Sumienie jest subiektywnie ostateczną normą moralności, albo w ogóle życia.
Podstawową prawdą jest fakt, że każdy powinien postępować w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli nie, to żyje w zakłamaniu i popełnia grzech lub inaczej PRZESTĘPSTWO względem samego siebie. Nie wolno nikogo zmuszać do życia i działania wbrew jego sumieniu. Tego nie może robić żadne prawo stanowione, ŻADNE PAŃSTWO !!!
W przeciwnym przypadku takie państwo staje się ofensywne, nazistowskie i zbrodnicze.
Jednak trzeba też zauważyć, że sumienie jest tylko subiektywnie ostateczną normą moralności czy życia. Aby więc uniknąć całkowitego subiektywizmu czy relatywizmu, prowadzącego do anarchii, każdy ma obowiązek kształtować swoje sumienie zgodnie z najbardziej fundamentalną zasadą "nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe". I dlatego np. sumienie mordercy pozwalające mu na zabijanie NIE JEST i nigdy NIE MOŻE BYĆ uznane za obowiązujące.
I stąd moje kilka pytań:
- czy Ty postępujesz w zgodzie z własnym sumieniem i czy sam je kształtujesz? Jeśli nie, to albo gwałcisz siebie, albo popełniasz przestępstwo, tak przestępstwo (nawet nie grzech jeśli nie chcesz używać tej kategorii),
- Jeśli więc słusznie domagasz się wolności sumienia dla siebie, to dlaczego, odmawiasz tego prawa innym?
Prawo na które się powołujesz, jest w rzeczywistości bezprawiem np. prawo do aborcji, prawo do eksperymentów genetycznych, in vitro ... Jest to "prawo kaduka", czyli prawo silniejszego, tak jak prawo do eksterminacji Żydów, Cyganów i Słowian w czasie drugiej wojny światowej, urgowane i uzasadniane przez Nazistów "potrzebą przestrzeni życiowej".
Dlaczego potępiamy Nazistów i podziwiamy tych, którzy w zgodzie z własnym sumieniem im się przeciwstawiali? Dlaczego nie potępiamy tych, którzy co roku zabijają więcej dzieci niż Naziści wymordowali w ciągu całej II wojny światowej? To jest -najdelikatniej mówiąc- NIEZBORNE, a dosadniej obłudne i zakłamane.
Może za 5-10 lat Chazan będzie ogłoszony bohaterem, a ci którzy bronią "prawa do aborcji" co wiecej po spiepszonej i niemoralnej operacji in vitro zostaną uznani za wrogów ludzkości?
30 lipca 2014
25 lipca 2014
XVII Niedziela w ciągu roku – A
1Krl
3:5.7-12
W Gibeonie Pan ukazał się Salomonowi w nocy, we śnie. Wtedy rzekł
Bóg: Proś o to, co mam ci dać. Teraz więc, o Panie, Boże mój, Tyś ustanowił
królem Twego sługę w miejsce Dawida, mego ojca, a ja jestem bardzo młody. Brak
mi doświadczenia! Ponadto Twój sługa jest pośród Twego ludu, któryś wybrał,
ludu mnogiego, którego nie da się zliczyć ani też spisać, z powodu jego
mnóstwa. Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu
i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny?
Spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. Bóg więc mu powiedział:
Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o
bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla
siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje
pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed
tobą nie było i po tobie nie będzie.
Rz
8:28-30
Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we
wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru.
Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się
stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi.
Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał - tych też
usprawiedliwił, a których usprawiedliwił - tych też obdarzył chwałą.
Mt
13:44-52
Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli.
Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał
wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do
kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę,
poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. Dalej, podobne jest królestwo
niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego
rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w
naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą
złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: Tak jest. A On
rzekł do nich: Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa
niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa
rzeczy nowe i stare.
Skarbem jest Królestwo Boże
Kolejne dwie przypowieści porównują Królestwo Boże do
skarbu ukrytego w ziemi i do sieci rybaka. Aby jednak znaleźć skarb trzeba
być radykalnym, trzeba pozbyć się wszystkiego. Co to znaczy? Czy nie jest to
kolejna "poprzeczka nie do przeskoczenia" dla normalnego człowieka?
