30 kwietnia 2008

Eks: księża, małżonkowie i zakonnicy

Ksiądz, małżonkowie, zakonnik lub zakonnica zobowiązali się do pewnego sposobu życia „aż do śmierci”. Jednak ich koleje losu potoczyły się tak, że nie byli wierni danym zobowiązaniom. Jaki jest ich status w Kościele? Co się dzieje z ich zobowiązaniami?

……

Otóż, aby dobrze zrozumieć złożoność tych przypadków, musimy przypomnieć sobie kilka prawd katechizmowych dotyczących sakramentów. W Kościele sakramenty dzielimy na te, które można przyjmować wielokrotnie w swoim życiu (sakrament Eucharystii, spowiedzi, namaszczenia chorych, małżeństwo – gdy wygasło poprzednie) oraz te, które są przyjmowane tylko raz w życiu (sakrament chrztu, bierzmowania, kapłaństwa). Tych drugich nie można się wyrzec i nie powtarza się ich, ponieważ wyciskają w duszy przyjmującego niezatarte znamię. Dlatego ten, kto raz przyjął kapłaństwo, nie może z niego zrezygnować, jest kapłanem na wieki.

Ponadto kapłani składają przysięgę zachowania celibatu. Jest to zobowiązanie dyscyplinarne – w dzisiejszych czasach wymagane od kapłanów przez Kościół rzymskokatolicki, ale należy pamiętać, że nie zawsze tak było. Co więcej kapłani grekokatoliccy, pod pewnymi warunkami, mogą zawrzeć związek małżeński.

Małżeństwo jest sakramentem nierozerwalnym. Kto raz je zawarł, nie może zawrzeć go powtórnie, dopóki trwa pierwszy jego związek, a trwa on do czasu śmierci jednego ze współmałżonków.

Śluby zakonne składane „aż do śmierci” nie są sakramentem. Jest to zobowiązanie składane przez zakonnika (lub zakonnicę) Panu Bogu wobec przełożonych zakonnych.

za: W Drodze

Zanim zaczniesz się gorszyć, warto może przeczytać tych kilka uwag ...

29 kwietnia 2008

bez komentarza :-)

SLD skontroluje księży
Newsweek Polska/a.

Ojciec Tadeusz Rydzyk będzie jednym z bohaterów "Białej księgi" pisanej przez polityków lewicy. SLD przygotowuje raport na temat nadużyć popełnianych przez księży - dowiedział się Newsweek.
Opracowaniem spisu błędów i wypaczeń zajmuje się m.in. sekretarz generalny Sojuszu Grzegorz Napieralski, były poseł Sławomir Jeneralski oraz uniwersyteccy specjaliści od prawa wyznaniowego. - W Polsce należy zacząć merytoryczną dyskusję na temat majątku duchownych oraz ich wpływu na instytucje państwa. Mam nadzieję, że nie będzie to odbierane jako wojna z Kościołem katolickim - przekonuje Napieralski.

Lewica uznała, że warto przybliżyć Polakom tajemnicę sukcesów finansowych księży. Dlatego autorzy raportu dokładnie prześwietlą zarówno interesy biznesmenów w koloratkach, jak i majątek samego Kościoła (m.in. ile i czy słusznie państwo zwróciło mu nieruchomości). Przygotowują też zestawienie sum przeznaczanych z budżetu państwa na wsparcie uczelni i stowarzyszeń katolickich, podliczą koszt przyznanych przywilejów podatkowych oraz sprawdzą, czy duchowni korzystający z tych ulg nie dopuszczają się nadużyć.

Ambicją polityków lewicy jest opisanie skuteczności księży w pozyskiwaniu pieniędzy publicznych. - Według naszych szacunków od chwili podpisania konkordatu Kościół wyciągnął z budżetu państwa do 5 mld zł - mówi Tomasz Kalita, rzecznik SLD. - Z pieniędzy podatników płaci się przecież za ubezpieczenia księży, naukę religii, składki na Fundusz Kościelny, opłaca się remonty zabytkowych obiektów sakralnych. Naciski duchownych sprawiają, że urzędnicy państwowi zwracają Kościołowi nieruchomości, nie tylko zagrabione przez komunistów, ale i takie, które nigdy nie należały do księży - wylicza.

Do "Białej księgi" trafią też propozycje rozwiązań prawnych na nowo regulujących stosunki państwo - Kościół, w tym postulat, by obrady Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu były jawne.

Sojusz zamówił już sondaże opinii publicznej na temat najbardziej drażliwych problemów społecznych: dopuszczalności aborcji, stosowania in vitro, finansowania Kościoła wyłącznie ze składek wiernych czy lekcji religii w szkołach. - Duchowni mają ambicję wpływania na uchwalane przez władzę świecką prawo dotyczące właśnie tych kwestii, dlatego chcemy poznać zdanie Polaków, czy rzeczywiście skłaniają się do restrykcyjnych zasad głoszonych przez Kościół, czy raczej wolą bardziej liberalne rozwiązania - przekonuje Napieralski.

- Na pewno przydałoby się pełne zestawienie relacji państwo - Kościół - ocenia dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji UW. - W Polsce politycy i instytucje państwowe są uprzedzająco uczynne wobec księży, wykraczając poza ramy obowiązków narzuconych przez prawo.

Początkowo "Biała księga" miała się ukazać w maju, ale kierownictwo Sojuszu uznało, że z prezentacją lepiej poczekać. - Przedstawiając dokument po czerwcowym kongresie SLD, unikniemy łączenia dyskusji o tych trudnych problemach z rywalizacją o fotel przewodniczącego Sojuszu - wyjaśnia Sławomir Jeneralski.

Najwyraźniej już nawet w SLD nie wygrywają ci, którzy najgłośniej biją w kościelny bęben.

Od redakcji portalu Wiara.pl
Liczba samozwańczych "kontrolerów" księży rośnie w szybkim tempie. Dotychczas prym wiodła jedna z gazet. Teraz będą z nią rywalizowali w tej dziedzinie politycy. Super. A kto skontroluje kontrolujących? Żeby nie byli "uprzedzająco uczynni wobec księży". ;-)

Za: www.wiara.pl

Jako uzupełnienie tej wiadomości warto sobie poczytać co nieco „z tamtych czasów”

Waldemar Łysiak, w „Rzeczpospolitej Kłamców” tak to ujmuje:

„Gdyby się chciało cały ten przyjacielski geszeft „okragłostołowy" ująć jednym zdaniem — zdanie tak by brzmiało:

komuniści dostali zgodę na prywatne anektowanie większej części państwowego majątku, w zamian za co zrezygnowali z władzy politycznej, ale zostawili sobie instrumenty dające możliwość rychłej reaktywacji władzy.

(……)

„W czasie obrad «okrągłego stołu» ustalono, iż komuniści nie zostaną rozliczeni ze swej działalności, a ich wpływy polityczne w państwie nie zostaną naruszone. Jednocześnie przyjęto, że w systemie postkomunistycznym podstawowa klasa właścicieli w Polsce będzie środowisko komunistyczne oraz ludzie wywodzący się ze służb specjalnych. Dlatego po 1989 roku w sferze gospodarczej błyskawicznie postępowało uwłaszczanie się komunistów na majątku narodowym i przejmowanie przez nich na własność kolejnych firm i banków. Natomiast w sferze politycznej zablokowano desowietyzacęe, dekomunizacje i lustracje. Dzięki temu czołowi politycy komunistyczni stali się na następne lata gwiazdami demokracji i autorytetami moralnymi".

