła się ona do formacji ich własnego życia” - zauważył Benedykt XVI. 

Żyć znaczy być w drodze
Aby spotkać Chrystusa, aby Go odnaleźć trzeba się udać w drogę, na poszukiwanie. Aby spotkać Chrystusa trzeba zdecydować się na opuszczenie znanych nam i przyjaznych kątów, trzeba opuścić utarte ścieżki naszego wygodnego i a bardzo często także przecież grzesznego życia i ruszyć w drogę, przez pustynię. Warto zauważyć, że Izraelitom Bóg objawił się dopiero na pustyni, kiedy opuścili Egipt i zdecydowali się wyruszyć w drogę właśnie przez pustynię. Warto zauważyć, że wielcy prorocy Starego Testamentu spotykali Boga także na pustyni (Ezechiel, Izajasz, Eliasz). Warto zauważyć, że i święty Jan Chrzciciel także był mężem pustyni. Mędrcy z dzisiejszej Ewangelii dotarli do Betlejem również dopiero po przebyciu dalekiej i trudnej drogi przez pustynię. Jest w tym na pewno jakaś prawidłowość, jakiś głębszy sens. Bóg objawia się właśnie na pustyni, tam gdzie nikt i nic nam nie przeszkadza, tam gdzie nie ma rozproszeń i „rozrywek”, tam gdzie jestem sam na sam z nieskończonością. Pustynia, szczególnie w nocy jest miejscem w którym mogę liczyć tylko na jedno światło, w którym mogę dostrzec z całą wyrazistością tylko jeden cel i jedno przeznaczenie. A „ciemność która okrywa ziemię i gęsty mrok który spowija ludy” może być rozświetlony tylko przez jedną gwiazdę, gwiazdę prawdy wiecznej, gwiazdę wiary.

To nie może jednak być tylko chwilowa fascynacja, czy przemijające, emocjonalne zauroczenie. Taka podróż przez pustynię w poszukiwaniu Chrystusa praktycznie nigdy się w naszym życiu nie kończy. Nigdy nie możemy powiedzieć już dotarłem, już Go mam, już Go znalazłem. Bóg tak naprawdę nigdy nie może skończyć się objawiać, bo jest Nieskończonością i tylko w nieskończoności będziemy mogli GO poznać. On nam się stale objawia (o ile jesteśmy do tego usposobieni i o ile wyszliśmy na pustynię) i stale będzie to objawienie kontynuował o ile my z poszukiwania nie zrezygnujemy.

Co jest największą bolączką naszych czasów? Czyż nie jest nią właśnie przejściowy, chwilowy zachwyt, niestałość, brak cierpliwości, brak wytrwałości? Dlaczego rozpadają się małżeństwa, dlaczego tak wielu ludzi rezygnuje z drogi powołania zakonnego czy kapłańskiego? Dlaczego tak wiele spraw tylko zaczynamy i nie doprowadzamy do końca, dlaczego tak często się zniechęcamy? Czy nie dlatego, że przeraża nas pustynia i to co tam moglibyśmy odkryć? Czy nie dlatego, że „gwiazda znika nam z horyzontu”?

Niesiemy ze sobą jakieś dary, ale szybko się zniechęcamy, nie widzimy celu naszej wędrówki, nie dochodzimy do tego celu, bo ścieżki nam się gmatwają, bo zgubiliśmy przewodnią gwiazdę, bo zagubiliśmy sens naszej wędrówki, bo zagłuszyły nas i zalały kłopoty dnia codziennego, bo przestraszyliśmy się niewygód i trudów podróży. Dlatego próbujemy urządzić sobie wygodne i komfortowe życie, a wtedy droga przez pustynię, a co za tym idzie i cel tej drogi znikają, a pozostaje już tylko doczesna walka o byt i o przetrwanie.

A życie nasze to przecież tylko podróż, to tylko droga przez pustynię w poszukiwaniu domu chleba – Bethlehem, w którym sam Jezus jest i stołem, i Chlebem, i światłem, i życiem nieskończonym.

Żyć to znaczy być nieustannie w drodze, to znaczy nieustannie poszukiwać gwiazdy, która prowadzi nas przez pustynię do domu Ojca, Który tam właśnie, na pustyni się objawia.
___________________________________________________________
JANUARY 6 - EPIPHANY OF THE LORD

1.      Self-revelation of God


Feast of the Epiphany not only reminds us of the historical event described in today's Gospel according to St. Matthew. This ceremony draws our attention to the fact much more significant and unusual, namely the fact that God wants to reveal himself to his people. This revelation of God repeatedly described in the Old Testament is final and ultimate in the Incarnate Word of God, Jesus Christ. The author of the Letter to the Hebrews puts it very clearly when he writes: "In many and various ways God spoke of old to our fathers by the prophets, but in these last days He has  spoken unto us by his Son" (Hebrews 1:1-2). It is a matter of cardinal importance the recognition of the importance of the fact of God's revelation in the Son. God Himself decided that the best and most appropriate way of self-revelation to man is a revelation in Jesus Christ, the incarnate Son of God.