Co znaczy sprzedać wszystko, co się posiada aby nabyć znaleziony, ukryty w ziemi
skarb? Jezus nie wymaga od nas na pewno rzeczy niemożliwych. Wie jednak, że tak
łatwo przywiązujemy się do drobnostek, do rzeczy i spraw nieważnych, które na
dobrą sprawę nam tylko przeszkadzają. Ale czy też nie jest i tak, że dla innych
ziemskich dóbr poświęcamy wiele, czasami zbyt wiele, włącznie z naszymi
przekonaniami i prawdą, a jednocześnie dla dóbr wiecznych, dla wiary, dla
Królestwa Bożego tak trudno jest nam poświęcić nawet odrobinę czasu w
niedzielny poranek?
Podstawowym jednak warunkiem nabycia skarbu jest jego
znalezienie, odkrycie, że jest to skarb, że warto temu wiele poświęcić, że
warto coś za to dać. Dopóki będę widział sprawy Boże jedynie w perspektywie
przyzwyczajeń i tradycji, mniej lub bardziej rutynowych czynności, nie odkryję
faktu, że Królestwo Boże jest prawdziwym skarbem. Dlatego -być może- tak wielu
jest we współczesnym świecie katolików letnich, nijakich, niedzielnych a nawet
tylko świątecznych. Dlatego -być może- tak często słyszy się absurdalne w końcu
zdanie: "jestem wierzący, ale nie praktykujący". Ci,
tak zwani wierzący-niepraktykujacy nie odkryli jeszcze skarbu, oni nie
dostrzegli jeszcze jego wartości. Ktoś im wmówił jedynie, że jest to skarb i
tak na wszelki wypadek, gdyby to okazało się prawdą deklarują swoja
przynależność do Królestwa Bożego. Ktoś, kto dostrzegł wartość Królestwa Bożego
jest naprawdę zdolny poświęcić wiele, a nawet wszystko, dla owego,
niewątpliwego Skarbu.
I przypowieść o sieci zagarniającej różnego rodzaju ryby.
Chyba można by połączyć ją z poprzednią przypowieścią mówiąc, że jest w
Królestwie Niebieskim miejsce dla wszystkich, chociaż w ostatecznym rozrachunku
nie wszyscy tam wejdą, bo nie wszyscy zdołali rozpoznać Jego wartość ... Smutne
i bardzo bolesne, a nawet przerażające, ale jest to nic więcej tylko
konsekwencja naszej wolności, ofiarowanej nam przez Stwórcę. Zawsze mogę
odrzucić Bożą propozycję, zawsze mogę (bo jestem wolny) wybrać pozorne skarby i
wartości mniejsze lub pseudo-wartości, a zlekceważyć wartość i skarb
największy. Zawsze mogę bo Bóg dał mi wolność i ode mnie zależy jaki z
niej zrobię użytek ...
Obym w zalewie wartości pozornych i doczesnych nie
przeoczył wartości największej.
18 lipca 2014
XVI Niedziela w ciągu roku - A
XVI Niedziela w ciągu roku - A
Mdr
12:13-19
Nie ma oprócz Ciebie boga, co ma pieczę nad wszystkim, abyś miał
dowodzić, że nie sądzisz niesprawiedliwie, Podstawą Twojej sprawiedliwości jest
Twoja potęga, wszechwładza Twa sprawia, że wszystko oszczędzasz. Moc swą
przejawiasz, gdy się nie wierzy w pełnię Twej potęgi, i karzesz zuchwalstwo
świadomych. Potęgą władasz, a sądzisz łagodnie i rządzisz nami z wielką
oględnością, bo do Ciebie należy moc, gdy zechcesz. Nauczyłeś lud swój tym
postępowaniem, że sprawiedliwy powinien być dobrym dla ludzi. I wlałeś synom
swym wielką nadzieję, że po występkach dajesz nawrócenie.
Rz
8:26-27
Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy
bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w
błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca,
zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą.
Mt
13:24-43
Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne jest
do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali,
przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy
zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza
przyszli i zapytali go: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli?
Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to
sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im
odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy.
Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie
najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do
mego spichlerza.
Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne jest
do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono
najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych
jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się
na jego gałęziach.
Powiedział im inną przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest
do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się
wszystko zakwasiło.
To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez
przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę
usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata. Wtedy
odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili
Go: Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!
On odpowiedział: Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn
Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem
zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem
jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala
ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci
zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się
nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie
zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto
ma uszy, niechaj słucha!
Jestem pszenicą czy kąkolem?
Czytając przypowieści dzisiejszej Ewangelii zadaję sobie
wiele pytań. A jedno z nich to pytanie o to, jak rozwija się rzeczywistość
Królestwa Bożego we mnie samym? W przypowieści o chwaście posianym pomiędzy
pszenicę warto sobie też zadać pytanie: "Czy jestem dobrą pszenicą
przynoszącą obfity plon, czy może tylko chwastem posianym przez nieprzyjaciela?"
