27 czerwca 2014

29.06. Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła



Dz 12,1-11

W tym także czasie Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, uwięził nadto Piotra. A były to dni Przaśników. Kiedy go pojmał, osadził w więzieniu i oddał pod straż czterech oddziałów, po czterech żołnierzy każdy, zamierzając po Święcie Paschy wydać go ludowi. Strzeżono więc Piotra w więzieniu, a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga. W nocy, po której Herod miał go wydać, Piotr, skuty podwójnym łańcuchem, spał między dwoma żołnierzami, a strażnicy przed bramą strzegli więzienia. Wtem zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział: Wstań szybko! Równocześnie z rąk [Piotra] opadły kajdany. Przepasz się i włóż sandały! - powiedział mu anioł. A gdy to zrobił, rzekł do niego: Narzuć płaszcz i chodź za mną! Wyszedł więc i szedł za nim, ale nie wiedział, czy to, co czyni anioł, jest rzeczywistością; zdawało mu się, że to widzenie. Minęli pierwszą i drugą straż i doszli do żelaznej bramy, prowadzącej do miasta. Ta otwarła się sama przed nimi. Wyszli więc, przeszli jedną ulicę i natychmiast anioł odstąpił od niego. Wtedy Piotr przyszedł do siebie i rzekł: Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi.

2Tm 4,6-9.17-18

Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie /Ewangelii/ i żeby wszystkie narody /je/ posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków! Amen.

Mt 16,13-19

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.


Ty jesteś Mesjaszem ...

"Za kogo wy mnie uważacie? Kim jestem dla was, kim jestem dla Ciebie?" To pytanie powtarza Chrystus już od dwóch tysięcy lat. I to powtarza nieustannie, zadając je każdemu z nas indywidualnie i całemu Kościołowi. I na to pytanie musimy sobie jasno i klarownie odpowiedzieć, a właściwie nieustannie odpowiadać. Bez takiej jasnej odpowiedzi kim jest dla mnie Jezus Chrystus, bez jasnego opowiedzenia się za Chrystusem, cała nasza wiara nie jest niczym więcej, jak luźnym konglomeratem, zlepkiem tradycji, pustych frazesów i przyzwyczajeń.

Wyznanie św. Piotra pod Cezareą Filipową: "Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga żywego" nie jest tylko słowną deklaracją. Jest to wyznanie wiary, za którym idą czyny. Nie uchroniło to św. Piotra od grzechu zwątpienia, od zaparcia się. Ale też pozwoliło Piotrowi w momencie najważniejszym wyznać wiarę w Chrystusa i pozostać Mu wiernym, aż do męczeńskiej śmierci w 64 r. Podobnie w wypadku św. Pawła, któremu Jezus sam się objawił pod Damaszkiem: "Ja jestem Jezus", to rozpoznanie Jezusa i uznanie Go za Pana i Władcę, stało się momentem decydującym i zwrotnym jego życia. I aż do męczeńskiej śmierci w 67 r. św. Paweł będzie zdecydowanie i wbrew swoim ziomkom wyznawał Chrystusa jako Syna Bożego.

Dwaj Apostołowie, dwa filary Kościoła, jeden wybrany i mianowany przez Chrystusa Opoką i drugi wybrany na Apostoła Narodów, jednoznacznie i klarownie wyznają całym swoim życiem, a nie tylko słowami, kim jest dla nich Chrystus. Piotr nie byłby Opoką, Paweł nie byłby Apostołem Narodów, gdyby obydwaj nie zawierzyli Chrystusowi, gdyby obydwaj nie uznali go za Syna Bożego.

Może warto sobie to właśnie uświadomić w dniu dzisiejszej uroczystości, że ich wiara, wiara Apostołów, ale i ich życie, i działalność ma za fundament to właśnie wyznanie: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży".

A dla mnie? Kim dla mnie jest Chrystus i jakie są tego - w moim życiu - konsekwencje?

Homilia alternatywna

29.06. Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła

«Ty jesteś Piotr - Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie» (Mt 16,18-19)

«Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mnie Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mnie, przyjmując do swego królestwa niebieskiego» (2Tm 4,17-18)


Święty Piotr – Skała i Święty Paweł – Apostoł Narodów, dwa filary Kościoła, jeden ustanowiony przez Chrystusa Opoką, na której Zbawiciel zbudował Kościół, drugi ustanowiony Apostołem narodów pogańskich. Dzisiejsza uroczystość wspomina obydwu, bo obydwóm Kościół zawdzięcza niezwykły rozwój u początków i trwanie. Oczywiście założycielem Kościoła  i Jego pierwszorzędnym filarem jest sam Jezus Chrystus, ale to On sam wybrał Piotra i Pawła i uczynił ich filarami. Dwie różne postaci, dwa różne charaktery, dwie różne osobowości, ale jednocześnie obydwaj służący temu samemu Chrystusowi, tej samej sprawie. Św. Piotr jest symbolem stałości i niewzruszoności, niezmienności nauki Chrystusa. Św. Paweł jest symbolem Jego apostolskiego dynamizmu i zapału, ale także Jego uniwersalizmu. Św. Piotr symbolizuje to, co w Kościele jest niezmienne, trwałe i niezniszczalne. Św. Paweł symbolizuje to, co w Kościele jest otwarte na świat, to co czyni Kościół Chrystusowy uniwersalnym, posłanym do wszystkich. W wyborze tych dwóch odmiennych postaci widzieć można nie tylko wolę Chrystusa, ale i klucz do zrozumienia dwu-tysiącletniej historii Kościoła.

„Ubi Petrus, Ibi Ecclesia, Ibi Deus” - zdanie to przypisywane świętemu Ambrożemu wyraża wiarę Kościoła, zgodnie z którą święty Piotr i Jego następcy mają w Kościele uprzywilejowane miejsce, a jednocześnie władzę i odpowiedzialność za Kościół Chrystusowy.

Katechizm Kościoła tak ujmuje tę prawdę:

W kolegium Dwunastu pierwsze miejsce zajmuje Szymon Piotr. Jezus powierzył mu wyjątkową misję. Dzięki objawieniu otrzymanemu od Ojca Piotr wyznał: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". Nasz Pan powiedział wtedy do niego: "Ty jesteś Piotr [czyli Skała), i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą" (Mt 16, 18). Chrystus, "żywy kamień" (1 P 2, 4), zapewnia swemu Kościołowi zbudowanemu na Piotrze zwycięstwo nad mocami śmierci. Piotr z racji wyznanej wiary pozostanie niezachwianą skałą Kościoła. Będzie strzegł tej wiary przed wszelką słabością oraz umacniał w niej swoich braci.
Jezus powierzył Piotrowi specjalną władzę: "Tobie dam klucze Królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie" (Mt 16, 38t 19). "Klucze" oznaczają władzę zarządzania domem Bożym, którym jest Kościół. Jezus, "Dobry Pasterz" (J 10,11), potwierdził to zadanie po swoim Zmartwychwstaniu: "Paś baranki moje!" (J 21,15-17). "Wiązanie i rozwiązywanie" oznacza władzę odpuszczania grzechów, ogłaszania orzeczeń doktrynalnych i podejmowania decyzji dyscyplinarnych w Kościele. Jezus powierzył tę władzę Kościołowi przez posługę Apostołów, a w sposób szczególny Piotrowi. Samemu zaś Piotrowi powierzył wyraźnie klucze Królestwa.” (KKK 552-553)
A w artykule 882 stwierdza:
Papież, Biskup Rzymu i następca św. Piotra, jest trwałym i widzialnym źródłem i fundamentem jedności zarówno biskupów, jak rzeszy wiernych. Biskup Rzymski z racji swego urzędu, mianowicie urzędu Zastępcy Chrystusa i Pasterza całego Kościoła, ma pełną, najwyższą i powszechną władzę nad Kościołem".
Warto o ty pamiętać szczególnie w naszych czasach kiedy Papież Benedykt XVI, Biskup Rzymu, następca świętego Piotra jest tak bezpardonowo krytykowany i atakowany za swoją wierność Chrystusowi i Jego nauczaniu. On jest kontynuatorem zadania powierzonego Piotrowi, ale także On jest przedłużeniem misji Pawłowej.