This self-revelation of God is very often presented in Scripture as the Enlightenment, the coming of light "for enlightenment." Simeon says in the temple at the time of sacrifice: "Now, Master, you may let your servant depart in peace, according to your word, because my eyes have seen your salvation which you have prepared before the face of all peoples, a light for revelation to the Gentiles and for glory to your people Israel." (Luke 2:29-32). And St. John writes in the prologue to his Gospel: "In the beginning was the Word, and the Word was with God, and the Word was God. He was in the beginning with God. All were made through Him, and without Him nothing was made that was made. In Him was life and the life was the light of men, and the light shines in the darkness, and the darkness has not overcome it." (John 1:1-5). Also, Christ himself says of himself: "I came into the world as light, so that everyone who believes in me may not remain in darkness." (John 12:46)

You could even say that this is the most important element of faith. God decided to "enlighten" his people, "enlighten" a man living in the darkness of sin and therefore revealed himself as Jesus Christ - God incarnate. If you negate the fact of the incarnation, if you negate the truth that Jesus Christ is the Incarnate Son of God, the self-revelation of God, then all our faith is shattered, because we then deny also that He is the Messiah, the Savior, Redeemer, Liberator. And then there is no salvation, no eternal life, there is no Divine Mercy, and everything is an illusion and misunderstanding.

That is why Christians from the beginning so much defended the truth of the self-revelation of God through the Incarnation. And this is why today this truth is most strongly eradicated by unbelievers and atheists. Satan is constantly trying to convince us that Jesus is NOT the incarnate Son of God and He is only unusual (but only) man, a wise guru, a teacher, an itinerant preacher. If Jesus is not the final word of God spoken to man, if He is not the Light of the World, then we still live in the darkness, and the darkness engulfed us, we still live in the darkness of sin, because there is no Redeemer, no one who by "enlightenment" moves us out of darkness.

But there is one more important element of this divine pedagogy of enlightenment. Namely, that  actually to be enlightened one must recognize and accept the One by Whom the enlightenment  is performed. Magi from the East in today's Gospel are looking for light, looking for the newly-born Son of God, they recognize and welcome Him, offering Him homage. But not all follow the wise example. As in the second part of the prologue St. Jan writes: "The true light that enlightens every man was coming into the world. He was in the world, and the world was made through Him, yet the world knew him not. (LIGHT) came to his own, but his own did not receive Him." (John 1:9-11) And that's why so many people continue to live in darkness and hopelessness.

In an interview with Nicodemus, Jesus also says sadly, "... the light has come into the world, and men loved darkness rather than light, because their deeds were evil" (John 3:19). It is unfortunately still true for many of those who have rejected and continue to reject the light, even in our times. This is true of those who loved darkness because their deeds are evil. And because they are afraid of light, afraid of the Incarnate Son of God and the truth that they do not want to accept. So on today's Solemnity of the Epiphany ask yourself this very important question: Can I say that according to the expression of St.. Paul "We are all sons of light and sons of the day", are not rather that we are the sons "of the night and darkness?" (1 Thessalonians 5:5). Is the light of Jesus Christ illuminating the darkness of my life? Is it transforming and illuminating? For as long as I live in sin, I reject the truth of the Incarnation of the Son of God, until I  give up myself to the sanctifying and purifying action of light, I do not live in light and darkness still envelops me.

Pope Benedict XVI criticized the "cool academic approach" of the Scripture, which leads to the "vivisection secrecy" with "ignoring the dimension of the supernatural". "These were taught, off those whom found the Magi coming from the East to Bethlehem, the Pharisees. They knew where the child was born, but the message has not touched their lives. They could provide information, but it has not contributed to the formation of their own lives, "

_______________________________________________

2.      Glorify the Lord, all the nations of the earth


It seems that they are right, those who speak of imperialism if the Church or Christian imperialism. Church proclaiming Christ to all continents for centuries is certainly causing some mixed and confusing reactions. Some people have also similar feelings after the publication of dogmatic document "Dominus Jesus", which generated so much discussion among theologians and the peoples of Asia as well as among the liberals and dissidents. But is it true that the Church is imperialistic; or rather it is only some kind of "allergy" or aversion of God?

Leaving aside these kind of academic and theological disputes maybe it will be better to look at today's Gospel scene. We see the pagan nations, in the persons of the three wise men (the Magi) coming to not at all an imperialist Christ, to a Child and recognizing in Him the King, Whom they want to worship. Today's Solemnity of the Epiphany shows us the immense truth that man (on each latitude and in every culture) is waiting for the manifestation of God, the Creator. It shows that humanity yearns for Him, and is looking for Him eagerly. It is not the Church or Christianity that is imperialistic; God wants that all nations on the earth may know the truth of His saving Love for man, the truth of His saving Passion, Death and Resurrection.