Czy przy końcu czasów, kiedy nadejdzie dzień żniwa zostanę zebrany do spichrza,
czy też przeznaczony na spalenie jak nieużyteczny chwast?
Jest jednak i inny problem jaki pojawia się w czasie
lektury tej przypowieści. Można ją odczytać w bardzo przewrotny sposób. Wielu ludzi
odczytuje w niej zachętę do bierności wobec zła, do tolerancji zła w imię
jakiejś dziwnej i pomieszanej grzeczności lub cierpliwości nawet samego Pana
Boga. Argumentują: „przecież sam Chrystus kazał czekać z wyrywaniem chwastów do
żniw”. Ale czy rzeczywiście kazał? Czy to właśnie można znaleźć w wyjaśnieniu
przypowieści danym Apostołom? Czy rzeczywiście mam być bierny, pasywny, nijaki
wobec zła które pleni się we mnie i dookoła mnie? Czy Boża cierpliwość może być
zachętą do permisywizmu i liberalizmu, do pozwalania sobie na wszystko w imię
fałszywe rozumianej tolerancji? Czy można rzeczywiście postawić znak równości
pomiędzy kąkolem i pszenicą, złem i dobrem? Czy tego naprawdę naucza Chrystus w
tej przypowieści? Tego rodzaju swoista „egzegeza” tej przypowieści jest
niebezpiecznym przeinaczaniem jej sensu i całego nauczania Jezusa. Nawoływać
bowiem do bierności czy pasywności wobec zła i uzasadniać to twierdzeniem:
„przecież Bóg jest cierpliwy i czeka aż do żniw”, to jakaś przewrotność, która
nie ma nic wspólnego z nauczaniem Chrystusa. Warto jednak dokładniej
prześledzić wyjaśnienia samego Chrystusa do tej przypowieści.
Czytając przypowieść o ziarnku gorczycy warto zapytać
samego siebie, czy Królestwo Boże rozwija się we mnie, czy też jest rachityczne
i niedorozwinięte? Skończyłem swoją religijną edukację w szkole podstawowej i
.... nic więcej. Królestwo Boże we mnie zamarło, zatrzymało się w rozwoju. nie
wzrasta, nie rozwija się w mocne i potężne drzewo.
I w końcu czytając przypowieść o zaczynie, znowu kilka
pytań i refleksji. Z jednej strony, czy ja sam jestem właśnie takim zaczynem,
który religijnie stymuluje środowisko w którym żyję, czy też jestem raczej
nijaki, bez wyrazu, bez smaku, jak zwietrzała sól? Ale z drugiej strony czy
dbam o to, aby i we mnie Królestwo Boże działało na zasadzie zaczynu, czy
poszukuję takich właśnie momentów i wartości w moim życiu, które by -na
zasadzie zaczynu- we mnie działały? Czy może raczej zagłuszam w sobie ten głos,
który chce mnie prowadzić?
Wiele takich i tym podobnych pytań zadaję sobie czytając
przypowieści dzisiejszej Ewangelii. Warto je sobie zadawać, aby nie zgnuśnieć,
aby nie stać się bezużytecznym kąkolem, zwietrzałą solą, kwasem zakwaszającym,
ale nie powodującym fermentacji, drzewem nie przynoszącym owoców ...
Oby wzrastała we mnie rzeczywistość Królestwa Bożego,
obym jej nie uśmiercał swoją gnuśnością ....
XVI Niedziela w ciągu roku - A
XVI Niedziela w ciągu roku - A
Mdr
12:13-19
Nie ma oprócz Ciebie boga, co ma pieczę nad wszystkim, abyś miał
dowodzić, że nie sądzisz niesprawiedliwie, Podstawą Twojej sprawiedliwości jest
Twoja potęga, wszechwładza Twa sprawia, że wszystko oszczędzasz. Moc swą
przejawiasz, gdy się nie wierzy w pełnię Twej potęgi, i karzesz zuchwalstwo
świadomych. Potęgą władasz, a sądzisz łagodnie i rządzisz nami z wielką
oględnością, bo do Ciebie należy moc, gdy zechcesz. Nauczyłeś lud swój tym
postępowaniem, że sprawiedliwy powinien być dobrym dla ludzi. I wlałeś synom
swym wielką nadzieję, że po występkach dajesz nawrócenie.
Rz
8:26-27
Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy
bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w
błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca,
zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą.