Misją świętego Piotra jest „umacnianie w wierze”, misją świętego Pawła jest „dopełnienie głoszenia Ewangelii wszystkim narodom”. I to właśnie dokonuje się we współczesnym świecie dzięki misji Kościoła zbudowanego przez Chrystusa na Skale Piotra i niosącego wraz z Pawłem Dobrą Nowinę aż po najdalsze krańce świata. A Kościół ten jest tam gdzie jest Piotr naszych czasów – Benedykt XVI.

XIII Niedziela w ciągu roku - A


2Krl 4:8-11.14-16a

Pewnego dnia Elizeusz przechodził przez Szunem. Była tam kobieta bogata, która zawsze nakłaniała go do spożycia posiłku. Ilekroć więc przechodził, udawał się tam, by spożyć posiłek. Powiedziała ona do swego męża: Oto jestem przekonana, że świętym mężem Bożym jest ten, który ciągle do nas przychodzi. Przygotujmy mały pokój górny, obmurowany, i wstawmy tam dla niego łóżko, stół, krzesło i lampę. Kiedy przyjdzie do nas, to tam się uda. Gdy więc pewnego dnia Elizeusz tam przyszedł, udał się do górnego pokoju i tamże położył się do snu. Powiedział do swego sługi Gechaziego: Co mogę uczynić dla tej kobiety? Odpowiedział Gechazi: Niestety, ona nie ma syna, a mąż jej jest stary. Rzekł więc: Zawołaj ją! Zawołał ją i stanęła przed wejściem. I powiedział: O tej porze za rok będziesz pieściła syna.

Rz 6:3-4.8-11

Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.

Mt 10:37-42

Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.
Kto chce znaleźć swe życie, straci je,
a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje;
a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma.
Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.
Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.

Kto chce znaleźć swoje życie straci je ...

Bardzo trudne zdania mówi nam Chrystus dzisiaj. Bardzo trudne i bardzo wymagające.

"Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien"
"Kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien"
"Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest mnie godzien"
"Kto chce znaleźć swoje życie, straci je"
"Kto straci swoje życie z Mego powodu, ten je znajdzie"

Tego rodzaju wypowiedzi z ust Chrystusa wydają się być przesadą, albo rodzajem retorycznej gry słów, dla podkreślenia ważności przekazu lub dla zaszokowania słuchacza. Ale czy tak rzeczywiście jest? Czy rzeczywiście słowa te to przesada lub tylko retoryka?

W słowach tych wyraża się cały radykalizm Dobrej Nowiny, radykalizm Ewangelii, który zawiódł samego Chrystusa na krzyż. Czy może to być tylko przesada lub jedynie retoryczna gra słów? Czy Chrystus umarł na krzyżu tylko po to aby "zaszokować widzów"?

Warto sobie postawić kilka osobistych pytań:
"Co znaczy miłować Chrystusa bardziej niż ojca, matkę, syna czy córkę?"
"Co znaczy wziąć swój krzyż, aby iść za Chrystusem?"
"Co znaczy stracić swoje życie, aby je odzyskać na nowo?

Co to znaczy w  moim codziennym, prywatnym, osobistym życiu? Chrystus nie rzuca słów na wiatr i nie bawi się naszymi uczuciami. Stawiając wymagania, nawet bardzo szokujące i drastyczne, wie że jest to tylko i wyłącznie dla naszego zbawienia. Wie, że jest to jedyna droga, którą możemy podążać, aby osiągnąć życie wieczne.

A swoją drogą, czy podałem już -przysłowiowy- kubek wody do picia komuś, kto był spragniony ... To też nie jest tylko retoryka, ani gra słów !!!

Bardzo łatwo jest "zaokrąglać" Ewangelię i czytać, czy słuchać Jej tylko jako literackiej ciekawostki lub egzotycznej "księgi świętej". A co robię w moim życiu, aby te słowa stały się jego drogowskazem i normą mojego postępowania?


Panie pozwól mi zrozumieć i zrealizować w moim życiu radykalizm Twojej Dobrej Nowiny.

25 czerwca 2014

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa – A

Pwt 7:6-11

Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością. Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz ponieważ Pan was umiłował i chce dochować przysięgi danej waszym przodkom. Wyprowadził was mocną ręką i wybawił was z domu niewoli z ręki faraona, króla egipskiego. Uznaj więc, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem, Bogiem wiernym, zachowującym przymierze i miłość  do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Go miłują i strzegą Jego praw, lecz który odpłaca każdemu z nienawidzących Go, niszcząc go. Nie pozostawia bezkarnie tego, kto Go nienawidzi, odpłacając jemu samemu. Strzeż przeto poleceń, praw i nakazów, które ja tobie polecam dzisiaj pełnić.

1 J 4:7-16

Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha. My także widzieliśmy i świadczymy, że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata. Jeśli kto wyznaje, że Jezus jest Synem Bożym, to Bóg trwa w nim, a on w Bogu. Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.

Mt 11:25-30

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Przyjdźcie do mnie wszyscy ...

W naszej codzienności szukamy raczej, jak być silnym i pewnym siebie. Stawiamy na tych, którzy nie ustępują, nie poddają się, umieją walczyć o swoje. Mamy szacunek dla mocnych i podziwiamy ludzi sukcesu. Cichych i pokornych uważamy za fajtłapów i niedorajdów życiowych. Bezkrytyczna i ślepa gloryfikacja człowieka mocnego, cywilizacja sukcesu stworzyła model współczesnego supermana. Model współczesnego człowieka, to ktoś pewny siebie - nazywamy go wtedy "asertywnym", to człowiek liczący na własne siły - mówimy, że jest zdecydowany, człowiek który wszystko wie, a przynajmniej robi wrażenie, że wie wszystko - mówimy wtedy, że jest wykształcony i obyty w świecie. A najczęściej jest to też człowiek wrzaskliwy, zwracający uwagę tylko na siebie i w końcu pełen pychy. Świat współczesny ma mnóstwo takich idolów, a środki masowego przekazu co rusz podsuwają nam nowe wzorce. Piękne, eleganckie, przebiegłe i drapieżne kobiety. Dobrze ubrani i zaradni, zdecydowani panowie, aktorzy, sportowcy, podróżnicy, biznesmeni, politycy .... Cała gama wzorców, mocnych ludzi, supermanów, ludzi sukcesu.

A ja oglądając takie medialne idole, zastanawiam się: "Jak Chrystus czułby się wśród nich? Jak oni przyjęliby słowa Chrystusa: «uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem»?" Popatrzyliby na Niego z politowaniem, uśmiechnęli się lekceważąco i pewno - tak, jak Grecy Pawłowi na Areopagu - odpowiedzieliby z pobłażaniem: "Posłuchamy Cię innym razem."