Waldemar Łysiak, RZECZPOSPOLITA KŁAMCÓW - SALON

prawdziwa wolność ...


 Prawdziwa wolność z prawdy pochodzi, nie z negacji wszelkich wartości i nie z anarchii.
 Prawdziwa wolność w prawdzie ma swoje źródło i swoje korzenie, nie w relatywiźmie i egoizmie.
 Prawdziwa wolność szanuje drugiego człowieka i wartości ludzkie, a nie demoluje i niszczy.
 Prawdziwa wolność to wolność dziecka Bożego, które kocha swojego Ojca i Stworzyciela i jest Mu posłuszne.
 Czy dzieckjo, które kocha rodziców i jest im posłuszne nie jest wolne?
 Czy pociąg jest wolny na torach, czy poza torami, kiedy się wykolei?
 Nie pleć bzdur, ze przyjkaznia Boże cię zniewalają, że ograniczają, twoją wolność.

27 kwietnia 2008

TOLERANCJA. Tyle co znoszenie. Nazywamy “tolerancyjnym" człowieka, który toleruje, to jest znosi innych, ich poglądy, ich sposób życia itp. Tolerancja jest wypróbowanym sposobem współżycia w łonie tego samego społeczeństwa różnych grup ludzi, różniących się pod względem światopoglądu*, względnie zasadniczych tez politycznych. W tej dziedzinie tolerancja jest pożyteczną dyrektywą ustrojową. Ale z tą tolerancją związanych jest kilka zabobonów.
Jeden z nich polega na pojmowaniu tolerancji jako reguły bezwzględnej, od której nie ma wyjątków. Wtedy rozumie się przez tolerancję także znoszenie kogoś, kto obraża innych, ich uczucia itp. Skądinąd niektórzy pojmują tolerancję tak szeroko, że żądają znoszenia nawet tych, którzy chcą siłą obalić tolerancyjny ustrój. Mamy wtedy do czynienia z dwoma zabobonami: żadna tolerancja nie uprawnia nikogo do obrażania innych, a tolerancja, która toleruje swoich własnych wrogów, nie może się ostać. Stąd niektóre konstytucje, np. konstytucja Republiki Federalnej Niemiec, zawierają przepis pozwalający rządowi zabronić działalności partii, której zasady i praktyka są sprzeczne z tolerancyjnymi zasadami tejże konstytucji. Na tej podstawie, po otrzymaniu wyroku trybunału konstytucyjnego, zabroniono w Niemczech zarówno partii neonazistowskiej jak i komunistycznej.
Inny, znacznie groźniejszy zabobon, to przenoszenie tolerancji z dziedziny światopoglądu do nauki*. Co prawda i w nauce pewna tolerancja jest w zasadzie pożyteczna, bo pozwala na rozwijanie nowych myśli, ale ta tolerancja ma granice. Wprawdzie nie w tym znaczeniu, by zabraniano ludziom bronić poglądów oczywiście fałszywych, względnie sprzecznych ze stanem nauki, ale w tym, że odmawia im się subwencji itp. Oto przykład: gdyby ktoś chciał bronić dzisiaj teorii Pto-lemeusza (według której Słońce obraca się wokoło Ziemi), nikt by mu tego w krajach tolerancyjnych nie zabronił, ale wątpić należy, czy znalazłby instytut astronomiczny, gdzie pozwolono by mu wykładać to głupstwo, a tym mniej fundusz naukowy, który finansowałby jego “badania". Powodem przenoszenia tolerancji ze światopoglądu do nauki jest zazwyczaj sceptycyzm*.
Patrz: demokracja, nauka, relatywizm, sceptycyzm, wolność.
Sto zabobonow JM Bochenski

remedium ...

Potędze zła, które panoszy się w świecie i w twoim życiu przeciwstawiaj potęgę modlitwy, postu i pokuty. I wiedz, że po stronie dobra jest Bóg, Który wspiera dobro w tobie posyłając ci ustawicznie Ducha Świętego.

warto przeczytać ...

Czemu kilkudziesięciomilionowego kraju nie stać na więcej niż parę mikroskopijnych odcinków autostrad? Bo władza nie ma pieniędzy. Nie ma na drogi, na służbę zdrowia, na rozwój nauki, na renty, na zasiłki, na godziwe pensje dla maluczkich — na wszystko (ma tylko na sowite emerytury dla dawnej „nomenklatury" i dla komunistycznych oprawców — esbeków, politruków, wszelakich „mundurowych" — tu forsa leje się strumieniem, ci nie płaczą). Cóż, wpływy do budżetu są zbyt małe! — mówi władza (każda władza w ciągu minionego piętnastolecia). Fakt, są zbyt małe. Ale prawda jest taka, że byłyby wręcz „zbyt duże" (jakkolwiek bulwersujące czy cudacko to brzmi), gdyby notorycznie nie tracono miliardów.

Przyczyn idiotycznego bądź łajdackiego tracenia przez państwo polskie miliardów złotych można wskazać mnóstwo, lecz trzy główne to absurdalnie rozbuchany moloch etatowo-dietowy prominentów (od kancelarii premiera do rad samorządowych), prywatyzacja i aferyzacja. Pierwszy grzech główny z wyżej wzmiankowanych: mamy szesnaście województw, gdy starczyłoby kilka; mamy horrendalną (zupełnie bezsensowną) liczbę powiatów; mamy przeogromny Sejm i duży Senat (odchudzenie każdego o co najmniej 50% radykalnie poprawiłoby ich funkcjonalność); mamy zbyt liczne i zbyt komórkowe (czytaj: etatowo) rozdęte ministerstwa, pełne multiplikujących się „gabinetów"', mamy dziesiątki państwowych Agencji, Funduszy, Rad oraz innych, równie niepotrzebnych instytucji, które bez żadnego pożytku dla ludzi ssą wielkie pieniądze. Cały ten monstrualny system parlamentarnej i administracyjnej biurokracji, w której wszędzie funkcje i etaty się dublują (exemplum Rada Polityki Pieniężnej, struktury wojewódzkie, itd.), jest synekurowo-farmazońską maszynką do połykania bajońskich pieniędzy, które zamiast wzmacniać państwo i ułatwiać życie społeczeństwu — utrzymują tylko (i to utrzymują luksusowo) nieprzebrane rzesze „znajomych królika". Wszystkie te sowite (eufemizm, gdyż bardzo często: arcylukratywne) płace, premie, nagrody, odprawy, diety, rekompensaty, „zwroty kosztów", etc., etc., etc. — to kolosalna studnia bez dna, permanentnie masakrująca budżet. Sekundują temu rytualne wręcz procedury tracenia olbrzymich sum w ramach prywatyzacji i aferyzacji ...

Waldemar Łysiak, RZECZPOSPOLITA KŁAMCÓW - SALON

25 kwietnia 2008

VI Niedziela Wielkanocna – A

Dz 8:5-8.14-17

Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z donośnym krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście. Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc wkładali /Apostołowie/ na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego.

1P 3:15-18

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. A z łagodnością i bojaźnią [Bożą] zachowujcie czyste sumienie, ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem - jeżeli taka wola Boża - cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem.

J 14:15-21

Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was. Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.