It is undoubtedly true that often in the history of the Church some institutions have committed an error of imperialism. It is true that some people of the institutional church have had an imperialistic attitude. But this kind of generalized accusation is a misunderstanding if you look at the whole history of salvation and its effects. Church since apostolic times was always aware that it is "The love of Christ impels us". And this awareness, this imperative of God's Love nobody who knows Jesus could resist. Let's not get mad when others accuse us that we are imperialist, because we "impose our way of life", because we command or are forcing to live according to our own, Christian norms and rules. Working in the missions for more than fifteen years I didn't notice anything like that. I also try not to impose anything and do not violate anyone's beliefs. Church rather proposes: "If you want to be saved, if you want your life took on a different and deeper meaning and dimensions of eternity, believe in Christ. Ultimately, however, the choice is absolutely yours. "Thousands of martyrs in Africa, South America and Asia, teen of thousands of missionaries who gave their lives in proclaiming the truth to save the man from his misery are the best proof of this. And those who secretly sell weapons to the Third World countries, those who exploit them economically, who steal natural resources, they can scream and shout loud -for sure- about the imperialism of the Church to cover their own evil and dark machinations. And the Church cannot cease to preach Christ, Jesus Christ crucified. He came as a child, helpless and without power, so to release the man from the powers of evil. And so, evil will always be the loudest in protesting against the revelation of the goodness. And that evil still screams accusing of imperialism the Church of Christ and distorting the truth, just by dressing up itself in the garments of truth and freedom.

Christians - do not be ashamed to be the followers of Christ and showing others the One Who for the salvation of humanity became Man. Even if we are accused of all sorts of imperialism, let us not be ashamed to be the disciples of Christ. Let's not get crazy, discouraged and intimidated. Let's not use force in converting, but let us not be weak and submissive conformists, let us not compromise the Gospel for the sake of political correctness or luxury. Let us live as followers of Christ and in our life let us proclaim the fact that He is the only Savior of man. May His Name – the most Holy name of Jesus- will be known and praised by all who believe in Him, and for those who reject Him, let it be the Name full power and causing fear in their hearts.

Only wicked people may accuse Christ of imperialism. Wise and honorable people -as Patrons' Saints of today- always recognize in Him, in Jesus Christ the Savior and the true King, Who conquers the world and the human heart, but not with weapons and power, but Love which He is revealing to humanity. Only the foolish and perverse political systems are afraid to open the doors for Christ. Only the little people, persevering in their selfishness do not want open the doors of their hearts for Him.

_________________________________________

3.      To live means to be on the way


In order to meet Christ, to find Him you have to go on the road, on a quest. To meet Christ you must decide to leave the known and friendly situation, you have to leave the beaten path and tracts of your comfortable, convenient -and very often- sinful life and hit the road, through the desert. It is worth noting that God revealed Himself to the Israelites in the wilderness after they left Egypt and decided to hit the road just across the desert. It is worth noting that the great prophets of the Old Testament, also met God in the desert (Ezekiel, Isaiah, Elijah). It is worth noting that St. John the Baptist, was also acquainted with the desert. The Magi in today's Gospel also reached Bethlehem after traveling far and difficult journey through the desert.

There's definitely some regularity, some deeper meaning. God reveals itself in the desert, where no one and nothing -we do- mind and disturb, where there are no distractions and the "entertainments", where I am alone with the infinite. Desert, especially at night, is a place where I can count on one light in which I can see with great clarity only one aim and one destiny. A "darkness that covers the earth and thick darkness that envelops the peoples" may be lit only by a single star, the star of eternal truth, the star of faith. It cannot, however, be only a momentary fascination, or transient, emotional infatuation. Such a journey through the desert in quest of Christ practically never in our lives did end there. We can never tell that we already arrived. I cannot say: "I have him, I found him". God never really could end His revelation, because He is the Infinite, and only at infinity will I be able to know HIM.

He continually reveals Himself to us (unless we are disposed to this and as far as we left to go to the desert) and constantly the revelation will be continued as long as we do not give up in searching. What is the biggest problem of our time? Is not it just temporary, momentary rapture, instability, lack of patience, lack of perseverance? Why break up a marriage, why so many people give up out of the way of religious vocation or the priesthood? Why are so many things we start and do not bring to an end, why are we so often discouraged? Is not it because the desert and what we discover there's scares us? Is not that why the "star disappears from the horizon to us?"

We bring together some gifts, but quickly discouraged, we do not see the purpose of our journey, do not come to this purpose, because we messed up the path, because we lost the guiding star, we have lost the sense of our journey, because we choked and flooded by the troubles of everyday life, because we are scared of the inconveniences and hardships of the journey. That is why we are trying to arrange for us a convenient and comfortable life. And then the road through the desert, and thus the purpose of the road disappear, and the only thing left is temporal struggle for existence and survival. So, our life is only a trip, it's just the way across the desert in search of the house of bread - Bethlehem, where Jesus is, and the table, and the bread, and light, and infinite life. To live means to be constantly on the way. It means to continually seek the star that leads us through the desert to the house of the Father, Who is revealed there, in the desert.