Ludzie cisi, pokorni, nie rzucający się w oczy, czasami niezdecydowani lub zakłopotani to dla nas ciamajdy, fajtłapy, nieudacznicy, życiowe niedorajdy. Pogardzamy nimi, nie mamy do nich szacunku, nie mamy do nich ani zaufania, ani nie liczymy na nich, bo są za słabi, głupi, prości, niepozbierani, niezaradni. Patrzymy na nich z pobłażaniem i politowaniem, uśmiechamy się ironicznie i drwiąco ... Nie są ani eleganccy, ani dobrze i gustownie ubrani, nie skrapiają się drogimi perfumami i nie spędzają całych dni i nocy "na robieniu biznesu". Nie należą do elity, nie mają mocnych pleców i wpływowych znajomych. W świecie i cywilizacji sukcesu po prostu się nie liczą.

A ja spotykając takich ludzi, zastanawiam się: "Jak Chrystus czułby się wśród nich? Jak oni przyjęliby sława Chrystusa: «uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem»?" Popatrzyliby na Niego z miłością, uśmiechnęliby się ze zrozumieniem i radością, i pewno -jak Zacheusz i celnik - odpowiedzieliby pokornie: "Panie nie jestem godzien".

Czy wobec tego co powyżej, można powiedzieć, że chrześcijaństwo to smutna religia słabych prostaczków, nieokrzesanych fajtłapów i życiowych nieudaczników?

A przecież „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć ...”(1Kor 1:27). Proszę Cię więc Panie ... „uczyń serca nasze według Serca twego”. Nie pozwól mi być zarozumiałym i pewnym siebie, uchroń mnie od pychy i samozadowolenia.


Religia Jezusa Chrystusa, Który poniósł śmierć na krzyżu, Który jest cichy i pokorny na pewno nie przystaje do współczesnego świata i świat jej nienawidzi. 

20 czerwca 2014

XII Niedziela w ciągu roku - A


Jr 20:10-13

Tak, słyszałem oszczerstwo wielu: Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego! Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: Może on da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim! Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na nerki i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi. Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę. Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców.

Rz 5:12-15

Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... Bo i przed Prawem grzech był na świecie, grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. A przecież śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama. On to jest typem Tego, który miał przyjść. Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski. Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa.

Mt 10:26-33

Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

Nie bójcie się, jesteście ważniejsi niż wiele wróbli ...

Tak wiele zmartwień i kłopotów na co dzień, tak wiele niepewności jutra w naszym zwariowanym życiu, tak wiele trosk i przygnębiających wiadomości dookoła ... Gdzie w tym wszystkim znaleźć pokój i radość życia, gdzie jest miejsce na pewność i zaufanie, gdzie poczucie bezpieczeństwa i ukojenie niepewności i lęków? Świat stał się niewątpliwie globalną wioską. I co z tego, skoro stał się też dla wielu gehenną, a dla innych złota klatką?

Z jednej strony -mogłoby się wydawać- że ludziom żyje się lepiej i szczęśliwiej, dostatniej i bardziej beztrosko. Tyle rozrywek i możliwości zabawienia się ..., tyle ogromnych przedsiębiorstw produkujących tylko i wyłącznie rozrywkę. Ale z drugiej strony jesteśmy coraz bardziej świadomi, że ten "nowy wspaniały świat" nie jest wcale taki wspaniały i taki doskonały. Widzimy coraz więcej nieszczęść, sami jesteśmy ich uczestnikami. Doświadczamy coraz większego niepokoju. Mogę stracić pracę i co dalej? Nie mam wystarczająco mocnego ubezpieczenia i jeśli stracę zdrowie, to kto się mną zajmie? A co będzie jeśli zachoruje mi dziecko, żona, mąż, skąd wezmę pieniądze na leczenie? Przede mną starość, nie odłożyłem odpowiedniej sumy na jej zabezpieczenie, bo nie było na to szansy, bo okradło mnie państwo i kto mi pomoże ...? Nie mam renty, która by wystarczyła na zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb, a co tu mówić o szczęśliwym i dostatnim życiu?

I na to wszystko odpowiedź Chrystusa w dzisiejszej Ewangelii: "Nie bójcie się, nawet włosy na waszych głowach są policzone. Nie bójcie się, jesteście daleko ważniejsi niż wiele wróbli." Obyśmy tylko umieli się przyznać do Niego przed ludźmi ... Obym tylko umiał wyznać, że jest On Panem mojego życia i uwierzyć, że "policzył nawet włosy na mojej głowie".

Panie w troskach i obawach dnia powszedniego,
pozwól mi zobaczyć Twoją -nade mną- opiekę.
I pozwól mi się nie bać, bo przecież ważniejszy jestem dla Ciebie niż wiele wróbli.

Homilia alternatywna ...

Szerzej o nadziei płynącej z wiary ...

Proponuję poświęcić trochę czasu problemowi zniechęcenia i zobaczyć ten problem w świetle wiary. Bardzo często bowiem w naszej, trudnej polskiej rzeczywistości spotkać można ludzi wierzących, którzy ogarnięci są zniechęceniem i poczuciem bezsilności. Czy tego rodzaju postawa da się pogodzić z wiarą, czy wierząc można być zniechęconym i apatycznym? Napisałem kilkanaście miesięcy temu artykuł w formie „listu do zniechęconych”. I właściwie chciałem go w trzech kolejnych naukach -z niewielkimi zmianami- przytoczyć.

"Czuję się taka(i) zagubiona(y) i bezradna(y) i tak bardzo chciał(a)bym, żeby wszystko się zmieniło ... Nie umiem sobie poradzić z życiem, stało się ono takie przytłaczające i bezsensowne, nie wiem jak wybrnąć z długów, z kłopotów, jak zapewnić dzieciom jakąś sensowną przyszłość ..?."

Takie i tym podobne wypowiedzi pojawiają się coraz częściej na różnego rodzaju forach, w listach, w rozmowach z ludźmi. Ludzie czują się coraz bardziej zagubieni i przytłoczeni życiem, toczącą się walką o przetrwanie, czy zapewnienie sobie komfortu materialnego. Są bezradni wobec eskalacji propagandy sukcesu i dobrobytu, który jest dla wielu nieosiągalny. W czasach komunizmu taka propaganda była sterowana przez centralne ośrodki władzy politycznej. Pamiętamy jak nam wmawiano, że gdzieś za zakrętem historii lub za horyzontem polityki kryje się wspaniały raj komunistycznego rozkwitu. A jednocześnie tylko nieliczni wybrańcy mieli do niego dostęp, zapewniony najczęściej nie tyle uczciwą pracą, co partyjną przynależnością. Dzisiaj –podobnie- usiłuje się mamić ludzi takim efemerycznym dobrobytem i sukcesem, ekonomicznym eldorado. I znowu tylko nieliczni mają do niego dostęp, i znowu nie dzięki uczciwej pracy, ale wskutek szwindli, kantów i nieuczciwości - przerażającego zestawu niemoralnych posunięć. Przodują w tym –niestety tak jak i za komuny- elity polityczne kraju. Sprawdza się nadal powiedzenie: „Polska nierządem stoi”, a prywata i egoizm rządzących są przerażające. Pozostała większość nadal żyje w biedzie i niepewności jutra. Niedawno wyczytałem gdzieś, że według Państwowego Urzędu Statystycznego pięć milionów ludzi w Polsce (a więc co ósmy Polak) żyje na pograniczu nędzy. Jak w takiej sytuacji żyć, jak funkcjonować normalnie i nie popaść w zniechęcenie? Czy wiara może nam pomóc?

Powiększa się stres psychiczny, wzrasta napięcie i nerwowość, rozprzestrzenia się beznadzieja i bezsens. Ludzie są psychicznie coraz słabsi, coraz bardziej popadają w przygnębienie, w apatię, w stan zniechęcenia i tępej rezygnacji, rezygnacji z jakiegokolwiek wysiłku. Co najwyżej, jako jedyną reakcję na pogłębiający się kryzys moralny i gospodarczy można zauważyć bezsilną złość i morderczą zazdrość.