Kto zachowuje przykazania ten Mnie miłuje

Miłość ... kolejne wielkie słowo, po Prawdzie o której słyszeliśmy w ubiegłą niedzielę. Na jej temat się dyskutuje, pisze rozprawy filozoficzne i poezję, o niej się śpiewa i marzy, o niej się mówi wiele i najczęściej bezsensownie i beznadziejnie płytko. A Jezus, który na pewno zna jej głębię i wie o czym mówi, powtarza dwukrotnie w dzisiejszej Ewangelii, co to znaczy miłować. "Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania." (...) oraz "Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje." Miłość nie jest uczuciem, sentymentalizmem, zadurzeniem. Miłość jest czynem, faktem, uczciwym rozpoznaniem potrzeb i rzetelnym zachowaniem przykazań: "nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kłam, nie bądź chciwy, zachłanny, szanuj ojca i matkę, czcij Boga, szanuj ludzi ..." Miłość nie jest do recytowania i śpiewania, ale do czynienia. Miłość to dobro, którego udzielam innym, to szacunek i słuszny osąd swojej kondycji i potrzeb innych, to pochylenie się nad człowiekiem, to życie przede wszystkim uczciwe, rzetelne i dobre ...

A my tyle o niej filozofujemy i wymądrzamy się tylko po to, aby jej nie czynić, aby jej nie okazywać. W imię miłości usprawiedliwiamy zbrodniarzy i zboczeńców. W imię miłości tolerujemy zło. Przecież to jest przewrotne i obłudne sprzeniewierzanie się i obrażanie samego Boga, Który jest Miłością.

"Kto Mnie miłuje (kto w ogóle twierdzi, że miłuje), zachowuje moje przykazania." A przykazania Boże są proste i jasne i klarowne: "Miłuj Boga i bliźniego." Tylko, że my kombinujemy i wymyślamy, byle tylko nie miłować ....

Panie wyzwól mnie z fałszywych wyobrażeń o miłości,
Panie pokaż mi jak na co dzień i bez wielkich, patetycznych słów
miłować Boga i bliźniego, nie słowami, ale czynem.

25.04. Św. Marka Ewangelisty

1P 5,5-14

Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen. Krótko, jak mi się wydaje, wam napisałem przy pomocy Sylwana, wiernego brata, upominając i stwierdzając, że taka jest prawdziwa łaska Boża, w której trwajcie. Pozdrawia was ta, która jest w Babilonie razem z wami wybrana, oraz Marek, mój syn. Pozdrówcie się wzajemnym pocałunkiem miłości! Pokój wam wszystkim, którzy trwacie w Chrystusie.

Mk 16,15-20

I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły.

Nauczajcie wszystkie narody ...

Marek, syn Marii, pobożnej kobiety, która otworzyła swój dom dla uczniów Chrystusa, ochrzczony przez św. Piotra, autor pierwszej chronologicznie Ewangelii (powstała w latach 60-70 po narodzeniu Chrystusa), jest niewątpliwie postacią, która przekazała nam wiarę i katechezę Apostoła Piotra. Niewiele wiemy o Jego życiu i śmierci. Wiemy, że jego wujek św. Barnaba był lewitą w świątyni jerozolimskiej. Marek wraz z Barnabą towarzyszył św. Pawłowi w jego pierwszej podróży apostolskiej. Po tej pierwszej podróży, wraz z Barnabą osiadł na Cyprze. W końcu wraz z Pawłem znalazł się w Rzymie, gdzie spotkał św. Piotra i został jego sekretarzem. Prawdopodobnie po męczeńskiej śmierci Piotra przeniósł się do Aleksandrii, gdzie założył chrześcijańską gminę i gdzie -najprawdopodobniej- poniósł męczeńską śmierć.

Jego Ewangelia głosząca bóstwo Chrystusa i ukazująca szczególnie mądrość, moc i cuda zdziałane przez Mistrza, jest przekazem głębokiej wiary pierwotnego Kościoła w zbawczą moc Chrystusa. Wiara ta ma moc zbawczą, jest siłą, która przemienia świat i dokonuje rzeczy niezwykłych. Nie w tym jednak leży zasadnicza moc Ewangelii i wiary, ale w przylgnięciu do niej i życiu według niej.

Św. Marek pokazując nam Bóstwo Chrystusa chce nam jednocześnie przekazać wiarę, że Bóg troszczy się o człowieka, że posyłając swego Syna na ziemię miał na celu zbawienie człowieka, wyzwolenie go spod władzy zła, cierpienia i śmierci. Ta prawda, jest jednocześnie dominującą w obecnym okresie liturgicznym, jakim jest okres Wielkanocy. Chrystus rzeczywiście jest Synem Bożym, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia.

Zakończenie jego Ewangelii jest jednocześnie zaproszeniem do udziału w misji głoszenia światu nowiny o Bogu, który stał się człowiekiem „dla naszego zbawienia”.

liberalizm jest dogmatyzmem ...

Filozofia liberalizmu, czy też mentalność liberalistyczna nie dopuszcza żadnej krytyki. Jakakolwiek krytyka liberalizmu jest natychmiast postrzegana jako frontalny atak na fundamentalne zasady liberalizmu, czyli atak absolutnej i niczym nieograniczonej wolności. Według liberalistycznego stylu myślenia wszystko ma być przyjemne, miłe, zrelaksowane, wygodne i poręczne. Każda więc krytyka takiego myślenia to zgrzyt i piasek w zębach.

I w tym (nieuznawaniu krytyki) liberalizm nie różni się niczym od dogmatyzmu. Obydwa style myślenia uznają bowiem za nienaruszalne i niepodważalne swoje przekonania i zasady. Można nawet wykazać, że liberalizm jest o wiele bardziej nieracjonalny, a tym samym o wiele bardziej nieuzasadniony niż dogmatyzm. Dogmatyzm bowiem przyjmuje jakieś -szczątkowe nawet- rozumowanie i logiczne myślenie W liberalizmie jedynym jego uzasadnieniem jest irracjonalny konformizm, egoizm i hedonizm, sytuacjonizm i moralny relatywizm. Dla dogmatyzmu istnieją jeszcze jakieś wyższe racje i uzasadnienia, wyższe wartości i normy. Dla liberalizmu jedyną i ostateczną wartością jest egoizm, „podawany w sosie” bardzo przewrotnej ideologii tolerancji.

Niebezpieczna to -a jednocześnie bardzo kusząca- filozofia odwołująca się do najniższych pobudek i instynktów.

24 kwietnia 2008

żywoty świętych gejów ...

Nie ma możliwości udzielenia katolickiego sakramentu małżeństwa gejowskiej parze. Wymagałoby to bowiem nie tylko obecności księdza i odpowiedniej formuły, ale przede wszystkim istnienia choćby możliwości płodnej miłości – pisze publicysta Rzeczpospolitej Tomasz P. Terlikowski.

……

Przypomina się wszystkie domniemane i rzeczywiste prześladowania homoseksualistów (z hitlerowskimi na czele) i ściśle wiąże się je z nauczaniem Kościołów w tej sprawie. Konsekwencją przyjęcia takiej postawy jest zaś niemal nieodmiennie oskarżenie wszystkich wiernych tradycyjnej chrześcijańskiej moralności o hołdowanie nazistowskim przesądom, zdradę ewangelicznej miłości, a niekiedy nawet prześladowanie mniejszości seksualnych. – Twierdzenie, że homoseksualizm jest „moralnie nieuporządkowany” i zły, stawia Benedykta XVI w jednej linii z uprzedzonymi, w tym Hitlerem i Himmlerem – dowodzi irlandzki polityk i działacz gejowski senator David Norris.