Mt
13:24-43
Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne jest
do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali,
przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy
zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza
przyszli i zapytali go: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli?
Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to
sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im
odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy.
Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie
najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do
mego spichlerza.
Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne jest
do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono
najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych
jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się
na jego gałęziach.
Powiedział im inną przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest
do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się
wszystko zakwasiło.
To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez
przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę
usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata. Wtedy
odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili
Go: Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!
On odpowiedział: Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn
Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem
zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem
jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala
ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci
zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się
nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie
zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto
ma uszy, niechaj słucha!
Jestem pszenicą czy kąkolem?
Czytając przypowieści dzisiejszej Ewangelii zadaję sobie
wiele pytań. A jedno z nich to pytanie o to, jak rozwija się rzeczywistość
Królestwa Bożego we mnie samym? W przypowieści o chwaście posianym pomiędzy
pszenicę warto sobie też zadać pytanie: "Czy jestem dobrą pszenicą
przynoszącą obfity plon, czy może tylko chwastem posianym przez nieprzyjaciela?"
Czy przy końcu czasów, kiedy nadejdzie dzień żniwa zostanę zebrany do spichrza,
czy też przeznaczony na spalenie jak nieużyteczny chwast?
Jest jednak i inny problem jaki pojawia się w czasie
lektury tej przypowieści. Można ją odczytać w bardzo przewrotny sposób. Wielu ludzi
odczytuje w niej zachętę do bierności wobec zła, do tolerancji zła w imię
jakiejś dziwnej i pomieszanej grzeczności lub cierpliwości nawet samego Pana
Boga. Argumentują: „przecież sam Chrystus kazał czekać z wyrywaniem chwastów do
żniw”. Ale czy rzeczywiście kazał? Czy to właśnie można znaleźć w wyjaśnieniu
przypowieści danym Apostołom? Czy rzeczywiście mam być bierny, pasywny, nijaki
wobec zła które pleni się we mnie i dookoła mnie? Czy Boża cierpliwość może być
zachętą do permisywizmu i liberalizmu, do pozwalania sobie na wszystko w imię
fałszywe rozumianej tolerancji? Czy można rzeczywiście postawić znak równości
pomiędzy kąkolem i pszenicą, złem i dobrem? Czy tego naprawdę naucza Chrystus w
tej przypowieści? Tego rodzaju swoista „egzegeza” tej przypowieści jest
niebezpiecznym przeinaczaniem jej sensu i całego nauczania Jezusa. Nawoływać
bowiem do bierności czy pasywności wobec zła i uzasadniać to twierdzeniem:
„przecież Bóg jest cierpliwy i czeka aż do żniw”, to jakaś przewrotność, która
nie ma nic wspólnego z nauczaniem Chrystusa. Warto jednak dokładniej
prześledzić wyjaśnienia samego Chrystusa do tej przypowieści.
Czytając przypowieść o ziarnku gorczycy warto zapytać
samego siebie, czy Królestwo Boże rozwija się we mnie, czy też jest rachityczne
i niedorozwinięte? Skończyłem swoją religijną edukację w szkole podstawowej i
.... nic więcej. Królestwo Boże we mnie zamarło, zatrzymało się w rozwoju. nie
wzrasta, nie rozwija się w mocne i potężne drzewo.
I w końcu czytając przypowieść o zaczynie, znowu kilka
pytań i refleksji. Z jednej strony, czy ja sam jestem właśnie takim zaczynem,
który religijnie stymuluje środowisko w którym żyję, czy też jestem raczej
nijaki, bez wyrazu, bez smaku, jak zwietrzała sól? Ale z drugiej strony czy
dbam o to, aby i we mnie Królestwo Boże działało na zasadzie zaczynu, czy
poszukuję takich właśnie momentów i wartości w moim życiu, które by -na
zasadzie zaczynu- we mnie działały? Czy może raczej zagłuszam w sobie ten głos,
który chce mnie prowadzić?
Wiele takich i tym podobnych pytań zadaję sobie czytając
przypowieści dzisiejszej Ewangelii. Warto je sobie zadawać, aby nie zgnuśnieć,
aby nie stać się bezużytecznym kąkolem, zwietrzałą solą, kwasem zakwaszającym,
ale nie powodującym fermentacji, drzewem nie przynoszącym owoców ...
Oby wzrastała we mnie rzeczywistość Królestwa Bożego,
obym jej nie uśmiercał swoją gnuśnością ....