Dla mnie każdy taki e-mail, każda taka wypowiedź to dramat, to ludzie załamani, pokaleczeni, samotni, bezradni, chorzy, nie umiejący stawić czoła pojawiającym się trudnościom, życiu, które staje się coraz bardziej bezwzględne. Jest to również świadectwo, owej niepokojącej prawdy, że znowu gdzieś panoszy się zło, a nieuczciwość bierze górę, że aroganccy cwaniacy i zarozumiali egoiści zapomnieli o drugim człowieku i jego potrzebach. To sygnał, że człowiek człowiekowi nadal wilkiem jest.

Jak takim ludziom pomóc, jak im pokazać, że sens i istota życia tkwią głębiej, że nie wszystko jest stracone? Jak ich przekonać, że mimo kłopotów i trudności, mimo przeciwności losu, mimo niedostatku warto żyć i że istnienie nawet niezasobne i niekoniecznie na najwyższym poziomie finansowym może być spokojne i szczęśliwe? Jak ich przekonać, że najczęściej tak wiele zależy tylko od nich samych, od ich nastawienia, od zmiany oczekiwań  lub raczej ograniczenia niemożliwych do zaspokojenia wymagań? Jaką receptę na życie dać tym, którzy borykają się ze swoim życiem tak nieporadnie? Jak pomóc ludziom zagubionym, którzy mają pecha i nie umieją sobie poukładać życia, którym się nic nie udaje, którzy mimo wysiłków jakoś nie umieją  uporać się z problemami egzystencjalnymi? Jak przywrócić ludziom nadzieję i sens życia? Jak rozbudzić cierpliwą, dalekosiężną wizję urzeczywistniania się dobra? Jak pokazać wreszcie, że mimo ubóstwa, czy pewnych braków materialnych można być szczęśliwym?

No i jak – przede wszystkim – samemu nie być przyczyną nieszczęść innych ludzi, czy ich biedy, jak nie być egoistą dbającym tylko i wyłącznie o swoje własne interesy i o swój własny dobrobyt? Jak być dobrym i życzliwym dla innych? Jak ratować tych z drugiej strony bariery bogactwa przed utonięciem w materialnym dobrobycie? Jak pokazać im, że szczęście nie leży w coraz bardziej zachłannym, zaciętym gromadzeniu rzeczy, ale w dzieleniu się? Czy wiara może nam w tym pomóc, czy jest ona rzeczywiście oddalona od życia i nierealna? Czy wiara może przywrócić sens i godność mojemu życiu?

Nie można powtarzać jakichś truizmów i dawać łatwiutkich dobrych rad, nie można zbywać takich głosów pobożnym stwierdzeniem: „będę się za ciebie modlił”.  Bo od razu przypominają  mi się słowa św. Jakuba:
„Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda?”(Jk 2,15-16)

Nie wystarczą moje – nawet najdłuższe – modlitwy, kiedy ktoś potrzebuje chleba, odzienia, lekarza czy świadomości spokojnego jutra! Nie wystarczą moje najszczersze słowa współczucia, kiedy on potrzebuje świadomości bycia kochanym i szanowanym! Jaki pożytek z mojej pobożnej i słodkiej minki z uładzonym uśmieszkiem przyklejonym do ust, skoro on potrzebuje przywrócenia nadziei i doświadczenia konkretnej miłości.

A z drugiej strony przecież nie stać ani mnie, ani nikogo na bezpośrednie finansowe wspieranie wszystkich potrzebujących, na „drukowanie i rozdawanie pieniędzy”. Na to, nie stać nawet najbogatszych. Co więcej, w wielu przypadkach byłoby to deprawujące, bo ustawiczne dawanie i pomaganie może tylko pogłębiać wewnętrzne przekonanie o nieudolności i nieumiejętności radzenia sobie w życiu. I nie chodzi nawet o to, aby nie dawać bezmyślnie, ale aby dać coś więcej niż pieniądze, czy chwilową, materialną pomoc. Chodzi o to, aby dać ludziom nadzieję, przywrócić im poczucie sensu, przywrócić im wiarę w siebie i w innych, aby uczynić świat bardziej ludzkim i życzliwym. Nie chodzi o to, aby dawać stale jałmużnę, ale o to, aby znikła potrzeba dawania jałmużny. Czasami trzeba tak niewiele pomóc, podać rękę, okazać życzliwe zainteresowanie, dobroć, uprzejmość. A czasami trzeba się umieć podzielić tym co samemu się posiada ... Nie, rzucić ochłap jałmużny, ale się podzielić! A nam tka trudno się dzielić, bo dla nas samych nie wystarczy> Czy na pewno nie wystarczy?

Najpierw i przede wszystkim trzeba nam sobie uświadomić, że sam Bóg, Jezus Chrystus żył życiem człowieka ubogiego! I cokolwiek by powiedzieć, cokolwiek by napisać Jego życie nie było życiem w luksusach i w dostatku, a nawet nie było życiem w jakikolwiek sposób ustabilizowanym i materialnie zabezpieczonym. Rodzina z Nazaretu, to ludzie żyjący w ubóstwie, ludzie żyjący –jak większość Polaków- na granicy biedy. Oczywiście nie jest to pochwała biedy, ani apologia ubóstwa, ale czy my czasami nie przesadzamy, czy nie wpadamy niepotrzebnie i bez powodu w czarną rozpacz? Chrystus żyjący skromnie i w ubóstwie chce nam pokazać, że nie bogactwo, nie zamożność i nie materialna stabilność liczą się w życiu. Co więcej w wielu miejscach Ewangelii Chrystus pokazuje, że jest wprost przeciwnie, że bogactwo, dostatek, zamożność są bardzo niebezpieczne, bo prowadzą do pychy, do zarozumiałości.. Wystarczy tylko przeczytać jego przypowieść o bogaczu i żebraku Łazarzu (Łk 16,19-31). Wystarczy posłuchać Jego Kazania na Górze ze słowami: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.” (Łk 6,20.24) Wystarczy zobaczyć z jakim szacunkiem i miłością odnosił się do ludzi ubogich, aby ze zdziwieniem stwierdzić, ze On sam się do nich zaliczał, że to właśnie do nich przyszedł, że im chce głosić Dobrą Nowinę. A jaka ona jest?

Jego słowa: „Nie bójcie się ... Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.” (Mt 10,29-31) mają, muszą mieć (!) dla wierzącego jakieś znaczenie.

To On powtarza z mocą: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,19-21). I nie jest to pochwała pasywności i nieróbstwa.

To On naucza: „Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.” (Mt 6,31-34) I nie jest to apologia bezczynności i lenistwa.

O co więc chodzi w jego nauczaniu? Czy my aby o tym nie zapominamy i nie poddajemy się zbyt łatwo negatywizmowi i zniechęceniu, a patii i przygnębieniu? Czy nasza wiara nic nam nie mówi w sytuacjach trudnych, czy słowa Chrystusa są tylko pobożnym ględzeniem? Człowiek głęboko wierzący wie, że ostatecznie całe jego życie jest w ręku Boga. Robi wszystko, aby to swoje życie uczynić lepszym, ale też ma ufność w Bogu, Który powtarza mu: „jesteś daleko ważniejszy dla mnie niż wszystkie wróble świata!


17 czerwca 2014

Uroczystość Bożego Ciała – A

Pwt 8:2-16

Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie. Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana. niech się twe serce nie unosi pychą, nie zapominaj o Panu, Bogu twoim, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. On cię prowadził przez pustynię wielką i straszną, pełną wężów jadowitych i skorpionów, przez ziemię suchą, bez wody, On ci wyprowadził wodę ze skały najtwardszej. On żywił cię na pustyni manną, której nie znali twoi przodkowie, chcąc cię utrapić i wypróbować, aby ci w przyszłości wyświadczyć dobro.