……

Tak sformułowany zarzut pozwala przejść do „akcji bezpośredniej”. Na mszach świętych pojawiają się więc członkowie rozmaitych organizacji gejowskich i uniemożliwiają ich odprawienie. Stroje biskupie, zakonne habity czy zdjęcia papieży są najczęściej profanowanymi i wyśmiewanymi elementami na rozmaitych paradach równości, a sam Kościół przedstawia się jako największe zagrożenie dla ludzkiej wolności i miłości. Aby przeciwdziałać jego wpływom, organizacje gejowskie, np. w Hiszpanii, odwołują się do sądów, albo – jak w Izraelu czy Stanach Zjednoczonych – profanują msze święte.

....

„wraz z legalizacją małżeństw homoseksualnych przekracza się pewną granicę, za którą nie ma już podstaw do odróżniania moralnych i niemoralnych związków seksualnych, jeśli tylko są one dobrowolne”.

Eksponowanie relacji osób tej samej płci czy ich symboliczna akceptacja przez Kościoły i związki wyznaniowe ma zatem ogromny wpływ na państwo. Podważając wyjątkowość małżeństwa, wspólnoty takie niszczą bowiem związek, który jest – jak wskazuje amerykańska neokonserwatystka Gertrude Himmelfarb – podstawowym elementem uspołeczniającym, czyniącym z nas dojrzałych ludzi. Tam, gdzie jej nie ma albo gdzie jest ona niszczona (mówił o tym Benedykt XVI w tegorocznym Orędziu na Światowy Dzień Pokoju), tam nie ma także dojrzałej odpowiedzialności za innych.

I to także jest powód, dla którego Kościół katolicki nie może odejść od obrony małżeństwa i miłości przed zakusami promotorów związków osób tej samej płci. Nie zmienią tego ani zdjęcia panów, którzy opowiadają o swoim katolicyzmie, ani nawet bluźniercze happeningi byłych duchownych katolickich. Odejście bowiem od takiego stanowiska byłoby zdradą Chrystusa i człowieka.

więcej …

20 kwietnia 2008

pytanie ...

Jaka jest wspólna cecha wszystkich świętych?
Bez czego nie można na pewno zostać świętym?
Odpowiedź na pewno nie brzmi „doskonałość” :-)

19 kwietnia 2008

V Niedziela Wielkanocna - A

Dz 6:1-7

Wówczas, gdy liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy. Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły - powiedziało Dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów. Upatrzcie zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa. Spodobały się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. Przedstawili ich Apostołom, którzy modląc się włożyli na nich ręce. A słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę.

1 P 2:4-9

Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa. To bowiem zawiera się w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, drogocenny, a kto wierzy w niego, na pewno nie zostanie zawiedziony. Wam zatem, którzy wierzycie, cześć! Dla tych zaś, co nie wierzą, właśnie ten kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się głowicą węgła - i kamieniem upadku, i skałą zgorszenia. Ci, nieposłuszni słowu, upadają, do czego zresztą są przeznaczeni. Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła,

J 14:1-12

Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca.

Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem

Prawda ... niesamowicie niebezpieczne słowo. Bał się jej już Piłat, kiedy stanął przed nim Chrystus. Bali się jej arcykapłan Annasz, i Kajfasz, i faryzeusze ... i ci dla których Chrystus był niewygodny. Bali się jej wszyscy totalitarni przywódcy i pewni siebie autokraci. Bali się prawdy i boją nadal wszyscy politykierzy i magicy "zaokrąglonego słowa", ale także mali codzienni kłamcy. Prawda nie przestaje straszyć wszystkich, którzy się z nią rozmijają. Ona jest czymś, co na pewno wyzwala, ale i czymś za co można łatwo i szybko pójść do więzienia i być znienawidzonym przez innych.

Nie bał się jej Chrystus, Który sam o sobie mówi, że jest Prawdą, Który przed Piłatem stwierdza wyraźnie: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.” (J 18:37)

Boję się jej – Prawdy, ... a może szczególnie tej małej prawdy o mnie samym - także i ja ... Nie chcę jej przyjąć, bo ona demaskuje moją małostkowość, bo zdziera moje maski i makijaże. Nie chcę jej uznać, bo musiałbym radykalnie zmienić swoje życie.

Jedni próbują ją zagłuszyć, inni zabić, lub nałożyć kaganiec. Jeszcze inni udają, że jej nie ma. Niektórzy próbują ją dyplomatycznie ominąć, zbyć uśmieszkiem politowania lub brutalnie zamknąć jej usta, albo zakrzyczeć, zagłuszyć sloganami, muzyką czy nawet sprytnie manipulowanymi cytatami z Pisma św. Są i tacy, którzy nie chcąc o niej słyszeć ironizują, kpią, szydzą, wyśmiewają, udowadniają, że ona nie istnieje ..., że jest względna, że zależy od układów, od sytuacji, od kultury, od mojego stanu zdrowia i wielu innych "obiektywnych czynników". Nie ma chyba -poza miłością- rzeczywistości tak sponiewieranej i tak lekceważonej jak prawda.

A Chrystus trwa, jako Prawda, jak drogowskaz na drodze, jako Droga i jako Życie. Chrystus jest Prawdą, która prowadzi do Życia. On jest Prawdziwą Drogą Życia. On sam jest Drogą w Prawdzie do Życia Wiecznego. I powtarza nieustannie: „Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a Prawda was wyzwoli.”(J 8:32) I być może dlatego nie jesteśmy wolni, że nie chcemy poznać Prawdy? Być może dlatego nie ma w nas życia, że od prawdy uciekamy? Być może dlatego całe nasze życie to droga donikąd, bo Prawdy się boimy, bo ją zagłuszamy?

A jaki jest mój stosunek do Prawdy?

I jeszcze trzy pytania:

Czy Jezus jest rzeczywiście Drogą mojego życia?
Czy Jezus jest rzeczywiście centralną Prawdą w moi życiu?
Czy Jezus jest rzeczywiście ostatecznym celem mojego życia?

Jeśli nie, to po co się oszukiwać i nazywać chrześcijaninem, katolikiem, wierzącym ???

18 kwietnia 2008

cierpienie i modlitwa ...

Najbardziej boli, kiedy cierpią ci, których kochamy, a my jesteśmy bezsilni i nie umiemy im pomóc. Wtedy pozostaje tylko żarliwa modlitwa i ufność.

A słowa są takie nieudolne ...

16 kwietnia 2008

bez komentarza ...

"W czasach powszechnego fałszu, mówienie prawdy jest rewolucyjnym aktem."
George Orwell

Można nawet powiedzieć, że mówienie prawdy wbrew politycznej poprawności jest aktem niezwykłej odwagi.

14 kwietnia 2008

Wszechświat na miarę człowieka

Prof. dr hab. Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz

O strukturze wszechświata, jego historii, kosmologicznych uwarunkowaniach życia we wszechświecie oraz lokalnych uwarunkowaniach zaistnienia życia na Ziemi i jego rozwoju pisze profesor Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz

... Przeprowadziliśmy pobieżną tylko analizę szeregu warunków niezbędnych do powstania życia na naszej Ziemi. Mówiliśmy o przestrzeni, o masach cząstek elementarnych, siłach rządzących wszechświatem, wreszcie o miejscu naszego Układu Słonecznego w galaktyce. Wszystko to świadczy o celowym, dokładnym dopasowaniu bardzo wielu czynników dla powstania życia na Ziemi. Dopasowanie to w literaturze nazywamy zasadą antropiczną. Nasuwa się pytanie: Dlaczego tak jest? Możliwe są dwie odpowiedzi.