11 lipca 2014
XV Niedziela w ciągu roku - A
XV Niedziela w ciągu roku - A
Wprowadzenie:
W czasie każdej Mszy św. Chrystus
karmi nas swoim Słowem i swoim Ciałem. Z naszej strony jednak musimy się na to
przygotować, otworzyć nasze uszy na przyjęcie Słowa Bożego i oczyścić nasze
serca na przyjęcie Chrystusa w Eucharystii. Uciszmy nasze myśli prosząc: „mów
Panie, bo słucha twój słucha”. Przygotujmy nasze serca wyznając z pokorą nasze
grzechy i przyjmijmy z wdzięcznością pokarm Słowa Bożego i Ciała Pańskiego.
Iz
55:10-11
Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z
nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie
zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak
słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw
nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.
Rz
8:18-23
Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie
można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z
upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało
poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał
- w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by
uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe
stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale
i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą
swoją wzdychamy, oczekując - odkupienia naszego
ciała.
Mt
13:1-23
Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad
jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i
usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi
słowami:
Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre
[ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na
miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie
była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały
korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je.
Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie
sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny.
Kto ma uszy, niechaj słucha!
Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali:
Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano poznać
tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie
dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.
Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i
otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich
przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć
będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały
i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym
sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. Lecz szczęśliwe
oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu
proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie
ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.
Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy!
Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a
nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego
człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza
tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w
sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z
powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto
słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że
zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha
słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi
sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny.
Niektóre ziarna padły na drogę ...
Bardzo często doświadczamy w naszym osobistym życiu tego
o czym mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii. Często słyszymy Jego słowo,
zachwycamy się nim, widzimy w nim mądrość i wartości jakie w sobie niesie, ale
jakoś dziwnie szybko o nim zapominamy. Różnego rodzaju ptaki je wydziobują,
troski dnia powszedniego je zagłuszają, wysycha i więdnie w nas, bo jest bez
korzenia. A my na to pozwalamy, nie staramy się tegoż ziarna w sobie zachować,
nie dbamy o jego wzrost i rozwój. Czyż i nam miałby Chrystus zarzucić: "Słuchacie
a nie rozumiecie, patrzycie a nie widzicie, bo stwardniało wasze serce i uszy
wasze stępiały"?
Jak to się dzieje, że o tylu już lat słucham Słowa
Bożego, chociażby tylko w czasie niedzielnych Mszy świętych i jakoś jest mi ono
nadal obce, nie rozumiem go i nawet nie próbuję zapamiętać?
Pracując jeszcze w Polsce zrobiłem taki mały eksperyment.
Po niedzielnych Mszach świętych wychodziłem przed kościół i w przyjacielskiej
rozmowie pytałem znajomych o różne drobne wydarzenia minionego tygodnia. Było
to w czasie jakichś rozgrywek piłkarskich, więc pytałem o wyniki meczów, o to
kto strzelił bramkę, w której minucie ... itp. drobnostki. I co ciekawe większość
z nich była doskonale w tym zorientowana. Tylko nieliczni usprawiedliwiali się,
że ich to za bardzo nie interesuje, lub że nie pamiętają. na zakończenie takiej
rozmowy zadawałem jeszcze jedno niewinne pytanie: "A czy pamięta Pani
(Pan) jakie były czytania dzisiejszej Mszy świętej?" I co ciekawe tylko
nieliczni, bardzo nieliczni umieli mi na to pytanie odpowiedzieć. Większość
usprawiedliwiała się brakiem pamięci, znużeniem, nieuwagą .... Jednym uchem
wleciało, drugim ... uleciało ... ptaki niebieskie wydziobały, ciernie
zagłuszyły, słońce wypaliło ... Słowo Boże z mego serca ....
Daj mi Panie uwagę i skupienie w słuchaniu Twego Słowa,
abym nie był
jałowym polem, drogą po której wszyscy przechodzą, ziemią wyschniętą.