1 Kor 10:16-17

Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba.

J 6:51-58

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

Kto spożywa ten Chleb będzie żył na wieki

Jakżeż nie pochylić się z najgłębszym szacunkiem i pobożnością nad Tajemnicą Eucharystii w Niedzielę Bożego Ciała? Jakżeż nie zobaczyć tej Tajemnicy w świetle nauczania błogosławionego Jana Pawła II o nieskończonej, niewypowiedzianej Miłości Boga do człowieka? Jakżeż nie zobaczyć, że Kościół, ale i każdy z nas „de Eucharistia vivit” – z Eucharystii żyje? Nie mamy nic cenniejszego, nic ważniejszego, nic bardziej boskiego w naszym codziennym życiu niż Ciało i Krew Pańską. Jeśli żyjemy z Eucharystii to żyjemy naprawdę i żyjemy dla wieczności. Jeśli nie żyjemy z Eucharystii to tylko nam się wydaje że żyjemy i po doczesnych 70 lub 80 latach nie będziemy żyć w wieczności. To jest to o czym Chrystus tak zdecydowanie mówi w dzisiejszej Ewangelii: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.

Trudne do zrozumienia są słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii. Trudne były i dla Izraelitów, bo wielu z nich się nimi zgorszyło i odeszli. Trudne do zrozumienia są i dla nas, którzy borykamy się raczej ze zdobywaniem naszego "chleba powszedniego" i szukamy sposobów jak utrzymać rodzinę, dzieci, siebie. Tak odległe od realności naszego codziennego życia i tak nierealne wydają nam się słowa Chrystusa o Chlebie Żywym, o Chlebie na Życie wieczne. Co znaczą dla nas na co dzień słowa: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.?"

Tak wielu odrzuca tę prawdę, tak wielu ją lekceważy, dla tak wielu jest ona "kamieniem obrazy" i "skałą zgorszenia. Dlaczego? Bo nie rozumiemy, bo nasz umysł za mały i za ciasny by pojąć prawdę, że oto Bóg pragnie się dać na pokarm?

Musimy sobie takie pytania zadawać i szukać na nie osobistych odpowiedzi, aby nie zawężać naszego życia do doczesności, aby jedynym naszym pokarmem nie był razowy chleb powszedni z takim trudem i wysiłkiem zdobywany. Jeśli odrzucimy Eucharystię, jeśli odrzucimy prawdę o realnej obecności Jezus Chrystusa w Eucharystii pod postaciami chleba i wina, to całe nasze życie sprowadzi się tylko do doczesności i pozbawione zostanie wszelkich eschatologicznych i nadprzyrodzonych wymiarów.

Czy w naszym codziennym, zabieganym i zatroskanym życiu mamy jeszcze czas na karmienie się Ciałem i Krwią Chrystusa i ożywianie w sobie Chrystusowej obecności, czy raczej jest to już dla nas tylko sporadyczny i marginalny rytuał bez większego znaczenia?

Chrystus tak dalece chce być obecny w naszym życiu, towarzyszyć nam na co dzień, że sam siebie daje na pokarm, ale czy ja jestem tego świadom i czy robię coś, aby tegoż Chrystusa w moim życiu przyjąć, uczynić Go obecnym w mojej codzienności? Czy ja naprawdę żyję z Eucharystii?

Co więcej, Chleb Eucharystyczny, Ciało Chrystusa jest zapowiedzią i zadatkiem wieczności. "Kto spożywa ten Chleb będzie żył na wieki". Jeśli zapomnę o tej prawdzie, to zamknę się i ograniczę moje życie do doczesności, a wieczność na zawsze pozostanie dla mnie nieosiągalna. Wtedy straci sens moja ludzka egzystencja i sam zdegraduję się do poziomu "zwierzęcia przeżuwającego trawę".

Największy Dar z Ciała i Krwi jest nam ofiarowany przez Chrystusa w sposób bezkrwawy w czasie Ostatniej Wieczerzy w Wielki Czwartek, a w sposób krwawy w czasie Jego męki i śmierci na krzyżu w Wielki Piątek. Ponawia się on i uobecnia za każdym razem kiedy sprawujemy Eucharystię, która -jak mówi Sobór Vat. II jest szczytem, źródłem i centrum chrześcijańskiego życia. (Sacrosanctum Concilium n.10).
Jest to dar niezgłębionej miłości Boga do człowieka, dar miłości Boga, Który "umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (Jan 3:16), aby był naszym pokarmem. Pytanie Chrystusa zadane na zakończenie dzisiejszej Ewangelii odnosi się nie tylko do obmycia nóg, ale jeszcze bardziej do tego właśnie daru, w którym Syn Boży daje swoje Ciało i Krew "aby życie mieli i mieli je w obfitości" (Jan 10:10).

Jezu daj mi zrozumieć jak ważnym
dla mojego życia doczesnego i wiecznego
jest karmienie się Twoim Ciałem.

13 czerwca 2014

Uroczystość Trójcy Przenajświętszej - rok A


Wj 34:4b-6.8-9

Mojżesz wstawszy rano wstąpił na górę, jak mu nakazał Pan, i wziął do rąk tablice kamienne. A Pan zstąpił w obłoku, i Mojżesz zatrzymał się koło Niego, i wypowiedział imię Jahwe. Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, I natychmiast skłonił się Mojżesz aż do ziemi i oddał pokłon, mówiąc: Jeśli darzysz mnie życzliwością, Panie, to proszę, niech pójdzie Pan w pośród nas. Jest to wprawdzie lud o twardym karku, ale przebaczysz winy nasze i grzechy nasze i uczynisz nas swoim dziedzictwem.

2 Kor 13:11-13

Zresztą, bracia, radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, jedno myślcie, pokój  zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju niech będzie z wami! Pozdrówcie się nawzajem świętym pocałunkiem! Pozdrawiają was wszyscy święci. Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!

J 3:16-18

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

Tajemnica Boga Trój-Jedynego

Najświętsza Trójca, Jedność Osób Bożych - Ojca, Syna i Ducha Świętego - na zawsze pozostanie tajemnicą wiary. Nie jest to jednak tajemnica w znaczeniu wiedzy tajemnej, dostępnej tylko dla wybranych i wtajemniczonych. Bóg sam zechciał nam objawić tę tajemnicę, zechciał objawić siebie samego w Osobach Ojca, Syna i Ducha. Objawiający się w Starym Testamencie jako Ojciec Narodu Wybranego, objawia się w Nowym Testamencie w osobie Jezusa Chrystusa - Jednorodzonego Syna Bożego, Boga - Człowieka, Zbawiciela świata a po Wniebowstąpieniu Chrystusa, w Osobie Ducha Świętego - Pocieszyciela i Uświęciciela. Ta prawda o Trój-Jedynym Bogu nie jest więc enigmą, zagadką, czy łamigłówką służącą do "gimnastykowania rozumu". Jej objawienie dokonujące się sukcesywnie w ciągu historii ludzkości i ma znaczenie bardziej soteriologiczne niż epistemologiczne. Bóg objawia się człowiekowi nie po to aby człowiek tylko więcej wiedział, ale Bóg objawia się człowiekowi, aby człowiek osiągnął zbawienie. Epistemologiczne i mistyczne poznanie rzeczywistości Boga, a tym samym doskonałe zjednoczenie z Bogiem dokona się dopiero po osiągnięciu zbawienia w "visio beatifica". Poznanie tajemnicy Boga przekracza możliwości ludzkiego rozumu, ale to wcale nie znaczy że ludzkiemu rozumowi zaprzecza lub że go neguje.