Pierwsza z nich zakłada, że zarówno wszechświat, jak i powstanie życia na naszej Ziemi jest tylko kwestią przypadku. Zatem trzeba przyjąć, że istnieje ogromna ilość równoległych wszechświatów, a w każdym z nich panują nieco inne warunki. Zgodnie z tym rozumowaniem, również sprawą czystego przypadku jest pojawienie się życia w naszym wszechświecie i na Ziemi, a następnie procesu ewolucji i gatunku homo sapiens. Nauka bowiem z założenia zakłada, że wszystko możemy wyjaśnić na podstawie naturalnych procesów. Wyklucza jakąkolwiek interwencję z zewnątrz. Przy takiej koncepcji czysto przypadkowego powstania wszechświata, każdy ateista musi założyć istnienie ogromnej ilości wszechświatów równoległych, w których życie jest niemożliwe, gdyż konieczne warunki, omówione przez nas powyżej nie są spełnione. Takie spojrzenie na problem życia jest dogłębnie pesymistyczne. Prowadzi do stwierdzenia, że życie i jego rozwój prowadzi do nikąd. Prędzej czy później naszą Ziemię spotka zagłada! Może się to zdarzyć wcześniej, a nawet znacznie wcześniej niż za parę miliardów lat. Wszechświat rozszerza się coraz szybciej, na co wskazują najnowsze obserwacje satelitarne. Taki niestabilny stan musi w końcu doprowadzić do kosmicznej katastrofy! Wszystkie dzieła ludzkości, wszystkie jej osiągnięcia muszą ulec unicestwieniu i nie pozostanie po nich już żaden ślad.

Druga odpowiedź wskazuje na celowość wszechświata, na jego zaplanowanie takie, aby w jednej małej części ogromnego wszechświata, na jednej małej planecie, mogło powstać życie, które w końcu doprowadziło do pojawienia się człowieka. Idąc dalej, musimy przyjąć do wiadomości, że istnieje Ktoś, kto jest zdolny nie tylko przewidzieć istnienie wszechświata, ale ma możliwość stałej jego kontroli. Z praw fizyki wiemy, że człowiek może jedynie określić szansę zdarzenia. Więc ta Istota rozumna musi być ponad wszechświatem, dysponować ogromną wiedzą oraz panować nad prawami fizyki, które determinują nasze zachowanie. Prawa fizyki kwantowej, jej formalizm matematyczny został tylko odgadnięty. Natomiast jeżeli przyjmiemy, że jest Ktoś, kto nad prawami fizyki panuje, ma stałą możliwość wyboru, posiada wszechogarniającą wiedzę dotyczącą tego, co było, jest i będzie, wtedy z tych założeń możemy już wyprowadzić podstawowe prawa fizyki kwantowej (patrz Z. Jacyna-Onyszkiewicz, Wszechwiedza, Sorus, Poznań 2002). Dzięki temu otrzymujemy także gotową odpowiedź na pytanie: Dlaczego w ogóle wszechświat powstał, ku czemu zmierza oraz jaki jest ostateczny cel istnienia człowieka?


Wykład pochodzi ze strony Pana Profesora:

http://www.staff.amu.edu.pl/~zbigonys/
dostępny także TUTAJ

11 kwietnia 2008

miłość i wieczność ...

Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości” – przypomina nam św. Jan od Krzyża (Sentencje, 64; KKK 1470). Jeśli umiesz kochać nie egoistycznie, to w momencie twojej śmierci zostaniesz utwierdzony w miłości na wieczność.

Jeśli jednak żyjesz w egoizmie, nienawiści, obojętności, pożądliwości, rozpasaniu, nieczystości, wyuzdaniu, chciwości, gniewie i lenistwie, a nade wszystko w pysze, to nie spodziewaj się, że czarodziejska różdżka cokolwiek zmieni w twoim życiu wiecznym.

Otrzymasz w wieczności tyle miłości ile jej tutaj, w doczesności okazałeś. No .... może troszkę więcej :-), ale jeśli nie umiałeś tutaj okazać miłości, to nie spodziewaj się że nagle w wieczności jej zaznasz.

Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą. Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim /cnotom/ nie ma Prawa.” ( Gal 5:19-23)

Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne.” (Gal 6:8) (por także 2Kor 9:6)

IV Niedziela Wielkanocna - A

Dz 2:14a. 36-41

Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów. Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem. Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: Cóż mamy czynić, bracia? - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz. W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia! Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz.

1 P 2:20b-25

To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie. On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości - Krwią Jego zostaliście uzdrowieni. Błądziliście bowiem jak owce, ale teraz nawróciliście się do Pasterza i Stróża dusz waszych.

J 10:1-10

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych. Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby /owce/ miały życie i miały je w obfitości.

Co mamy czynić?

Pytanie skierowane do św. Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy jest nadal aktualne. Wielu współczesnych ludzi ustawicznie stawia to pytanie: "Co mam czynić?" Niewielu jednak chce posłuchać odpowiedzi udzielonej przez Piotra: "Nawróćcie się ...". Wielu bowiem twierdzi, że nie mają się z czego nawracać, bo nie popełniają grzechów. Inni nie chcą się nawrócić, bo musieli by "stracić" zbyt wiele, zbyt radykalnie zmienić swoje życie. Jeszcze inni w ogóle nie chcą słuchać tej odpowiedzi, bo szukają jakichś nadzwyczajnych znaków, lub praktyk, poszukują bardziej magii niż nawrócenia. Ale w Ewangelii dzisiejszej Jezus mówi bardzo wyraźnie: "Owce słuchają głosu Pasterza i idą za Nim". A wtedy nawrócenie zalecane przez Piotra zawsze znaczyć będzie pójście za głosem Pasterza, za głosem Chrystusa. Kto jednak idzie za głosem złodziei i rozbójników, temu się tylko wydaje, że się nawraca.

Panie pozwól mi rozpoznać Twój głos
i nie iść za głosem złodziei i tych,
którzy dbają jedynie o swoje interesy.


A dla "pasterzy"... dla mnie samego również refleksja. Czy ja aby na pewno jestem pasterzem w Owczarni Chrystusowej? Czy aby nie jestem raczej "złodziejem" i "rozbójnikiem”? Tak łatwo jest się przyoblec w "szatki pasterza" a w rzeczywistości być tylko "najemnikiem siejącym spustoszenie". Jak ustrzec się przed taką ewentualnością w moim życiu? Czy aby czasem krytyka (nawet boląca) ze strony innych nie była –gorzkim, ale jednak- lekarstwem? Może trzeba raczej słuchać tych co mnie krytykują, a nie tych co mi kadzą? I posłuchać także głosu Piotra nawołującego do nawrócenia, albo głosu samego Jezusa kiedy do przełożonego kościoła w Efezie mówi:

"Pamiętaj skąd spadłeś i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij, bo jeśli nie to przyjdę i ruszę twój świecznik" (Ap 2,5)

Panie, daj mi proszę odrobinę pokorę i ducha samokrytycyzmu,
abym się przypadkiem nie "udusił kadzidlanym dymem" ...


Czy nie warto spojrzeć na Jana Pawła II, Który swoim życiem i swoją posługą pasterską pokazał nam, kapłanom jak być dobrym pasterzem?

W swoim Liście do Kapłanów na Wielki Czwartek 2005 roku pisał (w nr.7):

Istnienie ukierunkowane na Chrystusa

«Mortem tuam annuntiamus, Domine, et tuam resurrectionem confitemur, donec venias». Za każdym razem, gdy sprawujemy Eucharystię, wspomnienie Chrystusa w Jego misterium paschalnym budzi pragnienie pełnego i ostatecznego spotkania z Nim. Żyjemy w oczekiwaniu na Jego przyjście!