Homilia alternatywna
Utopieni w
słowach bez znaczenia
Zdewaluowało się słowo w dzisiejszym świecie. Cieknie one
zewsząd w nadmiarze i topi nas swoją pustką i bezsensem. Bezsensowne i okrągłe mowy polityków, jałowe
dyskusje, które do niczego nie prowadzą, wszechobecna i arogancka reklama,
hałaśliwa muzyka ... wszystko to powoduje, że nasz słuch tępieje, ze wyłączamy
się i nie słuchamy co się do nas mówi. Widoczne to jest na przykład w rozmowach
między ludźmi, ktoś coś mówi, a jego słuchacz bezwiednie kiwa głową i
beznamiętnie powtarza: „no, no, tak, oczywiście” zupełnie nie zwracając uwagi
na to co inny do niego mówi. Jesteśmy zmęczeni hałasem, szumem, potokami i
strumieniami lejącego się zewsząd słowa, które nie niesie ze sobą żadnych
istotnych treści. I aby się przed tym bronić zamykamy uszy. Niby słuchamy, ale
nie słyszymy, czasami słuchamy i słyszymy, ale nie rozumiemy, a nawet kiedy
rozumiemy to niejednokrotnie nie akceptujemy tego co słyszymy. Pojawia się
jakaś wielostopniowa i wielopoziomowa głuchota. Słuchając i słysząc, rozumiejąc
i nawet czasami akceptując, niejednokrotnie nie umiemy lub po prostu nie chcemy
pójść za usłyszanym słowem, zastosować tego na co wyraziliśmy nawet naszą
zgodę.
Dobrze, że się w ten sposób bronimy przed zalewem i
powodzią słów bezsensownych, bez znaczenia, bez głębszej, wewnętrznej treści.
Inaczej przecież nasz system nerwowy eksplodowałby w krótkim czasie z przesytu
i nadmiaru absurdu, który nas próbuje zagarnąć. Co więcej, rozpowszechniony
sceptycyzm i relatywizm powoduje, że do wszystkiego odnosimy się z dużą
rezerwą, że wszystko co do nas dociera odbieramy i przyjmujemy z nieufnością i
podejrzliwością, zostawiając sobie zawsze furtkę w postaci: „może tak, a może
nie, kto to wie?” I znowu należy powiedzieć: „to dobrze, że jesteśmy nieufni,
bo gdybyśmy tak wszystko przyjmowali bezkrytycznie, to przecież tyle bzdur i
zła próbuje się nam wciskać, że od ich nadmiaru można by zwariować”.
Z drugiej jednak strony ten wszechobecny i męczący hałas
i szum, wszechogarniający sceptycyzm i podejrzliwość mają i swoje ujemne
skutki. Wszystkie te systemy obronne przenosimy bowiem bezkrytycznie na
stosunek do Słowa Bożego. Nie słuchamy Go, wyłączamy się i Ono do nas nie
dociera. A kiedy nawet do nas dociera, bardzo często nie zdajemy sobie trudu,
aby je zgłębić czy zrozumieć. Niejednokrotnie nawet zrozumiawszy, nie chcemy Go
zaakceptować, bo zbyt wiele od nas wymaga, bo jest czasami dla nas za bardzo
radykalne. Słuchając jesteśmy głusi, rozumiejąc nie chcemy przyjąć, przyjmując
nie umiemy Słowa Bożego wprowadzić w czyn, bo tak wiele nam w tym przeszkadza.
O tym wszystkim mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii
używając paraboli o siewcy, podsumowując ją na zakończenie: "Słuchacie
a nie rozumiecie, patrzycie a nie widzicie, bo stwardniało wasze serce i uszy
wasze stępiały" Czy zdajemy sobie sprawę z tego, ze w ten sposób
odcinamy się od Prawdy, od Życia, od samego Boga, Który przecież posłał swoje
Słowo Przedwieczne nie po to, aby Ono nas zalało powodzią bezsensu i pustki,
ale po to, aby nas zbawić?
I tak oto -z naszej winy- Słowo Boże pozostaje bezskuteczne
i bezowocne w naszym życiu, bo słuchając Go nie słyszymy, nie rozumiemy, nie
akceptujemy, nie zgłębiamy i nie wprowadzamy w życie, bo wydziobują je ptaki
sceptycyzmu, bo zagłuszają je ciernie lenistwa i trosk codziennych, bo wysycha
ono na pustyni naszych zatwardziałych serc.
A gdybyśmy Je
przyjęli wydałoby Ono w nas plon ... wielokrotny plon dobra.
Modlitwa wiernych
Wstęp: Ojcze
Przedwieczny, wypowiadający Stwórcze Słowo pozwól nam z uwagą słuchać Ciebie i
z radością przyjmować Twoje Słowo Jezusa Chrystusa oraz mądrze i odważnie
odpowiadać na Nie przez uczynki naszego życia.
1 Za Kościół Święty
i Jego Pasterzy, za Papieża, biskupów i kapłanów, aby z odwagą, zapałem i
hojnością siali ziarno Słowa Bożego ...