Bóg objawia się człowiekowi, jako kochający Ojciec Stwórca, jako zbawiający Syn Boży, Bóg Człowiek i jako uświęcający Duch Święty Pocieszyciel. I nie to jest dla nas ważne, jakie są wewnętrzne relacje w Trójcy Świętej, ale to, że Bóg nas kocha, że pragnie nas zbawić i uświęcić, że pragnie nam siebie udzielić.

Przypomina mi się anegdota wyczytana w którejś z książek księdza Wójtowicza. Otóż dwóch mnichów przez całe swoje długie, zakonne życie wiodło uczone dysputy teologiczne na temat rzeczywistości Trójcy Świętej. Po wielu latach doszli w końcu do jakiegoś uczonego i zawiłego konsensusu i rozwiązania owej tajemnicy. Widząc jednak, że zbliżają się już do końca życia zawarli między sobą układ-umowę, że ten który pierwszy umrze i osiągnie życie wieczne, a co za tym idzie pozna rzeczywiście tajemnicę Trójcy Świętej wyśle drugiemu krótki telegram z jednym tylko słowem. Jeśli ta rzeczywistość przedstawia się tak jak oni sobie to wykoncypowali, to telegram będzie zawierał jedno słowo: "totaliter" - co znaczy całkowicie, dokładnie tak. Jeśli jednak rzeczywistość ta jest inna niż ich uczona teoria, to telegram będzie zawierał również jedno słowo: "aliter" - co znaczy różnie, inaczej. W końcu jeden z nich umarł i po jakimś czasie ten drugi otrzymuje telegram, ale z czterema słowami: "straciliśmy czas - totaliter aliter", to znaczy całkowicie inaczej :-)

Nie traćmy może czasu na próby zrozumienia tego, czego i tak zrozumieć nie potrafimy ..... i poświęćmy go raczej na szukanie sposobów zbawienia, a nie zrozumienia tego co i tak zostanie nam w pełni objawione w życiu przyszłym ... o ile tam dotrzemy?

Wierzę w Jednego Boga;
- Boga Ojca - Wszechmogącego,
- Jezusa Chrystusa - Syna Jego Jedynego


- i Ducha Św. - Pocieszyciela i Uświęciciela


Kilka (całkowicie luźnych) myśli na temat dzisiejszej uroczystości ….

Pismo Święte
Chrystus- Syn nBoży – ostateczne objawienie Boga w Nowym Testamencie  objawia prawdę o Trój-jedynym Bogu?

Bóg - kochający i Miłosierny Ojciec (co jest istotą ojcostwa?) - Mt 6:14, Mt 6:32, Mt7:11, Mt 18:19, Łk 6:36, Łk 11:13, Łk 12:30, J 16:27
Bóg - zbawiający Syn (co jest istotą synostwa?) – Łk 19:10, J 3:17, J 12:42
Bóg - uświęcający i pocieszający Duch Boży (Miłość Boża rozlana w naszych sercach Rz 5:5) posłany przez Ojca i Syna – J 14:26, J 15:26, J 16:13
Ojciec, Syn i Duch są jedno – J 10:30, J 10:38, J 14:10-11

Filozofia …
Osoba - (πρόσωπον [ gr. prosopon], łac. persona) – pierwotnie, zarówno po grecku, jak i po łacinie słowo to oznaczało „maskę”, którą zakładali aktorzy w teatrze starożytnym. Jeden aktor dla przedstawienia różnych bohaterów mógł zakładać kolejno kilka masek.
więcej zobacz w:
Piotr Jaroszyński, "Osoba: od maski do jaźni", http://www.ptta.pl/lsf/publikacje/osoba.pdf

Łacińskie persona – Boecjusz (480-524) w traktacie „O osobie Chrystusa i jej dwóch naturach” podaje klasyczną definicję osoby: individua substantia rationalis naturaeindywidualna substancja rozumnej natury.

Bóg ma tylko jedną naturę: "Deus Caritas est" 1J 4:8, Ipsum Esse Subsistens (Samoistny Akt Istnienia) – Tomasz z Akwinu. Czy można więc powiedzieć, że Bóg to "trzy indywidualne Substancje tej samej natury”?

W Bogu nie ma żadnej różnicy. Ojciec nie pochodzi od nikogo, Syn jest odwiecznie rodzony przez Ojca, Duch jest darem Ojca i Syna, jest uosobieniem Ich wzajemnej Miłości - "Deus Caritas est" 1J 4:8.

5 czerwca 2014

Zesłanie Ducha Świętego - rok A

Dz 2:1-11

Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? - mówili pełni zdumienia i podziwu. Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże.

1Kor 12:3b-7.12-13

Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus. Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.

J 20:19-23

Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z  obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.

***********************************
Dary Ducha Świętego

Dary Ducha Św. są częścią mesjańskiego posłannictwa Chrystusa. On sam w czasie swojego ziemskiego życia był napełniony Duchem Św. (Łk 4.1). W ciągu nauczycielskiej działalności Duch Św. nieustannie Mu towarzyszył. Chrystus działał pod wpływem Ducha Św. (Łk 4.14) i ostatecznie przez Ducha św. ofiarował samego siebie Ojcu za nasze grzechy (Hb 9,14).

Co to znaczy dla nas, dzieci Bożych, wyznawców Chrystusa? Chrystus obiecuje swemu Kościołowi, czyli nam, Ducha Św., abyśmy byli przez Niego prowadzeni, (Rz 8,14-16; Gal 5,25) abyśmy byli Mu posłuszni, abyśmy pełnili wolę Ojca tak, jak On sam, po to się narodził aby pełnić wolę Ojca. Sam Duch Św. jest pierwszorzędnym darem, posłany przez Ojca i Syna. Jest Duch Św. Darem samym w sobie (Lumen Gentium 39-40) danym Kościołowi i dla Kościoła. W tymże Duchu otrzymujemy inne dary: miłości, mądrości, rady, męstwa, zrozumienia, wiedzy i bojaźni Bożej.

Przez dar miłości, grzeszna, słaba osoba ludzka jest wewnętrznie przemieniana, transformowana w umiłowane dziecko Boże (Rz 5,5; 8,14-16; LG 40 i 42). I to jest podstawowe znaczenie wszystkich darów Ducha Świętego. Trzeba jednak pamiętać, że Duch Św. nie jest udzielany indywidualnie każdemu z nas i dla każdego z nas oddzielnie, prywatnie. Nie jest On darem prywatnym i dla "prywatnego użytku". Raczej należy rozumieć, że jest to Dar Chrystusa dla Kościoła i w Kościele (1 Kor 12; LG 7). Dlatego też wszystkie dary Ducha Św. muszą i powinny być używane dla dobra, dla budowania Kościoła i w Kościele, bo Kościołowi Chrystus obiecał posłać Ducha Świętego, a nie indywidualnym jednostkom. Kto chciałby sobie w jakikolwiek sposób "przywłaszczyć Ducha Św." twierdząc, że został mu On dany prywatnie i poza Kościołem, a nawet czasami wbrew dobru Kościoła, ten nadużywa i ostatecznie sprzeciwia się Duchowi Świętemu, Który jest Duchem Jedności i Miłości. A wszystko, co nie służy jedności, nie pochodzi od Ducha Świętego, bo owocem Ducha jest jedność. 