W duchowości kapłańskiej to ukierunkowanie powinno być przeżywane w formie właściwej pasterskiej miłości, która zobowiązuje do życia wśród Ludu Bożego, aby nadawać cel jego wędrówce i ożywiać nadzieję. Jest to zadanie, które wymaga od kapłana wewnętrznej postawy podobnej do tej, jaka cechowała apostoła Pawła: «zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie» (Flp 3, 13-14).

Szczególnie w kontekście nowej ewangelizacji ludzie mają prawo zwracać się do kapłanów
w nadziei, że «zobaczą» w nich Chrystusa
(por. J 12, 21).

Z pewnością nie zabraknie powołań, jeśli podniesie się jakość naszego życia kapłańskiego, jeżeli będziemy bardziej święci, bardziej radośni, bardziej gorliwi w naszym posługiwaniu. Kapłan «zdobyty» przez Chrystusa (por. Flp 3, 12) z większą łatwością «zdobywa» innych, by zdecydowali się podjąć tę samą przygodę.”

Dajmy się zdobyć Chrystusowi ...

dylemat ...

Biskupi, księża, ci, którzy głoszą Słowo Boże mają bardzo zasadniczy dylemat, bo bardzo często jest tak, że jeśli nie mówią ludziom tego czego ludzie chcą słuchać, to niestety ludzie nie słuchają tego, co księża mają im do powiedzenia. A zasadniczo ksiądz nie ma mówić tego co ludzie chcą słuchać ... nie ma być popularny i lubiany, nie ma być politycznie poprawny, nie ma szukać jak się ludziom przypodobać, nie ma „pieścić” uszu.

„Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.

Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. (2 Tm 4:1-4)”

9 kwietnia 2008

mój grzech, moja sprawa …

Czy współczesny człowiek utracił świadomość grzechu?

Prowadzone w ostatnich latach badania religijności pokazują, że młodzi Polacy za najcięższy grzech uznają... kradzież samochodu. Jednocześnie milczą w konfesjonałach na temat swojego życia seksualnego. Zaliczają je do sfery prywatnej, do której nie dopuszczają nawet Boga.

Ankietowani nie przestali być ludźmi wierzącymi, nie przestali być nawet członkami Kościoła katolickiego, ale po prostu sprywatyzowali sobie chrześcijaństwo. Wierzą w Boga, lecz każdy na swój sposób. Socjologowie zauważyli, że współczesny człowiek, dojrzewający w społeczeństwie nastawionym konsumpcyjnie, skłonny jest traktować religię jak zakupy w supermarkecie: akceptuje to, co wydaje mu się atrakcyjne, a odrzuca to, co uważa za zbędne. Dotyczy to zarówno prawd wiary (np. "wierzę w Jezusa, ale nie wierzę w piekło"), jak i zasad moralnych ("zgadzam się z Kościołem, że nie należy kraść, ale nie zgadzam się z jego nauczaniem w dziedzinie seksu"). Skrajnym przykładem ilustrującym skutki takiego podejścia do religii są tzw. megakościoły, które pojawiły się ostatnio w Stanach Zjednoczonych. Jest to wynik traktowania religii jako dobra konsumpcyjnego. Megakościoły podchodzą do człowieka jak do potencjalnego konsumenta. Opierając się na prawdzie, że każdy ma w sobie wpisaną jakąś głębszą duchową potrzebę, oferują ludziom usługę w postaci "megareligii", czyli swoistego supermarketu wyznaniowego. W budynkach pozbawionych wszelkich religijnych symboli organizowane są nabożeństwa, które nie nawiązują w sposób bezpośredni do żadnej konfesji. Unikają w ten sposób nawiązań do tradycyjnych Kościołów, aby nie zrażać sobie ewentualnych "klientów".

bo ja tak uważam

Skąd wziął się pomysł, że można przebierać w religijnych dogmatach? Jest on wynikiem przemian społecznych, które odcisnęły swoje piętno także na współczesnej religijności. Człowiek funkcjonujący w społeczeństwie demokratycznym od urodzenia aż do śmierci nakłaniany jest do podejmowania samodzielnych decyzji. Sam sobie wybiera szkołę, znajduje pracę, wybiera żonę, męża, miejsce zamieszkania, jest samodzielny i pełen inicjatywy. Jeżeli ktoś przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent swojego dnia myśli w tych kategoriach, to trudno jest mu przyjąć, że jedną z dziedzin swojego życia - religię - powinien traktować inaczej. "Nikt mi nie będzie mówił, co mi wolno robić, a czego nie".

Nie rozumie, dlaczego sam nie miałby decydować również o tym, co jest, a co nie jest grzechem. Chce być autorem kryterium oceny swoich czynów: "dobre lub złe jest to, co ja za takie uważam". Jeśli uzna współżycie przed ślubem za dobre, to będzie współżył; jeśli natomiast będzie uważał, że należy poczekać, to się od niego powstrzyma. Ważne jest to, że cokolwiek wybierze, przesłanką jego decyzji nie będzie nauczanie Kościoła, ale osobisty pogląd na daną kwestię.
Taki człowiek nie odrzuca całkowicie pojęcia grzechu, ale chce mieć prawo widzieć go inaczej i gdzie indziej niż Kościół. Z badań socjologicznych wynika jednak, że jest coraz mniej takich obszarów życia, w których jest gotowy szukać przewinień. Ten proces został określony mianem sekularyzacji, czyli zeświecczenia. Osoba ukształtowana przez społeczeństwo konsumpcyjne wyklucza Boga z kolejnych dziedzin swojego życia: pracy, rodziny, seksu. Tymczasem bez odniesienia do Niego pojęcie grzechu nie istnieje. Jest dobro i zło, ale grzechu nie ma. Jeśli człowiek wyrugował Boga z tych dziedzin, to nie odnajdzie w nich też grzechów.

nowy wspaniały świat

Pop-kultura wpływa na ludzkie wyobrażenia o szczęściu. Ktoś, kto codziennie przez wiele godzin ogląda telewizję i na tej podstawie kształtuje swój obraz rzeczywistości, może stać się bezwiedną ofiarą procesów sekularyzacyjnych. Lansowane w telewizji antywartości pop-kultury sprawiają, że z czasem człowiek traci zdolność do przyjmowania wartości religijnych. Można powiedzieć, że pop-kultura tak impregnuje jego duszę, że religii trudno do niej przeniknąć.

Ideałem staje się model szczęścia oparty na zasadzie maksymalizacji satysfakcji i minimalizacji strat: być jak najdłużej młodym, zdrowym, sprawnym, mieć jak najwięcej dóbr, seksu, a potem umrzeć bezboleśnie. Opisał to precyzyjnie w latach 30. XX w. A. Huxley w książce "Nowy wspaniały świat". W tytułowym "wspaniałym" świecie dzieci rodzą się wyłącznie w wyniku sztucznego zapłodnienia, a kobiety, które zachodzą w ciążę w sposób naturalny, dokonują aborcji. Dzieci nie wychowują się w rodzinach, ale przydzielane są kastom. Pojęcie rodziny w ogóle nie istnieje, rządzącym bowiem chodzi o to, aby nikt z nikim nie wiązał się na stałe. Ludzie przez sześćdziesiąt lat utrzymują kondycję 30-latków, następnie przewożeni są do umieralni i tam poddawani przymusowej eutanazji. Konsumpcyjnie nastawiony świat Zachodu nie odbiegł daleko od tej wizji. Najważniejsze są pieniądze, sukces i wygoda życia. Z tego właśnie powodu człowiek często nie potrafi dostrzec swojego szczęścia w podążaniu za wartościami religijnymi.