Ciebie prosimy,
2 Za słuchających
Słowa Bożego, aby przyjmowali je z radością, z miłością pielęgnowali w swoich
sercach i z odwagą wprowadzali w codzienne życie ... Ciebie prosimy,
3 Za studiujących
Słowo Boże na uniwersytetach i w
seminariach, aby ich studia nie tylko pogłębiały ich wiedzę, ale także
umacniały ich wiarę ... Ciebie prosimy,
4 Za tych, którzy
Słowo Boże odrzucają, aby przez przykład naszego życia wiernego Słowu Bożemu
umieli rozpoznać i usłyszeć przemawiającego do nich Ojca ... Ciebie prosimy,
5 Za wszystkich
zmarłych, a szczególnie tych, którzy oddali swoje życie głoszeniu Słowa Bożego,
aby zaznali radości życia wiecznego ...
Ciebie prosimy,
Zakończenie: Boże,
Który przez swoje Słowo stworzyłeś świat, a po upadku go odkupiłeś udzielaj nam
głębokiej wiary w moc i skuteczność Twego Słowa Jezusa Chrystusa, Który z Tobą
żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.
Amen
Rozesłanie: „Żywe
jest Słowo Boże i skuteczne” mówi św. Paweł, ale na pewno nie będzie ono ani
żywe ani skuteczne w naszym życiu jeśli nie będziemy Go słuchać i z pokorą
przyjmować.
4 lipca 2014
XIV Niedziela w ciągu roku - A
XIV Niedziela w ciągu roku - A
Za
9,9-10
Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie,
Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski.
Pokorny - jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy. On zniszczy rydwany
w Eframie i konie w Jeruzalem, łuk wojenny strzaska w kawałki, pokój ludom
obwieści. Jego władztwo sięgać będzie od morza do morza, od brzegów Rzeki aż po
krańce ziemi.
Rz
8,9.11-13
Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz
według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha
Chrystusowego, ten do Niego nie należy. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który
Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych,
przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.
Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała.
Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy
Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli.
Mt
11,25-30
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami:
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi
i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje
upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko
Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy
i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje
jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
Zakryłeś to przed mądrymi i roztropnymi a objawiłeś
prostaczkom ...
Słowa Ewangelii poprzedniej niedzieli rozważane przez
"mądrych i roztropnych" szokują i wydają się być wbrew wszelkiej
logice i przeczyć wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi. Nie można przecież aż tak
bardzo dosadnie i dokładnie interpretować Słowa Bożego. To nie jest na ludzką
skalę i nie przystaje do realiów naszego życia! I rzeczywiście ludzka logika i
ludzki zdrowy rozsadek (rodem ze świata biznesu nastawionego na sukces) się
załamują, lub jakby to powiedziała młodzież "stają dęba".
Mądrość tego świata rzeczywiście nie jest w stanie "pokonać"
radykalizmu Ewangelii i dlatego Bóg "zakrył to przed mądrymi i
roztropnymi" tego świata, a "objawił prostaczkom o
łagodnym i pokornym sercu". Nie "dobierze się" nasz
ludzki rozsądek i ludzka logika do głębi wiary i miłości zawartej w Ewangelii.
Nasze kategorie rozumowania i nasze miary intelektualne są bezsilne wobec
Miłości Boga do człowieka. Rozum ludzki może jedynie dotrzeć do -jak mówił św.
Tomasz z Akwinu- "preambula fidei - przedsionków wiary",
ale wtedy musi zmienić swoją strategię i przejść na wyższy poziom, dla
czystego, ludzkiego rozumu nieosiągalny. Pokora serca i prostota, ufność i
zawierzenie Bogu, Który stworzywszy człowieka, nie pragnie niczego innego, jak
tylko jego dobra, chociaż czasami wydaje się ono tak trudne do przyjęcia ... to
konieczne i nieodzowne warunki zrozumienia i przyjęcia Ewangelii. Oczywiście
nie ma tu gotowych i uniwersalnych recept, ważnych dla każdego i w każdej
sytuacji. Każdy z nas musi sobie te wielkie i uniwersalne, ale zarazem ogólne i
bardzo niepraktyczne prawdy "porozmieniać na drobne" codzienne sprawy
naszego ludzkiego życia. Nie ma tu ogólnie ważnego algorytmu tłumaczenia
Ewangelii na życie. Trzeba to zrobić w konkretnej sytuacji i w prostocie serca,
a nie w pysze ludzkiego rozumu. I tylko w ten sposób radykalizm ewangeliczny
może być zrozumiany i przyjęty. Tylko w ten sposób, ludzkim sercem, a nie
rozumem dostąpimy objawienia się samego Boga i Jego Miłości.