Tylko w tym kontekście możemy w pełni zrozumieć wydarzenie, które opisują dzisiejsze czytania liturgiczne i samemu przygotować się na przyjęcie Ducha Świętego i Jego darów. Warto też w tym kontekście pokusić się o zrozumienie owych siedmiu darów Ducha Świętego, udzielanych wiernym w Kościele i dla Kościoła. Jak wtedy wygląda dar miłości w moim życiu? Dar miłości do Kościoła, umiłowania Kościoła, i dar miłości Boga i bliźniego. Jak wygląda dar mądrości, rady, zrozumienia i wiedzy? Czy korzystam z tych darów? Czy też mądrość zastąpiłem przebiegłością, dobrą radę - dyplomacją, zrozumienie - cwaniactwem, a wiedzę - sprytem? Jak w końcu wygląda dar bojaźni Bożej? Czy aby nie traktuję Boga infantylnie i lekceważąco?

Można też - idąc za św. Tomaszem z Akwinu - przeanalizować dary Ducha Świętego w zestawieniu z pierwszymi siedmioma błogosławieństwami. Wtedy Dary Ducha Św. przedstawiają się nam nie jako prywatne "prezenty" ale raczej jako zadania do wypełnienia w naszym chrześcijańskim życiu dla dobra i zbudowania Kościoła.

Przyjdź Duchu Święty i napełnij serca nasze miłością i pokorą ...
abym sobie Ciebie nie przywłaszczał ...

***********************************
Homilia alternatywna I

Przybądź Duchu Święty ...

Duch Święty, Który był u początku stworzenia jest też obecny u końca czasów. Posłany przez Chrystusa aby "pouczać i przypominać o całej prawdzie", w sposób szczególny obecny jest w Kościele, Mistycznym Ciele Chrystusa. Jego "zadaniem" jest ożywianie, animacja, troska o przekaz pełni prawdy, a niektórzy chcieliby go sprowadzić do roli "nauczyciela egzotycznych języków anielskich" odpowiedzialnego wyłącznie za glosolalię. Nie sądźmy, że Duch św. jest posłany jedynie aby ekscytować i epatować nadzwyczajnościami i ekscentryzmami. Jest niewątpliwie Duchem Ognia i Żaru, Duchem Męstwa i Zapału, Duchem Pocieszycielem i Nauczycielem, jest Światłością sumień i Dawcą Wszelkich łask, ale Jego owocem na pewno nie są płytkie uniesienia i powierzchowne egzaltacje. Sam Chrystus powiedział, że najlepszym sprawdzianem wartości naszych czynów i naszej wiary są owoce: "Po owocach poznacie... " (Mt 12,33) A w Liście do Galatów św. Paweł mówi o owocach Ducha (Gal 5,22-23) A są nimi:

- miłość - ale nie sentymentalna i uczuciowa,
- radość - ale nie powierzchowna i hałaśliwa,
- pokój - a nie święty spokój,
- cierpliwość - a nie wyrachowany stoicyzm,
- uprzejmość - a nie wyrafinowany permisywizm i dyplomatyczny koniunkturalizm
- dobroć - a nie wyniosłe czynienie dobrych uczynków,
- wierność - a nie zatwardziały upór i obstawanie przy swoim,
- łagodność - a nie wyrachowana pobłażliwość,
- opanowanie - a nie dyplomatyczna tolerancja dla zła,

Św. Paweł kończy to wyliczenie słowami zachęty: "Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy".

Spróbujmy pod tym kątem rozeznać i przeanalizować nasze religijne uniesienia. Czy jest to rzeczywiście Duch Święty, który w nas działa?

Przybądź Duchu Święty,
... przyjdź Światłości sumień ...
Obmyj, co nie święte,
... rozgrzej serca twarde ...

***********************************
Homilia alternatywna II

Duch Święty dany przez Chrystusa dla Kościoła

Duch Święty, Trzecia Osoba Trójcy Świętej. Co o Nim wiemy i skąd? Oczywiście z objawienia i to zarówno w Starym Testamencie, gdzie Duch Święty jest przedstawiany jako „Ruah” - duch, tchnienie, tchnienie życia lub „Ruah HaKodesh” - Duch Święty, Duch Boży, jak i w Nowym Testamencie, gdzie Chrystus objawia Go jako Ducha Pocieszyciela – Paracletos (Jan 14:16-17), Ducha Prawy, Który o wszystkim ma przypomnieć i pouczyć (Jan 14:26). Duch Święty jest darem Chrystusa dla Kościoła i w Kościele (1 Kor 12; LG 7).

Zesłanie Ducha Świętego, Uroczystość Pięćdziesiątnicy jest więc wypełnieniem obietnicy Chrystusowej danej Kościołowi: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (Jan 14:26). Jest to wyraz troski Chrystusa o założony przez Niego Kościół, jest to kontynuacja Jego zbawczego dzieła na ziemi. Duch Święty ma prowadzić Kościół (Rz 8,14-16; Gal 5,25) i być Jego pierwszorzędnym Nauczycielem i Opiekunem, jest On zasadą jedności Kościoła.

Dlatego też dary Ducha Świętego są darami dla Kościoła i zawsze powinny być widziane w tej perspektywie. Sam Duch Święty jest darem samym w sobie (Lumen Gentium 39-40) danym Kościołowi, posyłanym przez Ojca i Syna dla uświęcenia i prowadzenia Kościoła po drogach zbawienia. W tymże Duchu otrzymujemy inne dary o których mówi katechizm: „dary Ducha Świętego są trwałymi dyspozycjami, które czynią człowieka uległym, by iść za poruszeniami Ducha Świętego.” (KKK 1830).  A są to dary następujące: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża. „Dopełniają one i udoskonalają cnoty tych, którzy je otrzymują i czynią wiernych uległymi do ochotnego posłuszeństwa wobec natchnień 1266, 1299 Bożych”. (KKK 1831)

Owocami Ducha zaś są doskonałości, które Duch Święty kształtuje w nas. Tradycja Kościoła wylicza ich dwanaście (za Gal 5,22-23):  miłość, 736 wesele, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość i czystość. Zarówno dary Ducha Świętego jaki i Jego owoce mają przemieniać grzeszną i słabą osobę ludzką w dziecko Boże. Nie są one udzielane każdemu z nas oddzielnie i prywatnie. Mają służyć dobru Kościoła i Kościół ten budować, rozwijać i umacniać w jedności. Kto chciałby sobie w jakikolwiek sposób "przywłaszczyć Ducha Św." twierdząc, że został mu On dany prywatnie i poza Kościołem, a nawet czasami wbrew dobru Kościoła, ten nadużywa i ostatecznie sprzeciwia się Duchowi Świętemu, Który jest Duchem Jedności i Miłości. A wszystko, co nie służy jedności, nie pochodzi od Ducha Świętego, bo owocem Ducha jest jedność.

Dary Ducha Świętego lub raczej sam Duch Święty jest obecny we wszystkich sakramentach. To Duch Święty napełnia ochrzczonego Łaską Uświęcającą. Tenże Duch jest obecny w Sakramencie Pojednania dla odpuszczenia grzechów i w tymże Duchu Chrystus składa siebie samego Ojcu Przedwiecznemu w Sakramencie Eucharystii. To Duch Święty napełnia mocą i mądrością bierzmowanego i Duch Święty jest wylewany na święconego kapłana czy biskupa w sakramencie święceń. Duch Święty jest zasadą jedności i miłości małżeńskiej i On także -w Sakramencie Namaszczenia- umacnia chorego i umierającego, aby wprowadzić go do domu Ojca.

W tym kontekście możemy w pełni zrozumieć wydarzenie, które opisują dzisiejsze czytania liturgiczne, ale także możemy pokusić się o pogłębienie naszej zażyłości z Duchem Świętym a także o pogłębianie uległości wobec Jego natchnień.