To, co proponuje Kościół, jest bardzo trudne do uzasadnienia w świecie, w którym przyszło nam funkcjonować. Świat zdominowała nie tylko pop-kultura, ale także, wynikający z przemian społecznych i kulturowych, pragmatyzm, który mówi, jak postępować efektywnie. Dla wielu ludzi nie ma w tej chwili znaczenia pytanie: "Jaka jest prawda?".

Ważniejsze jest pytanie: "Co ja będę z tego miał?". W konsumpcyjnym świecie ten sposób myślenia odnosi sukces, bo jest "piekielnie" skuteczny i bardzo ułatwia życie. Trudno jest zaakceptować fakt, że zachowanie, które jest niezwykle użyteczne, ktoś może uznawać za grzech.

religią urzeczony

Jeśli więc współczesny człowiek, dążący do minimalizacji wysiłku, ma przyjąć wartości, które są wymagające, muszą one ukazać mu się jako silniejsze niż owa użyteczność. Ktoś zrezygnuje z antykoncepcji na rzecz naturalnego planowania rodziny wówczas, gdy uzna nauczanie Kościoła w tej sprawie za ważniejsze niż dotychczasowa wygoda. Wybierze Boga, jeśli będzie przekonany, że On jest lepszy niż wszystko inne. Religia musi wpisać się w jego "świadomość poetycką", stać się częścią jego marzeń i pragnień. Co na przykład znajduje się w świadomości poetyckiej mojego syna? Sport. Myśli tylko o nim. Intensywnie trenuje, a kiedy nie ćwiczy, marzy o medalach, przegląda tabele wyników. Sport wpisał się w jego wyobraźnię i inspiruje wiele jego działań i decyzji.

Aby dla współczesnego "konsumenta dóbr" religia stała się siłą napędową, musi się nią zafascynować. Jeśli stanie mu się bliska, będzie ze względu na nią dokonywać wyborów. Fascynacja wartościami religijnymi ma szansę zrodzić się pod wpływem oczarowania jakąś osobą, która się nimi w swoim życiu kieruje. Człowiek współczesny doskonale rozumie argument autorytetu. Nawet jeśli chce w sposób nieograniczony decydować o wszystkich dziedzinach swojego życia, to może z tego zrezygnować w na rzecz osoby, której w danej dziedzinie przypisuje większe kompetencje. Jeśli ktoś nauczy się latać samolotem, wie, że nie może "sprywatyzować" wskazówek instruktora. Instruktor ma bowiem wiedzę poświadczoną dyplomami i może wykazać się doświadczeniem. Leci i bezpiecznie wraca. Pop-kultura również wykorzystuje tę skłonność, promując kolejnych idoli. Człowiek szuka kogoś, kto odniósł sukces w ważnej dla niego dziedzinie. Stara się go naśladować sposobem zachowania, ubiorem, wyglądem, aż do upodobnienia się za pomocą skalpela chirurga plastycznego włącznie - co ma już znamiona patologii (jak w programie "Chcę mieć znaną twarz").

Ktoś, kto przekazuje wiedzę religijną, rzadko dysponuje dobrami, które byłyby atrakcyjne z punktu widzenia człowieka nastawionego na konsumpcję: urodą, bogactwem, siłą fizyczną. Może przyciągnąć tylko swoim mistrzostwem, swoją kompetencją duchową. Jeśli jego życie duchowe będzie bogate, a osobowość intrygująca, to może nakłonić do swoich przekonań naprawdę wielu ludzi. Pozostaje tylko pytanie, ile osób dzisiaj cieszy się takim religijnym autorytetem.

Tymczasem właśnie ich oddziaływanie może dzisiaj okazać się kluczowe m.in. dla pogłębiania poczucia grzechu, zwłaszcza że osłabły dotychczasowe motywacje jego unikania. Dawniej mocnym uzasadnieniem dla unikania grzechu była perspektywa eschatologiczna: wyobrażenia o niebie i piekle. Teraz piekło właściwie zniknęło z nauczania Kościoła. Wizja wiecznego szczęścia też nie mobilizuje człowieka do unikania grzechów, bo najczęściej nie umie sobie jej przedstawić w sposób przekonujący. W wyobraźni religijnej nie zaistniało nic, co mogłoby zastąpić piekło i niebo. Czy wobec tego jest jeszcze jakiś powód do unikania grzechu?

za: Bartłomiej Dobroczyński w: List –Miesięcznik Katolicki

8 kwietnia 2008

"rozwód" w Kościele ...

Słyszałem, że w Kościele jest możliwość uzyskania rozwodu. Czy mógłbym dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat?

W Kościele katolickim nie ma rozwodów. Można się starać o uznanie związku za nieważny od samego początku. Powód dla którego można uznać małżeństwo za nieważnie zawarte musiał istnieć przed zawarciem małżeństwa (choć ujawniony mógł zostać później).

W celu przeprowadzenia sprawy należy zgłosić się do sądu biskupiego (kurii) tej diecezji, na terenie której wnoszący sprawę mieszka. O przeszkodach w zawarciu małżeństwa można przeczytać w Kodeksie Prawa Kanonicznego, kanony 1073-1103. (Kodeks znajduje się TUTAJ
Tam też można zapoznać się z zasadami prowadzenia procesu (kanony 1671-1691).

Warto także zajrzeć do podręcznika prawa małżeńskiego znajdującego się TUTAJ (rozdziały III-V)

5 kwietnia 2008

III NIEDZIELA WIELKANOCNA - A

Dz 2:14.22-33

Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów. Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim, bo Dawid mówił o Nim: Miałem Pana zawsze przed oczami, gdyż stoi po mojej prawicy, abym się nie zachwiał. Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język, także i moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu. Dałeś mi poznać drogi życia i napełnisz mnie radością przed obliczem Twoim. Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy. Więc jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie.

1 Kor 1:17-21

Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących.

Łk 24:13-35

Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli. Na to On rzekł do nich: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Czyż nie pałają nasze serca?

Idziemy drogą naszego życia, rozdyskutowani o bieżących problemach, zaaferowani doczesnością, rozgadani i nawet nie widzimy, że tuż obok nas kroczy sam Chrystus. Obecny czasami w człowieku potrzebującym pomocy, ale czasami On sam chce nam takiej pomocy udzielić, otworzyć oczy, rozgrzać nasze serca, tylko ... że my Go nie dostrzegamy. Dyskutujemy, dywagujemy, tłumaczymy, uzasadniamy, krytykujemy, perorujemy, politykujemy i wymądrzamy się ... a oczy nasze ślepe i serca nasze zamknięte ... zatwardziałe ... obolałe i pokaleczone. Próbujemy zrozumieć świat bez Niego i nie udaje się.

Siadamy z Nim do stołu i nie rozpoznajemy Go nawet "po łamaniu chleba"! Bo tak bardzo jesteśmy zanurzeni w codzienności, tak bardzo jesteśmy głusi na Jego słowa, tak bardzo ślepi i ... może nawet załamani ... bo nam się wydawało, że .... i tyle razy już się zawiedliśmy i straciliśmy już wszelką nadzieję ...