Tak wielu ludzi skarży się dzisiaj na
niezrozumienie, na zagubienie, na kłopoty w życiu. Zdają się mówić: „Bóg o mnie
zapomniał”. Ale to raczej oni zapomnieli o Bogu, to raczej oni zapomnieli o tym,
co mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy
utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię ...”
Naucz mnie Panie
pokornej mądrości serca,
która nie jest pyszną mądrością rozumu.
I naucz mnie
cichości i pokory serca.
1 lipca 2014
03.07. św. Tomasza Apostoła
Ef 2,19-22
A więc nie
jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i
domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie
kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla
rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym
budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
J 20,24-29
Ale Tomasz,
jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni
więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli
na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce
gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach,
kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz /domu/ i Tomasz z nimi, Jezus
przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie
rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i
włóż /ją/ do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. Tomasz Mu
odpowiedział: Pan mój i Bóg mój! Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego,
ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
Uwierzyłeś, bo mnie
zobaczyłeś ...
O świętym Tomaszu Apostole dowiadujemy się najwięcej z
Ewangelii św. Jana - czytanej dzisiaj. Jego sceptycyzm i niedowiarstwo wydają
się doskonale charakteryzować postawę wielu współczesnych katolików - wyznawców
Chrystusa. "Nie uwierzę dopóki nie zobaczę, dopóki nie dotknę".
Możemy sobie nawet wyobrazić sceptyczny czy ironiczny uśmieszek niedowierzania
na twarzy Apostoła Tomasza, kiedy inni Apostołowie relacjonują mu niezwykłe
wieści o zmartwychwstaniu Chrystusa. Jakże wielu współczesnych chrześcijan
mogłoby się utożsamić z postawą św. Tomasza Ale .... ale jednocześnie jakże
niewielu mogłoby pójść za nim i powiedzieć „Pan mój i Bóg mój”?
O jego pochodzeniu i życiu (zanim stał się jednym z
Dwunastu) nie wiemy prawie nic. Po raz pierwszy pojawia się on w 11 rozdziale
Ewangelii wg św. Jana, kiedy zachęca innych Apostołów do pójścia z Chrystusem
do Betanii, mimo niebezpieczeństwa śmierci, jakie czyhało w Judei. Po raz drugi
jego postać pojawia się w wieczerniku w czasie ostatniej wieczerzy, kiedy
Tomasz pyta: "Panie, jak możemy znać drogę, skoro nie wiemy dokąd
idziesz? " Odpowiadając Tomaszowi Jezus wypowiada jedno z
najpiękniejszych zdań Ewangelii: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie". I po
raz trzeci właśnie po zmartwychwstaniu Chrystusa, w dialogu opisanym w
dzisiejszej Ewangelii.
Dookoła późniejszych losów Tomasza narosło wiele legend.
Według jednych głosił on Dobrą Nowinę na Bliskim Wschodzie i według Rzymskiego
Martyrologium tam właśnie poniósł śmierć męczeńską. Jednakże chrześcijanie w
Indiach wierzą głęboko, że św. Tomasz założył siedem kościołów Malabarskich i
zmarł śmiercią męczeńską w okolicach Madrasu. Według przekonania chrześcijan
rytu Malabarskiego, jego grób znajduje się w Mylapore.
Jakkolwiek potoczyłyby się losy św. Tomasza, nie ulega
wątpliwości, że "nauczka" jaką otrzymał od Mistrza wystarczyła mu już
na całe życie, aby nie być niedowiarkiem, człowiekiem wierzącym tylko
"szkiełku i oku".
Myślę, że od tegoż "niedowiarka", wątpiącego
racjonalisty Tomasza możemy się jednak nauczyć przynajmniej trzech rzeczy: -
intelektualnej uczciwości, - prawości i - pokory. Tomasz chciał widzieć, chciał
doświadczyć, ale też raz doświadczywszy już nie wątpił i wyznał z głęboką wiarą
i pokorą: "Pan mój i Bóg mój" i za to położył swoje
życie. Iluż współczesnych "tomaszów-niedowiarków" gotowych jest na
taką właśnie intelektualną uczciwość, prawość i pokorę w obliczu faktów?
Bądź dla mnie Panie: Drogą, Prawą i Życiem,
Pozwól abym poznawszy Cię już nigdy w Ciebie nie
zwątpił i nie negował Twojej boskości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)