Kiedy Chrystus założył Kościół powiedział Piotrowi: „Ty jesteś Piotr (Skała), i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Oczywiście Piotr jest skałą, ale bramy piekielne Kościoła nie przemogą nie tylko dlatego, że założony jest na Skale (na Piotrze), ale może bardziej dlatego, że jest w tym Kościele ustawicznie obecny Duch Święty. Nie należy o tym zapominać, kiedy tak łatwo ulegamy pokusie malkontenctwa, pokusie narzekania i krytykowania Kościoła, lub kiedy zniechęcamy się i odrzucamy Nauczanie Kościoła. Duch Święty jest w Kościele ustawicznie obecny i dlatego Kościół nie może być widziany jedynie jako ludzka, polityczna, czy społeczna rzeczywistość.

Przybądź Duchu Święty - Spuść z niebiosów wzięty
Światła Twego strumień

Obmyj co nie święte - Oschłym wlej zachętę
Ulecz serca ranę! - Nagnij, co jest harde
Rozgrzej serca twarde - Prowadź zabłąkane

Daj Twoim wierzącym - w Tobie ufającym
Siedmiorakie dary - Daj zasługę męstwa
Daj wieniec zwycięstwa - Daj szczęście bez miary
Amen.

***********************************


Homilia alternatywna III

Zesłanie Ducha Świętego

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego przypomina nam dwa wydarzenia, albo przynajmniej powinna przypominać. Pierwsze z nich -opisane na początku drugiego rozdziału Dziejów Apostolskich (Dz 2:1-11)- to wydarzenie z początków Kościoła, znane pod nazwą Pięćdziesiątnicy czyli Zesłania Ducha Świętego na Apostołów w pięćdziesiąt dni po Zmartwychwstaniu. Wydarzenie to uznawane jest za oficjalne narodziny Kościoła. Kościół zamknięty dotychczas w wieczorniku wychodzi z ukrycia i w osobie św. Piotra głosi pierwsze kazanie, podejmuje zadanie ewangelizacji zlecone przez Chrystusa w chwili Wniebowstąpienia(Mt 28:19; Mk 16:15). Od tego momentu Duch Święty działa w potężny sposób w założonym przez Chrystusa Kościele. To pod jego działaniem Apostołowie głoszą Dobrą Nowinę, chrzczą, udzielają sakramentów i zdobywają nowych wyznawców Chrystusa. To dzięki działaniu Ducha Świętego są w końcu zdolni ponieść śmierć męczeńską dając ostateczne świadectwo swojemu Mistrzowi. Ale także to pod działaniem Ducha Świętego Kościół nie umiera po śmierci Apostołów lecz rozprzestrzenia się na cały świat. Dzisiaj jesteśmy świadkami tego ustawicznego działania Ducha Świętego, Który pozwolił przetrwać Kościołowi najtrudniejsze okresy, największe prześladowania i najbardziej niebezpieczne zakusy Szatana, który wielokrotnie próbował i nadal próbuje zniszczyć Kościół tak z zewnątrz jak i od wewnątrz. Ktoś kiedyś powiedział, ze najlepszym dowodem na nadprzyrodzoność Kościoła i działanie w Nim Ducha Świętego jest fakt, że nawet najbardziej przewrotni wrogowie, ale i najsłabsi członkowie tego Kościoła nie byli w stanie Go zniszczyć w ciągu ponad dwóch tysięcy lat. To tylko dzięki Działaniu Ducha Świętego Kościół może mówić o sobie „Ecclesia semper reformata”. To Duch Święty ustawicznie odnawia Kościół i czyni go wiecznie nowym i wiecznie młodym, pociągającym i prężnym mimo wszystkich słabości, niedoskonałości i grzechów ludzi, którzy ten Kościół tworzą. Jesteśmy tego świadkami także i dzisiaj. Jak bowiem mówi Sobór Watykański II (Lumen Gentium 39-40) jest Duch Św. Darem samym w sobie danym Kościołowi i dla Kościoła. I w tymże Duchu otrzymujemy inne dary: miłości, mądrości, rady, męstwa, zrozumienia, wiedzy i bojaźni Bożej.

I tu dochodzimy do drugiego wydarzenia, które dzisiejsza uroczystość powinna nam przypomnieć, do naszego Bierzmowania. To przez pośrednictwo Kościoła każdy uczeń Chrystusa otrzymuje dary ucha świętego dla budowania Kościoła i własnego uświęcenia.

Przez dar miłości, grzeszna, słaba osoba ludzka jest wewnętrznie przemieniana, transformowana w umiłowane dziecko Boże (Rz 5,5; 8,14-16; LG 40 i 42). I to jest podstawowe znaczenie wszystkich darów Ducha Świętego. Trzeba jednak pamiętać, że Duch Św. nie jest udzielany indywidualnie każdemu z nas i dla każdego z nas oddzielnie, prywatnie. Nie jest On darem prywatnym i dla "prywatnego użytku". Raczej należy rozumieć, że jest to Dar Chrystusa dla Kościoła i w Kościele (1 Kor 12; LG 7). Dlatego też wszystkie dary Ducha Św. muszą i powinny być używane dla dobra, dla budowania Kościoła i w Kościele, bo Kościołowi Chrystus obiecał posłać Ducha Świętego, a nie indywidualnym jednostkom. Kto chciałby sobie w jakikolwiek sposób "przywłaszczyć Ducha Św." twierdząc, że został mu On dany prywatnie i poza Kościołem, a nawet czasami wbrew dobru Kościoła, ten nadużywa i ostatecznie sprzeciwia się Duchowi Świętemu, Który jest Duchem Jedności i Miłości. A wszystko, co nie służy jedności, nie pochodzi od Ducha Świętego, bo owocem Ducha jest jedność.

Tylko w tym kontekście możemy w pełni zrozumieć wydarzenie, które opisują Dzieje Apostolskie i samemu przygotować się na przyjęcie Ducha Świętego i Jego darów. Warto też w tym kontekście pokusić się o zrozumienie owych siedmiu darów Ducha Świętego, udzielanych wiernym w Kościele i dla Kościoła. Jak wtedy wygląda dar miłości w moim życiu? Dar miłości do Kościoła, umiłowania Kościoła, i dar miłości Boga i bliźniego. Jak wygląda dar mądrości, rady, zrozumienia i wiedzy? Czy korzystam z tych darów? Czy je rozwijam i używam z pożytkiem dla Kościoła? Czy też mądrość zastąpiłem przebiegłością, dobrą radę - dyplomacją, zrozumienie - cwaniactwem, a wiedzę - sprytem? Jak w końcu wygląda dar bojaźni Bożej? Czy aby nie traktuję Boga infantylnie i lekceważąco?

Można też - idąc za św. Tomaszem z Akwinu - przeanalizować dary Ducha Świętego w zestawieniu z pierwszymi siedmioma błogosławieństwami. Wtedy Dary Ducha Św. przedstawiają się nam nie jako prywatne "prezenty" ale raczej jako zadania do wypełnienia w naszym chrześcijańskim życiu dla dobra i zbudowania Kościoła.

Przyjdź Duchu Święty i napełnij serca nasze miłością i pokorą ...
abym sobie Ciebie nie przywłaszczał ...

Spróbujmy pod tym kątem rozeznać i przeanalizować nasze religijne uniesienia. Czy jest to rzeczywiście Duch Święty, który w nas działa?

Przybądź Duchu Święty,
... przyjdź Światłości sumień ...
Obmyj, co nie święte,
... rozgrzej serca twarde ...



Kazanie do druku TUTAJ