A Ty Panie stale nas spotykasz i ustawicznie posyłasz nam Twoich świadków. Ty nieustannie łamiesz dla nas chleb i wyjaśniasz nam Pisma. Ty nawet cuda czynisz na naszych oczach!! To tylko my jesteśmy ślepi, nieufni, nieskorzy do wierzenia, zamknięci, leniwi.

Panie, otwórz nasze oczy, aby widziały Ciebie, kroczącego obok ...
Panie, rozgrzej nasze serca, aby nie były zatwardziałe ....
Panie, przymnóż nam wiary, nadziei ... a nade wszystko miłości ...
Panie nie pozwól przegapić kolejnej szansy jaką nam dałeś ...

4 kwietnia 2008

Modlitwa o udzielenie łaski przez wstawiennictwo Sługi Bożego Jana Pawła II

Boże w Trójcy Przenajświętszej,
dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi Papieża Jana Pawła II,
w którym zajaśniała Twoja ojcowska dobroć,
chwała krzyża Chrystusa i piękno Ducha miłości.
On, zawierzając całkowicie Twojemu miłosierdziu
i matczynemu wstawiennictwu Maryi,
ukazał nam żywy obraz Jezusa Dobrego Pasterza,
wskazując świętość, która jest miarą życia chrześcijańskiego,
jako drogę dla osiągnięcia wiecznego zjednoczenia z Tobą.
Udziel nam, za jego przyczyną, zgodnie z Twoją wolą, tej łaski,
o którą prosimy z nadzieją,
że Twój Sługa Papież Jan Paweł II,
zostanie rychło włączony
w poczet Twoich świętych.
Amen.

kapłaństwo kobiet ...

KKK 1577 "Święcenia ważnie przyjmuje tylko mężczyzna (vir) ochrzczony" (KPK, kan. 1024). Pan Jezus wybrał mężczyzn (viri), by utworzyć kolegium Dwunastu Apostołów (Por. Mk 3, 14-19; Łk 6, 12-16). i tak samo czynili Apostołowie, gdy wybierali swoich współpracowników (Por. 1 Tm 3, 1-13; 2 Tm 1, 6; Tt 1, 5-9), którzy mieli przejąć ich misję (Św. Klemens Rzymski, Epistula ad Corinthios, 42, 4; 44, 3).

Kolegium Biskupów, z którym prezbiterzy są zjednoczeni w kapłaństwie, uobecnia i aktualizuje aż do powrotu Chrystusa kolegium Dwunastu. Kościół czuje się związany tym wyborem dokonanym przez samego Pana. Z tego powodu nie są możliwe święcenia kobiet (Por. Jan Paweł II, list apost. Mulieris dignitatem, 26-27; Kongregacja Nauki Wiary, dekl. Inter insigniores: AAS 69 (1977) 98-116).

Dlaczego kobiety nie przyjmują święceń kapłańskich?

Stała praktyka Kościoła nieudzielania święceń kapłańskich kobietom nie wynika z pogardy dla nich ani z przekonania, że są gorsze od mężczyzn. Głównym argumentem przemawiającym za podobną praktyką jest to, że Chrystus nie powołał żadnej kobiety do grona apostołów. Jezus nie zrobił tego, chociaż wcale nie gardził niewiastami, i w wielu wypadkach, ku wielkiemu zgorszeniu otoczenia, traktował je inaczej niż wymagały tego utarte formy kulturowe, zwyczaje i uprzedzenia. I tak np. Jezus rozmawiał z Samarytanką, co nawet ją samą zdziwiło, gdyż żaden Żyd nie zdobyłby się na coś podobnego (por. J 4,7-9.27); pozwolił kobiecie, prowadzącej w mieście grzeszne życie, oblewać łzami swoje stopy, wycierać je włosami, całować i namaszczać olejkiem, co wywołało oburzenie otoczenia (por. Łk 7,36-50); godził się na to, by kobiety chodziły z Nim i apostołami i pomagały im (por. Łk 8,1-3); potrafił dać za wzór do naśladowania kobietę, ubogą wdowę (por. Łk 21,1-4). A jednak, pomimo szacunku do kobiet, pomimo tego, że Jezus nimi nie gardził, że potrafił przełamywać różne uprzedzenia i zwyczaje wynikające z kultury Wschodu, nie powołał żadnej niewiasty do grona apostołów. Z tego też względu Kościół nie udziela kobietom święceń kapłańskich, chociaż przypomina im o konieczności aktywnego apostołowania, wynikającego z przyjęcia sakramentu chrztu i bierzmowania, z udziału w tzw. powszechnym kapłaństwie ludu Bożego.

więcej

2 kwietnia 2008

Concept of Marriage is eroding, Warns Pope …

Dewaluuje się pojęcie małżeństwa ... stwierdza Papież Benedykt XVI. Przyczyną tej dewaluacji jest etyczny i moralny relatywizm rozpowszechniony wśród katolików ...

Relativism is eroding the concept of marriage, even among Catholics, says Benedict XVI.

The Pope also warned about the risk of seeing annulments as a canonical way to regulate the breakup of authentic marriages. The Holy Father said this in an address delivered to the judges, officials, lawyers and collaborators of the Roman Rota, the Church's central appellate court, at the opening of the judicial year. The tribunal reviews cases already handled by ordinary ecclesiastical courts and appealed to the Holy See. The "truth of marriage," Benedict XVI said, loses "existential relevance in a cultural context marked by relativism and juridical positivism, which consider marriage as a mere social formalization of emotional bonds." "Consequently, not only does it become contingent, as human sentiments can be, but is presented as a legal superstructure that human will might manipulate according to its pleasure, even depriving it of its heterosexual character," the Pope added. "This crisis of the meaning of marriage," which has even led to calling same-sex unions marriage, "also has effects on the way many faithful think," the Holy Father explained. In this way, the "indissoluble conjugal bond" is denied, or regarded as an ideal that cannot be made obligatory for "normal Christians," he said.

True nullity

Benedict XVI explained: "In fact, the conviction has spread even in some ecclesiastical realms, according to which, the pastoral good of individuals in irregular marital situations would call for a kind of canonical regularization of their situation, regardless of the validity or invalidity of their marriage, that is, regardless of the 'truth' about their personal condition. "The matrimonial declaration is considered, in fact, as an instrument to attain this objective, according to a logic in which the law becomes the formalization of subjective pretensions." The Pontiff continued: "Given the subjective and libertarian relativization of the sexual experience, the tradition of the Church affirms with clarity the naturally juridical nature of marriage, that is, its belonging by nature to the realm of justice in interpersonal relations. "From this point of view, the law is truly connected to life, with love as an intrinsic duty." The Holy Father quoted his encyclical "Deus Caritas Est," No. 11, saying: "From the standpoint of creation, 'eros' directs man toward marriage, to a bond which is unique and definitive; thus, and only thus, does it fulfill its deepest purpose." "Love and law," he said, "can thus be united to the point of making husband and wife give each other mutually the love that they feel spontaneously."

ZE07012902

1 kwietnia 2008

przyszłość internetu ...

Internet zarżną reklama i spam ....

najwięksi spamiarze – śmieciarze internetu ...

1 United States 19.6%
2 China (including Hong Kong) 8.4 %
3 South Korea 6.5 %
4 Poland 4.8 %
5 Germany 4.2 %
6 Brazil 4.1 %
7 France 3.3 %
8 Russia 3.1 %
9 Turky 2.9 %
10 United Kingdom 2.8 %
11 Italy 2.8 %
12 India 2.5 %
13 Others 35.0 %